« Parę grudniowych, słonecznych fotek Ogród zimowy »

Z Wielką Stopą na pół gwizdka

Nad tym wyjazdem od początku wisiało jakieś fatum. Najpierw organizatorzy zgłaszali niewielkie problemy związane z zakwaterowaniem w jednym miejscu osób zainteresowanych wspólnym pobytem, a niedługo po przelaniu całości wpłaty za wyjazd coś mi się porobiło z prawą stopą. Z powodów, które dla niniejszego wpisu nie mają większego znaczenia, zaczęła puchnąć i boleć. Owszem, przeszedłem się do lekarza, zacząłem leczenie, problemy udało się opanować do pewnego stopnia, ale nie do końca. Dlatego powiedziałem swojej Wielkiej Stopie: „A co tam, jakoś to będzie” i wsiadłem do autobusu.

Nie będę Was zanudzał po raz kolejny opisem tej samej trasy, co rok temu i pięć lat temu… Impreza na pokładzie autobusu oczywiście zaczęła się jeszcze przed opuszczeniem granic Trójmiasta i wszystko byłoby cacy, gdyby nie jeden ze współpasażerów. Czy pamiętacie głos Tadeusza Włodarskiego (w Trójce czytał m.in. utwory Marcina Wolskiego: „…ale był to tylko nasz ulubiony Ciąg Dalszy”)? No to wyobraźcie sobie tenże głos, nieco bardziej przepity, perorujący niezmordowanie na rozmaite tematy, ale koncentrujący się głównie na odwrotnej części Maryni. I tak przez bite kilkanaście godzin z przerwami (Alleluja!) na sen. Czy to czasem nie początki mizantropii? Na szczęście stopniowo zagłębialiśmy się w Alpy i można było poświęcić uwagę obrazkom za oknem autobusu…

…a także co ciekawszym wnętrzom. Tutaj – piwniczka z wędzonym mięsiwem w jednym z gościńców przy autostradach.

Przyjechaliśmy na miejsce. Na dzień dobry okazało się, że lwia część grupy zakwaterowana jest w centrum miasta, a mniejszość (11 osób, w tym ja i moi znajomi współlokatorzy) w innym miejscu, niestety nieco dalej, jakiś kwadrans piechotą od owego centrum. Żeby było sprawiedliwie, warunki w naszych kwaterach różniły się znacznie na korzyść od tych pozostałych: wielkie sypialnie, doskonale wyposażona łazienka i kąt kuchenny, mnóstwo szaf i szuflad na ubrania… to nie zawsze jest standard. A poranny widok z okna!

W niedzielę rano okazało się wszakże, że mimo najszczerszych wysiłków moja Wielka Stopa stanowczo odmawia wejścia do buta narciarskiego. Ponieważ na jednej narcie jeździć się nie da, stwierdziłem, że póki co, odpuszczę sobie białe szaleństwo, a skoncentruję na byczeniu. Dzięki temu przeczytałem całą jedną powieść i pół tomu opowiadań, wyleniuchowałem się za wszystkie czasy, a dopiero wieczorem wybrałem na spacer. Świąteczne dekoracje w Livigno wyglądały przepięknie, a na ulicach spotkać można było nie tylko Polaków, Czechów czy Włochów, ale także stosownie wyposażonego bernardyna.

Nadszedł wszakże poniedziałek, kiedy miałem już dość leżakowania („Po jednym dniu?” zapytacie – no właśnie, mnie samego to zdziwiło) i po zasięgnięciu opinii od pewnego instruktora narciarskiego z uprawnieniami medycznymi udałem się do wypożyczalni sprzętu. Pewien przemiły Brazylijczyk imieniem Cristiano, wcale nie celebryta, lecz profesjonalista w każdym calu, dobrał mi buty numer większe, w które Wielka Stopa mimo walki mieściła się idealnie, i nawet dało się je zapiąć i w nich jeździć, mimo że pasowała dopiero dziesiąta (!) para. A skoro się dało, to poszedłem najpierw na oślą łączkę… potem na trochę dłuższy stok… A potem już na całkiem przyzwoity! I jeździłem przez większość poniedziałku i wtorku, kipiąc w środku z radości, że jednak się da. Właśnie tam:

W środę rano Wielka Stopa dała mi do zrozumienia, że wystarczy tego dobrego. To znaczy spuchła jeszcze trochę bardziej, uniemożliwiając założenie buta narciarskiego w ogóle. Dlatego też spędziłem ten dzień na luzie, za pomocą zestawu leków przekonując WS, że należy mi się jeszcze co najmniej jeden dzień jeżdżenia. A żeby nie siedzieć już tylko na czterech literach (chociaż w towarzystwie pana Waltariego i pewnego Egipcjanina jest to całkiem znośne), wybrałem się z jednym ze współlokatorów bez sprzętu narciarskiego, natomiast w normalnych butach – tutaj, czyli na prawie 3000 m.

Żeby zaś uprzyjemnić sobie jeszcze bardziej warunki pogodowe, jak widać – idealne, zamówiliśmy sobie po porcji bombardino – słodkiego drinka na ciepło, mieszanego z ajerkoniaku, brandy i paru innych alkoholi, z bitą śmietaną – w wersji calimero, czyli z kawą. Ależ miał Quackie używanie! I nawet Wielka Stopa przestała dokuczać.

Dzięki wszystkim środowym zabiegom Wielka Stopa łaskawie dała się w czwartek rano przekonać do założenia buta, dzięki czemu spędziłem ten dzień znów na nartach. Tu muszę wtrącić, że przez całe 6 dni pobytu pogoda była wzorowa, czyli niezmiennie słoneczna, w narciarskiej gwarze tzw. „lampa”. W związku z tym w czwartek widoki miałem cudne, a jeden z nich na zdjęciu poniżej (ten przyrząd na pierwszym planie to dysza do sztucznego zaśnieżania, aktualnie nieczynna):

Tak się złożyło, że w czwartek przypadało święto Niepokalanego Poczęcia, które jest we Włoszech dniem wolnym od pracy. Najwyraźniej sporo Włochów – miejscowych i przyjezdnych – postanowiło przy tej okazji przedłużyć sobie weekend, bo w mieście i na stokach zrobiło się tłoczno. Co ciekawe, na ulicach pojawiło się mnóstwo ludzi, takoż na stoku, z tą różnicą, że na ulicach paradowali właściciele z psami (bernardyn z wcześniejszego zdjęcia był wyjątkiem). W pewnej kawiarni tuż koło stoku, w której zakończyłem dzień na nartach, pojawił się na przykład taki oto amerykański pitbull, mimo stereotypowego wizerunku rasy – radosny i przyjazny całemu światu, aczkolwiek najbardziej – elementom jadalnym i wypitecznym 😉 [Jak się okazało po konsultacji u zwłoszczonej Cioci Quackie, powód tak licznego pojawienia się psów był nie kulturowy, lecz ekonomiczny – właściciele pensjonatów oferowali właścicielom 20% zniżki na zachętę!]

W piątek postanowiłem nie nadużywać szczęścia, za to załatwić zakupy i zwiedzanie. Wielka Stopa łaskawie się na to zgodziła, odwiedziłem więc kilka sklepów, czego efektem będą podchoinkowe paczki. Po drodze w oko wpadła mi reklama pewnej restauracji, wykonana ze śniegu, a nieco później – rozświetlone świątecznie drzewo, które wyglądało, jakby kwitło światłami!

Podsumowanie: z sześciu dni na nartach jeździłem przez trzy, więc na pół gwizdka, ale i tak jestem zadowolony z tego tygodnia – poczytałem, odpocząłem, a i pojeździłem bez specjalnej napinki. Nie ukrywam, że przed wyjazdem nie liczyłem nawet na taką – pięćdziesięcioprocentową – skuteczność. Po tych sześciu dniach, w sobotę rano błyskawicznie zapakowaliśmy się w autobus i ruszyliśmy do Polski. Sama podróż może byłaby niewarta wzmianki, gdyby nie przepiękne widoki, zwłaszcza na szwajcarskim odcinku drogi, biegnącej w sporej części wzdłuż rzeki Inn. Tak, tej samej, od której nazwę wziął wiele kilometrów dalej austriacki Innsbruck. Mimo że zdjęcie ruszone i robione przez szybę – biało-błękitno-zielonkawe widoki wydały mi się jednymi z piękniejszych tej zimy.

272 komentarze

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry na nowym pięterku. Jak widać na zdjęciach, śnieg niekoniecznie dominował podczas tego wyjazdu. Było również sporo lodu. Na przykład w szklankach (chociaż akurat tym razem nie robiłem im zdjęć Happy-Grin )

  2. Tetryk56 pisze:

    Cóż, ryzykant z Waści, ale – jak powiadają Anglosasi – no risk, no fun! Zdjęcia przednie, a przyznam że to znad Inn-u jest dla mnie najciekawsze – wydaje się być ilustracją jakiejś tajemniczej baśni.
    A swoją drogą, sądziłem że Wielką Stopę można spotkać tylko w Górach Skalistych w Ameryce…

  3. Jo. pisze:

    Żeby nie było, że tylko Szancerem się zachwycam (chociaż wiadomo: miłość z czasów dzieciństwa jest wieczna), relacja z wyprawy także niczego sobie. Tak się właśnie zastanawiałam, czyś gdzie nie przepadł, wyleciawszy z za dużych butów…

    • Quackie pisze:

      No więc podczas mierzenia, które trwało gdzieś dobrze ponad pół godziny (z ceremonialnym zastanawianiem się, przynoszeniem, rozdziawianiem cholew, próbami założenia, kręceniem głową, cmokaniem etc.) Cristiano przyniósł mi, ale tylko dla porównania, buty o TRZY numery większe od mojego standardu – wielkie i oczywiście niebywale wygodne. Oko mi się zaświeciło, mówię mu: „O! Te byłyby świetne!”, a on na to kręci głową i mówi: „Nie, przyjacielu, tych ci nie dam, bo noga nie będzie w nich w ogóle usztywniona i mi się zabijesz na stoku!”. I faktycznie, z takich wielkich bym przy hamowaniu może i wyleciał.

  4. Jo. pisze:

    Kochani, ja jednak nie nadaję się do towarzyskich konwersacji, więc wybaczcie, jeśli gdzieś coś pominę, albo gadam od rzeczy.

    Idę sobie cierpieć w milczeniu. Może dokończę czytać Głowę?

    • Quackie pisze:

      Jak już cierpisz, to chociaż przy okazji może zdrowiej, co?

      Znam takie zaklęcie z Livigno, które chociaż tymczasowo pomaga: Prosecco-Aperol-Spritz!

  5. Gimi**** pisze:

    Ależ pięknie;)
    Bajkowo!
    Może i na pól gwizdka, choć z drugiej strony i wypoczęty i wynartowany i zakupy zrobione i książki przeczytane… to jakby chyba nawet więcej niż od wyjazdu zazwyczaj się oczekuje.
    Ale bym utuliła ten pysk bernardyński:-)

    • Quackie pisze:

      Szkoda, że nie było właściciela, bo też bym potarmosił (zgodę wpierw uzyskawszy). Ale nadrobiłem przy pitbullu.

      • Gimi**** pisze:

        o nie nie, pitbulla bym nie dotknęła, boję się go na zdjęciu, a co dopiero na żywo! i niech tam nawet będzie milusi i wesoły!

        • miral59 pisze:

          Nie boję się żadnych psów, najwyżej niektóre lubię trochę mniej niż inne. Wolę takie od wilczura w górę Wink Także bernardyn byłby w sam raz Happy-Grin Pitbull też do przyjęcia… nie za bardzo lubię ratlerki, czy jorki. Małe to, wrzaskliwe i nigdy nie wiadomo czy po cichaczu nie dziabnie za kostkę. Co prawda krzywdy raczej nie zrobi (najwyżej zadrapie), ale może wystraszyć, jeśli zrobi to znienacka Overjoy
          Uważam też, że nie ma ras wybitnie agresywnych, są tylko nieodpowiedzialni właściciele. Wiem coś o tym, bo brat Johna(jednego z moich znajomych) ma „dom opieki” dla agresywnych psów. Odzwyczaja je od agresji i uczy miłości do ludzi i innych zwierząt. Uspakaja i wycisza. Co prawda nie wiem jak to robi, ale ma efekty i co jakiś czas przywożą mu nowego, A te już „wyciszone” zabierają do adopcji. Z tego co wiem, szczególnie starsze psy, jest niezwykle trudno uspokoić i czasami jest to porażka… psa trzeba uśpić, bo nie nadaje się do życia z ludźmi Sad Najczęściej są to psy zabrane ludziom, którzy organizują walki psów. To jest prawnie zakazane, ale że można na tym zrobić wielkie pieniądze, ludzie to robią. Szkoda mi tych usypianych psów, bo to nie ich wina, że człowiek nauczył ich agresji Sad Tak właściwie, to tych ludzi powinno się uśpić… Disapproval

          • Quackie pisze:

            Coś strasznego z tymi walkami…

            • Gimi**** pisze:

              w ostatniej czytanej książce Mroza było o walkach psów, podobno rzeczywiście bardzo dochodowy interes, ale nie wiem jak można mieć przyjemność z tak strasznych rzeczy, choć jak tak spojrzeć kilka wieków wstecz to ludzie od zawsze chyba zachwycali się okrucieństwem:(
              Dziwnym jesteśmy gatunkiem:(
              Ja się psów raczej boję, zwłaszcza tych większych, pitbull, rottweiler to chyba dwa gatunki, które budzą we mnie największe przerażenie, choć kiedyś maż był właścicielem rottweilerki która miała na imię Gumiśka, i była bardzo łagodna- ja jej nigdy nie potrafiłam zaufać, zdecydowanie wolę małe wrzaskliwe yorki;-)

  6. Zoe pisze:

    Dobry wieczór. Dopiero teraz przeczytałem relację. Zazdroszczę pięknych widoków i wspaniałej pogody (mimo, iż zazdrość to taka nie za bardzo dobra cecha). Super opracowanie – trochę nad tym musiałeś posiedzieć. Ale przynajmniej przypomniałeś sobie jak się korzysta z klawiatury komputera po powrocie z wypoczynku:-)
    Dobranoc.

  7. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Piękna relacja z wyjazdu Approve
    Cieszy, że chociaż na te pół gwizdka pojeździłeś. Wszyscy wiemy jak to lubisz Happy A taki „spieszony” wyjazd tylko by Cię zmęczył Weary
    Widoczki miałeś cudne, a skoro i pogoda dopisała, to miałeś super Delighted
    Psiaczki też bym wyściskała, bo się ich nie boję. Happy-Grin

  8. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Taką pogodę nazywam zimka. Mrozik 6 stopni, bezwietrznie. Może przejdzie mi dwudniowy ból głowy. Bolała mnie w niedzielę i poniedziałek i to nie od alkoholu Happy

  9. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Lekki mrozik i sucho – taka zimka może być! Happy

  10. Quackie pisze:

    Dzień dobry wszystkim! U nas zima jakby niezdecydowana, co dalej.

  11. Quackie pisze:

    PS. Nie wspominałem, że przez ten tydzień w ogóle nie piłem kawy. Poza tym jednym razem w bombardino.

    • Zoe pisze:

      Łączymy się w bólu (tym związanym z niepiciem kawy) Happy

      • Quackie pisze:

        Ale mnie z tym było całkiem dobrze! Poza tym, że chodziłem spać koło 22:00 (a wstawałem koło 8:00).

        • Zoe pisze:

          A tego to zazdrościmy. My tutaj zap… znaczy ciężko pracujemy dla dobra narodu, partii panującej (ups) a Pan sobie wypoczynki robi… Happy

        • miral59 pisze:

          To faktycznie długo spałeś Overjoy Mój mąż też codziennie chodzi spać o 22, ale wstaje o 5… Ja chyba potrzebuję mniej snu, bo idę zwykle spać ok. północy i wstaję między 5 a 6. Oczywiście mówię o wstawaniu bez budzika, kiedy oczki stają w słup i nie da się dłużej leżeć, bo jak to mówi Bożenka, kordełka parzy Wink Overjoy

      • miral59 pisze:

        Ja się nie łączę w bólu Wink
        Nie ma obowiązku picia kawy. Mój mąż nigdy nie pił i nie pije kawy. To samo moje dzieci. Jeszcze córka czasami od święta sobie zrobi, ale syn, to nawet jej nie dotyka. Po prostu nie lubi… Pleasure

  12. Quackie pisze:

    Po dziewiątej, więc udaję się dostojnym krokiem na stanowisko pracy.

  13. Zoe pisze:

    A propos dzisiejszej daty. Doskonale pamiętam co robiłem dokładnie 35lat temu dokładnie o tej porze.
    Wstałem przed dziewiątą na przesławny Teleranek. Byłem akurat w wieku odpowiednim do oglądania tego programu. Włączyłem telewizor. Nic nie było, żadnego sygnału. Zdziwiłem się trochę, nie pamiętam co pomyślałem – może antena się wypięła albo coś innego stało. Nie zaniepokoiło mnie to. Za oknem widzę napadało dużo śniegu. Piękna zima (chociaż nie było słońca – zachmurzone niebo). 9.15 dalej nie ma Teleranka. Ubieram łyżwy idę się poślizgać na tych łyżwach NA DRODZE. Mieszkaliśmy na wsi. Normalna asfaltowa droga, nieodśnieżana, bardzo mocno ubity śnieg (właściwie zlodowaciały) przez rzadko przejeżdżające samochody. Bardzo dobrze mi się ślizgało na tych łyżwach. Zero ruchu na drodze. W pewnym momencie idzie wujek (chyba szedł do kościoła) i woła do mnie abym poszedł do domu bo stan wojenny wprowadzono. Ten wujek bardzo często żartował toteż go wyśmiałem. No ale w końcu zmarzłem, wróciłem po 10tej do domu a tam towarzysz z wojska wygłasza przemówienie w TV. Jak ten czas leci…

    • Tetryk56 pisze:

      A my wieczorem 12-go byliśmy u znajomych w Skawinie – wróciliśmy przed północą, ostatnim autobusem – rano kac i wstrząs – nie ma „60 minut na godzinę” czy też ITR-u – już nie pamiętam, który wtedy miał być…

  14. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    U mnie mrozik od kilku dni, a że i śnieg leży sobie cichutko, to mam zimę pełną gębą Delighted
    Nie pamiętam dokładnie co robiłam 13 grudnia, te 35 lat temu. Pamiętam tylko, że w nocy do ojca przyleciał jego brat. Próbowali go aresztować, ale się nie dał. Rozebrał pół komina, tak z dachu praskał cegłami w agresorów (w finale, bo wcześniej była walka w domu) Overjoy
    Bali się, że w domu rodziców też nie jest bezpieczny, więc ojciec zaprowadził go do kumpla. W poniedziałek rano ojciec poszedł do prokuratora porozmawiać, a że był prawnikiem… wynegocjował, że stryjka nie internowali i po rozmowie puścili do domu. Delighted
    Nie mieszkałam już z rodzicami tylko z mężem i pamiętam że byłam w ciąży z córeczką… jak to dawno temu było… Pleasure

  15. Max pisze:

    Trzynastego grudnia roku pamiętnego byłem w kopalni Julian w Bytomiu . Tak jak w innych kopalniach i w Julianie szykowano się do starcia z władzą Dzięki mądrości dyrektora pana Filipka udało się dojść do porozumienia z grupą strajkujących pod ziemią (brałem w tym udział ) i nocą po kilka osób wyjeżdżało na powierzchnię , gdzie były podstawione auta rozwożące ludzi do domów . Po Świętach , kiedy już się trochę uspokoiło , zrobiliśmy pokaz sprzętu przygotowanego przez tzw. druzyny samoobrony do walki . Wtedy dopiero doceniono postawę Dyrektora i dziękowano , że uniknięto sytuacji podobnej jak w Wujku . Z perspektywy czasu wiem ,że te wszystkie nieszczęsne wydarzenia w Polsce to skutek przemówienia Gomułki z roku 1967 nt. Syjonizmu . Temat rzeka . Tears

  16. Quackie pisze:

    Uff, fajrant. Teraz zmiana warty przy komputerze, tak że ten…

  17. szczur z loch ness pisze:

    Mam skojarzenie z filmem: Tajemniczy blondyn w czarnym bucie ale to pewnie dlatego, że to trzynasty komentarz

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór. Czy to zmiana z sokoła na szczura i z Malty na Szkocję? A co się stało?

      Poza tym zgadza się, buty były czarne, ale nie tylko: Cristiano dobrał mi je znakomicie pod kolor kurtki i polarowej chusty pod szyję (odblaskowa zieleń, granicząca z żółcią), spodni, kasku i rękawic (czerń).

      • Maltese Falcon pisze:

        Przykro mi skoro namieszałem zatem wyjaśniam i zarazem kajam się w komentarzu czternastym. Szczur z Loch Ness to nazwa niszowego bloga, który piszę w ramach platformy Onet podpisując się Maltese Falcon i stąd to wszystko 🙁

  18. Zoe pisze:

    To ja odpływam. Dobranoc.

  19. Zoe pisze:

    Dzień dobry Happy
    Niech będzie dobry.

  20. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Rozumiemy, Miralko, i to jeszcze jak!!!

  21. Quackie pisze:

    Dzień dobry, aczkolwiek nieco… depresyjny? Chmury nisko, temperatura na plusie, ciemnawo i w sumie paskudnie.

  22. Quackie pisze:

    To już po dziewiątej? Czas leci jak zwariowany, albo to ja jestem jakiś spowolniony… Powoli udaję się popracować.

  23. Jo. pisze:

    Dzień dobry.
    Prąd mi wyłączyli. Znaczy nie mam światła, kuchni, prasowanie i pranie odpada, kompa się nie uruchomi, no i generalnie bajka. Dla niegrzecznych dzieci.

  24. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    U mnie też ciemno, trochę jakby mroźno Weary Temperatura -13C, ale z tego co piszą, odczuwalna jest -22C Worry A ma być jeszcze zimniej… Nie chce mi się iść do pracy jak nie wiadomo co, ale mus, to mus Sad

  25. Jo. pisze:

    Prąd włączyli. Całe szczęście, bo raz, że ogrzewanie u mnie też na prąd, a dwa – szarówka się robi. A przecież ledwo po pierwszej jest!!!

  26. Gimi**** pisze:

    Zaganiany dzień, dzień dobry, a właściwie Dobry wieczór Wszystkim i chyba od razu dobranoc, bo dziś zamierzmy popełnić ciasteczka, więc raczej wyjście na Wyspę nie będzie już możliwe 🙁

  27. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Po robocie przegonili z kompa, nawet nie zdążyłem odtrąbić fajrantu… a teraz wcale nie lepiej. Zobaczymy, co się da zrobić i ile pobyć na Wyspie.

  28. Jo. pisze:

    Zaczynam rozumieć wyspiarskie odpływy.
    Cóż – taka widać kolej losu.

    Dobranoc państwu.

  29. Quackie pisze:

    To może ja jeszcze przed pójściem spać dorzucę komentarz całkiem nienumerowany, bo zdaje się, że to moje zdumienie zmianą nicka wywołało nieporozumienie (?) parę szczebelków wyżej.

    Uważam, że na Wyspie awantury w dowolnym rozmiarze zdarzają się nader rzadko, żeby nie rzec – sporadycznie. O wiele częściej (chociaż może też rzadziej niż kiedyś, ale – jak zauważyła Jo – taka kolej losu, ja tylko dodam, że to wszak zależy od możliwości i zgrania czasoprzestrzennego Wyspiarzy) występują dyskusje. Wymiana poglądów i informacji. Również żartów.

    A że część Wyspiarzy bywa ekscentryczna, choć zawsze kulturalna? I ta ekscentryczność bywa niezrozumiana? Trudno, szkoda. Może czasem warto troszkę odpuścić z ekscentrycznością, może czasem warto ową ekscentryczność potraktować z pobłażaniem – żeby wyjaśnić sytuację, a potem nadal cieszyć się różnorodnością?

    Powoli kieruję się ku ablucjom, a potem dostojnie w objęcia Morfeusza.

    Wink

  30. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Ale dzisiaj jestem wcześnie w pracy! 😉

  31. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Ależ ponuro na zewnątrz. No nieważne. Jutro piątek i zaczyna się powoli gorączka. Przedświąteczna. Happy

  32. Bożena pisze:

    Dzień dobry! Piszę z telefonu, bo komputer od rana się aktualizuje.

  33. Quackie pisze:

    Dzień dobry, tu też szaroburo. Aż się nie chce wstawać, a przecież dzisiaj przedpiątek!

  34. Gimi**** pisze:

    Dzień dobry.
    Ciastka skończyłam po północy, wrrrr! I sukces odniosłam, bo ani kawałeczka nie spróbowałam, O! Z jednej strony ryzyko bo ciasteczka pojechały do przedszkola na poczęstunek po jasełkach, ale z drugiej strony, sądząc po ilości pochłoniętych przez dzieci były dobre, dzieci przetrwały noc, wie i nie trujące-ryzyko zatem małe;-)
    Jak to było? 4 minuty do kawy?
    No i nie umiem wstawić zdjęcia;-(

  35. Quackie pisze:

    Zmykam, bo późno się robi…

  36. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Ja też zaraz siadam do kawy Delicious Ale u mnie 5:20 Delighted Także trochę wcześnie…

  37. miral59 pisze:

    Za oknem ciemno i mróz się wziął całkiem spory (-17C, ale podają, że odczuwalna temp. to -27C). Jutro ma być cieplej (-5C), ale pojutrze znowu mróz (-19C). Śnieg sobie leży, a gdzieniegdzie z roztopionego śniegu zrobił się lód. Ślisko… Weary

    • Zoe pisze:

      Ty chyba mieszkasz na biegunie…

      • miral59 pisze:

        Chyba na biegunach Wink Overjoy
        A takie temperatury to nic nowego… w Polsce też. Happy-Grin Mam nadzieję, że przynajmniej wymrozi trochę te różne paskudztwa Delighted Chociaż większość tych różnych robali i szkodników, niby nie mają rozwiniętych mózgów, a jak ma być duży mróz, to się chowają w ziemię głębiej i zmarzlina ich nie czepia Weary Jedynie maruderów, którzy za wolno się chowali. Ale dobre i te kilka sztuk mniej Happy-Grin

  38. miral59 pisze:

    Wczoraj padłam jak kawka Tired I sama nie wiem, czy to praca, czy przesilenie. Słoneczko wstaje późno zamglone i potem albo wyłazi zza chmur, albo zasłania się jeszcze większymi… częściej to drugie Worry Taka depresyjna pogoda…
    Ale to nic. Trzeba się ratować wewnętrznym słoneczkiem i cieszyć się, że już niedługo wiosna Delighted Happy-Grin
    Miłego dnia Wyspiarze!!! Delighted

  39. Rena pisze:

    Co prawda już południe .Rzadko się odzywam ostatnio bo zwyczajnie nie mam nic do powiedzenia. Chociaż to pięterko niezwykle mi się podoba. Zdjęcia są cudne. Nie wiem co się dzieje ze mną – nawet wiadomości z Polski mnie nie pasjonują.
    Może zapadłam w sen zimowy? Co dziwne bo u mnie jest +10 stopni. Pondering

  40. Rena pisze:

    Właśnie – a jak WIelka Stopa? Happy

  41. Quackie pisze:

    Jak widać, jestem na pokładzie. Fajrant. Dzisiaj chyba nie będzie prób zamachu na komputer…

    Chyba.

  42. Max pisze:

    Pokład moim zdaniem jest poza Wyspą , to pogubiłem się w tej dobrej zmianie i nie wiem w którą stronę mam zmierzać, aby nie wpaść na jakieś rafy koralowe . Wszystko dookoła jest dwuznaczne , na dobre mówi się be , na be -cacy , mały znaczy duży , duży to dług publiczny , generał to szeregowiec , szpieg to generał , zdrajca to ten co doszedł do Berlina , bohater to ten co z polskim złotem wyjechał na Zachód , a tak ogólnie to z okazji budowy Metra 2 mieli dodać jeden tramwaj , zabrali jeden . Rachunek się zgadza tylko nie w dobrą , a złą stronę . I jak tu żyć prr..Państwa , no jak ?? Tears

    • Quackie pisze:

      To ja miałem na myśli pokład tego statku, co właśnie dopływał do Wyspy.

      Wink

      A dwuznaczności są nieuchronne, niestety. Nie wszystko w życiu jest czarno-białe, mimo że czasem by się chciało.

      Co do Metra 2 zaś, to kiepsko z tym tramwajem. Nie dali może jakiegoś autobusu w zamian?

      • Max pisze:

        Ten zabrany 13 jęzdzi Wolską , to dla latorośli NJ może nawet lepiej , a nie gorzej ? Mówiłem , ze trzeba trochę poczekać i jak widać miałem rację Amazed

        • Quackie pisze:

          Ach, ale on się przemieszcza zwykle w kierunku Banacha i z powrotem, prostopadle do Wolskiej. Czyli raczej autobusami. Tramwaje są może mniej zależne od korków, ale jeżdżą okrężną drogą, niestety.

  43. Max pisze:

    Masz rację , ale prawdopodobnie Młodzian kawałek drogi jedzie trasą Prymasa , która często jest nieprzejezdna i nie ma nic gorszego jak bimbanie w stojącym autobusie . Przy okazji przekaz mu pozdrowionka . Amazed

    • Quackie pisze:

      Przekażę, jutro przyjeżdża. I faktycznie jeździ przez Prymasa.

      Ale jak inaczej się dostać na Banacha? Tramwajem z Wolskiej to z przesiadką na Rondzie Daszyńskiego, a reszta możliwości i tak z przesiadką na autobus prędzej czy później.

  44. Zoe pisze:

    Nie wiem jak reszta wyspiarzy ale ja idę spać. Dobranoc. Happy

  45. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Wczoraj zostały kupione ryby. Są już zasolone i zasypane cebulą. Powoli nadchodzą …. Happy

  46. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Znaczy, gdybym kiedyś szukał płatnego mordercy dysponując niskim budżetem, trzeba się udać w stronę Doliny? Thinking

  47. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Badania związane z Wielką Stopą w trakcie, stąd spóźnienie. W ogóle dzisiaj dzień pracy będzie trochę inny niż zwykle.

  48. Gimi**** pisze:

    Dzień dobry, trochę spóźniona ale dziś kolejny dzień na wysokich obrotach.
    Zapraszam po cichutku na prywatne mini pięterko.
    Uśmiechniętego dnia:)
    Zmykam zaraz do dentysty, wiec na szybko ostatnia kawa na minimum 3 godziny:(

  49. Quackie pisze:

    Biegania ciąg dalszy już za chwileczkę, chociaż nie ws. Wielkiej S.

  50. Quackie pisze:

    Wróciłem, załatwiwszy to i owo. Czyli z tarczą 🙂

    • Quackie pisze:

      Uwierzylibyście, że do załatwienia miałem na przykład to:

      „Odejdź ode mnie. Wiem, odtąd przebywać
      I tak będę w twym cieniu. I już nigdy więcej
      Nie stanę sama w samotniczej wnęce
      Drzwi mego życia, aby rozkazywać

      Mocom mej duszy. A jeśli szczęśliwa
      W słońcu jak niegdyś lekko wzniosę ręce,
      Uczuję wtedy to, co dziś poświęcę:
      Dotyk twej dłoni. Kraina dotkliwa,

      Los nas rozdziela. Zostawia jedynie
      Podwójne tętno: twego serca w moim.
      Jesteś we wszystkim, co śnię i co czynię.

      Tak smak gron winnych pozostaje w winie.
      Gdy zwracam się do Boga, słyszy imię twoje,
      A w moich oczach widzi podwójnych łez zdroje.”

      bo nigdzie w necie tego nie było i musiałem znaleźć w wersji analogowej?

  51. Quackie pisze:

    A ja popracowałem trochę, a teraz odebrałem Juniora z dworca i jestem już w domu. Ale pewnie specjalnie nie posiedzę (patrz: Junior i obowiązki rodzinne).

  52. Zoe pisze:

    I co? Znowu jestem na końcu? No to dobranoc.

  53. Quackie pisze:

    Dzień dobry. A u mnie „tylko” zachmurzenie, ale za to na całego.

    Zaraz się zacznie przedświąteczne bieganie.

  54. Quackie pisze:

    Halo, Miral, czy wszystko w porządku? Właśnie w radiu mówią o mrozach rzędu -30 w północnej części USA.
    Amazed

    • miral59 pisze:

      W porządku Delighted Przynajmniej u mnie Pleasure Dziękuję Wam za troskę kiss_a_heart
      Dziś już jest cieplej (a przynajmniej ma być). Zapowiadają temperaturę rzędu -5C. Na jutro -15C Worry
      „Uwielbiam” te temperaturowe skoki. To mróz, że gile w nosie zamarzają, to gwałtowne ocieplenie i potem znowu mróz… huśtaweczka jak się patrzy Worry
      Ale czas się było przyzwyczaić, może za następne 20 lat nawet to polubię Wink Overjoy

  55. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Jak co sobota – zakupy, śniadanko, i tradycyjnie chęć powrotu do spania…

  56. Gimi**** pisze:

    Dzień dobry.
    Wczoraj noce przejścia rodzinne a od rana jak zawsze: sklep, bułeczki, jajecznica… i jak nigdy przy śniadanku zajrzeliśmy do informacji z kraju i dalej czytamy z niedowierzaniem, że to się dzieje naprawdę i to u nas:(
    Człowiek idzie spać i nie wie w jakim kraju się obudzi:(
    Miłej soboty.

  57. Rena pisze:

    Dzień dobry – zaraz idę do pracy ,jeszcze tylko listę koniecznych zakupów,żebym nie zapomniała.
    Galareta już się zsiadła i została napoczęta przeze mnie.
    Jeszcze do Bozenki na poprawę chumoru bo przecież od wczoraj strach otworzyc jakikolwiek komunikator …
    W ciekawych czasach żyjemy…

  58. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Kawka w południe. expresso

  59. Quackie pisze:

    O matko i córko!

    Zakupy zrobione, w tym choinka, oprawiona i ustawiona, czeka, aż reszta rodziny zajmie się dekoracją, ziemniaki obrane i wstawione…

    I nie żebym tylko się chwalił – dzisiaj wszyscy coś robią, pomagają, zasuwają.

    Czyli dzień pracowity. Jak wiadomo, do tego służy weekend.

    Pleasure

  60. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Chciałam tylko zameldować, że żyję Delighted I to pomimo paskudnych warunków atmosferycznych Wink Wczoraj znowu wróciłam z pracy umordowana i to nie tyle pracą, ile powrotem z niej. Dosypało śniegu i tak jak do pracy dojechałam w 40 minut, tak wracałam ponad dwie godziny Tired Wypadków drogowych nie policzę, tyle ich po drodze było. Amazed Niby drogowcy jeżdżą i odśnieżają, ale nie są w stanie zgarnąć wszystkiego, przy tak dużym „dosypie”. No i ci kierowcy… ręce opadają. Albo wloką się tak wolno, że trudno w takim „kopnym śniegu” utrzymać linię prostą podczas jazdy, albo gnają, jakby droga była sucha i czysta. Oczywiście zapominają, jak ciężko jest zahamować, gdy koła się ślizgają. Weary I co się dziwić, że potem jest bum Worry Przy takiej ślizgawicy odpowiedni dystans między samochodami jest konieczny. Ale nie wszyscy o tym pamiętają…
    Planowałam pojechać po pracy do sklepu, bo muszę kupić ptaszkom ziarenka. Zjadły już wszystko Pleasure Ale wróciłam taka utuptana, że nie dałam rady. Musze pojechać dziś z samego rana. Nie mogę zawieść swoich pierzastych. Przylecą, jak co rano do stołówki, a tu pusto? Nie może tak być!

    • Quackie pisze:

      Wiesz co, podziwiam! Przy takich warunkach jeszcze myśleć nt. ziarenek dla ptaszków!

      • miral59 pisze:

        Właśnie przy takich warunkach nie wolno o pierzastych zapomnieć!!! Przyzwyczaiłam je do tego, że zawsze coś u mnie znajdą do jedzenia. Będą więc czekały i nie polecą gdzie indziej na poszukiwania. My nagrzejemy się w ciepłym domu, a one jak głodne, to pozamarzają Sad Takie głodne i zmarznięte są też łatwym łupem dla różnego rodzaju drapieżników. Szkoda mi ich…
        Cieszy mnie, że poidełko z podgrzewaczem zdaje egzamin i woda, nawet w największe mrozy nie zamarza Delighted Większość ptaków nie umie „napić się” śniegiem i potrzebuje wody. Do tej pory wynosiłam im często wodę, ale bardzo szybko zamarzała. Teraz muszę tylko dolewać wody. Część wypiją, a część wyparuje. W każdym bądź razie znika dość szybko Pleasure
        A poza tym… ja je na prawdę lubię. Czyż można nie dbać o swoich ulubieńców? Happy-Grin

  61. Zoe pisze:

    U mnie choinka czeka jeszcze na ogrodzie. Jak dobrze pójdzie to wieczorem będzie w domu.

  62. Quackie pisze:

    Tak jak zapowiadałem w temacie biegania – zaraz wybywamy większością rodziny na Łotra gwiezdnowojennego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)