Bzy już rosły w najlepsze, słowiki kląskały aż w sercu coś łkało . Pewnego dna czołgałam się w tych bzach na czworakach i pieliłam chwasty. Posuwałam się powoli z kubełkiem i motyczką, kiedy usłyszałam rozmowę. To była Żonlilia z Psiaporą.
– Zburzyć to łatwo, ale potem odbudować, to wprost nie wiadomo, od czego się zabrać – mówił Psiapora – my po prostu nie wyrabiamy już tam na dole.
– Procedur nie ma. Procedury są w księgach, księgi w bibliotece a biblioteka w Raju i kółko się zamknęło.
– Księgi dotyczące Czyśćca nie powinny być w Czyśćcu?
– Powinny, ale trzeba je ściągnąć, tylko nikt nie wie jak. Ta wiedza też jest w księgach. Ktoś tam musi pojechać, odnaleźć te księgi, przeczytać, albo ta Philadelphia coś doradzi. Ty, Psiapora masz firmę transportową, dostaniesz zlecenie, delegację i jedź.
Poszli dalej i już nic więcej nie słyszałam.
Wieczorem Psiapora przyszedł do mnie bardzo zaambarasowany. – Nie mogę jechać, muszę interesu pilnować i sposób zredukowania zatrudnienia obmyślić, bo wszystkie dusze już rozwiezione. Zarobiłem, nie powiem, ale jak im teraz będę z tego pensje za postój wypłacać to z torbami pójdę. Nikogo z pracowników nie wyślę w tę delegację, bo to durnie. Zapytam wprost : czy pani nie chciałaby pojechać?
– Jeśli to możliwe… och tak. Bardzo bym chciała.
– Zatrudnię panią na etat, powiedzmy dyrektora. Wehikuł się znajdzie
– A trafię?
– Nawigację zainstalujemy. Ta Żonkilia przepustkę wypisze..
Od rana następnego dnia rozpoczęły się przygotowania. Umowa z Psiaporą spisana, delegacja wystawiona, teraz do Żonkilii po zlecenie i przepustkę. Pierwszym problemem było zrobienie zdjęcia. Żadna znana technika nie jest w stanie sfotografować duszy. Może były jakieś nieznane, ale takie rzeczy były w księgach, księgi w bibliotece a biblioteka, etc. Znaleziono kogoś, kto namalował miniaturę. Żonkilia w tym czasie telefonowała do Raju, aby się dowiedzieć, co ma zawierać taka przepustka. Psiapora z kolei telefonował do swoich warsztatów, żeby przygotowali wehikuł.
– Ten biały – krzyczał do słuchawki – koniecznie ten biały a nie zielony.
W końcu po wydrukowaniu, podarciu i wyrzuceniu niezliczonych wadliwych przepustek, sporządzono właściwą, naklejono miniaturę, a Psiapora oświadczył, że pracownik już wyjechał z warsztatu i lada chwila tu będzie. Wyszliśmy wszyscy przed Bramę.
W oddali kłębił się już tuman kurzu. Zatoczył koło pod bramą, a kiedy pył opadł zobaczyłam ni mniej ni więcej tylko białego Dodga Challengera. Wysiadł z niego umorusany, gamoniowaty pracownik Psiapory i oddał kluczyki. Psiapora sam osobiście wszystko sprawdzał i oglądał, na koniec wsiedliśmy i zaczął mi objaśniać co do czego służy, ustawił nawigację, i mówił, mówił a ja już go nie słyszałam, czekałam aż skończy i zostawi mnie samą. W życiu nie marzyłam o takim samochodzie, widziałam go zresztą tylko raz, na filmie „Znikający punkt”.
Wreszcie skończył gadać I wysiadł. Zapięłam pasy. Sprzęgło. Jedynka, Żonkilia mówiła coś do mnie przez otwarte lewe okno. Psiapora mówił coś z prawej. Co tam. Zwolnienie sprzęgła, delikatnie gaz i poooszło. Durni i gamoniowaci byli ci pracownicy Psiapory, ale na mechanice się znali. Silnik po prostu śpiewał. W tym czasie ruch był w Zaświatach niewielki. Właściwie wcale go nie było, poza tymi przewozami dusz. Challenger szybko się rozbujał do setki.
Góra Czyśćcowa zniknęła w oddali, Dorodne zarośla też pozostały w tyle. Przede mną pejzaż płowy z ciemniejszymi plamami jakichś zagadkowych roślin i płaski, szeroki, środkiem droga prowadziła. Nie oparłam się pokusie, zjechałam na piaskową pustynię i dalejże harce wyczyniać, kółka, ósemki wykreślać, tuman kurzu we wstecznym lusterku obserwować z uciechą. Nawigacja się wydzierała, że nie tam mam jechać, ale co tam. I ta droga, jak wstęga, prowadząca w nieskończoność Wszechświata. I ta szybkość, której za życia
1
bałam się rozwinąć…
I zdarza się mi coś takiego, jak na tym fragmencie filmu. Tylko trzeba zamienić tego przystojnego, oczywiście, niewątpliwie Barrego Newnana na piękną, oczywiście, niewątpliwie Lukrecję.
Wreszcie dojechałam do Bramy Raju.
Nie otworzyła się. No, coś takiego. Wysiadłam, aby poszukać dzwonka albo kołatki. Nie było, ale była strzałka odsyłająca gdzieś w prawo. I napis : WEJŚCIE DLA SŁUŻBY I DOSTAWCÓW. Wsiadłam do Dodge’a i pojechałam zgodnie ze wskazówką.
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.dailymotion.com/video/xcvq87_vanishing-point-1971-desert-scene_shortfilms
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.dailymotion.com/video/xcvov3_vanishing-point-1971-dirt-road-chas_shortfilms
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.dailymotion.com/video/x601m1_vanishing-point-1971-3_auto