Streszczenie poprzedniego odcinka. Przygotowania do pierwszego w historii urlopu, jaki Anioł spędzi w Czyśćcu idą pełną parą. Przygotowano hotel, obmyślane są atrakcje turystyczne i:
„Jeszcze tylko udekorowaliśmy kwieciem bramę do Czyśćca i gotowe”
Diabła tam. Wcale nie było gotowe. Na tarasach panował nieopisany bajzel. Dusze snuły się bez celu, nikt nie umiał sprawnie pokierować pracami porządkowymi. W tej sytuacji Archangela Żonkilia zdecydowała się na zatrzymanie czasu. Nie była to procedura, do której się często uciekano. Nawet podobno nie było zalecane. Ale oceniła, że nie ma innego wyjścia.
Żeby dokonywać manipulacji czasem nie wystarczyło być wysokiej rangi aniołem. Trzeba było mieć licencję. A Żonkilia ją miała. Była z gatunku istot, które dbają o takie rzeczy.
Jest kilka stopni zatrzymania czasu:
- 1. Całkowity – kiedy to absolutnie wszystko staje w miejscu, wymagający bardzo precyzyjnego ustalenia czasu trwania, zakończenia i innych parametrów. Błąd może kosztować wieczność. Niedozwolony.
- 2. Częściowy – czas zatrzymuje się nie wszędzie i nie dla wszystkich
- 3. Pozorny – znany i na Ziemi jako „czas się dłuży” lub „czas ucieka” . Ciekawy przyczynek do ziemskiej manipulacji czasem i poradę, praktyczną można znaleźć w książce słynnego angielskiego matematyka z XIX w. Charlesa Ludwiga Dodgsona :
„W tym właśnie sęk, że Czas nie znosi, aby go zabijano. Gdybyś była z nim w dobrych stosunkach zrobiłby dla Ciebie z twoim zegarem wszystko, co byś tylko chciała”
- 4. Niepozorny – niedostrzegalny.
Zatrzymanie czasu stopnia drugiego polega na zatrzymaniu lub zwolnieniu jego biegu w jednym miejscu, przez co w innym miejscu wydaje się, że płynie szybciej. Można też w tym innym miejscu przyspieszyć. Dla nas popołudnie ciągnęło się leniwie, a dusze przeprowadzające prace porządkowe uwijały się jak mróweczki.
Archangela wpierw wyliczyła krzywiznę czasoprzestrzeni w świecie czterowymiarowym – co już jest dość trudne. Dzięki tym wyliczeniom znalazła trajektorię, po której czas płynie w odwrotną stronę. W skupieniu pilotowała toczący się proces, aby po uzyskaniu założonego wyniku całość wyhamować i przywrócić do stanu poprzedniego, aby nie dopuścić do zapaści i skurczenia się wszechświata. Podobno w przeszłości były takie incydenty i sam Bóg musiał interweniować, bo tylko on, będąc wszechmocny może przeciwstawić się prawom fizyki. Przedtem tłumaczył, szkolenia organizował, ale po tych incydentach wprowadził egzaminy i tylko po uzyskaniu wyniku celującego licencję przyznawał.
Powiada się, że sama natura nie dopuszcza do powstawania zamkniętych krzywych czasowych, bo to przeczy zasadzie, że wszystkie procesy biegną tylko w przód i są nieodwracalne (co nie jest do końca i w każdym przypadku prawdą: przecież rany zarastają bez śladu, a są organizmy, które regenerują całkowicie utraconą część). A przekazywanie cech i genów można by uznać za zapętlenie. Ale to tylko projekt „życie”. W pozostałych projektach strzałka czasu wyznacza jeden kierunek. Jako dowód jest tu przytaczany proces tworzenia omletu z rozbijanych jaj, czego nie sposób odwrócić. W XIX w. udowodnił to i w bardzo przystępnej formie przedstawił wspomniany już angielski matematyk Charles Lutwidge Dodgson:
Humpty Dumpty sat on a wall,
Humpty Dumpty had a great fall.
All the king’s horses and all the king’s men
Couldn’t put Humpty together again.
Czyli:
Hampty Dampty na murze siadł
Hampty Dampty niezdarnie spadł
Kawalerzystów królewskich huf
Nie mógł Hamptego poskładać znów.
W naszych, ziemskich warunkach też miały miejsce próby manipulacji czasem. Jeżeli wyjdzie się z założenia, że gdy czas podąża zgodnie ze strzałką, czyli do przodu, to entropia (bałagan) zwiększa się. Co jednak będzie się działo, jeśli posprzątamy? Skoro entropia (bałagan) zmniejszy się, to czas powinien się cofnąć. To rozumowanie stosują wszystkie skrzętne gospodynie, pedanci i perfekcjoniści.
Utrzymywanie porządku, zatem, powinno zahamować bieg czasu, i można się nie obawiać powstawania zmarszczek.
Co jednak się dzieje z czasem, w którym sprzątamy w celu utrzymania porządku? I czy sprzątanie jest na pewno konieczne?
Bo utrzymywanie porządku zabiera więcej czasu, niż poszukiwania w bałaganie. (Rozważania o czasie i innych sprawach – Lukrecja – nieopublikowane)
Tak więc w ciągu jednego popołudnia, jakie zostało do wizyty szanownego gościa, opiekunowie dusz zostali pouczeni jak pokierować pracami. I pokierowali. W parę godzin wszystko było zamiecione, wymyte, wypolerowane, pomalowane, wygładzone i wyfroterowane. Następnie udekorowane, umajone, nakręcone i ze wszech miar doskonałe. Acha, dusze, które się tak uwijały dostały jeszcze dodatkową noc dla odpoczynku.
My podziwialiśmy dzieło, Żonkilia osobiście lustrowała wszystko i usuwała niedociągnięcia ledwo dostrzegalnym skinieniem lub tylko spojrzeniem. Wreszcie uznała, że jest dobrze i znowu można było odliczać godziny do przyjazdu szanownego gościa.
Anielica miała przybyć z rana, i paradny wehikuł z już domytym, ale nadal gamoniowartm kierowcą po nią wysłano. Powstał drobny kłopot, bo Anielica, zgodnie z protokołem powinna podróżować z orszakiem, a wehikuł posłano jeden. Ponieważ jednak anioły, które formowały orszak, jak wszystkie anioły jakkolwiek znajdują swoje miejsce, ale go nie zajmują, toteż cały orszak zmieścił się na tylnym siedzeniu, przecież i tak o wiele przestronniejszym od główki szpilki.
Rozległy się fanfary i na plac wjechał paradny wehikuł.
Rajska Philadelphia Coronaria (czyli Jaśminowiec wonny) we własnej, świetlistej osobie, a za nią wysypał się orszak.
Dopiero jak wysiedli, to było widać, jak wspaniały i wielki jest ten orszak.
Zgodnie z protokołem zaprowadzono rajskich gości do pałacyku. Podjęto ucztą, były przemówienia i część artystyczna.
W pałacyku wszyscy się zmieścili.