W zimne poranki różne rzeczy przyciągają wzrok. A to wschód słońca, a to nisko przelatujący samolot a to poziom wody w rzece albo odblaskowe legginsy kobiet biegających po parku. Jest grudzień, więc najmocniej wzrok przyciągają dekoracje świąteczne. Kolorowe iluminacje są już wszędzie, nawet posterunek policji ozdobiono kilkoma świecącymi diodami. Ciekawostką wśród dekoracji są mocowane do bagażników samochodów mechate rogi reniferów plus czerwony pomponik, jako nos Rudolfa. Tak przystrojone auta mają udawać sanie świętego Mikołaja. Sanie z zaprzęgiem. Swojego samochodu nie ozdobiłem (nie mam bagażnika), ale pomysł od początku wydał mi się sympatyczny.
Nie pisałbym o tym, gdyby nie fakt, że wczoraj takim samochodem przyjechał do mnie wiadomy święty w czerwonym płaszczu i wysokiej czapce na głowie. Broda i okulary też były, ale Mikołaj zdjął je zaraz po wejściu do mieszkania.
Kiedy zasiadł w kuchni za stołem, popatrzył na mnie takim wzrokiem, że od razu wiedziałem co mu podać, a właściwie, czego mu nalać.
– Uff… męczące zajęcie. Nawet sobie nie wyobrażasz jak te dzieci wysysają energię z człowieka.
– Rzeczywiście nie wyobrażam. Poza tym spodziewałem się wizyty kilka dni temu, nawet kupiłem jabłek dla Rudolfa.
– Rudolf został w domu, bo w tym waszym parku za dużo danieli. Bliskość samic czyni Rudolfa niespokojnym, poza tym tu i tak śniegu nie ma, samochód lepiej się sprawdza. Nalejesz mi jeszcze? Tym razem bez lodu.
– Naleję, specjalnie nabyłem największa butelkę. Ale, jeśli można zapytać… co z tym prezentem dla mnie? Miał mi Mikołaj przynieść Muzę i Wenę, albo chociaż jedną z nich.
– A po co ci one? – podejrzliwie zapytał święty.
– Bo piszę bloga, a właściwie pisałem bloga. Ostatnio żaden tekst nie powstał, bo zabrakło Muzy i Weny. Liczyłem…
– Ty sobie chyba jaja robisz! Zamiast wyskakiwać z pretensjami i czekać na jakieś pogańskie lafiryndy, lepiej przyznaj, że ci się pisać nie chciało. Jeśli zamiast pisać wolałeś pić wino i oglądać w komputerze gołe…
– Dobra, już dobra…Czego się unosisz? Nie spodziewałem się, że święty może być tak arogancki.
– Zanim zostałem świętym, byłem biskupem.
– A to wiele wyjaśnia.
– Ej, a dlaczego właściwie mówisz mi na TY?
– Anglosaski zwyczaj, tu wszyscy mówią sobie na TY.
– Kuchnię też masz anglosaską?- zapytał Mikołaj otwierając lodówkę.
– Nie, raczej jest to kuchnia polska wzbogacana elementami kuchni włoskiej.
– A coś bardziej wschodniego? – gość zaglądał już do garnka z zupą fasolową.
– Chodzi ci o kałduny albo pierogi ruskie?
– Jakie pierogi? Zjadłbym ostro przyprawionej baraniny z rusztu. Takiej jaką jadałem, gdy byłem biskupem w Mirze. Pachniała jałowcowym dymem.
– Najbliższa jatka z baraniną znajduje się przy głównej ulicy miasta, jakieś osiem kilometrów stąd. Sklep rozpoznasz po napisie GYROS and KEBAB.
– Teraz ty się robisz arogancki. Przełammy się chlebem na zgodę. Przecież nie będę po nocy jeździł. Skąd taki dobry chleb?
– Z Lidla.
– A ser?
– Francuski, też z Lidla.
– A wino, które pijesz?
– Wino portugalskie. Dolina rzeki Douro, światowa klasa.
– Pozostanę przy whisky. Dolejesz? O, tak. dziękuję. A zabawki żadnej nie chcesz? Zostało mi parę w worku. Chińczycy dali.
– Nie potrzebuję zabawek. Czekałem na Wenę, ale widzę że na próżno. Znowu moi czytelnicy będą zawiedzeni…
– O i tu cię mam!
– Że niby co?
– A to, że najpierw wymyśliłeś sobie jakieś istoty, przypisałeś im zdolność wpływania na twoje umiejętności a potem od tej myśli uzależniłeś swoją aktywność twórczą. Wiemy obaj że żadnych wszechmocnych istot nie ma, a jeśli ktoś coś potrafi – zawdzięcza to wyłącznie sobie.
Przez chwile stałem jak zamurowany. Kiedy osoba istniejąca tylko w legendach sama zaprzecza swojemu istnieniu, to psiakrew, pogubić się można. Nie ustępowałem jednak.
– Ale Mikołaju, tradycja antyczna mówi, że one są. Czytałem o nich w wierszach, widziałem na obrazach.
– Kogo?
– Muzę i Wenę. One są. Bardzo mądre i ponętne…
– No, jak są, to po co ci je przynosić w worku? Chcesz je mieć tylko dla siebie, co? Oj, ty lubieżniku…
– Nie o to chodzi, zupełnie nie o to. Muzie i Wenie przypisywana jest konkretna moc. Ich bliska obecność powoduje przypływ możliwości twórczych, wyostrza widzenie, pobudza wyobraźnię i tak dalej.
– A nie lepiej zapalić skręta? Podobno też wyostrza i pobudza.
– Trudno się z tobą dyskutuje.
– A ty nie chrzań głupot. Chcesz pisać, to pisz, nie chcesz, to nie pisz. Daj sobie spokój z jakimiś zewnętrznymi mocami. Powiedz no, o czym ważnym miałeś ostatnio pisać?
– Ech, sporo tego było, ale nic już nie aktualne. Zanim skończę jeden tekst, w głowie pojawia się pomysł na następny, potem przychodzi wątpliwość, czy to jest dobre – w efekcie nic nie zostaje ukończone.
– To może zajmij się czymś jednym, ale na serio. I sam, nie z pomocą Weny wyciągniętej z zakładki z zabobonami.
– Hm… Przyznam, że jeszcze nie spotkałem Mikołaja o tak radykalnych sądach. Mówisz żeby wystrzegać się wiary w zewnętrzne moce?
– Tak mówię! Twoje zdrowie!
– Zdrowie Mikołaju! A wiesz co? Przyszedł mi do głowy pomysł, aby opisać nasze spotkanie.
– Odradzałbym tę konwencję.
– A to dlaczego? Żart literacki w końcu.
– Wiesz dlaczego się spóźniłem o ponad tydzień i dlaczego tyle piję tej waszej rudej na myszach?
– Dlaczego?
– Wracam z Polski….
Milczenie trwało dobrych kilka chwil. Wreszcie po kolejnym hauście dobroczynnej substancji Mikołaj wypuszczając z płuc powietrze powiedział:
– Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, w co oni tam wierzą!
Gdybyś dla, jak mówisz, żartu napisał, że tupolew roztrzaskał się wskutek zderzenia w powietrzu z moim zaprzęgiem – też by uwierzyli. Mimo, że ja w kwietniu nie podróżuję. Nigdy! Tak więc odradzam, stanowczo odradzam tę konwencję. Pisz tak, aby dla rozumnym sprawiało radość a idioci nie mieli czego się uchwycić.
– Wena z Muzą lepszej rady by ci nie udzieliły, ale to między nami. Zdrowie, chłopcze!
Ponieważ Wyspiarze to bardzo wdzięczni czytelnicy, postanowiłem odkurzyć oraz nieco przerobić swój tekst sprzed dwóch lat. Śmiem twierdzić, że wciąż pozostaje aktualny. Pozdrawiam ( już jako tubylec) 🙂
Dzień dobry! To w końcu pojawiły się u Ciebie Muza z Weną??? Gdyby tak, szepnij im proszę, po wszystkim, żeby i do mnie zajrzały!
A tekst absolutnie się broni, bo też i Mikołaja – Santa Clausa nam zinfaktylizowano, ho ho ho, do pohohania. Dobrze mu zrobiło zbliżenie do ludzi dorosłych, nie bierze nikogo na kolana tylko szkocką (irlandzką?) na klatę… I zbiskupiał nieco. Ciekawe, czy słyszał o jednym arcybiskupie, co to i kapelanował wojsku polskiemu, i w kręgach zbliżonych do… znany jest pod ksywą „Flaszka”?
Pytałem. Mikołaj, jakkolwiek sam za kołnierz nie wylewa – od „Flaszki” stanowczo się odcina. Zresztą, gdyby kto z polskiego episkopatu poznał poglądy pana Mikołaja – też by się odciął i to w podskokach.
No tak, biskup w Mirze na przełomie III i IV w. n.e. zapewne by pogonił to towarzystwo pastorałem (którego nb. zaczęto używać jakieś 200-300 lat później, więc przedstawianie Mikołaja jako biskupa z pastorałem jest pewnym nadużyciem).
Ej tam, zinfantylizowano – skomercjalizowano do imentu
No tak, ale ten Mikołaj, co to w centrach handlowych sadza sobie dzieci na kolanie, raczej na nie dorosłych nie zaprasza, o to mnie się rozchodziło.
Bo on jest dla dzieci…. a te biedne panny same muszą sobie radzić, żaden biskup ich nie wywianuje:)
Zinfaktylizowano – dobre 🙂
Witaj, Laudate, w skromnych brzegach naszej Wyspy!
A mówią, że Wyspa z Wyspą się nie zejdzie… 🙂
Jakieś gwałtowne ruchy tektoniczne nastały ?:)
Półgębkiem szepnę tylko, że idę zaraz kręcić…
A z Weną i Muzą to jest tak, że nie można odpowiedzialnie stwierdzić, że one są.
One bywają…
… i dlatego poetą się bywa…..
Witaj Laudate
! Jesteś chwilowym Tubylcem ? Tekst, nadal aktualny a Wena z Muzą są paskudne babsztyle i już !
.. ja też mam coś na sumieniu, ale się poprawię !
Wiedzminko, Twoja opinia O Wenie i Muzie jest w sposób naturalny stronnicza . Nie mogą One być paskudnymi babsztylami , One są po prostu chwilowo zle ubrane i stąd takie wrażenie . Kiedyś Wena powiedziała : Nawet kołek ubrać modnie , dać kapelusz mu i spodnie i postawić go przy ścianie – a kolejka pań wnet stanie . …
Maxiu – jesteś cudny !
I otóż jestem z powrotem 🙂
Putin ogłosił embargo na Wenę z Muzą razem;)
Tak na dobrą sprawę, ten niby turecki Mikołaj to tak pod zakamuflowanego Dziadka Mroza mi podpada…
Że niby ten z wpisu? Niee, raz, że na czerwono (Died Maroz, jeśli dobrze pamiętam, wbrew oficjalnym kolorom ustrojowym występował w bieli i srebrze – być może żeby nie być kojarzonym z Coca-colą), a dwa, że bez Śnieżynki…
Sugerujesz, że nasza ewentualna wena ma jedyne możliwe źródło w Moskwie?
DobryWieczór:)) Gdzieś przeczytałem podobną historię, jednak z tragiczną puentą. Mikołaj odwiedził chwilowo samotnego pana i po kilku kielichach na usilną prośbę stęsknionego, postanowił spełnić jego prośbę i zmienił się w uroczą, drapieżną i seksowną brunetkę. Kiedy znaleźli się w łóżku, weszła żona. Nie pomogły żadne tłumaczenia, nawet sztuczna broda, fajka i szpiczasty kapelusz nie przekonały żony o wizycie świętego :))
Te żony już takie są. Nie dadzą się przekonać nawet w obliczu stuprocentowych dowodów!
Znacie taki wiersz Marianowicza:
„Gdy raz wypiłem parę wódek
zjawił się u mnie krasnoludek…”
Odmeldowuję się – coraz wcześniej mnie morzy
No to dobranoc. Idę jeszcze poszukać Weny w kąciku (oka) 😉
Flet, sonata… to lubię 🙂 Zastanawia mnie, że wydał swoje utwory anonimowo ! Utalentowany arystokrata to dziwactwo ? hmmmm…….
Witajcie!
Dni zakręcone, to i nas tu mało i rzadko
Dzień dobry. Powiedziałbym, że jak na prawdziwym Madagaskarze – są przypływy i odpływy… A u nas – tubylców 😉
Dzień dobry 🙂 Dopłynąłem, przeczytałem zmagania z Weną i tą druga małpą [świetne!] i wiosłuję dalej 🙂 🙂
Dzień dobry, Miśku. Wyobraź sobie, że coś z tych zmagań dotarło i do mnie! 😀
Aż tak wieje wzdłuż wybrzeża?
Raczej z Irlandii 😉 tak myślę, że jeszcze w tym tygodniu zamieszczę coś nowego, a nawet Nowakowego…
Huhu ! Ogólny entuzjazm….. jakby tak jeszcze Miśka dogoniły te starożytne Damy !
Co prawda tą zapowiedzią popsułem już część (ewentualnej) przyjemności z czytania, ale może nie będzie najgorzej 🙂
Wcale nie popsułeś ….. oczekiwanie ma swój urok
Dzień dobry


Poczytałam już wczoraj, ale nie znalazłam siły na pisanie.
Tekst świetny
Ten tydzień mam całkowicie „zarąbany”. Pracuję do soboty (włącznie) i na dokładkę jedynie dziś i jutro jako tako wcześnie będę w domu (a przynajmniej tak mi się wydaje). Od czwartku, w zasadzie, wracam do domu tylko na noc
Także moja bytność na Wyspie będzie w znacznym stopniu ograniczona 

No nic, Wielkanoc już blisko
Dzień dobry. No tak, przed świętami większość ludzi idrabia wszystkie zaległości.
Dzień dobry !
Zab iegana jestem okrutnie…. ale dobrze, że mogę biegać 🙂 Komplet prezentów już jest,…. i niech się dzieje co chce 🙂
Koszula rodzinna była koloru intensywnej zieleni i ten kolor nie znalazł akceptacji panów . W oryginalnym opakowaniu powędrowała do pojemnika Czerwonego Krzyża . Może jakiś Arab dostał koszulę w prezencie ??
Niezły wynalazek, taka koszula
Ja tak pooddawałam zapachowe świeczki
Dostałam w ubiegłym roku od Amerykanki, a w tym roku oddałam drugiej. One lubią takie smrody, a ja chyba musiałabym tą świeczkę palić na podwórku, bo chłopcy wyrzuciliby mnie razem z nią za drzwi


A poza tym… jedna była o zapachu „pumpkin pie”, czyli ciasta z dyni, a druga o zapachu wanilii i cynamonu. Szczegół, że nie znoszę zapachu wanilii, a cynamon zaledwie toleruję w niektórych ciastach czy potrawach
Dzień dobry, po długiej przerwie.
Przybyłem przeczytałem i jestem pod wrażeniem!
Ukłony dla autora!
A tak przy okazji… czy św. Mikołaj po wizycie wsiadł do swoich sań mechanicznych?

Bo po takiej dawce „rudej na myszach” to prawo jazdy na bank mu zabrali (co by wyjaśniało, dlaczego w tym roku nie przybył do mnie z prezentami)
Dzień dobry. Dobre pytanie ws. Mikołaja. Gdyby przyleciał (-jechał?) saniami w renifery, mógłby powierzyć powrót rozumnym zwierzętom, jak, nie przymierzając, furmani na wsi, drzemiący na koźle, podczas kiedy koniś sam kierował się stałą trasą do stajni, ale tak?
No chyba że jeszcze gdzieś po drodze przenocował 🙂
No i nie wiemy czy Autor jest Tubylcem tymczasowym…..
Nie zrozumiałem Twojej myśli – można prosić jaśniej?
Wiedźminko. Jestem tubylcem w takim sensie, że już nie będę podawał tekstów przez Tetryka jeno samodzielnie. Poza tym niewiele się zmienia: czytam Was z doskoku ale i z przyjemnością. Odzywam rzadko, bo jak większość z szacownego grona, nie nadążam za wypełnianiem obowiązków i zobowiązań. Do miłego!
To mnie cieszy ! Świetna wiadomość … jak prezent pod choinkę
Oznajmiam, że za chwilę dostojnym krokiem udaję się na seans kręcenia.
A ja jestem z powrotem, cały wykręcony i wyżęty 😉
Kanon…. jak dawno tego nie słyszałam, nie mówiąc o tym, że nie śpiewałam w szkolnym chórze 🙂 Bardzo miła dobranocka Kwaku !
Miłego dnia Wyspiarze

A ja się udaję na zasłużony odpoczynek
Ech, zajrzeć zdążyłem przed 8-ą, odezwać się – już nie…
Witajcie!
Spóźnione dzień dobry
Czy mogę się dołączyć?
Dzień dobry! Dopijam
i rzucam się w wir roboty, żeby zdążyć dzisiaj ze wszystkim, również z opowiadaniem 🙂
Witam Wyspiarzy ciepło i słonecznie:)) Przybył na wyspę następny Mistrz słowa, bądźmy wdzięczni i Chwalmy Pana :)))
Zapraszam przytomnych na piętro powyżej 🙂
Ba… czy ja się załapię?
Och, przytomnych w sensie wyłącznie staropolskim, „tych, którzy przy tem są” czyli „obecnych” 😀