Przed oknem mam taras z wertykalnym mini ogródkiem, na pierwszym planie wawrzyn, czyli drzewko laurowe.

Ogródkowa historia
Wiadomym jest, że krakowianie mają swoiste poczucie humoru. Stacja Krwiodastwa umieszczona na ul. Rzeźniczej, Pogotowie Ratunkowe na Łazarza, a kiedyś Izba Wytrzeźwień na ul. Rozrywki, gdzie ubaw po pachy. Rozbawiła mnie również pani projektująca zieleń, w dodatku za swoje pomysły zażyczyła sobie 4 tys. zł.
Przestrzeń przed tarasem jest na tyle mała, że postanowiłam wezwać architekta krajobrazu, by pomógł mi zagospodarować to maleństwo (8m x 5m plus wąska rzeczka). Przyszła pani, stwierdziła, że do rzeczki trzeba włożyć kręgi, wierzch zasypać ziemią, a na niej posiać trawę, będę miała duży trawnik. (Już słyszę rozsierdzone głosy sąsiadów, gdy jeżdżę w tę i we w tę, by co tydzień kosić). Od południa i wschodu powinny być tuje, od zachodu wysokie trawy, a na środku magnolia. Widać minę miałam nietęgą, gdyż zapytała, czy znam słowo minimalizm, więc uśmiechnęłam się, gdyż żadne pożyteczne owady nie nakarmią się tujami, magnolia kwitnie wczesną wiosną, a potem zostanie smutek. Minimalizm jest wrogiem natury, gdyż ona lubi bioróżnorodność. Czym będą żywić się mieszkanki domku dla owadów? Pod igłami nie przeżyją te żyjątka, które zimą zaszywają się w głąb liści. Jeszcze zasypać rzeczkę? Toż to marzenie mieć własny zdrój, ruczaj, krynicę w środku Piniowego osiedla. Strumyczek, który uspokaja, szemrze do ucha, ciurka, a wraz z wodą przypływa mnóstwo energii?
Poza tym ma być barwnie i gwarnie
Niezasypaną rzeczkę odwiedziły kaczki, mieszkają żabcie, niedawno przebiegł dołem lisek, przychodzą koty od sąsiadów, na desce przysiada motyl, ruch jak w stolicy na Marszałkowskiej. Poza tym Tomasz wpadł na genialny pomysł, by część rzeczki przykryć kratą, na której postawiłam siedziska, stolik, a pod nimi słyszalny szmer szemrzącej wody.

Takie refleksy tworzą drzewa i krzewy w słoneczne dni:

Od wschodu zamiast tuj są karłowe drzewka duo, czyli po dwie odmiany jabłek, wiśni, śliwek na każdym drzewku. A pod kratą ciurkocze rzeczka.

Tomasz zainstalował „ciurkacza”, który może podnieść poziom wody i tworzy mini wodospad.

Laurowiśnia już zakwitła. Całą zimę zdobi taras zielonymi liśćmi. Polecam wszystkim na obrzeża, ponieważ nie gubi liści, więc cały rok równocześnie stanowi zasłonę i zieloną ozdobę. Tu lubią chować się krasnoludy, dlatego czasem zaglądam, a nuż zobaczę?

Pogoda w tym roku niełaskawa, ale i tak koper, pietruszka, dymka mają się całkiem dobrze

Przy siatce w miejscu postojowym na niebiesko:

Tu na południu również miały być tuje, a są pożyteczne drzewka: jabłonka, śliwka, gruszka, morela, wiśnia oraz maliny.

Nad rzeczką rosną piwonie, lilie, trzmieliny, jest i trawa – owies wiecznie zielony. Polecam, ozdabia zimą, kwitnie długo, nie wymaga ścinania, ot, rośnie sobie sam w niebieskawej tonacji.

Ogródek jadalny kwitnie wiosną, dlatego zdecydowanie cieszy owady, a potem właścicieli dojrzałych agrestów, porzeczek, aronii, czy róży jadalnej.

Borówka dużo smaczniejsza niż tuja.

Marzenia o spokoju w przyrodzie to mrzonki
W piosence B. Krafftówny w ogródkach podobno nic się nie dzieje. Co najwyżej w poziomkach ktoś tam rzęził, zamiast marchwi wykopano palce bądź znaleziono ciało. W przyrodzie zwykle coś się dzieje, trwa walka o byt, o przetrwanie; jeden drugiego musi zakatrupić, by przeżyć. Trup ściele się gęsto, gdyż mszyce zjadają róże, a biedronki mszyce, stąd co rusz napotyka się czyjś zezwłok. Taka dżdżownica nie przeżyła w słońcu i wyschła, w sieć pajęczą złapał się robak, ślimaki zjadły cukinię, a ja nadepnęłam mrówkę, która spotkania z butem na ogrodowym kamieniu zwyczajnie nie przeżyła. Dreszcz przebiega po plecach, a poza tym… nic się nie dzieje.
Mimo wszystko ogród czaruje
jak ten zaczarowany ołówek – wiosennym kwieciem, zapachem, kolorami, brzęczeniem, bzyczeniem, szumem wody, zielonością. Tu świat odbierany jest wszystkimi zmysłami. A jak jeszcze jest do schrupania, to i szczęśliwości wiele. Jednym słowem – urzeczenie.

Maggi do zup i sosów: 130 g liści dobranych wg własnych upodobań: lubczyk, pietruszka, seler, trochę soku cytrynowego, 2 łyżki oliwy, sól. Liście pokroić, zblendować z solą, sokiem, dolać oliwę, wymieszać, przełożyć do słoiczka. W lodówce trzymać można cały rok.
Zdjęcia w większości Tetryka, dziękuję
A ja prosto z namiotowego knucia udałam się do… ogrodu wyżej opisanego.
Teraz słucham szmeru szemrzącej wody i zajadam się pysznościami przygotowanymi przez Ultrę.
Dobry wieczór, Ultro:)
Jak miło, że zjawiłaś się na Wyspie także jako Autor:)
Że Twój ogródek urzekł mnie od pierwszej wzmianki i pierwszego zdjęcia, które zamieściłaś – wiesz doskonale. Biorąc pod uwagę wymiary – na sposób zagospodarowania brak mi słów, choć może właśnie dlatego stał się tak urokliwym Zakątkiem:)
Jak już Ci kiedyś pisałam, nie dziwię się, że kwotę, której zażyczyła sobie „siła profesjonalna” wolałaś wykorzystać na zakup tego, co sama wymyśliłaś. Tym bardziej że pani architekt rzeczywiście pomysłowością nie błysnęła.
Od dosytu posadzonych przez Ciebie roślin aż kręci się w głowie, a kiedy kwitną to pewnie i – od woni:) Bardzo się cieszę, że dzięki własnej inwencji możesz zachwycać się przedstawieniami w owadzio-ptasim amfiteatrze, kontemplować strumykowe szmery, mieć przyjemność z dbania o posadzone dobroci i korzystać z ich „mocy”.
Niech Ci się w tym Twoim Zielonym Kawałku Świata darzy i dobrze wypoczywa:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Po dość wybyciowym dniu zajrzałam na Wyspę, a miła niespodzianka w postaci nowego wpisu sprawiła, że najpierw postanowiłam przywitać się z Ultrą:)
A że chyba niezbyt wypada tak podczas pierwszej wizyty pchać się ze swoją myszą, zaś zpapuzich spacerków pewnie jeszcze parę będzie, dziś na „dobry wieczór” poprzestanę:)
Nie mogłam się zalogować, ale już mogę:)
Dobry wieczór, Leno!
Wydaje się, że Wyspa działa płynnie…
Dobry wieczór, Tetryku:)
Rzadko się loguję, więc to pewnie coś u mnie nie pykło.
Dzień był intensywny, jutro nie gorzej, więc:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witam słonecznie!
Tak,już w drodze jestem.
Miłej niedzieli Wyspiarze!
Witajcie!
Ja dzisiaj urządzam sobie dzień wielkiego obijania się. Czasem trzeba…
Dzień dobry, powrócony-m (bezpiecznie).
Ogródek faktycznie symboliczny, ale urządzony absolutnie przepięknie, jak pokój pod gołym niebem, tylko skąd w pokoju rzeczułka (z kaskadą!).
A od której strony jest reszta domu? Te drewniane stopnie/ tarasy/ ławeczki są równolegle do domu chyba, bo gdyby były prostopadle, to by oznaczało, że rzeczka musi płynąć pod domem?
No i nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał, czy przylatują (bo kaczki, jak rozumiem, przypływają raczej) jakieś ptaszki? Na ich miejscu bym przylatywał!
Witaj, Quacku:)
Miło że już jesteś:)
Przedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)
Dziś słonecznie bardzo i wietrznie odrobinkę.
Papug zabalkonnie wykrzykuje swoje „Hallo!” i przekomarza się z okoliczną dzieciarnią.
A w Miasteczku głogi zakwitły, więc pachnie oszałamiająco i różowi się z daleka:)
Czyj ten papug i jaki gatunek? Masz zdjęcia?
Och, Quacku! O papugu pisuję przecież od czasu do czasu, odkąd pojawił się u Sąsiadki. To ara szafirowa, a właściwie – ar szafirowy, bo to facet:) O wdzięcznym imieniu Niko i absolutnie niewdzięcznym głosisku:)
Mam zdjęcia, ale pokażę dopiero przy okazji wpisu na „kartce…”, bo na to dostałam pozwolenie:)
No cóóóż, moja pamięć, jakby to najdelikatniej ująć, jest mocno niedoskonała, im dalej w las, tym gorzej…
Bez przesady, papug nie jest aż taką personą, żeby musiał zaprzątać myśli:) To tylko mi nie daje o sobie zapomnieć, bo wrzeszczy okropnie:) A „wypuszczony” na świeże powietrze nudzi się jeszcze okropniej, więc słychać go nieustannie:)
Dobrze że właścicielka zrobiła przyjęcie zapoznawczo-rozpoznawcze, bo, słysząc te nieludzkie odgłosy, pewnie niejeden z nas zadzwoniłby na policję w trosce o życie Sąsiadki:)
Właściwie ciekawe, co się robi z papugiem, żeby się nie nudził.
Czy są łamigłówki dla papugów albo może nawet i coś mniej wymagającego, ale zapobiegającego nudzie…
Nb. właśnie wrzuciłem sobie „arę szafirową” w gugla i cóż mi Wikipedia pokazuje: „Ara szafirowa (Ara glaucogularis) – gatunek dużego ptaka z rodziny papugowatych (Psittacidae), podrodziny papug neotropikalnych (Arinae). Występuje endemicznie w północnej Boliwii. Krytycznie zagrożony wyginięciem.” Czy to ostatnie zdanie nie oznacza czasem, że trzymanie takiego ptaszyska w domu nie jest legalne? Nie żebym chciał od razu podkładać sąsiadce świnię (zamiast papuga).
Żeby się papug nie nudził, Sąsiadka robi mu zabawki. To znaczy – zawija w tkaninę różne smakołyki, a on je odwija:) Ile razy do Niej nie przyjdę – ona jak Świstak – zawija;) Jedną taką zabawkę produkuje około pięciu minut, papug rozbebesza wszystko w minutę, ale skoro oboje mają z tego radochę, to cóż znaczy jej niedosypianie;)
Papug odnalazł Sąsiadkę w Papugarni, do której ona zaszła przez pomyłkę. I tak się zaczęła ich znajomość. A do Papugarni Niko trafił od jakichś ludzi, którzy kupili go, ale nie mieli warunków na wychowywanie, trzymali w ciasnej klatce i on – nie lata (zastrzeliłabym bezmózgów za takie barbarzyństwo, ale nie mam szans).
Kiedy Papugarnia się likwidowała, Niko miał trafić do zoo, ale Sąsiadka uprosiła, żeby trafił do niej.
Dba o niego bardzo, funduje mu nawet lekcje latania (wykorzystując latorośl) i Niko potrafi już podfrunąć z czegoś niskiego na ziemię.
Wszystkie papiery są w porządku, a papug przebywa w Polsce legalnie:)
Kiedyś uchodźcom, nawet z daleka, było łatwiej…
Dżezu! Dżezu! Pół godziny poślizgu – umykamy na spacerek:)
Aa, skoro lege artis, to wspaniale!
Pod nieobecność sąsiadki spróbuj go nauczyć wrzeszczeć „Policja! Policja!” 😉
On do mnie krzyczy coś innego (nie ja go nauczyłam), nie będę powtarzać – co, ale powinien takie wyznania robić raczej swojej właścicielce, a nie robi. Widzę, że jej jest trochę przykro, więc staram się trzymać dystans.
Witaj, Tetryku:)
Melduję, że jestem w domu.
Było zwiedzanie zamku, kościołów, zgubienie plecaka (z dokumentami), zgubienie siatki z akcesoriami do bagrowania, które było w planie na zakończenie wycieczki, zgubienie kolczyka, zjazd do błota i takie zwykłe wędrowanie jak zawsze z kołem PTTK.
Plecak, akcesoria bagrowe, kolczyk -wszystko się znalazło.
Upadek zakończył się drobnym skaleczeniem i totalnym ubłoceniem.
„Bagrowanie” zostało odwołane.
Odwołane ze względu na upadek/ skaleczenie? Dobrze, że drobne! I dobrze, że plecak się znalazł. Znaczy szczęścia też chadzają parami.
Dobry wieczór!
Odwołane, bo wycieczka potrwała dłużej niż planowaliśmy, było ładnie, ale bez upału. Upadek nie miał tu wpływu.
No to trzecie szczęście, że bez wpływu! 🙂
Z tych kłopotów to tylko zgubienie kolczyka nigdy mi się nie przydarzyło…
Czym jest Wasze bagrowanie? Bo u nas polega na odmulaniu, a jakoś nie mogę sobie wyobrazić, by tyle entuzjazmu wywoływało wydobywanie namułu czy innego osadu z dna jeziora:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Bagry to potoczna zrazu, a teraz już oficjalna nazwa zalewu w miejscu dawnego wyrobiska żwirowni. Dawniej były to dzikie kąpieliska, teraz coraz bardziej się cywilizują.
Dziękuję, Tetryku.
Szłam tropem wspominanych wielokrotnie przez Makówkę Bagrów, ale nadal nie łączę ich z siatką z akcesoriami do bagrowania, wszak Makówka jeździła tam pływać. Czyżby miała zamiar zażywać tam dziś kąpieli? Tak przed Kupałą? 😉
Tak mieliśmy zamiar pływać, ale okazało się nie aż tak ciepło i zrobiło się zbyt późno.
W tym roku jeszcze nie pływałam, ale moi turystyczni znajomi już wielokrotnie.
Czyli w reklamówce były po prostu rękawki i dmuchana kołokaczucha z automatycznym przestrogiem:)
Dzięki, Makówko:)
Jużdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Spacerek z tych nad wyraz udanych – cichutko, bezludnie.
Rude stworzenie nieco zjeżyło się podczas węszenia w napotkanych śladach, a potem powiedziało, że lepiej się stąd wycofać, co zrobiłyśmy bez ociągania. Skoro Rude węszy wśród dziczych śladów i mówi, żeby zmykać – nie dyskutuję, tylko biorę nogi za pas:)
W drugim miejscu spacerowałyśmy bez przeszkód, bo nic sobie nie robimy z łabędzi, wiewiór i zająca:)
A swoją drogą – tyle razy widziałam już wiewiórcze harce w zachodzącym słońcu, powinnam przywyknąć, a to widowisko wciąż robi na mnie jednakowe wrażenie. Oczu nie mogę oderwać od migotu płomyków między sosnowymi koronami:) Rude też chyba to lubi, bo siada, unosi łepek, nastawia uszu, wachluje ogonem, łapie trop i wgapia się w jakiś punkt, popiskując z cicha:)
Dopiero zapadająca ciemność i zbliżający się chłodek skłoniły nas do opuszczenia uroczej polanki:)
Dobry wieczór, Spacerowiczko!
Czy Rude ogoniaste na widok wiewiórek nie ma refleksji o jakimś — choćby dalekim — pokrewieństwie? A może myśli o nich, jak my o aniołach? 😉
🙂
„Taaak… tym będę, gdy trafię do Psiego Raju…” 😉
Rudo rozanielona mina nie wyklucza takiego toku myślenia:)
Dobranoc wszystkim, umykam!
Też zmykam – spokojnej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, wstało wstało, zapowiada się pracowity dzień!
Pani Gieniu, ma pani coś na rozruch? To poprosimy.
Witajcie!
Słoneczny dzień pracy. Rano jeszcze trochę chłodno, ale i tak przyjeżdżam nieco spocony 😉
Witajcie!
Wieczorem się odezwę.
Jestem na działkowej imprezie.
Uf, ależ dzisiaj niedoczas. Jestem i pędzę po dobranockę.
Halo, halo! Co tu tak cicho? Wszyscy zamarli, albo spacerują lub pedałują?
Uf, jestem. Jak już nadmieniłem, jestem dzisiaj w niedoczasie.
Jutro natomiast wieczorem mnie nie będzie, gdyż udają się na misję incognito. Ale to tylko techniczny komunikat, dzisiaj już jestem i pobędę, ile się da.
Ja jutro też mam zajęcia gdzieś tak do 22-iej…
No, ja wracam pewnie gdzieś w okolicach północy, więc nie wiem, czy będę miał siłę choćby się pożegnać. Ale to jutro.
Jużznowugracikowo posoacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Jak miło przesiąść się z pożyczonego niziołka do własnej mniejkonusiej maszyny:)
Z tego właśnie powodu poszalałyśmy dziś plenerkowo znacznie dłużej niż zazwyczaj.
Na polnych drogach piach, szuter i kwiaty. I wertepy. Przydrożnie – znaki, rowy i żaby. I drzewa – oczywiście. Dziś na spacerek wyprowadzany był głównie Gracik, stąd obserwacje mało leśno-łąkowe:)
Mam nadzieję, że Gracik stęsknił się za nami tak samo jak my za nim i przynajmniej na jakiś czas zaprzestanie strojenia fochów:)
Dobry wieczór! Czy Psiulka również lubi spacery wgracikowe (oczywiście po załatwieniu tego i owego na zewnątrz)?
Nie znosi:)
Ma chorobę lokomocyjną i przy większej prędkości oraz dużej liczbie zakrętów – zielenieje:) Jak była mała, woziliśmy ją w poszwie na poduszkę, która po każdej jeździe była do wyrzucenia:)
Teraz trochę przywykła. I nauczyła się popiskiwać, gdy za bardzo się rozpędzę.
Nie chcę jej otumaniać medykamentami, więc nie jeździmy ani zbyt daleko, ani zbyt szybko:)
Ha. Kotka Juniora również protestuje na głos, jak jest wożona do weta i z powrotem – na każde (zbyt gwałtowne jej zdaniem) przyspieszanie i hamowanie, a także na niektóre wyboje. Ale nie wywnętrzała się jeszcze w samochodzie. Natomiast (pewnie już o tym wspominałem) uspokajała się, kiedy zawieszało się transporter (taki miękki) przy oknie i mogła obserwować, co się dzieje na zewnątrz.
Każdy sposób jest dobry – jeśli skuteczny:)
Rude raczej by się zawiesić nie dało, i to nie tylko dlatego, że jest większe od przeciętnego kota:)
Wiesz, że ona nawet przytulać się nie pozwalała bardzo długo? Teraz pozwala, a gdy Smarkactwo bierze ją na ręce (ja nie daję rady, a i nie pcham się do noszenia) Psiuła ma tak zdegustowaną i jednocześnie zrezygnowaną minę, jakby mówiła: „Nie odpuszczą – czsza to przetrwać…” 🙂
Ano, różnie zwierzaki z tym mają. Kotka Juniora na ogół nie lubi głaskania i drapania (może się to zmieni? Mam nadzieję) i ostrzegawczo drapie i kąsa. A z psami to już zupełnie różnie. Teriery szkockie przyjaciół były bardzo na nie, wyjątkowo łaskawie pozwalały się tknąć (komuś poza pańciem i pańcią), a teraz ci sami przyjaciele mają kundelkę Edzię (na zdjęciu z plaży w relacji z 7 maja) i ona wręcz się domaga miziania.
Byłem dzisiaj po południu służbowo na przeciekawym spotkaniu o tłumaczeniu z niemieckiego rozmaitych źródeł publicystycznych i literackich, dotyczących Gdańska i Sopotu. Wyszedłem na kilka minut (jak sądzę) przed końcem, mam nadzieję, że usłyszałem wszystkie ważne wątki.
Byłam cały dzień na imprezie działkowej.
Przepraszam, że nie zaglądałam, ale nie było jak w czasie imprezy.
Było sympatycznie, choć jednak informacja o pewnym podpisie popsuła mi
humor. Wywiązała się mała dyskusja, która jeszcze bardziej spotęgowała mój strach, w jakim kraju przyjdzie nam żyć.
Ultro jutro postaram się być bardziej obecna.
A tak, ta sama informacja lekko mnie wściekła.
Mnie przeraziła. Zaczynam się coraz bardziej bać.
A komentarze niektórych osób, z którymi wędruję na turystycznych szlakach i które były na tej imprezie ujawniły siłę propagandy albo brak zainteresowania. Oczywiście nie wszystkich.
Co prawda organizator wycieczek zapowiedział, że 4 czerwca dla niego oczywiste jest, że w tym dniu nie ma wycieczki, bo należy być albo w Warszawie, albo na Rynku w Krakowie.
Natomiast druga moja grupa wycieczkowa planowała wycieczkę na 4 czerwca i okazało się, że „jakoś nie wiedzą” co to w ogóle jest za rocznica.
A pewien podpis dziś spotkał się z komentarzami „ale cóż takiego!?, przesadzacie!”
I słusznie
Nie spodziewałem się po Adrianie niczego innego… Ta sytuacja zdecydowanie przerasta jego decyzyjność.
Ultro przepraszam, że psuję Twój wpis o sielance w ogródku, ale …
Spokojnej nocy!
Wbrew i mimo wszystko!
Spokojnej!
Również umykam! Dobranoc!
Nadchodzące dni zawsze mnie wyczerpują, więc:
dobranoc, Wyspo:)
Dzień dobry, gorące promyczki właśnie się zaczynają.
Pani Gieniu, poprosimy, jednym na ochłodzenie, drugim na dodanie energii, wszystkim na korzyść!
Witajcie!
Nawet jak nie bdzie lepiej, będzie spokojniej!
Spokojniej? Dlaczego tak sądzisz?
Wszystko zależy od perspektywy czasowej. Wg dość popularnego modelu wszechświat rozbiegnie się w martwą, zimną – a więc spokojną – pustkę.
Witajcie!
I znów umykam.
Spotkanie,knucie biurowe,knucie zoomowe.
A teraz gigantyczny korek.
Już po knuciu biurowym -bardzo ciekawe spotkanie z przedstawicielami Partii Zielonych.
I po knuciu Zoomowym. Nietrudno się domyślić, że głównie rozmawialiśmy o 4 czerwca. Ponoć z całej Polski jest już 700 autokarów. W samym Krakowie -20 autokarów i rośnie lista tych, co są chętni, a już nie ma dla nich miejsca. Bilety PKP-wyprzedane.
Dobranoc Wyspo!
Dzień dobry, dzisiaj już jestem 🙂
Przyda się kawa na rozruch. Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Przepraszam za brak dobranocki, ale wczoraj wyplątałem się z obowiązków dopiero ok. północy, kiedy myślenie nie było już moją mocną stroną… 😉
Słonecznie witam Wyspiarzy!
Pozdrawiam z Bagrow.
Woda zimna,ale… pływałam!
Dzień dobry po pracy. Całkiem udany dzień, mimo że pewna sprawa, z którą wiązałem duże nadzieje, wyjaśniła się nie po mojej myśli. Ale tym razem mam również plan B, więc to nie jest tak, że zostaję z ręką w nocniku. A do tego jeszcze znalazłem inne rozwiązanie (można powiedzieć, uzupełnienie do planu B), więc nie jest źle.
A teraz już na przerwę.
Jestem już po ostatnim posiedzeniu Rady Nadzorczej SM.
No to jestem, jeszcze nieco zaaferowany, ale generalnie już tu, na Wyspie.
Dzień dobry, czas na kawę, czas na pracę!
Słonecznie witajcie!
Witajcie!
Nawet udało mi się wstać i dojechać do pracy 🙂 A tam już na mnie czyhały wirki 🙁
Quacku, mam nadzieję, że po kawie udało ci się wrócić na pantałyk!
Widzę, że wszyscy tkwią w wirkach. A ja za chwilę wchodzę w następny 🙁
Dobry wieczór, popracowane, załatwione sporo rozmaitych rzeczy, większość zdalnie. Tak, myślę, że wróciłem na pantałyk, a w każdym razie jestem blisko.
A teraz na przerwę.
Ultra zaprasza na nowe pięterko 🙂