« Historia Żabci i Lucia Czyściec, rozdział 8 »

Co za dużo…

Tego wieczora Zenek długo nie mógł zasnąć. Po prawdzie, to miał powód. Miał na rano oddać obiecaną robótkę, której niestety nie wykonał. No taki dzień – ciągle coś innego było do zrobienia. I tak dzień cały minął. Wreszcie zmęczenie pogoniło Zenka spać – dobry sen to wszak podstawa zdrowia.

A sen nie przychodził.

Zenek obracał się z boku na bok, oczy na siłę zamykał, rytmicznego pochrapywania Kryśki starał się nie słyszeć. Zaczął liczyć barany, doszedł do 460 – i zabrakło. A sen nie przyszedł. Kolejny raz obrócił się na bok, nawet zaczął planować to zaległe zadanie (ten sposób zawsze był skuteczny!) – i nic nie pomagało.

W jakimś momencie poczuł się nieswojo. Leżał na skraju łóżka, przed sobą miał pusty fotel jedynie, a w głowie coraz silniejsze przekonanie o czyjejś obecności. Przekonanie stało się na tyle silne, że otworzył oko.

W fotelu obok niego siedziała Piękna Pani.

Nie słyszał, żeby ktokolwiek wchodził do pokoju – w końcu Kryśka znowu tak głośno nie chrapie! Ta refleksja sprawiła, że poczuł się nieswojo.

Zmęczenie i zakłopotanie sprawiło, że wybrał politykę strusia – szybko odwrócił się tyłem do fotela, ignorując siedzącą w nim osobę – której tam być nie powinno.

Podczas tego manewru otworzył drugie oko. Teraz powinien widzieć tylko ścianę, a niżej kłąb kołdry kryjący żonę. Taki widok przy jego stażu ma jedną niezaprzeczalną zaletę: świat wraca do ustalonego porządku. Można sobie inne porządki wyobrazić – ale stabilność jest zaletą niewątpliwą.

Jak jest.

Bo po drugiej stronie Zenek dostrzegł przyglądającą mu się z wyraźnym wyczekiwaniem drugą Piękną Panią.

Zenek nie był święty. Nie raz wyobrażał sobie spędzanie nocy w towarzystwie jakiejś pięknej pani. Zazwyczaj w tych wyobrażeniach widział siebie atrakcyjnym i dominującym – ot, zwykłe marzenia zmęczonych życiem facetów. Ale dwie naraz! I to tak zdecydowanie czegoś chcą… I wcale nie sprawiają wrażenia, że chcą tego, czego chciałby Zenek. I jeszcze to pochrapywanie w tle – rany boski, jakby się tak obudziła!

Usiłował rozpoznać sytuację. Łypnięcie w lewo: jest nadal! I patrzy i czeka. Na co, u licha, czeka? Mona Lisa jakaś, czy co? Łypniecie w prawo: tu też jest! Inna suknia, inna fryzura, ale to samo oczekiwanie w chłodnych oczach. Rany! Co robić?

Szybkie i dyskretne uszczypnięcie się w udo nie poprawiło sytuacji.

Zenek cichutko zwlókł się z łóżka, udając że wychodzi do toalety. Zamiast wrócić zaraz z powrotem, pośpiesznie nadrobił całodniową zaległość, i dopiero gdy skończył, wrócił do sypialni.

Rozejrzał się ostrożnie.

Żadnych Pięknych Pań już nie było. A koło żony zawsze można się spokojnie przespać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)