« Raj, rozdział 12 Raj rozdział 14 »

Raj rozdział 13

ratowanie własnej skóry (?)

Minęło trochę czasu, od kiedy Psiapora, zmieniony na twarzy, przyszedł i wyjaśnił mi, że wszystko się pozmieniało. Na taki stan, jaki istniał przed reformą. Znowu będzie Raj, Czyściec i Piekło. Teraz trwają negocjacje, co się  do czego przyłączy, jak podzieli się dusze. To bardzo ważna kwestia, bo za duszami idą środki.

Aktualnie trwają negocjacje ….

– Czyli mogą nas z Raju wysłać do Piekła, albo Czyśćca?

– Tak, na to wygląda

– Jakie będą kryteria?

– Jeszcze nie wiadomo – w każdym razie on, Psiapora nie wie.

Wywołuję pilotem Gammaela – nie odpowiada. No to pędem do biblioteki, może Philadelphia coś wie. Nie wie nic pewnego, ale sugeruje, że to może chodzić o przepracowane życie. A ja się zabawiałam , na wycieczki jeździłam. Diabłom pomagałam,  Anioła piwem raczyłam. Może jeszcze zdążę coś zrobić, wybrać co najpilniejsze, bo od tego trzeba zacząć! Wszystkiego i tak nie zdążę. Philadelphia radzi nie panikować, ale dobrze jej mówić.

– Musisz sprawdzić swój aktualny status – powiada

– Co?

– Status. Czyli jak to teraz wygląda, co się udało przepracować i poprawić – czekaj, mam znajomą w BOOD.

Nie wiem co to jest BOOD, na razie nie pytam, bo ona telefonuje, czekam, co będzie.

– Nazywa się Digitalia. Przyjdzie do ciebie jeszcze dziś.

BOOD to Biuro Obliczeń Odległości od Doskonałości. Digitalia oczywiście blond, trochę przypomina Gammaela. Tez taka niedosiężna.

– Aktualny status można sprawdzić on line, spróbujemy. Musisz podać dane tzn. pesel i inne. Podałam. Digitalia wstukała i zapytała – ty jesteś Lukrecja? No to się zgadza. Stan jest niezły, ale na Niebo to chyba za mało. Trzeba by jeszcze popracować, ale trzeba się spieszyć. Bo piloty mogą być niedługo wyłączone.

I tyle. Cienia współczucia, cienia zrozumienia nie widziałam. Żadnej rady.  Załamana poszłam znowu do biblioteki. Philadelphia była inna. Przejęła się. Rozmawiałyśmy szeptem, bo to przecież biblioteka. Trochę dalej stała grupka aniołów rozmawiająca, może dowcipkująca, bo coraz to chichotali. Popatrywałam na nich, byli inni. Inna paleta barw – to się rzucało w oczy przede wszystkim. Nie biel – złoto – błękit, ale jakieś beże, płowości, złote ochry, zgaszone zielenie – właściwie moje ulubione kolory – dlatego patrzałam. A kiedy Philadelphia odeszła, odwołana przez klienta, jedna z anielic odłączyła się od tamtej grupy i podeszła do mnie.

– Nazywam się Żonkilia – przedstawiła się –  Mogę pomóc.

Poszłyśmy do miejsca mojego wiecznego odpoczywania. Żonkilia otworzyła laptopa, chwilę czekała na połączenie z serwerem i zaraz przeszła do rzeczy.

–  Nie jest źle – mruknęła i przewijała dalej – zupełnie nieźle, i nagle – o, a to co? Tego raczej nie można tak zostawić. Odwróciła monitor tak, abym i ja widziała.

– O cholera, faktycznie – przeraziłam się na widok (….)

– Dobrze, zaznaczą to i jedziemy dalej – i szybko przesuwała całe moje życie, aż do końca.

– Jeszcze jest kilka drobiazgów. Na moje oko na piekło za mało. Tyle, że to nie o moje oko chodzi.

Czekałam przestraszona.

–  Poprawiamy tamto – zadecydowała – no, sytuacja była rzeczywiście ekstremalna. Żeby ją złagodzić, można usunąć tę osobę, tę drugą przesunąć w czasie, to zrobi się spokojniej. Jeszcze poprawimy biomet, ten niż się przesunie na południe a wyż nasunie z północy. Będzie rześko i słonecznie – bardziej optymistycznie. Teraz ty nie będziesz już musiała tak ostro reagować….

– Nie wiedziałam, że można wprowadzać takie zmiany

– Bo nie można. Ja mogę – odpowiedziała Żonkilia, wpatrując się w monitor.

– A jak się wyda? – byłam przestraszona nie na żarty. Spojrzała na mnie przelotnie

– Niby jak?

– No, ktoś sprawdzi, zobaczy…

– Zobaczy to, co jest, a nie to co było, bo tego już nie będzie.

– A wszechwiedzenie?

– Wszechwiedzący jest tylko Bóg. Ale on się nie zajmuje takimi sprawami, jak funkcjonowanie oprogramowania. Chodzą słuchy, że teraz pracuje nad zupełnie nowym, wielkim projektem. Ale może to tylko plotki.

– Czyli w Raju nie zostanę?

– Raczej nie. A właściwie po co?

– Tu było dobrze – odpowiedziałam.

– Było, ale nie będzie. Zmieni się na stan poprzedni. Lilia w ręku, niekończący się spacer w kółko po łące, monotonny śpiew „Hosanna, Hosanna”, żadnych pilotów, bo po co, żadnych pragnień, atrakcji, żadnych wycieczek

– Pilotów nie będzie?

– No  pewnie, po co? One były do poprawiania błędów. A w Raju pozostaną tylko czyści.

– Czyli walczymy o to, aby nie piekło?

– Tak!

Pomogła mi. Dlaczego? Wierzę, że nie tylko dlatego, że za duszami idą środki.

Comments are closed.