« Halloween u Margaret Zmieniał się język »

Kto wygrał?

Tak się składa, że ostatnio co film, to kosmos. Niedawno był kosmos dość realistyczny (w „Grawitacji”), pora na kosmos fantastyczny. Czyli zapowiadaną już od dobrych paru miesięcy „Grę Endera”.

Z tym filmem mam problem podstawowy: to adaptacja powieści, nie byle jakiej, bo kultowej powieści SF Orsona Scotta Carda z 1985 r., która została następnie rozwinięta w całą serię o Enderze i innych postaciach z jego świata. Nie powiem, że znam ją na pamięć, ale czytałem ją wystarczająco wiele razy, żeby chwilami zżymać się na niewielkie zmiany w fabule; najśmieszniejsze, że łatwiej niż te drobne przyszło mi zaakceptować zmiany gruntowne, podyktowane z pewnością czasowymi ograniczeniami filmu. To wszystko sprawia, że szalenie mi trudno pisać o tym filmie właśnie jako o filmie, w oderwaniu od powieści. No cóż, spróbuję.

Jakby tu nakreślić fabułę, żeby za dużo nie zdradzić? Może tak: Ziemia w przyszłości zmaga się z dwoma problemami – przeludnieniem (które w filmie zostało potraktowane po łebkach – zupełnie jakby twórcy zakładali, że 90% widzów czytało książkę i dopowie pozostałym 10%) i robalami vel Formidami (pierwsza nazwa z książki, druga – z filmu), które 50 lat wcześniej napadły na Ziemię i zostały odparte. Ten pierwszy problem sprawia, że rodzinom wolno mieć najwyżej dwójkę dzieci, ten drugi – że ponadnarodowe kosmiczne siły zbrojne gorączkowo zbierają się do odparcia – lub uprzedzenia – hipotetycznej kolejnej inwazji. Na przecięciu tych dwóch problemów pojawia się Andrew „Ender” Wiggin, trzecie, „ponadnormatywne”, dziecko swoich rodziców, które jednakże ma szansę stać się genialnym dowódcą floty i zlikwidować zagrożenie ze strony robali. Ender zostaje zakwalifikowany do orbitującej wokół Ziemi Szkoły Bojowej, a co dzieje się dalej, to trzeba zobaczyć (albo przeczytać).

Kosmiczna inwazja i ziemska kontrofensywa pokazane są znakomite, ale do takiej jakości grafiki komputerowej kino przyzwyczaiło nas już dawno – sceny walki w atmosferze czy przestrzeni kosmicznej mieliśmy i w „Gwiezdnych Wojnach” (tych nowszych), i w „Dniu Niepodległości” i jeszcze w paru filmach. Z dużym uznaniem oceniam projekty statków robali, to mniej więcej tak, jak wyglądałyby „pojazdy kosmiczne mrówek”. Rewelacyjnie natomiast zaprojektowano salę ćwiczeń w Szkole Bojowej – ażurową sferę, zawieszoną wśród gwiazd, w której kadeci Szkoły trenują walkę w nieważkości. Wyobrażałem ją sobie zupełnie inaczej, ale w tym przypadku przyznaję wyobraźni scenografów palmę pierwszeństwa.

Pochwaliłbym również większość decyzji dotyczących obsady. Dopiero po obejrzeniu filmu zdałem sobie sprawę, jak niedoskonała była moja „książkowa” wizja młodych kadetów. Na filmie ich dziecięce proporcje i piskliwe głosy nie ulegają wątpliwości; trudno ich pomylić z dorosłymi wojskowymi. Natomiast problem mam z komendantem szkoły, pułkownikiem Graffem. Ponieważ Harrison Ford to jeden z moich ulubionych aktorów, każda jego rola jest okazją do nowych spostrzeżeń. Od pewnego czasu widzę, że obsadzany jest w rolach niejednoznacznych, niekoniecznie pozytywnych bohaterów (jak choćby w „Kowbojach i obcych”). Tak też dzieje się w przypadku „Gry Endera”. Ford (i/lub reżyser filmu, Gavin Hood) wydobyli z tej postaci jej najgorsze cechy; w powieści nie wygląda to tak jednoznacznie.

Ważne jest także to, jak te postacie są pokazywane – powiedziałbym, że nie oszczędza ich się, w sensie – specjaliści od fotoszopa nie mieli tu pola do popisu. Harrison Ford ma w końcu ponad 70 lat i to na filmie widać; widać również każdą piegę na twarzy Endera, ranki w kącikach ust, kiedy zagryza wargi, czy też za przeproszeniem gila cieknącego mu z nosa, kiedy płacze. Nie żeby stosowano tu jakiś naturalizm, ale to akurat widać, i szczerze mówiąc, w epoce komputerowo wygładzanych twarzy i ciał muszę to zapisać twórcom filmu na plus.

Gazetowi recenzenci wybrzydzają, że główny zwrot akcji, który stanowił o sile powieści, w filmie jest czytelnie sygnalizowany mniej więcej od połowy. Trudno mi to ocenić; znam fabułę tak dobrze, że jest on dla mnie tak oczywisty, jak wschód i zachód słońca. Pewną wskazówką, że coś jest na rzeczy i wspomniani krytycy mogą mieć rację, są wątpliwości Najjuniora, który powieści nie czytał, a w trakcie filmu co i raz nachylał się i naszeptywał: „Ale czy to na pewno tak? Czy to aby rzeczywiście jest…?” Z kolei moralne rozdarcie głównego bohatera pokazane zostało dosadniej niż w powieści, można by się zastanawiać, czy nie nazbyt to kawa na ławę, ale ja uważam, że ten akurat element jest dobrze podkreślony. Zakończenie filmu jest nijakie, ale za to daje możliwość kontynuacji. Dalsze części niewątpliwie nastąpią. W końcu tyle jest jeszcze powieści Carda do zaadaptowania!

I na tym mógłby się ten wpis kończyć, ale w każdej przyzwoitej recenzji znajduje się rekomendacja: Iść czy nie iść? Otóż iść, samemu niekoniecznie, ale z nastoletnimi krewnymi – można. Jeżeli przebiją się przez scenografię science-fiction i kosmiczne łubudu, przetrawią główny wątek i sens filmu, to może odczytają z niego także odpowiedzi na parę pytań: Jak dać sobie radę w konflikcie z rówieśnikiem, a jak – ze zwierzchnikiem? Jak traktować zasady narzucane przez dorosłych, zwłaszcza w sytuacji, gdy oni sami je łamią? Jak sterować grupą – grając fair i nie fair? Jak wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje czyny, a wreszcie – jak dać sobie radę, gdy nas ona przerasta? Przyznacie, że to ważna rzecz.

195 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    No i nie uniknąłem ciągłego odnoszenia się do powieści. Tak się właśnie obawiałem. Za to uniknąłem odciekawiaczy (chapeau bas, Monsieur Tetrique!), co nie jest łatwe.

    Swoją drogą niebywale ciekawe byłoby przeczytać recenzję kogoś, kto NIE CZYTAŁ książki. Problem w tym, że dla fana SF, czyli modelowego odbiorcy tego filmu, powieść jest pozycją obowiązkową.

  2. miral59 pisze:

    Szkoda, że nie oglądałam filmu… miałbyś tą recenzję osoby, która NIE CZYTAŁA książki Wink Nie jestem fanem SF, także nie byłabym też „modelowym odbiorcą” Delighted

  3. korab1 pisze:

    Witam Słonecznie i ciepło :)) Są dwie wersje „Gry Endera”, w drugiej jest synem polskiej ortodoksyjnie katolickiej rodziny:)))

    • Wiedźma pisze:

      Dzień dobry filuterny Stateczku ! a tak coś bliżej o tej wersji ?:)

    • Quackie pisze:

      Coś podobnego, wydawało mi się, że nie ma takiej wersji, w której by nim NIE był? Może w tym opowiadaniu z 1977, od którego się wszystko zaczęło, Card dla zwięzłości pominął ten fakt? Na filmie to jest potraktowane raczej po łebkach, jeżeli dobrze pamiętam, owszem, jest mowa o tym, że tato Endera (w książce – Jan Paweł [imiona po papieżu] Wieczorek) pochodził z Polski, ale już „wielodzietność” wynikająca z ortodoksyjnie katolickich poglądów jest pominięta… a może pozostawiona domyślności widza?

  4. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 Ilekroć mowa o grafice komputerowej – zastanawia mnie czy to jeszcze człowiek czy już maszyna dyktuje ” warunki”… 🙂 wiem, wiem, czepiam się…. Wink

    • Incitatus pisze:

      Witam: ))) Happy
      I bardzo dobrze, czepiajmy się oboje! To trochę nudno tak samemu za czepiaka na gałęzi wisieć!: )

    • Quackie pisze:

      Myślę, że mimo wszystko maszyna jest narzędziem, do dyktowania warunków jeszcze daleko. Ale z drugiej strony – możliwości maszyny jakoś tam pewnie wpływają na wybór człowieka („Zrobimy to JESZCZE LEPIEJ”).

  5. Wiedźma pisze:

    Hmmm…. czytanie ze zrozumieniem i oglądanie filmu ze zrozumieniem…. obawiam się Kwaku, że jestes optymistą ! Albo masz wyjątkowego Najjuniora ? bo On chyba zrozumiał te kwestie ?

    • Quackie pisze:

      Właśnie zrozumiał, że coś tu nie gra i ktoś kogoś nabiera (więcej nie mogę napisać, żeby nie zdradzić fabuły i nie odciekawić).

  6. Wiedźma pisze:

    Odciekawiacz……! precyzyjne słówko ! Brawo!

  7. Wiedźma pisze:

    Pada sobie deszczyk….. 🙂 Wink

  8. bexa lemon pisze:

    Dzień dobry! Gdyby tak Enderowi zdjąć hełm i w kadr wstawić komputerowo 80-90 osób (tu uwaga, że przeludnienie nie wydaje mi się być opisywane w książce jakoś bardzo obszernie i z detalami, więc dopóki nie zobaczę filmu, nie zrozumiem, co znaczy, że zostało potraktowane po łebkach – i w ogóle może pamięć mnie zawodzi?), byłby to jak nic obrazek ze stołecznego metra w godzinach porannego szczytu, z cyklu „Droga do szkoły” na przykład.
    Skoro o cyklach mowa: jak nie jestem entuzjastką sagi Endera, tak Grę uwielbiam – jak (przepraszam, Panie Senatorze!), nie przymierzając, szpinak i duszoną marchewkę z groszkiem oraz(nie ma co ukrywać, zjadłam ich w życiu niemało i nie wykluczam, że nadal w jakiejś części składam się z nich właśnie) kotlety mielone. Chętnie już bym pognała do kina, w czym niemała zasługa recenzji.

    • Incitatus pisze:

      Witaj Bexo! Uwielbienie, czy też skromniej – zamiłowanie do wymienionych przez Ciebie potraw(!!??) jest dla mnie wprawdzie mało zrozumiałe, ale jako prawdziwy humanista z serca i duszy Ci je wybaczam!: )

      • bexa lemon pisze:

        Akurat nie mam niczego z wymienionych, a z serca wybaczone może byłoby smaczniejsze (jeśli to w ogóle możliwe)? THANK-YOU , to na pewno.

        • Incitatus pisze:

          Nio! Jak więc widzisz, duszko, jam człek serca gołębiego! Angel

          • bexa lemon pisze:

            Ktoś miał, przepraszam, wątpliwości?
            Co do serc… Serducho
            Niewiele mogę na ich temat powiedzieć, bo nie są wege, ale chyba jednak coraz bardziej gustuję w płytszych? Duszach na razpaszku i im podobnych, żeby za głęboko nie trzeba było szukać, kopać i ryć (vel szlochać, błagać i wyć)?

    • Quackie pisze:

      Dziękuję pięknie. Entuzjaści mają, pardon, przerąbane; przez pół filmu człowiek siedzi i zachodzi w głowę: „A dlaczego tak to pokazali? A co z tym zrobili? A co z tamtym?”

  9. bexa lemon pisze:

    Tu nie pada. Co wcale mi się nie podoba, chociaż jesień szczerozłota i śliczna jak z obrazka. Deszczyk, należy mieć nadzieję, nie meteorytów?

  10. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Nie czytałam, nie oglądałam.. I cóż ja biedna mam napisać?? 🙁 Że do kina daleko? Ano, daleko.. I jakoś coraz mniej mnie ciągnie do przybytku X Muzy 🙂
    Forda lubię, więc może książkę przeczytam?? Chociaż 😀

  11. Alla pisze:

    A tak w ogóle to… nasz Senator powrócił mocno nie w sosie. Takie odnoszę wrażenie. I nie żebym za marchewką z groszkiem przepadała, co to, to nie. Bo wyjątkowo tego paskudztwa nie znoszę /stołówkowy uraz, internat/. Za to mielone i owszem, takie, jak robiła moja Mama, pycha 😀 Do tego buraczki, a w nich dużżżoo chrzanu 😀

    • Incitatus pisze:

      Com ja przeszedł tam na moim ukochanym początku prawdziwego świata to pióra homeryckiego gwałtem się domaga!! Com ja widział słyszał i przeżył to na siedem epickich poematów zasługuje!!
      Że Homer nie miał pióra i niepiśmienny był?? – Świadków proszę!!!

      • Alla pisze:

        Spisuj na gorąco!! Bardzo proszę, baardzo Please1
        I publikuj natentychmiast 😀 Słówko skradzione Tobie i niezapomnianemu Stanowi Nadzwyczajnemu 😉

        • Incitatus pisze:

          No i żebyś wiedziała, że napiszę bo mnie rozdziera, żga i pcha!!
          Stan? Stan nie żyje i musimy się z tym pogodzić! Gdyby żył to by był!!

          • Alla pisze:

            Pisz Pan, zatem. A ja cichutko będę czekać na publikację:)
            PS Noo nie tylko ja będę czekała 😀 ale tylko ja cichutko 😉

            • Incitatus pisze:

              Się napęczniam i zaczynam dziś jeszcze. Nie wiem kiedy skończę bo wrażeń natłok i jakoś to trzeba będzie uporządkować!

      • Quackie pisze:

        Noo, to pisać, proszę Pana, pisać! I oczywiście publikować!

        • Incitatus pisze:

          Wyjdzie dłuuuuugaśneeeeeee!!: ((

          • Tetryk56 pisze:

            No i bardzo dobrze! Approve

            • Incitatus pisze:

              Kraszewskiemu konkurencję zrobię!! Tears

              • Alla pisze:

                Ha, jeśli Pan jedną gawędę, na jedną książkę Kraszewskiego napiszesz, będziem bardzo zadowoleni! Zatem, musisz Pan się mocno przyłożyć 😀
                A wie Pan(?), że ja mam spory zbiorek tego płodnego pisarza. Wiele pojechało do miejscowej biblioteki. No wszystkich nie mogłam wywieźć, bo to książki mego małżonka 😀 To tak, jakbym ślubnego wyeksmitowała 😀

                • Incitatus pisze:

                  Nie uwierzysz, ale ponoć swego czasu studenciaki z mego uniwerku beanom rozpoczynającym naukę w murach tej uczelni, co to już chyba wszystko widziały, potrafili Starą baśń w okładkach „Historii państwa i prawa polskiego” opylić! Mieli łebki podręcznik akademicki jak trza: )))

                • Alla pisze:

                  😀 Kupowali opakowanie?? Taż z ciekawości zaglądnęłabym przynajmniej na pierwszą stronę 😀 O nie, tylko nie Stara baśń.. brrrrrrrrrr 🙁

              • Wiedźma pisze:

                Hihihi! Kraszewskiemu??? temu nudziarzowi ???? Jakim cudem ??? Chyba , że liczysz na metry

    • Wiedźma pisze:

      Ja tam nie wiem co Wam ta marchewka z groszkiem zrobiła ? Znam mniej smaczne potrawy …. flaki… golonki… salcesony… Happy-Grin

  12. Quackie pisze:

    Dzień dobry wszystkim! Ledwiem usiadł do komputera, już, już „Wstawaj, jechać musimy tak i siam!”. Bym powiedział, co o tym myślę, ale półgębkiem i mamrotem, bo głośno nie wypada. Spróbuję jeszcze chociaż krótko się poodnosić.

  13. bexa lemon pisze:

    Najwyraźniej krągłości i urok to jednak czasami za mało, żeby zostać zekranizowanym Cry

    • Incitatus pisze:

      No, są filmy do oglądania po dwudziestej trzeciej! Overjoy

      • bexa lemon pisze:

        Teraz dzień taki krótki, ciemność zapada jeszcze dłuuuuuuuuugo przed podwieczorkiem, i też do po 23:00 trzeba czekać?

        • Incitatus pisze:

          Nie ma innego wyjścia. Drobne dziatki do ekranu mogą się dorwać przed pójściem spać i później tatę z mamą na jęzory wezmą, że nienowocześni i przestarzałą techniką się posługują!

          • Incitatus pisze:

            PS Oczywiście mam na uwadze technikę filmową, ewentualne niedoróbki scenariusza jak też i mogące się przydarzyć błędy reżyserskie!

            • Incitatus pisze:

              Bexę zamurowało czy scenariusz pisze? Overjoy

              • bexa lemon pisze:

                Bardzo przepraszam, życie zagwizdało i musiałam odgwizdać oraz polecieć. No i spadł wreszcie deszcz Pleasure , a przed nim zawsze muszę paść ja, nie ma siły.
                W temacie tego serca tylko dopowiem, że taka to była refleksja natury bardziej ogólnej, dla której punkt wyjścia stanowiła, co prawda, Pańska uwaga o Jego sercu głębokim, ale która serca Pańskiego ani trochę się nie tyczyła, bo i nie mogła z powodu mojej nieznajomości tematu, a jedynie głębi dusz/serc, gdzie ludzie na ogół sporo różnych rzeczy przechowują, pisząca zaś te słowa uważa, że o wiele za wiele.
                Jeszcze tyle czasu potrzebowałam, żeby dokładnie określić, jak to jest z moim uwielbieniem dla Gry Endera: otóż dokładnie to uwielbiam ją mniej więcej w 85%, przy czym nie wykluczam, że pozostałych 15% sam autor oraz jego czytelnicy cenią sobie najbardziej.

                • Quackie pisze:

                  Ha, a jeśli wolno zapytać, których 15% nie uwielbiasz? Takie rzeczy brzmią najbardziej intrygująco!

                • bexa lemon pisze:

                  Tu odpowiadam, bo pod Twoim komentarzem nie widzę „Odpowiedz”.
                  10.5 and still counting.
                  Czytam od nowa Happy-Grin .

  14. Incitatus pisze:

    „Modlitwę” Francois’a Villona w tłumaczeniu Mandaliana Lutkiewicz – jeśli się nie mylę – śpiewa właśnie nad trumną premiera Tadeusza Mazowieckiego…..
    Nie wiem kto tę przejmującą pieśń wplótł w ceremonię pożegnania tego wspaniałego człowieka….ale… ale chwała mu za to!

  15. Tetryk56 pisze:

    Witam naszego sprawozdawcę kulturalnego i wszystkich jego wiernych czytelników!
    Hmm.. swego czasu czytałem sporo SF, ale na „Grę Endera” nie trafiłem. Problem w tym, że do kina też już rzadko chadzam, zwłaszcza, że brak w okolicy nieletnich krewnych nadających się an pretekst. Może kiedyś w tv albo na komputerze…

    Poza tematem: czy na północy piegi są rodzaju żeńskiego?

    • Quackie pisze:

      Coś podobnego. Polecam książkę, jeśli nie film, czy to w wersji papierowej, czy elektronicznej.

      Co do piegów, to słownik ortograficzny PWN podaje tak i tak. Z dzieciństwa pamiętam raczej rodzaj męski, ale jakoś ostatnio – żeński i tak też napisałem.

      Muszę jechać, odezwę się po powrocie!

    • Wiedźma pisze:

      Tetryku… też wolę piega niż piegę 🙂

  16. Incitatus pisze:

    Słuchajcie, czy ja mam omamy czy szlag trafił nareszcie forum dyskusyjne Onet!? Artykuły są, dyskusji pod nimi ni czorta!!
    Może go Tetryk unowocześnił i czapkę-niewidkę na łeb mu nadział??

  17. Alla pisze:

    Oj, jak się me niebo rozpłakało /ja też, zresztą/ gdy wnuki żegnały dziadka…

  18. Jasmine pisze:

    Witam. Hi
    Grę Endera czytałam. Chyba nawet cały cykl. Książki się rozeszły wśród młodzieży nieoddającej. Został mi tylko Teatr cieni na półce. Oprócz najlepiej zapamiętałam Groszka. Najbardziej podobała mi się Gra Endera. Film bym z przyjemnością zobaczyła, mimo podeszłego już wieku mego. 🙂
    Miałam nie czytać o, ale zaryzykowałam i nie żałuję, Mistrzu Quackie. Ciekawi mnie jak zareaguję oglądając. Do kina mam dalej niż bliżej. Pozostaje mi zatem czekanie aż będzie dostępny innymi kanałami. Wiem, to nie to samo. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, jak mawiali starożytni Słowianie. 🙂

    • Incitatus pisze:

      Witam: )))
      Groszka to ja pamiętam z „Wielka, większa…” i Ikę też! Teraz to wychodzi jako Gra Endera?

      • Quackie pisze:

        To całkiem inny Groszek, i zresztą bardzo dobrze, ponieważ Groszek od Endera był, hmm, obciążony dziedzicznie, niestety.

  19. Quackie pisze:

    No i jestem z powrotem, zaopatrzywszy się w to i owo, w tym również w sól do posypywania trotuarów, w razie gdyby zima postanowiła tradycyjnie zaskoczyć drogowców.

    • Incitatus pisze:

      Sól!?? Quackie, Ty to potrafisz zaskoczyć!

      • Quackie pisze:

        Sól przemysłowa, z antyzbrylaczem, w workach a 25 kg. Co w tym zaskakującego?

        • Incitatus pisze:

          Takie zapasy to się na III wojnę światową kiedyś robiło! Cukier i drożdże też masz??

          • Quackie pisze:

            A to pomaga na oblodzoną nawierzchnię? Pierwsze słyszę???

            • Incitatus pisze:

              Nie, to akurat nie, ale zmieszane z wodą w stosownych proporcjach – jeden kilogram cukru, cztery litry wody i dziesięć dekagramów drożdży – to taki nawet niezły przepis na zacier na bimber! 1-4-10 – rok bitwy pod Grunwaldem żeby było łatwiej zapamiętać. Troszkę w tym przepisie drożdży zbyt wiele ale jakie to ma znaczenie gdy berbelucha zdrowo fermentuje. Że fuzlem po destylacji produkt finalny podjeżdża? Phi, za to sporo gradusów trzyma i zdrowo poniewiera!! Overjoy

  20. korab1 pisze:

    Druga wersja „Gry Endera” posiadana przeze mnie wydana jest w formie broszurowej przez wydawnictwo Pruszyński i spółka w 1994 roku. Mam również pierwsze wydanie nieco krótsze :))

  21. Wiedźma pisze:

    Świetni jesteście….:) Serducho takie rozmówki, gdy ja sie udzielałam rodzinnie:) Ale za to mogę przeczytać … Delicious

  22. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin

  23. miral59 pisze:

    Nie wypowiadam się, bo ani nie czytałam, ani nie oglądałam Ashamed Ale sobie chociaż poczytałam Happy-Grin

  24. miral59 pisze:

    Pogoda u mnie piękna i pewnie się wybierzemy na wycieczkę. Czas już i pora. Tylko najpierw muszę sprzątnąć kuchnię. Ja to kurde mam pecha Tears Nie tak dawno „wylizałam chatę”, a okazało się, że kran nam cieknie. Wszystko wywalone spod zlewu, w kuchni nie ma jak przejść, a małżonek pojechał do sklepu po nowy kran Amazed Coś w tym stary pękło i nie nadaje się do naprawy… Muszę zaczekać, aż szczęście ślubne to naprawi… A ja tak nie lubię czekać!!!! Najlepiej wszystko od razu zrobić i już z głowy… Można sobie pojechać na łono natury Happy

    • Quackie pisze:

      Samo życie. Oby po wymianie kranu nie okazało się, że trzeba coś jeszcze dokupić (znowu jechać… czekać… kupować… wracać… robić…) – jest takie prawo Murphy’ego, dotyczące kaskadowości podobnych zdarzeń – jedno wywołuje następne.

      • miral59 pisze:

        Tfu tfu tfu!!!! I jeszcze kilka razy odpukać Wink Lepiej nie kracz, bo jak się okaże, że całą niedzielę spędzimy w domu, bo nie da się wszystkiego doprowadzić do porządku, to chyba się wścieknę. Jak ja jutro pójdę do pracy taka niewypoczęta? Bo oprócz zakupów, takie siedzenie męczy mnie najbardziej…

        • Quackie pisze:

          Ja tylko ostrzegam, bo pamiętam, że w przypadku instalacji i sprzętów domowych jakże często jedna zmiana generuje następną.

          A już jeżeli chodzi o komputery! Zainstaluj wtyczkę… ale w tym celu musisz mieć Microsoft NET Framework… który będzie chodził tylko pod nowszym systemem… który ruszy na szybszym procesorze… wymagającym nowej płyty głównej… no i oczywiście innego zasilacza… ajajaj, stara karta graficzna nie chce współpracować z nową płytą główną? Być nie może?… Nowa karta graficzna wyświetlałaby dużo lepiej na nowym monitorze… itd. itp. To się ponoć nazywa postęp.

          • Wiedźma pisze:

            Dokładnie opisałeś postęp. Kwaku 🙂

          • miral59 pisze:

            Całę szczęście to był tylko kran, czyli urządzenie dużo łatwiejsze w naprawie niż komputer Overjoy Naprawione, posprzątane i można się wynosić z domu na świeże (?) powietrze Delighted

          • miral59 pisze:

            To się nazywa postęp, ale w wydatkach Happy-Grin Oni chyba specjalnie tak robią, żebyś nie naprawiał, ale kupował nowe… Przecież producent też musi z czegoś żyć Delighted A jak już coś tam zmieniasz, to chyba logiczne, że chciałby zarobić nie tylko producent wtyczek Wink

            • Quackie pisze:

              A dokładnie. Co prawda chodziło mi o wtyczkę do programu, taką jak Flash albo inny Adblock do przeglądarki, ale zasada jest ta sama. Nie mówiąc już o osławionym „planowym psuciu się” (zawsze zapominam, jak to jest po angielsku), czyli obliczeniu żywotności urządzenia na okres gwarancyjny plus pół roku, żeby użytkownik musiał zaraz potem kupić nowe.

              • miral59 pisze:

                Dokładnie 😀 Poza tym, oni tu różne rzeczy tak zabezpieczają, żebyś nie dał rady tego naprawić… Nie mówię już o „lanych wtyczkach”, ale i innych takich rzeczach, których nie da się otworzyć do naprawy i albo musisz to połamać, albo kupić nowe. W sumie to na jedno wychodzi. Bo jak połamiesz to i tak musisz nowe kupić…
                Tutaj na dużą część sprzętu masz dodatkowe „warranty”. Możesz je sobie wykupić i jak Ci się kończy, przysyłają Ci kolejną ofertę. Także na taki odkurzacz, na ten przykład, możesz mieć gwarancję i przez 20 lat… Tylko kto by takiego gruchota używał Wink

                • Quackie pisze:

                  Są dobre rzeczy, których nie trzeba poprawiać, ale spróbuj po 10 albo 15 latach dostać części do pralki… zmywarki… kuchenki… Po prostu graniczy to z niemożliwością. Przerabialiśmy to przy okazji zmywarki w lecie. Fachowiec co mógł, to wymienił, a resztę naprawił prowizorycznie, z zastrzeżeniem, że to pociągnie może pół roku… może rok… To już prędzej do samochodów można dostać niż do sprzętu domowego.

        • Alla pisze:

          Mirelko, a wyłóż się na kanapie!! Wygodnie Happy-Grin

          • Quackie pisze:

            Ot co! To rada człowieka doświadczonego i mądrego!

          • miral59 pisze:

            Nie mogę Skowronku się wygodnie wyłożyć, bo momentalnie zasnę Wink Ja muszę albo chodzić, albo zasypiam. Na komputerze też piszę z doskoku, bo nie usiedzę długo w jednym miejscu Delighted Już pisałam o tym, że mam chorobę niespokojnych nóg. Jak muszę siedzieć (na przykład w szkole), to jak małe dziecko macham pod stołem nogami… I potem mnie nogi bolą. Teść zawsze się śmiał, że od siedzenia powinna inna część ciała boleć, a nie nogi Overjoy

    • Wiedźma pisze:

      No to współczuję…. człowiekowi „Coś” się robi od takich niespodzianek… Pocieszę Cię : masz dobrze, bo zdolny mąż pod ręką ….. ja muszę szukać naprawiacza ! 🙁

      • miral59 pisze:

        Jakby mąż tego nie zrobił, to sama bym się z tym też uporała. Miałam się urodzić chłopakiem Wink Wolę robić remont w domu, wbijać gwoździe, czy coś tam naprawiać niż gotować, prać czy sprzątać. Że o zakupach (niby damskim sporcie) nie wspomnę…

  25. Alla pisze:

    Dobrej nocy Kochani i do jutra, czyli najzwyczajniejszego poniedziałku 😀

  26. miral59 pisze:

    To na razie Bye Uciekam w plener Happy-Grin

  27. Quackie pisze:

    Idę rowerować, do zobaczenia pewnie na dobranoc.

    • bexa lemon pisze:

      O, a tu jest „Odpowiedz”.
      Po prawie całym (!; co prawda, z przerwami) dniu spędzonym na Wyspie życzę Wszystkim dobrej nocy & odpływam Zzzzzz .

  28. miral59 pisze:

    Wróciłam z pleneru i jestem zadowolona Happy-Grin Jak zwykle małżonkowi było obojętne gdzie się wybierzemy. Odwiedziłam stare miejsce, bo jeżdżąc do Elgin po kilka razy w tygodniu zauważyłam „ognistą aleję” Happy Sama to tak nazwałam, bo drzewa przy tej drodze są ogniście czerwone. I nie zawiodłam się. Z bliska wyglądają jeszcze piękniej niż z daleka… Odwiedziliśmy też po drodze ten park, gdzie kiedyś napadły nas kleszcze. O tej porze roku już ich nie ma i jest tam bezpiecznie. Spotkaliśmy stado bernikli kanadyjskich, zwanych przez mnie gąskami Wink Nie wiem ile setek ich było, ale na wodzie nie było dosłownie wolnego miejsca. Jedne lądowały inne startowały. Także obcykaliśmy takich latających gęsi masę. Będzie z czego wybrać.
    Wracam do swoich zdjęć Pleasure
    A Wam życzę udanego tygodnia, poczynając od poniedziałku Buziaczki

  29. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Zimnooo!!! Jakby śnieg miał spaść!
    Kawusia pachnie ładnie i smakuje nawet 😀
    Mistrzu T. też już siedzisz przed monitorem?? 😀
    Nooo s@motność w sieci nam nie grozi, prawda?? Wink

    • korab1 pisze:

      Witam Słonecznie choć nieco chłodno :))) Fantastycznie w słońcu wyglądają platany, część liści jest jeszcze zielona, niektóre płomiennie żółto-czerwone z daleka wyglądają jak ogromne kwiaty :))

      • Wiedźma pisze:

        Dzień dobry Stateczku….moje platany przeczesał już wiatr….. 🙁

        • korab1 pisze:

          Witaj Czarodziejko :)) Za oknem mam potężna topolę gęsto obrośniętą jemiołą, wygląda jakby to była wiosna :)))

          • Wiedźma pisze:

            W moim pobliskim lasku jest wiele drzew obrośniętych zimotrwałym bluszczem…. też wyglądają wiosennie…a pewnie wolałby nie mieć tych pasożytów 🙂

    • Tetryk56 pisze:

      Witaj!
      Dziś wyjątkowo dotarłem później 🙂

  30. Alla pisze:

    I przeczytałam notkę Laudate. Baardzo ciekawa, ma się ochotę natychmiast sięgnąć po lekturę.

  31. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Zmykam dzisiaj do roboty, bo chciałbym ją skończyć, wróć, powinienem ją skończyć w tym tygodniu.

  32. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 Delighted To następny tydzień będzie pracowo krótszy o poniedziałek ….. 🙂

  33. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Jerunie, ale mnie sem morzy!! Ciśnienie na łeb na szyję leci czy co??: ((

  34. Wiedźma pisze:

    A ja ustroiłam pięterko z dedykacją 🙂 Owszem, ciśnienie spada i jest coraz jesienniej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)