« Cud nietoperza Krąg radości »

Leszek Kołakowski bajka „O sławnym człowieku”

Tat bardzo chciał zostać sławnym człowiekiem. Ale nie po prostu sławnym – chciał być kimś największym na świecie. Po namyśle jednak doszedł do przekonania, że nie można być największym we wszystkim jednocześnie i że trzeba sobie wybrać jakiś rodzaj zajęcia albo umiejętności, w którym zdobędzie się mistrzostwo. Tat długo zastanawiał się nad tym, na jakim to polu mógłby się wybić tak, aby być najlepszym na świecie. Nie mógł już zostać najwyższym człowiekiem świata, a nie mógł też zostać najniższym, albowiem był wzrostu średniego. Wydawało mu się także, że nie ma szans, aby być najlepszym na świecie muzykiem albo najwybitniejszym skoczkiem w dal. Na początek spróbował być właścicielem najdłuższych spodni świata i kazał sobie uszyć spodnie trzydziestometrowej długości. Przez dwa dni usiłował w nich chodzić, jednakże okazało się to dosyć niewygodne, spodnie za bardzo się plątały i przeszkadzały w chodzeniu. Zaczął więc studiować inne możliwości. Miał przyjaciela, który był prawie łysy; prawie – ale jednak kilka włosków zostało mu na głowie. W związku z tym Tat pomyślał, że byłoby może dobrze zostać najłysszym człowiekiem świata i kazał się ogolić do ostatniego włoska. Niestety, wkrótce zobaczył kogoś, kto był tak samo łysy jak on, a nie mając już nic więcej do golenia, Tat nie mógł go prześcignąć w łysinie. Potem próbował częściej niż wszyscy ludzie zmieniać na sobie krawaty i zasłynąć w ten sposób jako największy zmieniacz krawatów na świecie; doszedł do tego, że zmieniał krawaty sześćdziesiąt razy dziennie, ale jakoś nie przyniosło mu to sławy. Później przyszło mu do głowy, żeby zostać najmłodszym z wszystkich ludzi starszych od siebie, a zarazem najstarszym z wszystkich ludzi od siebie młodszych. Ale kiedy zaczął o tym opowiadać, wiele ludzi nie rozumiało o co mu chodzi i Tat doszedł do przekonania, że jego ambicje nie przyniosą mu poklasku z uwagi na ludzką głupotę. Zabrał się do upieczenia największego pączka na świecie, jednakże pączek pokruszył się w czasie wypiekania i cała praca sześciu tygodni poszła na marne.

Zaczął teraz rozmyślać nad rodzajem czynności, którą mógłby wykonywać lepiej niż wszyscy inni ludzie na świecie. W związku z tym badał swoje uzdolnienia. Miał zawsze dużo plam na ubraniu, bo był brudasem i pomyślał sobie, że może na tym polu coś zyska; postanowił zostać największym plamiarzem świata i robić na ubraniu tyle plam, żeby nikt go nie mógł prześcignąć. Udało mu się to istotnie, ale sława jego była krótkotrwała. Również wyćwiczył się w szybkim nawlekaniu nitki na igłę i chciał zasłynąć jako najlepszy nawlekacz nitek na igły. Potem nauczył się szybko zaścielać łóżko i liczył na to, że będzie największym słaczem łóżek. Później jeszcze przyszła kariera najlepszego wyciągacza korków z butelek, najlepszego wydzieracza kartek z nowych książek, najwybitniejszego łamacza zapałek i najznakomitszego wyciskacza pasty do zębów z tubki. Był jeszcze najlepszym zapalaczem świec, największym rozbijaczem talerzy i najlepszym zapinaczem guzików przy kamizelkach. Osiągnąwszy tyle różnych wybitnych umiejętności, Tat uznał, że dzieje mu się wielka niesprawiedliwość, bo w tylu rzeczach jest już największy na świecie, a mimo to sława jego była bardzo niewielka; a przecież niektórzy inni ludzie byli znacznie bardziej sławni, chociaż tylko jedną rzecz robili najlepiej na świecie: jeden najwyżej skakał w górę. inny podnosił największy ciężar, inny najszybciej pływał, a jeszcze inny miał najwięcej pieniędzy. Wszyscy byli sławni, a Tat, który całe mnóstwo rzeczy umiał już najlepiej, cieszył się tylko podziwem kilku znajomych i mało kto poza nimi słyszał o jego wyczynach. Tat uważał więc, że świat musi być bardzo źle urządzony, skoro tak niesprawiedliwie rozdziela sławę i uznanie.

Zmartwiony Tat udał się po poradę do pewnego przyjaciela mieszkającego w sąsiednim domu. Szedł do niego dwa dni, ponieważ wśród innych umiejętności został był także najpowolniejszym piechurem świata. Wykładał też bardzo długo swoją kwestię, ponieważ dawno już postanowił zostać największym na świecie jąkałą, stąd każde słowo wypowiadał co najmniej godzinę, nawet własne imię, które było dosyć krótkie. W końcu jednak udało mu się wyłożyć przyjacielowi swoją troskę, a zarazem spytać go o radę: co zrobić, żeby zostać bardzo sławnym?

Przyjaciel powiedział mu, że jest to całkiem proste. Trzeba mieć bardzo dużo pieniędzy. Każdy człowiek, który ma bardzo dużo pieniędzy, może szybko zdobyć sławę.

— Oczywiście, oczywiście, oczywiście — powiedział Tat. (Powtórzył to słowo jeszcze wielokrotnie, bo wśród innych swoich umiejętności był on także człowiekiem, który najczęściej na świecie powtarzał słowo „oczywiście”.) – Ale skąd wziąć bardzo dużo pieniędzy?

— Och, to jest całkiem proste – powiedział przyjaciel. -Trzeba zdobyć wielką sławę. Każdy człowiek bardzo sławny z łatwością może mieć dużo pieniędzy.

— Oczywiście — przyznał Tat. – Ale jak zostać sławnym

człowiekiem?

— Przecież ci powiedziałem – odparł przyjaciel zniecierpliwiony. – Trzeba mieć bardzo dużo pieniędzy.

Tat uznał, że rada przyjaciela jest dobra, ale nie wiedział, jak ją wykonać, a przyjaciel nie potrafił objaśnić go bliżej. Wobec tego Tat nadal się trapił niesprawiedliwością i nawet myślał, czy nie dobrze byłoby umrzeć w najmłodszym wieku na świecie, ale doszedł do wniosku, że to chyba mu się nie uda. Na wszelki wypadek kazał sobie jeszcze zrobić najdłuższy na świecie ołówek i największą na świecie spinkę do koszuli (ważyła ona cztery tony). Przestał także jadać w ogóle truskawki i ogłosił, że jest człowiekiem, który jada najmniej truskawek na świecie.

Ostatecznie Tat doszedł do wniosku, że można również zostać bardzo wybitnym człowiekiem robiąc coś właśnie najgorzej na świecie i że to może przynieść mu sławę. Nauczył się najgorzej na świecie jeździć na rowerze, pisać najgorsze na świecie wiersze i szyć najgorsze na świecie majteczki kąpielowe. Pracując nad sobą w tym kierunku, wpadł wreszcie na znakomity pomysł, który, gdyby był wcześniej przyszedł mu do głowy, mógł mu naprawdę zaoszczędzić wiele trudów. Oto postanowił zostać najmniej sławnym człowiekiem świata. Spostrzegł, że w tym celu musi opuścić swoje miasto i udać się do jakiegoś miejsca, gdzie absolutnie nikt nie mógłby o nim słyszeć.

Tak też zrobił. Pewnego dnia Tat zniknął zupełnie. Znikając, liczył oczywiście na to, że szybko zdobędzie wielką sławę jako najmniej sławny człowiek na świecie. Znikł, a przyjaciele jego przez kilka dni zastanawiali się nad tym, co też mogło się stać z Tatem. Po kilku dniach rozważań zapomnieli o nim i w ten sposób Tat osiągnął swój cel. Został najmniej sławnym człowiekiem świata. O Tacie nie wie absolutnie nikt. My również nic o nim nie wiemy i dlatego właśnie nie możemy w ogóle napisać opowiadania o Tacie.

106 komentarzy

  1. misiekpancerny pisze:

    Czego to człowiek nie zrobi w pogoni za sławą,mnie śmieszą ludzie,którzy są znani dlatego,że są znani,poświęcane są im całe strony ba,wydania gazet,a w gruncie rzeczy są idealnym nikim,nadmuchanym przez tabloidowe media balonem,idealnym zerem o które muszę się codziennie potykać 🙂

  2. Jasmine pisze:

    Nareszcie. 😆
    Myślałam, że już się nie doczekam komentarza Autora, który zwyczajowo umieszcza go jako pierwszy pod tekstem. 🙂

    Tat w końcu osiągnął swój cel znikając. Pójdę w jego ślady i znikam już z Wyspy. 🙂

    Sowy niech już powoli zbierają się do snu.:)
    To mojego rana zatem. 🙂
    Zzzzzz

  3. wiedzma pisze:

    Okrutna ta bajka Miśku … a teraz już dobranoc i niech się nam nie przyśnią celebryci, znani z tego, że są znani:)

  4. Bożena pisze:

    Dzień dobry 🙂 Słonecznego dnia wszystkim życzę, choć miejscami pada deszcz.

  5. Bożena pisze:

    Takich Tatów mamy niestety wielu i czasami wsławiają się nie tym, czym by chcieli 🙁

  6. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Sława! Marzy o niej wielu ludzi, ot, choćby takich jak Tat. A gdyby tak wziął i się ożenił , to (za Eisteinem): „Sława wielu mężów polega na tym, że mogąc zrobić wiele dobrego, ostatecznie nie zrobili nic złego…” mógłby w sławie chodzić całemu światu obwieściwszy – Mimo wszystko nie ubiłem swojej żony!!: )

    • Bożena pisze:

      Podobnym „czynem” mogłyby wsławić się kobiety. 🙂

      • Bożena pisze:

        Czyżbym mogła to obwieścić światu i zostać sławna?

      • Incitatus pisze:

        : ) No, one i tak w sławie chadzają! Toż po całych dniach nic innego nie robią, tylko paznokcie suszą, wizyty u fryzjera planują i biczem mowy potocznej zaganiają mężów by sprawniej podnosili PKB!!: ((

        • Incitatus pisze:

          A teraz idę sprzęt uporządkować bom go jeszcze nawet z bagażnika nie wyjął!
          Normalnie na ostatnich nogach wczoraj wieczorem byłem. Alem sobie powędkował, odpoczął na rybkach….
          Jak to Załucki pisał:

          „…Uwziąłem się…
          Odpocznę sobie!
          Ducha wyzionę – a odpocznę!”: )

        • Bożena pisze:

          Chyba masz złe doświadczenia w tej kwestii, Senatorze…

    • wiedzma pisze:

      Dzień dobry Senatorze ! * Szkoda, że Einsteina nie było przy boku Henryka VIII…… 🙂

    • Jasmine pisze:

      Od ubijania wolę taką wersję, Senatorze. 🙂

      Świętowali 50-lecie małżeństwa. Byli szczęśliwi, otoczeni dziećmi i wnukami. Ktoś zadał mężowi pytanie, jaka jest recepta na tak trwałe małżeństwo.

      W dniu ślubu, po ceremonii kościelnej, ojciec Łucji wziął mnie na bok i włożył mi do ręki pakuneczek. Powiedział: „Dzięki temu prezentowi twoje małżeństwo będzie szczęśliwe i nic więcej nie będzie do tego potrzebne.”

      W pudełeczku znajdował się duży, złoty zegarek. Wyjąłem go ostrożnie. Gdy go oglądałem z bliska, zauważyłem tekst, wygrawerowany na tarczy. Była to bardzo mądra wskazówka i widziałem ją, ilekroć sprawdzałem, która godzina.
      Starszy pan uśmiechnął się i pokazał swój stary zegarek. Znajdowały się tam na tarczy zamazane już nieco, ale dające się przeczytać słowa.
      Te słowa skrywały w sobie tajemnicę szczęśliwego małżeństwa. Brzmiały następująco: „Powiedz coś miłego Łucji”.

  7. Tetryk56 pisze:

    Dzień dobry!
    Senatorze – wypoczęty jesteś, ale nic się nie chwalisz połowem… 🙂
    Czyżbyś zapragnął sławy „najbardziej tajemniczego wędkarza na Wyspie”?

    • Incitatus pisze:

      Dzień dobry: ))) Połapalim, nie powiem, nieźle, ale poprzednim razem jednak lepiej. Dałem się namówić i pospiningowałem trochę. Szczupaka żadnego, ale kilkanaście okoni (parę niezłych) upolowałem i jednego bolenia. Samobójca jakiś nieletni, ledwie 30 cm miał. Poszedł oczywiście z powrotem do wody, bo i na cóż takiego „pistoleta” mordować. Zresztą boleń niesmaczny i oścista bestia okropicznie. Są tacy, co bolenie wędzą, ale przyznam się szczerze, że kiedyś spróbowałem i nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia. On ma takie suche mięso, nawet byle szczupak lepiej smakuje.
      No a oprócz tego tradycyjnie połapaliśmy leszczy, płoci, padły dwa karpiki i kilkanaście ładnych japońców. Postawiłem tak wieczorkiem jeden kij na sandacza, ale obyło się bez brania.
      Za to połażenie ze spiningiem bólem kości dziś płacę!: )

  8. wiedzma pisze:

    Dzień dobry ! Tetryk juz zadał pytanie o zdobycz Senatora !.

    • Incitatus pisze:

      Witam: ))) Można powiedzieć, że wynik tak z dolnej strefy stanów średnich!: )

      • Wiedźma pisze:

        „Nie zawsze jest Boże Narodzenie…..”, ale i tak nie pamiętam kogo cytuję 🙂

      • Max pisze:

        Jak wiesz Senatorze,myśliwi i wędkarze,nalezą do największych łgarzy w społeczeństwie,co wcale nie umniejsza ich zasług dla tzw.środowiska.Przykład:wraca wedkarz z połowów i spotyka znajomego.Jak tam połów? A…złowiłem 99 okoni.No, powiedział byś równe sto.O nie,dla jednego okonia nie będę kłamał !!

  9. Wiedźma pisze:

    Tat .. realizował swoje marzenie gorzej niż nietoperek:) nie poleciał…..

  10. Jasmine pisze:

    Dzień dobry Wszystkim. 🙂

    Tat osiągnął swój cel, Wiedźminko. 🙂 Został najmniej znanym człowiekiem. Lepsze to niż stać się „grycanką”. 🙂

    • Incitatus pisze:

      Dzień dobry: )))

      Aż zajrzałem do Wiki żeby dowiedzieć się co to za „grycanki”. Paskudne to!: ((

    • Max pisze:

      Osiągnął swój cel ?? Jaśminko ,przecież tego nie da się udowodnić.Rozważania L.Kołakowskiego zawarte w tej bajce,można odnieść do samego autora,który z krwistego komunisty,pod koniec aktywności politycznej przeszedł na pozycję klerykała.Bajka,jest przykładem bezsensownego wyscigu szczurów w pogoni za dominującą pozycją w środowisku.

      • Jasmine pisze:

        Żeby spróbować wyjaśnić dlaczego tak uważam, mimo iż uważam Twoje argumenty za słuszne, Max, musiałabym pisać długo a nie czas i nie miejsce tu na to. 🙂 Poza tym a może nawet przede wszystkim, nie bardzo mi się dziś chce. 🙂

      • wiedzma pisze:

        A dla mnie, Maxiu, ta bajka -niebajka, to opis pustki duchowej człowieka i marności jego „dążeń”… za marzeniami Tata o wielkiej sławie nic się nie kryje… tylko chęć błysnięcia czymś się da.. nie ma obok niego nikogo,a w nim żadnej rozumnej myśli. Dlatego napisałam,że ta bajka jest okrutna….

        • Max pisze:

          Zgadzam się z Tobą Wiedżminko.Trzeba jednak pamiętać,że L.Kołakowski rozczarowany socjalizmem,nie znalazł również w kapitaliżmie ideałów swoich marzeń.Stąd w ostatnim okresie jego publikacje są pełne zwątpienia w sens naprawy świata,i zbliżenie do filozofii klerykalnej.Dla mnie,L.Kołakowski-to mądry,ale nieszczęśliwy człowiek.:-) )

          • wiedzma pisze:

            Ba, tylko jeden zdobył się na pokorne wyznanie :” wiem, że nic nie wiem”… a tak trudno go naśladować…

  11. wiedzma pisze:

    Tat… najsmutniejszy przypadek ” żebym ja mógł robić to, na co naprawdę zasługuję „… i, wg mnie nie osiągnął celu, bo jednak ktoś go znał i nawet przez kilka dni o nim pamiętał 🙂
    A bycie ” grycanką”….no cóż, jak dla mnie, na sam widok psi wyją 🙂

  12. Wiedźma pisze:

    Misiu Biały i Pancerny… zaniechałeś powinności Gospodarza Wątku ? Kajś Ty?:)

  13. wiedzma pisze:

    No to nie wiem czy nie należy Misia Białego Pancernego postawić do raportu… 🙁

  14. wiedzma pisze:

    Skowronka tez nie ma…. 🙁

  15. Incitatus pisze:

    Nooooo, nikt nie wspomina, że dziś jest 22 Lipca, dawniej E. Wedel??

  16. Wiedźma pisze:

    Ale czekoladki wedlowskie nadal są dobre 🙂

  17. Quackie pisze:

    Dobry wieczór ogólne, niepozbawione jednak personalnej serdeczności ; ) Jestem z powrotem. Rowerowałem się nieco, na stację benzynową (tzn. do kompresora, z lenistwa, bo mi się nie chce pompować kół ręcznie), potem po bulwarze koło Skweru Kościuszki i z powrotem dodom.

  18. Incitatus pisze:

    No, na mnie też już pora. Dobranoc: ))

  19. Wiedźma pisze:

    Misie były… zielone:( A gdzie nasz Biały ?

  20. Wiedźma pisze:

    Ja tam nie jestem skarżypyta, ale niektórzy Autorzy wyraźnie się oszczędzają ! Ładnie to tak ? 🙁

    • Jasmine pisze:

      Brzydko, Wiedźminko. 🙁 A najgorzej Misiek, bo nie czynił honorów, domu, w dodatku. 🙂

      • Jasmine pisze:

        Mogę opowiedzieć bajkę ❓ A jeśli tak, to kiedy mogę ❓ 🙂

        • Wiedźma pisze:

          Jaśminko…opowiedz, oczywiście, z datą 23.lipca i będzie wpis. A na Miśka wciąż czekam i nie zapalam lampki 🙂

      • Wiedźma pisze:

        Pewnie nasz Misiak miał istotny powód…. 🙂

        • Jasmine pisze:

          Ten podany przez Senatora, Wiedźminko ❓ 🙂 Tak czy siak zasłużył na przetrzepanie futerka.:) Na szczęście zdjął zbroję i nasze niewieście ręce mniej przy owym trzepaniu ucierpią. 😆

          • Wiedźma pisze:

            Słowo harcerza, Jaśminko… nie wiem,ale Misiek jest solidna firma,a przynajmniej ja Go tak widzę 🙂
            A Tobie tak ładnie podawał kosmatą łapkę, o Bezlitosna Jaśminko 🙂

  21. Quackie pisze:

    Dobranoc, Wyspiarze! Wyspijcie się dobrze 😉 (wiem, że to straszny dowcip, ale oczy mi się zamykają…)

Skomentuj misiekpancerny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)