[Częstochowa, 26 I 1958] niedziela
Anni Kochanie!
Czasem żałuję, że moja Mamcia nie ma odrobiny Twojego opanowania. Wprawdzie, gdyby posiadała owo (zważ, że piszę piękną poprawną polszczyzną), zrodziłaby córkę o równie stalowych nerwach i wtedy to już nie byłoby takie ważne. Bardzo tu ślicznie — bardzo opiekuńczo — a jednak grymaszę. Grymaszę dosłownie i jeszcze w duchu. Cóż zrobić, kiedy mi wszystko wolno. […] Najpierw sobie przeczytałam Przybosia i Różewicza. Potem się bardzo złośliwie cieszyłam. Bo i cóż ten Przyboś — poeta tęgi — metafora błyszczy — metafora jak błyskawica — ale jedna siedzi na drugiej i z wierszyka robi się szarada. Nawet konstrukcja ścisła jak w szaradzie. Zimne to jakieś — jednym słowem, smutno być Przybosiem. Z Różewiczem inna historia — Różewicz jest bardziej ludzki — bliższy — pozwala zajrzeć w to i owo — częściej po prostu wzrusza, nie zostawia Cię z otwartą gębą — ale obses(yjny?)(jonalny?) jak Gajcy czy Baczyński — nie może zapomnieć okupacji — ma to sobie za chlubę, że nie może zapomnieć.I to męczy — przynajmniej mnie. Popatrz, jaki śliczny jest Gałczyński, że w obozie pisał tylko liryki do żony i do Johna Burtona [lekarz, Irlandczyk, z którym Gałczyński zaprzyjaźnił się w stalagu Altengrabow], i nic — chociaż starszy i pewnie więcej widział. […] Tak to sobie w cichości ducha rozprawiam się z tymi, którzy mnie mają sądzić. Żebyśmy w razie czego nie byli sobie dłużni. […]
Dzień dobry 😀 Żeby nie było, że ja, to już tak nic.. 😀
„Smutno być Przybosiem” 😉
Witaj Skowronku…. czy ja wiem? Baczyński nie miał czasu na ” wyjście z okupacji”… to przede wszystkim kwestia przeżyć i sposobu przeżywania i wyrażania uczuć.. Mimo wszystko nie da się zrównać obozu w Altengrabow z okupacyjną Warszawą…. Nie, żebym miała za złe Gałczyńskiemu, że uciekał w lirykę i czasem groteskę 🙂 Ja też uważam, że Gałczyński jest cudny 🙂
Witaj 🙂 Wiem, wiem Wiedźminko, że od wrażliwości, usposobienia itp. zależy, jak sobie poradzimy z bolesnymi przeżyciami. Przykładem jest mój ulubieniec Władziu 🙂
A śliczny jest Mistrz Gałczyński – i my też podzielamy pani opinię, pani Halinko 😀
Chociaż, ten wiersz Przybosia.. Hm, ponurym nie jest. Chyba 😀
Zapatrzony, że samymi rzęsami
zmiótłbym śnieg z twojej ścieżki,
chwytam w zachwyt ruch twój – i gubię:
Krokiem tak zalotnie lekkim,
jakbyś wiodła ptaszka na promieniu,
szłaś przede mną – przed sobą, przed wszystkim!
Poderwany spod nóg przez wróble
twój cień w krzewie się zazielenił,
pojaśniał w drobne listki.
I zniknęłaś – w swoim śpiewie. Zamilkliśmy.
Ale odtąd zasłuchany, gdy pytam
o mnie,
od rośliny do słowa
każdy pąk się wyraża kwieciście;
kwiat rozkwita nagiej, ogromniej
we wszechkwiat.
(Gałąź wiśniowa
przewinęła się do kwiatów od liści
zwinniej,
niż wiewiórka zdążyłaby się domyślić.
Dzień dobry :)Zgadzam się z Halinką, że się tak bezczelnie sfraternizuję, Przyboś to jeden wielki fajerwerk pustosłowia, przerost formy nad treścią, Jego wiersze są tak przeładowane metaforami, że za diabła nie idzie się tego nauczyć na pamięć, mózg zgrzyta, a język zwija się w trąbkę 🙂
Przyboś Julian
Z Tatr
Słyszę:
Kamienuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał.
To – wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska
I
gromobicie ciszy.
Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem,
uciszę,
lecz –
Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr.
To zgrzyt
czekana,
okrzesany z echa,
to tylko cały twój świat,
skurczony w mojej garści na obrywie głazu;
to – gwałtownym uderzeniem serca powalony szczyt.
Na rozpacz – jakże go mało!
A groza – wygórowana!
Jak lekko
turnię zawisłą na rękach
utrzymać i nie paść,
gdy
w oczach przewraca się obnażona ziemia
do góry dnem krajobrazu,
niebo strącając w przepaść!
Jak cicho
w zatrzaśniętej pięści pochować Zamarłą.
😆 Misiaczku taż Ci ten języczek, co na klawiaturę, słowa ostre pod adresem Juliana przelewa – odwiniemy 😀
Co nie znaczy, że Cię nie popieram 😀
Ale ten wiersz, zacytowany przez Cię, to przeta Twoje klimaty!!!
A gdzie łon tam w moim stylu, kiedy nie wiem co poeta miał na myśli 🙂 A co do języka 🙂 🙂
To wiem co mówię 🙂 🙂
Aaaaaaaa cio to?? Zwisa???
Zwis jakiś pewnikiem 🙂
A teraz se idę gołąbki pakować 😀

Będą pyszne! Kto żyw niech wsiada w wehikuł i zasuwa na … Wojska Polskiego nr .. tak ze trzy ziarnka ponad czterdzieści
Gołąbki najlepiej pakuje się wprost do gąbki 🙂
Podane gotowce, bez wysiłku i zaangażowania rąk 😀
Witaj Misiaczku 😀
Mojej mamie i tak by nie smakowały 🙁 I prawdą jest, że takich, jak Ona robiła, ja nie potrafię. Mimo, że staram się tę samą proporcję zachować. Różnica piekarnika(tak myślę), tamten był na drzewo, w piecu kaflowym, a u mnie tylko elektryczny.
Witaj Skowronku 🙂 To reguła, ze smak maminych potraw jest nie do podrobienia, żeby nie wiem jak wiernie były naśladowane 🙂
Niestety…albo stety 😀
Też mam zamówienie na gołąbki… zupełnie inne niż Twoje… 🙂 i na pewno nie lepsze niż Twoje 🙂
Się musimy koniecznie chociaż po jednym wymienić 😀
moje są we włoskiej kapuście i z udźca indyczego …. takie dla dzieci 🙂
Dietetyczne 🙂
Moje odwrotnie..
Odwrotnie?
Włoski udziec i indycza kapusta?
hihi, Tetryku 🙂
I co mnie łapie???!!!!

Piętro niżej Bożenka uroczy budzik uruchomiła 😀
Hi, hi… gadać się Madagaskarczykom nie chce..
„Gdy przyjdzie wiosna, wonna radosna…” Noo 😀
Lecę zobaczyć ten budzik…. 🙂
Świetny ten budzik….
Gołąbki w piekarniku.. a tu na Wyspie, nadal cisza.. Phi, nie to nie.. My tam z panią Halinką się nie obrażamy

Zaglądnę kolejny raz kole południa.. Może…
Witajcie!
Skowroneczku, radio donosi że jakąś nową jaskinię w okolicy wykopałaś? To dlatego byłaś tak zajęta?
O, a wiesz może, czy tę informację można znaleźć gdzieś w sieci? Bo do guglania trochę za mało szczegółów?
Hi,hi… kochany Tetryku.. Zapewne, jest to sprawka moich nornic 😀
I wapna mam pod dostatkiem 😀
Co do smutku „bycia Przybosiem”, uważam iż jest dobrym prawem każdego artysty uważać się za lepszego od innych!
Oczywiście prawo to bywa bezlitośnie nadużywane – kiedyś pewien krytyk skwitował owo nadużywanie przysłowiem „Wolno psu na księżyc szczekać!”. Oczywiście nie dotyczyło to w najmniejszym stopniu ani Poświatowskiej, ani Przybosia (w tym konkretnym przypadku prowincjonalnego artysty wieszającego psy na Wajdzie 😉 )
Pewnie, że wolno psu na księżyc szczekać, tylko co ma z tego wyniknąć ? Podobałaby mi sie odpowiedź ” mowa twoja jest brzęczeniem much w moich uszach”…. jakby powiedział Egipcjanin Sinuhe 🙂
Ano wynika z tego brak podstaw do pretensji ze strony obszczekiwanego. Jak wolno, to wolno! 😉
Oba sformułowania mają podobny wydźwięk moim zdaniem, ta Sinuhego jest oczywiście właściwsza w bezpośrednim dialogu.
„[…] Tak to sobie w cichości ducha rozprawiam się z tymi, którzy mnie mają sądzić. Żebyśmy w razie czego nie byli sobie dłużni. […]”
Zapewne p. Halinka wiedziała co pisze 😀
Czy ja już pisałem na Wyspie o efekcie „kotka”? W sensie rozkładania się w małżeństwie negatywnych efektów np. kaca na oboje małżonków? Bo Pani Quackie wczoraj była służbowo na studniówce, a mnie tak ćmi pod ciemieniem z lekka
Nieźle ci w nocy nachuchać musiała!
Właśnie że nie chuchała za specjalnie, a dzisiejsze sensacje wynikają nie z ilości, a ze zmieszania, które doprowadziło do lekkiego wstrząśnięcia (rano). A przecież powiedziane jest „jedenaste: nie mieszaj!”.
Witaj Kwaku ! i tu mam zawsze wątpliwość, bo zdaje mi się, że bardziej się liczy ilość procentów ! 🙂
Oj, niekoniecznie. Przeprowadzić dowód można niebywale prosto – zacząć od mocniejszego alkoholu i stopniowo przechodzić na coraz słabszy. Np. 200 g wódki (może być na raty), wermut w drinku, dajmy na to 100 g Martini z jakimś sokiem, potem np. ze 2 lampki (200-250 g) wina i na koniec ze dwa piwa. Nie gwarantuję efektu, ale też i nie polecam 😛
Nie sprawdzę Kwaku ! 🙂 ja pijam bardzo niewiele na raz i niezbyt często. Wyrosłam ? chyba tak ! na ogól nie wylewałam za kołnierz dobrych rzeczy 🙂
Dzień dobry ! Już sie przyznaję, dlaczego nie zameldowałam się rano : pojechałam otóż po zacne trunki do sąsiadów…. trunki hiszpańskie 🙂
.. lubię te hiszpańskie sherry i brandy…. 🙂
.. zwłaszcza w niemieckich cenach 🙂
A jakie te ceny w przeliczeniu, przy obecnym kursie, powiedzmy za butelkę? Dobre sherry nie jest złe, a brandy na zimę to w ogóle znakomity pomysł.
Sherry Osborne’a kosztuje nieco ponad 20 zł; Veterano… ok 40 zł. 🙂 U nas to brandy za jakieś 90 zł. Pewnie, ze to nie jest Cardinale Mendoza, bo tego w tanich sklepach nie dają 🙂
Litrowe Martini… 25 zł; u nas 39 🙂 jest wyraźna różnica, a do sąsiadów mam żabi skok 🙂
Tak bardzo nie lubię mieć kaca, że skutecznie powstrzymuje mnie to przed nadużyciem… taka cnota z konieczności
Ooo, to już wiem, do kogo się zwalamy na imprezę 😉
Inne dobroci też mają interesujące ceny :)ciekawe jak oni to robią:)
Campari 0,7 l za 40 zł… 🙂
No cóż, są dwie możliwości: albo kupują od producenta takie ilości, żeby po doliczeniu marży nadal oferować konkurencyjną cenę, albo coś jest nie tak z towarem (i tu się otwiera pole do popisu).
To pierwsze raczej… bo butelki są oryginalne 🙂 no i liczą zapewne na obrót. 🙂
Ha, a jest jeszcze inna możliwość – sprzedawca daje dobrą cenę na jeden produkt, bo liczy, że kupujący przy okazji nabędzie pięć innych, które mają już nie tak korzystne ceny, a może zresztą i ceny mają korzystne, ale obrót i tak wzrośnie.
Hop, hop…. Senatorze! kajś Ty? 🙂
Dzień dobry: )))
Kołyszę i lulam, psiakrew!!:
A co się tyczy Przybosia, to siklawa mu w ucho!
I w oko też!!
Nigdy go nie lubiłem! Jakoś nie bardzo przepadam za dziwaczną prozą połamaną na kształt niby nieregularnego wiersza!
„Ot,
Próbka niewielka, gdy Przyboś zniesmaczon
Przyjęciem między
poety
wielkie
Trumnę zacisnął w garści
Wraz z rozmaślonym
( tu być miało
– sopelkiem)
ale, że to się rymi,
tom
go pchnął między kwiaty pączyście
I kończę,
Bo niebezpiecznie
pączyście rymi się z liściem!”
Tak to i ja poezyje popełniać potrafię!
Znakomite! 😀
Dziękuję: )
Dygam: )
Witaj… też coś zamieszczam poniżej 🙂
Oda do turpistów…..( dla Miśka zwłaszcza 🙂
Bez serc, bez nerek, bez mięsa od kości,
o, najwierniejszy posągu człowieka,
trwały, pogrzebny
szkielecie,
arcydzieło portretowej rzeźby!
Podaj mi piszczel!
Niechaj na tym flecie
niepokalanie białym, obranym do czysta,
zaświstam
z wesołoposępnym dreszczem
Odę do postarzałej o sto lat młodości
brodatej,
ponurej,
Waszej, pokorni wyjadacze resztek
zastraszająco wspaniałego Ścierwa
Charlesa Baudelaire’a!
Niech nad martwym Waszym światem
wzniosę się
i spadnę
ryjąc głęboko w połaciach mięsa nosem,
ażeby sprostać
Wam, przedwcześnie starczy,
których dzieciństwo i młodość kaleka
ocalały z wojennych, a nie ocalały
z pokojowych zniszczeń!…
Lecz bez tej sztucznej szczęki zapytam Was z prosta:
Czyżbyście wierzyli,
że jak na (garbatego) poetę wystarczy
będąc ogonem wywracać do góry
kota cudzej myśli
wte i wewte?
Że brzydkie to piękne, ładne to szkaradne
i na odwrót?
I więcej w wierszach ruszać nie trzeba rozumem?
Na darmo Wasza trwoga, udana czy szczera,
straszy nogą wyjętą z kubła w prosektorium,
spreparowaną w szkole estetycznej numer:
zero
przeciw nodze od stołu ległej na śmietniku,
na tym Waszym Parnasie, gdzie ze szczurem i gó-,
(emblematem głównym
Muzy Nekrofilii)
uczycie się bez kropki pisać w szkole numer:
zera.
Wasz „dreszcz” nie wytrzymuje porównania z Baką!
Przywyknął już do tego, nie zlęknie się mieszczuch.
Nudzicie go jednako.
Bo kogóż dziś połechce Twój makaberotyk
ze wstrętem estetycznie smacznym, pseudonowym,
o Ty,
moralisto od siedmiu czyraków!
Albo ty, drugi wieszczu
od nogi stołowej:
Twój pogrzebacz nie wstrząśnie Dziunią z manikury!
Na darmoś się, poeto, jeden z drugim uwziął.
Ziewa widząc Was w tele sam Matysiak Józio…
Nie prześcigniesz „Śmierci niechybnej”;
piękniej nie zbrzydniesz.
Biedni! Jeden tak długo drażnił swą tajemną ranę,
że stał się dziś Ronsardem róży z mięsodziwa
(caro luxurians),
samochcącą ofiarą fantazyjnej trwogi.
Drugi wciąż pełza koło odłamanej
stołowej nogi
i nadeptuje swój uraz.
Nie wytknęliście głowy z kubła u Becketta:
biedni! Nawet na własną śmietniczkę Was nie stać…
Nie, nie żal mi Was!
Wasz Pegaz-Szczur sparszywiał!
Zmykajcie! Zarządzam niniejszym
deratyzację Waszych wierszy.
Przepraszam, autor u czubków??
Autor na cmentarzu w Gwoznicy Dolnej 🙂
Przeładowane, za to Senatorą doskonałe 🙂 Nie odwzajemnię się, bo znowu będzie ogólne fi donc 🙂 🙂
Cześć: )))
Ty co taki obwisłopyski??: )))
Zazdraszczasz ? Takim ozorem można się nawet po plecach podrapać 🙂
Kochanie – mówi żona do męża na zawodach lekkoatletycznych – który to ten nasz biegacz?
– Ten w zielonej koszulce!
– Ten z czerwonym szalikiem?
– To nie szalik, to język!!
Mościpanie Miśku …. a cóżeś taki wrażliwy ? jak juz nazwałeś MPJ grafomanką, to co jeszcze da się wymyślić ?
Mam bogaty repertuar
Po kuracji w szpitalu dla poszkodowanych na umyśle??: )
po latach twórczej pracy na niwie awangardy krakowskiej i nie tylko 🙂
Dobrze, żem nie miał okazji poznać osobiście: )
..a Mickiewicz w grobie i tak się przewraca 🙂
Cholewcia, to stąd u mnie to dudnienie spod ziemi!: ))
Odpukaj Morsem Senatorze 🙂 🙂
SOS???: )))
Dobre ludzie, ratujta!!!
Szlag mnie trafi!!
Nie chce ktoś już gotowego wnuka, a jeszcze lepiej parki??
Zaszczepione, dosyć domyte, hałaśliwe mocno, ale tłuc już jest w co, to można na uspokojenie w łeb zdzielić!!
A długo jeszcze jesteś opiekunką do dzieci ? 🙂 Nie, zebym chciała Cie zastąpić, bo sama mam parkę…. wypisz – wymaluj podobną
Jeszcze będzie do jutra!! Tak dopiero koli południa spodziewam się ekspedycji ratunkowej!: (
Ufff… jedyna pociecha w tym, że poczujesz się szczęśliwy i wyzwolony, gdy pożegnasz swoje skarbunie
Na zasadzie „walę się młotkiem w głowę, bo to takie cudowne uczucie, kiedy się przestanie” ?
nie, Kwaku…. na zasadzie, że wizyta wnuków przynosi dwa powody do radości : gdy przychodzą i gdy wychodzą 🙂 Sprawdzone empirycznie 🙂
Muszę zapytać teściowej…
Wiarygodność informacji będzie mizerna. Uprzedzam!
Skąd Pan tak dobrze zna moją teściową??!?
Jestem dziadkiem, przy okazji teściem, przy boku mam babcię, która jest teściową!
To kto ma teściów dobrze znać??
Zięciowie ?
Zięciem też jestem. No, byłem, bo teściowie już odeszli….
Poczekaj krzynkę a docenisz dal bezbrzeżną dzielącą setkami kilometrów od progenitury!
Dam Ci dobrą radę, całkiem za darmo i ze szczerego serca – gdy Juniorzy się pożenią sprzedawaj wszystko i wiej na antypody!!
Prawda jest taka, że umęczeni rodzice podrzucają berbecie, żeby złapać oddech. A Dziadkowie i Babcie …..no cóż, .. nie te siły 🙂
Kiedy to było, ze dzieci można było widzieć, ale nie słyszeć 🙂
To sem ne da!!: (((
Ha, a myśmy w sumie prawie nie podrzucali
Tośta niespotykanie dobrego serca!
Gdzie tam dobrego serca, my w Gdyni, a moi Rodzice w Kielczech pół na pół z Żywcem. Byśmy musieli nabyć prywatny samolot albo zaczekać, aż autostradę A1 uzupełnią przez resztę Polski, nie wiadomo, co prędzej nastąpi.
Aha! Widzisz więc, że wspomniana przeze mnie znaczna odległość zapewnia błogi spokój! Gdyby było bliżej to stwardniałoby Ci serce, wiem!
Powiem Ci, Senatorze, że był kiedyś taki plan… Kto wie, kto wie?
Ty go na bieżąco koryguj i „bądź gotowy dziś do drogi…” jak to jedna Pani kiedyś swego chłopa namawiała!
Gdybym się nie był ożenił z dziesięć lat młodszą ode mnie małolatą, to niewiasta wiekiem od mej obecnie ślubnej dojrzalsza emerytury by już dobiegała i ani by się ten zakichany Śląsk obejrzał, kiedy oddychając pełną piersią gromko już wołałbym: „priwiet, Sibir’ kak mnie skuczna biez tiebia było!”
A tak?? A tak smarkata jeszcze zasuwać musi! I co gorsza – chce!!!
Kupić to nie, ale mogę wymienić na dwóch nastolatków w okresie buntu, starszy – typ introwertyczny z elementami agresji i autoagresji, młodszy – z niewyparzoną buzią, kompletnie nie wie, w którym momencie przestać mówić, upór 10/10. Obaj pryszczaci, dodam maść przeciwko pryszczom w gratisie.
… gorsze byłby dwie nastolatki, też pryszczate
…
Musiałbym sprawdzić, bo tak na słowo chyba nie uwierzę. Pani Quackie przy każdej okazji powtarza jak mantrę: „Tak, bo gdybym miała dziewczynki, to…” w domyśle „wszystko byłoby lepiej”
Hmmm…. ” ja wójt wama to mówię „… 🙂 podlotki to jest prawdziwa kara boska … lepiej nie sprawdzaj na własnej skórze:)
No raczej nie będę miał okazji, a przynajmniej nic o tym nie wiem.
Zwróć łaskawie Pani Q. uwagę, że do tych dziewczynek rychło dołączyliby pryszczaci i urwanie głowy miałaby najbidniej z z czwórką, a gdyby tak któraś donna okazała się być wybredna i w zalotnikach poczęła przebierać niczym Penelopa…Brrrrr!!!!: )
Ja nie chcę sprzedawać!! Dam darmo i jeszcze dopłacę!!!
Dołożę też solidnie wyładowaną lodówkę z pełną zamrażarką bo to żyrte jakby rok nie jadło!!: (((
A to akurat znam doskonale. „U babci/ dziadka wszystko smakuje lepiej” to jest aksjomat, coś jak prawo grawitacji, i potem wnuki żrą łapczywie u dziadków, którzy patrzą na to i zaczynają podejrzewać, że te ich dzieci to chyba głodzą swoje dzieci, bo przecież niemożliwe, żeby najedzone wnuki miały taki apetyt! I rodzice słyszą: „No, przyznajcie się, jeść im nie dajecie?!?”
Hihi hi!!
Synowe lekko szlag trafia gdy Senatorowa słodziutko się dziwi: – Mamusia takich pierożków nie robi?? Jedz Kubusiu, jedz, babcia najwyżej nalepi nowych. A Anusia chce jeszcze tego mięska? Proszę, wnuniu, proszę! „! A Kubuś łupi 18 (słownie osiemnaście!!) solidnych pierogasów, gdy ja sam zaledwie czternastu-piętnastu dociągam!! A Anulka wchłania kawał świniny, że dwóch murzyńskich wojowników by się najadło i jeszcze soczkiem go popycha!!
Dzicz głodna i zachłanna dom mnie najeżdża!!
…ale jest i na to sposób, ino się muszą rodzice z dziadkami sprzymierzyć, mianowicie surowce albo półprodukty cichcem nawieźć i tym samym, co w domu rodzinnym – ale przecież U DZIADKÓW – dzicz nakarmić. Ponoć tak moja teściowa robiła przedteściowymi czasy, podając przez balkon talerz zupy sąsiadce, która talerz ów uroczyście niosła jako swój własny, a wtedy małoletnia Pani Q. wsuwała, aż jej się uszy trzęsły. No, tu była sytuacja sąsiedzka, nie rodzinna, ale zasada ta sama.
Zgadza się ! tak to działa i dlatego robię gar gołąbków…. 🙂
A pierogi wszelkiej maści niedługo będę robiła przez sen…:)
Gar gołąbków zrobić, porozmieszczać w strategicznych miejscach – i niech spróbują nie zjeść. To rozumiem!
.. do domu zabiorą, bo „wszystko co gotuje babcia jest pyszne”… lizuska z mojej wnusi
..
Misiek się przebrał i nie chce o poezyi rozmawiać ! A się starałam 🙂
Schudł mocno! Zauważyłaś, Wiedźmineczko, jak paskudnie nadmiar skóry z niego zwisa?? 🙁
to różowe to język czy krawat ? bo mały ten portret 🙂
Język! Widać z pokoju do pokoju biegiem przeleciał!
Ja tam mogę o poezyji rozprawiać długo i zawile, ale to sobota jest, policzyłem na palcach, to jutro mam wolne, co się będę napinać 🙂 🙂 🙂
Chyba wiosna juz blisko, skoro Misiek białe futro zrzuca
Dobranoc… pchły na noc.
Dobrej nocy Mistrzu i Wam wszystkim Wyspiarze :))
Nowa drabinka…. jakiego znów jęzora Miśku ?????
Tego z góry drabinki z trąbką wywiniętą od recytowania Przybosia 🙂
A chcesz jeszcze coś umieścić ? Bo jęzor jest …hmmmm … wymowny 🙂
Lepiej jak się zamknę i skrócę jęzor, ale zdjęcie jest zabawne 🙂
Mam jeszcze w zanadrzu Niedźwiedzia Malajskiego, który z „urzędu” wygląda jak kupka nieszczęścia i budzi powszechną litość :)))
Dobrej nocy Wiedźminko 🙂
Dobranoc…. 🙂 może Ci sie przyda ten malajski do czego 🙂
Dzień dobry. Dzisiaj nie zaspałem, ale PRZEspałem, a Pani Quackie o dziwo mnie nie budziła (co jej się stało?). Dzień będzie nieco biegający, niemniej nie pozwolę, żeby przesadnie, w końcu niedziela a nie – dziela.
Oho…. Senatora zamęczyli? a Skowronek jeszcze się nie wynurzył z pianki ? 🙂
Na Tetryka jeszcze za wcześnie…. 🙂
Witajcie!
Wstałem dzisiaj wyjątkowo wcześnie, ale że Kraków biały, poszedłem w pola na narty (mam śladówki).
Niestety, forma fatalna! Buuu!
Dzień dobry: )))
Jeszcze tylko obiadek i …….błogostan!: ))))
Poszłam sobie na wyższe pięterko…. a tam poeci – też w błogostanie