(— a wrosnąć w słowa tak radośnie,
a pokochać słowa tak łatwo —
trzeba tylko wziąć je do ręki i obejrzeć jak burgund pod światło).
Przymiotniki przeciągają się jak koty
i jak koty są stworzone do pieszczot
miękkie koty ciepłe i potulne mruczą tkliwość andante i maesto.
Miękkie koty mają w oczach jeziora i ziel-topiel wodorostną na dnie.
Patrzę sennie w źrenice kocie
tajemnicze i szklane i zdradne.
Oto jest bryła i kształt, oto jest treść nieodzowna,
konkretność istoty rzeczy, materia wkuta w rzeczownik,
i nieruchomość świata i spokój martwot i stałość,
coś, co trwa wciąż i jest, słowo stężone w ciało.
Oto są proste stoły i twarde drewniane ławy,
oto są wątłe i mokre z tkanek roślinnych trawy,
oto jest rudy kościół, co w Bogu gotykiem sterczy,
i oto jest żylne tętnicze ludzkie najprostsze serce.
Zaś przysłówek to nagły cud,
niespodzianka potartych krzesiw —
było coś nie wiadomo jak —
a już teraz jest w skos i w poprzek
i oburącz oplata myśl i jest pewnie, rzewnie i dobrze.
A zaimki to malutkie pokoiczki,
gdzie na oknach rosną małe doniczki.
Każdy kącik — to pamiątka po dawniej,
a są tylko dla Ciebie i dla mnie.
Tu tajemną abrakadabrą
kwitną prawa miłosnych algebr:
ja — to ty, ty — to ja (równanie)
ja bez ciebie — ty beze mnie to zero.
My lubimy otuleni zmierzchami
w małych słowach jak w szufladkach szperać.
Ja to ty — ty to ja. Równanie.
A zaimki są tak tajne jak kwiaty,
jak malutkie, malutkie pokoiczki,
w których mieszkasz w tajemnicy przed światem.
(— więc weź tylko słowo do ręki
i obejrzyj jak burgund pod światło,
a wrosnąć w słowa tak radośnie,
a pokochać słowa tak łatwo —).
Zuzanna Ginczanka
(Wiersz zdobył wyróżnienie w Turnieju Młodych Poetów, organizowanym przez redakcję „Wiadomości Literackich” w 1934 roku. Pojawił się w 29 numerze tego pisma 15 lipca 1934 roku)
Nowy miesiąc tradycyjnie rozpoczynamy wierszem poetyckiej Patronki roku — dziś z niewielkim opóźnieniem, za to niejako w nawiązaniu do poprzedniego wpisu 🙂
Zawirowania domowe, a teraz już muszę w galopie umykać.
Wieczorem poczytam, ale już teraz podoba mi się:
ja — to ty, ty — to ja (równanie)
ja bez ciebie — ty beze mnie to zero.
Teraz w autobusie przeczytałam cały wiersz i …oczy mi się zapocily,a przecież nie mogę płakać w autobusie…
Akurat teraz,na ten moment,na tą chwilę…ten wiersz …
Wzruszenie wielkie mi zafundowałes Tetryku.
Dodatkowo ten wiersz stanowi jakby dopełnienie obu poprzednich wpisów.
A propos poprzednich wpisów Ultro dziś zmieniłam moje zdjęcie profilowe na fb na to z Twoimi makami.
Ha, pierwsze zwrotki wyglądają jak próba uchwycenia owego „abstrakcyjnego znaczenia”, niezależnego od języka, jak próba wyciśnięcia samego ekstraktu znaczenia ze słów. „Wrosnąć w słowa”, to wygląda jak postulat chwytania owego znaczenia u korzeni, u podstaw – podobny motyw można znaleźć u Skamandrytów.
Bardzo udany wybór, właśnie pod kątem ciągłości z poprzednim wpisem!
Zmykam na Łyk 🙂
Jestem w domu.
Łyk wolności, łyk nadziei. Dla mnie dziś taki podwójny łyk myślenia, że”… jeszcze będzie przepięknie…” tak ogólnie w naszej Ojczyźnie, tak personalnie w moim życiu.
Jestem z powrotem i pobędę chwilę!
Dobranoc wszystkim spaćidącym i tym, co nie, też.
Dobranoc!
Trochę wystudziłam emocje i pakuję się na jutro.
Jak na wycieczkę, ale trochę inaczej.
paaaaaaaaaaaaaa
Już jadę na miejsce zbiórki.
Witajcie!
Nasz autokar wystartował z dużym opóźnieniem, ale jedziemy.
Miłego weekendu…
Witajcie!
Pozdrawiam z autobusu do Warszawy, już prawie obudzony 😉
Dzień dobry, szerokiej drogi!
Jakoś tak robi się optymistyczniej jak tak jedziemy „na Warszawę”
Wracamy. Marsz miał rekordową frekwencję, miasto mówi o pół miliona.
Tak!
Niesamowita atmosfera!
Brak snu ( ani na chwilę nie przysnelam),zmęczenie upałem,ale czuję przypływ energii, wiary.
Warto było!
W KRK też dawno niespotykane tłumy.
Naród się budzi?
Jestem w KRK,teraz autobus MPK do domu i prysznic i łóżko.
Pięknie!
Jestem w domu.
To jest taki stan ducha kiedy jest się okropnie zmęczonym i równocześnie naładowanym ogromem pozytywnej energii.
NADZIEJA!!!
No i o to, podejrzewam, chodziło! 😀
Też padam i też mówię dobranoc!
Spokojnej wmarszuidącym!
Spóźnione dziękuję

Dotarłem z powrotem ok. 22.00
A teraz jestem niewyspany w pracy
Po 22 wysiadałam z autokaru w Krakowie i przesiadałam się na autobus MPK.
O 4.30 już jechałam na miejsce zbiórki.
Jednak ja dziś mogłam odespać, więc zmęczenie znikło. Została radość i nadzieja.
Mam nadzieję, że to był historyczny dzień, który coś zmienił w naszej Ojczyźnie.
Ja też
Bardzo późne dobry wieczór, Wyspo:)
Wróciłam, pobuszowałam po piętreku Ultry, poczytałam w patronackim wpisie, że niemal wszyscy wczoraj w rozjazdach, przywitałam się…
Spróbuję jeszcze napisać coś sensownego o „Gramatyce” i pewnie na tym skończy się moja inwencja na teraz:)
Witaj Leno!
Dobrze, że już jesteś!
Też się cieszę, bo wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej:)
Dzień dobry, Makówko:)
Witaj, Tetryku:)
Ponoć gramatyka w mowie jest niczym sól w jedzeniu:)
Napisałam kiedyś (pamiętam kiedy, gdzie i do kogo, ale to mniej ważne), że jestem językową demokratką i jednakowo lubię wszystkie części mowy:)
Znałam, oczywiście, wiersz Z. Ginczanki i jej niebanalne określenia. Najbardziej przypadło mi do gustu porównanie przymiotników do kotów i ustęp o czasownikach.
Od razu też skojarzył mi się ten utwór z żartobliwą „Gramatyką” Ludwika Kondratowicza, w pewien sposób podobny do zwrotki o zaimkach:)
Przytoczę go już jutro, bo dziś nie mam siły:)
Napiszę tylko jeszcze, że według mnie słowa są jak czekolada – równie niepozorne, a wystarczy spróbować, by nie móc poskromić apetytu na więcej;)
Bardzo chętnie przeczytam!
Witaj, Odnaleziona! 😉
Z chęcią przeczytam, bo nie znam tego wiersza. 🙂
Waszemu życzeniu już stało się zadość, Panowie:)
Dzień dobry, Quacku i Tetryku:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, kawa w poniedziałek, rzekłbym, potrzebna.
Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Udało mi się odespać wczorajsze zaległości, a nawet już trochę poporządkować sprawy 🙂
Witajcie!
Mnie też udało się odespać.
Wieczorem moje wrażenia można było opisać w czterech słowach -mega energia, mega zmęczenie.
Witaj
Potwierdzam!
Atmosfera była super a energia (oby) powinna się przełożyć na praktyczne efekty…
P.s. Na jednym z płotów – chyba na Krakowskim Przedmieściu – zobaczyłem nieduże zdjęcia Piotra Szczęsnego z napisem „Nie poszło na marne”…
Chyba coś się zmienia
Witaj Krzysztofie!
Coś się zmienia? -tak od wczoraj czuje duża część Polaków. OBY!
Czołem, Krzysztofie!
Aż dziw, że się nie spotkaliśmy w tej „garstce”
A na Michałka się nie natknęliście?
Bo też był. Proponował i mi, ale byłam zbyt daleko, by skorzystać z oferty;)
Nie przywitał się…
Chciałam napisać, że trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce, ale skoro miałeś w nich baner… 😉
Witaj Tetryku
Szukałem Krakowiaków po flagach z herbami miast (niektórzy nosili)


Ale flagi Krakowa nie zobaczyłem…
W końcu w tej garstce protestantów chodzących po Krakowskim mogliście się zagubić między drzewami
Niosłem baner z napisem „Komitet Obrony Demonokracji Małopolskie”. Ale widać drzewa rosły gęsto 😉
Niewyspane dzień dobry, Wyspo:)
Za to słoneczne i pogodne, choć nieco wietrzne:)
Obiecany wierszydełek poniżej:
„I.
O klasztorze mi się marzy,
Ale trudność w tem jedynie:
Tam się modlą z brewiarzy,
Ja nie umiem po łacinie.
Więc mi matka, więc mi ciotka
Przywołały mędrca dziada,
Co każdemu, kogo spotka,
Horacego ody gada.
Ten mi w długich chwil przeciągu
Nieskończone męki czyni:
O c, o k, o dyftongu,
Feminini, masculini,
Jak przypadki się odmienia
Przez końcówek zmianę samą…
Szło mi wszystko jak z kamienia,
A najtrudniej słowo amo.
II.
Widzi matka, widzi ciotka,
Że czas nauk darmo płynie,
Że po polsku choć szczebiotka,
Nic nie umiem po łacinie.
Matka, ciotka rada w radę,
Że upływa piękna pora,
Że do mniszek nie pojadę,
Trzeba zmienić praeceptora,
Że staruszek choć co chwila
Zdań łacińskich palnie trzysta
Z Horacego i Wirgila,
Nic dziewczyna nie skorzysta.
Wrócił pewny Staś z Berlina,
Dobry chłopiec z piękną famą,
Ten niech kursa rozpoczyna,
Niech wykłada słowo amo.
III.
Wąs miał czarny, bystre oko
I z pochwalnym wrócił listem.
Spojrzał w oczy, och! głęboko,
I odmienił nauk system.
Ucałował w rączki, w lice,
Żem pojęła bez mistrzyni,
Co to znaczy w gramatyce:
Feminini, masculini…”
(„Gramatyka” – L. Kondratowicz)
🙂
Wierszyk zgrabny, choć jest zacięcie w 3. linii 😉 Ale z „Gramatyką” Patronki słabo mi się kojarzy. Prędzej z wątkiem nauki polskiego przez głównego bohatera „Między ustami a brzegiem pucharu” (w ekranizacji zresztą mocno podkreślonym).
Zacznijmy od tego, że wtedy (1908 – bodaj) pewne słowa wymawiano inaczej, „brewiarzy” brzmiało bardziej jak „bre-wi-ja-rzy”:)
Mówiąc o podobieństwie do zaimkowej zwrotki miałam na myśli motyw miłości, inaczej nieco w obu utworach zrealizowany, ale jednak – wspólny:)
Najzabawniejsze, że w związku z poznaniem sensu słowa „amo”, pod znakiem zapytania staje inicjalna deklaracja podmiotu lirycznego, a więc i przyczyna, dla której w ogóle podjął on trud zgłębienia tajników łacińskiej gramatyki;)
Dzień dobry, Tetryku:)
To ja się zgłaszam jak zwykle.
I na przerwę!
Podłapałam ekspresową robótkę, więc też się już pożegnam:
dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
To i ja -dobranoc!
Spokojnej i Tobie. Do rana!
Dzień dobry! Dzisiaj w nocy spałem na raty (długo by opowiadać) i nie czuję się szczególnie wyspany.
Dlatego kawa zdecydowanie się przyda.
Poprosimy!
Witam Państwa!
Witaj

Witajcie!
Ciągle w biegu, w pracy, w Stowarzyszeniu, a od czwartku do niedzieli wybywam na Watrowisko…
Bawcie się dobrze!
Udanej zabawy:)
Jadę na knucie i znowu w korku.
Międzyprackowe dzień dobry, Wyspo:)
Upalnie dziś i słonecznie. Za oknem skrzeczy papug, w domu dyszy Psiuł, a myśl o wieczornym spacerku nastraja optymistycznie:)
Dybra, pobiegałam po schodkach, pora wracać do romantycznych podróżników-samobójców… 🙂
No i nie zgłosiłem przerwy, a tu już po.
W czwartek też wybywam, na Kaszuby tym razem, tak jak Tetryk, tylko gdzie indziej.
A na razie dobranocka.
To i Tobie udanego wypoczynku, Quacku:)
Dobry wieczór:)
Już w domu — jeszcze godzinka na zoomie…
Z knucia biurowego wróciłam do domu na knucie zoomowe i już teraz można iść do
Spokojnej!
Ależ do łóżka nie oznacza do spania!
Bez lampki?
A bo ta Zazuu zamyka oczy…
Jedynie odpoczywa. Na chwilę.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś w klimacie wytwornej woni bodziszków i bożonarodzeniowego zapachu powojów:)
Do domu odprowadzał nas srebrnawy garbatek i tajemnicze szelesty pierwszego chyba w tym roku tak ciepłego wieczora:)
Tak, dzisiaj zdecydowanie cieplej, na balkonie tutaj również (mój spacer więc bliziutki i krótki) 🙂
Niemniej musiałem sprawdzić, jak wygląda bodziszek. Nie byłem pewien.
Dobry wieczór!
Ładniutki, prawda?
I taki filigranowy, delikatny, więdnie zaraz po wstawieniu do wazonu:)
A nuta zapachowa jak w Allurre Chanel:)
No, z zapachami to jestem trochę na bakier. To znaczy potrafię powiedzieć, co mi się podoba, a co nie, ale nie zapamiętuję nazw, nie kojarzę ich z zapachami etc. Może z wyjątkiem Eternity – które znam z kręgów rodzinnych, a kiedyś poczułem, jak działa, kiedy kilka kroków przede mną przez alejkę krzyżującą się z moją przeszła spryskana tym pani, a ja po chwili przeciąłem jej ślad zapachowy 🙂
Chanelką zawsze pachniała moja Mama, ale 19, ja lubię Allurre:)
A jeśli chodzi o bodziszki, to jako mała dziewczynka myślałam, że jedna z odmian (bodziszek cuchnący) to kwiaty paproci, bo ma liście podobne do orlicy:)
Ha. Na zdjęciu w sieci wygląda raczej jak pietruszka, ale z tego, co mówisz, zdaje się, że trochę większa, jak przeskalowana.
🙂
Dużo większa. Moje przekonanie pochodzi z czasów, gdy bodziszek i ja byliśmy równi wzrostem;)
A do pietruszki to była podobna trybula, tylko zapach miała raczej anyżkowy:) Kiedyś Mama (bo któż by?:)) wysłała mnie po pietruszkę do Pani Gospodyni, a ja postanowiłam sobie z Mamy zażartować i w powrotnej drodze nazrywałam pietruszkopodobnego zielska. Jakie było moje rozczarowanie, gdy Mama poznała od razu, co przyniosłam. Ale nie ma tego złego, bo właśnie wtedy dowiedziałam się, jak się roślinka nazywa i że też jest jadalna:)
Och! I trybula jesienią przybiera barwy podobne do klonowych liści – jest przepiękna, bardzo dekoracyjna:)
Otóż z anyżkiem mam tak, że jedyna forma, w jakiej mi odpowiada, to ciasteczka z anyżkową bezą. Poza tym raczej podziękuję (podobnie z lukrecją).
A trybuli chyba nie znam i nie próbowałem. Ale tak, widzę, że podobna. A mama po zapachu rozpoznała?
Po zapachu i po wyglądzie, bo pietruszka jest delikatniejsza, ma drobniejsze i ciemniejsze listki, a także cieńszą łodygę.
Mama trybulę dodawała głównie do ryby, do gałek, kotletów z ryby, i to się nie kłóciło. Ale wiele można złożyć na „smaki dzieciństwa”, ja też nie przepadam za anyżkiem, więc może jako dorosła osoba ryby doprawionej trybulą bym nie tknęła:)
Dzisiaj już nie ma kotletów z ryby. Są tylko fishburgery
Wiele ziół poznałam dzięki Mamie i Ciotkom, nie tylko przyprawowych, także leczniczych:) Czasami, gdy wędruję lasem albo łąkami z kimś, kto mało mnie zna, i zaczynam coś zrywać, napotykam zdziwione spojrzenie:) Oczywiście – nie zbieram ziół worami, zrywam ich tyle, ile potrzebuję, zazwyczaj – bukiecik, który suszę w słońcu i przekładam do szklanego pojemnika:) Z niektórymi ziołami przy wkładaniu trzeba bardzo uważać, bo gdy się pokruszą – znacząco spada ich skuteczność, najlepiej rozdrabniać je więc bezpośrednio przed użyciem:)
Coś podobnego, nie wiedziałem, że tak jest z tą skutecznością. A które to tak mają?
Poziomki, maliny, melisa. Zrywa się całe naziemne części, suszy w całości i tak przechowuje. Maliny ścina się wraz z częścią łodygi. Podobnie jest z bratkiem polnym albo skrzypem i widłakiem. Z tym że widłak dobrze rozłożyć (na białym papierze z drukarki choćby), bo gro pracy zielarskiej robią zarodniki wysypujące się z kłosów, więc szkoda je tracić. Można ich też używać jako posypki na trudno gojące się rany. A większości rodzajów skrzypu należy używać wyłącznie zewnętrznie, ponieważ spożyty jest toksyczny:)
Postaram się zapamiętać. Melisa, to się może przydać. Junia używa kupnej herbaty z melisy, ale to w tych saszetkach na pewno nie jest naziemną częścią w całości.
A skrzyp nie jest pod ochroną?
Skrzyp, widłak – tak. Ale można dostać w Nadleśnictwie okresowe pozwolenie na zbiór konkretnych gatunków. Przy kontroli (nigdy takowej nie doświadczyłam) należy je pokazać. Przynajmniej u nas jest taka praktyka.
No proszę, nie wiedziałem.
Szczerze mówiąc, gdzie widzę skrzypy, to rosną w takiej obfitości, że zerwanie kilku by nikomu chyba nie zaszkodziło. Ale dura lex.
A co do saszetek – ja jakoś nie mam do nich zaufania. Jeśli już muszę (bo nie wszystko przecież rośnie u nas), zaopatruję się od lat w jednej aptece, bo mam gwarancję, że nie biorą towaru od pokątnych producentów.
Ale melisę można sobie wysiać samemu z nasion, nawet w doniczce. Nie jest szczególnie kłopotliwa w pielęgnacji, a co swoje to – swoje:)
Nie wszystkie gatunki skrzypu są pod ścisłą ochroną. Olbrzymi – na pewno, inne – w zależności od regionu. Najbardziej powszechny jest skrzyp polny, może u Was nie jest pod ochroną, trzeba by było sprawdzić:)
A wiesz, Quacku, że u nas skrzyp nazywa się także chrzęszczyną albo chąszczyną? 🙂
Przepiękna nazwa, w sam raz na dyktando 🙂
Sprawdzę, co z tą podochroną.
A teraz już umykam, dobranoc!
Dobranoc:)
Czytam, że weekend zapowiada się bezmęsko:)
Jeśli Dziewczęta również mają plany wyjazdowe, to może i ja bym się do kogoś przytuliła, zamiast tkwić pół-samotnie w czterech ścianach…:)
A na Wyspie wywiesimy Święty Napis;)
Nie mam planów wyjazdowych, auuuu
Mam nadzieję, że ten okrzyk to z żalu za niewyjazdowym weekendem, a nie z rozpaczy, że przyjdzie Ci go spędzić ze mną na Wyspie 😉
Ja mogę mieć plany (bo pracować da się wszędzie), ale – nie muszę:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Oczywiście, że z żalu, że nie wyjeżdżam nigdzie.
Gdybym wyjechała to i tak zaglądałabym na Wyspę, zawsze przecież tak robię.
Oczywiście:)
Nie zawsze się jednak da zaglądać:)
Oczywiście -nie zawsze jest czas albo zasięg.
Jest lampka to i ja idę spać.
Dobranoc!
Mili Wyspiarze, bardzo fajnie było oderwać się na trochę od dość dołującego tym razem motywu przewodniego pracki i porozmawiać o sprawach lekkich i przyjemnych, ale do limitu jeszcze mi odrobinę brakuje, więc:
miłej nocki, Wyspo:)
O! Jak się żeśmy zsynchronizowali z tym zmykaniem 🙂
Witajcie!
Od 16-tej zaczynam dziś długi weekend. Wieczorem teatr, jutro wybywam do niedzieli. Ciekawe, co się będzie działo na znagła sfeminizowanej Wyspie? 😉
Dzień dobry
Ja, niestety, muszę być w pracy w piątek

Tak więc spróbuję uratować honor męskiej części wyspiarzy
Bardzo prosimy Krzysztofie!
Dzień dobry, niniejszym otwieram sezon na „u nas pada, mogłoby przestać” oraz „u nas nie pada, niby piękna pogoda, ale susza…”.
U nas nie pada.
Kawa, koniecznie.
Oj tak

Kawa się przyda
Dzień dobry Wyspo!
Dobre śniadanie poproszę i mocną herbatę.
Po pracy na dzisiaj, b. satysfakcjonująco. I na przerwę.
Wracam do domu.
Doskonale odreagowanie stresów.
Dużo śmiechu, trochę zadumy oglądane w sali,gdzie 2/3 było „naszych koderów”.Przed spektaklem i po była więc chwila rozmowy ze znajomymi.
Trochę zazdraszczam tej atmosfery „swojskości”. Rzadko mam okazję taką przeżywać.
W takiej sytuacji buduje się specyficzna atmosfera -na widowni i między aktorami a widownią.
Każdy występujący dostał wiązankę kwiatów z karteczką KOD, więc na koniec było specjalne podziękowanie dla naszego Stowarzyszenia.
No więc właśnie. Ostatnim razem chyba tak było na dziadowskim czwartku w Zielonej Górze, ze 30 lat temu, kiedy na scenie i na widowni było mnóstwo znających się nawzajem osób, z kabaretów. Ale to akurat se ne vrati 🙂
Na widowni znaczna część to byli znajomi. Zresztą to malutka salka jest, a ja jeszcze miałam szczęście mieć miejsce w 1 rzędzie.
Aktorzy chyba wiedzieli, że jedna osoba wykupiła tyle biletów dla Krewnych i Znajomych Królika, a tym Królikiem jest KOD.
Reakcja ze sceny: „Bardzo kodu dziękujemy” – w nawiązaniu do kota, bohatera jednego ze skeczy. 😉
Śliczne!
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Wiem, że już ten wiersz kiedyś cytowałam, ale w takim właśnie jestem dziś nastroju;):
„Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej – i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser – tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebry głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka – głupstwo, bo odrosną, ale głos – majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze…
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: „Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!”
(„Spóźniony słowik – J. Tuwim)
A konkretnie – pana Słowika 🙂
A słyszałyście z P. słowiki na spacerku?
Właśnie – tak:)
Pierwszy raz w tym roku, i bardzo jeszcze nieśmiało, kilka tonów zaledwie, ale – jednak:)
A potem to już raczej pan słowik słyszał tę z nas, której foniatra gwizdać nie zabronił:)
Kiedyś usłyszałam, jak Mama mówiła do Olgi (jednej z Ciotek):
– Jak pod wieczór w bzach zaczyna się koncert, to nie wiem, czy to słowik śpiewa, czy moja Oleńka… 🙂
Oczywiście – wiedziała doskonale, bo miała świetne ucho, po prostu duma rodzicielska przez Nią przemawiała:)
Hm, ale koncert gwizdany w Twoim wykonaniu?
Bo inaczej to musiałaby szanowna Mama bardzo żartobliwie mówić?
Może nie aż koncert, ale ptaki się nabierają i odpowiadają mi:)
I niekoniecznie myślę tu o wronach, choć ich odgłosy też całkiem nieźle naśladuję;)
Ha, też tak robię, aczkolwiek nie z każdym gatunkiem.
Mewy się nabierają na moje gęganie (zdarza im się takie odgłosy wydawać), aczkolwiek jak już się zorientują, zwykle odlatują, obrażone.
Do wron też kraczę, a z krukowatych jeszcze nieźle mi wychodzi alarmowe skrzeczenie srok, na przykład, jak widzę, że zagrażają mniejszym ptakom, to stosuję 🙂
Cmokanie zirytowanych kosów nie jest szczególnie przydatne, ale umiem.
No i kiedyś mi się udało przywabić trzciniaka, żeby zapozował do zdjęcia, ale lepiej mi wychodził terkot niż gwizd, przede wszystkim dlatego, że u trzciniaka to przechodzi płynnie jedno w drugie, a u mnie nie 😀
To dużo tego umiesz:) Gratuluję.
Czyli jeśli uda nam się kiedyś spotkać w realu, będziemy sobie mogli nawzajem…. nagwizdać 😉
Krtaniowo (gardłem) też dobrze wychodzą mi wronowate, różne kaczuchy (w tym – Kaczor Donald;)), łabędzie, i zwierzątka – rzecz jasna; umiem (na ten przykład) mruczeć jak kot, i to zarówno na wdechu, jak i na wydechu:)). A gwizdy – różnie, m.in.: słowika, pliszki, czyżyka. I takie, co to przedrzeźniam na bieżąco, a dopiero potem w domu szukam, z kim gadałam;)
A, kaczki też, gęganie mew jest trochę podobne.
Łabędzie syczą gardłowo, też umiem, ale to jest raczej wyraz agresji, więc rzadko kiedy jest potrzeba.
Jasne, chętnie sobie pogwizdam w duecie!
Trzymam Cię zatem za słowo z tym towarzyskim gwizdaniem, Quacku;)
A jeśli chodzi o łabędzie, to syczenie – tak, ale one wydają też taki krtaniowy dźwięk obronny (czy może ostrzegająco-straszący) i o nim mówiłam:)
A swoją drogą, fajne są te nasze idiomy z czasownikiem „gwizdać”:)
Szkoda, Leno, że się jutro nie zobaczymy! Nie wiem jak słowiki, ale mnie byś na pewno przywabiła! 😉
🙂
Też żałuję, bo atmosfera tych spotkań jest naprawdę niesamowita:)
Cóż – miejmy nadzieję, że j e s z c z e nie tym razem:)
A Ty, Tetryku, baw się podwójnie dobrze – za siebie i za mnie:)
Jeśli rozmawiacie Leno o Watrowisku to jak dobrze pójdzie ja przez jeden dzień też będę mogła się bawić i za Ciebie.
O! To super! Życzę Ci, Makówko, żeby się udało, bo to są naprawdę bardzo fajni, serdeczni ludzie i spotkanie naładuje Cię wyjątkowo pozytywną (taką Ultrową, tylko w większej dawce) energią 🙂
Zobaczymy, czy odczuję jakoś szczególnie ten Wasz podwójnie zabawowy nastrój;)
Poznałam tylko parę osób wirtualnie.
Z realu znam Tetryka, jego żonę i Ultrę.
Mam tremę.
Dzień dobry w piątek


Udało się spotkanie?
Płonę z ciekawości, żeby przeczytać o wrażeniach z watrowiska
Jest super.
Dalej tu jestem.Tak wyszło spontanicznie.
Kochani, nagwizdawszy się po raz pierwszy od dłuższego czasu 😉 umykam. Jutro pobudka skoro świt, a potem wyjazd.
Wyspanej nocki i udanego kaszubienia, Quacku:)
Jestem koszmarnie niewyspana, mam niedobory netu (jestem z dala od cywilizacji), limit pracowy wyrobiony, więc też powiem już:
Miłej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Dzień dobry przedwyjazdowe, idę dopakowywać szczegóły. Do niedzieli!
Witajcie!
I – strzemiennego!
Witajcie!
A ja już czekam na autobus MPK i będę jechać do zaczarowanego ogrodu Ultry,,a potem…
Leno nie zostawię Cię samej, będę kukac na Wyspę
Nie przejmuj się mną, ja zawsze znajdę sobie zajęcie, by się nie nudzić. Korzystaj pełnymi garściami z wypoczynku i towarzystwa:)
A jeśli chodzi o tremę, to bywa ona mobilizująca, ale nie w tym przypadku. Nie wiem, co musiałabyś nawywijać, by zniechęcić do siebie tak życzliwą gromadkę jak Watrowiczanie, więc – baw się dobrze:)
Dzień dobry, Makówko:)
Przelotne dzień dobry, Wyspo:)
Okoliczności przyrody sprzyjają chwilce odpoczynku, więc korzystam, by się przywitać:)
Zjawiam się na chwilkę tylko,aby powiedzieć,że faktycznie to są wspaniali ludzie.
🙂
Jako że wybyłyśmy do Głuszy, dziś przedreptane nieśpiesznie naspacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Witajcie!
Pogoda lepsza, niż oczekiwania, humory dopisują zgodnie z oczekiwaniami
Dzień dobry Wyspo
Czy nikt dzisiaj nie pije kawy?
Gienia, jak rozumiem, ma dziś wychodne
Witam i ja!