Jak się złoży podanie o przyznanie sanatorium z NFZ, nie można wybrać ani miejsca, ani terminu.
Gdy przyszło pismo do domu, miałam mieszane uczucia — termin mi nie pasował (wybory, konieczność rezygnacji z OKW, konieczność przesuwania kontrolnej wizyty w IO), ale z drugiej strony szkoda byłoby nie skorzystać z możliwości wyjazdu nad morze.
Miały być wspaniałe zachody słońca, miało być „dla zdrowia”, miało być…
Zachodów nie było, wróciłam chora.
Ale nie narzekajmy, tylko powspominajmy co było miłe i ładne.
W tym budynku spędziłam trzy tygodnie.

Ten błękit nieba to tak „na zachętę”, takich wiele nie było.
Zazwyczaj niebo wyglądało tak.

Kolejne zdjęcie nosi tytuł „za czym kolejka ta stoi?”. Zamiast odpowiedzi dodam, że było to 15 października. Dziś dopiszę — ta kolejka stoi za tym, aby mógł stać się poniedziałek 11.12.23.

„Przy okazji” pójścia na wybory zrobiłam sobie mały spacer.
Takie schody.

Rzeka Parsęta.

18.03.1945 zaślubiny z morzem.

Dalej sobie spaceruję.



To była niedziela wyborcza, emocje, śledzenie wyników. Później zaczyna się normalne nudne życie sanatoryjne.
Zabiegi, między zabiegami spacerki wzdłuż morza. Nuuuuudy!
Poniżej parę zdjęć z owych spacerków.




Rzeźba pt. „Macierzyństwo”.

Makówka na deptaku z ptaszkami.

Na deptaku, na plaży stragany z pamiątkami, biżuterią, magnesami.
Jeden magnes szczególnie mi się spodobał, bo …pasuje do takiego jednego Pawła.
Ciekawe czy też go znacie?

Spacerując wzdłuż morza można podejść do latarni (takie zdjęcia już były wyżej) albo iść w drugą stron do sanatorium „Arka”. Byłam tam w 2014 roku i …świetnie się bawiłam, gdyż dobrało się wesołe towarzystwo. No i pora roku była inna – czerwiec.
Sanatorium znacznie się rozbudowało od tamtego czasu. Przybyły rzeźby Jerzego Kędziory.


A może w tym roku czas zbliżającego się Święta Zmarłych nie sprzyjał zabawie? Albo zwyczajnie się zestarzałam?
Dekoracje przypominające o 1.11. były w każdym sanatorium wzbudzając dyskusję czy w Polsce należy obchodzić Halloween?

Kościotrupek na zakończenie? Wykluczone. Zakończę więc deserkiem. Oczywiście TAK nas nie karmiono w sanatorium. Ten deserek był w ramach sanatoryjnej atrakcji odwiedzenia kawiarni obrotowej w „Arce”.

Czy ktoś z Was był w sanatorium i zechce podzielić się z nami swoimi wrażeniami?
Oczywiście proszę mnie nie przekonywać, że lepiej pojechać gdzie się chce, kiedy się chce i z kim się chce. Wszystko jest kwestią ceny, proszę Państwa, czyli 450 zł za 3 tygodnie — nocleg, wyżywienie i zabiegi. Tak, zabiegi, bo o to w tym wszystkim też chodzi.
Zapraszam na kurację.
W pakiecie basen solankowy z gimnastyką, okłady z borowiny, fango, kąpiel kwasowęglowa, krioterapia, laser oraz spacery wzdłuż morza.
Magnes dla Pawła przepiękny i gustowny w sam raz. 🙂 Narobiłaś mi Makówko apetytu na nudę w sanatorium – nigdy dotychczas nie byłem, ale czasy idą nowe, w dodatku demokratyczne, więc kto wie… Jeśli zdrowie pozwoli, to wybiorę się nad polskie morze w 2024…
Magnesowi jedynie zrobiłam zdjęcie, nie kupowałam. Uznałam, że ten Paweł, którego mam na myśli z wrodzonej skromności nie zechciałby go umieścić na swojej lodówce.
Co to znaczy jeśli zdrowie pozwoli? Sanatorium na NFZ jest dla osób chorych, którym lekarz zleca kurację. Natomiast prywatnie bez zlecenia od lekarza to jednak już za inne pieniądze.
Tyle atrakcji za 450 zł? Taniej niż barszcz!
Ale coś za coś. Jak pisałam nie wybieram, ani miejsca, ani terminu, ani z kim będę w pokoju.
Chociaż w czasie tego pobytu udało mi się mieć fajne koleżanki, ale trzyosobowy pokój to jednak dla mnie poważna przeszkoda. W sanatorium w Horyńcu byłam sama w pokoju (za dopłatą), a tym razem niestety nie było to możliwe.
No widzisz… Ja nawet nie mógłbym liczyć na jakieś fajne koleżanki… 😉
Ty mógłbyś liczyć na fajne koleżanki, które zagadywałyby do Ciebie wszędzie i stale. W sanatoriach jest zawsze więcej kobiet jak panów!
Jużwreszciedomowe dobry wieczór na nowym pięterku, Wyspo:)
Trochę się ogarnę i jeśli nie zasnę w drodze powrotnej do laptopa, to poczytam:)
Hej! Już zaczynało nas zastanawiać twoje milczenie! 🙂
Więcej pajęczych atrakcji nie było 😉
Dziś cały dzień w galopie, więc i spacer spóźniony, ale musiałam się trochę odurbanizować:)
Witaj, Tetryku:)
…do serca przytul psa, weź na kolana kota… 🙂
Zapraszam, zapraszam. Choć niestety nie obiecuję atrakcji.
Największą atrakcją takich miejsc powinny być zabiegi na najwyższym poziomie i profesjonalny personel:)
Na zabiegi nie narzekam, a personel był bardzo miły.
I co najważniejsze nigdy nie było opóźnień tzn.zabieg zawsze rozpoczynał się o wskazanej w grafiku godzinie. Z moich doświadczeń osoby chodzącej dużo na zabiegi różnie z tym bywa. Ale to też dużo zależy od dyscypliny kuracjuszy.
Jako rzekło się wcześniej, nigdy nie było się w sanatorium w charakterze kuracjusza:)
Wydaje się to wszystko dość sympatyczne, rozumiem, że jako dodatek do głównej atrakcji czyli – kurowania się.
Nie wiem, czym zasłużył się Lontow, żeby dostać własną basztę… Czyżby uwolnił z niej jakąś uwięzioną tam Cud-Dziewicę?
Schody motywacyjne to bardzo fajny pomysł, a mnie urzekła ławeczka. Jakbym widziała tę moją z Głuszy, gdy któregoś roku nie spakowaliśmy pomostu i kra go trochę wykoślawiła:)
Fajne wspomniątko:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Dziękuję.
Też się już pożegnam, bo jutro kolejny wybyciowy dzień:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Chyba wszyscy wstaliśmy dzisiaj w lepszych humorach!
Czekaliśmy długo na TAKI dzień!
Dzień dobry. Ciąg dalszy tego samego
jak tak dalej pójdzie, jutro chyba będę musiał iść do lekarza (dzisiaj nie ma szansy).
Co do wpisu: również nie byłem w sanatorium (jeszcze), odwiedzałem tylko babcię (dawno) i teściową (nie tak dawno), ale to za mało, żeby wydawać jakiekolwiek opinie.
Zdjęcia jak zwykle przekrojowe, cywilizacja i natura, największe wrażenie robi na mnie ich styk (ta ławka wśród morskich fal). Kwiatki nad Parsętą bardzo ładne! W samym Kołobrzegu byłem w 1990, ale na campingu, pod namiotem, więc nieporównywalnie.
Tymczasem w trakcie pisania tego komentarza po drodze jeszcze pękła sprężyna w napędzie podnoszącym bramę na dole w kamienicy i musiałem poświęcić jakieś 40 minut na jej odblokowanie i podniesienie na stałe, żeby można było wjeżdżać na podwórze i wyjeżdżać zeń.
Siła złego na jednego.
Witaj Quacku!
Zdrowiej szybko!
Dziękuję za komentarz. Podoba mi się określenie zdjęcia jak zwykle przekrojowe, cywilizacja i natura. Tak faktycznie się staram, tak, aby każdy znalazł coś dla siebie.
Witaj, Quacku:)
Życzę, byś poczuł się lepiej i obyło się bez wizyty u lekarza.
Niech ci jak najszybciej zreperują wszystkie sprężyny, zewnętrzne i wewnętrzne!
Kochani, bardzo dziękuję, bez lekarza tak czy inaczej się nie obejdzie. A sprężyna jest w trakcie załatwiania.
Aha, no i przecież śniadanie i kawa!
Pani Gieniu, poprosimy.
Słonecznie odwilżowo witam Państwa!
Tetryk mnie ubiegł, miałam wspomniec o schodach na Tatrzańskiej, ale skoro, to tylko napiszę o schodach w Lublinie, a zdjęcie ci podeslę 🙂 Kołobrzeg lubię bardzo, bardzo, ale przyznaję, nie byłam o tej porze. Co do Halloween mam wciąż uczucia mieszane, jakos obce mi te zabawy, podobnie jak walentynki zresztą, ale jak ktoś lubi? wolę to od tej wiecznej martyrologii i posypywania głowy popiołem….
I widze, ze czas odwiedzić Kołobrzeg, bo widze na zdjęciach noweości do ogladania i fotografowania 🙂
Witaj ikroopko!
Miło, że zajrzałaś.
W Kołobrzegu jest więcej do oglądania, ale było mało czasu na zwiedzanie między zabiegami, a po zabiegach też mało do kolacji, a po kolacji -ciemno.
Jednak w 2014 roku gdy byłam w czerwcu był czas na zwiedzanie okolicy.
Co do Hallowen i Walentynek moje zdanie jest takie -niech każdy robi jak mu pasuje byle nie narzucał tego innym.
Jużniezmarznięte dzień dobry, Wyspo:)
Dzień zaczął się o szóstej w nocy (a właściwie to półtorej godziny wcześniej), lekko mglisty, niekoniecznie jasny:) Potem rozmazał się ociupinkę, więc zmarzłam plenerkowo, choć trasa (nie tylko przez roztopy) do najłatwiejszych nie należała:)
Po powrocie do cywilizacji nic się w kwestii zziębnięcia nie zmieniło. Nawet Rude swoim gorącym powitaniem tym razem tylko na chwilę podniosło temperaturę, więc tęsknym wzrokiem omiotłam szafkę z procentami. Wiedziałam, że kubełek herbaty z rumem przywróciłby właściwe proporcje ciepłownicze, ale…
No to postanowiłam upiec ciacha. W zakamuflowanej (bo jakże by inaczej) asyście rudego łakomczucha. To, jak mój pies kładzie się na wersalce naprzeciwko kuchennych drzwi (ona* ma zakaz wchodzenia do kuchni, gdy gotuję, który – o dziwo – respektuje;)) i udaje brak zainteresowania moimi poczynaniami, niezmiennie wprawia mnie w znakomity humor, który opłacam stosownym haraczem:)
Gdy dodać do tego łomot nagrzewającego się piekarnika, nietrudno zgadnąć, że misja Niech się stanie ciepłość! powiodła się w stu procentach. Albo w stu ciachach. Jak kto woli:)
*Psiuła, nie – wersalka;)
Ech!
🙂
Podać przepis? Jest bardzo prosty.
Dzień dobry, Tetryku:)
Przepis? Podaj ciacho!
Ciągle dobry!
No i?
Już mnie koszyk boli od tego podawania, a Ty nie bierzesz, i nie bierzesz… 😉
Bo Leno nie zauważyłaś moich wyciągniętych dłoni.
O! sorki, Makówko:)
Ja dziś w ogóle mało co już dostrzegam:)
Marzę tylko, by dotrwać do spaceru, a potem wymoczyć się i odmóżdżyć pod ciepłym kocykiem przy jakichś relaksujących nutkach, bo jutro powtórka z rozrywki. Czecia:)
Dzięki, Makówko:)
Jest taka piękna legenda o tym, jak powstał most nad przesmykiem w Mikołajkach: otóż powstał on z wyciągniętych ku sobie dłoni dwojga kochanków, których moc uczuć trwale połączyła (z początku owymi dłońmi) dwa brzegi przesmyku między jeziorami.
Tak sobie myślę, że odpowiednio motywując się nawzajem, moglibyśmy zainicjować nową sieć autostrad siłami wyspiarzy 😉
🙂
Dziś Ty przypomniałeś nam piękną opowieść na dobranoc, Tetryku:)
Na początek wyciągnę Tetryku ręce w Twoim kierunku, aby powstał most, którym bez korków dotrę jutro „Pod Jaszczury”. Zgadzasz się?
Schody z Kołobrzegu, schody z Tatrzańskiej, teraz schody z Lublina.
Czy ktoś ma jeszcze jakieś zdjęcie schodów z napisami? Albo w ogóle ciekawych schodów?
Żarty się skończyły. Zaczynają się (że tyle w temacie tych drugich) schody!
Czyli – umykamy się spacerzyć:)
Jestem po pracy i idę na przerwę.
Trochę lepiej ze zdrowiem, zużywam tony chusteczek i na wieczór trochę mi rośnie temperatura, zobaczymy, ale czuję się subiektywnie lepiej niż wczoraj.
Kolacja i za godzinę spotkanie na Zoomie.
Najpierw kropliły się Las i Jezioro. I drzewa. I trzciny. I dróżki. I drogi. I w świetle reflektorów lśniło wokół niczym w Kryształowej Grocie.
A powrotnie podmarzło. I nadal było urzekająco. Tak bardzo że nawet gracikowi nie potrafiłam odmówić spacerku;)
W Miasteczku pocieplało, więc zwykłym tempem dotarliśmy do domu:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Brzmi przepięknie, nawet jeżeli „podmarzło” odrobinę niebezpiecznie…
A tymczasem temperatura w Quacku zmierza znów ku 38 stopniom, więc biorę aspirynę i się odmeldowuję, dobranoc!
Na szczęście można było nie szarżować na drodze:)
Uzdrawiających snów, Quacku:)
Miś jest dobry na wszystko.
Zdrowiej Quacku!
Zdrowiej czym prędzej!
Zgodnie z zapowiedzią zemknę już pod mięciutki kocyk i posłucham sobie (dziś Rachmaninow najpierw w Etiudzie d-moll, potem w Koncercie Fortepianowym nr 2) muzyki:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Skoro Tetryk tak mówi to chyba czas się pożegnać.
Dobranoc!
Witajcie!
To teraz mówię, że czas się przywitać!
Dzień dobry, niby trochę lepiej, po południu idę do lekarza.
Ale najpierw śniadanie, bez tego nic z tego. Poprosimy!
Dobrze, że lepiej. Szkoda, że nie całkiem dobrze. Robiłeś sobie test na grypę i covid?
Tak, oba wyszły negatywnie.
Bywa, że cieszą nas negatywne opinie na nasz temat!
Pewnie. Jeśli nie odpuszcza, lepiej dmuchać na zimne i skonsultować się.
Trzymam kciuki.
Dzień dobry, Quacku:)
Deszczowo witam!
(Późno? Lepiej późno niż wcale!)
Po pracy; jadę na spotkanie w sprawie – jakże różnych! – dat 13.12 🙂
Też tam jadę,a raczej utknęłam w korku
Chwilowodomowe dzień dobry, Wyspo:)
Środa pod znakiem kilometrów, wrzawy i śmiechu:)
Moja środa była pod znakiem pracy i zadumy… Ale teraz już czas kolacji!
Dobry wieczór, przepraszam, że się nie odmeldowałem po pracy, ale dzisiaj w zupełnym niedoczasie, zakupy, odnieść ciuch do czyszczenia, odebrać buty od szewca, po drodze były choinki, a ponieważ planowałem kupić ją w piątek, to pomyślałem, a, wezmę teraz i będę miał z głowy, więc kupiłem, czeka na balkonie, a potem jeszcze byłem umówiony do lekarza, a po lekarzy wpadłem do apteki po lekarstwa, a po pracy od razu przerwa i tak.
Już mam dobranockę, zaraz wrzucę w osobnym komentarzu.
Spacerek był na chrupiąco:)
Na odwilgłych we dnie ścieżkach zrobiła się delikatna skorupka i pod przebijającymi ją, rozbrykanymi łapkami zabawnie chrupały:)
Kolacja też – sałatkę-śmy jadły, przy czym konserwatywne Rude kolejny raz wzgardziło czarnymi oliwkami…
Dobry wieczór, Wyspo:)
Fascynują mnie te wasze wspólne sałatki… 😉
🙂
Ona je po prostu niemal wszystko to, co jem ja, więc daję jej, zanim posolę. W drugą stronę (jak już chyba pisałam) tak różowo nie jest, bo mnie te jej przysmaki (w stylu suszonych tchawic kaczki czy innych podwędzanych cielęcych płucek, boszszsz, jak to śmierdzi!, że już o suchej karmie nie wspomnę) jakoś nie nęcą… 🙂
Dobry wieczór, Tetryku:)
Umykam, boli mnie głowa, mam nadzieję, że Quacki mnie wirtualnie nie zaraził?
Dobranoc!
Dzień dał mi nieco do wiwatu, oczy mi się kleją, więc:
miłej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Jak noc minęła? Bo że szybko, to wiem…
Dzień dobry dzisiaj całkiem optymistyczne, może nie jest idealnie, ale idzie ku lepszemu, szczegółów ilościowych i jakościowych oszczędzę. Zobaczymy, jak będzie wieczorem. W każdym razie wygląda, że lekarstwa pomagają, oby tak dalej.
Czas na kawę tudzież śniadanie – poprosimy, pani Gieniu!
Pochmurnie za oknem.
Witam!
Wyspana, ale z bólem głowy.
Quacku zdrowiej!
AGH,cmentarz i zmarznięta do domu.
Zdrowieję, chyba, więc dziękuję, życzenia się spełniają. Dzisiaj tylko na chwilkę skiknąłem w pobliżu domu, więc praca poszła b. sprawnie.
Ale jeszcze na pewno parę dni będę musiał się poleczyć – i nie wiem, kiedy to się skończy.
A teraz na przerwę.
Przedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Dłuuugo poza domem, a potem pracusiowo:) Prawie skończyłam moje kapy z przyległościami – zostało mi do zrobienia dwie i pół serwetki
No właśnie, pracusiowo.
A ja może jutro dojdę gdzieś do połowy zlecenia. Tzn. do połowy tekstu głównego, bo potem jeszcze będą przypisy, indeks i takie tam, ale to jest tylko trochę upierdliwe.
Gratuluję i trzymam kciuki za sukces prackowego planu:)
U mnie, jak to w grudniu – dłużej poza domem, intensywniej i gwarniej:)
Ale lubię ten przedświąteczny galimatias: kartki, zabawki, potrawy. Przy takich prostych zajęciach pod presją najlepiej poznaje się innych. I nie tylko miło potwierdzić swoje pozytywne opinie, ale także zdziwić się przyjemnie, gdy można je na takowe zmienić:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry wieczór.
Co pięć minut podrywam się nerwowo, gdyż kotka mi za plecami patataja 🙂
To jest niebywałe, jak stworzenie, które potrafi poruszać się bezszelestnie, wydaje łomot niczym nosorożec. Zdaje się – z premedytacją.
Na pewno z premedytacją. W taki oto subtelny sposób daje Ci do zrozumienia, że pragnie Twojego zainteresowania:)
Miałam pięć kotów naraz, więc coś o tym wiem:)
A podobnie zachowuje się Psiuła podczas huku (burzy, fajerwerków), tylko to nie jest radosne patatanie. Włazi mi za plecy, wierci się, kręci i dygoce.
Ale jak się interesuję, to patrzy na mnie jak na durnia! Nie chce się bawić, wręcz się zachowuje, jakbym nastawał na kocie zdrowie i życie!
Gdzieś widziałem filmik o parze, którą co noc budziły tajemnicze odgłosy: styki, piski łomoty, westchnienia… Dopiero włączenie kamery na kolejną noc ukazało, że sprawcą tych brewerii był ich kot, który po każdym obudzeniu ludzi udawał ciężko przerażonego duchami 😉
W razie czego w ogóle się nie będę zastanawiał, wyrzucę kocicę do kuchni i zamknę drzwi, no!
Jak dotarłem do domu, zaczęło się zebranie i trwa do teraz…
To dobrze, przynajmniej będziesz pozbierany!
Żebyż to tak działało!
Na spacerku przymroźnie (-3) i wiejnie odrobinkę. Więc – kryształowo. Wizualnie i dźwiękowo. Niczym na sali balowej Pani Zimy:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Wróciłyście wytańczone? Mnie się dzisiaj przydarzył jeden prawie piruet, ale w mniej eleganckich okolicznościach 😉
Wytańczone też, ale przede wszystkim – oczarowane muzyką i szatą Zimowego Lasu:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Nie chcąc być posądzoną o wścibstwo, nie będę dopytywać, wyrażę tylko nadzieję, że prawie piruet nie miał żadnych przykrych następstw, Tetryku:)
Nie, to też był krótki poślizg łapkowy 😉
Ufff:)
Karnawał wszak przed nami, im więc zwiewniejsze kreacje, tym przyjemniejsze tańce;)
Też o to chciałam zapytać.
Ha! Ubiegłam Cię:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Oj, mam nadzieję, że nie był to bal z (rozpaczliwymi) tańcami na lodzie, skoro minus 3?
Nie:)
Główne szosy przeważnie rozjeżdżone więc nieśliskie, a po tych mało uczęszczanych można (a nawet na większości trasy trzeba) wlec się i trzydziestką:)
Poślizgi łapkowe nie bywają natomiast aż tak opłakane w skutkach:)
Dzięki za troskę, Quacku.
Łapkowe, ba, jak się ma cztery łapy, to tak jak z napędem na cztery koła – przyczepność zawsze lepsza. I do wypadku trudniej doprowadzić!
Przyczepność lepsza i równowagę łatwiej utrzymać.
Ciekawe czy dwunogom z płaskostopiem jest łatwiej… 😉
Chyba nieee… Człapanie nie przydaje się na śliskim – chyba.
Ale powierzchnia przyczepna większa, Quacku… 😉
Jeżeli płaska i niedajbóg gładka, to może zadziałać wręcz przeciwnie. Musiałaby jeszcze ta powierzchnia zadbać o profil. Albo inaczej bieżnik 😉
Ok.
Czyli pora na konsensus – płaska ale nigdy nie peelingowana 😉
Najlepiej podbita fokami, jak narty…
Elastyczność stopy pomaga również na śliskim podłożu. Łatwiej wyjść z piruetu, nie tracąc pionu.
Zmysł równowago i elastyczność stóp na pewno nie przeszkadzają, Tetryku:)
Choć mnie uczyli, że piruety robi się zawsze z palców… 😉
Tak robią trochę lżejsze baletnice!
🙂
Kochani, czas na mnie, nie żeby muliło, ale na pewno dobrze, żebym się zbierał. Dobranoc!
Też przyszłam się pożegnać, bo jutro znowu wybyciowy dzień:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc drodzy Wyspiarze!
Witajcie!
Dziś po pracy zamierzam się obijać. Oby się udało!
Dzień dobry, jest dużo lepiej, jeszcze nie idealnie, ale mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.
Z drugiej strony lista spraw do załatwienia zadziwiająco urosła od wczoraj. Będzie zabawnie.
No to kawa i śniadanko na dobry początek! Pani Gieniu, poprosimy.
Witam Wyspę!
Szaro, buro…zobaczymy co dzień przyniesie…
Tutaj też – z nielicznymi, bardzo nielicznymi przejaśnieniami.
Wydaje się, że dzień nie jest zbyt hojny — brak informacji o skutecznym przynoszeniu 😉
W Krakowie najlepsza wiadomość dnia: słynna kurator Barbara Nowak na zielonej trawce!
A to jest bardzo istotne przejaśnienie!
I to są takie drobne sprawy, które uzmysłowiają, że jednak coś się zmienia, a będzie coraz więcej takich radosnych zmian np.rozwiązanie Podkomisji Macierewicza…
…która zastąpi niesławną podkomisję smoleńską!
A ja po pracy i załatwianiu wielu, wielu spraw – a także pracy.
No to na przerwę.
A, co do zdrowia – nadal idzie ku lepszemu, być może, ale może tylko BYĆ MOŻE, będę w stanie jutro jechać na spotkanie branżowe wieczorem. Zobaczymy.
Oby, oby, trzymam kciuki i misia podsyłam.

Narty to jest to!
Och, ale się miło Ciebie ogląda, taką radosną 🙂
Masz na myśli zdjęcie na fb jak się cieszę, że znów jestem na nartach?
Uwielbiam jeździć na nartach i pływać. To wiedzą wszyscy Wyspiarze, prawda?
Jeździło się super, ale trudniej niż tydzień temu. Były grudki i koleiny.
I jednak twardy śnieg. Tydzień temu było mnóstwo świeżego śniegu. W ciągu tygodnia odwilż i deszcz popsuły niestety warunki.
Dziś jednak bolą mnie nogi.
Tak! 🙂
I trochę współczuję, ale trochę zazdroszczę tych bolących nóg. Jakby miały mnie boleć, to po nartach!
Takie „bolenie” jest w kategoriach przyjemności.
I to bez cienia masochizmu.
No, może z bardzo bladym cieniem
Narty jak coca-cola: muszą być schłodzone, żeby być „tym”…
Ba, można i na początku kwietnia (we Włoszech np.), ale popołudniami robi się miękko pod nogami (i nartami) 🙂
Narty są DUŻO LEPSZE od coca-coli. Przyjemność jeżdżenia na nartach można porównać tylko z …(co macie na myśli?).
WIEMY
Momencik, zaraz spróbuję znaleźć jedno zdjęcie…
Tylko uważaj Quacku, aby Ci wyspiarska cenzura obyczajowa przepuściła!
Uważam, że bardzo ładne – poniżej 🙂
Ja tam pomyślałam o partyjce szachów 😉
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Każdy myśli, o czym chce, nie każdy jest takim świntuchem jak ja!
Sypie:)
Takimi ogromnymi, puszystymi płatkami jak w dzieciństwie, gdy wracało się wczesnym zmierzchem do domu, a po drodze przystawało, wyciągało przed siebie ręce i patrzyło na coraz bielsze rękawiczki:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Im bardziej pada śnieg,
Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.
I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.
(A.A. Milne i Irena Tuwim)
O! Tototo:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Patrz, jakbym wiedział, to może dałbym na dobranockę „I’m dreaming of the white Christmas…” 🙂 Rękawiczki tak, ale za to będzie ładnie.
Dobry wieczór.
Nic straconego, Quacku:)
Jeszcze na pewno nie raz posypie tej zimy.
Już jest ładnie. Przynajmniej u nas:)
Tutaj bezśnieżnie i mokro. 😛
Moja chwila minęła:)
Padam nanos, więc:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
I ja umykam, dobranoc!
To i ja dobranoc!
Dzień dobry w przedświąteczną sobotę. Zapewne czeka mnie jeszcze dzisiaj (niejedno) wyjście. W 100% jeszcze zdrów nie jestem, ale jest już całkiem nieźle.
Poprosimy zatem coś na wzmocnienie.
Witam, witam i biegnę na śniadanie do Kelnereczki.
Smacznego! (Nawet jeśli wstecznie)
Wróciłem z zakupów, na których kupiłem wszystko, tylko nie to najważniejsze, po co zasadniczo wyszedłem. Nie było mojego rozmiaru 🙂
Ale może jeszcze się gdzieś znajdzie.
Waćpan szykujesz kreację na Święta? Czy na Sylwestra?
Ani to, ani to. Próbowałem znaleźć nakrycie głowy, które godnie zastąpiłoby wersję letnią, ale – trudno – na razie wszystkie siedzą mi na czubku głowy. Jak zwykle zresztą, w większości sklepów rozmiarówka kończy się ok. 2 cm poniżej mnie.
Na szczęście nie mam tak jak syn dobry znajomych moich Rodziców, który ma problem z drugiej strony, tj. z rozmiarem stopy – 54. I na ogół musi specjalnie zamawiać buty albo szyć na miarę (potwornie kosztowna sprawa, chociaż z drugiej strony ponoć żadne kupne buty nie będą tak wygodne jak szyte na miarę).
No cóż! To jedna z przypadłości wielkich ludzi! 😉
Na pewno wielkich głów!
A czego konkretnie potrzebujesz?
Pytam, bo jeśli tylko nie jest to jakiś wymyślnie gięty szyszak czy inny sukienny kaszkiet, to może mogłabym pomóc…
Witajcie!
Dziś późno, bo zaraz po śniadaniu pomknąłem na akcję dostarczania zebranych darów dla Fundacji. Z niespodziankami, ale się udało 🙂
To pięknie!
Wielkie brawa i szacunek dla niestrudzonego Tetryka!
I znów Jaszczury.
Wybywam, pewnie będę wieczorem, ale nieprzesadnie długo.
Pod Jaszczurami wypełzła pani Henryka Krzywonos — świetna osobowość, dobry mówca i znakomity gawędziarz.
Potwierdzam!
Dobry wieczór, a ja już jestem.
To jakaś dobranocka by się zdała. Zaraz będzie.
Pluch, pluch, mż, mż, wiej wiej…
To w Miasteczku:)
A na spacerku wciąż biało, odrobinkę uszczypliwie, ociupinkę mgliwie:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór!
Z tą onomatopają od mżenia jestem pod wramżeniem 🙂
To ciekawe, że w lesie jeszcze biało, a w miasteczku tak ciepło. Rozumiem, że w lecie pod drzewami chłodniej, a w betonowo-asfaltowych okolicach nadupał, ale w zimie też to tak działa?
A dziękuję:)
Półotwarte i szczelinowe łatwo dają się onomatopeizować:)
Przeważnie:)
To znaczy – później robi się biało, więc i śnieg topnieje wolniej. Ale w drugą stronę jest podobnie – odwilż trwa dłużej niż na otwartych przestrzeniach:)
Mż. Odwilż. (Z)wilżać. Brrr! 😀
Najtrudniej chyba ze zwartymi tylnojęzykowymi, nie?
Bo k przechodzi w bezdźwięczne ch, a g w dźwięczne h…
I brzmieniowo też niecudowne 🙂
Grknąć?
Jeśli zasłużyłam – grknaj!
😉
Nieee, to miał być tylko przykład.
Ale możemy stosować w chwilach zakałapućkania – tak mi się kojarzy 🙂
My mamy trochę prostsze (jak mi się wydaje) i bardziej uniwersalne słówko – ghy. Może być pytaniem, wykrzyknieniem, oznajmieniem, potwierdzeniem, i wszystkim z czym Twoje możliwości intonacyjne sobie poradzą, Quacku:)
Tak, jest równie nisko artykułowane, ale nie tak chrapliwie, bliżej ngi (ŋ) niż r:)
Jeszcze jedna czynność, o której do dzisiaj nie maiłem pojęcia…
Fajnie uczyć się od siebie nawzajem:)
Ja na przykład do tej pory maiłam tylko werandę na przywitanie wiosny 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
A w Krakowie paskudnie. Zimno, wieje i deszcz.
Tutaj od popołudnia stała mżawka.
Mam nadzieję, że ani u Was, ani u nas nie zacznie marznąć, tego by jeszcze brakowało.
Odpukaj!
Chyba w mokre! Bo w twarde już by było źle.
Umykam pakować plecak.
Dobranoc!
Spokojnej!
Jutro też wyciekasz?
Co to znaczy też? Przecież dziś byłam grzecznie w domu i tylko wyszłam ma spotkanie z Krzywonos.
Jutro w planie tylko do Zabierzowa.
Dobranoc, Makówko:)
Również umykam, dzień mimo wszystko był męczący. Jutro śpię do oporu (mam nadzieję).
Dobranoc.
Miłej nocki, Wyspo:)
Dzień doberek!
Ja już w autobusie!
Dzień doberek! Ale sobie pogodę załatwiłaś!
Witajcie!
Słoneczko rozświetliło Kraków jakby na zachętę, żeby wyjść na ulice 🙂
Dzisiejsza rocznica nie nastraja radośnie, dla równowagi (i skrócenia pięterka) zapraszam na niewielki tekst znanego już nam kolegi Torlina 😉
Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli wraz ze mną „być kuracjuszką w Kołobrzegu”