O blade matki rumianych dzieci, o żyzne, dumne, radosne matki,
pójdziecie zrywać soczystość wiśni w dłonie od pieszczot dziecięcych gładkie,
pójdziecie w skwarze święcić sierpniowo serc urodzajnych żyzne pokłosie,
pójdziecie boso rzeźbić stopami rozpuchły, tłusty, skibny czarnoziem.
Widziałam usta (jak miąższ owoców) wiejskich półsennie leniwych dziewczyn.
W dziewczęcym cieple śpiących ogrodów drzemie nostalgia w niciach pajęczyn.
W agrestach sadów kiełkują sokiem sekundy nagłych, wonnych dojrzewań,
pójdziecie zbierać w nozdrza zapachy złocistych żywic na ciepłych drzewach.
W południa słodkie słonecznych zawiej idźcie i świętość rodzenia głoście,
w źdźbła żyta patrzcie z śmiechem pod słońce, jak w chleb codzienny letniej radości,
wolno wam chwalić koniec przekwitań, który się staje początkiem stwarzań.
(Wszystko przemija – nic się nie kończy w spiekocie słońca, która przetwarza).
A nocą bierzcie słomiane kosze i rozmarzenie weźcie bez granic,
pójdziecie święcić czerwonych jabłek i snów dojrzałych owocobranie.
W gałęziach gruszy zawisł wam księżyc, jak choinkowe, złociste czółno,
a w wargach malin milczą legendy o sercach, które skrwawiła północ.
Zuzanna Ginczanka
« Kopaniec, Kartezjusz, śnieg | Adriatyckie okolice, cz. IV » |
01
sie 2023
Witam na patronackim pięterku:)
Mamy sierpień, po co więc daleko szukać?
Dziś wiersz uznawany za właściwy debiut poetycki pani Zuzanny, a opublikowany został w Kurierze Literacko-Naukowym w 1935 roku.
Życzę przyjemnej lektury:)
Piękny wiersz.

Nie znałem go wcześniej…
Mam wrażęnie, że jeszcze sporo przede mną do nadrobienia „w temacie” wierszy p. Zuzanny
To tak jak ja…
Fajnie, że i dla Ciebie mój wybór okazał się zaskoczeniem:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dlatego pomysł patronackich pięterek jest doskonały.
Kto to wymyślił?
Pięterko patronackie,lampka,dobranocka itp.stanowi o sympatycznym charakterze Wyspy.Moim zdaniem,bo nie zaglądam na inne blogi, więc mam słabe porównanie
Bo drobne rytuały budują tożsamość miejsc i stanowią o tożsamości nas samych… 🙂
Dzień dobry, Makówko:)
Witaj, Krzysztofie:)
Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć Cię moim wyborem i uznałeś go za udany:)
Znalazłam wiersz w starej antologii i pomyślałam, że bardzo się nada na ten sierpniowy czas:)
Skomentuję, jak się prześpię! 😉
Jasne, Tetryku:)
Śpij dobrze:)
Dzień dobry.
Na rozruch kawa (poprosimy):
A wiersz znakomity, bo podszyty jakimś niepokojem, dlaczego „blade” „rumianych”? Gdzieś w tle nostalgia i serca skrwawione. Trochę jak dobry horror, działający nastrojem, a nie wymyślnymi potworami.
Tak, ten wiersz i mi wydał się na wskroś pogański, bachiczny, dionizyjski, niemal sabatyczny:)
I to niebanalne, nieczęsto spotykane odwrócenie porządku – od wydania owocu do inicjacji, z jednej strony potwierdzające cykliczność przemian, z drugiej – sugerujące, że jakiś początek wciąż przed nami:)
Jakby przemieszanie greckiej i hebrajskiej koncepcji czasu – niepokojąca, prowadząca do kresu nieodwracalność pewnych zjawisk, a jednocześnie nadzieja na nowe, nieznane, zaledwie mgliście przeczuwane zdarzenia…
Urzekły mnie też w tym wierszu rozbudowane epitety, ich trafność, zwłaszcza: dłonie od pieszczot dziecięcych gładkie i rozpuchły, tłusty, skibny czarnoziem. Bardzo synestetyczne:)
A ten wers-metafora:
W dziewczęcym cieple śpiących ogrodów drzemie nostalgia w niciach pajęczyn.
jest, według mnie, kwintesencją subtelności:)
Dzień dobry, Quacku:)
Tak, w tym, co piszesz, jest z kolei ten witalizm pomieszany z naturalizmem, którego najbardziej skrajną (chyba?) formą był wiersz „Wiosna (Dytyramb)” Tuwima. Ale u Ginczanki jest to jednak trochę bardziej stonowane (mimo że nadal czytelne).
Powiedziałabym, że wiersz Z. Ginczanki to preludium do Bachanaliów, a dytyramb J. Tuwima jest ich codą:)
I środki przekazu u naszej patronki trącają jednak liryczne struny, są też bardziej serio, bardziej mistyczne, a pan Julian okrutnie turpizuje:) Za A. Rimbaudem, bo ewidentnie słychać w „Wiośnie” echa utworu „Paryż się budzi”, którego tłumaczenie właśnie J. Tuwimowi zawdzięczamy:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Oo, bardzo ładnie.
A te Bachanalia w środku to u kogo? Tzn. myślisz ogólnie, czy o jakimś dziele (albo czyjejś twórczości) konkretnie?
Dziękuję:)
Nieustające apogeum Bachanaliów najbardziej chyba u B. Leśmiana i K. Przerwy-Tetmajera jednak:)
Aaa, może i tak. Chociaż Leśmiana zawsze miałem za byt osobny, powiedzmy: równoległy do powyższych.
Ponieważ to jest byt osobny:)
Ale wydaje mi się, że jedno drugiego nie wyklucza:)
Witam na patronackim pięterku!
Czytałam ten wiersz akurat gdy rozległy się syreny alarmowe.
Czemu już teraz nie wiem,ale spotęgowało to nastrój niepokoju, o którym wspomniał Quacku.
Dzień dobry
Syreny alarmowe?
O 11.35?
Ja się szykuję na 17.00
Dlatego też mnie to zdziwiło,bo do godziny 17 jeszcze trochę.
Na dole w Stróży jest Straż Pożarna,głos niesie do mnie,bo to bardzo blisko jest.
Chwilę po syrenach krążył nad Stróża helikopter wojskowy.Jakies 10 minut robił kółka.
Pewnie przypadek,ale stanowiło to dobre uzupełnienie wiersza.
Może na próbę? Ale ten helikopter…
Może jednak pożar?
Przypadkowo stało się to wtedy gdy czytałam wiersz.
Może, chociaż w mediach na razie brak doniesień (albo ja ich nie umiem znaleźć).
Witajcie!
Tym razem rano przed kolejnym telefonem zdążyłem tylko wcisnąć „W”…
W jak witajcie i w jak wirki
Bry!
Nomen-omen? 😉
Pada,pada rozpaczliwie.

Wczoraj była wycieczka, dziś miały być roboty ogrodowe.
I na dodatek zimno.
Och, tutaj też leje, cały dzień. Co więcej, podobna pogoda zapowiada mi się na wyjazd na Kaszuby.
Ciepłe, śródburzowe dzień dobry, Wyspo:)
Uwielbiam te ostatnie sekundy przed lunięciem burzowego deszczu, gdy porywisty podmuch wiatru targa bezbronnymi liśćmi, a woda na Jeziorze marszczy się, bieleje i kipi, by na mgnienie oka zamrzeć w nagłym, niemal niezauważalnym bezruchu i z oddechem ulgi przyjąć pierwsze, zbawienne krople i błyski:)
Burzowe, powiadasz? Tu na razie tylko deszcz, burza być może jeszcze w nocy.
U nas poburzyło, ale tak z klasą, szykownie;) Żadnego bałaganu, gałęzistych kołtunów, trawiastych plątw. Burzancja-Elegancja – można by rzec:)
Glac plac, porządek musi być, ordnung muss sein.
Czy ta burza nie przyszła przypadkiem z zachodu
Niewykluczone:)
Aż się zaczęłam zastanawiać, czy za artystyczny nieład po są odpowiedzialne te wschodnie;)
Taa, trzeba by posprawdzać, które co po sobie zostawiają.
Godzina W.Teraz syreny rozumiem dlaczego wyją.
Wcześniej dalej nie wiem czy była to próba czy pożar.
Może imieniny komendanta OSP?
Pada,zimno.
Palimy w kominku.
To ma być środek lata?
Hmm. To i my pewnie będziemy musieli się wyposażyć w drewno do kominka. To nie brzmi zbyt dobrze. No ale nic, najwyżej się będziemy podgrzewać.
Po pracy i na przerwę…
Umykamy na spóźniony spacerek:)
Zapadła decyzja,że będziemy wracać wkrótce i wychodzi na to,że wspólne decyzje są po to,aby było co zmieniać.
Czy decyzja o powrocie zapadła wspólnie?
Decyzja o tym, że dziś wracamy zapadła w niedzielę.
Dziś w planie było jedzenie kolacji w Stróży i wyjazd ok. 22.
Wobec lejącego cały czas deszcz dziecko zaproponowało wyjazd wcześniej.
Matka gotowa, spakowana rozgląda się -dziecka nie ma.
A dziecko tymczasem W DESZCZU poszło wycinać gałęzie!
Wtedy napisałam komentarz o 19:55.
Zresztą czy można się sprzeciwiać nagłemu atakowi pracowitości?
Ja – jeżeli atak jest nagły i niczym nieuzasadniony, np. upływającym terminem zlecenia – siadam sobie wtedy cicho w kąciku i czekam, aż przejdzie
Dziś dopiero mogłem się spokojnie wczytać w wiersz. Cóż dodać… Nie mam wiedzy Leny ani Quacka, pozostaje tylko poczytać kilka razy w zachwycie 🙂
Tak, też uważam, że to piękny wiersz. Cieszę się, że go jakiś czas temu odnalazłam, bo szkoda byłoby nie mieć świadomości, że istnieje:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Sierpień wprowadził się i łzawo, i awanturniczo, i roześmianie. Wieczór go ułagodził, utulił, ukołysał:)
Bardzo lekko się chodziło po świeżo wypranym Lesie – barwnym, szeleszczącym, pachnącym:)
Rude z nosem przy ziemi, jak rasowy tropiciel trufli, zebrało chyba wszystkie opadłe dziś listeczki:) Ale oczy mu błyszczały, a ogonek wiatraczkował, więc chyba był to bardzo frajdowy spacerek:)
Wyobrażam sobie rudą w szubie z liści i kontrolujący tę szubę wirujący ogonek!
Lewitujące ekofutro 🙂
Dobry wieczór. Ech, ciekawość by była zapytać, co tam P. wyniuchała!
Zapytałam.
Powiedziała, że też ma prawo do swoich sekretów i z zadartym noskiem odeszła pod schody 🙂
No wiesz co…
Co robić? Już nawet futrzaki słyszały o asertywności… 😉
Wróciłam do domu. Ponieważ trwało jeszcze wirtualne knucie szybko uruchomiłam Zooma.
Ledwo zdążyłam pomachać, że jestem laptop się zawiesił.
Jak już łaskawie się odwiesił było po knuciu.
Czy w Was dziś też pada deszcz? W Stróży lało, tu w Krakowie -też.
Tak, pada cały dzień, a teraz i wieczór. Wszystko mokre, dobrze, że tylko za oknem.
Ponowię moje pytanie z godz.13.39 – kto wymyślił patronackie pięterka na Wyspie, lampkę, dobranockę i inne wyspowe „rytuały”?
Lampkę to chyba Wiedźma, jeśli dobrze pamiętam, a potem Tetryk od niej przejął krzesiwo.
Dobranockę chyba ja, kiedyś nawet był cały dłuższy cykl tematyczny „barokowi kompozytorzy na dobranoc”, przy okazji którego odkryłem parę przeciekawych utworów muzycznych.
A patronackie piętra, hm hm, czy nie Mistrz Tetryk?
W 2017 roku jednym z oficjalnych ogólnopolskich patronów roku miał być Bolesław Leśmian (140. rocznica urodzin, 80. rocznica śmierci poety). Rząd olał te oczekiwania, więc na wielu blogach pojawiło się hasło „nieoficjalnego roku Bolesława Leśmiana”, które i my podchwyciliśmy (patrz blok „odznaczenia i wyróżnienia” po prawej na dole).
Uznaliśmy, że to dobry pomysł, i od tego czasu wybieramy kolejnych patronów.
Pięknie! A mnie się już zapomniało, od czego to się zaczęło.
Pamiętam naszą rozmowę z tamtego okresu, Tetryku.
Wstawiłam u Ultry „Wlazł kotek wg B.Leśmiana” napisany przez J. Tuwima, bo za panem L. nie przepadam, a Ty żartobliwie zasugerowałeś „nieoficjalne obchody roku J. Tuwima”. Nie byłam przeciwna i nawet napomknęłam, że może do Tuwimowskiego dołączę. Wy rzeczywiście takowy obchodziliście, ale ja jeszcze wtedy oficjalnie dla Wyspy nie istniałam:)
Dziękuję Panowie Mistrzowie za informację.
A kto zaczął Panów Q i T nazywać Mistrzami?
Pochlebca!
No tego to już całkowicie nie pamiętam
A kto był tym pochlebcą?
Znowu musiałam spragnionych napoić i głodnego nakarmić, ale już wróciłam:)
No i pięknie (co prawda ja o tej porze to sobie mogę być głodny, dieta, no, nie pozwala).
A ja właśnie zabieram się za kolację.
Zaczęłam ogarniać trochę mieszkanie, rozpakowywać się. No i usiłowałam knuć, a potem walczyłam z laptopem.
Zgłodniałam tak, że teraz chyba zjem wszystko, co jest do jedzenia.
Ech… Toteż ja bywam o takich porach już tylko spragniona:)
Gdzież te smarkactwowe czasy, w których wieczorną kolację spalało się już w trakcie poprzedzającego ją śniadania 🙂
Ja się również pożegnam na dziś. Dobranoc wszystkim!
Dobrej nocki, Quacku:)
To i ja się pożegnam.
Dobranoc!
Dobranoc, Makówko:)
Wierszorynki do tradycji wyspowych wprawdzie nie należą, ale lubię je dodawać:) One zaspokajają moją przyjemność dzielenia się pięknem z innymi, więc na tworzonych przeze mnie pięterkach poetyckich przeważnie są:)
Tym razem taka z kręgu Wołyniowego, czyli bliskiego naszej patronce:
„Wychylam z gwiazdy jak z piosenki
kudłaty łeb w krawacie nocy
po cichu zbliżam go do ręki
zapalam w drzewach sowie oczy
Łasi się klarnet mgła bezbarwna
a bęben wbija ćwiek po ćwieku
wodzi mnie grajka po moczarach
doniczka wierzby pod powieką
W doniczkach kwitną tulipany
i srebrny pęka saksofonem
i płyną chmury jak organy
wiatr je popędza pies zielony
Gwiazdom wyrasta siwa broda
a księżycowi ośle uszy
wędruje milcząc po jagodach
niosąc piosenki róg po puszczy
A kiedy pęknie miód księżyca
i noc smolista zatrzepoce
po oknach oczach i doniczkach
spłynie o świcie deszczu ocet”
(„Deszcz o świcie” – Cz. Janczarski)
Miodowo-księżycowych snów, Wyspo:)
Bardzo ładne! Na poetyckiej mapie mam wrażenie, jakby to było rozpięte między Witkacym, „Zegarmistrzem światła” Bogdana Chorążuka i trochę też parodią tegoż pióra Mistrza Waligórskiego 😉 („Hydraulik dźwięku”).
Bo melodycznie rzeczywiście ten wiersz wpisuje się i w „Zegarmistrza…” i w „Hydraulika…”.
Ale też, oczywiście, to antynomiczne przemieszanie elementów lirycznych i satyrycznych u Cz. Janczarskiego koresponduje z „Hydraulikiem” A. Waligórskiego, choć ten drugi bazuje jednak w swoich tekstach na epifrazie, nie – oksymoronie:) I – mam wrażenie – trawestacja pana Wu jest jednak dość szydercza, chwilami pamfleciarska wręcz, próbująca ośmieszyć „Zegarmistrza”, brak w niej empatii zarówno dla parodiowanego twórcy, jak i jego utworu, co znacznie obniża jakość „Hydraulika”:)
Cz. Janczarski bawi się ładniej – jego żartobliwe oksymorony śmieszą, a nie – wyśmiewają:)
A co do Witkacego, to – owszem, też zauważam pewne analogie z jego teorią Czystej Formy, a konkretniej – z próbą poszukiwania nowych środków artystycznych, ponieważ „stare” z różnych powodów się zdewaluowały i już nie są w stanie oddać wiernie tego, co twórca (czyli nasz pan Jot) chciałby ustami podmiotu lirycznego odbiorcy przekazać:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Czasami rano mam wrażenie, jakby ten ocet Janczarskiego dosięgnął i mich oczu… mimo, że nocą nie byłem tak upojony poezją!
A może waśnie dlatego? 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry, rano ten czas galopuje niemożliwie. Dopiero co wstałem i minęło już pół godziny?
Pani Gieniu, coś na spowolnienie upływu czasu poproszę.
Dzień dobry



Dołączam się z filiżanką
U nas w pracy pełna gotowość…
Audytory przyjechały…
Bedo kontrolować
W efekcie od rana siedzę w gotowości…
siedzę…
siedzę…
siedzę…
Wreszcie postanowiłem zmniejszyć gotowość i zrobić sobie kawę…
I wtedy przyszły do mnie
Życzę, aby audytorzy byli mili przed, w trakcie i po kontroli.
I aby audyt wypadł pomyślnie.
Audytory (nanana), audytory (nanana),
Starczy żeby któryś wszedł, zniżasz głos aż po szept… 😉
Dzień dobry, Krzysztofie:)
Niestety będą do końca tygodnia…
Tak więc dzisiaj znowu trzeba być w gotowości
To już bliżej niż dalej:) Ten koniec tygodnia.
Dzień dobry, Krzysztofie:)
Słoneczne dzień dobry!
Dzień dobry, Makówko:)
A teraz turlam się przygotować jakiś spóźniony obiadek:)
A ja tłukę się autobusem na ulice Rozrywka
My już po obiadku gwizdanym: odmrażanych pierogach (la jednych z tofu, la innych z mięsem) z sosem pieczarkowym i cienkim kompocikiem zamiast ciasta na deser:)
Perspektyw na rozrywki brak, nawet te uliczne…
Zakaz turlania się poza dom (stuprocentowo stosowany z powodu bólu, nie – autorytetu zakazującego), ograniczenie do minimum ruchu po domu (stosowane jw.). Chlip!
🙂
Dzięki:)
Miś dla Ciebie Leno!
Dzięki, Makówko, i dobry wieczór:)
O, ładna nazwa. Co tam jest na tej ulicy?
M.in. Izba Wytrzeźwień! (teraz to się jakoś inaczej nazywa)
Mieszkają tam moi znajomi,jechałam na Imieniny,teraz wracam.
Nazwe ulicy podałam licząc na reakcję Tetryka
Uff. Rozrywkowi znajomi! 🙂
Kolega zachował poczucie humoru, zawsze lubiłam (i nadal lubię) słowne utarczki słowne z nim, choć wtedy gdy ja jeszcze byłam studentką on już był asystentem na AGH.
Rozrywkowi, bo było wesoło, ale w aspekcie Izby Wytrzeźwień to nie.
Braliśmy udział w wielu wspólnych imprezach, ale nigdy nie widziałam go, aby przedobrzył z alkoholem.
Natomiast gdy nam powiedzieli na jaką ulicę się przeprowadzają długo budziło to ogólną wesołość.
To ciekawe, nie kojarzę takiego przybytku z żadną ulicą miasta, w którym dłużej mieszkałem. To znaczy pewnie, owszem, były takie, ale jakoś nigdy mi nie trafiła do ucha nazwa ulicy, przy której leżały. Ani w Kielcach, ani w Poznaniu, ani w Gdyni.
Pełna nazwa : Miejskie Centrum Profilaktyki Uzależnień – Izba Wytrzeźwień
ul. Rozrywka 1
Wszyscy w Krakowie pamiętają ten adres, bo skojarzenie nazwy ulicy i Izby Wytrzeźwień zawsze było powodem do żartów.
A ja biegam za rodzinnymi zleceniami…
Dogonienia życzę 😉
I po pracy, i po zakupach, i po załatwieniu jednej sprawy z branży elektronicznej (dzięki której to sprawie mam oficjalne potwierdzenie, że zostałem zgredem 🙂 ). A teraz na przerwę.
Czy w tym stylu, jak lekarskie stwierdzenie hemoroidów można traktować jako pasowanie na inteligenta?
Prawie.
Małżonka zapragnęła nabyć sobie pewien gadżecik, który działa po połączeniu z telefonem. No, tylko że gadżecik nijak nie chciał się z tym telefonem połączyć (via Bluetooth). Bujaliśmy się z tym od sklepu do sklepu, od serwisu do serwisu, aż wreszcie jedna pani znalazła rozwiązanie w ciągu pięciu minut.
Zrestartowała telefon.
O czym żadne z nas nie pomyślało, podobnie jak żadne ze sprzedawców ani serwisantów (młodszych od nas). Bo telefon to telefon, a przecież „wyłączyć i włączyć” to ma niby działać z komputerem.
Zgred to stan umysłu.
Za kwadrans umknę popatrzeć sobie przez okno, jak inne spacerują z Psiułą;)
Poniespacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
I popysznokolacjowe, nie moimi rączkami przygotowywane 🙂
Dobry wieczór już po rowerowaniu!
🙂
Ja już po wannowaniu. Dziś było to wyzwanie łatwiejsze niż wczoraj, co nie znaczy, że – łatwe 🙂
Jakieś bloczki pod sufitem? Podnośnik i opuszczalnik?
Silne ręce i modlitwa proszalno-dziękczynna wzniesiona ku uprawianej kiedyś Gimnastyce Artystycznej 😉
Ha, skoro pomogła, silna musi być to święta!
Jedna z najskuteczniejszych:)
Północ, więc umykam, gubiąc na schodach szklane(?) pantofelki. A może to były pantofelki na szkiełkach (podstawowych)?
Dobranoc!
Spokojnej nocki, Quacku:)
Quacku jesteś zgredem czy Kopciuszkiem? Bo się pogubiłam.
Kopciuszkiem w wieku, który uprawnia do bycia zgredem
Jako rzekło się na powitanie, jestem z deka niedospana, więc:
„Patrzcie! z sennego łożyska
Miesiąc już wschodzi,
Płynie po niebios powodzi
I błyska,
Albowiem wszędzie żar czuje —
Szczęśliwy!
Gwiazdy, splatając mu wieńce,
W srebrny ślad biegną,
Zanim porannej ulegną
Jutrzence,
Nim zorza blask swój rozsnuje,
Blask żywy!”
(„Wieczorem” – J. Kasprowicz)
A ja po wierszorynce mówię już:
miłej nocki, Wyspo:)
Dobranoc Wyspo!
Dzień dobry, obudziłem się z lekkim atakiem mizantropii, bez najmniejszego powodu.
Pani Gieniu, ma pani coś na to? Poproszę…
Tetryk proponuje terapię słowno-muzyczną, nie od rzeczy będzie wzmocnić ją elementem poetyckim:
„Ze znudzenia, ze znużenia
Pusto, sennie, mdło.
Neurocholia? melanstenia?
Diabli wiedzą co.
Gdybyż w innej być mieścinie,
Bo w Warszawie źle…
W Pajtuliszkach? w Bambierzynie?…
Diabli wiedzą gdzie.
Byłoby też doskonale
Lata puścić wspak.
Chętnie bym to zrobił, ale
Diabli wiedzą jak.
Zająć by się jakąś… pracją…
Mracją… czy ja wiem?
Pempologią? alansacją?
Diabli wiedzą czem.
Siadłbym z jakim byczym chłopem,
Pogawędziłbym.
Z księdzem? Żydem? czartem? popem?
Diabli wiedzą z kim.
Może wylazłby z rozmowy
Jakiś zdrowy sąd?
Może z serca, może z głowy,
Diabli wiedzą skąd.
Ziewam, dumam żałośliwie,
Że… że co? że pstro?
Owszem, może… Lecz właściwie
Diabli wiedzą co.”
(„Spleen” – J. Tuwim)
A moje śmiadanko skutecznie pomogło w wyzbyciu się ogólnego zniechęcenia:)
Dzień dobry, Quacku:)
Chyba pomogło, bo od rana mi minęło…
Witajcie!
Dziś mam dzień biegany, poza pracą. Będę zaglądał 🙂
Z dnia człapanego wita się korzonkowa dziewczyna:
dzień dobry, Tetryku:)
Deszczowe dzień dobry!
Wichrowo-słoneczne dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry Leno!
Podeślij trochę słońca, proszę:)
Mogę spróbować:):
Podsyłam „słońce, co te chmury zetrze
I nowe życie obudzi —
I ożywi nadzieją, od smutku dziś bledsze,
Twarze znękanych ludzi…
Niechże powrócą siły w każdem ścięgnie
I myśl niech ogniem się stanie,
Niechże pokocha nas ktoś i przysięgnie
Dozgonne kochanie…”
(„Nadejdzie słońce” – J. Birkenmajer)
🙂
„Niebo się gniewa,
obłoki nadbiegają w tłumie!
Szczęśliwe drzewa!
Będą się mogły wyszumieć!”
(„Huragan” – M. Pawlikowska-Jasnorzewska)
Słońce grzeje, drzewa szumią, wietrzysko hula – słowem – huraganowe dzień dobry, Wyspo:)
Tylko Lena pomalutku, powolutku… Nie jest gorzej, a to też się liczy, nie? 🙂
Człapam na wycieczkę po domu w celu popaczenia, za co dziś na pewno nie będę się brała… 😉
Pusto wszędzie, głucho wszędzie…
To co tu będę tak sam siedział… pójdę już, nie?
Za jakimś jedzonkiem się porozglądać…
😉
Smacznego! 🙂
Dzięki, Tetryku:)
Było smacznie, bo walor smakowy podniósł znacząco fakt nieosobistego przygotowywania jedzonka;)
I – dobry wieczór:)
Tak, podanie przez kogoś zazwyczaj o jakieś 2 punkty podnosi walory jedzonka.
Tym lepszy! 🙂
🙂
To jest dobry pomysł! -Czas na kolację!
🙂
Uf, co za dzień, już, już miałem wyjść, kiedy zwaliła mi się na głowę (przez Internet) najpierw jedna rzecz, potem druga… i kolejna… A efekt był taki, że kiedy wyszedłem pozałatwiać rzeczy (zakupy i poczta), to wchodząc do urzędu pocztowego wyprzedziłem potężne oberwanie chmury o jakieś 5 do 15 sekund. Trochę mnie ta burza przyblokowała na poczcie, wracałem jeszcze w deszczu (ale dobrze przygotowany, w kurtce i pod parasolem). No i efekt taki, że dopiero teraz skończyłem pracę.
Więc umykam od razu na przerwę.
Niepospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień na siedząco dłużył mi się niemiłosiernie i sama już nie wiedziałam, czy bardziej boli mnie w tak zwanej sobie z samego bolenia czy z niemocy robienia czegokolwiek… W okolicy groźby o szukaniu jakichś pojedzonek do ogólnych boleści doszedł jeszcze bóldumy [tak, tak, tej właśnie stłuczonej kiedyś na jednym ze spacerków], co poderwało mnie [eufemizm, oczywiście, że eufemizm} do buntu dreptanego.
Efektem jest wytarty z kurzu jeden podwójny parapet, zlikwidowanie jednego kącika czystości, w którym już się lęgły Duszki-Zapominuszki, więc najwyższa była nań [kącik i Duszki] pora, oraz przetarcie sześciu półek na mini-regaliku wraz z wyczyszczeniem stojących tam gadżetów, a w bonusie nienaprawienie ulubionego, drewnianego zegara.
I to wszystko w niecałe trzy i pół godziny! Jestem z siebie naprawdę dumna, nawet jeśli w okresie bezbolesności tyle czasu zajmuje mi sprzątnięcie całego mieszkania. Póki co stan po buncie nie odbiega jakoś znacząco od stanu sprzed, a nawet – bóldumy zmalał jakby odrobinkę 😉
Dobry wieczór. No tak, biorąc pod uwagę Twoją normalną aktywność, to ograniczenie ruchomości musi co najmniej uwierać
Ja wolę, kiedy sprawy toczą się w wolniejszym tempie, ale wszak każdy ma swoje.
🙂
Oczywiście.
Jak kiedyś pisałam – zasiadam tylko przy pracy, koralikowaniu (a i to muszę co jakiś czas dokądś się przemieścić) i czytaniu, więc ten przymus bezruchu naprawdę daje mi się we znaki – robię się przy tym marudna i czepliwa:)
W związku z urlopem opiekunki i sanatorium małżonki odwieźliśmy dziś teściową do Domu Opieki Wytchnieniowej. Pakowanie, wożenie, załatwianie pilnych spraw w ostatniej chwili — a za chwilę znowu trzeba iść spać, aby jutro wstać do pracy z jakimś minimum chęci. Podziwiam energię Leny — a mogłaby leżeć dumą> do góry i pachnieć…
Uf, to się narobiliście. To ja już nic nie mówię o moim dzisiejszym odrywaniu od pracy, bo nie ma czego porównywać.
🙂
No tak, po takim intensywnym dniu Ty, Tetryku, pewnie marzysz o odpoczynku do góry dumą i pachnieniu🙂
Pocieszające jest może jedynie – że część już za Wami, a jutro popołudniu zaczyna się weekend:)
Kochani, tu już urosło, może wrzucę jeszcze za przytomności końcówkę wrażeń z wakacji?
Oczywiście, Quacku:)
Wrzucaj:)
No to zapraszam na nowe pięterko, teraz albo od rana, jak kto woli.
Na „dobranoc” ostatnia wierszorynka:):
„Mrokiem zasnute lasy dyszą —
Rżą łany świerszczów srebrnem graniem —
Różową błogosławion ciszą,
Gaśnie dzień, szczęsny dokonaniem…”
(„Wieczorem” – Wł. Orkan)
Dziękuję za sympatyczne odwiedziny oraz miłe rozmowy pod kolejnym wierszem naszej patronki i po wizycie u Quacka, tu jeszcze mówię:
dobrej nocki, Wyspo:)