Zakochany w pięknie Ziemi Cieszyńskiej pisarz Gustaw Morcinek opisał barwnie taką oto legendę:
Dawno, dawno temu, wrogie wojska szwedzkie plądrowały polskie ziemie. Przemierzając gęste lasy i bory nieprzyjaciel pustoszył napotkane miasta i wsie, zalewając cały kraj strachem i zniszczeniem. Szwedzi dotarli aż na piękną Ziemię Cieszyńską odbierając na wiele lat szczęście i spokój jej mieszkańcom.
Wrogie wojska wtargnęły nawet na zamek cieszyńskich Piastów, czyniąc go sobie bezpieczną twierdzą. Pewnego upalnego dnia, gdzieś nieopodal Cieszyna, wiejską zakurzona drożyną podążał niewielki oddział szwedzkich wojaków, wyczerpanych dopiero co stoczoną potyczką. Posuwał się wolno i ociężale, bo wielu żołnierzy odniosło rany. Każdy mężnie i w milczeniu walczył z własnym zmęczeniem i doskwierającym coraz mocniej pragnieniem. Jeden z nich, ranny w głowę, słabnął szybciej niż pozostali. Resztkami sił wlókł się na samym końcu. Kompani nie zauważyli, kiedy nieprzytomny osunął się na ziemię.
Leżał w pyle drogi opuszczony przez wszystkich. W zaciśniętej dłoni trzymał zawieszony na piersi mały, jedwabny woreczek, w którym matka zaszyła mu grudkę szwedzkiej ziemi. Oddział mijał powoli skromną chatę. Mieszkała w niej uboga rodzina Zabystrzanów. Wieśniacy z bijącymi ze strachu sercami czekali przy oknie izby, aż Szwedzi oddalą się od ich zagrody. Bali się, aby żołnierze nie wyrządzili im jakiejś krzywdy. Po kilku chwilach, kiedy ucichły już zupełnie odgłosy kroków oddziału, pierwsza z chaty ostrożnie wysunęła się młoda dziewczyna – Hanka Zabystrzanówna. Rozglądając się po okolicy, uspokoiła resztę rodziny. Po chwili zauważyła jednak, że na skraju drogi cos leży…
Serce Hanki zaczęło bić mocniej. Coś podpowiadało jej, że musi podejść bliżej i sprawdzić, co leży na drodze. Szła szybko, lecz ostrożnie, ze wzrokiem utkwionym w ciemną plamę, z której stopniowo wyławiała zarysy ludzkiej postaci. Dopiero kiedy podeszła zupełnie blisko poznała, że to szwedzki żołnierz. Jego bezwładne ciało, zamknięte oczy, zakrzepła krew na skroni wzbudziły litość dziewczyny. Nachyliła się nad nieznajomym i usłyszała ciężki, słaby oddech. Żołnierz żył! Szybko pobiegła po ojca i wspólnymi siłami przenieśli rannego do swego domu. Młody Szwed ocknął się, gdy matka Hanki przetarła mu zwilżonym ręcznikiem rozpalone skronie. Jego wzrok był czujny i nieufny – znalazł się przecież w obcym miejscu. Dopiero kiedy dostrzegł uśmiech na twarzach Zabystrzanów uspokoił się nieco. Hanka napoiła rannego herbatą z miodem. Po chwili, wyraźnie już spokojniejszy młodzieniec zasnął głębokim snem. Cały czas trzymał jednak kurczowo zaciśnięty w dłoni mały jedwabny woreczek ze swym skarbem. Obudził się dopiero po dwóch dniach. Głęboki, zdrowy sen budził nadzieję, że chłopak wyzdrowieje. Jednak opuchnięta rana na czole nie chciała się goić. Twarz młodzieńca była blada, a błękitne oczy traciły blask. Gospodarze ze smutkiem i niepokojem patrzyli jak chłopiec słabnie z dnia na dzień. Wiedzieli, że nie mogą mu pomóc. Hanka nie odchodziła na krok od jego posłania. Umierający Szwed opowiadał jej o swoim ukochanym kraju, rodzinnym domu i o tym, jak grudka szwedzkiej ziemi zaszyta w woreczku – jedyna pamiątka po dalekiej ojczyźnie – dodawała mu otuchy. To nic, że Hanka nie rozumiała jego dziwnego języka – czuła jego smutek i rozumiała tęsknotę za domem. Przeczuwała, że chłopiec umiera. Po tygodniu żołnierz zmarł. Przed śmiercią dał Hance jedwabny woreczek. Kiedy dziewczyna otwarła go i znalazła rozkruszoną ziemię, wiedziała jaka jest ostatnia prośba żołnierza. Ze łzami w oczach rozsypała szarą ziemię na jego mogile. Hankę często widywano przy grobie młodego Szweda. Dziewczyna próbowała sadzić na nim różne kwiaty. Mimo, iż troskliwie je pielęgnowała, niektóre wcale nie wyrastały, inne szybko usychały. Dopiero następnej wiosny mogiła pokryła się drobnymi kwiatkami o zielonożółtych płatkach. Hanka nigdy takich nie widziała.
Kilka lat temu opowieść o tej roślince przekazała mi przyjaciółka, znawczyni cieszyńskich tajemnic. Zaintrygowana historią, postanowiłam z nastaniem wiosny poszukać tejże (roślinki, nie przyjaciółki). Szukaj jednak igły w stogu siana! Po pierwsze doczytałam, że legenda – jak to legenda, ma się nijak do rzeczywistości. Ta niepozorna roślinka w Szwecji nigdy nie rosła, a jej występowanie udokumentowano długo przed wspomnianą wojną. Ma stanowiska w dwóch odległych od siebie regionach – na południu w Alpach, i na północy, gdzie przedostała się przez Bramę Morawską, najliczniej występując do dzisiaj na Śląsku Cieszyńskim. Określana jako relikt wędrujący… zawędrowała też w Beskid Żywiecki, skałki Jury, pod Kraków i na Opolszczyznę. Szukałam łażąc po chaszczach, aż znalazłam!
Jest pod ścisłą ochroną, więc w miejscach jej występowania utworzono rezerwaty. Jako zagrożona wyginięciem umieszczona jest na czerwonej liście roślin i grzybów. Jak widać to wyjątkowy skarb, a szukanie skarbów jest zajęciem intrygującym.
Jak co roku, zajrzałam wczoraj do wyszukanego kilka lat temu skarbczyka – cieszynianka jest, jest więc wiosna!
P.S.
„Fałszywy” kwiat, tzw. okwiat tworzy 5-7 przekształconych liści. Same kwiaty wypełniają jego wnętrze, są żółte i bardzo drobne. Oprócz rezerwatów przyrody jej hodowlana odmiana jest często spotykana w okołocieszyńskich przydomowych ogródkach.
Za kilka godzin nadejdzie, a na Wyspie już ją mamy! Gdy w ogrodach i na skwerach królują przebiśniegi i krokusy, w głębokim wilgotnym jarze kryje się skarb wyjątkowy: cieszynianka wiosennna
Ależ wiosennie się zrobiło…
Choć zimowego szusowania też trochę szkoda….
A legenda jak każda ma w sobie dużo uroku.
Brawa dla Zochy za sympatyczne witanie wiosny na Wyspie!
Bardzo ładna i radosna ta cieszynianka… jak światełko wśród zeschłych liści i śpiących pędów.
Troszkę pylą różne roślinki, a ja czerwienieję na oczach. ale co to szkodzi wiośnie, która pono tuż, tuż…
Doczytałam wpisy z poprzedniego wątku i pomyślałam, nie pierwszy raz) że wyspiarskie towarzystwo jest baaardzo miłe i podnoszące na duchu.
Cieszynianka wiosenna bardzo ładnie pozowała do Twoich zdjęć, Sophie… a Ty zrobiłaś
je na medal.
Potrafisz dowiedzieć się, dotrzeć, znaleźć i jeszcze pięknie sfotografować! I dzięki tobie wiosna przyszła do nas troszkę wcześniej, i z piękniejszym uśmiechem!

Ciekawa jestem, jakie endemity (niekoniecznie wiosenne) występują w innych regionach – znacie
Zocha, nie miałam pojęcia o istnieniu tej ślicznej, delikatnej roślinki. Dzięki, że wzbogaciłaś moją przyrodniczą wiedzę. Muszę opowiedzieć tę historię moim chłopakom 🙂
A zdjęcia cudne
Dobry wieczór na nowym pięterku, pod kwiatkiem.
Tutaj zaś fajrant i przerwa, po której skomentuję może składniej.
eh Zocha,nie pierwszy raz znalazłaś roślinkę;))))
Legenda smutna ale ładna.Zdjęcia nad wyraz udatne !
Pierwszy raz kilka lat wstecz, a teraz każdego roku „doglądam”
Znalazłaś, umiałaś nazwać i jeszcze opowiedzieć legendę z tą roślinką związaną. Szacun, jak mówią małolaty…
No to i po przerwie.
Szwedów w tych okolicach kojarzę tylko z „Potopu”, ze sceny ucieczki Jana Kazimierza, kiedy w okolicach płonącego Żywca(!!!) górale(?) uratowali go przed szwedzkim podjazdem.
No i ewentualnie z własnej rodziny, bo jeden wuj stąd wyemigrował właśnie do Szwecji.
A tak serio, smutna legenda – ale może morał z niej taki, że ta roślinka wyrosła z porozumienia między narodami?
I dlatego jest taka wyjątkowa i endemiczna?
„Porozumienie między narodami” słabo mi się kojarzy ze zgonem zbrojnego najeźdźcy, rannego i porzuconego przez swoich współtowarzyszy broni. Spróbujmy sobie jednak wyobrazić pozytywne zakończenie:
Chłopak powoli wracał do zdrowia. Gdy stanął na nogi, zaczął nawet pomagać wybawcom w gospodarstwie. Hanka jednak wciąż nie mogła znaleźć z nim wspólnego języka — z czasem coraz bardziej denerwowały ją jego nieporadnie wyrażane żądania, a gdy zaszła w ciążę nieporozumienia spiętrzały się coraz bardziej. Wreszcie Sven odnalazł swój wojskowy plecak i ruszył na północ, szukać swojego kraju. Hance pozostał brzuch i jedwabny woreczek, którego zawartość wyrzuciła na pobliskim wzgórku. Na wiosnę pojawiły się tam drobne, żółte kwiatki, których dotychczas nie widziała…
Ba. Wcześniej sądząc po brzuchu potrafiła go zrozumieć bez słów. Eh!
Ja miałem na myśli porozumienie od strony naszego narodu, skoro się nim zaopiekowała, mimo że należał do wojska, które właśnie przed chwilą najechało Polskę?
Ale to zakończenie też może być. Brzmi całkiem życiowo.
Zakończenie legendy Twojego pomysłu, Ukratku, na pewno lepsze

Chociaż te nieporozumienia między Hanką a Svenem jakoś kłócą się z „porozumieniem między narodami”…
Mógł się z nią ożenić, albo po prostu wyzdrowieć i wrócić do swego kraju, a jej na pamiątkę zostawić woreczek z ziemią. Mogła, wychodząc za mąż za swego sąsiada, rozsypać zawartość woreczka w ogródku, jako symbol zerwania z przeszłością…
Możliwości jest wiele…
Niw mam pojęcia czy w moich stronach występują endemity ! nigdy o tym nie słyszałam
i nie zetknęłam się w literaturze.
Hmm, coś trudno znaleźć w sieci…
Z tego, co znalazłem, to w Ogrodzie Dendrologicznym w Przelewicach mogą coś więcej wiedzieć.
Znam ogród w Przelewicach… taki bardzo ozdobny
To tam na pewno wiedzą, czy i jakie endemity występują w Twoich okolicach
Być może… ale spróbuję zapytać znajomków z Akademii Rolniczej ( obecnego ZUT). Tylko już
nie dzisiaj
W okolicy Krakowa na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego brzoza ojcowska była uznawana za endemit. Była, ale już okazało się, że występuje również w innych krajach.
A nie mógł wyzdrowieć i się ożenić z pannicą?
Dobra – legenda, to legenda.. A kwiatuszki są śliczne, tylko gdzie ja je widziałam? Jestem pewna, że są mi znane.
Trzy razy podchodziłam, żeby zagadać i ciągle coś/ktoś przeszkadzał, uff!
„Kończy się miłość, zaczyna się małżeństwo”…hmm…. ską
d ja znam to powiedzenie ?
Wiedźminko!
Z literatury?
Z filmów?
Z życia?
Do mnie przemawia ten aforyzm „elektryczny”:
Miłość jest światłem życia.
A małżeństwo – rachunkiem za to światło.
Jedno i drugie brzmi mało radośnie
To pewnie zależy od jednostkowych doświadczeń każdego.
Nieuchronnością ? A miłości, które nie są formalizowane ?
.. też mają swoją cenę …
Wiedźminko, zazwyczaj tak. Nic nie jest za darmo. Wystarczy poczytać wspomnienia o różnych znanych osobach albo posłuchać plotek o zwykłych szaraczkach.
À propos plotek, kiedy znów poplotkujemy o Kossakach?
A teraz, jak dla mnie, to już środek nocy, więc życzę Szan.Państwu – spokojnej.
Dobranoc i oby do wiosny 😉
Ś
pij dobrze i śnij kolorowo
Spokojnej!
Dzis nie będzie nic między między,bo zanim ją dojadę do domu Wyspa będzie po lampce.
A makówczyne nie na temat dziś już było na poprzednim pięterku.
Hm wiosna zasadniczo, ale jak się czeka na autobus ciepło nie jest brrr.
Zasadniczo, jak poczekasz do 22:58 powinno powiać ciepłem
U mnie jest 9 stopni , plus, rzecz jasna …
Powinno? powiadasz Zocha. Zobaczymy.
W tej chwili, czyli już po północy u mnie na termometrze zero stopni.
To właściwie powinienem się iść opalać!
a na pewno relaksować, Kwaku !
A dziękuję, dzisiaj o tej porze już tak
Relaksu późnowieczornego nieśpiącymm, a ja spróbuję spacyfikować kolejny nawrót gorączki
Wiosenne dobranoc!
Ewww
Zdrowia! I spokojnej przy okazji.
To ja też będę zmykał po jakąś tam kołderkę.
Zocha!
Wiosenne dobranoc i zdrowiej szybko!
Wiosennie różne przypadłości mogą sie zdarzyć, więc oby Twoja gorączka poszła sobie precz.
Dzień dobry, to ja po kawusię to tej pani wyżej się ustawiam!
Dzień dobry! I ja poproszę
Około 4-tej nad ranem wsłuchiwałam się w ptasi koncert, jeszcze nieśmiały, ale bardzo wiosenny 🙂 teraz kawa koniecznie…
Jak zdróweczko?
Niefajnie do tego stopnia, że budzik nie był mi dzisiaj potrzebny, a do pracy nie poszłam – to się jeszcze nie zdarzyło…
Zdrowiej Zocha!
Pierwszy raz jesteś chora? Czyli jesteś niezniszczalna, zdrowa i w pełni kondycji, a teraz to jakiś wyjątek?
Taki silny organizm szybko zdrowieje.
Wyjątki się zdarzają, nie mam czasu chorować.
Zasilamy Cię zdalnie energią i uporem (na wypadek, gdyby ci któregoś zabrakło). Lekarza zorganizuj sama, wirtualny medyk to nie jest dobre wyjście…
Z wirtualnym się nie kumpluję 😉
O rany. 4 rano? Już nie spałaś, jeszcze nie spałaś, czy może miałaś przerwę w spaniu?
Ta noc to głównie przerwy w spaniu, gorączka mnie męczyła. Bez doktora się nie obędzie tym razem.
Zdrowia w takim razie!!!
Witajcie!
Czy wy też miewacie takie dni, że budzik strajkuje i sam się nie nastawia? Najwyraźniej zrobił sobie dzień wagarowicza…
A jakże! Czasem nie dojrzę, że w dany dzień tygodnia (na komórce) budzik nie obowiązywał, bo coś tam, a potem zdziwienie
Nie używam budzika, więc trudno mi powiedzieć…
Mam własny budzik, w swojej głowie (chyba), który mnie codziennie budzi między 5 a 6 rano. I dlatego wszelkie zmiany czasów są dla mnie tak męczące. Zanim się toto przestawi…
Tetryku! Chyba Twój niedospany organizm dogadał się z Twoim budzikiem?
Znowu paskuda
Hm. No tak …obiecywałam, że już nie będzie jęzorków?
Żartowałam
Dobry żart jest tynfa wart, ale lepiej schowaj ten ozór .. na przyszłość
Gorzej, jak nikt go nie nastawia, a on terkocze jak wściekły
Dzień dobry

Piękna legenda i piękne kwiatki
Wczoraj poszłam spać o bardzo wczesnej godzinie i nie śpię już od 2


Nic robić nie mogę, bo nie chcę obudzić małżonka… no to sobie posiedzę z kawą przy kompie
Od tego spania, to aż mnie boki bolą, bo próbowałam dospać i nie wstawać. A wyspana byłam już o północy…
Co do endemicznych roślinek, to nie wiem… nie znam się

Ptaków występujących tylko w Ameryce jest trochę, ale takich, specyficznych dla Chicago, to nie znam.
Pamiętam natomiast, że nasze polskie świstaki tatrzańskie, występują tylko w Tatrach. W Alpach też są, ale trochę inne. Nie wspominając o amerykańskich świszczach, które są zwane świstakami
Miralko!
W USA jest sekwojawiecznie zielona. W jednych źródłach można przeczytać, że sekwoja wieczniezielona jest endemitem na wybrzeżu północnej Kalifornii i południowo zachodniej części Oregonu, inne tego nie potwierdzają.
Endemit czy nie endemit, ale te ogromne drzewa robią wrażenie. Zwiedzałam Yosemite i są to widoki, które pozostają w oczach i pamięci do końca życia.
Makóweczko, o Yosemite i pięknych sekwojach słyszałam, ale tam nie byłam (jeszcze).
Na pewno jest więcej roślin, które rosną tylko w Ameryce. Mnie bardziej chodziło o rejon w którym mieszkam, czyli Illinois…
Witam w PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY !
W DZIEŃ WAGAROWICZA i w dzień strajku budzika!
I Międzynarodowy Dzień Poezji

Witaj, Makóweczko
Witaj dziecinniejąca wiosennie Alla!
Poezja- to Wyspiarze lubią najbardziej ?
Dzień niech będzie dobry
! Zwłaszcza dla chorusków.
Dzięki Wiedźminko, wróciłam od zaprzyjaźnionego doktora – obiecał, że teraz już będzie tylko lepiej. Wierzę mu i przyjmuję to za pewnik, choć słabiutka jestem okrutnie.
Słoneczne, jak przystało na pierwszy dzień wiosny, dzieńdobry bardzo

Przyjechała, czy przyszła, a może przyleciała lub przypłynęła?? Wiosna, oczywiście!!
„Naplotkowała sosna
Że już się zbliża wiosna.
Kret skrzywił się ponuro:
-Przyjedzie pewno furą… (…)
A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiatki za nią spieszą,
Już trawy przed nią rosną
I szumią –Witaj wiosno! ”
Wierszyk wiadomo kogo, no tak mi się przypomniał. Bo pewnie dziecinnieję! Z wiosną
O cho..inka. Już minęło południe. No to witam w pierwszym dniu wiosny.
Choinka duża i zielona ? Witaj !
Witam wiosennie Szanowne Panie i Panów , z niepodległego Madagaskaru 08 . Mam dzisiejsze zdjęcie z topienia Marzanny przez młodzież (?) z osiedlowego Żłobka . Marzanna została utopiona w stawie w Parku Moczydło na warszawskiej Woli . Próbowałem umieścić fotografię w Bibliotece , ale ostatnio moje zdjęcia są podobno za „szerokie ” i nic z tego nie wyszło . Jeszcze w styczniu , nie miałem odrzutów , Tzn . jest gorzej , niż było . Tak czy siak , jakiś kwiat dla wiosny 2019 się należy , zatem niech będzie ten dostępny ” od ręki „…
Max!
W bibliotece nic nie widzę, a szkoda, bo wnioskuję, że nie tylko podstarzała Makówka bawi się w topienie Marzanny?
Mam nadzieję, że ktoś z biegłych Wyspiarzy zmniejszy Twoje zdjęcie i zamieści na Wyspie. Mogłabym to zrobić, gdybym dostała zdjęcie na maila, ale dopiero późnym wieczorem, bo zaraz muszę wychodzić z domu.
Proszę, bo jestem ciekawa
Podeślij mi mailem, to się pojawi…
Może z okazji Dnia Poezji Ajw coś nam zaprezentuje?
Chętnie coś zapadam 🙂
Dobry wieczór, fajrant i wiadomoco.
Sporo roboty, ale norma wyrobiona.
Jeszcze tylko dwa dni słomianego w.!
Q! Kota nie ma i mysz harcuje tzn robi wiadomoco ?
Tak jest! I wszystko idzie swoim tempem!
Do tematu marzanny dodam, że dziś nad Wisłą widziałem wycieczki małolatów witające Wiosnę — lecz jedynie nauczycielki zdobne w wianki przypominały Marzanny. Nie zaobserwowałem prób ich topienia, jednakże…
Jestem już grzecznie w domu i nie planuję wychodzić.
Odwiedziłam dziś Smoka Wawelskiego. Oczywiście nie sama.
Było obywatelsko i bardzo wesoło, czyli coś pożytecznego i dobra zabawa. Jak przystało na wiosenne wagary.
Jeszcze załapałam się na Dzień Poezji, więc nie czekam do północy i zapraszam na wiersz na nowym pięterku 🙂