Miziak i hydra
– No i co, kapralu? Odgadliście tajemnicę lwa, o którym opowiadałem wam w poprzednim odcinku? – mówiąc to sierżant Miziak spoglądał na kaprala Modliszkę z pobłażliwym uśmiechem, gdyż nie przypuszczał aby zacny, lecz mało oczytany ów funkcjonariusz mógł sobie poradzić z tak piekielnie skomplikowaną zagadką.
– Oczywiście, że odgadłem, panie sierżancie – wykrzyknął z satysfakcją Modliszka. – Ten lew z poprzedniego numeru to pan doktor Lew Starowicz.
– Niesamowite! – zdumiał się Miziak. – A jak żeście do tego doszli?
– Doszedłem do tego na podstawie wydanego mi przez pana przed dwoma tygodniami rozkazu, żebym do tego doszedł, ponieważ już w szkole podoficerskiej nauczono mnie, że każdy otrzymany rozkaz należy wykonać, żeby nie wiem co.
– Jak to? I na podstawie tego – jak mówicie – rozkazu, wykazaliście zależności między wykupywaniem termometrów, spadkiem przyrostu naturalnego a osobą pana doktora Lwa Starowicza?
– Melduję, że i owszem, mniejsza o to jak. W każdym razie stwierdziłem co następuje: W owym pamiętnym roku zrzucono trochę
więcej pieniędzy na biblioteki, ponieważ zmienił się minister kultury. Bibliotekarka nasza chcąc się wykazać, zakupiła w hurtowni wszystkie książki mające cokolwiek wspólnego z kulturą, między innymi także kilkadziesiąt egzemplarzy dzieła pana Starowicza „Eros, Natura, Kultura”. Z tej książki miejscowe kobiety dowiedziały się o tak zwanej termicznej metodzie zapobiegania ciąży, polegającej na nieustannym mierzeniu temperatury przed, po i w czasie stosunku, i to nie pod pachą. Dodajmy, iż jest to metoda bardzo skuteczna, gdyż partner, zażenowany i roztrzęsiony ciągłym pałętaniem się termometru, próbuje albo się do niego przystosować, albo też usunąć go z miejsca, w którym go nie oczekiwał…
– Strasznie długie zadanie, kapralu!
– Tak, właśnie się w nim pogubiłem. Ale idzie mi o to, że taki partner kapcaniał i nie szczytował.
– Słusznie rozumujecie – pochwalił Miziak. – Gdy więc stwierdziłem taki stan rzeczy, natychmiast spowodowałem wycofanie z obiegu szkodliwych książek oraz przeprowadziłem rekwizycję termometrów. Już w kilka miesięcy później w gminie znowu zaczęły przychodzić na świat ładne, pulchne dzieciaki.
– Gratuluję panu, sierżancie!
– Dziękuję, kolego Modliszka! Dziś opowiem wam o hydrze, wprawdzie nie lernejskiej, ale co najmniej tak samo niebezpiecznej… Macie co w swoim segregatorze?
– Niestety nie mam, ponieważ boję się, żeby nie przesadzić z tymi konfiskatami. Bracia Karamazow mogliby się zniechęcić do pędzenia bimbru z czeskiego mazutu, a jest to jedyna forma uzyskania jakiejkolwiek rekompensaty za zatrucia od naszego południowego sąsiada.
– No cóż – westchnął z rezygnacją Miziak i załadowawszy swą słynną fajeczkę dwoma popularnymi i jednym wykruszonym carmenem, rozpoczął opowieść o hydrze:
– Pewnego razu, w godzinach wieczornych, do komisariatu naszego wbiegła pani Jolanta Wygrzmocona, małżonka adiunkta Wygrzmoconego, który został zesłany do naszej gminnej lecznicy ponieważ pomyłkowo zamiast migdałków wyciął całkiem inne gruczoły podsekretarzowi stanu w Ministerstwie Czynów Społecznych, obywatelowi Podnośnikowi.
– I to od tego czasu obywatel Podnośnik tak cienko przemawiał?
– Tak, ale to nie ma nic do rzeczy. Ot wbiegła ona do tej tu izby w stroju nocnym, papilotach i maseczce kosmetycznej na twarzy, skutkiem czego nie rozpoznałem jej i w pierwszej chwili odruchowo wyskoczyłem przez tylne okno.
– Każdy by wyskoczył! – zawołał Modliszka. – Ta Wygrzmocona i bez maseczki nie grzeszyła urodą.
– To swoją drogą, a poza tym okropnie się darła. Straszy! Straszy! – krzyczała, nie zdając sobie sprawy że sama straszy, i to przedstawiciela władzy.
– Straszenie przedstawicieli władzy podpada pod ustawę o obostrzonym trybie postępowania.
– Podpada, ale nie skorzystałem z tego, gdyż nie straszyła mnie ze złej woli, lecz z powodu naturalnego braku urody, co nie było jej winą.
– Tylko jej rodziców – słusznie zauważył Modliszka.
– Po opanowaniu sytuacji udałem się wraz z podopieczną – bo przecież zwróciła się do mnie o opiekę – udałem się z podopieczną do służbowego domku w bezpośredniej bliskości szpitala. Był ciemny i dżdżysty wieczór. W mieszkaniu panowała cisza. Obszedłem wszystkie pokoje, zajrzałem do pomieszczeń gospodarczych i nic.
– Jak ona określiła to straszenie?
– Określiła je jako coś, co się nie da określić. Z grubsza, zaczynało się to wyciem, potem następowała wibracja, następnie warczenie i szczekanie, odgłosy gonitwy, piski, upiorny śmiech spod ziemi i wrzask jak gdyby rozwścieczonej hydry.
– Hydry! – wykrzyknął Modliszka. – A pan miał właśnie udusić hydrę! Inna rzecz – zastanowił się przez chwilę – to skąd niby ma być wiadomo, jak wrzeszczy taka rozwścieczona hydra?
– Powiedziałem „jak gdyby”, kapralu, ale jeżeli hydra wrzeszczy, to na pewno właśnie w ten sposób. Przekonałem się o tym już po chwili. Mały domek zatrząsł się w posadach, wycie świdrowało w mózgu, całe tabuny jakichś dziwnych stworzeń goniły się po strychu, z piwnicy dobiegał ohydny śmiech, a hydra wrzeszczała z taką nienawiścią, że włosy stanęły mi na głowie…
– Oba? – spytał blady z wrażenia kapral spoglądając na przerzedzoną czuprynę swego zwierzchnika.
– Wtedy miałem ich jeszcze kilka – wyjaśnił Miziak.
– Czy towarzyszyły temu jakieś zjawiska optyczne?
– I owszem. W przedpokoju pulsowała blada, rzekłbym że trupia poświata skupiona na jednej ze ścian…
– I co pan zrobił?
– To co należało. Wyjem pistolet i regulaminowo trzykrotnie zawołałem: „Stój, bo strzelam”.
– I stanęło?
– Wprost przeciwnie, zrzuciło mi na głowę wiszący na ścianie ciężki portret Rodziewiczówny czy też Witosa, a w każdym razie kogoś z wąsami. Wtedy podniosłem broń i kropnąłem…
– Ale w co?
– No w tę bladą poświatę, bo trudno żebym strzelał w efekty akustyczne. Rozległ się huk, błysk i zapadła ciemno, a wraz z nią cisza, w której zabrzmiał głos doktorowej:
– Rozwalił pan bezpieczniki!
– A rozwalił pan? – zainteresował się kapral.
– Rozwaliłem. Ale dzięki temu unieszkodliwiłem również hydrę.
– Pewnie znowu każe mi pan myśleć dwa tygodnie, co to było… – ze smutkiem powiedział Modliszka.
– Niczego wam nie każę, kapralu, i proszę tego nie traktować jako rozkazu. Ja tylko dla waszego własnego dobra proszę, abyście zechcieli spróbować odgadnąć naturę tej hydry. Oczywiście, jeśliby ktoś z czytelników…
– Tak, tak, z autografem! – przerwał kapral.
– A teraz fajeczka! – zakomenderował sierżant i sprawnie obsłużony przez swego ucznia, ze smakiem zaciągną się dwoma
sproszkowanymi popularnymi i jednym dobrze ukorzenionym carmenem.
Dzień dobry! Nie wiem co się dzieje i jak to wyjdzie, ale nie mogę sobie dzisiaj poradzić z tym tekstem. Nawet nie wiem czy się pokaże, bo nie widzę „opublikuj”. Nie wiem co zrobiłam źle. Chyba już więcej wklejać nie będę.
No i opublikowało się, ale w jakim stanie
Nie wiem dlaczego. Liczę na wyrozumiałość i poprawę przez Tetryka mojego „dzieła”.

Witam: )))
No, nareszcie jakieś urozmaicenie, a to zawsze dotąd tak samo i tak samo!!:)
Wolałabym bez tego urozmaicenia…
Najchętniej bym to wszystko wrzuciła do kosza i na nowo umieściła, ale się boję, że znów coś schrzanię.
Witaj Bożenko ! nie zniechęcaj sie tak szybko; obiecałaś nam Miziaka w komplecie
Witaj Wiedźminko
Quackie był tak dobry i udzielił mi instrukcji. Może następny odcinek nie przysporzy mi więcej kłopotów. Jeśli nie, to będę zmuszona do przepisywania, bo słowa chcę dotrzymać. 
Dzień dobry. Pani pozwoli, że zerknę w edycję? Tylko żebyśmy nie gmerali przy tym oboje naraz…
Bardzo proszę
Proszę bardzo
Quacku, jesteś nieoceniony! Wdzięczna Ci jestem do grobowej dechy


Ja niestety jestem zielona w tych sprawach i wciąż się jeszcze uczę
PS. Najlepiej podczas edycji przełączyć na tryb HTML (w odróżnieniu od wizualnego – są takie dwie zakładki nad tekstem) i wywalić wszystkie tagi w nawiasach (znaczki „< " i ">” oraz to, co pomiędzy nimi). A ja do pracy, dzisiaj będzie heroicznie i z przerwami
więc jeszcze zobaczymy, o której się zjawię z powrotem.
Miłego dzionka zatem życzę i owocnej pracy
Dzień dobry Kwaku ! pewną pocieche jest, że sie jednak zjawisz:) Powodzenia w heroicznym trudzie !
Panie Q, zapewne niezłe pieniążki wpłyną na konto. Oczywiście po zakończeniu pracy.. No, bo ferie tuż tuż.
Dzień dobry w piękny, słoneczny poranek !
Czy ta hydra szalała wyłącznie w ciemnościach ?:) 
Patrząc na godz. publikacji, na to wygląda
Witaj Wiedźminko.. Jak orzechy? Norma wyrobiona? 
Witaj…. nienajgorzej się sprawdziłam w roli wiewiórki
uzbrojonej w młotek 
A było dbać o linię? Mogłabyś wykorzystać własne, szanowne… siedzenie
hmmm…. i za Jagienkę latać za Zbyszkiem:)
„Biomet obojętny „…. znaczy: głowa nie rozboli ?:)
U mnie niebo zamglone, słońca nie widać. Pewnie będzie trzeba znów światło włączyć już po 14-tej.
Dzień dobryyyy
Hi,hi.. Bożenko, to na pewno hydra narozrabiała 


A teraz idę zaciągnąć się…dwoma sproszkowanymi popularnymi i jednym dobrze ukorzenionym carmenem…
A jak wygląda ukorzeniony carmen?
Witaj Skowronku
O to najlepiej zapytaj sierżanta Miziaka, bo ja nie wiem. W poprzednim odcinku była mowa o żylastym carmenie i też nie wiem jak wyglądał.
Żylasty, to zapewne taki, co to badylaka zamiast skruszonych liści ma, ale ukorzeniony, to ja naprawdę nie wiem

Żylaste, za komuny często się zdarzały nawet w tych papierosach z wyższej półki
Zobaczymy jak tego carmena określi w następnych odcinkach sierżant Miziak
Taki oryginalny wpis skopać!! Mistrz Quackie nic a nic nie ma w sobie wrażliwości na niecodzienność!
!
Ja protestuję całym sobą!!
Mnie się podobało
Przepraszam, że nie zapytałam Ciebie o zdanie… Teraz już tego nie przywrócę

A było tak uroczo
Dzień dobry :)Jest dalej uroczo Bożenko
Prawdę mówiąc nie mam pomysłu na hydrę, która wydziera się w piwnicy, warczy, szczeka i wydaje odgłosy gonitwy, może poza zepsutym hydroforem 
No chyba, że to wyło sumienie adiunkta Wygrzmoconego, który tak niecnie potraktował podsekretarza stanu, Podnośnika

Witaj Miśku
Ciekawa jestem czy ktokolwiek odgadnie jeszcze co to za hydra tak hałasowała 
Prawdziwa hydrozagadka, godna superbohatera Asa
No to Bożenka ma problem do rozwiązania.Ciekawe jak wybrnie z tego
To nie ja mam problem, bo znam rozwiązanie. Ale zgadywanka ciekawa?
Tak , ciekawa, ale bohatersko nie polecę czytać oryginału:) a pomysł mam na zepsuty hydrofor
Dzień dobry. Mam nadzieję z tymi pieniędzami, mam nadzieję
ale przekonałem się, dość boleśnie, że liczą się tu pieniądze, ale zaraz po nich – ciągłość zleceń, i tę dobrze byłoby zachować.
Co do zagadki, jako dysponujący oryginałem nie będę się wypowiadał, mogę najwyżej podpowiedzieć, aby odnieść się do czasów PRLu i zastanowić się, co WTEDY mogło się kojarzyć z tytułem. A! Przecież już…~!
Witajcie!
Hydraulik zamknięty przez pomyłkę w piwnicy?
To by było coś! Ale czym by się żywił? No i raczej wzywałby pomocy w sposób artykułowany?
Co to dzisiaj tak sennie? Wszyscy zapracowani…
To się nazywa selawizmem sytuacji…
A to mi się kojarzy z kioskiem na dworcu w Puławach, na wystawie którego w roku, hmm, 1989 zdaje się, widziałem perfumy pod dumną nazwą SELAWI. Z tego, co widzę, obecnie nie do znalezienia w necie, a już chciałem obrazek wstawić.
Śliczne to SELAWI…. i selawizm też
Dobijcie mnie!!!: (((
Bo?
Czyż nie dobija się koni? Co się stanęło?
Rumak cierpiący? Mordunku bo mnie ratują!!! Czy tak jakoś…
Jeden skojarzył! Boli mnie potężnie głowa. Podejrzewam, że mi rośnie!: (
Współczuję…
abo ciśnienia spada z pieca na łeb. Koniaczek by się nadał
leczniczo 
A może jednak… trochę owsa?
Może żyta? Wew płynie?
Podobno konie lubią cukier w kostkach
Mnie pomaga Aerosonit,ale gdzieś zniknął z aptek.
O mamo, to może jednak jakiegoś doktora ? Stanowczo nie dobijam koni!
Czy to ten Holter tak źle o Tobie mówi?
Taką szlachetną głowę ma,ten nasz Rumak.. Czekolada z orzechami by mu pomogła..

nooo…. to jest myśl:)
Tylko jakiego doktora? Internistę czy weterynarza?
Ten się nie przedstawił ->
Więcej już nigdy się nie poskarżę. Nie masz to nie masz jak współczujący prawdziwi przyjaciele!

Prawdziwi przyjaciele bez wahania spełniliby życzenie?

Pewnie!!
Powiedz co chcesz, a pędem przylecę ratować. Tylko dobijać nie myślę!
A teraz spływam. Do jutra, kochani
Taka to jest wdzięczność ludzka,jak trzeba załatwić wycieraczkę-to Senatorze złociutki,a potem….rusz się stary koniu !!
Maxiu, to wszystko przez te cegły
Cholera,ja w zyciu nie zrobiłem nic dobrego-gdybym wiedział,to przecież parę cegieł wyrwał bym spod ziemi !!!!
Skowronku… toć nie spadły na senatorską głowę ?:)
Dobranoc! I niech mi się Senator nie waży dobijać! Chyba że do brzegu, w Gdyni.
Niooo
Dobranoc
Hydra hydrze łba nie udrze, czy jakoś tak.


A już po północy mamy święto
Myślę coby się wciąć, ale trochę się boję. Nie tylko dlatego, że problemów z netem ciąg dalszy, ale może już ktoś ma gotowca
Witaj Jaśminko… śmiało zamieszczaj, nie widać konkurencji !
Coś nam się Wiedźminka albo z orzechami męczy, albom już na jutro szykuje
Dobranoc!
Tort orzechowy proszę Tetryka…. zacności, ale pracochłonny. Ciekawe, że kiedyś szybciej go robiłam… ale wiewiórki tłukły orzechy, a nie ja:)