Babcia Włada była, nie! wróć! JEST osobą, wokół której wirowała cała rodzina. Mimo, że od prawie pół wieku nie żyje, nieustannie coś ją przypomina, albo ktoś się do niej odwołuje. Rządziła wszystkim i wszystkimi, każdy się z nią liczył i nie było odważnego, który by jej się sprzeciwił. Łącznie z proboszczem.
W ostatni weekend wybraliśmy się z Madre w podróż sentymentalną – głównie śladami Włady. Dziwne to uczucie oglądać miejsca, w których były domy należące do rodziny. Albo bloki, które zajęły miejsce Dziadka fabryczki. Ale najdziwniejsze spotkało mnie w kościele. Bo owszem – całe życie słyszałam o kościelnej ławce Prababci, wchodzącej wyłącznie przez zakrystię i rugającej po mszy księdza, jeśli uznała kazanie za niesatysfakcjonujące, ale myślałam, że określenie „przy ołtarzu” jest takie bardziej metaforyczne.
Nie jest.
Sami widzicie, że z takim obciążeniem genetycznym, nie mogę być całkiem normalna…
Zapraszam na szybkie rzucenie okiem na fragment historii rodzinnej. Zdjęć mało, bo jak napisałam, TAMTEN Żychlin prawie nie istnieje. Nie zostało wiele rzeczy do obfotografowania, poza nagrobkami na miejscowym cmentarzu.
Ale miała być nowa wycieraczka – to jest!
Usprawiedliwienie przyjęte!!!

Dzień dobry. Na telefonie kiepsko się ogląda zdjęcia, ale i opisowi nic nie brakuje. Żeby tak kto dzisiaj rugał proboszcza za niesatysfakcjonujące kazania! (towar niezgodny z opisem, czyli np. z Ewangelią)!
PS. Coś czuję, że tym razem będzie co opowiadać po wczasach 🙂 Ale wszystko w swoim czasie…
PPS. Ptactwa mnóstwo, ale nie daje podejść, żeby zrobić sensowne zdjęcie komórką. Trzeba będzie chyba uruchomić aparat…
Cisza zapadła jak drut, jak pisał „poeta”. Wszyscy chętnie poczytalibyśmy więcej anegdotek o niezależnej babci! Z pewnością krąży ich nieco w rodzinie.
Swoją drogą, Jo – czy masz jakieś muzyczne skojarzenia w temacie, które nadawałyby się na dobranockę?
Nie, raczej muzycznie nie bardzo.
bo to była jednak artystka.
Mam o Pra kilka innych historyjek, nie wszystkie nadają się do upubliczniania
Nie odzywałam się dzisiaj, poza skleconą naprędce wycieraczką, bo mi mąż zafundował taki prezent na imieniny, że mimo plasterków z lekka mnie ścięło.
Pora spać. Podobno ranek jest mądrzejszy niż wieczór.

Dzień dobry wieczór. Krótko. Dzisiaj uruchomiliśmy nogi. Spacerek z Łeby na wydmy i z powrotem. Około 15 km. Szybki bo straszyło deszczem. Ale tylko straszyło.
Ps. Autorce w niedzielę proponuję zająć miejsce w ławeczce i konstruktywnie skrytykować kapłana po mszy.
Niestety TAMTEJ ławeczki już nie ma, a na własną nie zasłużyłam.
I raczej się nie zapowiada.
Włada w ogóle miała… no swoje miejsce, że tak powiem. Na przykład nigdy nie stała w kolejce. Wchodziła do rzeźnika, składała zamówienie i wychodziła, a chłopak na posyłki (albo któraś z ciotek rezydentek) przynosił potem zakupy do domu.
Najciekawsze jest to, że ludzie ją szanowali i uważali takie zachowanie za oczywiste…
A z księdzem to pilnowała, żeby się homilii trzymał i nie wdawał w politykowanie. Oj jak by się taka Włada przydała czasami…
Witajcie!
Dołączam do Bożenki i słoneczka. Dodatkową wspólną ich cechą jest, że ani jej, ani jego nie widać…
Dzień dobry

Szukałem „kościelnej ławeczki” Babci Włady… ale nie znalazłem…
Może autorka przybliży niedokończone fragmenty
A na razie zapraszam na poranną kawę
Ławeczki już nie ma. Stała na tym podwyższeniu gdzie ołtarz. Przed remontem nie było schodów i ta ławeczka stała w miejscu stoliczka przy wejściu do zakrystii.
Pod zdjęciem jest informacja 🙂
Dzień-ziew-dobry.
Oby lepszy od wczoraj, to na nic narzekać nie będę.
Przyłączam się z kawą do Was.

Też bym chętnie o tej Babci więcej poczytała;-)
Patrzę, gdzie ten Żychlin, bo nazwa dosyć znajoma, a to niemal rzut beretem.
Oj Pra była bardzo ciekawą osobą. Bardzo żałuję, że zmarła niedługo po moim narodzeniu i nie mogłam jej poznać.
Ja znałem jedną prababcię. Mieszkała ma wsi z dziadkami – po prawdzie,nawet nie wiem czy była matką babci czy dziadka – miała swoją osobną izbę, zwaną przez nią (a za nią przez wszystkich innych komorą), na lewo od kuchni. Pozostałe pokoje był po drugiej stronie budynku, na prawo.
Prababcia do ostatnich chwil była na chodzie, chodziła do obrządku – bywając tam tylko przez miesiąc w wakacje nie zauważyłem nawet, żeby dużo wolniej niż inni. Drobna, zasuszona, raczej energiczna – niewiele z niej pamiętam.
Kiedyś poszliśmy rano na grzyby i trafiliśmy na niebywały urodzaj. Po godzinie zbierania mama usiadła w lesie i zajmowała się tylko przeglądaniem i obieraniem, ojciec z dzieciakami donosiliśmy bez przerwy. Wszystkie koszyki i wiaderka były o wiele za małe – wróciliśmy z ogromną wojskową peleryną ojca, wypełnioną grzybami, takoż moje spodnie z zawiązanymi nogawkami, a jeszcze wszystkie koszyki i wiaderka… Grzyby były różne: najwięcej maślaków i podgrzybków, ale były i kozaki w obu gatunkach, niezbyt liczne borowiki, kanie i trochę kurek, i pewnie jeszcze parę innych, których nie pamiętam (na grzybach znał się świetnie ojciec). Gdy triumfalnie demonstrowaliśmy w domu efekty wyprawy, prababcia wyszła z komory, popatrzyła krytycznie i powiedziała:
– A cóżeście tyle psiaków nazbierali? toć tu tylko ten… i ten… i ten… – pracowicie wybrała borowiki – to grzyby prawdziwe, a reszta to psiaki! Wyrzucić!
Oczywiście nie posłuchaliśmy babci i pysznej wyżerki było na długo – ona jednak konsekwentnie ograniczyła się do konsumpcji borowików.
Któregoś wreszcie dnia – nas wtedy na wsi nie było – prababcia przy kolacji powiedziała coś w tym rodzaju:
– Zmęczona jestem, to już będzie czas na mnie. Chciałabym się z wami pożegnać.
Wszyscy zgodnie życzyli prababci dobrej nocy, nie zastanawiając się nad nietypowo uroczystą formą pożegnania. A rano drzwi komory długo się nie otwierały, wreszcie ktoś zdecydował się zajrzeć. Prababcia spokojnie umarła w nocy, leżała uśmiechnięta, najwyraźniej usatysfakcjonowana okolicznościami pożegnania.
Ech.
Się żegnam na dzisiaj. Żeby nie było.

Bufecik?

Och jak miło


Już się przyłączam
Jeszcze „ciastka z dziurą” spróbuję
Ja bym tego bajgla z łososiem wędzonym chciała!
Coś w tym jest… Sądząc po posypce, ten „bajgel” chyba z kminkiem jest…
Albo i z czarnuszką…
Dziś wyjątkowo się cieszę, że nie mieszkam na łodzi. Tupot białych mew o pusty pokład by mnie zabił chyba. Ale to nie moja wina, tylko męża! Bo nie kupił podstawowego składnika kolacji i z konieczności skończyło się deską serów i winem!
Patrzcie: a ja nic! Nie zabiłam. Nie zagroziłam rozwodem! Nawet awantury nie było. Tylko ta głowa dzisiaj…
Ty wiesz, jakiego kaca byś miała, gdybyś jednak zabiła?
Oj chyba jeszcze bym trzeźwiała… Albo i nie.
Jesteś zupełnie jak moja (była) żona…

Nigdy w takich sytuacjach nie robiła awantur, ale POTEM patrzyła z takim wyrzutem, że człowiekowi odechciewało się wszystkiego (zwłaszcza libacji alkoholowych)
Nie, no coś ty? Jaka libacja? Dziś Piter normalnie pracuje. Ledwo jedno Martini Prosecco na dwie osoby. Ale coś mi się przestawiło kondycyjnie.
Opieprzam i koniec. A tym razem nawet opieprzyć mi się nie chciało. Bezproduktywny wysiłek. To po co?
Z wyrzutem nie patrzę. Nie chce mi się
Witajcie!
Dziś z przygodami, ale na stanowisku 🙂
Smok Cię zaczepił po drodze?
Nie, ze Smokiem dawno się nie widziałem…
Może uciekł z Krakowa na wakacje?
Nie uciekł, chyba nie dał by rady przez te tłumy….
Dzień dobry. Żyję, ale mokro tu okrutnie i z każdą chwilą coraz mokrzej. Słowem, leję i nic nie chce przestać, a prognozy są niełaskawe. Byle do soboty…
Ćwiczysz silną wolę? Czy to jakaś forma pokuty?
Chyba mi zaczął działać restart, bo zdechła jestem strasznie. Tak miało być, więc w panikę nie wpadam, tylko w miarę spokojnie przeczekuję.

Ściskam dobranocnie i udaję się pod kordełkę, bo chłodno nieco.
Witajcie!
Może nawet Quackie wyschnie? 
Wraca lato
Dziędobry.

Komu kawa? Komu herbata?
Dzień dobry

Z przyjemnością się przysiądę
Na „wejście” dokładam też czekoladki (dla uczczenia piątku przed weekendem)
Przeżyłam.
Mąż też.
Nie wiem, kto tym bardziej zdziwiony.
Idę robić ratatuję. I pastę z ziarenkami.
Wyspa się wyludnia
Zostaną tylko pingwiny?
Aktywność na Wyspie zawsze miała swoje przypływy i odpływy…
Nie ma mnie bo jestem na wakacjach. Mimo, że mam już 115 lat życia to używam terminu wakacje. Pozdrawiam tych, którzy są już po.
Zoe, tak na wygląd to jakiś rok sobie dodałeś…
(…) To były ładne słowa skierowane do ciebie. Dobranoc:)
Poszłam spać.

Obudziło mnie chińskie dziecko drące pysk pod oknem.
Moja tolerancja kulturowa przestała istnieć.
Dobranoc. Oby.
Straszny sen…
To NIE BYŁ sen. Tylko sąsiedzi.
Przede mną pracowita sobota. Dużo rzeczy do załatwiania, jeżdżenia i tak dalej. Ale jak wrócę to zajrzę!
Dzień dobry

Jakie fajne pięterko urosło, gdy mnie tu nie było
A swoją prababcię pamiętam jak przez mgłę. Tak jak Ukratkowa, mieszkała z dziadkami. To była mama babci…
Do żadnych domowych obowiązków się nie wtrącała, ale z zamiłowaniem pasła gęsi
Zmarła w przeddzień swoich setnych urodzin…
Było sucho, a teraz pada prawie codziennie
W czwartek mąż pojechał do pracy dużo wcześniej niż ja (jak zwykle). Zaraz po jego wyjściu przeszła gwałtowna burza. Nie trwała długo, ale intensywnie… Wyjechałam do pracy jak tylko się skończyła… Ponad godzinę jeździłam niemal w kółko nie mogąc wyjechać ze swojej dzielnicy. Pozamykane drogi (zalane), wyłączone światła na skrzyżowaniach dużych ulic (pioruny waliły w słupy i nie było prądu). Już myślałam, że wrócę do domu i do pracy nie pojadę…
Dodam jedynie, że do autostrady mam ok. 10 minut jazdy…
Dzień dobry. Jestem już z powrotem w domowych pieleszach, niestety od rana złapał i trzyma jakiś taki zupełnie nie na miejscu ból głowy, niby migrena, bo na żadne przeciwbólowe nie reaguje, ale na szczęście nie aż tak mocny. Końcówka pobytu b. przyjemna, tylko żeby nie ten łeb…
Co do prababć, to pamiętam dwie dobrze, trzecią jak przez mgłę, żeby było smutniej, te dwie już pod koniec życia nieco niedomagały w sensie psychicznym (w jednym przypadku ostra mania prześladowcza, a w drugim „normalne” starcze przypadłości, początki demencji etc.), a trzecia właśnie była najbardziej przytomna (więc szkoda, że słabo pamiętam), ale z kolei z trudem w ogóle wstawała z łóżka.
Odezwę się, jak trochę odpuści, dobrze?
Wolę się nie domyślać, gdzie się objawia jakiś taki zupełnie nie na miejscu ból głowy… Na wszelki wypadek, poleż spokojnie i odpocznij.

Witajcie!
Sobotę spędziłem pod namiotem, na imprezie oświatowej w uroczym, sennym, niedużym miasteczku. Zainteresowanie było mierne, ale ogólne wrażenie – sympatyczne.
Doooobraaaanoooo….
Witajcie!
U Bożenki pada, a u nas ma być piekarnik… już jest 22 oC!
Dzień dobry!

Jeszcze nie wiem, jaka dziś u mnie pogoda. Wczoraj było 30 stopni, ale przynajmniej potomstwo użyło basenu. Ja mam na dzisiaj plany ogrodowe, więc wolałabym, żeby mi tu nie grzmiało i nie padało…
No to będzie grzmiało i padało. Sorry, taki mamy klimat;-)
Dzień dobry. Jest już dużo, dużo lepiej (z głową), aż się boję zapeszyć. Zobaczę, może będzie się dało napisać małą relację z wczasów?
Z głową lepiej powiadasz?
Ale że w sensie bólu, czy w ogóle?
Ha, dobre pytanie, kluczowe, rzekłbym.
O ile potrafię rozpoznać, w sensie bólu
Dzień dobry

No to jak można małżonkowi odmówić? 
Takie krótkie, bo chyba znowu gdzie się wybierzemy
Wczoraj co prawda byliśmy w nowym (dla nas) parku, ale już małżonek się pytał, czy dziś też gdzieś wybywamy
Dzień dobry. Ha, małżonek widać nie gorszy globtroter od Ciebie!
Dzień dobry

Wolę się przejść, nawet w deszczu, niż potem cały tydzień znosić jego humorki 
Nie tylko nie gorszy, ale i dużo lepszy
Jak się nie wybierzemy w weekend na jakiś spacerek, to potem cały tydzień zrzędzi. Robi się upierdliwy nie do wytrzymania
Może nieprzyjemna metoda, ale skuteczna!
A wczoraj to był majstersztyk. Wyjechaliśmy zaraz po deszczu, obleźliśmy jeziorko i gdy byliśmy już na parkingu żeby wracać, rozpadało się od nowa

Nawet nie zdążyłam się przyjrzeć i nie wiem co to było. Nieduże… to jedno co zauważyliśmy 
Tegoroczna… jeszcze z białymi plamkami maskującymi… cudo!!! 
Fajnie było tak sobie połazić…
Trochę nam było przykro, bo jakiś drapol wyskoczył zza drzew, śmignął nam nad głowami i zniknął za drzewami
Nie pierwszy i nie ostatni, który nam takie świństwo zrobił. Nie mógł na trochę przysiąść na gałązce? Żebyśmy zdążyli go obcykać?
Ale za to młodziutka sarenka nam „przypozowała”
Pięknookie… ulubiony gatunek Skowronka
A, te co się wcinają na piękne oczy i tzw. krzywy ryj (nawet jeżeli ostatecznie bardzo urodziwy)?
Aż tu wtem… goście!
W związku z czym wrócę na Wyspę, jak już ich nie będzie.
Goście przedziwni, bo: przyszli wcześniej, niż się byli zapowiadali, a mimo to wyszło całkiem fajnie; przyszli z trójką dzieci (o czym nie mieliśmy pojęcia)
po czym okazało się, że dwie starsze dziewczynki zajęły się same sobą, a najmłodszy roczny pełzak towarzyszył dorosłym całkowicie bezkonfliktowo. Było przemiło.
Oooojakmamdość…
Herbatkę z melissy?
Martini? Prosecco con aperol (spritz)?
Dzisiaj było Brut.
Już wypiłam.
Generalnie mam dość pogody, bo z resztą jakoś sobie radzę.
Spaaać
Dzień dobry Państwu.

Jakbyco to ja w gotowości bufetowej:
Dzień dobry
Przyłączam się do kawy z ciasteczkiem.

Witajcie!
W Krakowie chłodno i mżymżaście…
Jak w Australii, nadal nie wiem 😉
Dzień dobry! Trójmiasto raczej słoneczne, podejrzewam, że to w związku z tym, że wracam (za chwilę) do pracy…
W Trójmieście krążą plotki o nadchodzących upałach
Tak przypuszczałem. Dziewiąta, czyli zmykam do pracy. A na upały, bo ja wiem? Woda z lodem?
Eeee z tymi upałami to plotkarze przesadzili…
Minęło pół dnia a pogoda taka sobie
Zimno.
I pada deszcz.
Hej, Quacku! Co słychać u twojej Małej Relacji?
Też czekam!
Póki co pójdę zjeść sałatkę z tuńczykiem i kukurydzą. Panowie dziś w kuchni.
Oj, czeka cierpliwie na skończenie pracy. Zobaczę, jak tam możliwości i moce przerobowe dzisiaj…
Cześć. Dzisiaj kawa o 20ej. W dalszym ciągu jestem na wakacjach. Pozdrowienia dla Madagaskaru:)
Nie za późno na kawę? Baw się dobrze!
Się pożegnam. Do jutra.

Spokojnej.
To ja może spróbuję coś skrobnąć w temacie relacji.
Dobrej nocy w oczekiwaniu na pięterko 🙂