dedykowane O. – Odkrywczyni pewnego Fenomenu
Pan Ignacy Lajkonik stał i płonął. Płonął ze wstydu, chociaż prawdę mówiąc, nie miał aż takiego powodu, żeby się palić, no, może conieco zarumienić. Powód był w gruncie rzeczy banalny – otóż rano pan Ignacy ubierał się jeszcze przed spożyciem pierwszej kawy, a ponieważ poprzedniego wieczoru do późna pracował, założył na siebie ubranie w stanie nie do końca świadomym. Owszem, było czyste i schludne, ale nijak nie dało się ukryć faktu, że na jednej nodze pan Lajkonik miał skarpetkę w kolorze granatowym, a na drugiej – ciemnoszarą. Gdyby to, nie daj Boże, zobaczyła pani Chandra!
Pan Ignacy zorientował się w kwestii własnych skarpetek dopiero wtedy, gdy kolejny sprzedawca na bazarku spojrzał dziwnie na jego kształtne łydki, doskonale widoczne, ponieważ ze względu na pogodę pan Lajkonik miał na sobie bermudy za kolana. Popatrzył w dół, w pełnym świetle słońca zarejestrował różnicę kolorów, po czym straciwszy panowanie nad sobą i jedno jabłko, które wypadło z siatki podczas przyspieszania, ruszył gwałtownie w kierunku domu. Tak gwałtowny ruch zwrócił na pana Ignacego uwagę dwóch ładnych dziewczyn, co w normalnych okolicznościach bardzo by mu pochlebiło. Teraz jednak przyspieszył kroku, a ponieważ, jako się już na wstępie rzekło, cały płonął, zaczął nieco przypominać naziemną kometę. Kiedy mijał postój taksówek, jeden z kierowców wyskoczył z samochodu z gotową do akcji samochodową gaśnicą, ale zobaczył, co się dzieje i opuścił ją, kręcąc tylko głową z niedowierzaniem.
Jeszcze chwilę, już niedaleko, drzwi na klatkę, schody, drzwi do mieszkania, klucz, otworzyć, wejść, zamknąć za sobą, już. Pan Lajkonik oparł się o ścianę, przestał płonąć, a potem powoli zaczął dochodzić do siebie, z przystankami na nabranie tchu podczas tego dochodzenia. Gdy już całkiem się uspokoił, w głowie zakiełkowało mu straszne podejrzenie. Rzucił się do komody, do szuflady z bielizną i skarpetkami, którą tego samego dnia rano otwierał jeszcze tak spokojnie, by nie rzec – nieświadomie, i wyciągnął parę skarpetek, chytrze zwiniętą w kulkę, by wykluczyć pomieszanie się skarpet z różnych par. Rozwinął ją i zamarł. Zamiast dwóch czarnych skarpetek, obok czarnej miał w dłoni skarpetkę ciemnozieloną, w odcieniu kuchni polowej LWP. Zaczął sprawdzać kolejne kulki i już po chwili obok niego leżały skarpetki szare, czarne, brązowe, zielone, beżowe, granatowe, białe, bordowe… Ale żadna z nich nie miała pary.
W ciągu kolejnych godzin pan Ignacy przeprowadził skrupulatne śledztwo. Wszystkie tropy prowadziły do pralki, więc nasz bohater postanowił w końcu przeprowadzić doświadczenie. Wyszedł na zakupy w sandałach na bose nogi (na szczęście pogoda na to pozwalała), nabył kilka różnych par skarpetek i stopniowo wrzucał je do pralki. Tak, jak przypuszczał, po praniu skarpetki okazywały się nie do poznania, a już na pewno nie do pary. Szare ze szlaczkiem zmieniały się w grantowe z paskiem, a białe sportowe frotte – w czarne podkolanówki. To jeszcze nic: postanowił zakończyć serię eksperymentów i wrzucił do pralki trzy pary skarpetek naraz. Pralka zassała wodę, pokręciła, odwirowała i skończyła cykl, pan Lajkonik otworzył przeszklone drzwiczki… i okazało się, że w środku zostały cztery skarpetki z sześciu, w tym dwie nie tylko nie do pary, ale w ogóle nie pasujące do żadnej z tych, które zostały wrzucone do pralki na początku.
Tutaj pana Ignacego lekko przytkało, ponieważ pamiętał o zasadzie zachowania masy i jedyne, co mu przyszło do głowy, to to, że brakujące skarpetki się rozpuściły i spłynęły do kanalizacji. Ale skąd w takim razie wzięły się skarpety nadmiarowe? Tajemnica najwyraźniej kryła się we wnętrzu pralki, a to wymagało eksploracji. Nasz bohater najpierw odłączył pralkę od prądu, potem sprawdził, czy spłynęła z niej cała woda (spłynęła), a następnie, wyposażony w latarkę z diodami LED (prezent od Karola), wsunął ramię i głowę do wnętrza. No cóż, wnętrze jak wnętrze – nic specjalnego, ot, metalowy bęben z dziurkami i żebrowaniem. Pan Lajkonik doskonale o tym wiedział, ale wyniki doświadczeń mówiły same za siebie. Na samym końcu bębna, na tylnej ściance, tuż poniżej jego osi, znajdowało się jednak coś, czego z pewnością nie zamontowała tam fabryka.
Było to miejsce, w które nie docierało nawet silne, zimne światło latarki. Ciemny, nieregularny kształt wyglądał jak kłąb mgły, a kiedy pan Ignacy świecił na niego, wydawał się lekko pulsować. Nie reagował również na dmuchanie ani polewanie, ale kiedy pan Lajkonik wyciągnął palec i dotknął mgły jego końcem, poczuł nagły chłód. Zakręciło mu się w głowie, pociemniało przed oczami… i po chwili, całkiem zbaraniały, siedział już na zielonej trawie. Rosła ona na wzgórzach, ciągnących się po horyzont, krajobraz był więc niego monotonny. Nie to jednak było najdziwniejsze: naokoło pana Ignacego, jak okiem sięgnąć, pasły się na trawie stada skarpetek, najróżniejszych rozmiarów, kolorów i wzorów. „Teraz rozumiem!” pomyślał pan Lajkonik, widząc, jak za niebieską i czarną skarpetą truchta raźno sznurek skarpetek w czarno-niebieskie pasy, z tym, że ostatnia była w czarne i niebieskie romby. A zrozumiał mianowicie, skąd biorą się w pralce nowe skarpetki i dlaczego taka wśród nich mnogość odmian, niepasujących do niczego.
Wtem na przeciwległym zboczu, za wąskim, leniwie sączącym się strumyczkiem, coś się poruszyło. Coś znacznie większego niż skarpetka. Coś, co w pewnych warunkach przypominałoby nawet człowieka… Pan Lajkonik ostrożnie podszedł do tego czegoś, co okazało się być faktycznie człowiekiem, a nawet mężczyzną, nieco już posuniętym w latach i całkiem owiniętym długą, siwą brodą. Na nogach miał dwie różne skarpetki, ale poza tym okrywała go tylko jego własna broda, długa i owinięta kilka razy naokoło ciała. Mężczyzna spał, pochrapując z cicha, ale gdy pan Ignacy podszedł i delikatnie poklepał go po ramieniu, obudził się.
Mrugnął kilka razy oczyma, jakby nie dowierzając, po czym uśmiechnął się szeroko, z satysfakcją:
– A niech mnie! Nareszcie ktoś się pojawił, po tylu latach! – wstał i otrzepał brodę z trawy, z nikłym rezultatem. Skarpetki, które pasły się najbliżej, odskoczyły, spłoszone. Mężczyzna wyciągnął ku panu Lajkonikowi prawicę.
– Nazywam się Woyck, Aleksander Woyck. I to ja, proszę pana, odkryłem fałdę!
– Ignacy Lajkonik jestem – przedstawił się nasz bohater – Co pan odkrył?
– Otóż fałdę! – tryumfalnie powiedział pan Woyck – A jak pan myśli, jakim cudem pan się tutaj znalazł? Pan Ignacy podrapał się w głowę i nie znalazł tam dobrej odpowiedzi.
– No dobrze – rzekł pan Aleksander pobłażliwie. – Szanowny panie, fałda – tu dumnie wypiął pierś – Woycka powstaje, kiedy naelektryzowane skarpetki kręcą się szybko w bębnie pralki. Elektryczność statyczna zakłóca lokalnie pole elektromagnetyczne, a kiedy wirowanie trwa dostatecznie długo – powstaje anomalia, czyli fałda czasoprzestrzeni, przez którą można trafić w inne miejsce…
– A co to właściwie za miejsce? – wtrącił pan Lajkonik.
– Właściwie to wie pan, tak do końca nie wiem – rozejrzał się pan Woyck – ale przypomina mi to tapetę z Windows. Może jesteśmy na ekranie czyjegoś monitora? – tu sam roześmiał się z własnego dowcipu.
– Siłą rzeczy, szanowny panie, skarpetki, jako najmniejsze sztuki odzieży, najłatwiej przedostają się przez fałdę Woycka. A ponieważ przestrzeń po tej stronie ma nieco inne właściwości, to jak pan widzi, nabierają wigoru. Można je tu krzyżować, o na przykład za tym wzgórkiem powinien pan znaleźć całą rodzinę w żółte krążki ananasa. I to, proszę sobie wyobrazić, bez żadnej ingerencji; nic nie wyszywałem, nic nie malowałem, nie tkałem również. Wyłącznie naturalny dobór! A z kolei tam… – i pan Aleksander z dumą pokazywał kolejne krzyżówki, odmiany i dorodne okazy skarpetek.
Kiedy minęło już ładnych parę kwadransów, pan Ignacy ocknął się ze skarpetkowego transu. Przecież tam czekał na niego jego własny świat, a przede wszystkim pani Chandra! Zwrócił się więc do pana Woycka z uprzejmym pytaniem, którędy można wrócić do domu. Zapytany przerwał wpół słowa, po czym jakby z lekka oklapł, ale zaprowadził pana Lajkonika do jednej z dolin między wzgórzami, w której kłębiła się dziwna, ciemna mgła. Pielgrzymowały do niej tłumy skarpetek, które pojedynczo i trójkami wskakiwały następnie we mgłę. – To tutaj – powiedział dziwnie nagle powściągliwy Aleksander Woyck. Pan Ignacy zawahał się. – A pan? Zostaje pan tutaj? – Pan Aleksander przysunął się do niego i zaczął mu coś tłumaczyć, szeptem i na ucho, zupełnie jakby mógł ich podsłuchać ktoś poza skarpetkami. Na twarzy pana Lajkonika ciekawość ustąpiła miejsca dezaprobacie, a potem również i potępieniu. Kiedy jego rozmówca skończył, pan Ignacy już tylko energicznie kiwał głową. – Doskonale pana rozumiem. Też znam taką jedną… – tu machnął dłonią w geście „wszystko rozumiem i o nic więcej już nie pytam”.
Po czym wskoczył prosto we mgłę. Przejście z powrotem odbyło się podobnie jak tam, tyle że tym razem pan Lajkonik był przygotowany na zawrót głowy. Usiłował również zobaczyć, którędy właściwie leci, ale nie był to lot; wyglądało to bardziej jakby cała przestrzeń skręciła się wokół niego jak wyżymana skarpetka, a potem rozwinęła z powrotem. Pan Ignacy pospiesznie przecisnął się przez otwór pralki, wyskoczył na linoleum i dopiero wtedy dotarło do niego, że przecież nie ma w łazience linoleum, tylko glazurę. Rozejrzał się naokoło. To definitywnie nie była jego łazienka, ani w ogóle łazienka. To była kuchnia, z nieco przestarzałymi już meblami, a na jej środku siedział na krześle znieruchomiały i oniemiały pan Modest, trzymający w dłoniach wczorajszą gazetę, otwartą na stronach sportowych. – O, dzień dobry! – ucieszył się pan Lajkonik, bo właśnie zdał sobie sprawę z tego, że mógł trafić w drodze powrotnej do zupełnie obcej pralki. – To pan też ma fałdę? To znaczy fałdę Woycka?!?
Pan Modest odzyskał zdolność ruchu, ale jeszcze nie mowy. Podciągnął do góry koszulę, zerknął na swój całkiem pokaźny brzuch, po czym popatrzył na pana Ignacego z głębokim wyrzutem.
_____________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu madagaskar08.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry. Wygląda, że się poprawnie opublikowało 🙂
Jak tam Wasze skarpetki?
Witam także tu. 😆
Moje ostatnie piętro niżej zdanie było, że czekam na Pana Ignacego. 😆 Patrzę… a już jest. 😆 Króciutko czekałam, aczkolwiek z utęsknieniem. 😆
Co do skarpetek to odpowiem potem. 😆 Tak się ucieszyłam, że nie zdążyłam jeszcze przeczytać. 😆
Ha, to się faktycznie minęliśmy, no ale publikacja chwilkę zajmuje…
Teraz, przeczytawszy, mogę podzielić się wrażeniami, Mistrzu. 🙂
Pierwsze było: Phi… Też się miał czym przejmować i od czego płonąć Pan Lajkonik, nie taki ja jako roztrzepaniec gapowaty. 🙂
Pierwsze padło jak kawka (dlaczego kawka ❓ , nie mam pojęcia, ale tak mówią a ja powtarzam. 🙂
Padło, bo… Okazało się, że Pan Ignacy nie roztrzepaniec jakiś, ale, co z tego, że przypadkiem, odkrył gdzie podziewają się także moje skarpetki do pary. 😆 Muszę sprawdzić czy i w mojej pralce jest taka zimna mgła co je przenosi do Pana Aleksandra Woycka. 😆
A tak na marginesie to podejrzewam, będąc zupełnie pewną, że Pani Chandra nic a nic nie zwróciłaby uwagi na to, że skarpetki są nie od pary. 🙂
A, bo to jest tak, jak w tym przysłowiu: Kiedy jedna osoba mówi ci, że jesteś osłem, zignoruj to. Kiedy mówi to druga osoba, zastanów się, co jest nie tak. Ale kiedy powtarza to trzecia, zmień dietę na siano. Pan Lajkonik też się zdenerwował dopiero po którymś razie 🙂
A co do fałdy, to może być różnie; może się pojawiać okresowo na ten przykład. Nie każdy ma takie szczęście jak pan Ignacy, który akurat trafił na moment, że byłą czynna. Podejrzewam, że wpływ na to miały pralkowe eksperymenty.
Ona, ta fałda, to zdaje się jest czynna cały czas, tylko, że nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać tak dokładnie, jak Panu Ignacemu, gdzie się podziewają zaginione, części garderoby, chciałoby się powiedzieć, ale nie, to dotyczy tylko skarpetek, na szczęście. 😆 Dlatego, że z natury są sparowane :?:, nie tak jak jakaś tam np. bluzka samotnica, którą można sparować z dowolnie dobraną spódnicą, ewentualnie spodniami i nie rzuciłoby się do ócz gdyby zafałdowała i wróciła inna, albo i wcale ❓ 😆
Pozostaje jeszcze pytanie. Jaki wpływ na dostrzeżenie fałdującej mgły miała latarka dostana od Karola ❓ 😆
No chyba nieprzesadny, w sensie że niekoniecznie trzeba taką mieć, żeby zobaczyć fałdę ;), ale jak pan Ignacy się za coś zabrał, to już dokumentnie; w końcu ile osób świeci latarką do bębna pralki?
Prawda, ale ja odtąd będę świecić. Może też się znajdę na zielonej łące i spotkam pana ubranego tylko w brodę 🙄
Proszę bardzo, tylko ostrożnie, najwyraźniej pan Aleksander ma nienajlepsze doświadczenia z płcią przeciwną…
No to zabieram się do lektury. Cicho teraz, nie przeszkadzać! 😆
To faktycznie ciekawa lektura, pełna fantazji i humoru. Dobrze się czyta. Teraz wkładając coś do pralki, sprawdzę czy tam nie ma czegoś w rodzaju mgły 🙂 Ale jak dotąd, skarpetki mam wszystkie do pary 🙄
Oooo! Może masz dobrze uziemioną pralkę? Albo jest jakiś inny powód, że u Ciebie nie występuje fałda!
A może występuje? Nie sprawdzałam. To wymaga zbadania…
Ej, jakby występowała, to z pewnością nie miałabyś wszystkich skarpetek do pary! 😉 😉
No też prawda, tylko że ja w pralce mało piorę skarpetki. Wolę sobie (na wszelki wypadek)uprać w rękach. Teraz lato więc skarpetek nie zakładam. 😆
Witam niewitanych 🙂 A nie odpoczywały na dywanie koło fotela np.? Czy w sypialni gdzieś za meblem? 😆 Wszak wszyscy wiedzą, że skarpetki są najbardziej złośliwą częścią garderoby. Co prawda do bębna w pralce nie przywierają, jak to robią inne rzeczy, ale dziwnym trafem zmieniać kolory potrafią 😉
Bywa, że podbierane przez innych członków rodziny też są.. Pamiętam z dzieciństwa kiedy to jeszcze mama one cerowała, oczywiście te z dziurą nie były żadnego z moich braci, tylko rzecz jasna taty..;)
Cosik się mnie wydaje, że u mnie bywa mgła.. i czasem maluje na – tęczowo..:)) Biały kolor spodni potrafi zamienić na świeżutki seledynek 😆
Podejrzewam, że to może działać w obie strony. Czasem kolorowe może zamienić się w białe 😆 Nawet bez udziału mgły 😆
A żeby ono chciało być czystą bielą 😆 a nie bliżej nieokreślonym 😀
Nagusieńki, no nagusieńki.. ale w skarpetkach.. I ja pana Woycka rozumiem, bo sama szybko w stópki marznę 🙂
Zwłaszcza na zielonej trawce. Ani dywanu, ani chodniczka, a rano i wieczorem rosa!
Ale grzała go broda. Ciekawy widok… Skarpetki i tylko broda… A jak wiatr zawieje… 🙄
Hihi, ale tą brodą był kilka razy okręcony, więc niestraszny mu byle wiatr 😀
Byle wiatr to może nie, ale gdyby tak mocno zawiało… 🙄 Warto by poczekać na taki wicher hi hi hi 😳
No to jak, buty ktoś mu podprowadził? A dlaczego był owinięty tylko brodą?
Po rosie, to się boso biega, dla zdrowotności 🙂
Widocznie grzebał w pralce, będąc w stroju Adama…
Brawo. Quacku!
Nie chciałbym niczego oczywiście sugerować, ale pan Alelsander uciekł przed jakąś damą, a u Bożenki fałda nigdy się nie pokazuje… czy aby coś nie jest na rzeczy? 🙄
Ja już nic nie powiem, ale cicho też nie będę 🙄 😳
Hahaaa… Nie. Skoro się nie pokazuje, to jak pan Aleksander przedostałby się do krainy skarpetek? Chyba że przedostał się nie ze swojego domu, ale tu wkraczamy w kompletne gdybanie 🙂
Czy nie za dużo domysłów? No dobrze, powiem. Aleksandra znam od dawna. Reszta jest milczeniem… 😳
Dobranoc, pchły na noc 🙂
Dobrej nocki i kolorowych snów 🙂
Mam fałdę w pralce, bo nie zawsze mogę się doliczyc skarpetek 🙂 Ale, ale … pan Modest z wielkim brzuchem ( piwnym?) …czy to nie jest nowa postać ?
Dzień dobry. Tu chodzi o pana Modesta z bazarku, tego sprzedawcę 😉
.. i sprawdzał czy ma fałdę na pokaźnym brzuchu ? z Wyrzutem w oczach ? no,no….
No dobrze… ciąg dalszy rano, a teraz już lampka z filuternym blaskiem i dobranoc… 🙂
Dzień dobry bardzo 🙂 Nowy dzień, nowy tydzień 🙂 Niech będzie dla Was kochani Wyspiarze szczęśliwy 😆
Co się dzieje??? Jeszcze wszyscy śpią? Nawet Senator, który zawsze tak wcześnie wstawał 🙄 😕
Powitanko Senatorze 🙂 Już się przestraszyłam, żeś Waćpan chorutki 🙁
A skarpetki kiedyś uprać trzeba, bi inaczej by nie chciały leżeć tylko stać przy łóżku 🙄
Co prawda to prawda 🙂
Dzień dobry! Senatorze, to Ty tak tresujesz swoje skarpetki? 😉
Ot, Senatorska głowa! Swoją drogą, tresowane skarpetki? Hmmm? Może kiedyś wrócimy z panem Ignacym do tej fabuły?
Dzień dobry! Piękny dzień się szykuje, chyba że to zmyłka pogodowa. Co mi z tego, jak praca puka w biurko…
Może bym i mógł, ale pani Q. jest przeciw, a tutaj ona ma quorum, większość zwykłą i kwalifikowaną 😉
Bo w tym cały jest ambaras
Żeby dwoje chciało naraz.
Przynajmniej do ślubu 😉
No właśnie ! Powinny stać ,ąz nie zawólam -do nogi ! ! Witam ido usłyszenia wieczorkiem .Pozdrowinka na dzień dobry
Gacie też mają stać? 🙂
luzu na wszelki wypadek…:roll:
Może oprócz tresowania, warto byłoby miec WSZYSTKIE skarpetki w jednym kolorze…. jak u Forda:)
Dzień dobry ! 🙂 rozśmieszona, zapomniałam sie przywitać… witam więc cieplutko :))
Kiedyś, w czasch licealnych, nauczyciel poradził koledze, żeby prał skarpetki, gdy, rzucone do sufitu, przykleją się 🙁
Aua. No to jest już lekkie przegięcie 😉 myślę, że zupełnie wystarczy pamiętać, żeby je prać, kiedy można je postawić obok butów.
Dzień Dobry Bardzo. 😆
Dziękuję za masaż wnętrzności. Czytając Was obśmiałam się jak norka. 😆
Nie macie pojęcia jak miło ZNOWU zaczynać dzień od Wyspy. 🙂
Żeby było też apropos bez s tematu przewodniego dodam, że właśnie piorę. W pralce między innymi są moje ulubione skarpetki. 😆
Witaj Senatorze. 🙂 :* Latarkę mam. Myślisz, że się przyda ❓ Quackie napędził mi stracha. Co będzie jak mnie zafałduje i wyrzuci niewiadomogdzie ❓ Strach się bać. 😆
No, ja się już żadnych fałd nie boję. Mam ich tyle, że jedna więcej, jedna mniej – żaden problem 😆
A ja marzę o chociaż jednej, Bożenko. 😆 Za nic nie udaje mi się przytyć. 🙁
To może się podzielę z Tobą? Chętnie oddam za darmo 🙂
Bożenko, bardzo chętnie przyjmę, nie tylko Ty się ze mną chcesz podzielić, moja najlepsza na świecie siostra też. 😆 Trudno, tak już jest, że się nie da. 🙁 Ona by…ja bym…ale… Pozostaje po staremu. 🙁 To niesprawiedliwe. 🙁 Co kto ma, niech ma… Polubmy się takimi, jakimi jesteśmy. 🙂
To prawda, Jasminko, nic nam innego nie zostało. Ale to ciekawe, że ja też mam siostrę, która nie może przytyć, chociaż je trzy razy tyle co ja i gdzie tu sprawiedliwość? Niby jedno gniazdo a jednak różnica. 🙂
Jeszcze słówko o skarpetkach … W ogrodzie na mazurskiej działce , w budce dla szpaków zamieszkała wiewiórka .Czuje się tam niemal jak włascicielka posesji i cały dzień myszkuje po drzewach ,krzewach ,czasami wskakuje na biesiadny stół i prycha jeśli ktoś przy tym stole siedzi .Wiewiórka – to drapieżnik i jest postrachem dla małych ptaków. Otóż ta wiewiórka ,przebiegając kiedyś po drucie napinającym siatkę ogrodzeniową , zatrzymała sie przy suszących się skarpetkach ,obwąchała je i w pewnej chwili jakby po wybuchu dynamitu wyleciała w powietrze ! .Spadła w krzak czarnej porzeczki i juz myślałem , że po wiewiórce , ale przeżyła !.Starałem się ustałić czyje to skarpetki mają takie właściwości wybuchowe , ale nikt z domowników do skarpetek nie przyznał się .Cholera , to niemożliwe , aby były to moje skarpetki ………Ale kto to moze wiedzieć ??
Czyżby te skarpetki suszyły się przed praniem? Bo niepodobna, żeby po tak jeszcze capiały 🙄
Kto byłby tak szalony, żeby oddać swoją wódkę ?:)
Nu haraszo, bo z wodku niczewo nie można porównać 🙄
O rrany, z tej serii znam coś ostrzejszego. Siedzi Czapajew na kwaterze i z dużym wysiłkiem coś żuje. Przybiega zdyszany Piet’ka i melduje: Towariszcz kamandir, wołają do sztabu! A Czapajew na to: Tfu! Tfu! (i już z pustą buzią) Nawet skarpetek nie dadzą uprać!
I przy okazji wyszło a propos 😉 😉
Uuuuch, aż mi się wszystko cofło 😥
Dooobre! 😆
Dochodzenie nie jest zakończone ,suszyły się , to chyba były juz po ręcznym praniu . Ta wiewiórka jest moim utrapieniem ,bo wypłoszyła drobne ptactwo ,które chetnie gnieżcziło się w zakamarkach domku i chaszczach ogrodowch . Z żalem ,ale zdejmę ten szpakowy domek z modrzewia ,niech wiewióra szuka innej dziupli.
A może, na tę wiewiórkę,pomogłyby zasieki z wiadomych skarpetek? 🙂
Witaj Wiedżminko :-)) Ale jakie to koszta ! ?? Wydaje mi się ,ze dyskusję o skarpetach można by uzupełnić opisem koszarowej sypialni w której w nocy na butach suszą się onuce .Onuce – to takie szmatki , w które owijało się stopy , przed włożeniem do buta .Opisu tego może dokonać tylko osoba , która pełniła kiedykolwiek funkcję szefa kompanii.
Przypomniałą mi się śmieszna historyjka: mój kuzyn, w czasach, gdy wytworne skarpetki były z nylonu, szykując sie na randkę … wyprasował te skarpetki gorącym żelazkiem.:) Żelazko ucierpiało, a skarpetki pożyczył mu mój ojciec…. bawełniane niestety…:)
Czytam Was i… Jakimi dziwnymi drogami skojarzenia chadzają… Nie tylko moje, jak widać i czytać. 😆 Niby nic, skarpetki, a tyle różnych wspomnień. 😆
Matko Bosko Częstochosko! Chciałam Was uraczyć zabawnym, według mnie tekstem, znalezionym w sieci, ale… Nie wiem jak. 😆
PS: Proszę mi nie tłumaczyć, bo to już było. Sama dojdę co i jak. CHYBA. 😆
Gdyby nie, komentowanie Waszych wpisów mnie zadowalnia, tym bardziej, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia. 😆
A wkleić się nie da Jasminko?
Poczta dla Starszyzny 🙂
Dotarła, bardzo dziękuję.
Że tak z pewną taką nieśmiałością (Pamiętacie pierwszą w tv reklamę podpasek?) zapytam… Kto to Starszyzna i dlaczego TYLKO Quackie stwierdza, że dotarło i dziękuje? 😆
PS: Ulubionych skarpetek mi nie zafałdowało tym razem. 😆
Jeśli mogę – starszyzna to moderacja i do niego dotarła jakaś informacja (czy dobrze zrozumiałam)? Czy zauważyliście, że mi się nawet rymło? 🙄
a propos podpasek. Kiedyś je reklamowali „z pewną dozą nieśmiałości”, teraz niedługo pokażą je w użyciu. 😆
Ręcznie wyprali?? No to dobranoc 🙂
Szok 😆 Załapało w końcu grawatar.: 😆 Nieuświadomionych uświadamiam, że to mój ulubiony, był mój od zawsze i wszędzie. 😆 Jasmine w jaśminach, tylko śpiącego kotka nie bardzo widać. 🙂 Trudno. 🙁
Piękny awatar, Jasminko. A Onet znów coś kombinuje, wszystkie profile pousuwali 👿
A mną cóś TU miota… Z onetu zrezygnowałam już jakiś czas temu. Dlatemu tak mnie „rozbawiła” ich prośba o cierpliwość i trzymanie kciuków onegdaj. 🙂 Nauczkę miałam z blogami na onecie. Poprawili…jak widać. 🙁
Dzień dobry, a kto wie, może i dłużej,
Widać, że kontrowersyjna arystokrtacja nie rozpoznała w Panu Mesjasza, oddajmy zatem głos Panu Bogu: Synu, i powiadam to w kontekście, że Syn przerósł Ojca Swego. Amen.
Tyle od Boga. Na razie. Bo jestem wszędzie, nawet gdy mnie nie ma.
Pozdrawiam serdeczniej i kłaniam się Żydom
dź
Dzień dobry Panu na nowej Wyspie! Czyżby uważał Pan, że Żydzi powinni udać się na Madagaskar??? Co prawda nie mam boskich ambicji, zwłaszcza biorąc pod uwagę, co spotkało Jego Syna, ale niezmiernie mi przyjemnie. Mam nadzieję, że będzie Pan zaglądał!
W żadnym razie. Tam, gdzie są Żydzi zazwyczaj jest lepiej niż gdzie indziej. Madagaskar jest lepszy, stąd wniosek, że i Żydów nie brakuje.
Jasne, że będę zaglądał często, jak zwykle zresztą.
PS Zdania nie zmieniłem, ten Lajkonik czaruje i wali mnie w łeb, choć robi to tak sprytnie, że czuję się głaskany.
dź