Jak niewiele ma znaków to ubogie ciało,
Gdy chce o sobie samym dać znać, co się stało…
Stało się, bo się stało! Już się nie odstanie!
Patrzę ciągle i patrzę, jak gdyby w otchłanie,
I ciągle nasłuchuję, czy kto puka w ciszę?…
Nie dlatego, ze widzę, nie przeto, że słyszę.
I usta moje bledną, a to ten ból biały
Nie dlatego, że zmarły, lecz bardzo kochały,
I uśmiech nie dlatego trwa na nich przelotem,
Żeby się uśmiechały… ten uśmiech wie o tem.
A gdy ciebie wspominam – świat mi cały gaśnie,
Bo tak oczom potrzeba – tak chce się im właśnie!
A dłonie załamując, wiem, że nie z rozpaczy,
Lecz nie mogę inaczej – nie mogę inaczej.
Dziejba leśna, Jak niewiele ma znaków
https:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/youtu.be/goIAD5b-FaI
I Leśmian też tradycyjnie mało optymistyczny… Ech życie…
Z drugiej strony… Czy jakikolwiek poeta napisał coś wielkiego pod wpływem RADOŚCI?

Witajcie!
Cieszę się, Bee, że wróciłaś na Wyspę i podziwiam potęgę poezji Leśmiana, która nawet twój opór przełamała!
Dzień dobry

Dzięki inicjatywie stworzenia Roku Leśmiana, można poznać lepiej tego poetę… Nie wszystkie przedstawiane tu wiersze znałam i cieszę się, że mogę poznać.
U mnie zaczął się długi weekend i chyba dlatego nie za bardzo mam czas na Wyspę.
Jadąc do Michgan, chcieliśmy ominąć korki i prawie nam się to udało… to znaczy… zgubiliśmy drogę, mimo posiadanego GPS-a
Jakoś tak dziwnie pokazywał, że zatoczyliśmy niezłe kółko 
Przyciągnęliśmy z mężem trochę ponad 45kg wiśni i już je rozparcelowaliśmy. 
Dziś byliśmy na wiśniach. Zabraliśmy ze sobą Waldka i Hansa. Ale było fajnie!!!
Ale co tam!!! Grunt, że wyjazd się udał
PS. Waldek, to nasz były sąsiad ze starego mieszkania. Przesympatyczny facet
A Hans, to mój amerykański znajomy (po polsku umie powiedzieć tylko kilka słów) i nie znał on ani mojego męża, ani Waldka. Poznali się i polubili
Hans był zachwycony wyjazdem i nie mógł się nadziękować za zabranie go z nami
A w sumie, to mój samochód jest przeznaczony dla 7 osób, więc to i tak nie robiło żadnej różnicy. Jedna osoba w tą, czy tamtą stronę… i tak byśmy pojechali…
Jutro (w niedzielę) chyba raczej też mnie nie będzie, bo jak wspominałam wcześniej, wybieramy się do Olney obcykać białe wiewiórki
A to kawał drogi (ok. 400 km w jedną stronę). Także nie wiem, czy wrócimy w niedzielę, czy może przenocujemy gdzieś po drodze i wrócimy dopiero w poniedziałek.
Ma być gorąco, 32C w cieniu… Jakoś damy radę… 

Także raczej nie ma szans na internet w ogóle…
Co prawda prognozy pogody nie są zachęcające, ale czy kiedykolwiek to nas powstrzymało?
Miłego dnia życzę
Miałam iść spać, ale chyba za moment coś mnie trafi
We wtorek jest 4 lipca, czyli amerykańskie święto. A już dziś walą te cholerne petardy, wcale nie patrząc która jest godzina. I że może ktoś chciałby iść spać
Huk taki, że szyby drżą
I jak tu kurna spać?
A musimy wstać przed 4 rano, żeby wyjechać odpowiednio wcześnie… Szlag jaśnisty mnie trafi!!!
Lepiej niż te wszystkie petardy razem wzięte… 
Witajcie!
Dziś była faktycznie dobra noc do spania!
Jeszcze tylko kawa i zorientuję się, czy jestem wyspany…
Dzień dobry! Wczoraj niewielki zjazd rodzinny, przerywany deszczem, dzisiaj od rana ponurawo, czekamy na pogodę.
Dzień dobry. Deszcz. To jest niesprawiedliwe, że w niedzielę pada.
Być może Bozia daje coś do zrozumienia… 😉
Czyli co? Że jeszcze tylko 39 dni deszczu i świat się oczyści?:-)
A nie wiem… ja jestem niewierzący…
Mąż zaprosił sobie gości.
Że SAM WSZYSTKO ZROBI i nie rozumie moich zastrzeżeń. Bo ja nadal mieszkam w pralni, chyba że akurat produkuję dżem truskawkowy.
Zeszłam rano na dół. Syf z malarią. I niedogotowana fasola w barszczu małorosyjskim.
Ogarnęłam. Chyba. Idę sprawdzić cielęcinę, bo z grilla chyba nic nie wyjdzie przy tej idiotycznej pogodzie.
Poslušně hlásím, że w Krakówku po krótkim deszczu chmury sobie poszły akurat o godzinie, na którą umawialiśmy się na grilla – zatem tu z grilla coś wyszło i jestem obżarty jak bąk…
Dzień dobry




Ale zmieniliśmy plany. Spotkaliśmy w parku faceta, który powiedział nam, że na zimę te białe wiewiórki są odławiane i trzymane w odpowiednim kojcu, a wypuszczane dopiero wiosną. Znowu byśmy jechali taki kawał na darmo 

Wróciliśmy z wycieczki
Stwierdziliśmy oboje z mężem, że to Olney jest przereklamowane. Kobieta którą widziałam w reportażu, mówiła o populacji białych wiewiórek rzędu 750 sztuk, a ludzie w parku mówili, że widzieli cztery, może pięć… No to chyba ta kobieta policzyła wszystkie jakie są w okolicy, nie tylko te białe… i dodała do tego mieszkańców
My widzieliśmy jedną i to też nie w całości, bo nam tylko mignęła przed nosem i najpierw schowała się za pień drzewa, a potem znikła w gęstym listowiu… gdzieś na czubku wielkiego drzewa. Nie wiem, czy po konarach nie powędrowała dalej, bo drzewa w tym miejscu parku są dość blisko siebie. Czatowaliśmy na nią dość długo, nawet posypaliśmy fistaszków (ulubione jedzonko wiewiórkowatych), ale tylko pręgowiec się objadł i naciągał tego do swojej norki od metra.
Inne wiewiórki też przyszły, ale żadna nie była biała
Zaproponowałam mężowi, żebyśmy się tu wybrali zimą, gdy nie będzie liści, to żadna „małpa” się w listowiu nie schowa
Czyli musimy wrócić tam wiosną…
Dodam jeszcze, że doszliśmy do wniosku, że ludzie z małych miasteczek są o wiele sympatyczniejsi, milsi i bardziej skorzy do pomocy, niż ci z wielkich miast


… jeść coś trzeba, no i muszę „odgruzować dom”, bo przez te wyjazdy trochę się zabałaganił 
Kogo byśmy nie zaczepili, każdy starał się nam pomóc w znalezieniu wiewiórek, udzielał obszernych informacji (dzięki temu dowiedzieliśmy się wielu szczegółów) i był chętny do pogawędki
Ale może w wolnej chwili opiszę to obszerniej
Jutro wybieramy się „tylko” na zakupy
Miłego poniedziałkowania się życzę

Ja się byczę, bo mam wolne
Witajcie!
Co poniektórzy już nie śpią, ale kelnereczka zawsze mile widziana – zwłaszcza gdy miła!
Dzień dobry, a co to Gienia na urlopie,że takie zjawiskowe dziewczę kawę podaje?
Widzę, że tu cisza. U mnie wręcz przeciwnie, bo starszemu coś się nie podoba, zapewne życie, a bardziej konkretnie to, że musieliśmy pojechać do sklepu po jedzenie i aktualnie po półgodzinnej awanturze siedzi w pokoju i wali głową w ścianę. Bynajmniej nie metaforycznie.
Czekam. I zastanawiam się, czy już interweniować – znaczy zanim dostanie wstrząsu mózgu, albo krew się poleje, czy jeszcze trochę dać mu odreagować rzeczywistość?
No. To tak czasami właśnie wygląda życie z autystą.
Ma ktoś Martini Prosecco może? Najlepiej dobrze schłodzone.
Chwilowo zapanował spokój.
Po pierwsze: wypiłam kieliszek Prosecco.

Po drugie: zakazałam Kubie walić głową w ścianę, a on – o dziwo – posłuchał. Był tym faktem równie zaskoczony, co ja, więc spokojnie zjadł kolację.
Po trzecie: znalazłam radicchio w sklepie internetowym i zamówiłam na jutro, więc się gówniarzowi wyeksploatował wątek: „pasta z gorgonzolą i radicchio dopiero we wrześniu”. Wiem, wiem – mięczak jestem, ale mając do wyboru kurs na pogotowie ze wstrząśniętym autystycznym mózgiem, wolę być mięczakiem, co robi pastę z radicchio.
Po czwarte: wypiłam drugi kieliszek Prosecco. I teraz pójdę sobie spać.
A nie lepiej trzeci kieliszek? 😉
[Jo. spode kordły]:
Zostawię na jutro. Kto wie w jakim nastroju obudzi się panicz? Może się przyda…
Witajcie!
Tu wprawdzie nie pada (jeszcze?), ale to nie znaczy, że źle by się spało…
Kaaawyyy.
Trochę lepiej.
Pogoda paskudna. Nigdzie dzisiaj nie wychodzę. Tylko z psem, bo trzeba. Zacznę chyba porządkować zdjęcia z wyjazdu.
A, i to prasowanie dokończę…
Dzień dobry;-)
…bry!
Dzień dobry
Jakoś to za szybko przeszło… 
Ostatni wolny dzień długiego weekendu
Weźmy przykład z naszych przodków, rówieśnych Waryńskiemu! Oni walczyli o 8-godzinny dzień pracy. Zawalczmy o 8-godzinny tydzień pracy!
Zapraszam pięterko wyżej, na krótki spacerek po Olney