Żeby rzecz wyjaśnić wreszcie
tak czy owak, tak czy siak,
kiedy spytasz: «Czy mnie kochasz»?
powiem tobie: «Nie i tak».
Powiem tobie po namyśle,
nie na oślep, byle jak,
Mówiąc »Nie» — rzecz jasna skłamię,
by nie skłamać mówiąc «Tak».
Mówiąc: «Tak» zaś, skłamię po to,
by nie skłamać mówiąc: «Nie».
Mam nadzieję, że już teraz
nie zrozumiesz słów mych źle.
« Cała góra ptaszków | Pascha » |
01
kwi 2023
Witam na kolejnym pięterku poświęconym naszej Patronce – Zuzannie Ginczance.
W ten piękny pierwszo-kwietniowy dzień proponuję iście, jak mi się wydaje, primaaprilisowe wyjaśnienie;)
Dobrej zabawy:)
Wyjaśnienie znakomite, i doskonale trafiające w kpiarską tradycję daty. Zdecydowanie skłania do rozważań …a jeżeli tak? a jeżeli nie? i trucia się myślą złudną. I o to Autorce wszak chodziło! 🙂
Dziękuję.
Tak sobie właśnie pomyślałam, że jeden z nielicznych, kpiarsko-wiosennych i lekkich wierszy pani Zuzanny będzie się nadawał:)
A przytoczone wersy pana Juliana – wyjątkowo smakowite:)
Z konfrontacji utworów wynika natomiast, że panie lubią zwodzić, a panowie – być zwodzeni;)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry, Leno!
Dobry wieczór. To jest wiersz w sedno, chociaż kiedyś mi się wydawało, że takie sedno jest niemożliwe.
I w ogóle takie pytanie to jest za proste, powinna być ankieta z możliwościami, żeby postawić ptaszka na tak, na nie, na może i na nie wiem
🙂
Dodałabym jeszcze:
„Powiedz pierwszy!”, „Zgadnij?”, „A jak myślisz?”, „Musisz pytać?” „Potem, jutro, kiedyś* ci powiem.”, „A jak byś chciał?”;)
Tak. Wiersz trafia w punkt – wszystko wyjaśnia dokładnie i bez niedomówień;)
*odpowiednie wybierz
Szczerze mówiąc trochę tęsknię za czasami, kiedy można było zadać takie pytanie – i jeszcze może dostać na nie jednoznaczną odpowiedź.
Ale cóż, doświadczenia to jest pewien bagaż.
Umykam, dobranoc!
Pamiętam takie opowiadanko o pisarzu, który miał dylemat, jakimi słowami powinien posłużyć się jego bohater, deklarując swoje uczucie wybrance:)
Poszukam go, a jak nie znajdę, to jutro streszczę z pamięci:)
Dobrej nocki, Quacku:)
Nie znalazłam:)
Pewien pisarz napisał opowiadanie o parze młodych ludzi, w którym chłopak zadeklarował swoje uczucia banalnym „Kocham cię”. Wówczas usłyszał od córki, że teraz już nikt się w taki sposób nie wyraża, że nowocześniej jest powiedzieć: „Pojedź ze mną opiekować się chorymi w Afryce.” Pisarz dostosował się do sugestii córki, ale coś mu nie pasowało. Jak łatwo się domyślić, przy każdej nowej obiecującej znajomości, córka podpowiadała ojcu-pisarzowi coraz to inne rozwiązania nurtującej go kwestii. W końcu zniechęcony pisarz porzucił pomysł o skończeniu opowiadania i zajął się jakimś innym. Po pewnym czasie córka spytała o los wspomnianego utworku, a odnalazłszy i przeczytawszy ów, stwierdziła:
-A nie wystarczyło, żeby powiedział po prostu: „Kocham cię”:)
Zdążyłam:)
„Pośród stepów i wydm i słonawych ziół
błękitnieją mury szafirów.
Na nich gwiazdy lśnią z czarnoksięskich kół,
łabędziami płyną wśród wirów.”
(„Pośród…” – T. Miciński)
Baśniowych snów, Wyspo:)
Witam!
Zaraz wyjazd.
Czytać będę…
Witaj, Makówko i baw się dobrze:)
Czytać będziesz po powrocie:)
Dzień dobry.
Za oknem nadal mokro i raczej nieprzyjemnie. Sobota będzie dość pracowita, więc na Wyspie będę zapewne zrywami. Ale będę.
A tymczasem zapraszam na śniadanie do świątecznej zmiany.
Witajcie!
Dzisiejszy dzień znakomicie wpisuje się w atmosferę wiersza 😉
Ale pod kątem primaaprilisowym? Czy raczej niezdecydowanym?
W zdecydowanie kpiarską tradycję rozmycia prawdy, akceptowanego w tym dniu! 😉
Pamiętam primaaprilisowy wiersz Władysława Szlengla, ale chyba jest zbyt pesymistyczny, by go dziś zamieszczać…
Chyba mi mignął gdzieś na Facebooku.
Raczej tak, zbyt pesymistyczny.
Ok. Przekonałeś – wstawię na Zaduszki;)
Och, z wczorajszą datą?
W dniu z datą istotną w każdym razie;)
Tymczasem zakupy i załatwienie paru innych spraw.
W tym między innymi wywiercenie czterech dziur w niegrubej blasze.
Pierwszą wierciłem jakieś 10 minut.
Po 10 minutach się zorientowałem, że wiertarka jest nastawiona na wykręcanie, nie na wkręcanie.
Po drodze zdążyłem się (nikle) oparzyć o rozgrzaną od wiercenia blachę, wkurzyć na siebie, na blachę, na wiertarkę, na wiertło i na sprzedawcę, który mi je sprzedał.
Pozostałe dziury wywierciłem w jakieś 3 minuty.
No nietechniczny jestem, no.
Edit: to najprawdziwsza prawda, nie żaden prima aprilis. Ale sytuacja pasuje do daty, nie powiem.
Dowcip losu przykry, więc pewnie i tylko on chichoce.
Najważniejsze, że dziurkowanie zakończone sukcesem, a nie myli się tylko ten, kto nic nie robi:)
Dzień dobry, Quacku:)
„Wiecie, co było pierwszego kwietnia?
Kokoszce wyrósł wielbłądzi garb,
W niebie fruwała krowa stuletnia,
A na topoli świergotał karp.
Żyrafa miała króciutką szyję,
Lwią grzywą groźnie potrząsał paw,
Wilk do jagnięcia wołał: „Niech żyje!”,
A zając przebył ocean wpław.
Tygrys przed myszą uciekał z trwogi,
Wieloryb słonia ciągnął za czub,
Kotu wyrosły jelenie rogi,
A baranowi – bociani dziób.
Niedźwiedź miał ptasie skrzydła po bokach,
Krokodyl stłukł się i krzyknął: „Brzdęk!”
„Prima aprilis!” – wołała foka,
A hipopotam ze śmiechu pękł.”
(„Prima Aprilis” – J. Brzechwa)
Pierwszo-kwietniowe dzień dobry, Wyspo:)
Jeszcze wybyciowe, ale potem już będę, będę, będę…
Aż do spacerku:)
Ooo, skojarzył mi się Tuwim – w tytule nie primaaprilisowy, ale w wydźwięku jak najbardziej!
„Spadł kiedyś w lipcu
Śnieżek niebieski,
Szczekały ptaszki,
Ćwierkały pieski.
Fruwały krówki
Nad modrą łąką,
Śpiewało z nieba
Zielone słonko
Gniazdka na kwiatach
Wiły motylki.
Trwało to wszystko
Może dwie chwilki.
A zobaczyłem
Ten świat uroczy,
Gdy miałem właśnie
Przymknięte oczy.
Gdym je otworzył,
Wszystko się skryło
I znów na świecie
Jak przedtem było.
Wszystko się pięknie
Dzieje i toczy…
Lecz odtąd – często
Przymykam oczy.”
Poza tym, że od Mistrza Tuwima wierszyk, to oczywiście wszystkie pierwszokwietniowe dodatki do gazet, pisane z Mistrzem Słonimskim, a zebrane w dziele „W oparach absurdu” – ale tego nie będę tu przeklejał, za dużo miejsca by zajęło
O, tak! Twórczość Tuwima jest bez wątpienia skarbnicą (skarbnikiem?* eee… chyba nie) bawiących utworów.
A ze Słonimskim cuda czynią, panie, cuda!
A ja pamiętam równie sympatyczny i chyba w klimacie wierszyk pani Wandy:
„Kupił dziadek jajko w sklepie
I po brzuchu już się klepie.
Naszykował szklankę z cukrem:
– Kogel-mogel sobie utrę!
Nagle co to? Awantura!
Dziura w jajku! W jajku dziura!
A w tej dziurze – kurczę blade.
– Kurczę blade! – krzyknął dziadek.”
(„Kurczę blade” – W. Chotomska)
*oto skutki odwróconej feminizacji 😉
Ha, a tego chyba nie znałem
Kojarzę tylko Mikołajka („No bo co w końcu, kurczę blade!”)
Mikołajki są cudne:)
„Patrzcie mi wszyscy w oczy!”
Umykam jeszcze na chwileczkę, bo zapachniało mi twarożkiem waniliowym, a okazało się, że cukhu bhak. Nie tylko w cukrze. Nawet w szafce;)
Mniam. Pomyślnych łowów.
Nb. mam wrażenie, że jutro też sklepy są czynne.
Dzięki, Quacku:)
Ale serku chciało się teraz:)
Oczywiście, miałem na myśli tylko to, że w razie jakby się dzisiaj nie udało…
Niech ci słodkim twaróg będzie! 😉
Dzięki, Tetryku:)
Zaraz się przekonamy, jaki teraz ten cukier hodują…;)
Ymmm. Pycha!
Chcesz trochę? 🙂
Już jestem, a pogoda spłatała śmiguso-dyngusowego psikusa:)
I żeby to chociaż był poniedziałek… 🙂
Tutaj cały czas mżawa.
We dnie było ładnie. Zaczęło padać, jak zrobiłam pranie. Czyli – tradycyjnie… 🙂
Sorki:)
Właśnie miałam akcję pt.: „Kot na dolnym balkonie”. Nie wiem, skąd tam się wziął, bo górny też jest mój… Wyżej już tylko wykusz sąsiadów. I oni nie mają kota…
Wypuściłam biedaka domem, a tak darł do wyjścia, że Psiuła zdążyła tylko głowę odwrócić:)
Dobrze, że tak się skończyło. Ostatni kot, którego ktoś zamknął na naszej klatce, nie pozwalał zejść na dół i otworzyć wyjściowych drzwi. Prychał i syczał, a jak gasło światło, miauczał tak żałośnie, że nie dawało się wytrzymać…
*To też nie jest primaaprilisowy żart.
A twój dolny Balkon to jest na jakiej wysokości?
Mniej więcej pierwszego piętra.
Nie widziałam, jak spadał, ale słyszałam taki charakterystyczny miaukot, którym koty oznajmiają, że skądś spadają. Chyba by tak nie wrzeszczał, spadając z barierki na balkonową podłogę?
Skoro drogą powietrzną przedostał się na twój dolny balkon, nie należało potraktować tego jedynie jako międzylądowanie?
Nie wyglądało, jakby wylądował u mnie przelotem i jakoś nie bardzo kwapił się do dalszej podróży. Może ten upadek z lekka go ogłuszył?
Zeszłam więc na dół, otworzyłam furtkę, drzwi zewnętrzne, drzwi wewnętrzne i balkonowe (w takiej kolejności:)) i ze słowami: „Zmykaj!” chciałam czekać na rozwój wypadków. Nie zdążyłam – zemknął:)
No to zamknęłam balkon, zeszłam na dół, zamknęłam furtkę, drzwi zewnętrzne i te od domu:)
U, a nie próbowałaś (-liście?) tego z klatki przekonać motywacją pozytywną, vel szyneczką?
Próbowałam:) Ale był chyba półdziki i przerażony. Po prostu się na mnie rzucał, gdy tylko uchylałam wewnętrzne drzwi, nie w głowie mu było jedzenie. Chciałam zejść i otworzyć mu drzwi na ogródek, ale mnie nie wypuszczał z mieszkania. Sąsiadki nie było, a ona mogłaby otworzyć te ogródkowe, bo nasze piony są na dole połączone drogą pożarową. Musiał przyjechać Brat i wypuścić kota od zewnątrz. Schował się za drzwi i otworzył je. Dobrze, że zostawił też otwartą furtkę, bo ten kot chyba by się zabił, tak wystrzelił…
Dybra, jedziemy pobrodzić…
– Miłe żabki, składam dank wam
Za to: „Quamquam! quamquam! quamquam!”
Podziękowań cała sakwa
Za to: „Qua qua qua” in aqua.
W sercu mym na zawsze utkwi
To piskliwe „Ut qui! ut qui!”
Smutno mi. Straciłem wiarę.
Nie pytajcie: „Qua re? Qua re?”
Głośny tłum żabich kum
Kumkać zaczął: „Cum, cum, cum!”
(Zaznaczając, że to cum
Jest cum con-se-cu-ti-vum).
(„Żaby łacinniczki” – J. Tuwim)
😉
Dziękuję ślicznie, wierszyk znam, ale zawsze miło sobie przypomnieć!
🙂
Do przedspacerowego nastroju mi podpasował:)
Buziaki !
Hej! Jak ci tam?
Makówka wypluskana dzisiaj!
I wyjachtowana!
Przyjemności:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś pani Maziaja w przemoczonym płaszczyku kuliła się pod krzaczkami, więc żeby rozgrzać zziębnięte noski, wiersz D. Gelner:
„Czary – mary, fiku – miku,
szedł Czarodziej po trawniku.
Niósł w plecaku fiołki, róże
a stokrotki gdzie? W kapturze!
Rzucał kwiaty, gdzie się dało,
Żeby wszędzie coś pachniało.
Koło ławki, koło krzaka,
jakie kwiaty? Te z plecaka!
W piaskownicy palmy sadził –
nawet nieźle sobie radził
no i huśtał na huśtawce
rozczochrane dwa dmuchawce.
Wyczarował, czary- mary,
na kałużach nenufary,
aż podwórko zmienił w śliczny,
mały ogród botaniczny.”
(„Wiosenny Czarodziej”)
🙂
Wiosenny czarodziej, nie ma co.
Ale z tymi palmami w piaskownicy to przegiął!
Dobry wieczór!
Przegiął.
A może nawet trochę mu odbiło 🙂
Może to były kostki margaryny?
Z czarodziejami to trzeba uważać… bo jak im odbije…
Och:):
„Pod Oszmianą nad Wilejką
Żył Babulej z Babulejką,
Ona była czarodziejką,
On – rzecz prosta – czarodziejem.
I jadali mak z olejem
Babulejka z Babulejem.
Babulejka raz powiada:
„Babuleju, tak się składa,
Że mam starą koźlą skórę
Odwieźć dziś na Łysą Górę”.
Więc Babulej z Babulejką
Pojechali taradejką.
Nagle koń okulał w drodze,
Aż Babulej zaklął srodze.
„Jeśli kuleć chcesz, to kulej!” –
Rezolutnie rzekł Babulej
I zostawił konia w tyle.
Taradejka jedzie milę,
Jedzie drugą, wtem na trzeciej
Koło wprost do rowu leci,
Aż Babulej parsknął śmiechem:
„Ładna jazda z takim pechem,
Cóż – na miotle jeżdżą wiedźmy,
To my na trzech kołach jedźmy!”
Jadą dalej, wtem na szosie
Pogubili obie osie.
„Mocniej siedź na taradejce” –
Rzekł Babulej Babulejce
I ze śmiechem ściągnął lejce.
Tym sposobem znów przebyli
Siedem mil. Na ósmej mili
Taradejka się rozpadła,
Babulejka tylko zbladła,
A Babulej tak powiada:
„Zawsze jest na wszystko rada –
Bat nam został w tej podróży,
Niech w podróży dalszej służy”.
Więc na bacie siedli wierzchem,
Pojechali, a przed zmierzchem
Byli już na Łysej Górze
I na koźlej siedząc skórze
Zajadali mak z olejem
Babulejka z Babulejem.”
(„Babulej i Babulejka” – J. Brzechwa)
Ooo, lektury dzieciństwa!
Niemniej zgodnie z zapowiedzią – z różnych względów – jestem zmuszony się pożegnać na dzisiaj. Dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Spokojnej, Quacku!
Trzeba by kurs u Babuleja zareklamować wśród posiadaczy rozpadających się samochodów.
Cóż, za pomysł wystarczy mi 0.5% od przychodów…
Pomysł przedni, Tetryku.
Żeby tylko Babulej nie chciał w maku z olejem wypłacać;)
🙂
„To tylko sen, lecz słodki, jak tchy ciepła, z wiosną
Idące od południa: Z gałązką oliwną
Zapukał mi do wnętrza jakiś anioł, dziwną
Przynosząc mi wiadomość, dziwną, bo radosną.”
(„To tylko” – J. Kasprowicz)
Snów radosnych, Wyspo:)
Witajcie!
Kiepska pogoda za oknem. I po co ja tak wcześnie wstawałem?
Witam.
A tu upał!
Witaj, Makówko:)
To upajaj się upałem do woli:)
Tu też upał… dla Sybiraków na przykład;)
Dzień dobry, pospane niedzielnie!
No to poprosimy tę panią z weekendowej zmiany.
Może i pospanie niedzielne, ale za to wstanie – bardzo dzielne:)
Śniadanko kruchorogalikowo-inkowe, a odadek dopiero w planach:)
Dzień dobry, Quacku:)
Obiadek i podwieczorek zaliczone, bardzo udane.
Na podwieczorek guacamole własnej produkcji, jak na pierwszy raz, całkiem nawet jadalne
Gratulacje:)
Czy z totopos może?
Awokado mogę jeść w każdej postaci, zawsze i wszędzie:)
Otóż nie, akurat mieli tylko tortille pszenne w sklepie.
Awokado natomiast ewidentnie niedojrzałe, więc musiałem zblendować wszystko, zamiast rozgnieść widelcem jak w przepisie, bo miało konsystencję sałatki, a nie kremu/dipu.
Potrzeba jest matką wynalazku, a blender po to, by go używać:)
Tak. U nas przeważnie pszenne albo pszenno-kukurydziane placki.
Można zrobić swoje, nie jest to trudne, tylko specjalna mąka jest potrzebna – masa harina się nazywa. Do tej zwykłej kukurydzianej trzeba dodawać pszenną, bo inaczej nie ma kleju:)
Jak byś się kiedyś zdecydował na zrobienie, służę prostym przepisem:)
Och, jak mnie tak weźmie, żeby zrobić kukurydziane zamiast tego, co mam pod ręką, to pewnie się odezwę. Dzięki!
🙂
„wiosną jasnych oddechów gołębianych słuchaj
w pianie promyków ranek wiosnę wartko wiózł
aż kipiał lazurowy puhar
bo to radość biegła wzwyż po drzewach
a seledyn młodziutkiej korony owych brzóz
poblask z wisły od dołu rozgrzebał
na wodzie lekki przewiew
grzebieniem jeszcze sennym
falę sycił
promienny
i szyby świecą kwietniowołagodny brzask
w który się niebo wtula bo niebo tam osiada
brzozy na błękit zachodzą
odchwieją się znów przychwieją
raz wraz koleją
raz wraz
każda jest szumu strużącego się zieloną balladą
a jak ten bruk uliczny kryształem błyszczy
jakiem dudnieniem wtóruje wodogrzmotom kół
jeszcze nie wszystko nie wszystko
dzieciaczki po świętach w tornistrze
resztę wiosny przywieziecie z pól”
(„kwiecień tych co bez troski – J. Czechowicz)
Liryczne dzień dobry, Wyspo:)
Z jednym z ulubionych wierszydełek.
Dzień dobry, Leno!
Oto afirmacja wiosennej radości 🙂
🙂
Tak, warto chwycić plecak i dołączyć do tych bez trosk. Choć od czasu do czasu:)
A że to i pięterko poetyckie, i niedziela nie tylko handlowa, to jeszcze fragmencik ku niepominięciu:):
„Ale dzisiaj kołatki stukają w drzwiach
ludzie chodzą obładowani zakupami
i wciąż po nowe towary wyciągają ręce
a zasobne stragany stoją wokół gęsto.”
(„Przed Wielkanocą” – R.M. Rilke
tł.: R. Mierzejewski)
No, i to jest dokładnie to, co się tu dzieje, również dzisiaj.
Tak niewiele zmieniło się przez te sto piętnaście lat… 🙂
Umykamy na szybki obiadek.
Co ja bym bez tej Rudej Terrorystki zrobiła… Umarłabym z głodu albo z zasiedzenia… 🙂
Smacznego!
A dziękuję:)
Dziś barszcz (Rude mówiło, że dobry) i leczo (Rude mówiło, że też by zjadło, ale nie dałam) z ryżem (Rude dostało; z wywarem z mięsa do naleśników).
🙂
Psiuła jest barszczożerna? I tak swobodnie, bez efektów, hm, odrzutowych dowolnym końcem?
No… jednym końcem się uśmiecha, czy ten efekt się liczy? 🙂
Odrzutowych – brak:)
Ona je warzywa od małego:) Przyprawy też.
Za marchew i buraki dałaby się pokrajać. Trochę krzywi się na selera, ale też zmęczy:) Gotuję warzywa na parze, więc są bez soli, zupy doprawiam na sam koniec. I pamiętam o niej przy wszelkich wywarach, odlewam do pojemnika, który na denku ma napis „haracz”:)
Uważam, że gdyby jej szkodziło, to by nie jadła (czarnych oliwek nie trąca – wybredziara jedna:)), nie zmuszam jej przecież:)
Oo, to w sumie bardzo przydatne, zwłaszcza w czasach, kiedy występują trudności w zaopatrzeniu w mięso (dawno nie było takich czasów, ale kto wie).
Haracz
Jedno nieopatrzne słówko i panujące w naszym domu relacje zostały bezlitośnie obnażone;)
A podpisane – bo Smarkactwu zdarzało się z rozpędu zużyć:)
„Nie rusz, to dla Psiulki!!!!”
Albo:
„Oj! czekaj! Nie jedz tego! Twoje jest tutaj!” – wyrywa i podaje inny pojemnik;)
Mleczko (albo Raczkowski?) popełnił kiedyś rysunek przedstawiający emeryta z widelcem nad otwartą puszką (z napisem „Kitekat”) a obok żonę proszącą:
– Zostaw trochę kotu…
@Lena i „Ojć, czekaj, nie jedz tego” – To też scena jak z Chmielewskiej, we „Wszystko czerwone”:
„- Zanim się tu zacznie to całe piekło na nowo, przetłumacz mi, co powiedziałaś
Thorstenowi w sprawie tego dżemu pomarańczowego? Usiłował go zjeść i zrezygnował. Jak ci się udało go do niego zniechęcić? On miał jakiś taki dziwny wyraz twarzy…
– Co? – powiedziała Alicja i stropiła się z lekka.
– Koniecznie chcesz to wiedzieć?
– Koniecznie – poparł mnie Paweł. – Też się chciałem zapytać.
– Boże drogi… Bardzo cię przepraszam, Zosiu. Paweł, ciebie też… Powiedziałam mu, że Paweł napluł do dżemu.
– Co?!
– Że Paweł napluł do dżemu. Bardzo mi przykro, nic innego na poczekaniu nie przyszło mi do głowy.
– A co powiedziałaś potem, jak Biała Glista zaczęła go jeść? – spytałam z zainteresowaniem, bo Zosia i Paweł stracili na chwilę głos.
– Że ona go już jadła wcześniej przez pomyłkę, bo nie zdążyłam jej powiedzieć, więc teraz tym bardziej nie powiem. Zdaje się, że się trochę zdziwił, ale wolę, żeby się zdziwił niż otruł.”
🙂
Albo jak z kuchni w trakcie przedświątecznego kucharzenia, Quacku:
– Nie rusz tego! To na Wielkanoc!
🙂
Przypomniało mi to scenę z „Trzeciej Planety od Słońca”, Tetryku:)
My tu gadu-gadu, a trzeba te obiadowe mecyje wyspacerować – umykamy:)
Ja też na przerwę!
Kochani nie mam czasu zaglądać na Wyspę,buziaki.
Czasem tylko daję zdj na fb,Quacku możesz jak masz ochotę napisać gdzie byłam
Ważne, że się dobrze bawisz! 🙂
O toto!
O nie, tak ogólnie tylko napisałem o jachcie i kąpieli w oceanie, całą przyjemność opisu zostawiam Makówce, jak wróci i się odchwyci
Raczej martwilibyśmy się (myślę, że mogę pisać nie tylko za siebie), gdybyś zaglądała na Wyspę zbyt często:) A tak wiem(y), że się dobrze bawisz.
Dobry wieczór, Makówko:)
Internet ucieka
Spoko, jak kocha, to wróci
Jużdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Gdy wybywałyśmy, żegnało nas chabrowo pogwiazdowane niebo:) Zimno było, ale lekko i świetliście. Pewnie także za sprawą Luna mendax Decrescit:) Wracałyśmy już pod niebem całkiem ciemnym, ale wciąż rozgwieżdżonym i uksiężyconym:)
Oo, też używasz tej mnemotechniki – kłamczuszek Crescit i Decrescit? Ja to chyba załapałem z którejś powieści Chmielewskiej o Teresce i Okrętce. I przymiotniki śliczne 🙂
Dobry wieczór!
🙂
Dziękuję.
Miałam kolegę Gwiazdo(Star?)mana, który faszerował mnie takimi informacjami podczas wspólnych wędrówek.
Okrętkę i Tereskę znasz, to rozumiem, że Chabra także:)
A na taką autorkę jak Helena Sekuła się natknąłeś? Jeśli nie – to bardzo polecam:)
Nie znam pani Sekuły, ale litości, kolejka do czytania podczas pedałowania na biurku i druga na czytniku ino rosną!
A co – sama mam te stosy nieprzeczytanego przekładać?
Żadnej litości! 🙂
O, a propos, wreszcie przyszła kolej z tej kupki na polski przekład „Babel”, o której to powieści pisałem. Czytam i pewnie napiszę jeszcze mały dodatek do wcześniejszych wpisów, chociaż nic niespodziewanego się nie zadziało, tak jak przewidywałem, mam nadzieję, że udowodniłem, że nie da się inaczej. Tłumacz stylistycznie, słownikowo etc. bardzo sobie poradził, klaszczę!
Super. Z przyjemnością poczytam o Twoich wrażeniach.
A ja właśnie Staffowe „Pieśni szaleńca” sobie poczytuję… A miałam coś la relaksu… 🙂
Relaks z szaleńcem? Niebezpieczna sprawa…
🙂
Nie będę cytować, bo tam jeszcze wpływy dekadenckie, Bodlerowskie „Padliny” gęsto się snują. Takie trochę horrorystyczne chwilami, chwilami ckliwe jak w „Oczach tej małej”, ale – z klasą, bez fuszerek, jak to u Staffa – warsztat perfecto i wszystko przemyślane od a do zet także tematycznie:)
Och, musiałem wyguglać. To młodopolskie jeszcze, proszpani, co nie?
Tak, psze Pana. Drugi tom – „Dzień Duszy” z 1903 roku:)
Ojć. Jest w Wikiźródłach
Ciekawość – pierwszy stopień do… wiedzy;)
Nie da się ukryć, że w klimatach naszej patronki bardzo.
Ale raczej nie lekkiego, frywolnego „Wyjaśnienia II”:)
Umykam również, dobranoc!
Spokojnych snów, Quacku:)
„O, biała pełnio księżycowej łaski!
Tajny przypływie wezbranego ducha!
O, nocy czysta! O, gwiazd święte blaski!
O, duszo! Wieczność nas słucha!
Patrzę na bladej nocy srebrny kwiat,
Na nieb mistyczną, księżycową różę,
Która rozkwita w zenitu lazurze,
Błogie siwe światło zlewając na świat
I, biorąc bezmiar w wszechmocne władanie
Czarodziejskiego spokoju,
Patrzę w błękitów bezdenne otchłanie
Drżące iskrami rzadkiego gwiazd roju,
Co lśnią jak marzeń klejnoty zaklęte…
l chociaż czuwam i sen mnie nie mami,
Jest mi, jak gdybym miał oczy zamknięte
I widział wszystko w śnie pod powiekami…”
I tym pięknym fragmentem adagio sostenuto „Sonaty Księżycowej” Leopolda Staffa pożegnam się:
czarodziejskich snów, Wyspo:)
Dobranoc.
Dziś było chodzenie po górach Anaga
Witam!
No hej!
Dzień dobry, chociaż zaczął się emocjonująco, żeby tak eufemistycznie rzec.
Mianowicie obudziła mnie małżonka, że dym leci z piwnicy. Od ulicy mamy zakratowane świetliki i ktoś najwidoczniej wrzucił do jednego z nich peta i zapaliły się śmieci na dole. Zgłosiłem na 112, przyjechała straż pożarna w sile trzech wozów bojowych plus jeszcze pikap (liczyłem, że przyjedzie jakiś zwiadowca, sprawdzi, skąd ten dym i w razie potrzeby wezwie posiłki), ale na szczęście nic się nie stało, tylko mieliśmy godzinę zajętą na dole, z otwieraniem piwnic i sprawdzaniem
Witajcie!
Jak widzicie, znów przytonąłem w wirku…
…ale już wypływam!
Po pracy i teraz zaczyna się dłuższa przerwa, z tym że za chwilę wychodzę znów do dentysty (dłuższa kuracja, okazało się). Dam znać, jak wrócę.
W biegu posyłam buziaki.
Chwyciłam jednego (bom niezachłanna), a teraz Ty łap:)
Witaj, Makówko:)
Kochani, ze mnie już dzisiaj pożytku nie będzie, co prawda leczenie kanałowe było, odpukać, w znieczuleniu, ale to samo znieczulenie sprawia, że jestem jak ogłuszony
(jeszcze mnie czeka jedna wizyta, ale to już będzie wypełnienie reszty na stałe), więc na dzisiaj już dobranoc.
I niech sen cię ukoi i przywróci do zwykłej energii 🙂
Przyjemnych snów, Quacku:)
Dopłynąłem do domu, załatwiwszy parę spraw, no i kolację!
Ja raczej dofrunęłam, ale mijane widoki uczyniły drogę wyjątkowo miłą:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
„Nieść się wraz z tobą wichurą radosną,
Orgią wesela i tańcem zachwytu
Po błoniach ziemi, po toniach błękitu –
Zmienić się w ciebie, o wiosno, o wiosno!
Rozlać się w tobie, roztopić opoki
I wsiąknąć, wssać się i być, jak posoka
Twoja w korzeniach żyzna i głęboka,
Jak deszcz twój w słońcu ciepły i wysoki!”
(„Nieść się…” – K. Wierzyński)
Zresetowane dobry wieczór, Wyspo:)
Nic to, że zmęczone, zmarznięte i przewiane:)
Zajęcia odbyte – a wszystko szło na opak tego dzionka…
Pracka skończona – a temat był nużący tego razu…
Spacerek odbyty – a niebo było czyste dziś o zmierzchu…
Bardzoście obie dzielne, radosne wichury! 😉
I tak nam mów, Tetryku 😉
Dobranoc
Śpij dobrze, Makówko:)
„Noc i gwiazdy. I światło w dole,
Stoimy na górze wysoko.
Wszystko się zlało, wielkie czarne pole,
W którym się gubi oko.”
(„Noc i gwiazdy” – J. Iwaszkiewicz)
Miłej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry.
Zaspałem nieco, owszem. Ale przynajmniej w głowie już jaśniej.
Pani Gieniu, poproszę, może wyjątkowo kawkę?
Ja też dziś odrobinę przyzaspałam:)
Otwieram oczy i…
…”Lecą… gwiazdy… motyle… i kwiaty iskrzące…
Lecą… spadły — siew biały z pod anielskiej ręki.
Jak dziewiczej orkiestry przytłumione dźwięki
Grają bielą barw, tonów pyły wirujące.”
(„Śnieg” – K. Zawistowska)
Sypie, znaczy:)
A na śniadanko koktajl pomidorowo-selerowo-bazyliowy z kropelką oliwkowej oliwy:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Wielkie czarne pole się rozpłynęło w blasku dnia, to i oczy się znalazły 😉
„Chwytliwe moje oczy, dużoście widziały
Krajów i miast, wysp i oceanów.
Razem witaliśmy ogromne wschody słońca,
Kiedy szeroki oddech przyzywał do biegu
Po ścieżkach, na których podsychała rosa.”
(„Oczy” – Cz. Miłosz)
😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Oczy są — dla zdecydowanej większości ludzi — podstawowym kanałem pozyskiwania informacji o świecie. U poetów nawet zdrowe oczy nie przysłaniają wyobraźni…
Zwłaszcza gdy patrzą nie tylko nimi:)
Dla mnie coś na wycieczkę.
My już jedziemy.
Ty to się nabiegasz! 🙂
Proponuję – piękną pogodę:)
Dzień dobry, Makówko:)
Witajcie!
„Białe kwiaty gdzieś na korsie… może w Nizzy…
Kołowieje — Cichopada — Białośnieży.
Chodzą ludzie miękkostopi po ulicy,
Końca nosa im nie widać z za kołnierzy.”
(„Śnieg” – B. Jasieński)
Dzień dobry, Wyspo:)
Czy dzisiaj obie byłyście miękkostope?
Miękkostope, czułodłonne… jak zawsze;)
A za chwilę będziemy też śnieżnowłose, bo pora spacerku nadchodzi:)
Dzień dobry, po pracy i paru sprawach załatwionych.
I udaję się na przerwę.
Jako się rzekło – umykamy się spacerkować:)
„Nieobecne miejsce – Dzień kwietniowy –
Żonkil po-dmucha
Stęskniony ciekawością
Za duszami, że śnieżna zawierucha –
Może uwięzić go wewnątrz
Głębiej niż na zewnątrz –
Zachwytem żonkila, ale
Go skopiować”
(927 – E. Dickinson
tł.: R. Mierzejewski)
Bardzo okolicznościowy ten wpis, więc z okazji imienin miesiąca słów kilka od pani Emily:)
I – oczywiście – pospacerkowo powrócone dobry wieczór, Wyspo:)
No tak, to pora na żonkile, nic dziwnego, że i na Wyspie posadziłaś 😉
Dobry wieczór.
Witaj, Quacku:)
Bo kwiecień bez żonkili się nie liczy:)
Dziś wspinałam się na szczyt Guajara patrząc na Teide.
Za duża wysokość dla mnie i zaczęłam mieć problemy.
Opowiem jak wrócę,buziaki dla Wszystkich.
Piechotą? Na 2700 m npm? Podziwiam i zaniemawiam!
Uważaj na siebie, niemniej! Buziaki!
Chyba uchwalimy ci tytuł „Pierwszej Alpinistki Wyspy”!
Ale faktycznie, uważaj na siebie…
🙂
To ja dołączam z podziwem, przestrogami i zaniemawianiem:)
Dobranoc wszystkim, umykam!
Dobranoc, Quacku:)
„Dotknięciem wróżki mchy szmaragdowe
mienią się w barwne perskie makaty.
Z swych grot podziemnych wyszły różowe
królewny i w perłach błyskają ich szaty.
Zwiędłe tojady chylają głowę,
a w aksamitach puszą się pleśnie.
Iskrzy się farfor, bronz i bławaty,
pazie, rycerze, króle pąsowe
i bladych orlik — madonny we śnie.”
(„Dotknięciem…” – T. Miciński)
Baśniowych snów, Wyspo:)
cześć. nie używam wielkich liter bo trzeba więcej klikać. nie będę się tutaj powtarzał – zajrzyjcie do wpisu Mr. Q o książce Babel, ostatni komentarz. raptem dwa zdania i lektura obowiązkowa do przeczytania…
pozdr.
Witaj, Zoe:)
Dzień dobry, szykuje się dzisiaj kolejny pracowity dzień.
Przydałoby się coś na ząb, albo chociaż kawa.
O, kurczę! Jeszcze się nie przywitałem?
Witajcie! 🙂
A ja już się przywitałam:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
🙂
Ja już po spotkaniu klubowym, które trwało dzisiaj dość krótko…
A ja po rowerku z przyległościami. Poza tym nic się dzisiaj specjalnego nie działo poza załatwianiem coraz większej liczby spraw branżowych i domowych, zwłaszcza przedświątecznie.
A u mnie wprost przeciwnie – urwany dzień:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Urwany?
Ale Ty – cała i zdrowa?
Dobry wieczór!
Tak, ja cała i zdrowa, dziękuję:)
Urwany dzień to taki trochę jak urwana ulica – początek zwykły i nic nie wskazuje, że od nadmiaru wydarzeń nagle zniknie gdzieś jego dalszy ciąg, a – znika:)
Jak mi tak czasem znika, to sobie nucę „Końca nie widać”, tak jak w dżinglu tej audycji Majewskiego.
Pamiętam ten dżingiel:)
Ja sobie pomrukuję: „pierwsza, druga, wpół do trzeciej, jak ten czas szalony leci”:)
A to czasem przy pracy…
„Co to jest radość?
Niebo
kiedy nagle w kałuży zaświeci.
Ciepły wiatr niespodziany
co nam wybiega naprzeciw.
I jeszcze:
wcześnie rano chleb
kiedy słońce w ostrzu noża tuż obok.
I ni stąd ni zowąd
twój śmiech
mój śmiech.
I tam w górze
dziko
rozpędzony obłok.
Radość mała
i radość wielka:
wielka jak chorągwi mokrych furkotanie
mała jak czerwona kropelka
biedronki
na białym tulipanie.”
(„Co to… – J. Kulmowa)
Czyli chmurkowo-muchomorkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Czekaj, muchomorkowe skąd? Od tej biedronki na tulipanie?
Może być od biedronki, ale ja myślałam o swoim dzisiejszym czerwonym humorku w białe kropki:)
Tak na oko to dość zaraźliwy humorek
Jeśli zaraźliwy to super, bo objawy sympatyczne, a dolegliwości brak:)
„Jak cicho… Nocny czar
Na miasto zstąpił już;
Umilknął ulic gwar…
Słowiki słychać z róż,
Na niebie miesiąc lśni,
Łódź srebrna ciemnych mórz.
Miesiąca płomień drży,
Jak złota, drżąca nić,
I dzierga błędne mgły…”
(„Senne marzenie” – K. Przerwa-Tetmajer)
Pożegnam się już, bo jutro od rana znowu kołomyja:):
snów pełnych marzeń, Wyspo:)
Umykam, dobranoc!
Dzień dobry.
Tutaj od rana przepiękne słońce, niemniej czeka mnie pracowity dzień, więc traktuję je nieco pobocznie.
A jutro wybywam na święta i wracam w poniedziałek, najdalej wtorek.
Ale póki co – poprosimy tę panią.
Witajcie!
Czy słychać już tupot wielkanocnych zajączków?
Tutaj było dzisiaj słychać mój tupot, dość rozwścieczony, ponieważ wróciła do mnie pewna bardzo ważna paczka, a wyjaśnienia firmy kurierskiej były, łagodnie mówiąc, mało satysfakcjonujące. Zgłosiłem reklamację i wysłałem paczkę raz jeszcze, niech teraz spróbują nawalić!
Witam!
Zaraz zdajemy klucze od pokoju.
Klucze zdane.Czekam na transfer na lotnisko.Na basenie.
Witam Wyspę!
Fajna poczekalnia!
Superowa.
Ja pływam,inni grają w brydża.
Popijamy wino.
Ciesz się, że jesteś piąta, a nie czwarta! 😉
Witaj, Makówko:)
Po pracy i na przerwę!
Coś czuję, że Lena i Psiółka podglądają zajączki, kicające w stronę domów grzecznych dzieci…
🙂
My widocznie niezbyt grzeczne byłyśmy, bo na żadnego nie trafiłyśmy. Ale do Świąt jeszcze parę dni – może jakiś się przybłąka:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
„– Żur nam uwarz na odwieczerz!
– do małżonki rycerz rzecze.
– Żur nam uwarz, bo zauważ,
że słowiański rycerz mężny,
gdy zje żuru gar potężny,
mnoży siły swe w trójnasób
i czy wyrwać sosnę z lasu,
czy rozwalić skałę w drzazgi,
to dla niego są drobiazgi!”
(„Żur” – J. Papuzińska)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dużo chmurek, troszkę wiaterku, lekki chłodek.
Pogoda w sam raz na nabranie oddechu po przygarnym czwartku:)
Witaj, Leno! A zajączki były?
Nie:)
Ale były pączki:
„Przyszły do sklepu zajączki:
– Podobno tutaj są pączki,
Chcemy zobaczyć czy świeże.
– Proszę niech zając wybierze.
Zając się złapał za głowę:
– Dlaczego takie brązowe?
Pączki są przecież zielone!
I wziął braciszka na stronę,
I szepnął: – Zostawmy je lepiej
Nie warto kupować w sklepie,
Jest wiosna, sok w pączkach dojrzewa
Najświeższe zjemy wprost z drzewa.”
(„Zajączki” – J. Kulmowa)
😉
One się jednak nie znają, te zajączki! 😉
🙂
Dobry wieczór, ależ beztrosko i wesoło, aż miło się wraca!
🙂
Dzięki, Quacku.
Jak już kiedyś wspominałam – nie pitraszę za karę:)
I zawsze czymś tam jeszcze umilam sobie ten czas. Tym razem obrębiałam koronkowo:)
Normalnie człowiek-orkiestra!
🙂
Już w samolocie.
Dobranoc!
Szerokości! 🙂
Szczęśliwej podróży, Makówko:)
I dobrej nocki:)
Spokojnej docelowej!
Czy ktoś ma ochotę uczynić wpis świąteczny? Bo ja jakoś w małoświątecznym nastroju jestem…
Ja wybywam rano, więc musiałbym teraz, a szczerze mówiąc po dzisiejszym dniu jakoś mi niesporo, podobnie jak Tobie.
Udanej podróży!
Ja mogę wrzucić wspomnień czar, bo mam (chyba) gotowy, ale jak będzie z gospodarzowaniem, trudno mi powiedzieć:)
Ale (jeśli nie macie mnie jeszcze dość po patronackim pięterku) dopiero, jak zmyję z siebie zapach gałki muszkatołowej, wanilii i migdałów:)
Och, byłoby to bardzo miłe!
Popieram!
Tak, Panowie, też mi te wonie średnio pasowały, ale już załatwiłam sprawę 😉
A poważnie – biorę się za pięterko:)
Kochani, idę się dopakować i spać, bo jutro hajże na Soplicę.
Ale biorę laptopa, więc jest szansa, że się zgłoszę, jak mi pozwolą.
Tymczasem już dobranoc!
Udanego świętowania, Quacku, i spokojnej nocki:)
Widzę, że wszyscy już udali się w objęcia pana Em.
Zanim podążę Waszym śladem, dziękuję za obecność na patronackim pięterku, a żeby postawić kropkę nad i, dołączam równie przewrotne Wyjaśnienie I:):
„To mogło stać się w łatwy sposób,
w tym cały sęk i sprawa cała,
gdybyś mnie kochał — nic ponadto —
lub gdybym ciebie nie kochała.”
A teraz zapraszam jeszcze na wielkanocno-wspomnieniowe pięterko i już mówię:
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witam w kraju!
Witaj, Makówko:)
Dzień dobry przelotne, jeszcze przed wyjazdem (nie na nowym pięterku, tam pójdę, jak będę mógł nieprzelotnie).
Ale zanim wyjazd, to jeszcze ta pani
Śniadanko szybkie, bez tak lubianej przeze mnie celebracji – pszenna buła (mojego pieczenia) grubo posmarowana masłem (mojego ubijania) i twarożkiem z koperkiem (Babojaninowo-doniczkowo-lenowa kompilacja = Baba Janina robiła twaróg, ja sadziłam i rwałam koperek i ja mieszałam) i pomidorem (sklepowego pochodzenia). Za to przy cukierkowo-herbacianym deserze sobie pokontemplowałam:)
Dzień dobry, Quacku, i – udanego dolotu:)
A że tym razem udało mi się postawić na Wyspie coś na kształt apartamentu – w wolnej chwili zapraszam do górnego salonu:)