Wonna mięta nad wodą pachniała,
kołysały się kępki sitowia,
Brzask różowiał i woda wiała,
wiew sitowie i miętę owiał.
Nie wiedziałem wtedy, że te zioła
będą w wierszach słowami po latach
i że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,
zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.
Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,
słów szukając dla żywego świata,
nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,
to potem trzeba cierpieć długie lata.
Wiedziałem tylko, że w sitowiu
są prężne, wiotkie i długie włókienka,
że z nich splotę siatkę leciutką i cienką,
którą nic nie będę łowił.
Boże dobry moich lat chłopięcych,
moich jasnych świtów Boże święty!
Czy już w życiu nie będzie więcej
pachnącej nad stawem mięty?
Czy to już tak zawsze ze wszystkiego
będę słowa wyrywał w rozpaczy,
i sitowia, sitowia zwyczajnego
nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?
Julian Tuwim
Nie znalazłem daty publikacji tego wiersza, jedynie wskazanie na okres międzywojenny. Miał więc wtedy poeta mniej niż 45 lat…
Smutek i tęsknota mogą „zalać” nas w każdym wieku… a szczególnie w okresie międzywojennym…
Dzień dobry.
W piątek znalazłem się nad pewnym jeziorem, licząc na podobne wrażenia sitowiane, ale nic z tego nie wyszło, ponieważ wiało tak przeraźliwie, że jezioro przypominało raczej Bałtyk.
Ale jestem już z powrotem i do wtorku pobędę, potem ciąg dalszy trasy po Polsce.
Witaj, Powrócony!
Ha, przywiozłem z tego wyjazdu coś w sam raz na Wyspę: pewien człowiek, zajmujący się energetyką wodną, na pytanie, co on właściwie robi w pracy: „Otóż jak wiadomo, woda w rzekach zawsze płynie z prądem. My stawiamy na jej drodze filtry, takie wielkie sitka, i ten prąd odfiltrowujemy.”
Jakie proste wytłumaczenie skomplikowanej aparatury


Chyba bym go zapytała, po co im w takim razie te wszystkie tamy i turbiny? Nie mają gdzie kasy wydawać? Sitka i łapać!!!
A swoją drogą, to jakiś dowcipny człowiek
Tak, dość dowcipny
Przekazuję pozdrowienia od Maxa. Ma problemy ze sprzętem i dlatego skorzystał z pośrednictwa gołąbka 😉
Odpozdrawiamy


Cieszy, że jak problemy się skończą (albo zostaną opanowane) to Max zjawi się na Wyspie
Pewnie świeżo wrócił z Mazurskich pieleszy…
No więc weekend okazał się jednak bardziej wymagający, niż myślałem, i zmorzyło mnie, dopiero teraz wstałem. No to dobranocki idę szukać.
Dzień dobry
Ale prawda jest taka, że będzie się jeszcze wyprowadzał i wyprowadzał 

Syn już na swoim
Z jednej strony rozumiem, bo nie mają za dużo mebli i nie za bardzo mają jak to wszystko upakować… ale z drugiej strony, to bym wolała, żeby zabrał swoje rzeczy od razu. Mogłabym przemeblować wszystko według własnego uznania.
Przez chwilę zrozumiałem to tak, jakbyś chciała U NIEGO meblować według własnego uznania
dopiero po dłuższej chwili do mnie dotarło, że po zabraniu przez niego swoich rzeczy będziesz meblować U SIEBIE.
Małżonka musiała tylko raz wytłumaczyć swojej mamie, ale zrobiła to na tyle dobitnie i skutecznie, że wystarczyło na do dziś.
Mojej matce wszystko się u mnie podoba. Ojciec zaś uważa, bez powodu pieniądze wydałam. Znaczy jakby remis.
No widzisz. Tak, wypada remis.
Jutro (u mnie) poniedziałek… ale ten tydzień jest krótszy, bo 4 jest święto. Trochę głupio… taki wolny dzień w środku tygodnia… wolę długie weekendy…

Miłego dnia życzę
W Polsce na pewno zrobiliby długi weekend, pewnie z czwartkiem i piątkiem
Małżonek zrobił sobie wolne


Ja niestety muszę w czwartek do pracy
Ale tylko czwartek
A może by tak, wzorem „Proletaryatu” Waryńskiego podjąć walkę o 8-iogodzinny tydzień pracy?
Oboje pracujemy jako „wolni strzelcy”, więc w zasadzie możemy mieć ośmiogodzinny tydzień pracy… tylko musielibyśmy znaleźć sponsora, który by płacił nasze rachunki

A z tym (jak podejrzewam) byłyby pewne kłopoty…
Witam poweekendowo. No właśnie – może się ociepli bo w ostatnie dni to szału nie było…
Dzień dobry. Chłodno z pokropkiem, co mi w sumie odpowiada (trochę pracy będzie).
Znów mnie wylogowało i nie chce przyjąć
Sprawdź klawiaturę, Bożenko – Wyspa sama nie wygasza haseł…
A teraz już najwyższy czas na kawę albo herbatę. Dla chętnych również kakao, mleko, yerba mate i co tylko. Na tym wózeczku znajdzie się wszystko.
To ja może kakao?
Strasznie tu wszystko przygnębiające, od pogody zaczynając.
Kakao wyzwala endorfiny, zdaje się. Może faktycznie po kubku będzie mniej przygnębiająco?
8 godzin przy garach.
Mój mózg nie działa.
Martini, subito!
Eee, ale szkoliłaś młodą kadrę, czy sama zasuwałaś?
Dzisiaj sama. Kadra odpoczywała. Ale… afer all… Scarlett O.
Witajcie!
Dzień pogodny, a tu roboty tyle, że nie ma kiedy przysłowiowych taczek załadować…
Ja dzisiaj mam w zasadzie jedną rzecz do zrobienia, ale nieco nadprogramową, więc nie wiem, czy się uda.
A ja w zasadzie mam taką dziwną sytuację w pracy, że hmmm jakby to powiedzieć, mógłbym spokojnie zacząć czytać „W poszukiwaniu straconego czasu”
Och, i nadal „mieć płacone”? To pogratulować!
Niestety sytuacja nie do utrzymania na dłuższą metę..
Ale chociaż przez czas jakiś, to już część sukcesu.
Dzień dobry! Z bardziej południowego południa przywiozłam garść słońca i ciepła zarazem
rozdaję więc!
Ooo, dzisiaj bardzo chętnie. A to bardziej południowe południe to gdzie, mniej więcej?
Nawet więcej 😉 Park Narodowy Aggtelek na Średniogórzu Północnowęgierskim, a w nim zaczarowany system jaskiń.
No to z jaskiń chyba nie przywiozłaś słońca i ciepła?!?
Z ponad jak najbardziej 🙂 Wyjeżdżałam w aurze listopadowej, po kilku godzinach dotarłam do lata, więc zabrałam je ze sobą.
Ooo. Chciałbym tak umieć. Łapać słońce siatką na motyle?
I mieć kieszenie pełne słońca
Wszystko się zgadza. Słońce zachodzi nad oceanem, a kieszenie, jak wiadomo – jak ocean.
Zrobił się na koniec całkiem deszczowy dzień – za oknem i w głowie. Muszę sobie zrobić przerwę.
No i przeziębiłam się
Gwałtowne zmiany temperatur, gdy się wchodzi z pieca chlebowego do lodówki i odwrotnie. Organizm głupieje i oczywiście buntuje się…
Przespałam dzisiejsze popołudnie i zaraz znowu udaję się do łóżeczka 


Mam jakieś „pryszcze na migdałach”… to te pierońskie upały
Ale nic mi nie będzie
Jutro powinno być znacznie lepiej
Miłego dnia życzę
Witajcie!
Zdrowia, Mireczko! Twardzi jesteśmy i takie drobne niedogodności jak klimat na pewno przetrzymamy!
Witaj

Kumpel mówi, że jestem twarda jak stonka, także na pewno sobie poradzę
Pochmurne Dzień dobry.
Są tutaj tacy co czekają na wyniki matur. Swoich dzieci. Pozdrawiam
Zdrowia życzę.
Ej, a nie macie wyników online? U nas od północy można wejść na stronę OKE i sprawdzić (niezależnie od odebrania papierowego świadectwa).
O 10.00 małolata się dowiedziała, że pozdawała. Teraz kierunek stolica.
Małolata? To już chyba nieaktualne określenie… 😉
Najjunior zdał na ASP do Gdańska (plan B), a właśnie teraz zdaje na ASP do Katowic.
ASP Warszawa. Rzeźba. Cały czas córkę podpuszczam, że jak już chce rzeźbić to najlepiej na żywym ciele wykonując operacje plastyczne
Ale jakoś nie dociera…
Co za wysyp ASP na Wyspie?


Gratulacje obojgu
I oczywiście rodzicom
No ba! Same artystyczne dusze, to i dzieci się nie wyrodziły!
Sorry , że się wcinam ,ale z bólem wdarłem się na Wyspę . Proszę tylko prześlij mi moje hasło bo mam problem z logowaniem . Pozdrowionka dla Wyspiarzy !!!
Brawo!
Hasło podeślę jak tylko dotrę do domu 🙂
Łap gołąbka! 🙂
Złapałem , zalogowałem i serdecznie dziękuje za pomoc
Zawsze do usług!
Odpozdrawiam

Miło powitać powróconego Maksa
Miałem kłopoty ,ale wychodzę powoli na prostą . Dziękuję za miłe powitanie .
Dzień dobry. Tutaj też pochmurno. Co więcej, mam niezwykle frustrujące poczucie, że śniło mi się coś wyjątkowo ważnego, ale ni w ząb, nie pamiętam, co konkretnie.
Kochani, zaraz znikam i nie będzie mnie do początku przyszłego tygodnia…
Przede wszystkim gratulacje pozdawanych dzieci

Trzymam kciuki za ciąg dalszy!
Po drugie: zdrowia życzę wszystkim potrzebującym.
Po trzecie coś tam jeszcze było, ale nie pamiętam
Dzięki.
Dobranoc Państwu.
Przyda nam się.
U mnie jutro 4 lipca, więc świętuję

Miłego dnia wszystkim życzę
Dzień dobry. Piękne słońce za oknem. Zobaczymy, zobaczymy.
Witajcie!
Słoneczko optymistyczne, brakuje mi tylko hamaka…
Jo skarży się , że ma doła . A kto go niema ? Dzisiaj jest tyle powodów dla każdego z nas , że codziennie człowiek wypełza z jakichś tarapatów . Trudno publicznie się z tym obnosić , ale Jo nie jesteś osamotniona . Uniwersalnego lekarstwa na „dołek” nie ma , poza zwykłą „łaciną” ,która czasami dosadnie określa nasz stan emocjonalny i przynosi (podobno) ulgę. Jest podobno jeszcze taka pociecha , że jak masz „doła” , to uszlachetnia się w tym czasie Twoja dusza . Sęk w tym , czy każdy z nas ma duszę , czy może tylko prawdziwi katolicy ? Tak , czy siak z tym uszlachetnianiem duszy ,jest to jakaś pociecha . Trzymaj się , jutro będzie lepiej …
Na pewno każdy ma swoje „dołki”… jeden większe, inny mniejsze. I dla każdego jego „dołek” jest trudny do pokonania.

W swoim życiu miałam coś takiego na łypie kilka razy i jakoś nie przyszło mi do głowy, że można z tego powodu nie iść do pracy!!! Ale Margaret była niemal umierająca… Jak mi powiedziała, ten ból jest straszny i sama nie wie co ma ze sobą zrobić…
Opryszczka nie jest nawet w połowie tak uciążliwa… 

Mnie przeklinanie nie pomaga w żadnym stopniu, także tego nie robię…
Ci, którzy usiłują nam wmówić jak to w cierpieniu uszlachetnia się dusza, sami tego cierpienia unikają… i tu powstaje pytanie… Nie chcą szlachetnej duszy, czy sami nie wierzą w to co mówią? Osobiście wolę, żeby moja dusza uszlachetniała się w inny sposób, mniej drastyczny
I jeszcze taki przykładzik…
Kilka tygodni temu byłam u Margaret, mojej znajomej Amerykanki. Nie poszła do pracy, bo dostała opryszczki… coś tak ze dwie „skwarki” na ustach… Byłam w szoku
Miałam dla niej setki pomysłów co może zrobić, ale przemilczałam… i tak by nie zrozumiała
Oczywiście nie jest to podtekst dla Jo. Jej dołki i problemy są innej natury i na pewno chętnie by się z Margaret zamieniła
Dołączę do życzeń… Trzymaj się, Jo, jutro będzie lepiej… a przynajmniej może inaczej…
Dzięki.
Niespodziewanie przyszły dobre wieści i trochę mnie podniosły na duchu.
Dobrej nocy życzę wszystkim.
Dobrych wieści nigdy dosyć!
Dzień dobry

No to żesz!!! Są telefony i można jakoś rodziców powiadomić!!!
Zadecydowali, że jednak przyjadą… Byli ok. 11. Przy okazji zapytałam Sarę o kubki i szklanki, bo wspominała, że za dużo ich z domu nie wzięła. Moich ulubionych nie chciała (
), ale wybrała część z tych, które mam. Pojechali do Ikei, a ja zajęłam się pakowaniem dla nich różnych rzeczy. Doszłam do wniosku, że mogą potrzebować żelazka (a miałam dwa) i jeszcze paru drobiazgów. Spakowałam też alkohol syna (zapasy), bo przecież swojego mamy wystarczającą ilość.
Nie było gdzie palca wetknąć!!! Ale idąc wzdłuż brzegu, mąż o mały włos, a nadepnąłby na węża. Ten był znacznie większy od spotykanych dotychczas. Miał przynajmniej z 60 cm długości. Wydawało się nam, że na końcu ogona miał coś jakby grzechotkę… Zwiał do jakiejś dziury, ale mąż zdążył go dotknąć. Ja nie chciałam. Wąż mógł się odwrócić i ugryźć…

Jak tu spać?!!! Ma być burza i mam nadzieję, że to zakończy to puszczanie rac. 
Nie wiem czy dzisiejszy, świąteczny dzień był dobry… raczej taki sobie
Ale może po kolei…
We wtorek wieczorem zadzwonił syn, że chciałby pożyczyć mój samochód. Jest duży, a oni chcą kupić biurka. Mieli wziąć część od naszych znajomych, którzy sprzedają dom, przeprowadzają się do Arizony i nie chcą brać mebli ze sobą. Ale nie wiadomo kiedy to będzie, a trudno jeść z poziomu podłogi. Jakieś meble kupić muszą. Umówiłam się z nimi na dziewiątą… Mąż zadowolony nie był, bo chciał rano jechać po swoją wymarzoną lipę…
Zmienił plany. Najpierw wędzenie szynek, potem lipa.
O 10:20 zadzwoniłam do syna z zapytaniem gdzie oni właściwie są, bo wędzenie nam się kończy, a ich nie ma!!!
Skręcił nogę w kostce i miał problemy z poruszaniem się
Syn zadzwonił ze sklepu, że nie da rady sam wnieść tego wszystkiego do domu, więc może zajadą po nas. Ojciec pomoże wnieść te wszystkie rzeczy, a potem możemy sobie jechać po lipę…
Jeszcze się nam nie zdarzyło tak późno wyjeżdżać do parku… Po drodze policji w pip. Co kawałek kogoś zatrzymali. Aż strach było „przycisnąć”…
Jeszcze nie widzieliśmy tylu ludzi w tym parku!!! Pełne parkingi, wolnego miejsca trzeba było poszukać. Lipy jeszcze nie rozkwitły…
Postanowiłam, że skoro tu jesteśmy, to może przejdziemy się nad Lake Michigan… horror. „Ludziów jak mrówków”
Jedyne co, to ścięły nas komary (całe ich tabuny latały w powietrzu). Ani lipy, ani porządnych zdjęć…
Do domu wróciliśmy po 19. I dopiero wtedy pomyśleliśmy, że mogliśmy dać synkowi świeżo uwędzoną szynkę…
Zabiorą, gdy przyjadą po kolejne rzeczy
Teraz siedzę przy komputerze i czekam, aż skończy się kanonada. Czuję się jakbym była na froncie
Oby ta burza już przyszła…
„Oby ta burza już przyszła ” , takie marzenie ma Miralka na zakończenie fajerwerków z okazji święta USA 04 Lipca . Trudny wybór zaiste…Przecież często dowiadujemy się , że do Stanów Zjednoczonych docierają plejady różnych tornad , które pozostawiają po przejściu, niesamowite zniszczenia . Race i fajerwerki , to przecież pewna działalność artystyczna , na którą można patrzeć , lub nie , a każda burza , może pozostawić po sobie trudne do przewidzenia straty . No , ale marzenie rzecz święta i każdy z nas o czymś marzy….
To nie było zakończenie fajerwerków, Maksiu!!! Zwykle walą do 2-3 nad ranem. I na pewno nie jest to działalność artystyczna. Chyba że chodzi im o głośność. Mimo zamkniętych okien słychać te wybuchy wszędzie i nie ma przed nimi ucieczki
Niemal każde miasteczko organizuje profesjonalne pokazy. W tym rejonie, oczywiście, największe są w Chicago, na Lake Michigan. Jak ktoś chce może sobie popatrzeć. Nawet jak mu się nie chce zadka ruszać, to w telewizji, bo nadają to na wszystkich kanałach.
To takie naturalne fajerwerki
I nigdy nie trwa tak długo. Fajerwerki puszczają od zmierzchu do rana. Burze nie trwają tak długo… 
A czy wiesz, jak te fajerwerki działają na zwierzaki? Nie tylko na te domowe, ale i dziko żyjące? Na ptaki? Dla nich to masakra i na pewno nie podziwiają rozbłyskującego nieba. Burza jest czymś normalnym i naturalnym. Fajerwerki nie…
Co do burz i tornad. W telewizji, ale nie tylko, możesz zobaczyć ostrzeżenia o silnych wiatrach, czy tornadach. Jeszcze ich nie ma, a już wiadomo, że mogą wystąpić. I wiadomo w jakim rejonie. Wiem, że te ostrzeżenia podawane są w radio. Przerywają audycję i podają do wiadomości. W telewizji „idą na pasku”…
Zauważ, że chociaż czasami zniszczenia są ogromne, to ofiar śmiertelnych praktycznie nie ma. Ludzie wiedzą i się chronią.
Południowe rejony USA mają sezon na huragany. Od lipca do listopada. To okres, gdy występują. I tak samo jak z tornadami. Możesz zobaczyć jak się zbliżają do wybrzeża i w odpowiednim czasie „dać nogę”. Niektórym się nie chce, inni nie dowierzają, a jeszcze inni uważają, że sobie poradzą. I potem wychodzi jak wychodzi…
Muszę przyznać, że wolę burzę
Dzień dobry. Nieważne upał czy nie upał. Ważne, że słońce pięknie świeci. Cieszmy się bo jak przyjdzie listopad to już nie będzie tak fajnie.

Witajcie!
Dołączając do konkluzji Zoe’go, chciałbym przypomnieć jedno z powiedzeń Jaśminki – wolne tłumaczenie z „carpe diem„:
Uśmiechnij się, jutro możesz nie mieć zębów…
A przy okazji. Unikam wszelkich politycznych komentarzy na Madagaskarze ale nie omieszkam pogratulować udanego spaceru z przyjaciółmi
Skoro o spacerach mowa,zapraszam na nowe piętro…choć w innych okolicznościach.