Przyszła mi do głowy Myśl. Ja wiem, złośliwi powiedzą, że jej wizyta u mnie to rzadkość, no ale wzięła i przyszła, a skoro już jest to i jej nie wygonisz. Siedzi. I drąży!
Tak w gruncie rzeczy to prosta ona, ta Myśl! – Jak to się dzieje, że jeden człowiek pięknie słowem się posługuje, barwi je tęczowo, w arabeski wygina, gdy drugi tymczasem chropawym i prostym jako cepowy bijak zwykł swe Myśli wyrażać! Gdzie przyczyna? I niech mi tu nikt nie gada, że to tak samo z siebie! Takiemu gębę zatkam wbitym mi pod ciemię twierdzeniem, że nie ma skutku bez przyczyny, co mi wtłoczono pod czerep rubaszny dawno i psiakość, skutecznie!! Ale ad rem bom znowu wrócił w czasy szczęśliwe gdy niejeden raz słyszałem, że z logiką to ja mam solidnie na bakier a matematyka nie dla osłów! I znowu do kolekcji kolejna z niej pala – ma się rozumieć! A propos pała! My tak nazywaliśmy dwóję, a okazuje się, że na polu to nią dzięcielina… … A nad nią lata baranek, a przed nią bieży motylek…I zielonym badylkiem go, zielonym!! … Teraz to krzesłem… Same dziady… I gdzie mnie poniosło? O Myśli być miało! Ale tu znowu się ciśnie….
Twego dzieła krzciciela, bożycze,
Usłysz głosy, napełń myśli człowiecze,
Słysz modlitwę, jąż nosimy,
A dać raczy, jegoż prosimy,
A na świecie zbożny pobyt,
Po żywocie rajski przebyt.
Kiryjelejzon!
….Leciały w górę skry skrzesane żelazem, złamki drzewców, proporce, pióra strusie i pawie. Kopyta rumaków. obsuwały się po krwawych 1eżących na ziemi pancerzach i trupach końskich. Kto padł ranny, tego miażdżyły podkowy.…
Jak to w głowę weszło…I siedzi. Nikiej ta wspomniana Myśl!
I takem se dumał nie na żadnym tam paryskim bruku, a w łożu piernatami wyłożonym, skąd też to się bierze. I z tego dumania zasnąłem! Jak Boga kocham, zwyczajnie z tą Myślą zasnąłem!! Senatorowa nic o tym nie wiedziała, bo inaczej to ręka noga mózg na ścianie!! Kobita jest do rany przyłóż (no, czasami), aliści zazdrosna piekielnie.. Skąd jej to się wzięło pojęcia nie mam, jakoś tak zwyczajnie, bezpodstawnie.. Znikąd… Tak jak umiejętność robienia od ręki sałatki! Chyba!
No i przed godziną się wziąłem i obudziłem równie durny co przed zaśnięciem… Choć może i nie aż tak bardzo, może ciut – jeśli nie mądrzejszy – to bliższy pozbycia się Myśli..
Bo to wiecie chyba jest tak – niczego na tym świecie darmo nie dają, zawsze przychodzi czymś za coś płacić….Jeden zapłaci gruźlicą za mazurki pod wierzby idące, drugiego w grobie bezimiennym pochowają, trzeciego o słabość do małych dziewczynek oskarżać będą….
A ja umiem smażyć racuchy!!
I to mi wystarczy!!
Gdyby ktoś mało domyślny pytał skąd taki tytuł dzisiejszej wycieraczki temu anegdotkę opowiem.
Do ojca pisarza przychodzi syn jego, też pisarz, a jakże i powiada:
– Tato, napisałem wspaniałą powieść tylko tytułu dobrego dla niej nijak znaleźć nie mogę. Pomóż, fater!
– Hm – chrząknął dostojny starzec – są tam w twojej powieści bębny?
– Nie ma ani jednego!
– A trąby są?
– I trąb żadnych!
– No to daj tytuł: „Bez trąb i bębnów”!!
Witaj Senatorze… swawolna i zabawna ta Twoja Myśl była… 🙂 a prawdziwa kobieta sałatkę i awanturę robi z niczego , bo tak ma 🙂
Witaj: ))) Co prawda to prawda, ale żem ja już ptak strzelany to z ostrożności jeno o sałatce!; )
Dobryż Ty Pani Boży Wszechmogący w Niebiesiech przenajczystszych na tronie pozłocistym siedzący, nie mogłeś Ty w łaskawości swojej niezmierzonej temu Kolumbu i wszystkim jego towarzyszum wiązką pierunów najognistszych raz a solidni przypierdzielić tak, żeby z ich statków i z nich samych ni strzępyk nie ocalał, a imi ich na wieki wieków nikomu nieznany zostało!!?? Nie moglyś, okazji to mało miałyś!!??
Taz ja by Ciebi dziś po wszystkich jarmarkach jak mleczny margaryny chwalił, pienia nadobny – mordę szeroko nikiej wrota stodoły rozdarłszy – po dniach i nocach na chwały Twoi zawodził, a tak przez lenistwo Twoi coż mnie bidnemu przychodzi robić, a!!???
A ta inwokacja to czemuż nagle i niespodziewanie ? Racz objaśnić mnie Panie
Hameryka mnie dojadła!
Była i zniknęła, stąd i Twoje pytanie!!
PS Tetryk tam, na dole, do ingerencji się przyznał! Dziwny on jakiś, adwokata w życiu nie spotkał czy co??: )
Dzień dobry Senatorze 🙂 Rozbawiłeś mnie dziś od rana, chwała Ci za to

Poruszyłeś też iście ciekawą sprawę różnych zdolności. I tu widać wyraźnie różnicę między nami. Ja tak barwnie i dowcipnie jak Ty nie potrafię się wyrażać. Ale co by to było, gdybyśmy wszyscy równi byli? Świat byłby monotonny. Więc ja dla równowagi nie mam Twojego dowcipu.
Miłego dzionka życzę
A tak wiwogóle to czytając, spodziewałam się przepisu na ruskie pierogi, a tu Mickiewiczem pojechałeś
Bo go, cholera, jak żółtej febry nie cierpię! Niech ma. Za karę!
Witam: )))

Mickiewicza nie cierpisz? A czym on Ci się naraził? Przyznam, że kiedyś też go nie cierpiałam, ale to było w szkole gdy mnie zmuszano do „Pana Tadeusza”. Bo ja nie znoszę jak mnie ktoś przymusza. Jednak później z przyjemnością przeczytałam to dzieło, „Grażynę” i inne… 🙄
Czym?? Ano choćby tym, że jak wszyscy Romantycy do zbiorowych samobójstw namawiał! Nie wiem czy znasz historię z opowieścią o poddaniu Warszawy w powstaniu listopadowym. Miał Mickiewicz zarzucić jej obrońcom, że wycofali się miasto Paskiewiczowi oddając miast pod gruzami się zagrzebać! Na to dostał odpowiedź – tak, zagrzebać się pod ruinami byś pan mógł na nich stanąć i swoje pieśni śpiewać!
Ciekawe jest, że „naprzód, na bagnety”, najgłośniej zawsze wrzeszczą ci, którzy akurat w garści karabinu nie mają!: ((
No tu Ci przyznaję rację. Po co komu martwy bohater? Chyba tylko takiemu wieszczowi…
Moda taka była, na trumny, bohaterów (martwych oczywiście), serca rozedrgane i miłość niespełnioną! Jednym słowem wszystko co Pancerny lubi – trup, grób i wroga w łeb łup! A jak jeszcze trafiła się stuknięta Ofelia, to już szczęście poety granic nie miało. Albo taka Aldona – wieża, bohater jako dąb piorunem rozdarty i lampa co sama trzy razy w kółko wieżę obleciała i jeszcze miała siłę błyskać!: (((

Czysta desperacja Senatorze 🙂
Ano. I nawet spalić tego wszystkiego nie dadzą, bo zaraz gotowi okrzyknąć barbarzyńcą lecącego z zapałkami!
… bo z zapałkami to tylko dziewczynka ! 🙂
Dzień dobry Bożenko… a nie lepiej czytać ZANIM przymuszą ?:)
Prawda. Ale wiedząc, że to będzie lektura, to już był przymus. Najgorsze, że „Pana Tadeusza” miałam na egzaminie, ale mając (jeszcze wtedy) dobrą pamięć, jakoś zdałam.
Aha, dzień dobry Wiedźminko, zapomniałam powiedzieć. 😀
Witam Wszystkich :-)) Napisałeś Senatorze,że nie ma skutków bez przyczyny.Otóż jeden taki przypadek;kiedy za trumną zmarłego idzie pan doktór,który leczył nieboszczyka.Daruj,że to daleko do racuchów .Pozdrawiam.
Maxiu, przecież potwierdziłeś moje zdanie – jest skutek, bo jest przyczyna. Ot, dowód:
Praktykant pyta ordynatora szpitala:
– Co mam wpisać w rubryce „przyczyna zgonu” ?
– Swoje nazwisko …
Z pośpiechu nie napisałem,że jet to przypadek,kiedy skutek wyprzedza przyczynę .Reszta jest OK.
Aaaa, teraz to zupełnie co innego!: )))
Witaj Maxiu ! 🙂 przecież musiał dopilnować czyż nie ?:)
Żeby mu skutek nie uciekł? 😆
… żeby skutek skutecznie ukryć:)
Witaj Maxiu 🙂 To prawda – jest skutek, jest przyczyna… 🙁 Dobry przykład…
Tytuł mnie zainteresował, bo bliski… może nie sercu ale jego okolicy 🙂 Ale farsz zaskakująco inny od oczekiwanego. Cóż przynajmniej niespodzianek dzień się zaczął.
Dzień dobry !
Dzień dobry!

Miral! Ponieważ opublikowaliście swoje wpisy równocześnie z Senatorem, a nie zasygnalizowałaś swojego niżej, nikt go nie zauważył :). Pozwoliłem sobie przesunąć publikację o dobę, tzn. Majeczka cz. 6 pojawi się jutro nad ranem 🙂
Nie gniewaj się, proszę – tu było już kilka komentarzy czytelników.
Dzień dobry!!!

Nie gniewam się 🙂 Nie zauważyłam wpisu Senatora. Przepraszam. Nie chciałam się wcinać. Mnie jest bez różnicy, kiedy się Majeczka pojawi. Może być dobę, czy nawet dwie później 🙂
Dziękuję, że wyjaśniłeś mi, co się z Majeczką stało, bo już szukałam i chciałam syna budzić, żeby zobaczył co popierdzieliłam z tym wpisem 🙂 A u nas była 6:20 rano 🙂 Nie byłby szczęśliwy, gdybym wyrwała go z betów o tej godzinie 🙂
Miłego niedzielnego popołudnia życzę
Drogi Senatorze, publikując tak znakomite kawałki złożon an łożu boleści, stawiasz nas w trudnej, zaiste, sytuacji. Bo wszak wszyscy życzymy ci zdrowia jak najlepszego – ale z drugiej strony, jak mawiał Tewje mleczarz – gdyby to miało zniwelować przytoczone powyżej skutki?

Cny Tetryku, wywód Twój znakomity zamęt w mej głowinie spowodował i teraz nic innego jak kolejna Myśl do niej zakołacze – ” co On, do cholery, w końcu chciał powiedzieć?”: )

No przyznam się,
refleksję taką miałem samolubną: jeżeli na skutek słabości tworzysz tak interesujące wpisy, to może jednak niech się takie chwile zdarzają?

Witaj Tetryku ! 🙂 to łoże było jakieś szczególnie wygodne, żadne tam madejowe… i Senator z tą Myślą dobrze spał! Same korzyści
Wiesz, Wiedźmineczko, nawet się nie wierciła. Dziwne!: )
Przytulny jesteś … 🙂
Tak i myślałem!! Słabości cielesnej dla własnej uciechy mi życzysz!
Hmmm, gdyby tak jakiś rozległy zawał jednocześnie z galopującymi suchotami, sepsą i rakiem, to może i Tetralogię jakąś by się popełniło…. Jak sądzisz?: ))
Aż tylu bodźców wcale nie potrzebujesz, Senatorze !
A ja potrzebuję przepis na racuchy ! 🙂
I mi by się przydał taki przepis, nie ukrywam
Szklanka „z czubem” mąki (ja używam krupczatki z Brzegu), pół litra zsiadłego mleka – u nas na Śląsku dostępne b.dobre z Krasnegostawu (30 km od Chełma!!), jak nie ma to zamiast niego może być dobry kefir, troszkę proszku do pieczenia, trzy-cztery łyżki cukru, łyżka oleju. Wszystko to wymieszać – najlepiej zmiksować.
Parę jabłek obrać, pokroić na cienkie półplasterki, wwalić do ciasta, wymieszać łyżką. Na patelni rozgrzać olej, nakładać łyżką wazową porcje, smażyć z obu stron na dobrze złoty kolor. Można posypać cukrem pudrem jak kto lubi.
Zjeść też można…. jak kto lubi!: ))
Moja Mama proszku do pieczenia nie daje. Albo doda trochę sody oczyszczanej, albo i nie i też wychodzą!
Dzięki Senatorze, zaraz zapiszę i w najbliższym czasie wypróbuję. Napiszę jak się udały
W Twoim przepisie nie ma jajka! Spróbuję jak to wychodzi 🙂
Wychodzi, wychodzi! W Twoim przepisie na kruche ciasto nie ma proszku do pieczenia i ciasto wychodzi jak złoto jakieś. A wierzyć nie chciałem: ))
Nie, nie, i jeszcze raz nie! Nie chcę Tetralogii! Nie za tę cenę!
Ty zresztą tak szybko nie piszesz! 😉
Już pokajałem się wstydzikiem
Niepotrzebnie się kajasz!: )))
Znikam na czas jakiś…
Ja też na razie tylko z doskoku
Zajmę Twoje miejsce. Na przejsciu granicznym policjant francuski zatrzymał auto Fiat-Quatro.Doszło do sprzeczki,bo w aucie jechało pięc osób.Kierowca upierał się,że wszystko jest OK.a policjant,że zna łacinę,wobec tego kierowca poprosił dowódcę patrolu,ale był problem,bo dowódca,akurat sprawdzał trzech Szwajcarów jadących Fiatem-Uno. Pozdrowionka
No, to do Seicento pewno by się całą brygadą dosiedli!
Z batalionem wsparcia!!: )))
Dzień dobry.. A tak mnie po przeczytaniu tego farszu natchło.. że; każdy talent ma dwóch wrogów – wielbiciela i zazdrośnika.
Może i bezsensu..
Miłego.. 😀
Dzień dobry: )))
A przyjaciół ani widu….: (
Dzień dobry. 🙂
Zatkło mnie. Z wrażenia. ❗ 🙂 Bym to co Tetryk, ale nie, bo wstydzikiem się skończyło. 🙂
Senatorze, bez wylegiwania byś częściej pisał.

Zauważ, że ani słowem nie wspomniałam o chorowaniu.
Dzień dobry: ))) Zauważyłem!: )
Dzień dobry! Późno lepiej niż wcale.
Myśl cnego Autora prawdą jest i basta. Coś za coś – doskonały dżokej i potencjalny idealny marynarz z okrętu podwodnego (wzrostem nie grzeszący) nie będzie raczej wspaniałym koszykarzem i vice versa. No chyba żeby posiadł rzadką umiejętność wy- i wteleskopowywania się, coś jak Alicja po zjedzeniu ciasteczka lub wypiciu napoju z buteleczki.
A co dopiero, kiedy przejdziemy na przymioty umysłu!
Witam. Lepiej!
Witam wszystkich cieplutko
Witaj Mireczko. miłej niedzieli życzę.
Witaj Miro 🙂 Tobie też miłej. Moja jest znów leniwa 🙂
Jakiś czas minął. I bardzo dobrze!
Do tych „jednych” Ty się zaliczasz Graszko
Dobranoc! I żadnych koszmarów nt. mleka 😉
Dobranoc? A gdzie ten przepis?
W takim razie dobranoc wszystkim 🙂 Miłych i kolorowych snów
No to dobranoc! Skoro już „wszystkie rybki śpią w jeziorze…”

Nie wszystkie.