« Zion po raz kolejny... Czy istnieje życie pozablogowe? »

Wpis o niczym

A właściwie to czymś tylko trochę różniącym się od niczego. Jeżeli ktoś z Was był kiedykolwiek w górach, a może nawet niekoniecznie, na nizinach, tyle że w gęstej mgle albo chmurach, będzie wiedział, co mam na myśli. Niczego nie widać, ale i niczego specjalnie nie czuć, ot, może trochę tej wilgoci. To z bliska. A z daleka… No, z daleka to już zupełnie co innego.

Z daleka chmury potrafią wyglądać naprawdę imponująco, czy to rano z okna kuchni…

…czy to w letnie przedpołudnie nad morzem.

Na jesieni robi się czasem wietrznie, a chmury suną tak szybko, że zasłaniają słońce, chociaż nie całkiem.

Bywają i takie dni, kiedy zapalony radiotelegrafista mógłby pobawić się w odczytywanie kresek i kropek widocznych nad horyzontem.

Są też chmury, które tworzy sam człowiek, a dokładnie – przy pomocy silników odrzutowców. Tu już nie trzeba radiotelegrafisty, ale przydałby się nauczyciel, zaprawiony w odczytywaniu bazgrołów z zeszytów.

Smugi kondensacyjnie szczególnie efektownie wyglądają wówczas, gdy słońce zaczyna chylić się ku zachodowi.

Zresztą nie tylko one – zwykłe chmury też nabierają wtedy złotego blasku, stają się wyraźniejsze, niczym złote wióry.

Im słońce niżej, tym bardziej złoto robi się na niebie… złoto, a potem różowo.

Czasem wygląda to nawet jak wielki, daleki pożar.

A czasem czerwienie są tak intensywne, że aż stają się fioletami.

Potem zapada wieczór i w oknach domów zapalają się światła.

A chmury widać i w nocy, na przykład przy księżycu… Ale to już zupełnie inna historia.

126 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    A najlepsze jest to, że chyba wszystkie zdjęcia są z komórki. Czasem szkoda, może z aparatu wyszłoby lepiej, ale z drugiej strony komórkę mam przy sobie prawie zawsze, a aparat – nie.

  2. miral59 pisze:

    A aparat mam zawsze ze sobą. Tak już się przyzwyczaiłam, że nawet jak się wybieramy do sklepu wieczorową porą, to i tak ze sobą zabieram, chociaż szans na zdjęcia nie ma Happy-Grin
    Jakoś tak głupio się czuję, gdy czasami go zapomnę (ale to bardzo rzadko, może ze dwa razy do roku) Wink Overjoy

  3. Tetryk56 pisze:

    Oto krótki przewodnik po niebie! Wink
    Cykl faktycznie znakomicie ułożony.

  4. Quackie pisze:

    Na dobranoc zapraszam jeszcze piętro niżej.

  5. miral59 pisze:

    Zaraz idę spać, ale jeszcze „dam głos” Wink Happy-Grin
    Na pewno samoloty dla osób, które nie mają ich na codzień, mogą stanowić pewną atrakcję… ale jeśli przelatują z regularną częstotliwością nad głową, zaczynają stanowić poważny problem. Szczególnie te startujące, na zwiększonych obrotach silników…
    Mistrz Q pisał, że w ciągu 5 minut przeleciały dwa samoloty (gdy odbierał Juniora)… ale gdyby mieszkał „na ścieżce” i ten ryk miał co pół minuty? Na pewno na długo by tych zachwytów mu nie wystarczyło Wink Happy-Grin Do wielu rzeczy można się przyzwyczaić… Prawie całe życie mieszkałam przy torach. Najpierw w pewnym oddaleniu, potem (przez 7 lat) znacznie bliżej. Fakt, nie słyszałam ich. Słuch tak się przyzwyczaił do stukotu, że nawet tego nie rejestrował. Podobnie jest z ludźmi mieszkającymi przy dużych skrzyżowaniach ulic. Też nie słyszą tego szumu pojazdów, a nawet klaksonów. Do samolotów ciężko się przyzwyczaić. Piszę to z doświadczenia Wink 10 lat mieszkałam przy O’Hare… Można nie zwracać uwagi na szum, ale ten ryk zagłuszał nawet myślenie!!! Wink O rozmowach przez telefon nie wspominając… Weary
    I jeszcze taka ciekawostka. W Bensenville mam znajomą rodzinę.
    Jest matka, a po drugiej stronie niewielkiej uliczki dom kupił jej syn. Pozytywne zjawisko, bo pomoc działa w dwie strony, chociaż są niezależni i mieszkają oddzielnie Pleasure No i gdy O’Hare wstawiało dźwiękoszczelne okna, to syn się załapał. Matka już nie, bo lotnisko taką sobie wyznaczyło trasę samolotów. Nie pomogły odwołania, ani fakt, że samoloty lądują i startują pośrodku drogi. Matce żadne przywileje się już nie należą Weary Ale tak działa każda administracja…

    • Jo. pisze:

      Mieszkałam 11 lat pod zapasowym korytarzem do lądowania, więc nad moim domem samoloty latały tylko od czasu, do czasu – np. podczas konserwacji pasa głównego, albo kiedy wiatr był zbyt silny, żeby podchodziły do lądowania normalnie. I to był koszmar.

      Teraz czasami wyje mi coś nad głową, bo jak wspominałam tu są dzikie pola i dźwięk się niesie, a dalej jesteśmy w obszarze „nalotów” i jak jakiś większy samolot startuje (dla odmiany) to bywa, że się człowiek w nocy budzi.

      Mój mąż uwielbia samoloty, ale ja jakoś nie bardzo, ale nawet jemu bywa, że przeszkadza. Jeśli cudem jest w domu podczas takiej akcji dźwiękowej.

  6. miral59 pisze:

    Idę spać Spanko
    Miłego poniedziałkowania się życzę Delighted

  7. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Poniedziałek.

  8. Jo. pisze:

    Dzień dobry.
    A gdzie śniadanko?
    Worry Worry expresso PofCooks Roll Kawa1

  9. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Na śniadanko dzisiaj mam kawę. Pogoda nawet niezła, kawa smakuje (i mam nadzieję, że zaraz zadziała, bo poza tym humor, nie wiedzieć czemu, taki sobie).

  10. Kopciuszek pisze:

    Dzień dobry 🙂 Fotki są świetne. Wszystkie. Gdybym jednak miała wybrać najpiękniejsze to typuję z kuchni i nad wodą. Chyba nawet nad wodą bardziej 🙂 Cudna, tylko się położyć na tym piasku i odpłynąć 🙂 Myślami oczywiście 😉

  11. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Po pięknej sobocie i deszczowej niedzieli poniedziałek jakiś taki bez wyrazu – chłodno, mgliście i depresyjnie. Myślę, że to jest przyczyną deficytów humoru u Mistrza Q. i nie tylko…
    Uśmiechajmy się! To pomaga!

  12. Quackie pisze:

    To ja – już w o wiele lepszym humorze, na Wyspiarzy zawsze można liczyć – zmykam do dalszych obowiązków.

  13. Gimi**** pisze:

    No i wcięło mi komentarz…
    Tears
    Tak czy inaczej dzień dobry, a rozpocząć poniedziałek od spaceru w chmurach to chyba dobra wróżba na nadchodzący tydzień?

  14. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Po deszczowej sobocie, chmurnej niedzieli, równie chmurny poniedziałek. Ale ciepło jak latem (27C) i popołudniu ma być słonecznie Delighted

  15. Jo. pisze:

    Z cyklu „Rozmowy z BlueBoyem”:

    – Co się dzieje?
    – Nic…
    – I tak siedzisz, i gapisz się niewidzącym wzrokiem w ścianę, bo „nic”?
    – Nie zrozumiesz…
    – Nie zrozumiem otchłani nicości, bólu istnienia i depresyjnego braku sensu we wszechświecie?
    – A nie możesz po prostu kazać mi się uczyć do tego sprawdzianu z WOSu?

  16. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Nie miałam dostępu do netu, bo padł nam prąd Wink Wichura nadal nieźle sobie poczyna, ale prund jest, to mogę zajrzeć… Pleasure

  17. miral59 pisze:

    Zdjęcia Lorda W. baśniowe, cudne!!! Takie trochę zamglone i tajemnicze…
    Zimowe cudeńka Mistrza Q też zachwycają Approve
    I tak sobie pomyślałam, że może stworzymy „chmurzaste pięterko”? Tak jak to było z pierwszym dniem jesieni? Nie mówię, że teraz, ale w przyszłości? Thinking
    Na jutro zapowiadał się Ukratek, więc wiadomo, że trzeba będzie odczekać…

  18. miral59 pisze:

    Dziś małżonek mało się nie przewrócił z wrażenia… Zgasło światło, a po ciemku nie za bardzo jest co robić ( 😉 ), więc zaproponowałam wyprawę do sklepu Overjoy W pierwszej chwili małżonek myślał, że się przesłyszał Wink Delighted
    A ja po prostu wcześniej nie znalazłam swoich ulubionych plastrów dla ptaszków. Takie prasowane, suszone robale z różnymi ziarnami. To ptaszki najchętniej jedzą… Pleasure Co prawda tanie nie są (te plastry)… ale co tam. Dokarmiam ptaki tylko późno jesienno-zimową porą. Może nie zbankrutuję Wink Happy-Grin Przy okazji zajechaliśmy do jeszcze innego sklepu i małżonek kupił sobie polskie piwo. Jakoś do amerykańskiego, czy meksykańskiego przekonania nie ma, chociaż jest tańsze. Jak dla mnie, to to samo, bo żadnego z nich nie piję Happy-Grin

  19. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Pobudka!

  20. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Miałem kiedyś hopla na punkcie zbierania pusze po piwie, więc przy okazji próbowałem różnych. I muszę przyznać, że piwa amerykańskie i australijskie, jakie wpadły mi w ręce, były bardzo kiepskie. Najlepiej wspominam czeskie, niemieckie i belgijskie – oczywiście z tych, które wówczas można było kupić, choćby okazjonalnie. Beer

    • Quackie pisze:

      Zgoda. Amerykańskie piwa puszkowane to w ogromnej większości straszne sikacze, nie wiem, czemu. Podejrzewam wszakże, że traktowane są przez producentów przede wszystkim jako gazowane napoje chłodzące, a nie piwo jako takie, z całym smakiem, goryczką etc.

      Dla porównania: kilka razy odwiedziłem tamtejsze bary, oferujące piwo beczkowe, i zawsze było bardzo w porządku, niezależnie od tego, czy było to piwo irlandzkie, importowane (Guinness), czy miejscowe (nie pamiętam marki).

  21. Zoe pisze:

    Nie odniosłem się do głównego wpisu:-) Na załączonych fotkach widać, że Mr. Q. chodzi z głową w chmurach:-). Nie za bardzo interesują go sprawy przyziemne typu zepsuta spłuczka czy też cieknący kran.
    Prawdopodobnie jest marzycielem a co za tym idzie również idealistą. Poszukuje w świecie piękna a wśród ludzi dobra. Jest osobą optymistycznie nastawioną do świata (wśród prezentowanych fotek nie ma zdjęć z burymi, deszczowymi chmurami). Nie jest również osobą gwałtowną na co wskazywałyby by zdjęcia błyskawic i nawałnic.
    Jednakże ostatnie trzy fotki (ich kolorystyka) pokazują jakąś zadrę, cień w jego zakamarkach osobowości. W sprzyjających (właściwie niesprzyjających) warunkach w jego umyśle może przeskoczyć taka mała klapka. Pyk. I może się idylla w życiu Q. skończyć w stylu Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną Happy-Grin

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry spóźnione, tak się dzisiaj składa. Znad kawy.

  23. Gimi**** pisze:

    Dzień dobry,
    Kawyy, kawyyyy!
    Trudny poranek, dzień się tez zapowiada nie wesoło, do tego jakiś dołek nadchodzi….

    • Quackie pisze:

      Jesienne dołki, najczęściej wypłukane deszczem. Kawa wyżej, a na niewesołe dni… No cóż, na Wyspie jakoś przytulniej i weselej.

      • Gimi**** pisze:

        Zgadzam się w zupełności, nawet jak dzień podły to na Wyspie zawsze jakoś tak pogodniej, weselej, raźniej.
        Właśnie zalałam sobie drugą kawkę, zaraz włączę w tle jakąś ulubioną muzykę i biorę się do pracy.
        Kawa2
        Może to wcale nie dołek, tylko zmęczenie po prostu:( a tydzień trudny, dziś powinnam zawieźć młodą na zajęcia do stolicy, ale tak mi się strasznie nie chce, wrócimy to już będzie ciemno, zmęczenie sięgnie zenitu, w samochodzie będzie płacz i lament…. no dobra, rozpędziłam się trochę, ale jest tak pierońsko zimno i ponuro i tak nie mam ochoty tam dziś jechać…

  24. Quackie pisze:

    Już prawie wpółdo. Wymykam się cichaczem.

  25. Kopciuszek pisze:

    Dzień dobry ??? Taki sobie 😉 Moje motto na dziś: „Wszyscy mamy gorsze dni. Ale jedno jest pewne: nie ma takich chmur, przez które słońce nie umiałoby się przebić”.
    Słońca zatem wszystkim życzę, a szczególnie dla tych, co mają gorszy dzień Happy

  26. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    U mnie też nie jest miło. Nie tylko chmury (chociaż ciemno, to nie wiadomo dokładnie na ile gęste)to i wietrzysko. Ale na razie ciągle ciepło, bo te 22C o 6 rano, to na pewno zimno nie jest Happy-Grin
    Lecę, bo dziś muszę być wcześniej w pracy Sad
    Czy pisałam już, jak bardzo mi się nie chce Shout
    Miłego dnia Wyspiarze Delighted

  27. Tetryk56 pisze:

    Zgodnie z obietnicą zamieszczam garsteczkę wspomnień z weekendu. Zapraszam na pięterko!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)