« NASZ INTERNET! List narzeczonej do Bronisława Malinowskiego »

WYPRAWA….

cd

    

  ….. Ja tam z pomysłami na szwagrowy łup się nie pchałem. Człek z czymś wyskoczy, później okaże się, że kretyńskiego byka strzelił i latami zbierana – nikiej drobinki złota do mieszka  – sława wędkarza nad wędkarzami pryśnie jak bańka mydlana. Podłe to bractwo te wędkarze, zawistne, zazdrosne, że aż strach! Taki jeden z drugim gentelman w zabłocone jak nieszczęście gumiaki obuty, w śmierdzący złapanym przed siedmiu laty leszczem łachman odzian, pamięć ma, bestia, wybiórczą. Swoje przewagi  w niej watą i puchem łabędzim okłada, a kompana wpadki i słabości jeno przechowuje. No, wpływ na to mieć może – a pewnie i ma – woda życia, którą to bractwo na swych wyprawach się raczy! Nawet największy zdechlak, co to już mu żona wątrobę dawno na straty spisała i ziółkami dziada na co dzień w pionie jakimś cudem utrzymuje, na rybach bez zmrużenia oka stakanczika walnie nawet bez zagrychy i popitki i dopiero po kolejnym smak drożdżowych fuzli w wybornym wysokiej marki trunku wyczuje. Nie skrzywi się, o nie! Organizm nie zatelepie nim jak północny wiatr osiką,  tylko jeszcze o następnego, na cudzy koszt oczywiście, się przymówi!

Stałem sobie zatem troszki z boku cofnąwszy się nawet nieco od brzegu rzeki i rozedrganej emocjami zgrai, bo do głowy myśl mi pewna przyszła, bystra taka, że na usta gwałtem się rwała, a jam ją ze wszystkich sił za zębów przegrodą chciał utrzymać! Na wszelki wypadek, naturalnie.

    Pomyślałem sobie bowiem, moi złociści, że my przecie nad Bugiem jesteśmy, rzeką stanowiącą granicę przyjaźni między narodem jednolicie radzieckim i naszą rodzimą zbieraniną! Po naszej stronie po pasie granicznym ledwie resztki mało widocznych wspomnień zostały, a po tamtej pas czarny, zadbany, równiutko zagrabiony, na której to gładzi nawet ślad muchy, co na sekundę na nim przysiadła, na wieki zostaje! Po naszej stronie kotłuje się wszelka możliwa swołocz wędkarska, tuziemczy kłusole z siół okolicznych z sieciami nad brzeg w biały dzień tabunami jako chmara tatarska się tłoczą, a tam nic, bezruch przykładny. Raz na jakiś czas przejedzie konno bojec z przerzuconym przez plecy karabinem rychtyg nowoczesnym jak berdanka ale sa sztykom tak długim jak przedwojenna lanca ułańska. Nawet jednym okiem na lewy brzeg nie rzuci. W dal patrzy, o domu rodzinnym w pobliskim Kazachstanie dumając! Nieraz spory i swary taki przejazd między nami wywoływał i dyskusje zawzięte, bo gdy ryba nie brała (a nigdy, cholera, porządnie nie brała) zawsze znalazł się upierdliwy znudzony mąciwoda i wyciągał jakiegoś swego dziadka czy pradziadka któren wieki temu w kawalerii służył i tym przodkiem się podpierając wyskakiwał z mądrością wszystkim do znudzenia znaną, że przecie na uzbrojeniu każdej armii są karabiny i karabinki. Karabinek, jako krótsza wersja peacemakera, plecy kawalerzysty miał za zadanie obtłukiwać, a normalnych wymiarów karabin piechurowi kręgosłup pod przyszłego solidnego garba szykował! Wiadomo! To skąd ten ruski ułan ma taki wielki karabin, że kolba tuż nad ziemią, a lufa o chmury zaczepia!? No i na jaki czort kawalerzyście na nim bagnet!!??

Nudno było stale to wałkować, a prowokatora nikt nawet kopnąć nie raczył bo i po co? Widać już jakiś koń to wcześniej zrobił!

Mnie z bardziej nowoczesną wojskową myślą techniczną związane rozplątanie szwagrowskich męczarni do głowy przyszło. Brrrr!! Dziś jeszcze strach czuję!! 

 No bo nic innego, moi drodzy (tak sobie pomyślałem), jak kotwicą swego błyszcza szwagier ruską łódź podwodną patrolującą wspomnianą granicę przyjaźni solidnie zahaczył!! Tłumaczyłoby to potężny opór przed wywleczeniem na brzeg stawiany przez zahaczeńca!  Jakaż tajna to musi być tajemnica, taki rzeczny podwodny pojazd! Nu płynie on sobie wśród bystrzyn i fal,  „Praszczaj lubimy gorod” chór matrosów leniwie po obiadku zaciąga, a tu nagle cap!! Coś go złapało, trzyma i – mat’ jewo! – nie puszcza!! I kłopoty z tego mogą być! I cały ekipaż miast raz kolejny w rzeki toń tym razem w błękit tajgi na zawsze może się zanurzyć!!

   Strach tym podejrzeniem wywołany włosy mi nagle najeżył i w sposób jasno widoczny  dla otoczenia wymiętoszony przykładnie kaszkiecik na wysokość dłoni nade łbem kształtnym wielce gwałtownie mi uniósł!!

   Toż szwagierek w rencach silny niezmiernie, zacięty jak muł i jak osioł uparty! Na dodatek jak znam tego zarazę, a znam bośmy znajomki od dzieciaka, żyłkę ma ani chybi osiemdziesiątkę nawiniętą akurat na tę ruską katuszkę, mechanizm prosty jak konstrukcja cepa i jak kierat nieskomplikowany ale mocarny!! Twór rosyjskiej techniki wędkarskiej poparty zaciętością szwagrową da sobie radę ze wszystkim co pływa i jak nic  za parę minut na pobliski wymiałek wyciągnięty zostanie ten podwodny parachod, otworzy się właz w kiosku i wyleje z niego na brzeg rozżarta wściekłością gromada ruskich mar-wojów zbrojna w pepesze i taki nam wszystkim łomot spuści, że nie daj Ty dobry Panie na Niebiesiech nigdy w życiu jego powtórki!!

To długo się czyta, ale ta myśl, ten obraz w jednym mgnieniu  wraz z całym przeglądem niechlubnych mych życiowych uczynków nikiej na marach już leżącemu przed oczyma mi przemknął!

  Rozejrzałem się za jakimiś krzakami….Są! Są, ukochane!! Trzeba wam wiedzieć, że zapamiętane dobrze położenie strategiczne sporego krzaka niejednemu już  życie uratowało. Mnie na przykład uchroniło przed pchnięciem ukraińskiej szpady, słusznie przez wielu uważanej za broń drzewcową, boć rzeczywiście rękojeść ma drewnianą, a jest skuteczna bardziej niż japońska katana: jeden sztych – cztery dziury!! Gdzie tam francuskim rożenkom do niej…

  Ja tu sobie tak dumam, a tam szwagier powoli zaczyna potwora zamęczać! Już nie tak gracko stworzysko mu się wywija…Drepce sobie mój radniak w wianuszku kibiców pomalutku z prądem wzdłuż brzegu….katuchę pomału pokręca…..już widać, że w tym miejscu powinien finał zmagań nastąpić, bo rzeka nieco się rozszerza, prąd słabnie i ku środkowi pomału zmierza…

Potwór coraz wolniej chodzi i coraz wyżej zaczyna pozwalać się podciągać…..No, do sukcesu jeszcze kroczek…….góra trzy…

 

cdn

227 komentarzy

  1. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    No, ciąg dalszy jaki jest taki jest!
    Tamten zaginiony był lepszy….Ech…!!: ((

  2. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 I oto mamy… cdn:) ROTFL

  3. Wiedźma pisze:

    No i co nosił na plecach ten nadgraniczny Kaukazczyk ? Orczyk okuty ? 🙂

  4. Alla pisze:

    Dzień dobry.. I co w końcu było!! Na tym końcu?? By Cię… Senatorze… O! The-Incredible-Hulk

  5. Alla pisze:

    Albo wybaczę, bo.. wiadomo, że kolejny odcinek będzie 😀

  6. misiekpancerny pisze:

    Wow ! Normalnie talent ukryty nam się objawił, r e w e l a c j a
    i nie piszę z grzeczności, świetna narracja, galopada plastycznych obrazów i wyrazistych postaci, narracja godna powieści sensacyjno-szpiegowskiej, stopniowane napięcie i potężna dawka humoru 🙂 A teraz, kiedy skończyłem się wymądrzać, powiem, że naprawdę świetnie się czyta i jeśli to opowiadanie jest tak dobre, to te zaginione musiało być genialne wręcz i w nóż też 🙂

    • Alla pisze:

      Noooo… A uparty niczym… kłapouch Wink

      • misiekpancerny pisze:

        Ja tam cierpliwy jestem, ale jeśli szwagier nie wyciągnie czegoś na brzeg w następnym odcinku, to mnie coś trafi 🙂
        Amerykańscy turyści wybrali się na spacer do rosyjskiego lasu. Spotykają niedźwiedzia. Wrzask, panika, rzucają się do ucieczki. Niedźwiedź za nimi. Nieopodal, na polance biesiaduje grupa Rosjan. Kocyk, wódeczka, zakąska, flaszeczki chłodzą się w strumyku. Pełna kultura, nie wadzą nikomu. Nagle na polanę wpada wrzeszcząca zgraja i przebiega przez środek pikniku. Kocyk zdeptany, wódka rozlana – granda! Więc Rosjanie gonią intruzów i spuszczają wszystkim łomot.
        Już trochę uspokojeni wracają na miejsce imprezy. Jeden zauważa mimochodem:
        – Ten w futrze to nawet nieźle się bił …:)

      • miral59 pisze:

        Powiedziałabym, że kłapouch to nic w porównaniu z naszym Senatorem. Wink Wysiada w przedbiegach Delighted

    • Incitatus pisze:

      Dzięki, Misiu: ))) Było lepsze, choć krótsze nieco i kończyło się dokładnym opisem połowu szwagra. Ale może to i lepiej, że ten zastępczy odcinek ociupinkę się jakoś tak wyciągnął…: )

  7. miral59 pisze:

    Dzień dobry wszystkim w ten pierwszy dzień łyk endu Happy-Grin

  8. miral59 pisze:

    Miło się z Wami rozmawia, ale na mnie już czas 🙁 Obowiązki i małżonek wzywają 🙂 A szkoda… Do popotem Bye

  9. Wiedźma pisze:

    No i gdzie reszta Wyspiarzy? czytają, chichrają się niemożebnie i….cisza:(

    • Bożena pisze:

      Nie czytałam ani chichrałam, tylko gości przyjmowałam. Teraz ostatni już sobie poszli i mogłam tu wrócić Delighted

  10. Tetryk56 pisze:

    Home, sweet home…

  11. Wiedźma pisze:

    A mówią, że ostatni gasi światło Happy-Grin

  12. miral59 pisze:

    Kolorowych snów, Wyspiarze Spanko

  13. miral59 pisze:

    Senatorze, czy tam bombka choinkowa to też spławik? Happy-Grin

  14. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Pierogi lepię. Pomoc mile widziana 😀
    Miauuuu.. 😀

  15. Tetryk56 pisze:

    Znowu świta…
    Witajcie! 😉

  16. Incitatus pisze:

    Może by tak kto czym podmienił szwagra??
    On już ledwie zipie!: )))

  17. Max pisze:

    Witajcie :-))) Wczoraj zadeklarowałem sprzęt – dwie lebiotki po 5000 kg.udżwigu,samochód Nissan i wolny do poniedziałku czas.Nie wiem tylko do czego mam się „doczepić” ( do szwagra ?) i co mam wyciągnąć.Czekam na oferty. Amazed

  18. Wiedźma pisze:

    Podmieniłam szwagra, niech odzipinie z dzionek nim wyciągnie….. no właśnie… co ? Mam podejrzenia ! 🙂
    A tymczasem zapraszam na dobudowane pięterko….

Skomentuj Max Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)