« Zenek i wspomnienia z dzieciństwa O używaniu broni :) wg Uniechowskiego »

Antoni Czechow „Kameleon”.

Przez targowy plac kroczy rewirowy Oczumiełow w nowym płaszczu z zawiniątkiem w ręku. Tuż za nim idzie rudy stójkowy z sitem pełnym skonfiskowanego agrestu. Cisza dokoła… Na placu nie ma żywego ducha… Otwarte drzwi sklepów i szynków patrzą smętnie na świat boży, jak głodne paszczęki, nie widać koło nich nawet żebraków.
– Będziesz mi tu gryzł, przeklęty! – słyszy nagle Oczumiełow. – Chłopcy, trzymać go! Teraz nie wolno gryźć! Łap! A… a!
Rozlega się psi skowyt. Oczumiełow ogląda się i widzi: ze składu drzewa kupca Piczugina wybiega pies skacząc na trzech łapach i ogląda się trwożnie. Za nim pędzi mężczyzna w perkalowej, nakrochmalonej koszuli i w rozpiętej kamizelce. Pochylony ku przodowi, biegnie za psem i nagle pada na ziemię, chwytając go za tylne łapy. Znowu rozlega się psi skowyt i krzyk: ,,Trzymaj!” Ze sklepów wychylają się senne twarze i niebawem koło składu jak spod ziemi wyrasta tłum.
– Ani chybi, jakieś zakłócenie porządku, wielmożny panie…! – mówi stójkowy.
Oczumiełow robi pół obrotu w lewo i kieruje się w stronę zgromadzonych ludzi. Widzi: przy samych drzwiach składu stoi opisany wyżej mężczyzna w rozpiętej kamizelce i podnosząc do góry prawą rękę pokazuje zebranym okrwawiony palec. Z jego pijackiej twarzy można wyczytać: „Już ja ci zadam bólu, szelmo!” Palec zaś wygląda jak sztandar zwycięski. W mężczyźnie tym Oczumiełow poznaje złotnika Chriukina. W środku tłumu, rozstawiwszy przednie łapy i drżąc na całym ciele, siedzi na ziemi sprawca skandalu – młody szczeniak,
biały chart z ostrą mordką i żółtą plamą na grzbiecie. W jego łzawiących się oczach widać
przygnębienie i strach.
– Co się tu stało? – pyta Oczumiełow przeciskając się przez tłum. – Czegoście się tu zebrali? A tobie co znowu z tym palcem…? Kto tu krzyczał?
– Idę sobie, wasza wielmożność, nikomu w drogę nie wchodzę… – zaczyna Chriukin kaszląc w garść. – Idę z Mirijem Mitryczem względem drzewa i nagle ten podlec ni z tego ni z owego chwyta mnie za palec. …Przepraszam wielmożnego pana, jestem człowiek pracujący… Mam delikatną robotę. Niech mi zapłacą, gdyż tym palcem może nawet z tydzień nie będę mógł ruszać… Tego nawet w ustawach nie ma, wasza wielmożność, żeby przez takie bydlę człowiek musiał cierpieć… Gdyby wszyscy zaczęli gryźć, to już lepiej nie żyć na tym świecie…
– Hm!… Dobrze… – mówi Oczumiełow, surowo ruszając brwiami i pochrząkując. – Dobrze… Czyj to pies? Ja tego płazem nie puszczę! Ja wam pokażę, żeby tak psy rozpuszczać! Czas zwrócić uwagę na tych panów, którzy nie chcą podporządkować się przepisom! Gdy mu wlepię karę, draniowi, to będzie dobrze wiedział, co to jest pies czy inne bezpańskie bydlę! Już ja mu pokażę, gdzie raki zimują…! Jełdrin – zwrócił się przodownik do stójkowego – dowiedz się, czyj to pies i spisz protokół. A tego psa trzeba sprzątnąć. Natychmiast! Na pewno jest wściekły. Czyj to pies, pytam?
– To zdaje się generała Żygałowa! – mówi ktoś z tłumu.
– Generała Żygałowa?. Hm!… Zdejmij no, Jełdrin, ze mnie płaszcz. Strach, jak gorąco! Chyba będzie deszcz… Jednego tylko nie rozumiem, jak on mógł ciebie ugryźć? – Oczumiełow zwraca się do Chriukina. – Czyż on może sięgnąć ci do palca? Toć on malutki, a z ciebie taki dryblas! Ty pewnie rozharatałeś palec ó jakiś gwóźdź, a potem przyszło ci do głowy, że może uda się na tym zarobić. Ty przecież… wiadomo, co z was za ludzie! Znam was, wy diabły!
– On, wasza wielmożność, dla kawału, papieros mu w mordę pchał, a ten, nie w ciemię bity, cap go za palec… Głupi człowiek, wasza wielmożność!
– Łżesz, ty kulasie! Nie widziałeś, więc po co kłamiesz? Ich wielmożność mają swój rozum i poznają, kto łże, a kto wedle sumienia, jak przed Bogiem… A jeżeli ja kłamię, to niechaj sędzia pokoju rozsądza. On wie, co w prawie stoi napisane… Teraz są wszyscy równi… Sam mam brata w żandarmerii… jeżeli chcecie wiedzieć…
– Nie mądrzyć mi się tu!
– Nie, to nie pana generała… – mówi po namyśle stójkowy. – Generał nie ma takich. On przeważnie ma wyżły…
– A wiesz to na pewno?
– Na pewno, wasza wielmożność…
– Sam wiem. Generał ma psy drogie, rasowe, a ten, diabli wiedzą, co to jest! Ani maści, ani wyglądu… paskudztwo jakieś… I takiego psa trzymać?! Gdzie wy macie rozum? Niechby się trafił taki pies w Petersburgu albo w Moskwie, to wiecie, co by się stało? Tam nie patrzyliby na przepisy, tylko od razu – w łeb! Ty, Chriukin, zostałeś poszkodowany i tej sprawy tak nie puszczaj… Trzeba ich nauczyć! Najwyższy czas…
– A może i generalski?… – rozmyśla głośno stójkowy. – Na jego pysku nie jest napisane… Niedawno widziałem u niego na podwórzu takiego samego.
– Wiadomo, że generalski! – rozległ się głos w tłumie.
– Hm…! Jełdrin, pomóż no mi, bracie, włożyć płaszcz… Wiatr jakoś powiał… Ziębi mnie… Odprowadzisz go do generała i tam się zapytasz. Powiesz, że znalazłem go i przysyłam… I powiesz, żeby go nie wypuszczali na ulicę… Może to drogi pies, a jeżeli każda świnia będzie mu w nos pchała papierosa, to psina prędko się zmarnuje. Pies jest zwierzęciem delikatnym… A ty, bałwanie, spuść łapę! Nie masz po co wystawiać swego głupiego palucha! Sam jesteś sobie winien…!
– Idzie właśnie kucharz generała, zapytajmy go… Hej, Prochor! Chodź no tutaj, mój drogi! Spójrz na tego psa… Czy to wasz?
– Też wymyślił! Nigdy u nas takich nie było!
– Nie warto nawet pytać – mówi Oczumiełow. – To pies bezdomny! Co tu dużo gadać… Jeżeli powiedziałem, że bezpański, to znaczy, że bezpański… Zabić i tyle.
– To nie nasz – mówi dalej Prochor – to pies brata naszego generała, który przyjechał wczoraj. Nasz nie lubi chartów. Jego brat, to ich amator…
– Ach, to brat generała przyjechał? Włodzimierz Iwanycz? – pyta Oczumiełow i twarz jego rozjaśnia przymilny uśmiech. – Patrzcie państwo! A ja nic o tym nie wiedziałem! W odwiedziny przyjechał?
– W odwiedziny…
– Ach, mój Boże… Stęsknił się za bratem… A ja nic nie wiedziałem! Więc to jego piesek? Bardzo mi miło… Zabierz go… Piesek niebrzydki… Taki sprytny… Cap tego za palec! Cha – cha – cha!… No, czego drżysz? Wrrr… wr… Zły, szelma!… Ach, co za psina…
Prochor woła psa i odchodzi z nim od składu drzewa. Tłum śmieje się z Chriukina.
– Ty się jeszcze dostaniesz w moje ręce! – odgraża się Oczumiełow i, owijając się w płaszcz, rusza w dalszą drogę po rynku.

150 komentarzy

  1. misiekpancerny pisze:

    Trochę kobylaste,ale lubię Czechowa,był genialnym obserwatorem 🙂

    • miral59 pisze:

      Można wysnuć tylko jeden wniosek:))) Technika się zmienia, klimat się zmienia, ale ludzie się nie zmieniają. Jakbyśmy się rozejrzeli, to takich ludzi wokół jest pełno, nawet tych na tak zwanym świeczniku. I to jest „i śmieszno i straszno”…

      • wiedzma pisze:

        Witaj…. śmieszno przede wszystkim, bo jak tu się zgrabnie wywinąć z takiego kłopotu bez śmieszności ? 🙂

    • wiedzma pisze:

      Ale ile ciepłego humorku jest w opowiadaniach Czechowa ! Zero zgryźliwości…. 🙂

  2. Bożena pisze:

    Dzień dobry 🙂 Dobry tytuł: „Kameleon”. Niestety, ludzie czasem rzeczywiście są jak kameleony. Oczumiełow pod tym względem kogoś mi przypomina… Okoliczności się zmieniają, ale ludzie nie.

    • wiedzma pisze:

      Witaj Bożenko…. moja piesa też nie lubi dymu papierosowego, zaraz kicha… wprawdzie nikt jej nie częstował, więc nie wiem czy mogłaby za to ugryźć.:)

  3. Alla pisze:

    Dzień dobry:)) Czasy się zmieniają a ludzie nie.. Daaawno czytałam Kameleona, może warto sięgnąć ponownie? Też lubię tego dowcipnego pana, który wyznawał zasadę /podobnie jak C.K.Norwid: „redakcja jest redukcją – sztuka pisania jest sztuką skracania, a zwięzłość jest siostrą talentu..

  4. Alla pisze:

    W zasadzie, to szkoda, że piesio był młody i… miał słaby ściskoszczęk 😀

  5. Alla pisze:

    Oczumiełow przypomina mi pewnego polityka celebrytę:))) Nooo dobra, nawet niejednego..:)))

  6. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: ))) To lubię – rzekłem – to lubię!

  7. Incitatus pisze:

    Miś się odział! I to jak galanto!! : )))

  8. wiedzma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 No Miśku , debiut na piątkę,przyjmij gratulacje!:)

  9. Jasmine pisze:

    Dzień Dobry się z Wami wszystkimi. 😆

    Gratuluję debiutu Miśku. 🙂 Czechowa to ja… jakby to powiedzieć żeby nie skłamać… Odczucia mam ambiwalentne. 😆 Omal nie oblałam przez niego matury. 😆 No, może nie aż tak bardzo, ale Nie przeczytałam Człowieka w futerale a na ustnym z rosyjskiego mi trafił. 🙂 Pamiętałam tylko, że czichnuł. 😆 Na szczęście na to pytanie odpowiadać już nie musiałam. 😆

    Kameleon jakoś mnie nie rozbawił, zasmucił raczej. Dziś ani na milimetr lepiej nie jest. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia… 🙁

    PS: U Was też zimno i leje a wczoraj do rana szalały burze kradnąc prąd ❓

    • wiedzma pisze:

      Witaj zasmucona Jaśminko…. i co Ci Czechow winien, ze się poleniłaś i nie przeczytałaś lektury ? 🙂
      U mnie chłodno i czasem coś kapnie z nieba. Bardzo piękna pogoda jak na lipiec i tego sie trzymam 🙂

      • Jasmine pisze:

        Witaj radosna Wiedźminko. 😆
        Czechow nic mi, ale co się nastresowałam wtedy, to moje. 😆 Zwłaszcza, że zanim zaczęłam odpowiadać padło: Teraz Szanowna Komisja posłucha jak… z ust mojej rusycystki. 😆 A ja na trzecie pytanie Ciemność widzę, ciemność. 😆 Miałam wtedy zamiar studiować filologię rosyjską i na jak najlepszej ocenie mi zależało. 🙂

        Zazdroszczę Ci Lipca, u mnie Marzec na przemian z Listopadem. Znowu mam na co narzekać, jak na niepoprawną optymistkę przystało. 😆

        • wiedzma pisze:

          Pogoda, miła Jaśminko to bardzo wdzięczny temat do narzekania, jako, że nic a nic się tym narzekaniem nie przejmuje 🙂
          A …. dzis cos mnie istotnie ucieszyło 🙂

          • Jasmine pisze:

            Nie wiem, Wiedźminko, co to za „coś”, ale… Jeśli pozwolisz poucieszam się z Tobą. 🙂 Albowiem napisane jest: Radość naszych Przyjaciół jest naszą radością. 🙂

            • wiedzma pisze:

              Jaśminko… z dużą uciechą donoszę, że pani Aura właśnie wzięła na mnie odwet za Ciebie : znienacka nadciągnęła czarna chmura , leje okrutnie i grzmi w oddali 🙂 No i dobrze mi tak! :))

              • Jasmine pisze:

                Jakoś mnie to nie cieszy Wiedźminko, ciekawe dlaczego…:?: Pani Aura niech nie przesadza z odwetem, zwłaszcza znienacka. 🙂 U mnie już prawie dobrze, przestało padać i ptaszki świergolą.:) Jest nadzieja, że już wkrótce nadejdzie Lato. 😆

    • Incitatus pisze:

      Witaj, Jasminko: ))) Ty dziękuj Bogu, że nie dostałaś na maturze z polskiego „Granicy”: ( Pamiętałem tylko, że bohaterka miała romans i na imię Justyna! Brrr!! A pytanie: ” Czy „Granica” to romans prowincjonalny” zawierało w sobie (na szczęście!) odpowiedź! Rany, jak ja wodę wtedy lałem! Prof. Pluta (niech mu Bóg ciepły kącik na stałe obok prof. Ducha przydzieli!) stwierdził – „Bardzo dobrze, bardzo dobrze! Ale „Granicy”, to ty nie czytałeś!: )))
      Mądry to był i wspaniały człowiek.

      • Jasmine pisze:

        Witaj Senatorze.))):* O Granicy pisałam na pisemnym, w szczególe o jej adaptacji filmowej.:))) Żeby było zabawniej filmu nie widziałam do dziś.:)))

        • Incitatus pisze:

          A ja książkę do dziś tylko z zewnątrz!! : )))
          Film był??!!

          • wiedzma pisze:

            Ha ! ja na maturze z historii dostałam temat :” niemiecki ruch robotniczy,na początki XX w. ” Pojęcia o tym nie miałam, pamietałam tylko jedno nazwisko, więc, ku nieukrywanemu rozbawieniu naszego cudownego historyka….. zaczęłam od reformy rolnej w Prusach, no bo skądś ten proletariat się wziął, czyż nie ?

            • Incitatus pisze:

              Ten ruch robotniczy to dopiero była nuuuuuda!: ((

              • Jasmine pisze:

                Kolejne skojarzenia.:))) Egzamin na filologię rosyjską i temat z historii: Partie robotnicze 20-lecia międzywojennego. Omijałam szerokim łukiem.:))) Tym sposobem trafiłam na psychologię.:)))

              • wiedzma pisze:

                Śmiertelna ! po głowie krążyli mi jacyś rozłamowcy i chyba Bernstein? :)))Edward Bernstein, który nie zgadzał sie z Leninem 🙂

                • Incitatus pisze:

                  No i popatrz, rewizjonista jeden z bolszewikami się nam nie zgadzał, rewolucji nie popierał, dyktaturą gardził! I za to bolszewicy, jak nic jemu na złość, utłukli nam ostatniego króla Polski!!

          • Jasmine pisze:

            Film był.:))) Nawet 2 razy.:)))Książkę przeczytałam i wyobraziłam sobie jak mogła wyglądać adaptacja. Na moje szczęście nikt ze sprawdzających też nie oglądał.:))) Reżysera, aktorów i inne takie, zapamiętałam z plakatów, o filmie poczytałam, przydało się.:)))

      • Bożena pisze:

        Pamiętam moje lektury. Nienawidziłam ich, choć czytać lubiłam od dziecka. Jednak nie znoszę przymusu i kiedy mi coś kazali przeczytać, to mnie to wręcz odpychało. Później, kiedy to przestało być lekturą obowiązkową, przeczytałam z wielką przyjemnością. Miałam jednak dobrą pamięć i zawsze pamiętałam jak ten temat był omawiany na lekcjach, więc nawet egzaminu nie oblałam.

        • wiedzma pisze:

          A ja, Bożenko, miałam siostrę o 2 lata starszą, więc lektury czytałam razem z nią, zanim się stały obowiązkowe 🙂

          • Jasmine pisze:

            I to był świetny sposób na to, żeby nie były obowiązkowe. 😆 Też z tego korzystałam. 😆

          • Bożena pisze:

            Ja w ten sposób nauczyłam się czytać, zanim poszłam do szkoły. Siostrę mam 4 lata starszą. Ale lektur nie znosiłam. Tears

    • misiekpancerny pisze:

      Ja miałem identycznie Jasminko tylko z Lermontowa „Bohaterem naszych czasów” za diabła tego nie czytałem i wzorem Senatora łgałem jak nakręcony,coś mi się obiło o ucho,że akcja dzieje się w lesie,więc pół godziny opisywałem bohatera w najdrobniejszych szczegółach,że był wysoki,pleczysty z brodą i mocnymi rękoma,a paniom od rosyjskiego robiły się coraz większe oczy,jak mi się wyczerpał koncept na bohatera,to opisywałem las,ale zdałem 🙂

      • Bożena pisze:

        Brawo!!! I ta fantazja została Tobie do dziś 😆

      • Jasmine pisze:

        Witaj Miśku 🙂 Zasada z której zaczęłam korzystać po oblaniu egzaminu na filologię rosyjską, która brzmi: Mów co wiesz, pleć pleciugo, byle długo, zazwyczaj się sprawdza. 😆 Nie da się oblać łatwo takiego delikwenta. 😆
        Wspomnienia to siebie to mają, że zawsze, chcesz czy nie chcesz, wracają. 🙂 Wszystko dobre, co się dobrze kończy. 🙂
        I jeszcze… Czasami nasze „klęski”, które zalewają nas łzami, wychodzą nam na dobre, co się dopiero po latach okazuje. 🙂

  10. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Oddaliłem się dość gwałtownie, ale właściwie rzecz biorąc oddaliła mnie pogoda, mianowicie burza, która wyłączyła na 15 minut prąd w połowie Gdyni. W związku z brakiem prądu czekała mnie godzina dość intensywnego biegania i załatwiania (żeby nie stracić pewnych danych z komputera, na szczęście mamy UPS). Zaraz potem znowu wyjechaliśmy pod Gdynię, a stamtąd dzisiaj przed południem ruszyliśmy po Juniora, który ma teraz przerwę w obozie w związku z pewnym wydarzeniem, w którym od dawna chciał wziąć udział (w poniedziałek go odwozimy z powrotem, ufff).

  11. wiedzma pisze:

    Witaj Kwaku ! To Ty jesteś wyraźnie na posadzie Latającego Holendra ! 🙂 U nas dzisiaj burza pojawia sie i znika, ale chyba nie wyrządziła większych szkód…. się dopiero okaże..

    • Quackie pisze:

      E-szlag-że-by-to! Znowu pioruny biją! Odmeldowuję się, wrócę razem z tęczą… 🙁

      • Bożena pisze:

        U mnie burza co chwilę grzmi i za chwilę już słońce świeci i znów burza i słońce i tak od rana, jak w kalejdoskopie.Ale wszystko mija nas z daleka na północy lub południu. Dziwne to zjawisko…

    • misiekpancerny pisze:

      No nie wiem,jak pierun strzelił w pobliżu,to myślałem,że szyby polecą,centralnie ogłuchłem,ale co gorsza podobnie jak Kwakowi padł mi prąd,a ja oczywiście mozolnie wprowadzałem do kompa pozycje od 2 godzin i oczywiście był to laptok w którym właśnie padła mi bateria,oczywiście równo w tydzień po wygaśnięciu gwarancji i cała moja praca poszła psu pod ogon 🙁

      • Incitatus pisze:

        Pracowity zawsze ma przekichane! Teraz sobie pomyśl – gdybyś tak nic nie robił o ile byłbyś spokojniejszy!: )

        • misiekpancerny pisze:

          Samo się kurka nie zrobi,choć z drugiej strony mogę to zlecić jakiemuś pracownikowi,a idźże kusicielu,apage 🙂

          • Incitatus pisze:

            No co?? Robiłeś, robiłeś i….i nawet Ci nie napiszę co z tego!: ) A tak patrz – nic nie robisz i też z tego nic! Efekt ten sam, a ani zmęczenia, ani nerwów! Ty to dobrze przemyśl!!: )

  12. Tetryk56 pisze:

    Brawo, Miśku! Znakomity kawałek życia – Czechow wiecznie żywy!

  13. Quackie pisze:

    No i jeszcze raz dzień dobry. Co prawda tęczy nie ma, a pada nadal, ale już nie grzmi, a najgorsze burzowe chmury przesunęły się już nad Zatokę (biedni marynarze!). Bardzo dziękuję za podjęcie tematu tęczy : )

    • Incitatus pisze:

      Dzień dobry: ) Czemu biedni, bo głupi?

      • Quackie pisze:

        Biedni w sensie, oj, jacy oni nieszczęśliwi i poszkodowani, bo mieć nad głową dach na stałym gruncie z taką burzową chmurą nad głową, to jest coś innego niż być na łajbie, na wodzie z taką burzową chmurą nad głową.

  14. starsza_pani pisze:

    Cili, zrób coś, albo powiedz, co mam zrobić, żeby móc mieć awatar?

    Nie dość, że dziurka, to jeszcze … szara:(((

  15. Alla pisze:

    Śpię…

  16. Tetryk56 pisze:

    A propos’ luster, Wiedżminko – czy wiesz, jak dzielimy czarodziejskie zwierciadła? Te od „lustereczko, powiedz przecie…” ?

  17. Quackie pisze:

    Senatorze, drabinka nam się skończyła wyżej. Otóż kontynuacja kontynuacją, ale jak Ci się udało przeżyć Feliksa Edmundowicza, oto jest pytanie!

    • Incitatus pisze:

      Tak jakoś z rozpędu!; )) Przywykłem żyć i, jak widzisz, żyję: )

      • Quackie pisze:

        O, a ja liczyłem, że wyjaśnisz na przykład, że to dzięki hołdowaniu zasadzie „Zaufanie – zaufaniem, a sprawdzać trzeba i tak!” : )

        • Incitatus pisze:

          No, to tak naturalne, że i wspominać nie warto! Do dziś mam pamiątkowy nagant, tow. Feliks dał mi go w prezencie. Lufa mocno ogniem nadżarta, ale spust leciutko chodzi…..: )
          A tak, na uboczu, wiesz, że nagan (nagant) to jedyny na świecie rewolwer z bębenkiem wykonującym dwa ruchy, jeden obrotowy, a drugi posuwisty? I że łuski rewolwerowych nabojów do naganta mają szyjki?? I że pociski w nabojach do naganta tkwią w tych szyjkach łusek wewnątrz, że z szyjek nie wystają? I że po obrocie podającym kolejny nabój do strzału bębenek wciska szyjkę naboju tak, że strzał pada częściowo w lufie, a częściowo jedynie w bębnie, który przecież w rewolwerach jest jednocześnie i magazynkiem i zbiorem komór nabojowych?
          To jedyny na świecie przedstawiciel rewolweru gazoszczelnego!!

          • Quackie pisze:

            A nie wiedziałem tego, toć to faktycznie ewenement! Czyli że gdyby do tego typu rewolweru dokręcić (dołożyć) tłumik, to strzał byłby o wiele lepiej wyciszony niż w innych rewolwerach – prawie jak w „normalnym” pistolecie?

            • Incitatus pisze:

              Teoretycznie tak! Ale praktycznie to niewiele daje poza skrzywieniem toru lotu pocisku. Broń staje się bardzo niecelna.
              Mistrzu, tłumik, taki dokładany do lufy, to filmowy gadżet! Są wprawdzie konstrukcje broni (bardzo niewiele), które pozwalają na wyciszenie strzału tak, że z pewnej odległości go nie słychać, ale to są karabiny i karabinki! Żaden tłumik, który nie jest integralną częścią broni palnej nie wyciszy strzału broni krótkiej tak, by nie był słyszalny z, powiedzmy, dwudziestu metrów! Musisz pamiętać też, że pocisk z takiej broni musi byś wolny, to znaczy musi się poruszać z prędkością mniejszą niż dźwięk, poddźwiękową! Rosjanie mają teraz na wyposażeniu Specnazu dwa rodzaje znanej mi z cichego strzału broni. To skonstruowany na bazie AK-74M karabinek AK-101 kal 5.45 wyposażony w tłumik dźwięku PBS-4 i bardzo nowoczesny karabin wyborowy (następca słynnego Dragunowa) WSS Wintoriez, ale on ma fabrycznie zamontowany tłumik na całej długości lufy. Od komory zamkowej po wylot!

              • Quackie pisze:

                Na takich konkretnych danych jak te 20 metrów czy inny dystans, to ja się nie znam : ( i dziękuję pięknie za informacje o broni; natomiast co do wersji Dragunowa, to podczas zwiedzania rosyjskiego desantowca Kaliningrad w trakcie manewrów Baltops miałem w ręku SWDK – i byłem mile zaskoczony smukłością i relatywnie niewielkim ciężarem tej broni. Może z pełnym magazynkiem waży sporo więcej?

                • Incitatus pisze:

                  Nie, niewiele. Magazynek zawiera dziesięć nabojów karabinowych kal 7.62 (triochliniejka!) i wraz z nimi waży niewiele ponad dwadzieścia dkg. Bodajże 25. Naboje do Draguna są niby takie same jak do zwykłego karabinu Mosina, ale w broni snajperskiej stosuje się specjalnie do niej produkowaną amunicję. Szczególnie starannie wykonaną. Ja twierdzę, że najlepsza jest amunicja fińskiej firmy Lapua. Zresztą taką strzelałem! Ale, kiedy zabraknie tej snajperskiej, można załadować Dragunowa zwykłymi w milionach produkowanymi nabojami z pierwszej z brzegu fabryki i też celnie strzelać.

                • Incitatus pisze:

                  Aha, bo nie zauważyłem od razu, cóż – starość: ( Napisałeś SWDK, a to co innego, to wersja wielkokalibrowa Draguna „K” dodane do nazwy oznacza „krupnokalibiernyj”, wielkokalibrowy po polsku! Ten strzela innym nabojem, nabojem kal 9.3×64! To już armata!!: ))

  18. Jasmine pisze:

    Witam nie witanych. 🙂
    Czy Wy wiecie, że jak się śmieję to boli mnie brzucho ze śmiechu ❓ Już wiecie, więc żeby mi to było ostatni raz. Please

  19. Quackie pisze:

    Bardzom dzisiaj usatysfakcjonowany! Kochani, na dziś już dobranoc – i do zobaczenia do poniedziałku (na weekend wyjeżdżamy z Juniorem na to jego wydarzenie). Aha – zdaje się, że ktoś wspominał pana Ignacego? Otóż po dzisiejszym dniu na Wyspie kiełkuje mi pomysł, który oczywiście musi jeszcze urosnąć i zakwitnąć, o zaowocowaniu nie mówiąc… ale coś się dzieje, co pozwala mieć nadzieję.

    Dobranoc!

  20. wiedzma pisze:

    Co się naśmiałam, to moje. Szkolenie z broni krótkiej i długiej też zaliczyłam… 🙂

  21. Incitatus pisze:

    Dobranoc: ))) Na mnie już czas, Sadzunia domaga się żebym poszedł do łóżka, bo kotek chce spać!

Skomentuj wiedzma Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)