Tego dnia Zenek był w wyjątkowo złym humorze.
Zaczęło się od tego, że poprzedniego dnia pokłócił się z Kryśką. O co? Po prawdzie to o nic. Zaczęło się od drobiazgu, ale że żadne nie chciało ustąpić, to po wykorzystaniu wszystkich dostępnych zarzutów z wielokrotnie przećwiczonego repertuaru zapadła grobowa cisza. Bić się przecież nie będą! Wieczorem, gdy Zenek wyszedł z łazienki, Kryśka już głęboko spała (lub starannie udawała taki stan), odwrócona do ściany.
Rano Zenek bez słowa zjadł coś i poszedł do roboty. Robota mu się nie kleiła (to akurat jakieś nadzwyczajne nie było; tak przynajmniej twierdził jego szef), nie było więc żadnego powodu do poprawy nastroju. Tym bardziej nie chciało mu się wracać do domu.
Powlókł się bez celu przez miasto. Poczucie krzywdy i samotności potęgował fakt, że dosłownie wszędzie widział zajęte sobą, zgodne pary. W parku na co drugiej ławeczce patrzą sobie w oczy.
– No tak – pomyślał – młodzi się kochają, a tym z mojej półki to już tylko chandra za towarzyszkę zostaje…
Na chandrę znał tylko jedno lekarstwo. Wszedł do ogródka pobliskiej piwiarni, zamówił piwo i wygodnie rozsiadł się w wyplatanym krzesełku. Pociągając ze szklanki, leniwie rozglądał się po otoczeniu. Niestety, to co widział, wcale nie koiło jego nastroju…
Po dużym placu, na który wychodził ogródek, przewalały się tłumy ludzi. I, co szczególnie frustrujące, w większości byli to ludzie radośni, najczęściej w parach lub w większych grupkach; dominowali wśród nich turyści z całego świata, ale i miejscowej młodzieży było sporo.
– Że też ja musiałem sobie wybrać taką… taką… – tu właściwie zabrakło Zenkowi precyzyjnego określenia, ale przeszedł nad tym do porządku dziennego – myślał przecież o uczuciach! Zrezygnowany, przesiadł się na drugą stronę stolika, plecami do placu. Nie chciał patrzyć ta tę idiotycznie szczęśliwą, głupio ufną w swój los młodzież – przecież każdy z nich prędzej czy później natnie się na swoją Kryśkę!
Chcąc-nie chcąc zaczął się przyglądać parze przy sąsiednim stoliku. Znów los z niego zadrwił! Nie byli to bynajmniej ludzie młodzi: starszemu jegomościowi w garniturze towarzyszyła nieco młodsza kobieta (o ile kobiecie powyżej 18-ki da się przypisać konkretny wiek!), o intrygującej urodzie sugerującej wschodnie korzenie i dość egzotycznym stroju (to akurat do Zenka dotarło w stopniu minimalnym). Na pozór zupełnie nie pasowali do siebie: szary miejscowy urzędnik i ten egzotyczny motyl, też wprawdzie nie pierwszej młodości… ale taki inny.
Ironia losu polegała na tym, że sąsiedzi, siedząc nad miniaturowymi filiżankami kawy, mimo swego wieku intensywnie przeżywali radość wspólnego spędzania czasu. Coś sobie nieśpiesznie szeptali – Zenek nawet nadstawił ucha,ale lekki wiatr odwiewał od niego słowa kobiety, które ginęły w hałasie ulicy. Chwilami docierały do niego pojedyncze słowa, chyba padło imię Ignacy… To w sumie nie miało znaczenia, Zenek wsłuchiwał się raczej w samą melodię jej miłego głosu. W porównaniu z powarkiwaniami Kryśki wczoraj – to było zupełnie co innego!
Niestety, zanim Zenek zdołał rozmarzyć się na tyle, żeby poczucie zazdrości zastąpić wyobrażeniem podstawienia, pan Ignacy poprosił o rachunek i para powoli oddaliła się. Zenek poczuł, że wraca w objęcia chandry. Musiał szybko coś z tym zrobić.
Spojrzał na kelnerkę, która sprzątała filiżanki po sąsiadach. Była to młoda, ładna brunetka o zachęcającym uśmiechu i zgrabnej figurze. Minispódniczka wraz z czarnymi rajstopami podkreślały długość nóg, niewielki fartuszek częściowo tylko zasłaniał obiecujący dekolt. Rzut oka wystarczył, żeby Zenek wiedział już, co zaraz zrobi. Zdecydowanym gestem ręki poprosił ją o podejście.
– Czym mogę służyć – dziewczyna pochyliła się z uśmiechem.
– Poproszę jeszcze jedno piwo! -odpowiedział Zenek.
Witam! Sporo było ostatnio o uczuciach, więc dołączam męski (Zenkowy?) punkt widzenia.
Witaj Tetryku !:)))) .. bardzo zenkowy punkt widzenia :)))
..czy to by pomogło Zenkowi ?:)))))http://www.youtube.com/watch?v=a8o7JEhZ9Sg
Żeby rwać szczęście, jak pan Faliszewski, trzeba umieć je w porę rozpoznać, i umieć zdecydowanie działać. W obu tych konkurencjach Zenek nie jest za mocny…
:)))))))) podesłałam mu podpowiedź, ale widać to drugie piwo mu zaszkodziło :))))
Kto w dzisiejszych czasach zwraca uwagę na piersi kelnerek. I nie tylko. Silikon się liczy
Dobry wieczór!:))) O rany!!! Piwo poproszę!
PS Wiedźmineczko, nie masz kawałka sernika?? O makowcu nawet nie marzę!:(
… na dietę Cię wzięli Senatorze ? 🙁 upiekę ten sernik i nawet na kruchym spodzie, a co mi tam :)))))
Też bym się chetnie na sernik załapał! Mniam! ;))
Na makowiec nawet nie licz!!:))
Witaj, Wiedźmineczko:))) Jakoś ostatnio u mnie bezciestnie:(( A makowiec??:)))
na makowiec troszkę poczekaj…. :))))
Dobry wieczór, Senatorze!Piwo z sernikiem? no, no… :)))
Dobry, Tetryku:))) To tak dla urozmaicenia:) Wiesz, skrajności się czasem uzupełniają, a Wiedźminka wspaniałe serniki piecze, tylko Skowronek, niecnota, rodzynki z nich wydłubuje!:))
Wydłubuje.. Święta prawda:))) Ale, że niecnota?? Nie może być..:)))
. do wydłubywania rodzynków potrzebny jest refleks, żeby nikt nas nie ubiegł :))))
:))))
Dobry wieczór:))) Niecnota, niecnota! Kto mnie rodzynki wyjada ten niecnota!!:)))
Dobry Senatorze:))) Niecnotą to Pan zawsze byłeś, o! A rodzynków i tak nie lubisz…:)))
Zenek to szczęśliwy człowiek, wie że piwo jest dobre na wszystko:))) Klemens VIII wyzdrowiał, gdy na łożu śmierci wyszeptał “Santa Piva di Polonia” :)))
Witaj:))) Znam ludzi cierpiących na syndrom dnia poprzedniego, którym piwo też życie ratuje:))
Witaj Senatorze:)) posyłam Ci coś na syndrom dnia wczorajszego:))http://www.youtube.com/watch?v=XZSMiICLnHw&feature=related
Hihi!!:)) 15 marca 2010 r. madagaskar08:http://madagaskar08.blog.onet.pl/1,AR3_2010-03_2010-03-01_2010-03-31,index.htmlEch, Wasza Wysokość,Rozłąki szafarko, Znamy się tak dawno,że I gadać nie warto.Listu, co w kopercie,Czekaj, nie rwij mi!!…Śmierć mi szczęścia nie da,,Miłość – daj je ty!Ech, Wasza Wysokość,Ty z obcej krainy,Uścisk twój gorący,Ale nie matczyny.Swe jedwabne sieciZ drogi zabierz mi…Śmierć mi szczęścia nie da,Miłość – daj je ty!Ech, Wasza Wysokość,Pani powodzenia,Dla innych tyś dobra,A dla mnie z kamienia.Dziewięć gramów w serce…..Czekaj!! Ja chcę żyć!….Śmierć mi szczęścia nie da,Miłość – daj je ty!Ech Wasza Wysokość,Ty – niezwyciężona!Wiesz, że moja piosnkaJeszcze nie skończona.Przestańże, do czarta,Łaknąć mojej krwi!!…Śmierć mi szczęścia nie da,Miłość – daj je ty….Ośmieliłem się tłumaczyć Incitatus]
.. a ja, Stateczku znam to w werski “Santa Piva di Warka” :))))) i nie od dzis :))
Samo życie, choć czasem o bajkę się otrze.
Chandra i Zenek, a jutro Ignacy ze swym egzotycznym motylem:)))
Co mi, idę wzorem Kryśki:))) Dobrej nocy Wszystkim:)))PS Jasminko gdzieżeś ??
Wtam.Kiedyś czytałam takie opowiadanie Marka Nowakowskiego (na 98% M. Nowakowskiego, bo mogło być kogoś innego). Chłopak z marginesu zakochał się w dziewczynie z dobrej, inteligenckiej rodziny. Został zaproszony na obiad. I był świadkiem następującego zdarzenia: pani domu, czyli matka dziewczyny, miała odlać ziemniaki, niestety coś poszło nie tak i ziemniaki wylądowały w zlewie. A pan domu, czyli ojciec dziewczyny, zamiast z piąchy trzasnąć panią domu w pysk, jak to by było w rodzinie chłopaka, zainteresował się najpierw, czy się nie sparzyła wrzątkiem, potem pocałował ja w rękę, mówiąc, że przecież nic się nie stało. Opowiadanie skończyło się źle (jak to u Nowakowskiego), bo dziewczyna tak pragnęła zostać modelką, że rzuciła dom, rodzinę i chłopaka. Jemu zostało tylko wspomnienie ojca, który całuje w rękę matkę i zapewnia, że nic się nie stało.Przewodnicząca Koła Przyjaciół Kryśki
Ciekaw jestem, czy któraś z Pań – np. Pani Przewodnicząca? – nie dałaby się namówić na koreferat? Serdecznie zapraszam !
A co, pleno titulo, Autor na temat zamieszczonej, jakby rzec, impresji? wspomożonej prozą M.Nowakowskiego?
To już jest coś, oczywiście, doceniam i dygam w podzięce. Ale prawdę mówiąc, myślałem o przedstawieniu punktu widzenia Kryśki na trudy i epizody życia codziennego. A któż uczyni to lepiej, niż Klub Przyjaciół?
Nie dyganie, bo to ukłon panieński, tylko trzaśnięcie obcasami. Koreferat, postaram się.
Ta jest!!
http://www.youtube.com/watch?v=14_uY32IZXITo oczywiście poetycka metafora. Nie znałam porucznika Czartogromskiego :)))
A to chyba Kryśka w sieci zamieściła:http://www.youtube.com/watch?v=I–ZU8_iA_U&feature=related
Jak miło widzieć takie porozumienie wyspiarskich dusz :)))
.. i jeszcze będzie co poczytać…..:))))
A teraz lampka już świeci i proszę spać….. dzieci ?:)))) dobranoc.
Dzień Dobry. Wpadłem na chwilę aby się zameldować i zaraz wyjeżdżam zwiedzać kraj. Tak więc zapraszam na szybkie espresso i jeszcze szybszego mentoska. PS. Mam nadzieję, że gdzieś dopadnę kawałek łącza aby zajrzeć na Wyspę przed piątkiem.
Łoo.. jest, choć na momencik:))) Dobry dzień… Się odzywaj coby nie trza było Cię namierzać:)))*
Dzień dobry!! Wstawać śpiochy!!! Pobudka. Gra! :)))
Dzień dobry ! Taaakie słońce dzisiaj …. i kawa pachnie… :))
DzieńDobry :)) Słońce, cisza, i Wielkanoc wkrótce :)))
.. jeszcze trochę i zakwitna forsycje :((
i dziewczyny będą dla nas dobre, na wiosne
i dziewczyny będą dla nas dobre, na wiosne
Rozmarzyłeś się, Markizie! Czy to też forma walki z chandrą? :))
Na Chandrę podobnież, najlepsze jest gryzienie paluszków, słonych lub z sezamem marki Lajkonik:)))
Na Chandrę podobnież, najlepsze jest gryzienie paluszków, słonych lub z sezamem marki Lajkonik:)))
Osamotniona Wyspa zapisuje kazdy post podwójnie…… czy aby nie z rozpaczy ?:))))
bo niektórzy Wyspiarze to się wcale nie pokazali :((((
Dobry wieczór:))) No, jeden w pocie czoła pięterko wybudował:)
Dobranoc….. Zenek już wrócił do domu, ja zapaliłam lampkę na dobre sny :))))
Bo zapalona lampka i dobre sny (ewentualnie dobry sen) może najlepsze na chandrę? Ale nawet jeśli Zenek o tym nie wie, do odcinka “Kryśka i Zenek” i tak, zdaje mi się, niedaleko.