Wspominałam Wam, że któregoś dnia byłam wściekła i po drodze zatrzymałam się w St. Charles nad Fox River, żeby się schłodzić i wysapać. Chciałam pokazać swoje ptaszki, które udało mi się tam „ustrzelić”. I to bez broni palnej…
Było strasznie zimno. Lodowaty wiatr wciskał się pod kurtkę, a ręce przymarzały do aparatu… Nie potrafię powiedzieć, jak długo tam byłam. 10-20 minut? Nawet nałożyłam rękawiczki… i tak niewiele pomogły. Wracałam pędem do samochodu. W oddali mignął mi bielik amerykański… no tak… otwarta woda, czyli idealne miejsce dla nich do przezimowania.
Te kapturniki ciągnęły mnie nie mniej niż bieliki. Głównie dlatego, że nie tak często spotykane. W następną niedzielę, gdy postanowiliśmy się przewietrzyć, oczywiście pojechałam do St. Charles. Małżonek nie miał wyboru, bo to ja jestem kierowcą. A że jemu zwykle i tak wszystko jedno gdzie go zawiozę…
Już mieliśmy wsiadać do samochodu, gdy daleko zobaczyłam jakiegoś ptaszka siedzącego w krzaku. Całe szczęście mam dobry zoom w aparacie. Spojrzałam i zdębiałam. Drozd wędrowny!!! Ostatnio widziałam je w grudniu. Całe stadko, które prawdopodobnie jako ostatnie odlatywało na południe. A ten? Czyżby został? Czy tak wcześnie wrócił? Drozdy odlatują na południe, bo nie mają tutaj co jeść. Głównie wcinają robaczki różnego gatunku i rodzaju. Nie pogardzą też owocami. Na karmnikach ich nie widuję, bo ziarna nie jedzą… Czyżby miałaby być wczesna wiosna? Aż trudno uwierzyć!!!
W St. Charles, na parkingu na moście nie miałam wolnego miejsca. Trochę objechałam uliczek, kierując się bardziej w stronę rzeki i znalazłam jakiś miejski parking. Wysiedliśmy z samochodu i przywitał nas ten sam lodowaty wiatr. Jakoś koło naszego domu go nie czuliśmy. Co prawda, to prawie 50 km od nas… Małżonek w cieniutkiej kurteczce od razu zaszczękał zębami. Ugh!!! A mówiłam, żeby nałożył cieplejszą kurtkę, to nie!!! Jemu zawsze gorąco… Powiedziałam, że jak się trochę szybciej przeleci, to będzie mu cieplej. Nie poszliśmy w stronę progu rzecznego, bo tam już byliśmy. Poszliśmy w drugą stronę… Nad rzeką i na rzece całe stada ptaków. Od pierwszego spojrzenia dostrzegłam gęsi kanadyjskie (a właściwie bernikle kanadyjskie), kaczki krzyżówki, gągoły i jakieś inne pierzaste… Żeby wejść na ścieżkę biegnącą wzdłuż rzeki, trzeba było przejść parę metrów w śniegu po kolana. Ktoś już tamtędy szedł, więc poszłam po śladach. Całe szczęście nie stawiał dużych kroków. Małżonek, nieprzekonany ruszył za mną… Postanowiłam dojść do mostu i zobaczyć co tam jest… Był kolejny most, dla pieszych. Szybki marsz trochę małżonka rozgrzał (nawet mu nie powiedziałam „a nie mówiłam”). Trochę aparat przymarzał do rąk, ale zdjęcia jakoś wyszły…
Ptaki nie siedziały w jednym miejscu, a przynajmniej większość. To pływały po wodzie, to zrywały się (czasami z wrzaskiem) do lotu, to skądś przylatywały. Ruch był jak na dużym lotnisku… Doszliśmy do mostu dla pieszych. Dalej był kolejny most, ale zlitowałam się nad małżonkiem. Był z gołą głową, bo czapki też nie lubi nosić, od dziecka… i jak dziecko…
Zeszliśmy z mostu, a właściwie małżonek zszedł. Mnie zatrzymały jakieś dwie kobiety, pytając, czy widziałam kapturnika, bo prawdopodobnie gdzieś tu się pojawił. Powiedziałam, że owszem, ale nie dzisiaj. Pływały przy tamtym progu rzecznym. Podziękowały i poszły przez most, a ja dogoniłam małżonka. Oczywiście nie poszedł drogą, którą przyszliśmy i musieliśmy zawrócić. Na parkingu, który mijaliśmy, z samochodu wyszła nieznajoma nam Amerykanka i zapytała, czy widzieliśmy bielika po tamtej stronie rzeki. Nie widzieliśmy. Pokazywała nam gdzie on siedzi, ale tyle drzew tam rosło, że jakoś nie mogliśmy go zauważyć. Małżonek pierwszy poleciał z powrotem na most. Zapomniał, że było mu zimno i chciał wracać. Nie doszliśmy nawet do połowy mostu, gdy bielik poderwał się do lotu. Małżonkowi udało się „trzasnąć” tylko dwie fotki. Dalsze nie miały sensu, bo bielik był już za daleko. W oddali zobaczyłam drugiego… Dopiero dużo później pomyślałam, że przecież tych zdjęć bielików mamy od metra i trochę i nie powinna to być dla nas żadna sensacja… Chyba oboje mamy nierówno pod sufitem. Dobrze, że oboje…
Wracaliśmy. Małżonek popędził kurcgalopkiem do samochodu. Ja jeszcze się rozglądałam. Pomyślałam, że dobrze by było zajść na most przy progu rzecznym, bo może te kapturniki tam są… I wtedy zobaczyłam takiego dziwnego ptaka. Miał śmieszny czub na głowie, jakby był rozczochrany. Jeszcze takiego nie widziałam. Oczywiście o wracaniu do męża, do samochodu, już nawet nie myślałam. Co prawda było mi trochę zimno w nogi, ale co tam!!!
Dumna, że udało mi się „ustrzelić” coś nowego, wróciłam do samochodu. Oczywiście od razu pokazałam co mam. Małżonek gotów był wracać nad rzekę… Zauważyłam, że zwolniło się miejsce na moście i można tam podjechać, będzie nam duuuużo bliżej. I tak zrobiliśmy. Tego cudaka już tam nie było. Nie było w ogóle żadnych ptaków przy kaskadzie. Staliśmy i patrzyliśmy na wodę, gdy zobaczyłam ogromny kawał lodu wolno płynący z nurtem. Musiał się oderwać z progu rzecznego, bo powyżej, Fox River jest zamarznięta… Jeszcze bardziej podmarzliśmy, bo na moście wiatr hulał zdecydowanie większy. Małżonek „złapał” lecącego gągoła i orzekł, że na dziś jak z niego wystarczy… Nie protestowałam… i mnie było zimno, a w samochodzie przynajmniej ciepło…
Nie wiem kiedy będzie następna wycieczka… ale na pewno coś wymyślę…
Ja to jednak jestem gaduła

Znowu jakieś takie długaśne wyszło…
Miłego wędrowania w mrozie nad Fox River
Miłe wędrowanie, tym bardziej, że w wygodnym fotelu i ciepełku
Zastanawiałam się czy do mnie drozd kiedyś też zawita. Oj bardzo urokliwy ten wędrowniczek jest.
W Polsce są trochę inne drozdy, ale może do Ciebie jakiś zawita
Jak popatrzyłam jakie w Polsce ptaki można spotkać, to aż mi coś piknęło
Także masz szansę coś pięknego pierzastego zobaczyć…
A tak w ogóle, to szperając po internecie znalazłam, że te nasze poczciwe kaczki krzyżówki, nie są wierne. Jak ich nazwa wskazuje, krzyżują się z innymi gatunkami. A wykaz tych gatunków jest długi
Są w tym nawet gęsi, jak gęgawa, czy bernikla!!! Tylko nie było informacji, czy to samiczki tak sobie pozwalają, czy samce
Znalazłam też, że samce, jeśli nie znajdą sobie samiczki, łączą się w homoseksualne pary. A ja się dziwiłam gdy widziałam dwóch samców bez samiczki
I rozglądałam się za ich partnerkami…
Przy nadmiarze węglowodanów i białka w diecie mogą zachorować na „anielskie skrzydło”. To zmiany w budowie lotek, które ulegają deformacji. Ptak nie może nie tylko położyć skrzydeł (pióra lotek odstają od ciała), ale i traci zdolność latania. A wiadomo jak to się może skończyć. Dotyczy to nie tylko ptaków wodnych, ale i gołębi…
Ale już nie będę…
Dowiedziałam się też, że dokarmianie ptaków chlebem może się dla nich tragicznie skończyć
A ja, jak ta idiotka, cieszyłam się i dokarmiałam chlebkiem i bułkami
Kurcze
Sprawdziłam i ten link otwiera mi się w połowie strony. Myślałam, że na początku 
Otworzył się na początku, Mirelko – przeżyłam spore zaskoczenia ptakami, zwłaszcza przelotnymi. A niektórych nie znałam nawet ” po imieniu”. o wyglądzie nie wspominając:( Wstyd mi doprawdy
Jeśli do tej pory nie interesowały Cię ptaki, to nie masz czego się wstydzić. Znasz sporo roślin rosnących w Polsce, to też godne podziwu
Ja się na tym zupełnie nie znam. Na ptakach zresztą też nie za bardzo 
Idę spać
Miłego dnia wszystkim życząc 
Dzień dobry: )))
I ani jednego dorsza!!: (((
Dzień dobry 🙂
A czemu miałby być dorsz?!!! Mrożony? W rzece? Raczej by było ciężko…
Dzień dobry!
Samczyk gągoła uporczywie sprawia wrażenie, jakby ronił właśnie ogromną łezkę. Troszkę przypomina to klaunów cyrkowych. Ale – sądząc po zdjęciach – w cyrku mógłby robić raczej za akrobatę!
Dzień dobry 🙂
Nie wiem czy za akrobatę, ale sprytne toto jest. Wcześniej widziałam gągoły, ale tylko z daleka. Uciekają dość szybko… Więc może na wyścigi?
Dzień dobry ! 🙂
Jakie porządne towarzystwo ! Każdy podziwia kaczki i gęsi i nikt ani się nie zająknął o pieczystem….a byłoby by co piec! I krzyżówki i bernikle są pono smakowite 
.. a samczyki krzyżóek sa bardziej kolorowe niż myślałam! Nic dziwnego, że takie z nich podrywacze 🙂
Teraz są w okresie spoczynku, jak się zaczną gody na wiosnę, to te piórka nabierają intensywniejszych kolorów
Ale nie wiedziałam, że one krzyżują się z tak wieloma innymi gatunkami. Czyżby od tego była ich nazwa – krzyżówki?
Dzień dobry 🙂
Widocznie wszyscy zasiadali do komputera po śniadaniu
A pieczona kaczka, to rarytas, szczególnie jak dobrze zrobiona (jestem przed śniadaniem). Chociaż krzyżówek nie jadłam… 
Może nie tyle świadczy to o porządności, ile o najedzeniu
Wspaniale kaczki piekła moja Mama… 😉
To było taaak daaawno temu
Ale smak paaaamiętammm 😀
.. bym gęś wolała:)
Ja wolę kaczkę
A ja zupełnie nie mam skojarzeń dumnych, wolnych dzikich ptaków z tuszką w brytfannie… choć przyznam, że i kaczki, i gąski niekiedy się jadało z dużą przyjemnością. A ten farsz…
jadało sie jednak te hodowlane…… a taka upolowana to byłby prawdziwy rarytas 🙂
Dzień dobry. Z przykrością stwierdzam, że najprawdopodobniej cały tydzień będzie taki jak wczoraj i dzisiaj.
Ale rano zawsze zaczynam dzień od Wyspy.
Miral, spacer jak zwykle piękny, ale uważaj, mróz, wiatr, żebyś sobie albo małżonkowi krzywdy nie zrobiła!
Ptaki świetnie zdjęte, zwłaszcza te lądujące/ startujące – można całe sekwencje układać, jak na filmie. Te z kryształkami lodu kojarzą mi się z solonymi paluszkami. Gągoły faktycznie mają niesamowite oczy, jak dla mnie ten kontrast żółć-czerń sprawia, że wyglądają, jakby je wytrzeszczały w zdumieniu. I gęsi w locie – rewelacyjne.
Tylko jedno pytanie: jak one wszystkie wytrzymują taką pogodę??!?
Witaj Kwaku !
Zadałeś Mirelce wszystkie pytania, które można zadać 🙂 I dobrze…
Dzień dobry 🙂 To faktycznie przykre, że taki jesteś zalatany. Dobrze, że chociaż trochę Cię będzie…
Ale faktycznie coś w tym jest… chociaż paluszki z piórami? 

Małżonek jest osobą dorosłą i jeśli nie chce gdzieś tam jechać, to nie musi. A mróz i wiatr są częściami pogody i trudno siedzieć w domu, tylko dlatego, że są…
O solonych paluszkach nie pomyślałam
Gągoł po angielsku nazywa się common goldeneye, czyli złotooki i wydaje mi się, że ta nazwa do niego pasuje.
Dziękuję za uznanie. Ptaki w locie są cudne, ale nie jest łatwo złapać je w kadr. Dopiero się tego uczę…
A jak one wytrzymują taką pogodę? Nie wiem, jakoś wytrzymują… nie pytałam ich o to
Dzień dobry 😀 No to się poprzyglądam miejscowym kaczkom, które niedaleko mego domu w „rzece” żerują. I latać potrafią, i całkiem chyżo 😀 Oczywiście, że przez Ciebie Mirelko, znaczy, przez Twój zaraźliwy zapał

Śliczne te kaczuszki i zimę prawdziwą masz… Ale tej macochy Ci nie zazdroszczę
To może i inne ptaszki na tej rzece zobaczysz, Skowronku!!! To takie zajmujące – obserwowanie ptasich zachowań, zwyczajów.
Od środy zapowiadają nowe opady śniegu… Wczoraj (poniedziałek) mówili w telewizorni, że napadało już w Chicagoland 62 cale śniegu, czyli prawie 160 cm. To oczywiście średnia. W jednym miejscu dwa metry, a w drugim metr… ale to i tak dużo. W wielu miasteczkach zabrakło już soli do posypywania dróg. Są tylko odśnieżane. To rekordowe opady. Owszem, czasami walił ten śnieg i robiły się takie zaspy, że ludzie byli uwięzieni na drogach. Ale jeszcze się nie zdarzyło, żeby tyle czasu było tak zimno i jeszcze jeden śnieg leży, a już pada kolejny… No i mróz się utrzymuje cały czas. Od grudnia były może ze dwa – trzy dni, gdy było powyżej zera, ale większość dni to poniżej -10C. Mam tylko nadzieję, że ten świszcz, Phil, się pomylił i wiosna jest tuż tuż 
A zimy pomału zaczynam mieć dość.
Kochani! Donoszę, że nasz umiłowany Rumak… Jest w.. szpitalu..

Nie, nie nagle się tam znalazł. Bez paniki.. Niemniej przyczyna, jak wiecie, być musiała.
Obwieszony rurkami, podłączony do pompy i … Nie jest zadowolony. Ale kto by był
Nasz Rumak jest niezniszczalny, wiemy to wszak z najlepszego źródła! Jestem pewien, że wspomagany tą techniką raz-dwa dojdzie do siebie i do normalnego funkcjonowania. Czego mu szczerze życzę! Howgh!
Jasne! Się Mu życzliwie doniesie 😀
Nie tak dawno pisał o okresowych nawrotach… I to chyba jest właśnie jeden z takich…

Nie dziwię się, że jest niezadowolony i chciałby do domu…
Życzę mu szybkiego powrotu i do zdrowia i do domu
No i ja coś powiem: Rumak jest dzielny i spokojnie ten pobyt w szpitalu traktuje…. Wyjdzie, jak doktory będą zadowolone, więc trzymajmy kciuki, żeby to było szybko !
… oczami duszy już widzę, jak się niecierpliwi, że do domu Go nie puszczają…. Ale kto lubi być w szpitalu – ja nie znam takich
To i ja się odmeldowuję, Dobranoc z Państwem!
Dobrych snów, Senatorze!
Dzień dobry Bożenko! Paskudna historia, ciężka wpadka: najpierw zwłoka z wykonaniem zasądzonej kary, potem wyraźny brak wiedzy i wyobraźni prawodawców, a więc i Sejmu , a na koniec kompromitacja. No i uciecha dla ” dziennikarzy” – mają gorący temat:( A ludzie albo się denerwują albo obmyślają zemstę…..
A to nie jedyny bandyta, któremu KS na 25 lat zamieniono:(
Niech ten dzień przyniesie jednak dobre wieści….
Zacząłem tęsknić za matką małej Madzi 🙂
Całe szczęście mnie to omija
Nie muszę oglądać i słuchać… ani tęsknić za morderczynią
W ogóle mało telewizji oglądam, bo po pierwsze – nie lubię, a po drugie – nie mam na to czasu
A jak małżonek włączy tutejsze wiadomości, to mi się coś w środku przewraca. To katastrofy z ofiarami śmiertelnymi, to pożary, to strzelanina, to jeszcze jakaś tragedia… Ile człowiek jest w stanie tego znieść
Same negatywne wiadomości… Tak jakby się na świecie nic pozytywnego nie działo…
Dziennikarze już o niej zapomnieli…. węszą co by tu nowego ukręcic 🙁
Dzień dobry. Ograniczyłem wizyty na Wyspie, no i mam za swoje. Senatorze, wracaj szybko i zdrowo!
Tymczasem w Gdy odwilż pełną gębą, podwórko odśnieżone dokumentnie i bez mojego udziału, plusowe temperatury wszystko załatwiły. Na niebie ani jednej chmurki.
Miral, polskie radio (Trójka) właśnie podało, że miastu Chicago kończą się pieniądze na walkę z zimą. Może przenieść do Was igrzyska z Soczi, gdzie wszystko ponoć topnieje?
Junior właśnie jakże osobliwym zbiegiem okoliczności nie poszedł do szkoły (paluszek i główka…), ma jakąś klasówkę. Nie wiem, jak mu przekazać, że uciekanie od takich zobowiązań i lawirowanie do niczego dobrego nie prowadzi, bo i tak będzie musiał to napisać, albo w końcu dostanie lacza, i to takiego nie do poprawienia. Chyba musi się nauczyć na własnej skórze.
A ja – do pracki, czy mnie coś boli, czy też nie (na szczęście nie, ale nawet gdyby).
Witaj Kwaku !Nie myśl sobie, że nie zauważamy iż real Cię pochłania ! a Junior – na własnej skórze niech się przekona, to najskuteczniejsza metoda. Choć niemiła….. wiem coś o tym, ze szkolnych czasów!
Dzień dobry 🙂
Mam tylko nadzieję, że niedużo…
Wszystko na odwrót i po swojemu. Za moich młodych czasów, takie rzeczy leczyło się paskiem, ale nie jest to najlepsza metoda… i nie polecam jej nikomu
Mimo, że kosztuje to dużo nerwów, zostaje Ci tylko przeczekać, chociaż czasami warto coś niecoś starać się uświadomić.
Muszę poczekać z takim czyszczeniem podwórka i trochę Ci Mistrzu Q zazdroszczę. Dziś ma nowego śniegu dosypać
Niestety, nie tylko w Chicago kończą się pieniądze na walkę z zimą… Nie przewidzieli, że aż tyle tego śniegu będzie (i się nie dziwię, bo kto może takie rzeczy wiedzieć) i nie zgromadzili na to odpowiednich środków. A igrzyska niech będą w Soczi, tylko niech od nas ten śnieg zabiorą
Nie jest łatwo przekazać młodemu swoje doświadczenie. Mój syn też mi kiedyś powiedział, że chce się uczyć na własnych błędach… a moje tłumaczenia w zupełności do niego nie docierały. To po prostu taki wiek, jak w przedszkolu
Miłej pracki Pracusiu i nie przemęczaj się za bardzo
Dzień dobry :)Miral ma wyjątkowy dar zwracania uwagi na szczegóły, wielokrotnie spotykam nad wodą rozmaite ptaszyska, ale zazwyczaj poświęcam im kilka przelotnych spojrzeń, nie wnikając, co to tam pływa, czy łazi 🙂
Dzień dobry 🙂
Kiedyś zauważałam piękno różnych ptaków, ale nie wiedziałam jak się który nazywa. A jak widziałam dwa różne ptaki, to myślałam, że to dwa różne gatunki, bo nie miałam pojęcia o dymorfizmie płciowym. A jest on znaczny u wielu gatunków, nawet u tak popularnych krzyżówek. Że o człowieku nie wspomnę
Pokazuję Wam te swoje pierzaste, bo chcę się z Wami podzielić swoją pasją i trochę zwrócić uwagę na tych naszych „braci mniejszych”. Bo nie tylko pieski czy kotki są cudne i różnorodne…
Bo Ty Misiu nie interesujesz się ptakami w takim stopniu jak ja
No i bardzo dobrze, bo pod Twoim wpływem zacznę baczniej zwracać uwagę na fruwające bractwo 🙂
A tak w ogóle, to pisałam, że dokarmiam swoje pierzaste
Kupuję im mieszankę ziaren i takie specjalne plastry. To taki kwadrat o boku 11cm i grubości 3cm. Ziarna zalane tłuszczem. Jak już skończą, to między metalowe żeberka wkładam następny. Oczywiście wiewiórki też to jedzą. Przez nie wkładam ten pokarm w te „żeberka”. Ostatnio obserwowałam, jak wiewiórka usiłowała ukraść obgryziony plaster. Założyłam nowy, a ten stary położyłam na wierzchu. Wiewióra grabnęła go w pyszczek i chciała wskoczyć na płot. Plaster, chociaż już cienki, to jednak szeroki, był dla niej za duży i zamiast wskoczyć na płot, walnęła w niego plastrem, aż jej łepek odskoczył
Ale zajadła nie wypuściła plastra z pyszczka
Kombinowała jak koń pod górkę, a i tak nie udało jej się zabrać całości…
Witajcie! Wreszcie w domku 🙂
Pod wpływem Mirelki też się baczniej przyjrzę pierzastym…. zaplanowałam już wiosenną wyprawę nad Świdwie, do ptasiego rezerwatu…Tylko jeszcze muszę sprawić sobie lornetkę, bo bez niej nic ciekawego nie zobaczę.
Dziś Wyspa spokojna,stanęła w bezruchu,nikogo tu widu nikogo tu słuchu,pierzaste spokojne – nie w smak im w tłumie,witam tę wyspę w wieczornej zadumie.
Witaj Wyimaginowany
…. i zapraszam Wszystkich na wyższe pięterko, żeby troche poczarować ….. 🙂