Od kilku miesięcy bierzemy udział w spacerach edukacyjnych dla rodzin z dziećmi z autyzmem. Tym razem z sal muzeum przenieśliśmy się do parku – oglądać drzewa. Upał nieziemski, więc moi panowie strasznie truli (na szczęście nie tylko oni – inni uczestnicy też domagali się różnych udogodnień, tylko że młodsi znacznie, to im uchodziło na sucho).
Jakub był słabo zainteresowany opowiadaniami Przewodnika (w przeciwieństwie do mnie, bo ja to w zachwyt prawdziwy wpadłam, a przy Banachu to nawet Piter się zainteresował), ale za to robił zdjęcia. On zawsze robi zdjęcia – można powiedzieć, że najchętniej świat ogląda przez obiektyw, czy tam wizjer fotograficzny. I tak mi przyszło do głowy, żeby Wam pokazać, co on widzi. I jak.
Zanim Quackie się pozbiera, a Miralka wróci – wpis Jo, przygotowany przed paroma dniami
Ale odlot. Niesamowite te fotki.
Tzn. mam wrażenie, że tak technicznie to większość jest pod światło, natomiast ta z pokręconymi gałęziami rzeczywiście jest niesamowita, w sensie właśnie poskręcania i pogmatwania.
Noale ja „myślę tekstem”, a nie obrazem.
A mógłbyś trochę rozwinąć, jak nie teraz, to w bardziej sprzyjającej chwili?
A ja myślę obrazem i nie potrafię tego wyrazić słowami:-). Na tych fotkach jest więcej rozproszonego światła niż obrazu. Zastanawiałem się z czym kojarzą mi się te zdjęcia. Wydaje mi się, że dawniej w filmach, gdy reżyser chciał pokazać jakieś marzenia senne bohatera to właśnie tak filmował sceny. Oczywiście nie potrafię w tym momencie pokazać przykładu i dlatego może mi się tylko wydaje.
Coś w tym jest… np. „Melancholia” – końcowe sceny.
Dobranocka w takim razie jeszcze wczoraj.
Też zwróciłem uwagę, że wszystkie są pod światło. Nie miałem jednak skojarzenia z błędami technicznymi – raczej z pewną magią. Jakby fotograf chciał nam dać do zrozumienia, że poza tym co my i obiektyw możemy zobaczyć, jest zawsze jeszcze jakaś tajemnica, raczej radosna niż groźna…
No dobra, może trochę odleciałem – ale gdyby choć jedno było bez tego efektu, zapewne nie miałbym takich skojarzeń.
Właściwie pasuje tu ta sama odpowiedź, co pod komentarzem Mireczki, nieco niżej.
Dzień dobry

Może profesjonalistów…
Miralka wróciła i podziwia nowe pięterko
Mistrz Q ma w zasadzie rację. Z technicznego punktu widzenia… nie robi się zdjęć pod światło z wielu względów. Chyba, że ktoś ma odpowiednie filtry i osłony. Z drugiej strony, kogo obchodzi jakie są zasady?
Jako amator podziwiam, bo lubię smugi światła przeświecające przez liście, rozmyte światłem kształty…
To prawda, jest w tym coś takiego. Nie sądzę, żeby to był błąd, a to rozświetlenie zdjęć faktycznie magiczne. Tylko mnie czasem trudno ująć obraz w słowa.
A na wycieczce byliśmy w Rockford, w Anderson Japanese Gardens. Małżonek słyszał o tym ogrodzie w polskim radiu i koniecznie chciał to zobaczyć. W sumie to nie aż tak daleko. Tylko 75 mil (120km), czyli ok. godziny jazdy. Szczególnie, że to ja siedziałam za kierownicą


Zauważyłam wysoko na drzewie flickera, w gałązkach sikorkę modroskrzydłą, stadko jemiołuszek, że o krzyżówkach nie wspomnę, bo trudno było ich nie zauważyć… a czegoś co nie ma skrzydeł, to już nie widzę… 

Ogród rozczarował małżonka. W większości dziko rosnące krzaki, zwykłe amerykańskie sosny, tyle że przystrzyżone półkoliście… Ten ogród niewiele miał z japońskim wspólnego. Może nawet nie wiedzielibyśmy jak powinien prawdziwy wyglądać, gdyby nie to, że w Chicago Botanic Garden mają japońską sekcję, w House on the Rock też taki ogród jest. Także mamy porównanie. Jedyne prawdziwie japońskie były karpie brokatowe, zwane też karpiami koi. Niektóre okazy miały dobrze ponad pół metra. Co nie jest chyba dziwne, biorąc pod uwagę, że przy zakupie biletów (w formie znaczka z japońskim napisem) można było kupić specjalną mieszankę dla tych ryb. Z tej mieszanki korzystały też kaczki krzyżówki, walczące z rybami o pokarm. I chyba jedynie to było ciekawe
Dodam jeszcze, że pod koniec naszej wędrówki dokoła stawów (dwóch) i po przejściu przez kilka mostków nad kamienistymi strumykami wracaliśmy do punktu wyjścia, zauważyłam trzy amorki (?) na wysokich palach. Powiedziałam o tym małżonkowi, a on tylko się śmiał i stwierdził, że obcykał je na samym początku naszej drogi. A ja ich nie widziałam!!! Dowiedziałam się, że u mnie to normalne, bo mam wzrok wyostrzony tylko na ptaki
Może i racja… głównie reaguję na ruch i głos. Z rzeźbami jest trochę trudniej, nawet jak są one wielkie…
A i jeszcze jedno. Przy wejściu dostaliśmy mapkę. Małżonek popatrzył na nią i doszedł do wniosku, że to łażenie na cały dzień, tyle jest różnych punktów do obejrzenia. Chodziliśmy ok. godziny… biorąc pod uwagę, że nie szliśmy marszowym krokiem, a spacerowym, zatrzymywaliśmy się co chwilę, to teren za bardzo rozległy nie jest. Także myślę, że już tam więcej nie pojedziemy. Szkoda jechać w te i nazad taki kawałek. Lepiej wybrać się w ciekawsze miejsca…
Chwilka. Amorki w japońskim ogrodzie? Brzmi jak pomieszanie materii…
Może to były japońskie amorki?
Nie wiem, mnie one za bardzo też nie pasowały…
A to Japończycy w ogóle mają amorki?
A przecież amorki też mają skrzydła!
Mają skrzydła, ale się nie ruszają, ani nie śpiewają, więc z ptakami wspólnego za dużo nie mają

Witajcie!
Gdy patrzę przez okno, czuję że bardzo chciałbym być teraz w rozświetlonym parku…
Dzień dobry. Nawet się dzisiaj wyspałem – dość niespodziewanie…
Dzień dobry Wszystkim;)
Ależ mam tu do poczytania po weekendzie!
Myślę, że Jo miała świetny pomysł, żeby nam pokazać te zdjęcia, są naprawdę niezwykłe.
Lecę tam, gdzie zawsze o tej porze w dzień powszedni.
Dzień dobry.

Spało mi się dziś bardzo dobrze. Z nowymi siłami zaczynam nowy tydzień.Postanowiłam właśnie wejść na prostą ,acz ciernistą drogę cnoty, nie oddawać się hazardowi bo mi wyrażnie nie służy.
Zdjęcia na tym pięterku tak jakoś nastroiły mnie hmm – romantycznie.
Podaję kawusię bo chyba każdemu się przyda. Ta kawa jest z cardamonem.
Och, pyszności! Z cynamonem albo kardamonem!
Dzień dobry


Zaczynamy kolejny pracowity tydzień
Miłego poniedziałkowania się życzę
Dzień dobry po południu. Mnie też dni upływają pracowicie, nie powiem.
Dobranoc wyspiarzom.
Coraz wcześniej idziemy spać!
Ja się sumituję za długą nieobecność – cóż, całe popołudnie knułem. I cały ten tydzień zapowiada się na dość mocno wypełniony…
Bosz – Tetryk ,co knujesz?!
Wpadłam,żeby się pożegnać i znowu za póżno. Wszyscy śpią. Niniejszym oficjalnie mówię 
I chłodno. Dzień dobry.
Ciao.
Ja na chwilę, bo internet mam tu… antyczny…
Kuba robi mnóstwo zdjęć. I technicznie pozostawiają wiele do życzenia. Ale technikę zostawiamy profesjonalistom – to jest czysta impresja.
No to lecę dalej.
Ciaaaaooo
Witajcie!
Oby dzisiejszy dzień przyniósł nam nieco wilanowskiego blasku!
Dzień dobry. Tu się zapowiada dość szaro, pracująco i… mało atrakcyjnie, jeżeli nie burzowo. Tak, wiem, że prognozy nie przewidują.
Mam pomysł. Proponuję wszystkim chętnym Madagaskarczykom wrzucenie jednej fotki na wyspę z pierwszego dnia jesieni. Zrobionej czymkolwiek: telefonem, aparatem, profesjonalną kamerą podczerwieni:-). W nowej notce: Pierwszy dzień jesieni na Madagaskarze. Notkę proponuję utworzyć w drugi dzień jesieni. Aby wszyscy chętni mieli czas zdążyć. Nie chcę tutaj kogoś ubierać w ten obowiązek ale mam propozycję aby taki pewien Pan co się zna najlepiej na komputerach i informatyce utworzył w odpowiednim dniu notkę. Kiedy się zaczyna jesień? Czy są jakieś głosy sprzeciwu?;-)
Mnie pasuje 🙂
A jesień zaczyna się w czwartek, o ile mnie net nie myli. Czyli notka by była w piątek.
Ok. To mamy już prawie gotową piątkową notkę:-)
To ja proponuję tak:
utworzę wpis, który pojawi się w piątek rankiem, i każdy z nas będzie dokładał do niego fotkę – do wpisu, nie w komentarzach, aby te fotki były w kupie. No i jakiś drobny podpis pod zdjęciem…
No i super. Jak znam życie to zapomnę i dołożę fotkę w komentarzach:-)
Znaczy wejść w edycję i dodać fotkę? Ewentualnie z podpisem? Jasne.
Szaro, buro i nieprzyjemnie się zrobiło. Bardzo będę zdziwiony, jak to się nie skończy deszczem. Skoro tak nieżyczliwie, to okno trzeba zasłonić, odciąć się od rzeczywistości za nim i… do roboty.
Wróciłam ze szkoły. Zoe ,to było o kawie a herbatkę po marokańsku też polecam – szczególnie na upały. Parzy się np. angielską herbatę, do tego się daje liście szałwii świeżej i mięty. Leje się do szklanki tak,żeby powstała pianka lekka na powierzchni. To nie jest mocna ,rubinowego koloru herbatka, to raczej siki weroniki z koloru .Mnie bardzo smakuje. Można słodzić,ale nie trzeba.
Jedno jest pewne – zdrowe to jest niezmiernie..Projekt o jesieni mi się podoba.Tylko czy jak ja będę miała zdjęcia ewntualnie to czy ja dam radę wstawić??
No pewnie!
A ja właśnie skończyłem pracować, jak trochę odsapnę, wracam na Wyspę.
I w rytm walca nr 2 i ja się pożegnam. Zawalcuję do łóżeczka. Jeszcza napoje kwiatki domowe i pod kordełkę
A ja spędziłem popołudnie na bardzo interesującym spotkaniu z prof. Adamem Groblerem – mówił o demokracji, pojęciu suwerena i narodu – same ważne rzeczy. Ciągle trzeba
knućsię dokształcać…Dzień dobry
Po 12 godzinach w drodze i pracy chyba każdy by był. Wkurzyłam się co nieco, bo znowu rozkopali mi trasę, a może z pół roku temu skończyli
Na przestrzeni kilku mil zamknęli jeden pas i od razu zrobił się tłok. To co zajmuje mi ok. 1 godziny, zajęło prawie 1,5
Na dokładkę jestem niewyspana. Noce niby są chłodniejsze, ale mimo otwartych okien temperatura w domu nie spada poniżej 28C. Trochę za gorąco, żeby się wyspać
Także dziś rano, zanim wyszłam do pracy, włączyłam klimatyzację z powrotem. Pies ganiał kasę! Chcę się w końcu wyspać!!!
Zdębiałam. Gdzie Norwegia, a gdzie Japonia?!!! I czy norweski jest (w brzmieniu) podobny do japońskiego?!!!
Albo on zgłupiał, albo ja…
I pokazał na północną część Rosji. Myślałam, że siknę, albo się przewrócę z wrażenia… Mówię mu, że to Rosja, a nie zamarznięte morze
Chyba nie do końca mi uwierzył… Powiedział, żebym dokładniej w domu sprawdziła, bo on jest pewien. Słyszał to już od kilku osób… Chyba tak samo mądrych jak on. 
A poza tym, Laponia jest również częścią Norwegii, więc dojście tam, to żaden wyczyn i nie potrzeba do tego zamarzniętego morza 


Niedawno wróciłam z pracy i jestem cokolwiek padnięta
Uśmiałam się też dziś zdrowo. Jim opowiadał o swojej wycieczce do Norwegii. Dowiedział się tam, że kilka wieków temu, gdy morza zamarzały, Norwegowie mogli zmarzliną dojść do Japonii. Mieli dwa miesiące, bo tyle czasu morze było zamarznięte i tworzyło jakby most… To dlatego ich języki brzmią podobnie
Mówię mu, że Norwegia jest od Rosji na zachód, czy nawet północny zachód, a Japonia na południe, czy też na południowy wschód, a Rosja jest ogromna… to jak oni mogli dojść na piechtę? Włączyliśmy mapę Google. Pokazałam mu to na mapie, a on mi mówi, że to białe, to właśnie ta zmarzlina, po której Norwegowie szli.
W domu małżonek doszedł do wniosku, że chodziło pewnie o Laponię, tylko nie wiem… po angielsku to nie jest aż tak podobne. Laponia to Lapland, a Japonia to Japan… czy to podobne?
Jak tak się zastanowić, to przejście morzem (a właściwie morzami, bo nie jedno jest po drodze), zajęłoby znacznie więcej czasu niż te dwa miesiące. Na wschód wzdłuż wybrzeża Rosji, a potem na południe do Japonii. Toż to trasa jakby ze trzy razy USA przejść od wybrzeża do wybrzeża… i to w najszerszym miejscu
Także trudno mi powiedzieć, gdzie ci Norwegowie się szwendali
Uśmiałem się.
Może Jimowi chodziło o Islandię? Tam faktycznie język jest podobny do norweskiego, w odróżnieniu od Japonii… no i dystans bardziej zgodny z opisem. A w końcu też wyspa, sztuka się liczy!
Ponoć w czasach tego ochłodzenia podróżowano saniami z Polski do Szwecji, na tyle często, że obrotni przedsiębiorcy stawiali po drodze na lodzie karczmy na kilka miesięcy zimy…
Na Islandię Jim się kategorycznie nie zgodził. Bo to mu proponowałam, dodałam jeszcze do tego Grenlandię… on się upierał przy tej Japonii
O zamarzającym Bałtyku kiedyś czytałam…
Pomysł Zoe’go podoba mi się bardzo

No i te dzienne temperatury! Wszystko w granicach 30C, chociaż coraz częściej poniżej, tak do 27C
Jedynie noce są już bardziej jesienne i najzimniej mieliśmy 16C, ale to w ubiegłym tygodniu 

Co prawda nie wiem gdzie znajdę u nas jesień, ale zawsze spróbować mogę
Jest niesamowicie sucho, to może jakieś drzewa zaczną usychać, a przynajmniej przysychać
Zapowiadają, że w przyszłym tygodniu może się ochłodzić… ale czy się sprawdzi, to jeszcze nie wiadomo
Dzień dobry w środę.
Witajcie!
Nie wszystko się spóźnia. Jesień pluchata przyszła przed terminem
Tam dalej jest nowe piętro. Środowe. Zapraszam.