Wszystko zaczęło się niewinnie, jak gdyby nigdy nic. Na pikniku u naszej koleżanki ze Stowarzyszenia, najstarszej w grupie, zgadało się o wydanej przez nią książce. Janina Rościszewska w swoim długim życiu była naocznym świadkiem II Wojny Światowej, powstania i kresu PRL, a także ćwierci wieku III Rzeczypospolitej. Nie było to życie łatwe, spokojne ani nudne! Jeszcze w głębokim PRL-u spisywała w pamiętniku obserwacje i przemyślenia, których efektem była wydana w 1999 roku powieść fabularna pt.: „Rodzina Rozstańskich”, czterotomowa saga rodzinna oparta na tych-że obserwacjach i wspomnieniach. Powieść została wydana przez wydawnictwo Arcona, nakład został dawno wyczerpany, pojedyncze egzemplarze widuje się jeszcze czasem na Allegro. Wydawnictwo nie jest zainteresowane wznowieniem, dziesięcioletni okres praw wyłączności wydawnictwa minął już dawno. Padłą więc propozycja, żeby tekst uczynić dostępnym w sieci. Podjąłem się tego zadania, przekonany, że wystarczy istniejące pliki — które wydawca dostarczył Autorce — umieścić na jakimś serwerze i zadbać o dostępność. Rzeczywistość okazała się ciekawsza.
Pliki od wydawcy zostały dostarczone na dyskietkach (1991 rok!) – i po 30 latach okazały się kompletnie nieczytelne; udało się odczytać jakieś dwa rozdziały. Zachowały się jedynie teksty źródłowe, które Autorka przesłała do wydawnictwa. Aby je przygotować do publikacji, trzeba było powtórzyć całą pracę redakcyjną, jaką poświęciło ongiś książce wydawnictwo. Przeczytałem, bardzo mi się saga spodobała, postanowiłem spróbować. Nie od dziś wiadomo, że rzeczy niemożliwych mogą dokonywać tylko głupcy, niewiedzący, że są one niemożliwe… Zdając sobie wszakże sprawę ze swojej amatorszczyzny, szukałem potwierdzenia, że efekty moich starań są przynajmniej na granicy poprawności – poprosiłem więc o krótką ocenę Lenę. No i znów się okazało, że niektórym (wiecie wszak komu…) szczęście sprzyja. Nie tylko nie wydała wyroku skazującego, ale sama czynnie włączyła się w trud redakcji i po około roku żonglowania w wolnych chwilach plikami uzyskaliśmy akceptowalny rezultat. Bardzo, bardzo dziękuję, Leno, za tę pracę i wsparcie, zarówno we własnym imieniu, jak i Autorki i jej rodziny!
Efekty naszej pracy są już dostępne w sieci pod adresem http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/rozstanscy.cba.pl . Można czytać online, można pobrać w postaci ebooka lub pdf-a, bez jakichkolwiek opłat czy rejestracji.
Winien jestem parę słów o powieści. Jest to historia fikcyjna, choć oparta na faktach. Obejmuje okres od końca wojny do początków stanu wojennego. Przedstawia dzieje rodziny ziemiańskiej, którą rewolucja powojenna zdegradowała do statusu „byłych ziemian”, zwanych w oficjalnej nowomowie skrótowo bezetami. Świetnie zarysowane bardzo rozmaite typy ludzkie, bardzo szerokie tło historyczne i rysowane na nim sceny z ówczesnego życia, ukazywanie wydarzeń zarówno oczami dzieci jak i dorosłych z różnych kręgów i warstw, absolutny brak patosu i natrętnej dydaktyki to główne zalety sagi. Jona (jak ją nazywamy) jest świetną obserwatorką, posiadającą zarówno świadomość powagi opisywanych spraw, jak i znakomite poczucie humoru. Zresztą, przeczytajcie sami!
Na zachętę przedstawię wam fragment pamiętnika głównej bohaterki sagi, ośmioletniej (w początkach powieści) Kasi Rozstańskiej:
Więc postanowiłam wszystko opisać, ale sama nie wiem, od czego zacząć, bo tyle się rzeczy naraz dzieje i ciągle zmienia i w ogóle wszystko jest inne i nowe. Piotr np. przestał być partyzantem i zaczął być studentem, bo się dzisiaj zapisał, a Paweł i ja to też idziemy do szkoły. I Paweł już widział swoje gimnazjum, bardzo stare i sławne, a ja to pójdę do zwykłej szkoły, takiej sobie. A Mama musi znaleźć dla siebie interesującą pracę, ale gdyby mamie za pisanie wierszy w jakimś biurze płacili, to by mama najchętniej tak sobie siedziała, dumała i o całym świecie zapomniała i potem by przyszło natchnienie na to pisanie. Ale dziwne takie, bo nie ma rymu żadnego i ja tego nie rozumiem i nie tylko ja i dlatego mama nawet nie pokazuje. I jeszcze by sobie czytała i oglądała babcine albumy z reprodukcjami. Tata mówi, że to nie jest żadna praca, tylko rozrywka dla bogaczy i nierobów i jakby mama sobie wybrała tego jakiegoś Skowrona, co się przerobił na Skowrońskiego co miał 2 browary i jeszcze mydlarnię, to mogłaby sobie do woli rymować i muzea odwiedzać i w karakułach chodzić, jak później ta jego żona, a jak mama wolała wydziedziczonego szlachcica, to musiała z nim razem na ziemię znowu pracować. A teraz to i tak nie ma ziemi, a może nie być nawet chleba! A babcia uważa znowu, że jej pisanie to tylko rozrywka dla rodziny i znajomych, a innym razem to znów mówi, że się może jeszcze na coś przydać. A jak nam czyta, co napisała, to my płaczemy, albo pokładamy się ze śmiechu, bo z babci czasami satyryk wychodzi.
Zachęcam zatem do zajrzenia do książki i raz jeszcze składam pokłon przed Autorką i przed Pierwszą Redaktorką!
Chciałbym trochę się/nas pochwalić, a trochę zachęcić do poczytania 🙂
Miłej lektury!
Dziękuję, Tetryku:)
Mam nadzieję, że współpracowało Ci się ze mną równie miło jak mi z Tobą:)
I – dobry wieczór na nowym pięterku – oczywiście:)
Dobry wieczór! Wiem ja, co to redakcja i pisanie, więc jestem pełen podziwu. Nie mogę obiecać, że przeczytam, bo kolejka do przeczytania rośnie, nie maleje, ale nie umniejsza to mojego olbrzymiego szacunku!
Dzięki, Quacku.
Nie ukrywam – pracy było sporo, ale tekst na tyle interesujący, że rekompensował włożony trud:)
Argumentem za przeczytaniem niech będzie, że czyta się to z zainteresowaniem, bo sporo w sadze smaczków charakterystycznych dla opisywanych czasów, ale – budzących zaskoczenie, zwłaszcza u tych, którzy ten okres znają głównie z opowieści:)
To może dodam jeszcze kilka słów od siebie:)
Przede wszystkim, o czym Tetryk nie wspomina, bo skromny jest, dostałam do ręki gotowy, złożony tekst, więc to On wykonał gro pracy, czyli połączył otrzymane fragmenty w logiczną całość.
Sama powieść spodobała się także mi, dlatego uznałam, że warto poświęcić jej trochę czasu.
I ja również zachęcam do poczytania, bo lektura ciekawa, przekrojowa, opowiada o niebanalnych osobach żyjących w niebanalnych czasach. Dotyka wielu ponadczasowych problemów, bohaterowie są bardzo dobrze zarysowani, a ich dziejom dodaje smaczku otoczka historyczna:)
To pożegnam się także tutaj:
miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry!
Wstać to wstałem, teraz trzeba się jeszcze obudzić.
W tym celu poproszę panią Gienię z obudzaczami.
Dzień dobry
Czytałem fragment i bardzo mi się spodobał


W swoim życiu miałem do czynienia ze spauperyzowaną arystokracją w związku z czym odnoszę to do znanych mi osób.
Gdyby tylko czas pozwolił na przeczytanie całości…
Ale wszystko jest możliwe
Witam po śniadaniu, basenie, wannie i drugim śniadaniu.
Szacunek dla „naszej Jony” i podziw dla Tetryka i Leny.
Spróbuję tu zacząć czytać. Napisałam spróbuję, bo w wolnych chwilach po zabiegach, między zabiegami jest czas, ale rzadko warunki. Jestem w pokoju trzyosobowym i niestety albo koleżanki rozmawiają, albo oglądają tv, a ja wtedy nie umiem się skupić.
Dotarłem do domu. Korki koszmarne — osiedle jest z dwóch stron otoczone dwoma niezależnymi dużymi remontami. A za chwilę muszę znów wybywać na zebranie 🙁
To ja po pracy i niedużych zakupach. Zmykam na przerwę, reperować rowerek. Stacjonarny.
Przedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzionek całkiem ładny – teraz rozmokrza się i chłodnieje, a ja myślę, czy brać ze sobą parasol, sztormiak, wodery i ponton… 😉
Dobranoc!
Koleżanka przy stoliku, gdzie jemy posiłki -chora. Inna koleżanka z pokoju ze mną całkowicie rozłożona.
Trzymajcie kciuki za mnie, bo chorowanie we wspólnym pokoju to…
No dobra żadne chorowanie nie jest miłe, ale takie…
Ojoj. Macie w tym sanatorium w razie czego podstawową opiekę lekarską? Żeby, dajmy na to, zbadać i receptę wypisać?
Spokojnych snów, Makówko:)
Za Miasteczkiem nie padało, za to mgławiło solidnie, więc kolejny raz spacerowałyśmy po losowej leśnej drodze. Mgła ścieliła się pod stopami, i lewitujące nad ziemią drzewa przypominały stadka sposobiących się właśnie do odlotu bukietów:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Ano właśnie, to cofam pytanie powyżej. Mgła to mgła.
I jeszcze raz dobry wieczór.
A czy przy mgle miałyście efekt unoszących się w powietrzu latarni?
Dobry wieczór, Quacku:)
W Miasteczku siąpi, więc latarnie dobrze widoczne. Natomiast nie wykluczam, że późną nocką przyjdzie mgła, bo dzień był w miarę ciepły (ok.+10), a teraz robi się coraz zimniej (już jest +2), i będę sobie mogła pooglądać wiszące latarnie:)
Czyli guzik z efektu, mgła się póki co skropliła.
Chlip. Chlip. Siąp. Siąp.
No i w domku. Herbatka, przejrzenie paru stron, i trzeba będzie zmykać… Ale to za chwilę.
Makówko, trzymaj się! (z daleka od chorych!)
Herbatka – doskonały pomysł. Idę sobie też zaparzyć, ale zieloną i słabiutką, bo o tej porze już się nie ważę innej.
Nie ważysz się warzyć herbatki?
BTW – nie wybierasz się na weekend do Krakowa?
No właśnie nie, tzn. wybywam, ale do Warszawy. Umówiłem się na spotkanie jeszcze zanim podano termin targów w Krakowie, a potem było już za późno. Nawet myślałem, żeby pojechać na czwartek i piątek chociaż, ale wtedy musiałbym pociągiem (samolot ląduje jakoś 20 minut po północy, więc dotarłbym na miejsce noclegu pewnie koło 2.00 w nocy, a to już mało przyzwoita pora – chyba że nocowałbym w hotelu).
Z jedną chorą siedzę przy jednym stoliku przy posiłkach, z drugą śpię w tym samym pokoju.
Jak się trzymać z daleka?
Kochani, umykam już, czeguś padam na dziób. Dobranoc!
Dobranoc, Quacku:)
To i ja umykam. Do moich zszytych kwadratów:)
Miłej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Piątek, piąteczek! Po południu ciekawe spotkanie pod Jaszczurami, a potem już weekend i weekend!
Dzień dobry, mam nadzieję, że dzisiaj wszystko się uda, co zaplanowane.
Całkiem nawet energicznie i energetycznie, a skoro tak, to uwieńczmy ten poranek czymś dobrym od pani G. Poprosimy!
Witam!
Do widzenia, zaniedługo wybywamy – do niedzieli!
Szerokości!
Udanego wyjazdu:)
Dzień dobry i do widzenia, Quacku:)
Ten to tylko stale gdzieś wybywa!
Szerokiej drogi Quacku!
Przezchwilędomowe dzień dobry, Wyspo:)
Wreszcie w domu 🙂 Prędkość powrotu z pracy nadaje się do ksiąg browarnika G.!
Wróciłam z tańców!
Super było!
Nooo! Myślałem, że już dawno śpisz!
Dobranoc!
Wieczór okazał się być z tych balowych:)
Miałam niespodziewanych gości, którzy chwilę temu mnie opuścili:)
I ja też, po wysłuchaniu na dobranoc jednego z moich ulubionych utworków, pożegnam się już:
miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry!
Czy ktoś życzy sobie kawę albo herbatę?
Albo śniadanko?
Witajcie!
Po zakupach i śniadanku rozważam dalszy ciąg dnia…
A ja po pierwszym śniadaniu, po drugim śniadaniu, po kąpieli kwasowęglowej, krio…
Przed obiadem i gimnastyce w basenie.
W sanatorium nie ma wolnych sobót.
Tetryku czyżbyś JESZCZE nie miał planów na dziś?
Dopiero na wieczór: Kneziowisko. Będziesz?
Teraz dopiero przeczytałam. W tym momencie wróciłam ze spaceru.
Ale i tak w pokoju (przypominam pokój trzyosobowy) nie byłoby to możliwe, a poza pokojem nie ma też takiego miejsca, gdzie mogłabym gadać.
Bawcie się dobrze! Pozdrów Wszystkich na Kneziowisku!
Dziękuję, nie zdążyłem…
Nie zdążyłeś na Kneziowisko?
Witam Państwa!
Już z autokaru.Kierunek-Berlin!
Witajcie!
Makówkę ogarnęła istna Reisefieber!
Dzień dobry, a ja jak raz wróciłem.
Z tym że jeszcze po powrocie cokolwieczek do roboty, więc do wieczora będę trochę w kratkę.
Wieczór też niezły, Quacku:)
Wracam z Berlina.
Jednak niestety przegrałam z wszechobecnymi wokół wirusami.
Kuruj się szybko i skutecznie! To tylko taktyczna przegrana!
Oj, a przecież pobyt w sanatorium ma służyć zdrowiu, nie wirusom
to jednak powinno być tak, że kuracjusze powinni być badani przt przyjmowaniu do sanatorium i jak ktoś zaraża, to do widzenia, prosimy wrócić po wyzdrowieniu.
A tymczasem dają antybiotyk i chory wraca do trzyosobowego pokoju.
Antybiotyk? Na wirusa?
To zdrowia, Makówko.
I dobry wieczór:)
A ja wybywam na „Mistrza i Małgorzatę” w Ludowym 🙂
Ach jak Ci zazdroszczę.To moja ulubiona książka.
Miłego teatrzenia się:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dziś taki troszkowy spacerek:)
Troszkę odjechałyśmy, troszkę chodziłyśmy. Było troszkę deszczu, troszkę wiatru, troszkę nieba, troszkę gwiazd, pod koniec troszkę pochłodniało, więc troszkę zmarzłyśmy:)
Za to w domu jesteśmy na całego:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Tutaj chyba zaczęło mżyć.
A ja właśnie popsułem dynię, bo za ambitnie się wziąłem 🙂 Bywa!
Złom na zupę! Niech się nie marnuje! 😉
Ażebyświedział, że tak się chyba skończy 🙂
Popieram:)
To przykre, Quacku.
Aż głupio mi wspominać, że moje kwadraciki wyszły na tyle dobrze, że wzięłam się za następne, inną techniką. I mam już trzy:)
Ależ dlaczego głupio? Wg zasady Petera każdy awansuje aż do przekroczenia progu kompetencji. No to ja właśnie go przekroczyłem, jeżeli chodzi o rzeźbienie w dyni 🙂
Moja zasada mówi, że każdy awansuje aż do przekroczenia progu cierpliwości. Ale to tymczasowe, bo cierpliwość jest wartością odnawialną:
Ppc = -c + c x t
😉
Omówisz ten wzór? (Cierpliwość razy czas) minus cierpliwość?
Dokładnie:) :
Przekroczenie progu cierpliwości = ujemna cierpliwość + (dodatnia) cierpliwość pomnożona przez (dodatni) czas 😉
Spróbuję to jeszcze kiedyś przyłożyć do rzeczywistości, np. tracąc cierpliwość.
🙂
W Krakowie dzień był piękny i dość ciepły — znaczy, odjechałyście troszkę za mało 😉
W Warszawie przed wyjazdem, czyli tak do południa, też.
Tu dzień był pracowity i także dość słoneczny:)
Może troszkę za późno na ten spacerek wybyłyśmy, Tetryku:)
Po spektaklu i po kolacji rzut oka na Wyspę. 🙂
Spektakl był interesujący, ale — co obecnie typowe — nieco nadmiernie udziwniony. Bardzo wiele scen było wspierane grupową choreografią, niespecjalnie wnoszącą cokolwiek do akcji, a raczej rozpraszającą odbiór głównego wątku. Było trochę aluzji do całkiem aktualnych problemów (np. ruski gaz – „My was nadal ogrzewamy…”), a nawet przez chwilę Małgorzata prezentowała feministyczną furię (nie takie cuda w końcu Woland potrafił demonstrować).
Po spektaklu mieliśmy jeszcze okazję oklaskać jubileusz 35-lecia pracy w teatrze Piotra Pilitowskiego, grającego w tym spektaklu Mistrza.
Ha, zerkam na fotosy na stronie teatru i widzę, że z Behemota zrobili kota rasy sfinks?
Bo chyba taką główkę mieli…
Zgaduję, że chodziło o szatański wyraz pyszczka… ale Behemot był czarnym kotem i tego będę się trzymał.
Też wolałbym czarnego (to była wszak symboliczna czerń!) i kosmatego.
Czarny i kosmaty?
Kotołak 😉
A imię jego Oszustwo… 😉
Mam nadzieję, że mimo udziwnień dobrze się bawiłeś, Tetryku:)
W sumie nienajgorzej 🙂 Zastanawiam się, jak bym odebrał ten spektakl, nie znając książki ani wcześniejszych adaptacji…
O odbiorcę naiwnego trudno było już w Romantyzmie 🙂
A ja nie chcę być złym prorokiem, ale chyba już się tego nigdy nie dowiesz… 😉
Chyba że poprzez eksperyment myślowy 😉
Ja to chcę zobaczyć 🙂
A tak a propos – jest taki film z Clintem Estwoodem pt.: „Brudny Hary” i mój były teść po każdorazowym obejrzeniu stwierdzał niezmiennie:
„Wspaniały film! Nigdy nie widziałem!” 🙂
Po dość szalonej niedzieli pora chyba udać się do óżeczka, więc:
dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, też umykam.
Dzień dobry, nowy tydzień, jakiś taki przerywany się szykuje.
Pani Gienia niemniej na posterunku. Poprosimy!
Witajcie!
Po wrażeniach artystycznych spało mi się dobrze, chociaż krótko 😉
Słoneczko już świeci, więc wpędzam się w optymizm…
Powrót do domu: 2 godziny (normalnie 3 kwadranse)
Ponoć w Bydgoszczy to samo. Zakładam, że to przed 1.11, ruch okołocmentarny i wędrówki ludów przed Świętem Zmarłych.
Szybciutkie dzień dobry, Wyspo:)
I już na spacerek umykamy:)
Miłego spacerku! 🙂
Dziękujemy. Był miły:)
Dobry wieczór.
Powrót do pracy po przerwie bywa trudny. Ale norma wyrobiona.
I na przerwę.
Cały dzień przeleżałam. Dawno taka osłabiona nie byłam. Zapalenie oskrzeli.
A więc dzień dobry i dobranoc.
A wiesz co, to doprawdy niesłychane. Niech szlag trafi takie sanatorium. Albo od początku do końca chodzić w maseczkach, czy co?
Jedz w maseczce przy niedużym czteroosobowym stoliku!
W maseczce z miseczki…
Albo przebywaj cały dzień i noc w małym trzyosobowym pokoju.
W pokoju pani była chora, przy stoliku -również.
Chyba jednak nie pojadę już więcej do sanatorium.
Już miałem na końcu języka, że do pojedynczego pokoju trzeba dopłacić, ale jest bezpieczniej, noale już pojedynczego stolika to raczej się nie będzie miało. Ani indywidualnego środka transportu na wycieczki. Więc taka jedynka pewnie i tak by nic nie dała.
Zdrowia, Makówko.
I – dobranoc:)
Na dzisiejszym spacerku widziałyśmy jedną gwiazdkę, jeden księżyc i duuuużo chmurek.
Poza tym czuć, że wielgachnymi (jak na Wielkiego Ziąba przystało) krokami zbliża się Wielki Ziąb 🙂
Dobry wieczór, Wyspo:)
U nas jeszcze o Wielkim Z. nie słychać, ale chłodnawo i co drugi dzień siąpliwie 🙁
Niby pięć na plusie. W mieście. Nad Jeziorem wydawało się być dużo chłodniej. Ale jestem totalnie niewyspana i może dlatego tak marznę:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry wieczór!
No to biegusiem do óżeczka! Zaraz zapalę wam lampkę! 🙂
Ale jak to: „Do abordażu!”?*
Ale jak to, do óżeczka, Tetryku, kiedy jeszcze półtora kwadratu nie zrobione i dwa ćwiateczki? 😉
*cytat z klasyka
Dobry wieczór. Ta gwiazdka to nie Jowisz przypadkiem? Bo inne, mniej jasne, mógł księżyc zaćmiewać blaskiem.
Jowisz, Quacku:)
A resztę księżyc zasłaniał czapą nad garbem 😉
Idę próbować następnej dyni, zobaczymy, co wyjdzie i czy wyjdzie…
Ale wyjdzie (zechce wyjść) w sensie, że jakiś duszek na zaduszki?
O matko! Co to za dynia zasiedlona jakaś!
Wyszło, trochę aż za dobrze, ale ten, no, nie schrzaniłem tego tak jak poprzedniej
Super 🙂
Pokażesz?
Już, momencik. Na razie z komórki, więc jakość będzie, jaka będzie.
Idę egzorcyzmować się w celu wypędzenia zesię Wielkiego Ziąba:)
Nie wiem, który obrzęd pomógł – bursztynowa kąpiel, czekoladowo-chilowy balsam czy złote mleko (z braku mleka zastąpione winem, co nawet bardziej pasuje, bo daje możliwość dodania odrobiny stateczkowego rumu), ale zdecydowanie jest cieplej 🙂
To mogła być też lampka:)
Eee, i kto tutaj jest w sanatorium, pardon?
🙂
To takie domowe sanatorium – bezpersonelowe. Ale ma to dobre strony – mniej zagrożeń 😉
Tak czy inaczej, brzmi luksusowo.
No ba!
Bo któż lepiej wie, czego mi potrzeba niż ja sama 🙂
Bezpersonelowe? Psiuła się obrazi, jak przeczyta! 😉
Mam straszne podejrzenia, że w tej relacji to nie Psiuła pretenduje do miana personelu 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Gdybyś miała kota, miałabyś pewność! 🙂
Albo małą hurtownię leków… 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobranoc Wyspo!
A ja – maksymalnie nastraszona – udam się już w kierunku óżeczka.
Jak dobrze, że schody mam oświetlone 😉
Niehorrorystycznych (chyba że ktoś lubi) snów, Wyspo:)
Spokojnej! Również zemknę.
Dzień dobry, czas na panią Gienię i jej słynną wirtualną kawę!
Poprosimy.
Witajcie!
Pod wezwaniem Dyniowego Diabła nastał nam Halloween! Ale gdzie cukierki?
…nie ma, dieta, ciemność i żałość!
(Przestraszyliście się?
)
Chora kuracjuszka wita Państwa!
Kurujesz się, kuracjuszko?
Na tyle, o ile się da w warunkach sanatoryjnych.
Dziś lekarz mnie osłuchał i powiedział, że oskrzela ok.
W poniedziałek osłuchiwał inny i wysłuchał jakieś tam coś nie tak.
Antybiotyku jednak uparcie nie biorę (po uzgodnieniu z lekarzem, że może jednak się obędzie), więc z tego raczej wniosek, że wszystko zależy KTO słucha.
Nawet niektórzy muzycy się zgadzają, że ważniejszy jest słuchacz niż instrument!
To prawda, że w dzisiejszych czasach tylko niektórzy muzycy mają wzgląd na słuchacza… 😉
To chyba dobra wiadomość?
Tak czy inaczej – zdrowiej, Makówko.
I – witaj:)
No to takie wieczorkowe dzień dobry, Wyspo:)
Dziś poprowadziłam moją Gromadkę w przeszłość.
Nie sądziłam, że nekropolijne opowieści mogą zwyciężyć z halloweenowymi… A jednak:)
A swoją drogą, jak te dzieciaki mało wiedzą o własnej tożsamości, korzeniach… Jak bardzo obce jest im pojęcie multikulturowości…
Trochę to przykre i niepokojące…
Musiałyby być – te pojęcia, opowieści, tożsamość – atrakcyjnie podane i w odpowiednim medium. Inaczej szanse są niewielkie.
Toteż byłam zdziwiona, że moje opowieści o kirkucie, mizarze, żalnikach i reszcie oglądanych cmentarzy wzbudziły takie zainteresowanie. Komórki pochowane, buzie otwierane tylko do zadawania pytań… A przecież do dyspozycji miałam wyłącznie własny głos i odrobinę wiedzy w temacie…
Dobry wieczór, Quacku:)
A może, może te media z komórek, te instagramy, tiktoki, ustępują miejsca opowiadaniu przez żywego człowieka? Mimo że za chwilę opowiadać będą hologramy sterowane przez AI?
Niewykluczone (choć ja myślałam, że mam tak czarodziejski tembr głosu 😉 ).
Wiele też, jak sądzę, daje możliwość dotknięcia nagrobka, samodzielnego przeczytania napisu, zaciągnięcia się specyficzną wonią nekropolii…
Czyli dopóki zapośredniczające media tego nie będą dawały, to może rzeczywistość będzie miała przewagę. Taką mam koncepcję.
A ja – nadzieję.
Dwa decydujące atuty…
Głos i odrobina wiedzy?
Dziękuję (bo chyba dobrze wycyrklowałam, że Twój komentarz dotyczy mojego), Tetryku:)
Po pracy i na przerwę, proszę Państwa.
Nie słuchając pielęgniarki, która mówiła, że przecież covida już nie ma poszłam kupić test do apteki.
No i niestety mam covid.
Uff. No to ja nie wiem. Chyba bym – po wyjeździe – napuścił kogoś na to sanatorium. Kontrolę jakąś albo pozew? Przecież Ty jesteś w grupie ryzyka?! Powinni zadbać o bezpieczeństwo gości/ pacjentów, stan epidemii czy nie stan epidemii?
Współczuję, Makówko.
Spacer pośród zgubionych liści i nieodnalezionych gwiazd:) Poza tym w atmosferze bezwietrza, ciepłego, drobnego deszczu i, niosących się po Jeziorze, byczych porykiwań:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Byczych=jelenich? Słuchałbym!
Dobry wieczór!
Podczas wrześniowych rejsów zdarzało mi się słuchać ich godów! 🙂
Niezapomniane przeżycie:)
A dźwięki niesione po wodzie szczególnie interesująco brzmią.
DOBRANOC
Ozdrawiających snów! Bądź dobrej myśli!
Spokojnej, antycovidowej!
Uzdrawiających snów, Makówko:)
Kochani, zapomniałem powiedzieć, że dzisiaj zaszczepiłem się na grypę i czuję się w związku z tym nieco słabiej, tak że na dzisiaj już się pożegnam. Dobranoc!
I Tobie spokojnej nocki, Quacku:)
Widzę, że zostałam sama:) To zmykam do obrębiania moich kwadracików.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Czy obszywanie w kółko kwadracików ma coś wspólnego z kwadraturą koła? 😉
Po trzecie – obrębianie to nie to samo co obszywanie.
Po drugie – to są inne kwadraty.
Po pierwsze – jeśli kwadratura koła jest tym samym co koło graniaste, czterokanciaste to – ma! 😉
Ad 2: inne, lecz każdy z nich obrębiasz dookoła, czyli w kółko 😉
Ad 3: Bum! (w piersi) – moja nieuważność 🙁
Dzień dobry, niby wolny, ale nie dla mnie. Terminy gonią, więc praca.
Pani Gieniu, poprosimy kawę i coś na wzmocnienie.
Witam Wyspę!
Jak samopoczucie?
Fizyczne lepiej.
Dobre i to! Czy
poprawi choć trochę psychiczne samopoczucie?
To już niestety jest „powiązane” wynikające z całokształtu sytuacji.
Konieczność izolacji pogarsza sprawę.
Witajcie!
Ja akurat nie mam rozgrzebanej większej roboty, więc się obijam. A jutro z woli Pinokia mam narzucony dzień wolny za 11.11, więc będę kontynuował.
Cisza na Wyspie, refleksyjna jak należy. Porzućmy zatem rodzinę Rozstańskich i pomyślmy o naszej wyspiarskiej rodzinie. Zapraszam na nowe, poetycko-refleksyjne pięterko.