– Patrz pan, dalej nie zagłuszają! – powiedział kapral Modliszka do wchodzącego właśnie sierżanta Miziaka.
– I dobrze robią! – odrzekł Miziak, odpinając pas z kaburą zawierającą wysłużony pistolet P-64, na którego rękojeści widniały nacięcia, upamiętniające ilość schwytanych przestępców.
– Musicie wiedzieć, mój kapralu – kontynuował – że nasz naród nie jest taki spolegliwy, jak na przykład enerdowski, gdzie jak już coś zabronione, to verboten i nima gadania. U nas wprost przeciwnie, wszelkie zakazy wywołują ciekawe czy uda się je przezwyciężyć. Jak już coś zagłuszają, to Polak stanie na głowie, a wysłucha. Pamiętam jak swego czasu, w Ustrzykach bodajże, był niekonwencjonalny sekretarz, który kazał zagłuszać radio Iwanofrankowsk, i patrz pan, wszyscy rzucili się słuchać, a przyjaźń polsko-radziecka ogromnie się umocniła! Ale co wy mnie zagadujecie, Modliszka, o jakieś zagłuszanie? Pewnie żeście nie odgadli tajemnicy tego dzika, który spustoszył spółdzielnię produkcyjną imieniem najstarszego spośród braci Marx!
– Melduję, że prawie-że odgadłem!
– Co to znaczy „prawie-że”?
– To znaczy, że informacja wyjściowa, której mi pan udzielił, nie była kompletna. Muszę wiedzieć, jak się nazywali członkowie zarządu tej spółdzielni.
– Mówiłem, że Krwionośny, Ubermantel i Mantejski…
– Ale imiona, szefie, imiona!
– No dobra – westchnął z rezygnacją Miziak. – Widzę, że jesteście na właściwym tropie. Więc Zenon Krwionośny, Stanisław Ubermantel i Eryk Mantejski.
– W takim razie przestępcą był księgowy Eryk Mantejski. To on okradł spółdzielnię, a następnie zakopał łup na kartoflisku, dodajmy że po pijanemu, skutkiem czego nazajutrz, na trzeźwo, nie mógł go odnaleźć i dlatego w przebraniu dzika zrył całe pole.
– Czy to właśnie imię księgowego skierowało was na właściwy trop?
– Oczywiście. Zakładając, że pański życiorys jest współczesną kopią dziejów Herkulesa, zacząłem rozglądać się za dzikiem z góry Erymantos w Arkadii, a więc dzikiem erymantejskim. Eryk Mantejski od razu mi się z nim skojarzył. Niech mi pan jeszcze powie, sierżancie, czy te skradzione pieniądze odnaleziono?
– Owszem, i to na buraczysku. Macie rację, że Mantejski był pijany i po trzeźwemu zapomniał, gdzie co zakopał, ale gdyby miał trochę oleju w głowie, to nazajutrz upiłby się ponownie, aby odtworzyć swój stan psychiczny z momentu dokonywania zbrodni, a wtedy od razu by trafił do schowka ze skarbem.
– Święta prawda! – powiedział kapral. – Pamiętam, jak kiedyś sądzono u nas jednego Zdobylaka, który po pijanemu zgwałcił niejaką Bobek Jolantę, która nie mogła się bronić, trzymając oburącz niemowlę pochodzące z poprzedniego gwałtu. Otóż ten Zdobylak podczas wizji lokalnej, kiedy kazano mu odtworzyć wszystkie okoliczności, to w żaden sposób nie mógł sobie przypomnieć, co wtedy robił. Dopiero po wypiciu pół litra wróciła mu jasność i na oczach całej komisji zgwałcił dokładnie pozorantkę Dziwisz Zofię, w randze zresztą plutonowego.
– Tak, tak – kiwnął głową sierżant. – Kryminologia czyni u nas zadziwiające postępy, ale teraz posłuchajcie, kapralu, o mojej następnej herkulesowej pracy.
– To już chyba będzie stajnia Augiasza?
– Słusznie. Nie musiałem zresztą tej stajni daleko szukać. Spółdzielnia produkcyjna, w której spotkałem dzika erymantejskiego, okazała się istną stajnią Augiasza. Po aresztowaniu księgowego reszta zarządu usiłowała jakoś uporządkować papiery, zorientować się w wierzytelnościach, płatnościach i kontraktach – na próżno. Mantejski wprowadził własny system księgowania, będący czymś pośrednim między zapiskami wariata a mongolską stenografią. Gdy tylko na biurku narosła mu kolejna sterta korespondencji, rachunków, listów z obelgami i wezwań na rozprawy – natychmiast wynosił ją do starej stajni i maskował sianem. Przegniłe, zlepione ze sobą dokumenty były nie do odcyfrowania. Nie nadawały się nawet na makulaturę. Rozpacz biednych spółdzielców była straszna.
– Panie sierżancie – mówił do mnie ze łzami prezes Krwionośny. – Nie wybrniemy z tego bajzlu nawet i za sto lat! Hej – dodał marzycielsko – Żeby tak tę całą dokumentację jakiś szlag trafił, wtedy zwalilibyśmy wszystko na klęskę żywiołową i moglibyśmy z czystym kontem zaczynać od zera…
– A nie mogli podpalić? – spytał logicznie kapral.
– Ja nie mogłem do czegoś takiego dopuścić. Ostatecznie to mnie powierzono tę sprawę i byłem za nią odpowiedzialny. Co innego, gdyby rzeczywiście jakaś siła wyższa… Niestety, z siłami wyższymi, poza Komendą Główną, nie miałem kontaktu, a zresztą nie pozwoliłby mi na to mój marksistowski światopogląd.
– I co pan zrobił?
– Pogadałem z księdzem Chudzielakiem. Bądź co bądź sprawy nadprzyrodzone to jego domena. Sam widziałem, jak kiedyś wypędzał diabła z przewodniczącego GS-u i to tak skutecznie że szatan uciekając przewrócił na polu starej Wróblewskiej ciągnik Ferguson z przedpłużkiem.
– I ksiądz załatwił sprawę?
– Załatwił, a w jaki sposób, to już musicie, kapralu, sami odgadnąć. Gdyby natomiast ktoś z państwa odgadł wcześniej, to proszę…
– Tak, tak – pochwycił Modliszka – Na adres redakcji, Warszawa, ulica Mysia dwa!
– Ot to! – potwierdził sierżant, a po krótkiej chwili dodał: – Wiecie, kapralu, tak się czasem zastanawiam, kto to był ten towarzysz Mysio i czym się tak zasłużył, że ma w Warszawie swoją ulicę? – tu w zamyśleniu otoczył się kłębami dymu z fajki, nabitej tradycyjnie jednym carmenem i dwoma popularnymi.
« DO SIEGO ROKU! | Majeczka w USA cz. 10 » |
01
sty 2013
Erymantejski …… Eryk Mantejski; proszę jakie ładne…. a ja podejrzewałam pana przewodniczącego, że o dopłaty mu idzie :). Dobrze, że nie na 100 % !
E, to chyba jeszcze przedunijne czasy były! 🙂
dzicze dopłaty Tetryku, od kółek łowieckich za spyskane pyry 🙂
O Boziu, jaki ja niedokształcony!
iiii Tetryku; w tej materii dokształcony jest tylko Senator, nasz Nemrod 🙂
Witam: )))
Zależność jest prosta jak konstrukcja cepa!!
Dzik żre, chłop, o pardon – polski postępowy rolnik – płacze, myśliwi płacą!
Chłop, mimo zagarniętej do kabzy mamony, rozpacza dalej bo do swoich siedmiu zeżartych przez dziki kartofli był niezwykle mocno przywiązany uczuciowo!
Następny rok – chłop sadzi kartofle w tym samym miejscu, choć jako rolnik postępowy doskonale wie, że na tym samym polu w kolejnym roku kartofli sadzić nie powinien, bo ziemniaki należy sadzić na polach zajętych uprzednio przez zboża. To się nazywa płodozmian, ale rolnik niegłupio kalkuluje: pod lasem znowu dzik wylizie, znowu zeżre parę kartofli, a koło znowu zapłaci!
Kolejny rok niczego nie zmienia – polski rolnik postępowy nadal darzy nieustającą gorącą miłością każdy mizerny krzaczek solanum tuberosum i z należytą zawziętością sadzi je w tym samym miejscu. Dzik żre, chłop płacze, koło płaci
Kolejny rok…da capo ad fine!!
Kolejny rok…!!
Ale to koło biedne nie jest? 😀
Witam Pana 🙂
Witam Panią!: )))
Koło?? Bidne jak mysz kościelna!: )
Przez te wszelkiego rodzaju opłaty 3/4 myśliwych abstynentami zostało! Jak już taki jeden z drugim bidaka ostatniutką składkę wpłacił do kasy, to nawet ze szklanki pięćdziesiątki wypić nie dał rady, bo tak mu się przez parę dni z nerw ręce trzęśli!, że wszystko rozchlapał!!: )))
Swoją drogą, chciałbym zobaczyć egzorcyzmowanie przewodniczącego GS-u…
Ja też…. duży musiał być ten dyjaboł, co ciągnik przewrócił 🙂
Tajfun go obalił 😀
No, ja też się nie znam na funkcjonowaniu myślistwa w Polsce. Dopłaty za dziki? Słyszałem o opłatach za owce, pożarte przez wilki. Ale widocznie pyrki też podlegają temu prawu, co zresztą dobrze w sumie.
Ale dla zwierząt to prawdziwy socjal: Rolnik uprawia (hoduje), zwierzyna żre, państwo płaci?
Dobranoc!
Państwo?? Quackie, bo kupię sobie parę arów piachu pod lasem, wysieję na nich kukurydzę (taka do pasa jakoś wyrośnie) i rozedrę gębę żeby mi z Twoich podatków moje w tysiące złotych idące straty państwo pokryło!!
Tę figę, co ją od państwa dostanę, przywiozę Ci ciężarówką, do osobowego nie wejdzie!!
Zapłaci koło, które akurat ma pecha i dany obwód dzierżawi. Żeby Ci nieco przybliżyć – obwód, w którym lasy zajmują mniej niż 40% powierzchni to obwód polny, a leśny obwód ma co najmniej 40% lasów.
Weź se suwmiarkę!!
Dla jasności wywodu dodam jedynie, że w granicach obwodów mamy różne łowiska – leśne, polne, górskie, wodne.
Ażeby już wszystko było jasne jak ta gromnica, panie, to obwód w swoich granicach może mieć kilka łowisk, a łowisko leśne może być podzielone na kilka obwodów!
Może jeszcze cóś?
Aha. Dubeltówka ma dwie niegwintowane (gładkie) lufy!
Mogą być ustawione horyzontalnie lub jedna nad drugą. Mogą być bez czoków, z czokami lub półóczokami. Te też jeszcze można na różne typy podzielić.
Dla jasności – broń ta jest gładkolufowa (bez gwintu), ale (dla jasności również) może posiadać tzw. paradoks, czyli częściowo gwintowany półczok, ale wymaga stosowania innych kul niż te przeznaczone do strzelania z gładkiej zupełnie lufy..
To, na logikę biorąc, ona gładkolufowa, czy nie??: ))))
Tak….O baskili innym może razem?: )))
PS Proszę nie mylić dwulufowego sztucera o lufach gwintowanych ze zwykłą dubeltówką. Z boku wygląda prawie identycznie, ino od strony wylotów luf widać różnice. No, jest też różnica w konstrukcji zamka, ale na pierwszy rzut oka dla laika niezauważalna: )))
Witaj Senatorze… już wcześniej pisałeś, że myślistwo to kosztowne hobby…. przy okazji sprzedaży trofeów. Ach, cóż za urok ma polowanko :)… atawizm czy co?
Witam: )))
Ino same umartwienia, straty, ból a mizantropię wywołuje!!
To robota jedynie dla świętych!
Jedynym powodem dla którego myśliwy strzela do zwierzyny jest to, że oczyma wyobraźni na jej miejscu widzi swego ukochanego wroga i wtedy „spust naciska!” Normalnie mówiąc – pociąga za cyngiel!: )))
Dobranoc. Lampka…. piętro niżej 🙂
Dzień dobry 🙂 I kim był tow. Mysio?? 😀
Dzień dobry: ))
A ja na Mysiej kiedyś byłem!!
I to w tym gmaszysku!!
Ale cenzorów już nie było!
I komu to przeszkadzało?
Mnie nie!
Witam w nowym roku. 🙂
Wczoraj zrezygnowałam z wejścia na Wyspę, jak dla mnie zbyt wielkie obciążenie było. 🙂
Uprzejmie przypominam, że zagadkę z dzikiem rozwiązałam. Jak się księgowy nazywa Mantejski to MUSI mieć na imię Eryk. Samo nazwisko wystarczyło żeby odgadnąć. 😆
Dziś trudniej będzie. A może za wcześnie jeszcze na myślenie ❓ 😆
Dzień dobry… chyba słoneczko chce mi się pokazać… Nareszcie! Więc chwilo trwaj….
U mnie jeszcze za ciemno na podwórku, żebym mogła wiedzieć, czy słoneczko pokaże dziś swoje oblicze, czy nie. Okaże się później. Mam nadzieję, że będzie
Dzień dobry. Rozumiem, że w przypadku broni myśliwskiej nie-do-końca-gładkolufowej chodziło o to, że przepisy nie nadążają za rzeczywistością podobnie jak w przypadku obwodów i łowisk?
Poza tym pogoda piękna 🙂
Witaj Mistrzu: ))
Dokładnie to chodzi o to, że w łowiectwie wszystko jest bardzo dokładnie uregulowane. Jeno istnieje tyle wyjątków, że mogą swobodnie regulację zastąpić i nikt tego nie zauważy!!
Podstawowe zasady są jasne i proste, ale później zaczynają się „czoki” i już sam diabeł szczegółów nie rozpozna!: ))
Ponoć język angielski nie na zasadach, a na wyjątkach od nich się opiera. To prawda??
Hmm, powiedziałbym raczej, że to francuski, przynajmniej tak twierdziły niezależnie od siebie dwie nauczycielki w dwóch różnych okresach w moim życiu. Ale w angielskim też się zdarzają pewne nieregularności. Z zasadami w języku (dowolnym) jest trochę jak z rozkładem jazdy na PKP – istnieje po to, żeby na jego podstawie ustalać nieregularności 🙂
We francuskim lekki bałaganik?? Nie zauważyłem, ilość czasów mnie tak zaabsorbowała, że na nic innego czasu już nie stało!:)))
Dzień dobry

Czytałam wszystkie części Miziaka, więc się nie będę wypowiadała temacie. Po co mam uchodzić za mądrzejszą niż jestem
Dzień dobry: ))
Nie możesz spać??: )))
Przecież u mnie już 6 !!! Czyli nie jest już aż tak strasznie wcześnie
Ostatnio jakoś śpię dłużej
Kiedyś wstawałam (bez budzika)o 5 rano. Chyba się starzeję 
6, znaczy 18??: )))
6 znaczy 6
Gdyby chodziło o 18, mogłabym napisać 6 PM, albo normalnie 18. Nie wiem co by się musiało stać, żebym spała do 18
Chyba bym sobie boki na dobre odleżała 
Coś Ty sobie za miejsce, dziewczyno, wybrała!! Zamiast 6 po południu pisać PM (pistolet maszynowy!!)
Dziki mocno ten kraj, że bez peemu ani rusz??: ))
Nie wiem na ile ten kraj jest dziki
Ruszam z domu o AM, wracam PM
Czy jest jakaś broń AM? 
A poza tym dobrze jest uzbroić się… w cierpliwość
Chyba tylko Armata Maszynowa, jeśli takowa istniała kiedykolwiek
Katiusza z okresu II Wśw. była automatyczną armatą,lub jak kto woli,automatyczną wyrzutnią rakiet Pozdrowionka.
Ps.Róznica między armatą,a wyrzutnia w skrócie polegała na tym,że w armacie zostawała luska po materiale napędowym pocisku,a z wyrzutni schodził pocisk z własnym napędem,az do uderzenia w cel.
Ze skrótem AM nie przypominam sobie, natomiast jest AN – Awtomat Nikonowa!
No proszę!! Jeszcze parę miesięcy i zrobimy z Quackie uzbrojonego po trzonowe zęby miłośnika militariów!: ))
Hm hm, ale ja już jestem miłośnikiem, tyle że nie uzbrojonym. Troszeczkę jak tasiemiec.
Zaraz zbieram się do pracy. Jakieś śniadanko dobrze by było wciągnąć i trochę się rozruszać
A jak nikt nic nie planuje na dzisiaj, to w końcu może wieczorkiem wkleję kolejną Majeczkę
Oczywiście u mnie wieczorkiem…
Bez budzika, sam z siebie, wstaję między 8:30 a 9:00. Z budzikiem ponad 1,5 h wcześniej, za to regularnie. Czy to charakterystyczne dla jakiegoś wieku?
Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem. Słyszałam tylko, że młodzi takie mniej dospane noce regenerują szybciej i bezboleśnie. W starszym wieku potrzebują się w nocy wyspać.
Dla mnie wystarczy 5 godzin snu, czasem 4.
Jak i mnie. Pięć godzin to akurat!
Ja liczę, że 7-8 godzin dla mnie jest OK, ale i przy sześciu nie narzekam. A Juniorzy (zwłaszcza starszy) się przestawili całkowicie w trakcie Świąt – wstawać późno i kłaść się nad ranem. I teraz cierpią, bo szkoła nijak nie chce się przestawić do nich.
Przestawią się. Przymuszeni bo przymuszeni, ale jakoś się zbiorą:)
No, już się zebrali dzisiaj. A jutro ciąg dalszy zbierania się. Dobrze, że jeszcze tylko dwa dni do weekendu, bo jakby tak zaczynali Nowy Rok od poniedziałku… Coś czuję, że wtedy koło czwartku byłby bunt na całego.
Och, Pani Q. chyba potrafi spacyfikować nastroje?: )
No cóż, muszę powiedzieć, Senatorze, że już coraz słabiej potrafi pacyfikować, zwłaszcza starszego, co już pół głowy od niej wyższy…
U mnie z tym spaniem jest różnie. Zwykle chodzę spać około północy, także śpię 6 godzin. I to mi wystarczy. Czasami, gdy jestem chora, śpię po 25 godzin na dobę
Wstaję tylko do łazienki, no i jeszcze żeby się czegoś napić, łyknąć jakieś lekarstwa i oczywiście zapalić
Jeść wtedy nie muszę 
Najgorzej, że w święta też nie mogę dłużej spać. Oczywiście mogłabym, ale jak poleżę do 8 rano, wstaję jak połamana. Moje dzieci uważają, że wstajemy z mężem w środku nocy
Syn może spać do południa
Inna sprawa, że czasami wstaję, kiedy on się kładzie. 
Ja już to mam za sobą!: ))
Uff!! Dziś nareszcie zasnę spokojnie. Praca zaliczeniowa zaliczona. 😆
Temat „Kobiety, ogień i rzeczy niebezpieczne. Co kategorie mówią nam o umyśle”, z naciskiem na „Kategorie i modele poznawcze”. Temat wdzięczny, nowatorskie podejście George`a Lakoff`a. To na jego dziele głównie się opierałam. Żeby przybliżyć wspomnę tylko, że kategorie poznawcze można scharakteryzować odnosząc się do czterech typów modeli: propozycjonalnych, schematyczno-wyobrażeniowych, metafizycznych i metonimicznych.
Dzień dobry wieczór Państwu!
Miło rozpoczynać rok z Miziakiem – czy oznacza to, że weszliśmy w Rok Wzajemnego Miziania?
Tak jest, dlatego skrót TWA (Towarzystwo Wzajemnej Adoracji) w tym roku zmieniamy na TWM.
Jako urodzona altruistka odmawiam miziania kogokolwiek w najbliższym czasie…..
zaraźliwa jestem i mam przykazany antybiotyk, bo zwykłe przeciwgrypowe nie pomogły 🙁 błeee…
Dobrze, jest obywatelka zwolniona z miziania, oczywiście za okazaniem stosownego zaświadczenia lekarskiego.
hihi… system sprawdzania czy pacjent jest ubezpieczony w moim przypadku zadziałał bezbłędnie…. Podobno szpitale mają jakiś cyrk z tym programam:)
.. a bez zaświadczenie mogę Was narażać na choróbska ? 🙂
Trudno, dura lex, sed lex. Bez zaświadczenia nie ma odwołania od miziania.
.. no trudno, założę maseczkę i rękawiczki chirurgiczne 🙂
Przestałam lubić zdrobnienie swojego imienia. 🙁 Proszę zatem nie zwracać się do mnie, od dziś obowiązuje, eWUŚ.
No coś Ty! Kto by Cię pomylił z systemem w przychodniach!
Się nie obawiam Wiedźminko i Cię wymisiam na własną odpowiedzialność.

Zdrowiej szybciutko urodzona altruistko.
dziękuję….też bym chciała, bo to strasznie męczące tak ciągle mierzyć temperaturę:)
„Ostatnie wydanie papierowego „Newsweeka” ukarze się w kioskach 31 grudnia 2012 roku.”
Czy ktoś wie co złego zrobił „Newsweek”, że zasłużył na karę i dlaczego w kioskach ❓
bo to amerykańskie wydanie, więc kara jest należna, Jaśminko
A tak serio, bo pewnie nikt tego papierzanego „Newsweeka” nie kupował 🙂
Za karę będą go palić czy tylko biczować w kioskach ❓ Popatrzyłabym. Fajerwerki mnie ominęły a jakaś rozrywka by mi się przydała. Za granatkę dziękuję, nie chcę rozrywać się aż tak dokładnie.
… i poszumią sobie „jodły na gór szczycie …”
Bo pręgierzy i innych miejsc kaźni już nie ma, a jeżeli są, to tylko jako zabytki prawem chronione, a więc nie da się ich wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem. Co złego zrobił „Newsweek”? Nie wiem, ale wynika z tego, że ma to coś wspólnego z papierem, najwyraźniej wydania elektronicznego karać się nie będzie. A może i będzie, ale nie w kioskach?
.. a w święta w dyzurnych aptekach zabrakło leków ….. bo też na całe miasto, nie takie znów małe, były czynne dwie ( słownie dwie) apteki…
Myślę, że jakbyśmy tak wszyscy wypili dzisiaj twoje zdrowie, to może by pomogło?
Dziękuję Panom. 🙂
na pewno pomoże !
Witam wieczorową porą:-))) Swiat się zmienia Wiedżminko.Kiedyś jeszcze nie tak dawno,medycyna znała trzy obszary chorób człowieka.Na głowę ,na brzuch i na plecy.Na głowę,były proszki z kogutkiem,kupowane w kiosku Ruchu,na brzuch-była lewatywa,a na plecy-bańki.A teraz ? Od byle pryszcza jest inny specjalista,do któreg mozna dostać się raz na dwa,lub trzy lata. Nie można wrócic do tego co było ??
Taaa, a jak kogutki/lewatywa/bańki nie pomogły, to zostawał jeszcze specjalista od życia wiecznego, który wytłumaczył ci , że „Pan tak chciał”…
No własnie, „Pan tak chciał” i kłopot z głowy.Po zawale,jestem pod stałą kontrolą kardiologa.Jeszcze parę lat temu planowane wizyty miałem co trzy miesiące.Teraz,przerwa miedzy wizytami wynosi półtora roku.Nie ma rady,trzeba iśc prywatnie i chyba o to chodzi kolejnym reformatorom.
Maxiu, ja leczę się u trzech!! I dzięki temu zawsze jakiś termin mam tuż tuż!!: )))
Miałem już dwie prywatne wizyty i jestem zadowolony.Sto dwadzieścia PLN,ale w tym EKG i inne badania,a nie tylko pytanie,czy panu coś dolega i wypisanie recepty.Temat rzeka Senatorze,zaraz podskoczy ciśnienie.
To jest przyzwyczajenie Maxiu…. że leczenie mamy ” za darmo”. Jak zachoruje domowe zwierzątko, to leci się do pana wet. i płaci, ile trzeba, bez szemrania 🙂
Maxiu… Ty i tak mówisz o skomplikowanych metodach leczenia.. Wojskowa brzmiała tak : od pasa w górę aspiryna, od pasa w dół sulfaquanidyna 🙂
Dobranoc, Wyspo! I Wyspiarze!
Rrrany boskie, to skowroństwo jakieś taki zaraźliwe! Tuż po 20-tej wszyscy idą spać? Toż biedny Misiek już tylko z Mirką pogadać będzie w stanie!
Niemniej, tym co muszą – dobrych snów!
Zaczekać coby dotrzymać towarzystwa ❓ 🙂
Ty, z tego czego się domyślam, też nie chorujesz na skowroństwo. Poczekasz na Miśka, na ochotnika. 😆
nooo, ja też zaraz zapalę lampkę, łóżko mnie wabi do siebie 🙂
Nie wiem, czy mam powiedzieć doby wieczór, czy dzień dobry? Bo już mi się myli. Na paluszkach, po cichutku zapraszam piętro wyżej tych, którzy już wstali