We wtorek, po pracy w Elgin, zabrałam Majeczkę nad Fox River, do parku na wyspach . Prawdę mówiąc, nawet nie wiem jak się ten park nazywa, a byłam tam już wiele razy. Park położony jest na kilku wysepkach, połączonych mostami. Wysepki obudowane specjalną kostką, żeby ptaki, których jest tu mnóstwo, nie miały problemu z wyjściem na brzeg. Nawet zimą są tam całe stada kaczek i gęsi kanadyjskich. Zawsze znajdzie się ktoś, kto im coś przyniesie do jedzenia. Bo gęsi kanadyjskie są u nas cały rok. Te, które są tu latem, na zimę odlatują do cieplejszych stron, a do nas przylatują te z północy. Im i tak jest tu cieplej niż na Alasce, czy w Kanadzie.
W środę i czwartek właściwie nigdzie nie byłyśmy. W czwartek moja córka wracała do swojego Denver i chciałam z nią spędzić jak najwięcej czasu. Prawdopodobnie przyjedzie do nas dopiero na wiosnę.
W czwartek, Majeczce u moich znajomych podobały się koty. Szczególnie ten 24 letni Pete. Według niej miał coś w sobie…
W piątek najpierw pojechałyśmy do South Elgin. Majeczka spędziła sporo czasu na próbie „upolowania” kardynała. Samczyk pięknie czerwony, ma taki zaczepny czubek. Niestety, jest zbyt płochliwy i się jej nie udało. W zamian „ustrzeliła” parkę wróblowatych..
W piątkowe południe zabrałam Majeczkę do Downtown Chicago. Zbierało się na deszcz, ale było ciepło. Zaplanowałam tylko odwiedzenie Buckingham Fountain, ale wyszło trochę inaczej. Oczywiście wiedząc, co nas czeka, zabrałam ze sobą kilka bułek…
Muszę przyznać, że fontanną byłam rozczarowana. Prawie na połowie placu dokoła fontanny zostały ustawione namioty. Majeczce i tak fontanna się podobała, ale jak dla mnie, te namioty zabrały jej połowę uroku.
Nie padało, więc poszłyśmy dalej. Chciałam pokazać Majeczce most nad ulicą Columbus Dr – BP Pedestrian Bridge. Można nim przejść do parku Millenium. A tam też jest co oglądać…
Przy amfiteatrze zatrzymałyśmy się na moment. Nadal nie padało, więc postanowiłam pokazać Majeczce jedną z głównych atrakcji parku Millenium. The Bean – Fasolka. Faktycznie, robi wrażenie.
Myślałam, że nie wyciągnę Majeczki spod tej Fasolki. A przecież to nie koniec atrakcji…
W kolejnej alejce czekało na nas Face Fountain…
Jak widać na zdjęciach, są to dwa mury, po których spływa woda. Na wewnętrznych stronach wyświetlane są różne twarze. Uśmiechają się i poważnieją. W momencie, gdy zamykają oczy z ich ust tryska woda. Nie wiem dokładnie, ile twarzy jest tam zakodowanych, ale są to i kobiety i mężczyźni. Różnych ras i narodowości. Między nimi jest plac. Wspaniała zabawa dla dzieci, które w upalne dni taplają się w wodzie.
Postanowiłam pokazać Majeczce jeszcze jedną ciekawostkę. Most nad ulicą Monroe St. – Nichols Bridgeway. Miałyśmy do niego dosłownie dwa kroki…
To był ostatni punkt wycieczki. Wróciłyśmy kolejką do Rosemont, a z niego do domu. Udało nam się. Deszcz zaczął padać, gdy dojeżdżałyśmy do domu…
Jestem z siebie dumna
Metodą prób i błędów (tych było najwięcej:)) doszłam w końcu jak zrobić galerię przerywaną opisami 

Idę więc spokojnie spać, a Wam miłego dnia życzę
Dzień dobry
Zdjęcia i opisy bardzo piękne i ciekawe. Jednak ostrzegam, Majeczka była w Stanach ponad miesiąc, więc będziemy mieć co podziwiać przez długi czas. Tyle, że nieprędko doczekamy się dalszych losów Pana Lajkonika czy Miśka i Harpii, nie mówiąc o reszcie. Dlatego proponuję, żeby Mirka kontynuowała sprawozdanie z pobytu Majeczki w Stanach, my będziemy podziwiać piękne widoki i ewentualnie je komentować, ale równocześnie prowadzić dyskusje na tematy dotychczasowe. Co o tym myślicie?
No i czego się nie odzywają? Powiedziałam coś nie tak? Nie martwcie się, Mirka się nie obrazi, jeśli równocześnie będziemy kontynuować nasze pogawędki. Przecież wcześniej już proponowałam takie rozwiązanie, moim zdaniem dobre, bo jej relacje nie będą się gubić wśród innych tematów i zawsze możemy do nich zaglądać.
Witaj Bożenko….masz rację i może coś zamieścisz na jutro ? Mira ma powody do dumy, bo bardzo zgrabnie zaprezentowała zdjęcia z opisem… Szkoda matuzalemowegp Pete’a….
Myślałam, że Misiek ma coś gotowego, coś tam pisał o swojej kolejce… Jeśli nie, to się postaram o jakąś legendę… Albo ktoś inny?
A dlaczego bym się miała obrazić? Uważam, że Twoja propozycja jest słuszna i ma tak zwane ręce i nogi
Masz rację Bożenko. Jak pisałam wcześniej tych zdjęć jest bardzo dużo
Byłyśmy w tylu miejscach, że mam co opisywać na długo
Moim zdaniem galeria jest głównie do oglądania. Oczywiście komentarze czy pytania są mile widziane, ale uważam, że główny nurt rozmów powinien być pod Waszymi opowiadaniami.
Witam: )) Nie ma żadnych opowiadań, banda się rozbisurmaniła i tyle!: ((
A właśnie, że nie. Na jutro rano przygotowałam mrożącą krew w żyłach legendę… Więcej nie powiem.

Czyli czekamy do jutra
Szkoda, że nie dzisiaj
U mnie 27C, to jakby, czytając takie mrożące opowiadanie, ta krew mi w żyłach zamarzła, to w takiej temperaturze szybko by odtajała:) A jutro ma być już chłodniej…
Teraz i tak idziesz do pracy, to nie będziesz mieć czasu na czytanie
Dziś odrabiam prace domowe
Coś w plecy mi wlazło i nie chce wyleźć
A w domu zawsze jest coś do zrobienia. To taka „neverending story”.
Ja od razu się przyznam, że talentów nijakich do pisania nie posiadam, więc też i nie mam nawet zamiaru niczego pisać. Chętnie za to czytam
Nawet się czasami wypowiem 
Więc dobrze, żeby Ci trochę zmrozić krew, już opublikowałam tę legendę. Mam nadzieję, że nikt o to nie ma do mnie pretensji?
Pomysł popieram – dyskusje można prowadzić na kilku piętrach na raz!
Jeżeli uznacie to za słuszne mogę wydłużyć listę ostatnich komentarzy (obecnie 15). Tylko do ilu? 20? 25? Zbyt długa lista będzie nieco obciążać stronę.
Dzień dobry: )))
O rany, alem się zlatał!: (
Chorego człowieka pędzać od samego rana to wstyd i hańba!!: ((
A gdzieś się tak zlatał? Do łóżka!!!
Taaa, od razu! A buzi??: ))
Masz ode mnie buzi na brzuszek
Senatorze, nie daj się … nikomu i niczemu !
Walczyłem z aparatem rentgenowskim i spirometrem. Osiągnąłem remis: )
Remis też nieźle, ale lepsze by było zwycięstwo
Nie miałem przy sobie młotka, a gołą pięścią na żelazo? Już nie te lata!: (
Nie powiedziałam Ci dzień dobry
a spirometru też nie lubię, choć ostatnio nieźle mi poszło to wydychanie…. czyli punkt dla mnie. 
… w nagrodę dostałam jeszcze jedno lekarstwo
…
Moje gratulacje
No no, znowu sukces!: )
.. bo czasem dobrze jest być Pollyanną
..
I cieszyć się brakiem lustra?: )
Dzień dobry ! Też od rana biegałam … służbowo:( A teraz mogę podziwiać fotograficzną kronikę Miry i zgodzić się z propozycją Bożenki …
Trzeba przyznać, że kontrast pomiędzy zabudową , a sielskimi widokami natury jest dość oszałamiający…
Miro, czy wiesz coś więcej o tej niezwykłej ” fasolce” ?
… trochę to jak gabinet krzywych luster, ale może to tylko moje wrażenie ?
Masz rację. To trochę jak gabinet krzywych luster
Muszę też przyznać, że odbijające się w fasolce budynki też cudnie wyglądają.
Niewiele więcej mogę dodać na temat tej „fasolki”. Wybudowano ją nie tak dawno, gdzieś tak około 2006 roku. Pamiętam, że były z tym jakieś kłopoty. Zrobiona jest z metalu i wypolerowana. Jak widać na wysoki połysk. Jej autorem jest Anish Kapoor. Brytyjczyk. W centralnym punkcie (pod spodem) ma prawie 4 metry wysokości i dlatego nie ma problemu, żeby pod nią przejść. Muszę też przyznać, że jest to bardzo popularne miejsce i zawsze koło fasolki jest tłum ludzi.
Dzień dobry! Ja dzisiaj tylko na chwilkę. Ale zdjęcia zacne, kilka rzeczy mnie skłania do komentarza:
1. Też miałem kłopot ze zrobieniem zdjęcia samczykowi kardynała, prześlicznie czerwony ptak, ale ADHD ma chyba w genach. Natomiast muszę się pochwalić, że po pół godzinie czatowania przy paśniku ze słodzoną wodą udało mi się zdjąć kolibra (chyba panią kolibrową).
2. Rewelacyjna jest ta fasolka i faktycznie zdjęcia od spodu wyglądają najbardziej niesamowicie, jakby sama rzeczywistość ulegała takim przestrzennym zniekształceniom. Można się gapić na te zdjęcia długo i cały czas znajdować coś nowego w tym odbiciu.
3. Niebywałe, ile pieszych ciągów jest w Chicago, te mosty i inne chodniki – jednak ktoś myśli o tym, a mówi się, że Stany to kraj bez chodników (co też bywa prawdą, ale zależy, gdzie).
Witaj Kwaku ! aż tak Cię zapracowało ? … szkoda, uważaj na siebie…
Witaj, Quackie: )
„Samczykowi kardynała”, hmmmmm!
Słyszałem o jednej papisie, czyli papieżu płci w tym fachu raczej niespotykanej, ale o tym by spotykało się i kardynała płci nadobnej tom jeszcze do dziś nie słyszał!!
Cie, co to się na tym świecie wyrabia!: (
Twoje komentarze skłaniają mnie do odpowiedzi
Skubany chyba ją widział, bo pojadał sobie, ale po przeciwnej stronie karmnika. Widać było albo jego głowę, albo ogon
A kolibry (dwa) Majeczka „upolowała” przy karmniku trochę później. Tak się tłukły o jedzonko, że nie zwracały na Majeczkę uwagi 


1. Samczyk kardynała też musi jeść. Majeczka zaczaiła się przy karmniku
2. Mnie też się fasolka podoba i chyba nikogo nie dziwi, że nie mogłam wyciągnąć stamtąd Majeczki
3. W Downtown Chicago przy każdej ulicy są chodniki dla pieszych. Są też specjalne, oddzielne ścieżki rowerowe i do spacerów. Trochę gorzej jest na peryferiach. Chociaż i tam zdarzają się specjalne ścieżki spacerowe ( o rowerowych nie wspominając).
A tak na chłopski rozum rzecz biorąc, po co budować chodniki, skoro nikt tamtędy nie chodzi? Sama widziałam, jak Amerykanka do sąsiadki – dwa domy dalej – jechała samochodem
To się nazywa totalne nygustwo.
No ale po co ma nogami przebierać? Nie wystarczy że się po domu nalata?
A tak w ogóle, to pod dużymi sklepami zawsze mam wolny parking:) Wszyscy pakują się pod same drzwi i te dalsze miejsca parkingowe są wolne. Mnie tam chodzenie nie szkodzi:) Mogę się przejść. Tym bardziej, że nie muszę tych zakupów nieść w garści, a normalnie podjeżdżam wózkiem do samochodu:) To co za różnica gdzie ten samochód stoi?
Na własne oczki widziałam, jak pod sklepem facet wysiadł z samochodu i ruszył do sklepu. W tym samym czasie ktoś wyjeżdżał i zwolnił miejsce. Dwa miejsca bliżej drzwi wejściowych:) Czy wyobrażacie sobie, że gościo ruszył z kopyta z powrotem do swego samochodu i przeparkował?!!! Dosłownie – dwa miejsca:) Może jestem leniwa, ale mnie by się nie chciało wracać. Co za różnica? Te parę metrów? Ale oni tacy właśnie są
Są ludzie i aparaty
Dzień dobry … Jadę do Hameryki
Jeszcze nie wiem kiedy, ale co tam.. Se pomarzyć przecież można.. Co nie?? 
Witaj Skowronku, miło Cię widzieć. Do tej Hameryki leciałam już nieraz… w marzeniach…
Witaj… cmok, cmok na powitanie
Moja babcia miała ponad osiemdziesiąt, jak się do Hameryki wybrała.. Wytrzymała /o ile dobrze pamiętam/ pół roku i wróciła.

Pamiętam plastikową konewkę, którą mi przywiozła. Była w kształcie białej gęsi, a na jej grzbiecie siedziały trzy lub cztery małe gąski..
Najciekawsze jednak były agrafki /tak ze sto/ przypięte do wyściółki w neseserze. I do czego aż tyle potrzebowała? Różnej wielkości.. zresztą
Rodzicom bardzo podobały się zielone papierki, które w owych czasach wartość swą niezłą miały
Dobry wieczór Wszystkim Wyspiarzom ;-)) No to cały jesienno-zimowy sezon mamy z głowy.Miral,zasługuje na specjalną nagrodę.Jak widać,ma tam od cholery wolnego czasu,nie to co my tu,w tym mrowisku bezrobocia.Ja też mógłbym o Chicago opowiadać ze trzy dni.Czy tam byłem ? Nie,nie byłem,ale brat znajomego,przed dwoma laty,mało co,aby tam pojechał.Nie dostał wizy i tylko opowiada jak tam jest.Osobiście przeżywam namiastkę wielkiego świata w centrum Warszawy.Jest to po prostu koszmar.Jestem za przestrzenią ,zieloną przyrodą,swobodą przemieszczania się itp.USA ma to wszystko i naprawdę jest się czym chwalić.Nie żałuj Miral czasu,lepiej coś obejrzeć,niż wysłuchać opowiadań.Pozdrowionka.
Witaj Maxiu
Jak miło Cię znów widzieć 
Witaj Max
Nie mam czasu i niestety, zwykle żeby posiedzieć na internecie zarywam noce. No i jeszcze weekendy, w które też czasami sobie popiszę.
Na wycieczki jeździć lubię. Czasami wracamy po kilka razy w to samo miejsce, a czasami szukamy czegoś nowego. To zależy od nastroju. Właśnie dlatego mogłam w krótkim czasie tyle Majeczce pokazać, bo już trochę znam „swój teren”.
Znam takie osoby, które są tu dłużej niż ja, a właściwie nigdzie nie były. Szkoda im na to czasu – trzeba zarabiać „zielone”. Wiedzą gdzie mieszkają, gdzie pracują, gdzie jest najbliższy kościół i kilka sklepów w okolicy. I to wszystko. A jak zagadniesz takiego o ulubione miejsca, to tylko gębę rozdziawia. Bo mieszka tu od 20-kilku lat, a nawet w Downtown nie był, nie mówiąc o dalszych okolicach.
Nie chciałam, żeby to wyglądało na chwalenie się. Chciałam tylko pokazać to co sama widziałam. Przykro mi, że tak to odebrałeś.
To Ty żle zrozumiałaś moją intencję.Jestem za tym co robisz i proszę o więcej,bo wiem jakie są możliwości. Podałem ironiczny przykład,bo często lubimy bajdurzyć o świecie nie mając zielonego pojęcia jak się w tym świecie mieszka i żyje.Byłem uczestnikiem pewnej rozmowy,kiedy utytułowany profesor kilkakrotnie podkreślał,że w Edynburgu nie był,ale parę razy nad Edynburgiem przelatywał.Ty podajesz obraz-fakty i chwała Ci za to.Sorry,jeśli uraziłem Ciebie.Przecież wiadomo,że jestem kpiarzem,ale staram się być przyzwoitym kolegą Pozdrowionka.
O żadnej urazie, obrazie czy czymś w tym rodzaju nawet mowy nie ma
Twoją wypowiedź zrozumiałam (przyznaję błędnie) tak, jak już nieraz to słyszałam: „Chwali się, jakby miała czym”. I tylko dlatego tak Ci odpowiedziałam 

Również przesyłam cieplutkie pozdrowionka
No to cmok,cmok na zgodę
Nie było kłótni, ale do cmokania… to ja chętna
Marzenia są miłe… szczególnie jak się je realizuje
Hi, komp się odbiesił
Jutro przed południem wyjeżdżam i będę mieć mało czasu. A że Mirka chciała już dzisiaj przeczytać tę legendę, więc już ją zamieściłam. ZAPRASZAM PIĘTRO WYŻEJ
Byłam… i odmarzam