« Kołysanka Długo oczekiwana zmiana miejsc - część druga »

Długo oczekiwana zmiana miejsc – część pierwsza

Tegoroczna lipcowa podróż na południe Polski zaczęła się w listopadzie ubiegłego roku. Nie żebyśmy szli na piechotę, na szczęście, ale pierwsze plany powstały właśnie wtedy – podczas jednej z moich zeszłorocznych wizyt w Kielcach. Rozmawiałem wówczas z tamtejszymi znajomymi, (kolega z klasy z małżonką), chwaląc ich świeżo wybudowany domek, kiedy padła propozycja, nie pamiętam już z czyjej strony: „A może byśmy się w lecie zamienili na mieszkania?” Po powrocie do Gdyni odmalowałem małżonce domek znajomych, państwa Atamanów, w tak różowych barwach, że zapaliła się do tego pomysłu. Nasze mieszkanie na czwartym piętrze w centrum miasta miał więc zastąpić piętrowy jednorodzinny domek na peryferiach innego miasta. Na dwa tygodnie. Przez ponad pół roku nasze plany troszkę się zmieniły – owszem, państwo Atamanowie przyjeżdżali do Gdyni na 2 tygodnie, ale my zaplanowaliśmy sobie najpierw wizytę w Żywcu, u moich rodziców, mieszkających tymczasowo w domu po dziadkach, a dopiero potem przejechaliśmy do Kielc. Ale po kolei…

Znajomi przyjechali do nas w sobotę. Przywitaliśmy ich serdecznie, zaznajomiliśmy z podstawami obsługi mieszkania (ciepła woda, prąd, klucze, garaż, te sprawy), wysłuchaliśmy uważnie wykładu na te same tematy w drugą stronę i ruszyliśmy w Polskę. Pierwszy hop, jeszcze w tę samą sobotę, zaprowadził nas znaną niemal na pamięć trasą do Bydgoszczy, do teściowej. Tam spędziliśmy wyjątkowo miłe popołudnie na hamakach i pod owocującą morelą, przenocowaliśmy, i następnego dnia skoro świt – punktualnie o szóstej rano – ruszyliśmy na południe. Trasą przez (pod)toruńskie Czerniewice, autostradę A1 (Alleluja!), Stryków, Łódź i „gierkówkę” dojechaliśmy do aglomeracji śląskiej. Tę ominęliśmy obwodnicą Siewierz-Tychy, a dalej to już bez zmian: Pszczyna, Czechowice-Dziedzice, Bielsko-Biała (też ma obwodnicę!) i Żywiec. Trasę tę udało nam się przejechać tuż poniżej 6 godzin, co uznaję za sukces. Sam Żywiec niestety jest rozkopany, w samym środku trwa remont mostu: zamieniają tradycyjny most z filarami na podwieszany, przy okazji zmienia się nieco układ drogowy w bezpośrednim sąsiedztwie, więc wyjazd w kierunku innym niż Węgierska Górka-Zwardoń (dom jest po zachodniej stronie Soły) zamienia się w torturę korka drogowego. Około 40-45 minut w szczycie.

Intruzja cieszynitów nad Sołą w Żywcu. W tle autor tekstu.

Ponieważ miałem jeszcze trochę pracy (na laptopie), część żywieckich ekskursji małżonka zaliczyła beze mnie, np. wycieczkę z Tatą Quackie i Juniorami na basen w hotelu Gołębiewski w Wiśle, ale ponieważ była to kolejna wycieczka w to samo miejsce, nic na tym nie straciłem. Ja w tym czasie pilnie dziubdziałem przy zleceniu. Razem pojechaliśmy natomiast do moich kuzynostwa, którzy nabyli dom na jednej ze wsi w pobliżu Korbielowa – bardzo fajny domek, niestesty po kilku właścicielach, którzy traktowali go jako letnisko, wymaga ponownego przystosowania do roli domu całorocznego. Co też kuzynostwo uskuteczniają, natykając się po drodze na takie cuda jak zalewana przy każdym większym deszczu piwnica, ściany działowe ze wszystkich chyba możliwych materiałów, czy też zeżarte przez korniki deski podłogi (cud, że nikt się nie zapadł do piwnicy przed wymianą!). Braki w konstrukcji dom nadrabia położeniem, z widokami na kilka gór i dolin. Podczas naszej wizyty mieliśmy okazję obserwacji, jak tymi dolinami suną chmury, z tej wysokości przypominające bardziej mgłę, na szczęście skończyło się na pogrożeniu palcem (znaczy nie lało ani nie grzmiało). Przy okazji zaopatrzyliśmy się u przemiłych miejscowych w świeżutko uzbierane jagody i borowiki. Z tych ostatnich Mama Quackie po powrocie do Żywca przyrządziła przepyszne bruschetta con funghi porcini.

Najjunior – zdjęcie spod wody :))) Kąpielisko na Sole w Węgierskiej Górce

Innym znów razem wybraliśmy się do Węgierskiej Górki, gdzie można poplażować sobie nad Sołą, w tym miejscu dość jeszcze czystą i bardzo rwącą, prawdziwą górską rzeką. Plażowanie jest dość problematyczne o tyle, że plaża składa się z kamieni, otoczaków przenoszonych przez wodę, więc usiadłszy lub położywszy się, doświadczamy masażu kamieniami, przy odpowiedniej pogodzie – gorącymi kamieniami. Na szczęście kamieniste dno i brzegi dostarczają innych atrakcji – można próbować przegrodzić rzekę ręcznie zbudowaną tamą, a spiętrzenie potraktować jako lokalny basenik. Można również próbować przegrodzić wyrwę w tamie własnym ciałem, wtedy do masażu kamieniami dochodzą może nie bicze wodne, ale blisko. Po wizycie w rzece postanowiliśmy przejść się na punkt widokowy na zboczu góry nad Sołą, a widok, który stamtąd zobaczyliśmy, skłonił nas do pospiesznego powrotu do samochodu – chmury nadciągające znad Słowacji wyglądały groźnie. Zajechaliśmy z duszą na ramieniu do Żywca, a wtedy Beskidy wykrzyknęły „Mamy was!” i zamiast burzy zaświeciło piękne słoneczko.

Autor spiętrza wodę w Sole własnym, okazałym ciałem. Było miło 🙂

W czwartek czekała nas najdłuższa ekskursja – odwiezienie Najjuniora na obóz do Poronina. Najkrótsza droga z Żywca biegnie przez Słowację, więc można powiedzieć, że i wyjazd zagraniczny tego lata zaliczyliśmy… Aczkolwiek cóż to tam za zagranica, domki podobne, drogi podobne, remonty na nich podobne, a tylko ceny w euro. A więc: przez przejście graniczne (cóż to tam teraz za przejście, wiadomo, Schengen) w Korbielowie na Słowację, potem przez Bobrov z powrotem na Jabłonkę i hyc! Jużeśmy byli na Podhalu, teraz tylko czekał nas przejazd góralskimi wioseczkami, takimi jak Ratułów i Ząb, jeszcze przedrzeć się przez zakopiankę (jak zwykle zatłoczoną) i już byliśmy w ośrodku. Najjunior po przyjeździe stanowczo sobie wyprosił cmokanie, rozczulanie się nad dzieckiem, które samo zostaje na dwa tygodnie, i łzawe pożegnania, więc popodziwialiśmy tylko ośrodek, kilka solidnych chałup, nieduży kryty basen i duże sale, w których można było prowadzić zajęcia w grupach. Najjunior przez dwa tygodnie wymieniał doświadczenia z zakresu grafiki i sztuki komiksu, więc był w siódmym niebie, do tego stopnia, że w ogóle nie kontaktował się z rodzicami. W tym wieku to skądinąd norma.

Panorama Beskidów znad Soły w Węgierskiej Górce.
Chmury „na żywo” wyglądały doprawdy nieciekawie.

Ponieważ małżonce jako kierowcy nie za bardzo podobały się wymienione wyżej góralskie wioseczki, zdecydowaliśmy się wracać inaczej – przez zakopiankę, Jordanów i Suchą Beskidzką. No i od razu nas pokarało: korkiem przed remontowanym mostem w Białym Dunajcu, traktorami i innymi zawalidrogami po zjeździe z zakopianki, a w okolicach Makowa Podhalańskiego – kilkoma grupami pielgrzymkowymi, które trudno było wyprzedzić. No cóż – Polska latem tak właśnie wygląda. Za to pocieszyliśmy się znakomitym obiadem w karczmie „Rzym” w centrum Suchej, gdzie Twardowski z diabłem na licznych konterfektach są przedstawieni, ale we własnej osobie ich nie spotkaliśmy. Do Żywca wróciliśmy już właściwie bez przygód, jeżeli nie liczyć normy, czyli miejscowych kierowców, jeżdżących jak chcą, gdzie chcą i kiedy chcą (tutaj również: wymuszanie pierwszeństwa, osobliwie na wyjazdach z posesji). No a w piątek przed południem zdecydowaliśmy się wyjechać do Kielc.

Podczas podróży do Kielc zdarzyła się jedna tylko nieprzyjemna sytuacja – kiedy na wysokości Dąbrowy Górniczej usiłowaliśmy skręcić z obwodnicy aglomeracji śląskiej na drogę 94 na Olkusz i okazało się, że niezależnie od dobrych chęci zawsze wyjeżdżamy na ten sam, nieczynny wyjazd i musimy wracać w miasto (Dąbrowę lub Sosnowiec?). Po jakichś 20 minutach kręcenia się w kółko spotkany na stacji benzynowej kurier DPD litościwie wskazał nam drogę wyjazdu z tego labiryntu. Instytucja lub osoba odpowiedzialna za oznakowanie tego objazdu niech się smaży w piekle! Potem droga minęła nam wlaściwie bez problemów, zdrowy rozsądek połączony z nawigacją doprowadził nas przez Olkusz i Wolbrom do Miechowa, i dalej – drogą nr 7 do Kielc. Lubię trasę między Miechowem a Kielcami, zwłaszcza od kiedy zbudowano obwodnicę Jędrzejowa (chociaż nie wszystkim ona równie w smak, zwłaszcza miejscowym rolnikom, którym często namieszała w majątkach – tak się składa, że znam tam pewną rodzinę… Ale to zupełnie inna historia).

CDN.

107 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry na nowym piętrze. Relacji zrobiło się tyle, że musiałem podzielić na dwie części, co dla Wyspiarzy tylko z korzyścią 🙂 Jak zwykle komentarze i pytania mile widziane, uprzedzając pierwsze z nich – cieszynity to taka skała w innej skale, szczegóły podlinkowane w Wiki 🙂

  2. Quackie pisze:

    Lordzie W.! Uprzejmie proszę o przywrócenie prywatnej notki, która jest absolutnie na miejscu, z niczym nie koliduje i doprawdy wszelkie supozycje, że mógłbym mieć za złe jej obecność na Wyspie są nieuprawnione!

  3. Wyimaginowany pisze:

    Dzień dobry Happy

    Zanim się rozejrzę po wpisie,chciałbym przeprosić za powstałe zamieszanie z wpisami,moje notka została usunięta i pojawi się jednak w innym terminie.Brak komunikacji w tym przypadku z mojej strony jest błędem jak wiemy.A teraz zabiorę się za czytanie relacji.

  4. Tetryk56 pisze:

    Przygody jak się patrzy!
    Muszę przyznać, że zdjęcie Najjuniora z Soły wielce intrygujące! 😉

    • Quackie pisze:

      Wykorzystaliśmy ten aparat od zdjęć z rafy – w zimnej Sole sprawdził się równie dobrze!

    • miral59 pisze:

      Mnie też to zdjęcie Najjuniora się podoba. Ciekawie zrobione Delicious

      • Quackie pisze:

        Bardzo mnie interesowało, jak wygląda świat spod wody, innymi słowy „jak nas widzą ryby” 😉 zrobiłem kilka takich zdjęć, ale to jest zdecydowanie najlepsze.

      • bezetka pisze:

        I mnie 😀
        A przede wszystkim uderzyło mnie, że można fotografować nie tylko świat podwodny, ale spod wody 😀 Jakoś na to nie wpadłam Brutal

  5. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Ale super relacja!!! Brawo! Brawo! Brawo!
    Czytając te wszystkie nazwy miejscowości, można sobie pojeździć z Wami – palcem po mapie Pleasure

    • Quackie pisze:

      Staram się wiernie odwzorowywać. W zaufaniu powiem Ci, że czasem też sobie „jeżdżę” po Twoich wycieczkach – dzięki Google Street View to jest całkiem bliskie rzeczywistości, tyle że nie można wysiąść i zrobić zdjęć ptakom i innym ciekawym obiektom.

      • miral59 pisze:

        Dlatego jak opisuję swoje, to też staram się podać dokładniejsze namiary, żeby można było tak właśnie jeździć. A że nie można wysiąść i zrobić zdjęć… Trudno, nie możemy mieć wszystkiego Wink

  6. Wyimaginowany pisze:

    Świetna relacja jak i zdjęcia Quacku! Nic tylko pozazdrościć tak fajnej wyprawy Happy już czekam na część drugą Happy

  7. miral59 pisze:

    Poczytam Was jak wrócę z pracy. Na razie muszę się zbierać… niestety. Dziś i jutro długi i ciężki dzień, także jak wrócę, u Was będzie już nad ranem Worry
    Miłego dnia życzę i do Jasminkowego popotem Bye

  8. korab1 pisze:

    DobryWieczór :)) Tama Trzech Przełomów, w wykonaniu naszego Mistrza Kaligrafii, Poezji i Prozy :)) Szukam wiersza który powstał w latach pięćdziesiątych ku czci zapory na Sole. Mistrz Quackie dzisiaj sam sobą ją przegrodził :)) Moje gratulacje :))

    • Quackie pisze:

      Musiałem opuścić dom na chwilę, która się nieco przedłużyła, ale już jestem. Nie wiedziałem, że był taki wiersz! Jeżeli byłaby taka możliwość, chętnie poznam, a i Tata Quackie będzie z pewnością zainteresowany!

  9. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Tak jak przewidywałam, znowu padam na nos Tired Ale poczytałam!!! A teraz udaję się do łóżeczka, czyli jak zwykle spadam na górę Wink
    Miłego dnia wszystkim życzę Happy
    To już czwartek!!!

  10. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Wczoraj mnie odcięło od neta, laptopć się zawiesił, że już pomyślałam: nastała kryska na mego pięcioletniego(?)Asuska, ale nie (na szczęście!)po jednodniowym odpoczynku podniósł się staruszek Wink
    Poczytałam od A do Z, znaczy b.ciekawą relację Quackiego, nie bezpodstawnie zwanego Mistrzem(!) i oczywiście wszystkie komentarze, też! Ciekawe 😀
    Ale, ale Mistrzu Q, jak Ty w tej zimnej wodzie wytrzymałeś?? Wszak wiadomo, że woda w rzece ma zawsze niższą temperaturę od tej stojącej 😀
    U nas dzieciaki robią na tamy z kamieni, ale żadnego nigdy nie widziałam powstrzymującego własną sempiterną nurt rzeki Happy-Grin
    Leżenie w hamakach pod drzewem moreli? I jeszcze pewnie z drinkami w dłoniach?? 😉 No nieee.. Hmm… ostatni raz pod takim drzewem byłam …. Czterdzieści lat temu Amazed
    Dzięki Mistrzu za wspaniałą relację i czekam na ten cdn. Roses-are-red

    • Quackie pisze:

      Ano z wodą to było tak, że do połowu połowy ud całkiem swobodnie szło się zanurzyć, woda jak na Sołę w Węgierskiej Górce była całkiem do przyjęcia (bo też i nie pierwszy raz tam byliśmy), potem… Potem trochę gorzej, ale jak widać na załączonym zdjęciu, i to było możliwe. Co do powstrzymywania nurtu, to widocznie dzieci miały za małe sempiterny, żeby to uskutecznić. Co innego mężczyzna w sile wieku!

      Tak ściśle rzecz biorąc to na hamaku pod morelą relaksowała się małżonka, ale napisałem w pluralis maiestaticus 😉

  11. Alla pisze:

    Ponieważ dzisiaj jadę świadkować… Wink i wrócę dopiero w piątek wieczorem, więc życzę Wyspiarzom pogody odpowiedniej i dobrego samopoczucia Bye
    Do miłego Serducho

  12. Quackie pisze:

    Dzień dobry, szykuje się upał, prognoza pokazuje od rana do wieczora, okrągłą, żółciutką lampę!

  13. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Skowronku, mam nadzieję że to wesele, a nie np. przesłuchanie Wink Baw się dobrze!

  14. Kopciuszek pisze:

    Dzień dobry 🙂
    Relacja bardzo mi się podobała, nawet bardzo bardzo 🙂
    Jednocześnie zachęta do zobaczenia tego, co jeszcze mi nieznane, jako że nie dane mi jeszcze było poznać tych okolic 🙂
    Oczywiście czekam na ciąg dalszy 🙂
    Wszystkim dnia pięknego życzę i… wracam do pracy 🙂

    • Quackie pisze:

      Zwiedzania będzie więcej w drugiej części, kiedy robotę miałem mniej więcej opanowaną i mogłem poświęcać więcej czasu otoczeniu.

      • Kopciuszek pisze:

        Świetnie ! 🙂 Tym bardziej już nie mogę się doczekać cd. 🙂
        Dodam jeszcze, że bardzo mi się podoba pomysł na taką zmianę miejsc. Kiedyś moja znajoma robiła podobne urlopowe wymiany mieszkań. Super sprawa 🙂

  15. Wyimaginowany pisze:

    Dzień dobry Happy

    Dziś dzień u mnie całkiem przyjemny,temperatura oscyluje w granicach 25 stopni czyli tak jak najbardziej lubię.Troszkę odpoczynku od upałów się przyda,nie powiem Delighted

    Tymczasem pojawiła się wczorajsza na dziś obiecana notka,która notką być przestała.Zapraszam więc zalogowanych Happy

  16. Quackie pisze:

    Kochani, wybywam na niespodziewane spotkanie towarzyskie w realu… Dam znak, jak będę – mam nadzieję, że nie za późno!

  17. miral59 pisze:

    Zaniedługo piątek i ostatni w tym tygodniu dzień pracy Tired Mam dość tego tygodnia, całe szczęście już się kończy Pleasure

  18. miral59 pisze:

    Dzień dobry Wyspiarzom Happy-Grin
    Mam nadzieję, że początek weekendu będzie miły, jak i cały weekend Delighted Słoneczka, ale bez przesady Wink
    Spadam na górę, żebym nie padła na nos Wink Spanko

  19. miral59 pisze:

    Muszę przyznać, że uśmiałam się dzisiaj jak norka Overjoy
    Co prawda było dziś chłodniej, ale do zimnego dalej niż bliżej. 26C to nie jest taki znowu chłód, a Holly nałożyła ciepły sweterek, bo było jej za zimno Overjoy Jak mi powiedziała, zaczyna żyć dopiero powyżej 90F (32C), czyli w temperaturze, w której zaczyna mi być za gorąco Delighted

  20. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Bożenko, nie przejmuj się trollami 🙂
    Prędzej czy później znikną z piskiem jak bakterie z łazienki w reklamie 😉

  21. misiek pancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Podróż Quackiego zaliczyłem, owszem, owszem, wielce interesująca, wielce! 🙂 🙂

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Niezmiernie mi przykro, że tak wyszło, ale nieplanowane spotkanie troszeczkę wymknęło się spod kontroli i po powrocie (nie powiem, o której godzinie) byłem w stanie już tylko położyć się do spania. Jak widać po godzinie tego komentarza, spałem doprawdy długo…

    Myślę, że ciąg dalszy nastąpi… koło południa?

    • korab1 pisze:

      DzieńDobry :)) Polecam lekkie śniadanko wiedeńskie, jajeczko na miękko popite rieslingiem nieco schłodzonym :))

      • Wyimaginowany pisze:

        Witam Quacku Happy

        Żeby nie było,że nie mam sumienia ale z niecierpliwością oczekujemy na dalszy ciąg tej interesującej wyprawy Wink

        • Quackie pisze:

          Ach, już jest całkiem całkiem, jeszcze nie do końca normalnie, ale nie cierpię specjalnie. Tym bardziej, że za oknem rześkie 23 stopnie i zanosi się na deszcz(yk).

      • Quackie pisze:

        Dziękuję bardzo, wafle ryżowe z serkiem homogenizowanym i kawką też spełniły swoje zadanie 🙂

  23. Wyimaginowany pisze:

    Dzień dobry Delighted

    Dziś dzień pochmurny oraz deszczowy,nocą gdzieś w pobliżu przechodziły burze,ok. 10 km (różnica czasowa światło – dźwięk)
    Nas jedynie mocno podlało deszczem,w końcu Happy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)