« Udany rewanż Czyściec, rozdział 3 »

Czyściec, rozdział 2

Skoro jesteśmy pierwsi i możemy się urządzać, to wybraliśmy sobie trzy klitki, ładnie położone, trochę na uboczu, z widokiem na dość rozległy plac. Cały następny dzień sprzątaliśmy te trzy klitki. Oraz czwartą, dla pickupa. W magazynie było wszystko, co potrzeba. A najlepsze, że jak odkryliśmy, nie trzeba było szukać. Można było na przykład powiedzieć – och, jak by to było dobrze znaleźć ścierkę do podłogi – i się znajdowało. I to w zasięgu ręki, a nie gdzieś na niesłychanej wysokości. Następował wtedy jakiś ruch pod warstwą kurzu, coś tam się kotłowało, przesuwało bezszelestnie i płynnie i za chwilę przed nosem wystawał jakiś fragment, tylko złapać i pociągnąć. Znalazły się więc mydła, płyny, proszki, (hydrant z wodą był bliziutko klitek). Nawet gumowe rękawice były. A jak była pomoc potrzebna, to niezawodny Psiapora podsyłał któregoś ze swoich pracowników. Tak, stanowczo dobrze nam się działo. Jot zapragnęła posadzić kwiaty, ja chciałam mieć trawnik a wszyscy troje marzyliśmy o krzewach bzu . Słowiki obiecał dla nas złowić jeden z tych pracowników Psiapory, jak tylko będzie w okolicy Marylondy Prokwińskiej. Garaż dla pickupa też powstał. Jedno nas tylko dziwiło, że ciągle byliśmy sami.

Kiedyś jeździliśmy pickupem po całym sektorze, wyjechaliśmy też dalej i zjeździliśmy cały taras i nigdzie żywej duszy. Innym razem pojechaliśmy w dół, do wylotu tunelu i także nic. Pomyślałam, że zapytam Żonkilię, ale jej nie zastałam. Była tylko sekretarka, która powiedziała, że szefowa jest na odprawie i żeby przyjść jutro.

Następnego dnia Żonkilia sama przyszła do nas. Bardzo się ucieszyła na widok umorusanych i gamoniowatych diabełków zakładających dla nas trawnik. Potem powiedziała, że z duszami nastąpił impas. Nie chodzi o oprogramowanie, bo to już naprawiono. Mianowicie nie wiadomo, jak rozdysponować dusze, według jakiego klucza, jak je przyjmować do sektorów, bo, jak powiedziała, nie ma procedur.

Procedury są opisane w księgach, księgi są w bibliotece, a biblioteka w Raju. I tyle.

– A nie można bez procedur? Na przykład według listy, albo losować, albo brać jak leci od pierwszej z brzegu? – zapytałam ,

– Ja to proponowałam, ale jest frakcja twardogłowych, którzy są temu przeciwni. A czas płynie, środki do nas nie docierają, niedługo się energia wyczerpie, zwłaszcza tam na dole, gdzie te wszystkie dusze koczują. Jest ich tyle, że je skompresowano, bo się nie mieściły. To samo w sobie jest już ryzykowne, bo jak przeprowadzić dekompresję, żeby była bezstratna – nikt nie wie. To jest w księgach, księgi w bibliotece, a biblioteka w Raju. I koniec. Teraz te wszystkie dusze po miliardzie upakowane w brykietach 10X10X10 cm, leżą na kilku hałdach. Firma Psiapory przerzuca je koparkami i polewa wodą, żeby się nie zagrzały. To nie może trwać wiecznie. W razie jakiejś pomyłki może dojść do katastrofy, bo ich ilość przekracza masę krytyczną.

– Co się może stać?

– Nastąpi reakcja łańcuchowa. Łańcuchy przeniosą ruch obrotowy z przednich zębatek do tylnych, przekładnia planetarna zwiększy moc krążącą a wtedy cała Masa Krytyczna* wsiądzie na rowery, i dziarsko pedałując wyruszy w przestrzeń. I szukaj wiatru w polu.

*Masa Krytyczna – nieformalny ruch społeczny, polegający na organizowaniu spotkań maksymalnie licznej grupy rowerzystów i ich wspólnym przejeździe przez miasto. Spotkania te odbywają się pod hasłem „My nie blokujemy ruchu, my jesteśmy ruchem”

Comments are closed.