Jak Miralka ma swoje ptaki, tak ja mam bzika ogrodowego. Marzyłam o własnym ogrodzie, a kiedy wreszcie udało mi się to marzenie urzeczywistnić wiedziałam jedno: muszę zacząć od róż.
Niby są chimeryczne, wymagają nawożenia, przycinania i ochrony przed mszycami oraz grzybem, ale żaden inny kwiat nie kojarzy mi się tak bardzo z ogrodem, jak róża. Może dlatego, że jako dziecko często chadzałam z dziadkiem do rosarium.
Niezupełnie szczęśliwie moją różaną pasję podziela Piter. Z jednej strony to dobrze, bo nie protestuje przeciwko kolejnym lokatorkom i nie szczędzi na nie pieniędzy. Z drugiej – zdarzył się nam już konflikt odwrotny, polegający na tym, że małżonek przytargał do domu kilka nowych krzewów optymistycznie zakładając, że z pewnością znajdę na nie miejsce.
Wszystkie moje róże pachną. Wszystkie pięknie kwitną. I właściwie niczego więcej mi nie potrzeba do szczęścia, kiedy jestem w ogrodzie.
Prawdę mówiąc nie wiem, co mam teraz zrobić, bo zgłosiłam produkcję nowego pięterka, a zgodnie z zasadami obowiązującymi na Wyspie nie robi się wówczas konkurencyjnego.
Ponieważ już mi zarzucono tutaj kłótliwość, nie zamierzam wchodzić w dyskusje i zostawiam rozwiązanie tego problemu administratorom.
Oj. Czasem dochodzi do takich koincydencji.
Czy możemy zostawić obadwa równolegle? W ten sposób każde z nich będzie wolniej rosło i więcej czasu będzie na budowę kolejnego?
Ad rem natomiast – zdjęcia znakomite. Niektóre róże wyglądają jak nie róże, z tak obfitymi w płatki kwiatami, że (mnie) przypominają bardziej piwonie albo i jeszcze inne gatunki. A ta oszroniona to w ogóle mistrzostwo!
Piszesz, że wszystkie pachną – to chyba ewenement? Swego czasu w pewnej kwiaciarni mimowolnie przeszedłem szkolenie, z którego wynikało, że gatunki ozdobnych róż, przynajmniej te sprzedawane jako cięte, w ogromnej większości NIE pachną? Specjalnie dobierałaś pachnące?
Nie. To kwestia doboru gatunków. Czyli krótko mówiąc preferencji. Róże sklepowe mają inne zadania: trwałość i odporność na choroby. Te ogrodowe też są różne. Ja wybieram pachnące i odporne, bo takie połączenie jest możliwe. Moje są z kolekcji Davida Austina, co jest najlepszą chyba rekomendacją.
Większość jest pełna i powtarzająca kwitnienie. Ale te pojedyncze są obłędne. Pachną tak, że wszyscy z osiedla chodzą je wąchać 😀 Nazywają się Kew Gardens.
Hmmm… czy mogłabyś w podpisach w galerii zamieścić nazwy tych gatunków?
No więc kolekcja Davida Austina mnie osobiście nic nie mówi, bo jestem tak daleki od ogrodnictwa, jak się tylko da. Ogród jest to dla mnie generalnie miejsce z dużą ilością trawy, gdzie można wypuścić dzieci w wieku przedszkolnym/ wczesnoszkolnym, żeby się wyszalały tak czy inaczej, a możliwie daleko od nich rozstawić grilla.
Ale podejrzewam, że moja śp. Babcia z Żywca by wiedziała, o co chodzi, i doceniła
Nic nie szkodzi. Ja jestem bardzo wyrozumiała dla ludzi nie ogarniętych ogrodniczym fiołem. Ostatecznie ja specjalnie wielu uzdolnień czy zainteresowań nie mam: albo gary, albo ogród.
Jest taka jedna róża… Nazywa się Heathcliff. Jest fantastyczna! I za cholerę nie daje się dobrze sfotografować. I ja próbowałam, i Piter. Bez szans.
Konflikt został rozwiązany. Debiut Sokoła na naszych łamach pojawi się za dwa dni 🙂
Z komentarzami?
Tak!
No i do brzegu… Piękne masz róże, przynajmniej te bardziej spolegliwe – i pięknie je potrafisz pokazać. I w pełni zgadzam się z przedpiscą: pączek w śniegu jest rewelacyjny!
Prześliczne te róże…. zazdraszczam okrótnie, gdyż moje róże zmarzły ostatnimi laty. Jeden co się ostał na dłużej to był Jerzy. Biała róża, którą posadziłam na cześć swojego profesora, który wielkie rzeczy mi uczynił, w 2010 roku. Była zwszystkich czterech, najbardziej odporna na mrozy, ale i ona mi w końcu zmarzła. ;(
Pozostały po niej już tylko piękne fotografie….
Też bym lubiła podpisy pod tymi przepięknie sfotografowanymi różami.
Są ci one zachwycające i bardzo podziwiam i kwiaty i Ogrodniczkę 
Dzień dobry

A takich nie chcę. Może za mało zwiedzałam sklepów ogrodniczych?
Ale sami wiecie jak ja kocham łażenie po sklepach 
Jakie piękne pięterko
Lubię róże, szczególnie te pachnące. Tutaj to rzadkość. Przeważnie są piękne, ale bez zapachu.
Szkoda, że mój ogródek jest taki malutki
Co roku sadzę warzywa i na róże nie ma już miejsca. Na coś trzeba było się zdecydować…
Dla mnie jest ważne, żeby dobrze rosły i te, które kwitną, miały kwiaty… 
Też fakt, podziwiam Jo, że jest w stanie zapamiętać te wszystkie nazwy. Lubię kwiaty i mam ich trochę w domu, w doniczkach, ale większości nazw nie znam
Zapisuję sobie
te nazwy.
Mój ogródek jest bardzo mały. Z 3 stron domu (bo to ostatni szeregowiec) 4 metry do siatki. A jeszcze trzeba mieć przejście, więc rabata jest długa, bo biegnie wzdłuż całego ogrodzenia, ale wąska. Warzywa mi słabo wychodziły, to się skupiłam na ogrodnictwie ozdobnym 🙂
To tak jak ja swoje ptaszki. Też zapisuję sobie nazwy, bo tak od razu na pewno bym nie zapamiętała. Za dużo ich jest…
Tylko u mnie od strony tzw. gospodarczej mam może z 1,5 m. To w zasadzie tylko betonowy chodnik z wąskimi pasami po bokach. Pozostałe dwie strony domu, to ogródek szeroki na 3 metry z kawałkiem. Czterech metrów na pewno nie ma.
Gdy pod płotem sadziłam agrest i porzeczki, pod każdy krzaczek też wykopywałam dół i sypałam próchnicę, bo nie jestem pewna, czy w takiej glinie chciałyby rosnąć.
Przy okazji zauważyłam, Ze te pędy, które leżały na ziemi, puściły korzenie. Przycięłam też, ale nie wiem czy będą rosły. A jeżeli będą, to nie mam pojęcia gdzie je przesadzę. Bo miejsca na nowe krzaki nie mam. A tak jeden przy drugim, to nie za bardzo mogą rosnąć 
A co do ogródka… I tak masz trochę większy niż mój. Mieszkamy podobnie w szeregówkach i to w ostatnim segmencie, z ogródkiem
Z warzyw to głównie pomidory i papryka. Bo taka marchewka była wielkości zapałek i doszłam do wniosku, że szkoda mojej pracy na takie mikrusy. Ziemię mam w większości gliniastą. W większości, bo część wymieniłam. Wykopywaliśmy z mężem dół na dobre pół metra, małżonek wywoził. A potem nasypałam tam dobrej ziemi wymieszanej z nawozem. Także jedną grządkę mam z dobrą ziemią
Wczoraj przycinałam ten swój agrest i mam całe ręce pokłute
A wiesz, że ja robię tak samo? Tu mamy glinę i muł, więc pod każdą roślinę wykopuje się dużą dziurę i wrzuca odpowiednią ziemię. Może dlatego tak mi dobrze rosną? Oryginalny grunt to u mnie został chyba tylko pod żwirem 😀
Ostatnio sąsiedzi mnie pytali, jak to możliwe, że im wszystko pomarło, głównie żywopłoty, bo mało kto ma tu inne rośliny, a u mnie rośnie? Warunki mamy takie same, rośliny żywopłotowe też. Więc mi wychodzi, że to ta ziemia.
My wymieniliśmy całą ziemię tylko na jednej grządce. Reszta to nadal glina
Ale na pewno masz rację. Jeśli nie da się inaczej, to chociaż pod sadzonki trzeba tej lepszej ziemi podsypać. Nie ma za dużo gatunków roślin, które będą dobrze rosły na glinie. Korzenie nie mają dobrej wentylacji i taka roślinka po prostu pada. 
Małżonek się śmieje, że nawet jak suchego patyka wsadzę w ziemię, to puści pędy
A wzięło się to stąd, że kiedyś faktycznie jako podpórki do kwiatka użyłam patyka, który wypuścił listki. Tyle, że nie był to całkiem suchy patyk

W sumie to jest zabawne, bo nie znam większości nazw roślin, które mam, a rosną jak na drożdżach
To się nazywa – mieć zielony palec, Mirelko ! Też mam taka psiapsółke, która wyhodowała różę z patyka 🙂
1
Nie wiem od czego to zależy, ale faktycznie, do rozmnażania i sadzenia mam lekką rękę. Samo rośnie, nawet jak za bardzo nie dbam. Mąż się śmieje, że „dobrej gospodyni wszystko w rękach rośnie”, ale przecież kwiatków nie sadzę w rękach, tylko w doniczkach, albo w ogródku

To samo mam z cytryną. Obcinałam ją już kilka razy, bo też nie weszłaby do domu. Tnę ją z góry i bokami, żeby nie była za wysoka, ani za rozległa. Nie mam miejsca na duże kwiatki (drzewa)… 
Bo Amerykanie często albo kupują kwiatki, bo ładne, albo od kogoś dostają (też – bo ładne). Potem nie podlewają (albo „przelewają”) i kwiatek marnieje. I zamiast się nim lepiej zająć, to wyrzucają. A co tam! Kupią sobie nowy! 

Swego czasu miałam tyle palm daktylowych, że nie wiedziałam co z nimi robić. A wszystko dlatego, że zjedliśmy daktyle, a część pestek powtykałam w doniczki, do innych kwiatków. Miałam z 7 palm. Porozdawałam znajomym, zostawiłam sobie jedną… i od dłuższego czasu mam problem, bo wyrosła tak, że zakręca się na suficie. Jest za duża na nasz dom, ale szkoda mi wyrzucić
I w sumie, to na ponad 30 doniczek (dokładnie 34), to tylko jedna orchidea jest kupiona (mąż kupił, bo była tania, a wie, że je lubię). Reszta kwiatków to albo posadzone od pestki, albo wyhodowane z ułamanego „patyczka”, albo uratowane od zagłady, bo znajomi chcieli wyrzucić.
Właśnie w ten sposób stałam się właścicielką orchidei, która mi ciągle kwitnie (we wrześniu minął rok, gdy zaczęła). Mark zadecydował, że skoro przekwitła, to można już ją wyrzucić. Zaprotestowałam i zabrałam do domu. Teraz czasami opowiadam mu jak pięknie i jak długo kwitnie ta jego orchidea
Dzień dobry, piękne kolory fotek.
Drugi raz odwiedzam, tym razem mniej przypadkowo.
Zaglądać będę rozmyślnie,zdjęcia TU są świetne.
Miłego dnia.
Witajcie!
Miło obudzić się pośród pachnących róż!
Dzień dobry Tetryku ,
podzielam Twoje zdanie. Gołąbek do Ciebie leci. 😉
Przepraszam, że się wczoraj nie pożegnałam, ale wysiadły mi oczy i musiałam galopem wyłączać kompa.

Dzień dobry!
Śniadanko?
Koniecznie! Już pędzę z filiżanką.
Śniadanko. Dzień dobry.
Kochani, wybaczcie że nie odpowiadam każdemu, ale chyba mam znowu fazę światłowstrętu i nie daję rady.
Serdecznie dziękuję za wszystkie miłe słowa. Będę tu zaglądać później. Może mi odpuści…

Dzień dobry, przez całą noc lało i wiało, zupełnie jakby szła wiosna. Ale już teraz?
Róża jest różą, jest różą, jest różą – wg Gertrudy Stein to stwierdzenie miało wystarczyć zamiast opisu dowolnej róży.
Jakie jezcze różane cytaty kojarzycie?
Ze szkolnych czasów pamiętam wierszyki wpisywane do pamiętników. Każdy „obowiązkowo” musiał taki mieć


„Na górze róże, na dole fiołki,
My się kochamy jak dwa aniołki”
„Na górze róże, a obok bez
My się kochamy jak kot i pies”
No i jeszcze taka piosenka (w zasadzie pamiętam tylko refren):
„Róże czerwone są, a fioletowe bzy
cukier ma słodki smak, lecz słodsza jesteś ty…”
I tak sobie myślę… przecież te wierszyki, czy piosenki są z czasów „podstawówkowych” i jeszcze je człowiek pamięta. Po pięćdziesięciu latach…
No i jeszcze przypomniało mi się powiedzenie, że „nie ma róży bez kolców”

A także piosenka Jana Wojdaka z refrenem:
„Nie szkoda róż
Gdy płonie las
Bo zwiędły już
I w nas
Gorycz tych dni
Minie zaufaj mi
Nie szkoda róż
Odległych tak
Wyrośnie tu
Młody las
Kilka ciepłych słów
Ogrzeje świat”
Stare, ale jakże urocze
Dzień dobry

No bo kto słyszał, żeby w lutym było ponad 20C!!! Jeszcze na minusie, to tak, ale na plusie?!!!
Do upałów też nie tęsknię…
U mnie pada… Czyżby koniec ciepłego lata zimą?
Wczoraj w telewizorni mówili, że takich temperatur o tej porze roku „nawet najstarsi górale nie pamiętają”
Podobnie jak Mistrz Q, nie mam nic przeciw temu, żeby już tak zostało do lata
Dzień dobry! Przed chwilą byłem pozbyć się (większości) włosów z głowy. Plus osiem, wiatr, jakby chciał głowę urwać i generalnie nastrój wiosenny w powietrzu.
Dzień dobry
U mnie na razie +12C, tyle że trochę pada. Ma dojść do 19… jutro 21C
To już nie wiosna, to prawie lato!!!
Co prawda pod koniec tygodnia zapowiadają nocne przymrozki, ale w lutym powinno mrozić w dzień, a nie w nocy temperatura spadnie do -1C, czy do -2. Taka pogoda bywa pod koniec marca, a nie lutego!!! Chociaż przyznaję, że to mi odpowiada
Oj, po takiej odwilży z „trochę pada” to mrozik oznacza ślisko!
Ten nocny mrozik ma być pod koniec tygodnia. Na pewno wszystko zdąży wyschnąć i ślisko nie będzie

A przynajmniej taką mam nadzieję
No i nie wiem, czy to ocieplenie można nazwać „odwilżą”. Śnieg padał w grudniu i już od dawna go nie ma. Deszczu też za dużo nie było i wszędzie jest sucho. Jedynie słońca było mało. Chmury chodziły cały czas, ale jakoś się nie skraplały…
A, jak sucho, to faktycznie inna historia.
Pierzaste nakarmione, ja też, więc czas najwyższy i pora zbierać się do pracy

Miłego popołudnia życzę
Nawzajem!
Wzajemnie!
Pusto coś na Wyspie. To ja się awansem pożegnam. Dobranoc.

Spokojnej! Awansem
Kołderka mi się też marzy…. 🙂
Zapomniałam o czymś napisać… to też o rośnięciu (chociaż nie o różach)
I co ja mam teraz zrobić? 
Przynajmniej w tej rozkrojonej części. Na pozostałej pojawiają się nowe czarne wypukłości… 
A teraz… sama nie wiem… 
Kupiłam pomidory, bo je lubimy. Zjedliśmy, ale jeden został. Miałam różne surówki do obiadów, a ten jeden bidak leżał zapomniany. Pod koniec ubiegłego tygodnia postanowiłam go sobie pokroić na kanapkę. Gdy wzięłam do ręki, zobaczyłam na nim jakieś takie wypukłe czarne plamki. Oczywiście umyłam i rozkroiłam w pobliżu jednej z tych „górek”. Pomidor pełen był kiełków!!! A te czarne wypukłości, to usiłujące przebić się przez skórkę młode roślinki!!!
Wyrzucić szkoda. A z kolei tyle sadzonek pomidorów, to na wielki ogród i ogromną rodzinę. Nie jesteśmy w stanie tyle ich jeść, no i oczywiście nie mam miejsca, żeby to wszystko posadzić. Taki rozkrojony leży i czeka na moją decyzję… a tymczasem zarasta na zielono
To już drugi raz, gdy pomidor leżący bez lodówki zaczyna mi rosnąć i puszczać kiełki. Tylko poprzednio to była jesień i pomidor w całości poszedł do kosza
A co Wy o tym myślicie? Posadzić chociaż część, czy w całości wyrzucić?
Pewnie, że posadzić! Na jakieś dwa-trzy krzaczki znajdziesz miejsce, a wszystkich kiełków i tak nie wyprowadzisz. W pomidorze jest mnóstwo pestek 😉
Posadzić! I tak tylko część wyrośnie.
No to posadzę… zobaczymy co z tego wyrośnie

To znaczy, ja wiem, że pomidory
A byłby numer gdyby coś innego
Miłego środowania się życzę

Jeszcze tylko ta środa musi minąć 
I według zasady – środa minie, tydzień zginie
Czyli już prawie weekend!
Dzień dobry. No to środujemy
Witajcie, wyśrod(k)owani!
Komu dzień dobry, temu dzień dobry.

Komu sto lat, temu szampana!
A dla wszystkich śniadanie
Dzień dobry. To ja jednak zacznę od kawki i banana.
Bananka nie mam, ale kawę wstawiłam
Ależ tak, banana załatwiam we własnym zakresie.
Kto tam? Proszę wejść i siadać, już podaję to i owo…
Dzień dobry, dzień dobry. Wszystkiego najlepszego. Niech Ci się powodzi i w ogóle.
A przede wszystkim: miłego dnia życzę!
Jest na to spora szansa, nawet jeżeli pogoda jest przeciwko 😉 Bardzo dziękuję!
Ihahhaaa!
Dziękuję, Bożenko, ale taki wielki tort będę musiał rozdysponować – najchętniej na Wyspie.
Zdrowie, Quacku – nawet jeżeli będziemy je wychylali syropem prawoślazowym!
Dziękuję pięknie!
Oby nie, na noc wziąłem znów końską dawkę tego i owego i już jest lepiej.
Jakaś impra?? Przyłączam się przelotowo (jak zwykle ostatnio w niedoczasie). Pozdrawiam i życzę spełnienia połowy życzeń
Dziękuję. Te życzenia wbrew pozorom mają głęboki sens, jak się spełni połowa, to zostaje jeszcze druga, o spełnieniu której można marzyć, a najgorzej, jak się nie ma o czym marzyć!
Coś w tym jest…
Na przykład zasypianie bez marzeń (zakładając, że zdrowie dopisuje) – jest bardzo, bardzo trudne.
O tak, znacznie lepiej się zasypia, gdy twoje marzenie zasypia tuż obok ciebie… 😉
O to to.
Dzień dobry



To i ja do życzeń dołączę
Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia!!! Sto lat!!!
I chociaż tak trochę głupio zaczynać imprezkę o 5 rano… to Twoje zdrowie
Piąta rano, powiadasz? O tej porze to raczej kończyłem imprezy… będąc nieco młodszym
To tak jak ja
I dlatego zaczynam imprezkę jedynie wirtualnie. Nie stać mnie na kierowcę

Młodszym będąc, nie potrzebowałem i kierowcy, z buta się popylało do domu!
Ale ja do pracy mam ok. 50km… no to na piechtę byłoby trochę… no tego… jakby daleko
Nie sądzisz? 
Noo, Ameryka, wielkie możliwości, ale i wielkie odległości.
W Kielcach było wszędzie blisko, w Poznaniu na szczęście mieszkałem tak, że również mogłem dotrzeć pieszo, np. z Rataj na Winogrady. Kawałek, ale w nocy całkiem do przejścia, zwłaszcza letnią porą.
I oczywiście pięknie dziękuję za życzenia!
Drogi Solenizancie, Kochany Panie Macieju,
Nie ma to jak młodość, lepsza tylko świetlana przyszłość. Zwłaszcza mądrego. Będzie więc dobrze, a przy odrobinie szczęścia – jeszcze lepiej i sprawiedliwie.
A ponieważ gdzieś trzeba żyć, podczas spotykania ze światem niech się raczej Pan szlifuje, a świat ewentualnie poobciera, nigdy na odwrót.
No i wiadomo. A jak nie, to żeby nie było dla Pana ważne.
Więcej Kłaka, Kłaka dłużej, tak mi podpowiada serce na koniec, ale to już trochę prywaty, dziś dzień należy do Pana, niech się najprzyjemniej przeciąga.
Serdeczności,
Pańscy y i ż
Drodzy Z Końca Alfabetu!
bo potem pośrednio z tego się biorą Wielkie Stopy i inne takie codzienne nieprzyjemności.
Z tym światem i szlifowaniem trafione w sedno, jakiś czas temu zdecydowałem, ze co było do obtarcia, to się już obtarło, teraz czas podszlifować to, co zostało. Staram się, żeby było mnie dłużej, co do więcej, to wie Pan, trzeba uważać
Bardzo pięknie dziękuję za pamięć i życzenia!
Dzień dobry 🙂 Zawsze jestem trochę spózniony , ale połowa dnia , to nie jest jeszcze – za pięć dwunasta , O zdrowiu było , o szlifowaniu czegoś tam też , o torcie , słodyczach , to może warto jeszcze przypomnieć jeszcze opinię filozofa , pisarza Alfonsa Daudeta o szczęściu : Należy cieszyć się dniem dzisiejszym ,w trwodze przed jutrem chwytać szczęście w przelocie , bo często za całe oparcie i pociechę w życiu, ma się tylko wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa . Wszystkiego najlepszego , co zna tylko przyroda ,życzę Tobie Solenizancie + Kwiatek
Pięknie dziękuję. Życzenia z natury, można powiedzieć
Uprzejmie donoszę, że różana dyskusja tak się spodobała Sokołowi, że poprosił o przesunięcie swojego debiutu o jeszcze jeden dzień.
Czyżby to zapach róż z ogrodu Jo, unoszący się nad komentarzami?
Raczej Twoje urodziny
Hm, pod nowym wpisem też by można świętować…
Oczywiście tak tylko się droczę.
Bardzo to miłe.
Owszem, wpis Jo wiele mi wyjaśnił Tetryku. A zwłaszcza załączony link z fotografiami ogródka. W szczególności rzucił światło na moje rozliczne niepowodzenia w sadzeniu krzewów róż. Otóż, nie miałem w moim ogródku huśtawki oraz płyt pod basen, że o braku samego basenu nawet nie wspomnę 🙂
Ukłony dla Jo
🙂
A może to ta ziemia, co ją Jo wymieniła specjalnie pod roślinki?
A może Jo to samorodny talent magiczny? Sporo by na to wskazywało… 😉
Tak całkiem poważnie, to pewnie kwestia odpowiedniej ziemi, bo doprawdy nigdy nic z owych zasadzeń nie wyszło. Po drugie, na tym trzeba się jednak znać, co jest udziałem Jo, a moim tyle o ile. O ile w ogóle 🙂
Ja się otwarcie przyznaję do antytalentu w tych sprawach. Trochę bezczelnie, jak ta żaba z dowcipu, no bo przecież nie można być dobrym we WSZYSTKIM!
Mimo uzasadnień historycznych (dziadkowie po kądzieli ze wsi, babki po mieczu do końca życia utrzymywały spory ogród) nigdy nie miałem skłonności do jakichkolwiek upraw… Pewnie sporo tracę – ale za to mogę oglądać rosarium Jo absolutnie świeżym okiem i bez śladu zawiści!
No. Dlatego ja sobie odpuszczam wszystko, bo skoro nie mogę być mistrzynią totalną, to po co się przemęczać?
To prawda: pod każdą różę idzie specjalna ziemia a potem nawóz.
Ale sekret jest taki, że ja je po prostu kocham 🙂
UWAGA, UWAGA!
„Pora umierać” ze wspaniałą rolą Danuty Szaflarskiej dzisiaj o 20:20 na TVP Kultura!
Dawno, dawno temu, a powiedziałbym na początku, ludzie byli albo rolnikami albo myśliwymi, więc protoplastów mamy jednakich. Jo ma piękny ogród ale jak pomyślę ile to pracy, to od razu zaczynam uwielbiać moje niekłopotliwe ugory wokół domu 🙂 Wnoszę z tego, że mój protoplasta był raczej myśliwym hehehehe 🙂
Dobry wieczór
To jeszcze i ja, późno ? Lepiej późno niż później. O „wcale” nie wspominając. Zapewne otrę się o banał, niemniej będzie on niezmiernie szczery a więc do rzeczy, życzę Ci Mistrzu Q. wszystkiego najlepszego, idąc w szczegóły : zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia !!! Krok wprzód od powyższego , bo więcej nie trzeba, wszelakiej pomyślności i co za tym idzie płynącej zeń przyjemności.I mnóstwa chęci Ci życzę – bo z nimi często problem – do tego by stawiać dalsze kroki, które zbliżają nas do spełnienia marzeń, zarówno tych mniejszych jak i większych. Niech Ci pięknie darzy Mistrzu. Sto lat !!!
Co za dzień! Pięknie dziękuję, a na życzenia zdrowia od czasu Wielkiej Stopy zwracam szczególną uwagę. Duże, małe kroki są zawsze potrzebne. Ale z wolą bywają problemy, zwłaszcza jak trafi na drodze do celu na kamienie milowe, o które się potyka.
Zdrowie miłych Gości (urodzinowych) wznoszę!
Raz jeszcze: wszystkiego najlepszego.

Ja się powoli oddalam, bo jednak na długie świętowanie brak mi sił.
Kochani, zdarzyli się nieoczekiwani, acz mili goście w realu. Powiedzmy, że poruszam się teraz na pewnej nieodległej orbicie, ale mam jeszcze całkiem niezły kontakt z Ziemią, a z Wyspą to już w ogóle!
Dzień dobry w deszczowy czwartek. I nie będę pisał o tym co dzisiaj będzie się działo
Dbry. Mógłby ktoś wyłączyć ten wentylator?
Kawa już była?
To ja poproszę.
Herbata. Pączka zjadłem i już się czuję gruby. A tu dopiero dziesiąta się zbliża.
Dzień dobry. O, widzę, że ten wiaterek od nas dowiał również gdzieś indziej? A jak z deszczem, bo tutaj szyby całe zapłakane?
Na razie tylko wieje. Zaraz zacznie domy przestawiać.
Tutaj nie przestawia, to i u Was nie będzie. Nawet okna nie wybił.
W nocy miałem obawy czy dach nie odleci…
Do ciepłych krajów? 😉
Do sąsiada, który nie mieszka w ciepłych krajach raczej.
To może chociaż ma ciepłe kaloryfery…
Ten Tłusty Czwartek… ech…
Ja bym nawet zrobiła pączki, bo do sprawdzonych pączkarni dziś chore kolejki, ale nie mam przepisu na 8 sztuk. A więcej nie jesteśmy w stanie spożyć.
A czy ciasto na pączki można mrozić, bo nie wiem? To wtedy można by zrobić wg przepisu więcej ciasta, a nadwyżkę po zrobieniu 8 sztuk – zamrozić?
Zrób, zrób. Nie wierzę, że nie zjecie.
Właśnie odkryłam PLUS wichru urywającego głowy przy samej wiecie co: można wietrzyć mieszkanie bez otwierania okien
No widzisz, Pollyanno?
Muszę trochę pobiegać, jest szansa, że wiatr mnie nie ruszy, mimo intensywności podmuchów.
Dzień dobry tylko przyszłam powiedzieć.
Nadal jestem w rozsypce, kompletnej.
Miłego dnia dla Wszystkich i pysznych pączków.
Dzień dobry! Właśnie wróciłem icojawidzę?
Trzymaj się cieplutko, pozbieraj i wracaj do siebie!
Da się. Tylko jeszcze nie wiesz JAK. Ale kiedy się dowiesz, to reszta jakoś sama przyjdzie.
