Nie objawił mi się żaden bóg
w gorejących
i ognistych
krzakach,
nie przemawiał do mnie
pożarem
i nie wzywał mnie
płomieniście —
odnalazłam go w krzaku
bzu,
gdy w kiściastych
krocił się znakach,
rozpoznałam go najzieleniej, gdy przez mokre wołał mnie
liście.
No — i odtąd chodzę zdumiona
zadziwieniom
nagłym
naprzeciw
gdy rozpuchły kreci pagórek
olbrzymieje cudem jak
Synaj —
popróbujcie wątpiący i źli
jak żarówkę
słońce zaświecić;
mówię do was
hallo —
hallo —
ja:
radosny prorok —
dziewczyna.
Rozwijają się drogi wstęgą
rozpędzonym
filmem
samopas
i potykam się jak pijana
o nadrożne,
naszlaczne
cudy:
oto
w znikąd wyrosłych krzemieniach
znieruchomiał czas jak synkopa
oto
światło mknie:
trzysta tysięcy
kilometrów
na
jedną
sekundę —
oto
jestem po prostu tętnicą,
którą krąży jak krew
w świecie
azot —
oto
cichy «jak sen» pocałunek
zgiełków światów przemilcza mi
jazgot —
oto
kiedyś się wszystko raz urwie
tak: bez wstępu,
bez przeczuć,
od razu
i poleci na zbity łeb
ziemia
romantycznie spadającą
gwiazdą —
Jakże trudno wytrwać w równowadze
plącząc nogi po drodze
o cudy
i nie oprzeć się pewnie o
boga,
który wiatru mi natrząsł
i ptaków —
wpłynął we mnie życiodajny bóg krwią czerwoną, co płynie bez trudu,
choć nie zjawił mi się żaden
głos
w gorejącym
i ognistym
krzaku.
Zuzanna Ginczanka (Zuzanna Polina Gincburg) urodzona 22 marca 1917 r. w Kijowie, zmarła w 1944 r. w Krakowie polska poetka pochodzenia żydowskiego. Autorka tomiku O centaurach.
Witam:)
Zapraszam na pierwsze spotkanie z tegoroczną patronką.
Wiersz zainspirowany twórczością Heinricha Heinego, jeden z moich ulubionych, bo i mnie idea panteizmu w romantycznym wydaniu jest bliska:)
Miłego czytania:)
Dzień dobry na nowym pięterku.
Faktycznie wiersz – a może raczej poemat? – filozoficzny i ważny, ale zdecydowanie bardziej poważnie traktujący ten temat niż np. współczesne mu i zbliżone tematyką wiersze Tuwima.
Dyskretne słowotwórstwo („naszlaczne”, „krocił się”), z nietypowym słownictwem („rozpuchły”) przyprawiają go znakomicie.
A wydźwięk całości znakomity na początek tego roku z Poetką – od razu ustawia ją nam w pewnym świetle, pokazuje i przedstawia!
Witaj, Quacku:)
Dziękuje. Cieszę się, że podoba Ci się mój wybór.
Zdecydowałam się na ten wiersz, bo jest stosunkowo jednym z „lżejszych” utworów Zuzanny Ginczanki.
Pisząc „temat”, masz na myśli tytułowy panteizm?
Ginczanka była w pewnym sensie „odkryciem” J. Tuwima, co nie przeszkadzało jej, młodziutkiej, stać w romantycznej opozycji do skamandryckiego postrzegania Absolutu w Naturze i Natury w Absolucie:)
Mnie również urzekają neologizmy w tym wierszu, nie tylko te wymienione przez Ciebie, ale także to „najzieleńsze rozpoznanie” oraz „bóg natrząsający (jej) wiatru i ptaków”.
Ciekawe jest też antynomiczne porównanie znieruchomiałego czasu do synkopy.
I podoba mi się tu poprowadzenie akcji od tego, co się zdarzyło, poprzez to, co dzieje się właśnie, aż do ponownego powrotu do dokonanego:)
Tak, panteizm. Ale w tym wierszu przecież mamy dokładnie Absolut w Naturze? Bóg „nie w gorejącym krzaku”, tylko „w krzaku bzu” i „przez mokre liście”?
Powiedziałabym, że to Natura pełni tu rolę Absolutu (patrz komentarz niżej:)).
Czy to miałeś na myśli?:)
Pytam, bo te „Absoluty w Naturach” i
„Natury w Absolutach” mogą przyprawić o kręćka:)
No tak.
I przyprawiają.
Trywializując: trochę na zasadzie, co było pierwsze, jajko czy kura…
🙂
Poniekąd, choć koncepcja, że Absolut częściowo zawiera się sam w sobie, a częściowo w Naturze była pierwsza:)
Po niej pojawiła się dopiero myśl, że Absolut niepodzielnie (w całości) zawiera się w Naturze (Kosmosie, Bycie – zależy, kto na to wpadł;)).
Potem była faza na twierdzenie, że Natura zawiera się w Niewyczerpywalnym (pleonazm wg mnie:)) Absolucie, a na koniec objawienie, że Natura zawiera się w Absolucie po tegoż Absolutu kres, wyczerpując wszelkie jego możliwości, treści:)
Witam na nowym pięterku.
Jeszcze z komórki,wracam dopiero
Jak żyć, nie opierając się pewnie o boga? – to pytanie, ważne w jej trudnych czasach, nurtuje wielu i dzisiaj, nawet niekoniecznie uświadomione. Niektórym się udaje…
Łatwiej tym, którzy potrafią opierać się pewnie o boga.
Co mam zrobić, gdy nie potrafię? Choć przecież wiem, że w wielu sytuacjach mogłoby to pomóc.
Wybacz, dopiero teraz dostrzegłam Twój komentarz, Makówko.
Widać, że nie potrafisz, i to nie jest żadna złośliwość z mojej strony, po prostu osoba, która potrafi, napisałaby „Bóg by pomógł”, a nie : „to mogłoby pomóc”:)
Bardzo trafnie to ujęłaś!
Czasami zazdroszczę tym, co uważają, że Bóg by pomógł.
A z drugiej strony pytam się wtedy czemu ten Bóg nie pomaga tam, gdzie jest tyle cierpienia? Gdy cierpią małe dzieci, które nie mogły nic zawinić?
Witaj, Tetryku:)
Powiedziałabym, że ten fragment:
„Jakże trudno wytrwać w równowadze
plącząc nogi po drodze
o cudy
i nie oprzeć się pewnie o
boga,
który wiatru mi natrząsł
i ptaków ”
nie tyle jest zwątpieniem, ile – częścią wywodu, w którym ZG Absolut w Naturze przeciwstawia Naturze w Absolucie:) i, zgodnie z filozofią Romantyków – opowiada się za tą drugą tezą, a nawet – Czyni Naturę, żywym, pojmowanym wyłącznie pozapercepcyjnie, bóstwem 🙂
Zdają się o tym świadczyć owe „plączące nogi cuda”, niedostrzegalne dla tych, którzy Naturę czynią wytworem jakiejś Siły Wyższej. To stąd owo sarkastyczne stwierdzenie (powtórzone w finiszu) o braku werbalnego znaku od – nie krzewu nawet, ale – „krzaka gorejącego”:)
Piękna jest też to obrazoburcza „pycha” prorokini-młodej dziewczyny stojącej w opozycji do wiekowych, męskiej płci proroków (pamiętajmy, że ZG miała korzenie żydowskie) Starego Testamentu:)
A finisz?
Czy może być coś bardziej bluźnierczego niż finisz tego wiersza?:)
No, może jeszcze „Narodziny Syna Bożego” Paula Gauguina:)
No i właśnie to bluźnierstwo jest mi bardzo bliskie!
Bez deprecjonowania wyznawców standardowych religii, bez pretensji misjonarskich, świadomość własnego, osobistego kontaktu z Absolutem poprzez Naturę, albo na odwrót 😉
Trochę mi się to kojarzy z opowieściami o problemach pierwszego proboszcza Zakopanego, który nie mógł nakłonić bogatszych gazdów do uczestnictwa w mszach. Uzasadnienie odmowy było proste:
– Ja jestem gazda, to se mogę sam z Hrubym Gazdą pogwarzyć, a Jego parobków do tego mi nie trza!
Idea pośrednictwa w religiach (jak je sobie nazywam) konsumpcyjnych zrodziła się z szacunku do bóstwa i nie obejmowała pierwotnie ziemskich „tłumaczy”, lecz tych, którzy z racji swojego człowieczego rodowodu i nieczłowieczych dokonań (Jan Chrzciciel, Maria, Jezus Chrystus) mieli być bardziej godni, by zwracać się do Absolutu, a jednocześnie z powodu swojego człowieczego rodowodu bliscy wyznawcom:)
Miałam tu także na myśli inną jeszcze obrazoburczość, bachiczną, niemal sabatyczną, balansującą na granicy sacrum i profanum, z ciążeniem ku profanum jednak:)
Przecież ten wiersz to także przepiękny, dość płomienny erotyk:)
Ponoć wszystko przez to nieszczęsne, nadgryzione jabłko.
Wraz z zyskaniem wolnej woli utraciliśmy przychylność Wszechmogącego. Umył od wszystkiego ręce, każąc nam radzić sobie samym. Wsparcia nie odmawia, ale procedura z wnoszeniem próśb znacznie się skomplikowała…
😉
Dobry wieczór, Maczku:)
Czy mi się wydaje, że ktoś miał opisać swoje wrażenia z teatru?
Czy może coś mi umknęło i nie zauważyłam?
Patronka wszak ma pierwszeństwo… Spokojnie, premiera dopiero 7.01
Pójdziesz drugi raz na premierę i wtedy dopiero opiszesz?
Nie, ale przez chwilę skupmy się na panteizmie patronki…
Dobranocka jeszcze piętro niżej!
Długospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Wybyłyśmy wcześniej, bo sylwestrowe fetowanie objęło też dzisiejszy dzień, przyprawiając Psiułkę o kłopoty żołądkowe, które minęły niemal natychmiast po oddaleniu się od hałasu. Wyjeżdżałyśmy w huku fajerwerków i wracałyśmy też, tyle że – rzadszym.
Tyle tytułem wyjaśnienia powodów zniknięcia gospodyni pięterka:)
A teraz lecę poczytać, jak się Wam podoba mój wybór:)
„Dlaczego ta noc taka cicha!
Dlaczego tych gwiazd taki rój?
Dlaczego jedna, zda się, wzdycha?
A druga leci gdzieś z daleka?”
(„Sen srebrny Salomei” – J. Słowacki)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Ja też mało spałam, więc dobranoc!
Dzień dobry, trochę ciężko dzisiaj wstać, ale jednak się udało.
Pani Gieniu, pomoże pani się dobudzić?
Dzień dobry w nowym roku

Pora na poranną(?) kawę
Witaj Krzysztofie!
Witajcie!
Noworoczny rozruch w pracy jest niezawodny
Kawa za godzinkę…
Słonecznie, wiosennie witajcie!
Ja się pytam gdzie sobie poszła zima?
Przyznaję, że niewiele wierszy Zuzanny Ginczanki znam.
Jedynie „Non omnis moriar” (który nawiasem mówiąc zrobił na mnie ogromne wrażenie).
Dobrze, że będziemy mieli na Wyspie okazję poczytać i podyskutować o Jej poezji.
Gratulacje wyboru

Witaj, Krzysztofie!
Cieszę się, że wybór ci odpowiada!
Witaj, Krzysztofie:)
I Tobie wszystkiego dobrego w nowym roku:)
Miło, że zajrzałeś:) Cieszę się, że wiersz przypadł Ci do gustu:)
„Non omnis…” jest chyba jednym z najbardziej znanych utworów patronki, rzeczywiście przejmujący. Pewnie pojawi się w którymś momencie.
Nie chciałam jednak nowego roku zaczynać aż tak przygnębiającym utworem.
🙂
Plan na dziś _pulmunolog,potem Kolory.
Nowy rok,a życie toczy się jak w starym,ot,co
Dobry wieczór! Po pracy i na przerwę.
Nawiasem mówiąc, muszę przyznać, że mam coś w rodzaju psychicznego dołka, ewidentnie reakcja na zmianę cyferki w ostatnim okienku daty rocznej.
Spróbuj dostosowywać się stopniowo, wymawiając „dwudziesty trzegi” albo „dwudziesty druci” przez jakiś czas…
Ja mam uogólnionego psychicznego dołka od wielu dni.
Hmm. Ale ja bez wyraźnego powodu (tzn. powody są, ale skoro wcześniej mimo nich nie było aż tak źle, tzn. że raczej nie z nich)
U mnie stare powody się skumulowały z nowymi i doszło jakieś kompletne rozkojarzenie, zapominanie własnego nr telefonu, wychodzenie z domu bez dokumentów i komórki itd.
Niechże nam się Quack nie smuci!
Mamy wszak dwudziesty druci
Lub (zależy od Kolegi)
Może być dwudziesty trzegi
Roczek. Mniejsza o literki,
Bo nie nasze to rozterki.
Niechaj chandrę wezmą czarci:
Już za rok dwudziesty czwarci!
😉
Dobry wieczór, Quacku:)
Dzień dobry
Rok, jako miernik mijającego czasu ma znaczenie wybitnie umowne.

Jeśli pragniemy się postarzyć możemy przyjąć, że mamy JUŻ rok 6026 (wg kalendarza żydowskiego). Jeśli aż tyle lat nam nie jest potrzebne możemy przyjąć, że zaczął się rok 2775 rok od powstania Rzymu.
Niektórzy woleli by okrągły rok 1400 (bo wg kalendarza muzułmańskiego jakoś tak wychodzi w bieżącym roku)
Ja osobiście (jako osoba o lewicowych poglądach) wybieram rok 231 kalendarza rewolucyjnego.
Wprawdzie do nowego roku jest jeszcze prawie 9 miesięcy, bo pierwszy dzień roku – vendemaire – przypada dopiero 22 września ale mi się nie spieszy z faierwerkami
Lepsze fajerki niż fajerwerki…
Tak mi się ten wywód z ulubieńcem naszej patronki skojarzył:):
„Czy wiesz, kto też ludziom dał zegar i czas,
do godzin i minut przywiązał tak nas?
Wychłódły to pewno i smutny był człek,
w noc siedział zimową i ważył dni bieg,
i myszek tajemne wciąż liczył chroboty,
i równe, drewniane kornika stukoty…”
(„Czy wiesz” – H. Heine)
Dzień dobry, Krzysztofie:)
Wracam do domu.
Ostatnie porządki w dawnym biurze KOD,bodaj jakiś malutki udział.
Chociaż ździebełko. Liczy się!
Kochani, nie będzie dzisiaj ze mnie pożytku, lepiej się wyspać, bo może jutro będzie bardziej optymistycznie. Dobranoc.
Naprawiających snów, Quacku:)
Śpij dobrze i nie raptownie! Raczej stopniowo…
Rozgwieżdżone dobry wieczór, Wyspo:)
Gwiazdy nade mną, gwiazdy pode mną, i dwa się złocą księżyce (a w tle jeszcze imperatyw kategoryczny
)
O lala!
Imperatyw kategoryczny, nitscheański nadczłowieczyzm, manifestyzm romantyczny… Jedno zdanie, a ileż izmów;)
Nieśmiało zapytam: czy to Ty tak zacieniście szeleszcząco towarzyszyłeś nam w dzisiejszym spacerku? Bo opisałeś widoki, jakbyś był tuż obok:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Oczywiście, że zacieniście! I tylko Psiułka węszyła przez chwilę w moją stronę!
🙂
Właśnie reakcja Psiułki podpowiedziała mi, że to musiał być ktoś lubiany:) Może następnym razem po prostu – wyjdź z cienia;)
„sen zimowy
moich delikatnych sukien
sen perłowy
moich napięstków
tak zakochane w sobie
słońce
odsłania się co dzień
a uroda to po co
żeby świecić
a światło
żeby pożar niecić
a pożar
żeby spopielać serca
najbardziej całopalną materię
dlatego proszę nie mówcie
że komukolwiek
na cokolwiek
ciemność
potrzebna”
(„Sen zimowy” – H. Poświatowska)
Choć nie wiem, czy to jeszcze filozofia erotyki, czy już – erotyka filozofii, i tak życzę:
dobrej nocki, Wyspo:)
Tutaj wczoraj było raczej tak:
„Z głębiny nocy niepojętej
Sen modrooki na mnie kiwa
W postaci dziwnej wniebowziętej
Ku światom nowym mnie przyzywa”
(Witkacy)
🙂
„Jakże noc jest powabną, gdy w uroczéj cisze
Cały się przestwór myślą niebieską kołysze…”
(„Dwie” – G. Ehrenberg)
Dzień dobry, Quacku:)
Dzień dobry, trzeba się otrząsnąć, „wstać rano, zrobić przedziałek i się odpieprzyć od siebie” (W. Osiatyński).
I poprosić tę panią o wsparcie gastronomiczne! 🙂
Witajcie!
Miły, wczesnowiosenny dzień wstaje
Jak pokazuję powyższe wpisy Ultry i Leny, z każdego tematu można przyrządzić niestrawną paciaję albo Nektar z ambrozją – dużo zależy od kuchmistrza…
U nas od wczoraj Wiejba Okrutna:) Na zewnątrz średnio fajnie, ale przyjemnie słucha się jej zaokiennego mruczenia po przyjściu do domu:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Witaj!
WO brzmi jak opis ogromnego, nieco zatrważającego kota 😉
Może rzeczywiście odrobinę pasuje do demonicznego władcy kotów o wdzięcznym imieniu Wargin;)
Witam i do kardiologa umykam!
Pogoda wiosenna aż za bardzo.
Autobusie brak tłoku,przejazd przez miasto bez korków.
Ja jednak tęsknię za zimą.
Witaj, Maczku:)
To podobnie jak ja:)
Wiosna najprzyjemniejsza jest po zimowej tęsknocie za słońcem:)
Potargane wiatrem dzień dobry, Wyspo:)
Z Holterem na 1989.
Bodaj nie idę sama…
Dobry wieczór, wieje, leje, raczej nieprzyjaźnie na dworze, nie ma szans na „Deszczową piosenkę”.
Po pracy i na przerwę.
Pochłodniałe (z +14 do +2) dobry wieczór, Wyspo:)
No ponoć tak miało być. Widziałem u jednej znajomej prognozę minus czternaście na weekend (w górach? Beskidach albo Karkonoszach?), więc raczej oczekiwałbym ochłodzenia teraz.
Dobry wieczór!
🙂
Nie mam nic przeciwko minusowym temperaturom zimą, ale mogłoby pośnieżyć, bo mróz bez śniegu nie jest zbyt fajny…
No prawda :^/ tym bardziej, że niektóre roślinki potraktowały tę plusową temperaturę jako zachętę, a teraz co, zmrozi im pączki czy tam kiełki?
Pisałam parę dni temu o wierzbie, która puściła pąki. Teraz tylko patrzeć trzmielic… I katastrofa gotowa:(
Melduję, że jestem w domu.
Po kolacji.
No to życzenia smacznego byłby musztardą po… kolacji
Witaj, Maczku:)
„O ciemności tak czysta teraz
błysnął nad gankiem twój srebrny grzebień
ta cicha mowa w rowie
to lepiech
ogłasza wodną spowiedź
gwiazdy maryjne palcami przeciera”
I tym pięknym fragmentem „Snu sielskiego” J. Czechowicza pożegnam się, bo nie śpię już bardzo długo:
dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej i relaksującej!
Dobranoc Wyspiarze!
Spokojnej. I ja zmykam.
Witajcie!
Ta mnie do snu pognało, że nawet magno periculum przespałem…
🙂
I to jest sposób – prześpij albo…:
„Strach ma strasznie wielkie oczy,
strasznym wzrokiem wokół toczy….
Lecz gdy go za uszkiem głaszczę,
w śmieszny pyszczek zmienia paszczę.
Coś dziwnego z nim się dzieje,
łagodnieje i maleje,
mruży swoje kocie oczy
i w ogóle jest uroczy!
Strach ma strasznie wielkie oczy,
strasznym wzrokiem wokół toczy,
lecz ty dłużej się nie wahaj
i po prostu przytul stracha!”
(„Przytul stracha” – M. Strzałkowska)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry, Leno Przelotna!
Pełna zgoda — przytulanie jest najlepszym sposobem na oswojenie strachów i wszelkich innych upierdliwości życia. Aż chciałoby się ryknąć jak Osioł ze „Shreka”:
– Niech mnie ktoś przytuli!!!
🙂
Ewentualnie można spróbować głaskania. Tak przynajmniej sugerował profesor Rubeus Hagrid, każąc otworzyć „Potworną Historię Potworów” – polecony przez siebie podręcznik na zajęcia Opieki nad magicznymi stworzeniami;)
Dzień dobry, podnośnik samochodowy poszukiwany, żeby powieki nie opadały.
Ewentualnie zastanowię się nad kawą, np. od Gieni. Poprosimy.
Dzień dobry
Kawa pilnie potrzebna


Wczoraj siedziałem do późna w nocy i dziś bez kawy nie funkcjonuję
Pogoda ja to zwykle pochmurno, mokro i chłodno (jak na wiosnę)
Tu błękitne niebo,ale niestety nie spacerek,ale medyczne sprawy mam w planie.
Ten niewierny Holter już nie chce ze mną być.Tacy są faceci…
Już za nim tęsknisz?
„Nad wszem, co kocha i boleje,
Drży jako liść w wichurach nieb,
Uśmiechem wiecznym promienieje
Nieubłagany modry sklep…
O niebo, daj mi, daj być pięknym,
Schodzącym z wyżyn w ziemskie mgły,
I beznamiętnym, i bezlęknym,
I tak ogarniać świat, jak ty!”
(„Błękitne niebo” – D. Miereżkowski.
tł.: Z. Przesmycki)
Dzień dobry, Maczku:)
O! To prawie jak z „Zasypianiem hipopotama”;):
„Najpierw mu zasypia ogonek.
A to za mało jak na taką personę.
Potem nogi.
Ale od nóg do głowy niezły kawał drogi.
I ręce.
A od rąk do głowy drogi jeszcze więcej.
Wreszcie (na ostatku) gęba ziewa tak szeroko,
że połyka sen.
Sen taki smaczny i duży,
że przebudzenie
będzie
trwało
jeszcze
dłużej.”
(M. Kulmowa)
Dzień dobry, Quacku:)
Słoneczne, wiosenne dzień dobry!
Uhuhu, aż tak? To nieźle, oby się obeszło już bez ochłodzeń.
W cieniu plus 3 stopnie, ale w słońcu na pewno dużo więcej.
Niebo bez chmur.
„Jest w Polsce sześć pór roku
chyba więcej nie ma
przedwiośnie
wiosna
lato
dwie jesienie
jedna ze złotem ucieka
w drugiej kalosz przecieka
i zima”
(„Sześć pór roku” – J. Twardowski)
A „Zimą”:
„Zimą przylatują z północy
jemiołuszki, gile, czeczotki
podrzucone sierotki
do Polski ciepłej ciotki.”
(tegoż)
🙂
Przelotne dzień dobry, Wyspo:)
A tutaj ciemno, zimno i mokro. Norma wyrobiona. Ja na przerwę. Może wrócę wcześniej (i wtedy kręcić też będę wcześniej i po kręceniu też wrócę wcześniej???)
Tu już też ciemno. Koniecznie dobrze oświetl rower! 😉
Taki mam zamiar. A skoro teraz idę kręcić, to dobranocka po zejściu z rowerka.
Dobrze oświetliłem, bowiem, jak być może niektórzy pamiętają, podczas kręcenia czytam, a trudno jest czytać przy kiepskim oświetleniu 🙂
A ja za chwilę startuję Klub Książkowy…
A ja wracam do domu.
Bardzo późne dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór!
🙂
Dobry wieczór!
Witaj, Quacku:)
Witaj ponownie, Leno! 🙂
🙂
„W noc miesięczną, wśród polany
elfy mi się przywidziały.
Grały ich malutkie rożki
i dzwoneczki dygotały.
A u białych ich koników
złote rogi jak jelenie.
A powietrzem coś się niosło
jak łabędzi dzikich cienie.
Elfów pani zaś z uśmiechem
w locie mi skinęła głową.
Czy to nową miłość znaczy,
czy też moją śmierć, królowo?”
(„W noc miesięczną” – H. Heine)
Nie idę jeszcze spać, ale ponieważ na dziś zaplanowałam skończenie (bo już mam pomysł na nowe i stare mi się dłuży) świecidełek, też powiem już grzecznie:
dobrej nocki, Wyspo:)
To i ja -dobranoc!
Witajcie!
Słodki sen wśród elfów, pląsających pod lampką został brutalnie przerwany budzikiem, tak więc witam was już z pracy 😉
Deszczowo witam!
Dzień dobry, planowo później (tzn. wiedziałem, że muszę dłużej pospać).
Pani Gienia w gotowości.
Herbatę poproszę i coś na ciepło. Oraz sałatkę kolorową.
Estetka! 😉
Kolorowe lepiej smakuje
Ależ była ulewa.Torebka mi przemokla,chusteczki były jakby wpadły do wody.
Tutaj padało umiarkowanie, za to cały dzień równo z górki
A mnie się udało — mimo kilku przejść — nie wyciągać dzisiaj parasola… 😉
Szczęściarz!
Po pracy, nawet udało się – mimo późniejszej pobudki – wykonać normę.
To ja na przerwę.
A ja na kolację!
A ja po kolacji!
Zapraszam na nowe, okołoteatralne pięterko 😉
Dobry wieczór, Wyspo:)
Pobiegałam, schodków niewiele, choć mocne i najpotrzebniejsze – pani Gienia Śniadaniowa (żona starego Śniadania i matka małego Śniadanka;), dzieńdoberki wszelakie, dobranocka i lampka:)
Chyba wigilia Trzech Króli nie tylko u mnie była intensywna:)
Dziękuję wszystkim za patronacki spacerek z Zuzanną Ginczanką i pędzę kontemplować teatralne doznania Tetryka:)