Na każdego przychodzi czas na medytację,
gdy mnóstwo alternatyw tłucze się po głowie,
gdy na chłodno przemyśleć trzeba wszystkie racje
by bez wahania działać, jak rozum podpowie.
Co zatem podać winnam w niedzielę do stołu?
Pomidorową z ryżem czy wazę rosołu?
Taki mnich to ma dobrze – zgodnie z zasadami
medytacjom poświęcić może życie całe,
gdy biedna gospodyni, gnana terminami,
rozpraszana przez inne problemy niemałe,
a właściwa decyzja wciąż przed nią się chowa!
Czy lepszy będzie rosół, czy pomidorowa?
Im bardziej się przybliża konieczność wyboru,
tym szybciej krążą myśli w skołatanej głowie,
precz wyganiają resztki dobrego humoru,
wszak nikt mi nie pomoże, nikt mi nie podpowie,
bo komuż można wierzyć na tym łez padole?
Więc – ryż w pomidorowej, czy kluski w rosole?
Wiem, że takich wyborów w ogromnej ilości
dokonałam dotychczas bez poważnych wpadek
lecz każdy pozostawił ogrom wątpliwości:
czy wybór optymalny? Czy może przypadek?
Sama bez apetytu siądę więc za stołem
karmiąc pomidorową… a może rosołem?
Kończymy imprezę, przychodzi wrócić do zwyczajnych, codziennych problemów…
Makówka jako leniwa gospodyni gotuje rosół, a na drugi dzień często robi z niego pomidorową…
A na kaca po imprezie dobry i rosół i pomidorowa. Ale ogórkowa chyba najlepsza?
Ogórkowa to jedna z nielicznych zup, których NIE potrafiła robić Mama Quackie, zawsze wychodziła jej za kwaśna na mój gust, więc akurat do tej zupy podchodzę zawsze ostrożnie i z wahaniem. Ale od dzieciństwa parę razy jadłem dobrą ogórkową, więc wiem, że można.
Natomiast co do pomidorowej, to małżonka znalazła kiedyś przepis na taką pomidorową, co to w niej są niemal same pomidory, parę marchewek i trochę cebuli, bodajże przysmażonej – i to wszystko. Tylko tych pomidorów to tam wchodzą hurtowe ilości. Ale ta zupa to jest poezja, dobrze doprawiona – miód.
W jesiennych okolicach zaś robi zupę dyniową (wcale nie z resztek po wycinanych lampionach, kupujemy w tym celu osobną dynię tzw. hokkaido), i tę zupę już się robi na rosole; mieliśmy ostatnio okazję porównać z dyniową w niezłej restauracji, taką, co to szef kuchni poleca – bez porównania z tą domową.
A nie jest to gazpacho ?
Jeżeli gazpacho podaje się na ciepło, to całkiem możliwe, że tak. Niezależnie od nazwy jest to przepyszne.
Gazpacho: pomidory, zielony ogórek, papryka, cebula, czosnek, oliwa i sól – to wszystko miksujemy i podajemy z kostkami lodu.
No właśnie, z kostkami lodu. Poza tym poza cebulą jest marchewka, a nie ma pozostałych składników. Miksowanie i owszem. Jakiś taki wariant.
Przecudne! Tym bardziej, że wśród najbliższych osób mam gorących zwolenników obu opcji (ale nigdy się nie zdarzyło, żeby spotkali się przy jednym stole, na szczęście).
PS. Dobranocka jeszcze piętro niżej.
Quackie -to tak, aby jeszcze każdy musiał wrócić i posprzątać po imprezie?
Makówko, przyzwoici goście – zaprzyjaźnieni, zanim wyjdą, to choć ciut sprzątają po sobie…
A tak zupełnie nawiasem mówiąc, leje. Z gór zaś dochodzą mnie wieści o padającym śniegu. Zaczyna się.
Zimno, ale nie pada. Ani deszcz, ani śnieg.
Dobranoc Państwu, jutro kolejny pracowity dzień szykuje się.
Na balangowym pięterku była Dobranocka, a lampka gdzie?
Makówka dziś sobie zaserwowała mroczne przeżycia, oglądając w tv „Dom zły ” Smarzowskiego.
A wcześniej teatr tv „Oszuści” w doskonałej obsadzie -Englert, Szczepkowska, Kownacka, Trela, Kamila Baar i Maciej Stuhr. Momentami można się było uśmiać, ale wnioski nie takie znów optymistyczne. Jednak zdecydowanie lepsze, jak po filmie Smarzowskiego, gdzie króluje tylko ciemna strona ludzkiej natury.
Po takiej mieszance to pewnie szybko nie zasnę. Zresztą przecież i tak czekam na lampkę!
Chyba naiwna jestem, bo cała Wyspa dawno śpi?
Lampka jest ! Trochę sie zaczytałam… 🙂
Gdzie niby ta lampka?
Piętro niżej, po dobranocce Kwakowej. Taki mamy zwyczaj, że nowe pięterko z nielicznymi wpisami nie jest ” oświetlane lampką „. Ale nie wiem już skąd się to wzięło
…..
Chwilę wcześniej zajrzałam na poprzednie pięterko, nie było, więc zapytałam gdzie.
Ja już jednak zamilknę, bo co się odezwę to kulą w płot!
Dobranoc!
Makóweczko, zupełnie niepotrzebnie się obwiniasz o jakieś nietakty czy niewłaściwe odzywki. Dlaczego ?
więc poczuj się z nami swobodniej, dobrze ? Naprawdę nie zrobiłaś nic niestosownego.
Nie czujesz się akceptowana ? Jakem wiedźma śmiało i z pełną odpowiedzialnością powiem, że bardzo Cię polubiliśmy
Jak dobrze, że Miralka nauczyła mnie, jak wlejać emotikony, bo mogę odpowiedzieć
tak:

I niestety przegapiłam „Dom zły”, ale chyba nie żałuję, bo ponurości wokół niemało….
Na dylemat rosół czy pomidorowa niedawno znalazłam sposób: otóż menu na wspólny obiad proponuje kolejno każdy uczestnik. A ja mam z głowy zastanawianie się co podać.
Zrobiła się z tego całkiem sympatyczna zabawa.
Jasne, że dotyczy to moich najbliższych
No to do ranka..tak około południa
Dzień dobry… Od trzeciej nie śpię, tłukąc się po mieszkaniu, jak Marek po piekle. Senator powiedziałby ” Piszczit, jak didko w gradowij chmari ” Okropne!

Rosół czy pomidorowa
Bigos mam. W głowie
Dzień dobry, już nie leje, chociaż generalnie chłodno. Trzeba by się zacząć budzić.
Dobrego dnia
Witajcie!
Zima idzie, nie ma rady na to 🙂
Witajcie!
Makówka chyba jakoś zapada w sen zimowy…
Czyżbyś podczas ostatniej wizyty w chatce zapatrzyła się na Wielką Niedźwiedzicę?
Odwiedziły nas jedynie psy sąsiadów.
Raczej podejrzewam, że to podświadoma niechęć do mierzenia się z rzeczywistością. Mój organizm wreszcie zrozumiał, że myślenie w czasie, gdy usiłuję spać bez rezultatu, wyraźnie mi szkodzi.
Makóweczko , wczoraj się zaniedbałem , a więc dzisiaj wyjaśniam problem . Podałem z fizyki definicję „pracy ” : „Praca jest to pokonywanie oporu na pewnej drodze „. Jeśli jednak na „pewnej drodze ” stoi ładna dorosła dziewczyna ” ( w domyśle panów -dziewica)i bez oporu proponuje jakieś usługi – to zgodnie z definicją , nie może być pracą i można to robić w niedzielę zgodnie z Dekalogiem . Przypomniałem o tym Quackiemu , bo jest pracusiem i pracując w niedzielę narusza Przykazania . A tak na poważnie ,to czytając wpisy , przymruż jedno oczko , wszak jest to nasza zabawa , a nie umartwianie powszechne .

Maksiu!
,że ja tak fizycznie nie umiem zamknąć jednego oka.
Gdy na lekcjach PO w LO było strzelanie okazało się, że musiałam pożyczyć krawat od kolegi, aby przysłonić jedno oko.
Czyżbym w mojej odpowiedzi do Ciebie nie wystarczająco przymrużyła oko?
To wszystko przez to
A tak serio w moich wpisach staram się być i poważna i żartować -jak w życiu. W życiu są tacy, co mi zarzucają, że wygłupiam się czasami ZA BARDZO jak na mój wiek. Ale i też w sobotę usłyszałam :” miałem takiego znajomego w pracy, który TAK JAK PANI był w wieku moich rodziców, a nieraz był jakby mentalnie od nas młodszy”. To powiedział ojciec dzieci, które były pod moją opieką przez 4 lata i który tą moją cechę uważa za zaletę.
Z punktu widzenia fizyki, termodynamiki praca (w skrócie) to przekazywanie energii między układami (CIAŁAMI) FIZYCZNYMI.
Zresztą hm „te śmieszne ruchy” bywały nieraz porównywane do wynoszenia paru wiader węgla z piwnicy w znanym za moich czasów kawale.
Dzień dobry ! a tego kawału o wynoszeniu wiader węgla nie znam ! opowiedz, proszę !
Na wykładzie profesor tłumaczy różne zachowania mężczyzn i kobiet po seksie. Kobieta chciałaby się poprzytulać i rozmawiać, a facet -spać.

„Bo wiecie Państwo dla mężczyzny seks to taki wysiłek jakby parę wiader węgla przyniósł na drugie piętro z piwnicy”.
Nagle słychać głośne chrapanie.

„Proszę pana wykład pana nie interesuje?”
Student śpi dalej, ale odpowiada jego koleżanka.
„Panie profesorze on godzinę temu przyniósł parę wiader z piwnicy, jest zmęczony”
„A skąd pani wie?”
„Bo to była moja piwnica!”
Nie wiem, czy dobrze oddałam sens, nie jestem specjalistką od zapamiętywania kawałów.
Kto w ogóle teraz pamięta piece na węgiel, deputaty węglowe ?
PS.bywają panowie, którzy też potrafią POTEM rozmawiać. Potrafią, ale czy nie woleliby spać ? Panowie ?

Widać „piwnica” była dość wymagająca. Jednak skoro tak dbała o wypoczynek studenta, pewnie dobrze sprostał zadaniu. Hm…

To ja mogę tylko dodać klasykę – Rabelais („Gargantua i Pantagruel”) (a może Villon???) w przekł. Boya-Żeleńskiego:
To nie żadne są przelewki
Jeno ciężki znój a praca
Pachoł, co spieszy do dziewki
Tęższy jest, niźli dwóch, co wraca.
Q!
Oj bidulek, co musi wracać. Spokojnie sobie pospać nie może…
T.!
…pan mąż, gdy oprzytomniał
powiedział, że… zapomniał!
Po oglądnięciu „Oszustów” w teatrze tv należałoby dodać następne zwrotki o tym, co mogłaby powiedzieć niejedna żona …
Cześć Wyspiarzom.
Cześć Zoe! Jak humorek ?
Strasznie wlecze mi się ten tydzień
Tak od poniedziałku ?
Ależ do końca tygodnia TYLKO jeden tydzień.
Co to jest wobec wieczności Zoe?
A propos wieczności. Jak miałem tak mniej więcej piętnaście lat przeczytałem bardzo dobrą książkę: Stąd do wieczności.
Rozmowa zdolnego ucznia z filozofem:
– Mistrzu, czymże jest wieczność?
– Ach, wieczność… Chwilką jeno. Rozumiesz dobrze, co mówię?
– Tak, Mistrzu!
– To pożycz dwie stówy na chwilę…
– Och, Mistrzu, muszę się pierwej chwilkę zastanowić…
Dzień dobry, chyba jeszcze dzień, a nie wieczór? Fajrant. A przerwa – jeszcze za chwilę.
Ja jeszcze przez chwilę będę przerwany…
I już się odprzerwowałem.
Spokojnego, zdrowego snu

PS Mam nadzieję, że Morfeusz mnie tym razem nie wypuści z ramion
O to to. Znaczy, spokojnego.
Ja myślę!
W końcu Morfeusz też facet…
Dobrej nocy wszystkim sowom oraz już śpiącym!

Spokojnej.
I ja dojechałam do domu – dobrej nocy 🙂
I Tobie spokojnej.
Wszyscy już idą spać?
NIE!

Powrót do domu nie znaczy zbratania z Morfeuszem Makówko, nie płacz – może książka do podusi pomoże Ci zasnąć? To straszne kocisko nie działa nasennie…
Bo ja nie chciałam
Oj tam, oj tam…. zaraz wszyscy ..
To rozumiem !
Pst…zdjęcia stare przeglądam celem…no tak właśnie „się zastanawiam” może? moze?
Co masz w kieliszku ? Zachęcająco….
Liczę na Ciebie !
Kalifornia na początek?
I owszem
ale i ja zaraz znikam, bo muszę wstać o niemożliwej 7:30. Odwykłam od takich pór wstawania
Barbarzyństwo w czystej postaci wstawanie o takiej godzinie!
Łączę się z Tobą w bólu. Gdzie te czasy gdy z domu o 6 wychodziłam do pracy?
Bywało, że znacznie wcześniej wstawałam….Gdy zaczynałam pierwszą pracę to czas jakiś bawiło mnie wstawanie o świcie. Do czasu…. A później nastawiłam budzik( w niedzielę), zadzwonił., a ja z uciechą pokazałam mu język….
Nigdy nie umiałam być skowronkiem. Do egzaminów zawsze uczyłam się w nocy, nie rano.
Życzę miłego
Dobranoc, a na Dzień dobry zapraszam na nowe pięterko…
Tetryk mam nadzieję, wybaczy, że się wtryniłam w jego dylematy zupkowe? Jakby co chowam się za bukietem…
To nie moje, tylko Kryśki! (jak zaznaczyłem anonsując wpis)