Każdy z nas – indywidualnie, a także w ramach mniejszych czy większych wspólnot poglądowo-emocjonalnych – ma sprawy, tematy i symbole, których wartość ceni nadzwyczaj wysoko. Popularnie nazywamy je „naszymi świętościami”. I to jest powszechne i normalne, nieliczni tylko nie przywiązują wagi do żadnych wartości.
Problem polega jednak na tym, że nie wszyscy uznajemy te same świętości. Dopóki poruszamy się w tej samej bańce, wszystko jest OK. Gorzej jest, gdy konfrontujemy się z kimś inaczej do naszych wartości nastawionym. Możemy się spotkać z zachowaniami lub wypowiedziami, dyskredytującymi to, co dla nas ważne. No i odruchowo rodzi się myśl o „szarganiu świętości”.
Możliwa jest sytuacja, w której „szargający” czyni to świadomie, po to, by nam dokuczyć lub upokorzyć. Może mieć też intencje misjonarskie: w dobrej wierze chciałby nam wpoić własny zestaw świętości, brutalnie naruszając nasz. Taka postawa nas, świadomych wyższości naszych wartości nad ichnimi, oburza tym bardziej, im bardziej nie możemy jej zabronić. A gdy możemy… warto tu przypomnieć św. Wojciecha, który nawracanie Prusów zaczął od obalania posągów ich bóstw. Jak wiemy, skończyło się to beatyfikacją. Ponieważ na ogół nie odpowiada nam ani jedna, ani druga rola, zazwyczaj kończymy rozmowę i unikamy kontaktów z takimi osobami. Jeśli możemy…
Bywa jednak i tak, że „szargający” nie jest świadomy, lub nie w pełni świadomy wagi, jaką przywiązujemy do naruszanych wartości. Ta sytuacja przedstawia podwójne ryzyko. Wiąże się ono z automatycznym domniemaniem wspomnianych wyżej złych intencji. Ale załóżmy, że udaje nam się powstrzymać agresję.
Oczywiście, o ile to możliwe, spróbujemy go poinformować o zaistniałym problemie, którego może on wręcz nie dostrzegać. Jeśli uda się nawiązać dialog, pojawia się kolejne ryzyko: pokusa wyjaśniania tak dogłębnego, aby przyjął on ja za swoje. I tu powinna zapalić się czerwona lampka: właśnie wchodzimy w buty św. Wojciecha! A nikomu nie życzę rychłej beatyfikacji z podobnych powodów.
Mówiąc poważniej, pryncypialna obrona własnego zestawu wartości zbyt łatwo może odwrócić naszą sytuację etyczną w stronę, której przecież nie akceptujemy! A wszak obecnie mnożą się w Polsce procesy właśnie o „szarganie świętości”, które nas oburzają, jak wszelka przemoc symboliczna. Nie powinniśmy się do tego dokładać…
Dawno temu (1978) gdański zespół muzyczny Babsztyl zdobył wyróżnienie na Festiwalu Piosenki i Piosenkarzy Studenckich w Krakowie za piosenkę Ballada o Jeremiaszu. Niestety zniknęła ona z Youtube. Mogę jedynie zaproponować odsłuchanie jej z Chomika.
Oby nas nigdy aż takie zdziwienie nie spotkało!
Zapraszam do rozmowy o „najmojszych racjach” – lub na dowolne inne tematy
Jestem na Wyspie. O tym dlaczego dopiero teraz -napiszę potem.
Teraz przeczytałam wpis Tetryka, wysłuchałam Ballady o Jeremiaszu i muszę chwilę ochłonąć.
Nie potrafię przelać „na papier” tego co czuję i myślę w tej chwili.
Tym bardziej że wcześniej rozmawiałam z kolegą z klasy, który zadzwonił, aby się wygadać, opowiedzieć o trudnej sytuacji zdrowotnej jego, jego bliskich.
Mam teraz kłębowisko smutnych myśli w głowie.
A wcześniej był taki miły dzień…
O świętości symboli pisaliśmy już na poprzednim pięterku, chyba nawet sama wywołałam ten temat?
Dobry wieczór, Tetryku:)
Temat z tych mało wdzięcznych.
Więc może tak:
„Moje ruchome imperium między Atenami i Megarą
władałem puszczą wąwozem przepaścią sam
bez rady starców głupich insygniów z prostą maczugą w dłoni
odziany tylko w cień wilka i grozę budzący dźwięk słowa Damastes
brak mi było poddanych to znaczy miałem ich na krótko
nie dożywali świtu jest jednak oszczerstwem nazwanie mnie zbójcą
jak głoszą fałszerze historii
w istocie byłem uczonym reformatorem społecznym
moją prawdziwą pasją była antropometria
wymyśliłem łoże na miarę doskonałego człowieka
przyrównywałem złapanych podróżnych do owego łoża
trudno było uniknąć – przyznaję – rozciągania członków obcinania kończyn
pacjenci umierali ale im więcej ginęło
tym bardziej byłem pewny że badania moje są słuszne
cel był wzniosły postęp wymaga ofiar
pragnąłem znieść różnicę między tym co wysokie a niskie
ludzkości obrzydliwie różnorodnej pragnąłem dać jeden kształt
nie ustawałem w wysiłkach aby zrównać ludzi
pozbawił mnie życia Tezeusz morderca niewinnego Minotaura
ten który zgłębiał labirynt z babskim kłębkiem włóczki
pełen forteli oszust bez zasad i wizji przyszłości
mam niepłonną nadzieję że inni podejmą mój trud
i dzieło tak szczytnie zaczęte doprowadzą do końca”
(„Damastes z przydomkiem Prokrustes mówi” – Zb. Herbert)
Tylko tak, albo aż tak.
Pozdrawiam:)
Cóż, taki los niedouczonego… Cokolwiek na pozór światłego się wymyśli, okazuje się wkrótce, że już ktoś mądrzejszy wcześniej, ładniej i lepiej to powiedział!

W maju zamieściłem tu „Balladę o prawie”, utrwalającą myśl, że „prawo czyni społeczeństwo”. Kilka dni temu przeczytałem, że teza ta była lata temu treścią książki któregoś ze znanych filozofów (nazwiska niestety nie zapamiętałem)
Ponoć najtęższe umysły chadzają tymi samymi ścieżkami, więc to raczej powód do dumy niż zmartwienia:)
Myśl, bodajże, Arystotelesowska, co potwierdza tezę, że wszystko wymyślono już w Starożytnej Grecji. A i tam posiłkowano się zdobyczami kultury mykeńskiej i minojskiej:)
Witajcie!
Zacząłem nieco poważniej, to zaraz niebo się rozpłakało i tak trwa…
Dzień dobry. U nas dla odmiany chwila pogody (widać deszcz się przeniósł na południe).
Makówka już myślała, że skoro pogoda nie spacerowa, niebagrowa to będzie dziś „kobietą domową” i będzie mogła podyskutować o wartościach.
Tymczasem zaraz pędzi na zadzidzie Anny.
Paaaa
(pewnie i lepiej, bo swoje o wartościach już pisałam „u Leny”, więc teraz spokojnie pogadają mądrzejsi).
Dzień dobry


Ciekawy temat poruszyłeś, Ukratku
Mogłabym podać kilkanaście przykładów, gdzie „mojsza prawda jest lepsza niż twojsza”, ale po co? Każde z nas ma ich w zapasie wiele…
Czasami niektórzy dziwią się, dlaczego rozmawiam z przeciwnikami politycznymi (i to bez wyzwisk), a ja po prostu chcę wiedzieć jaki jest ich tok myślenia. Obrzucając się błotem (albo jeszcze gorzej) nigdy nie dojdziemy do porozumienia, ani nie nauczymy zasad tolerancji… a uczyć najlepiej na własnym przykładzie.
Wydaje mi się, że właśnie tej tolerancji najbardziej dziś brakuje. I to nie tylko w Polsce…
Trudno zaakceptować przekonania innych, gdy są skrajnie różne od naszych, ale to jest właśnie tolerancja. Możemy porozmawiać, wyjaśnić skąd się biorą takie, a nie inne nasze zasady, ale bez próby narzucenia ich drugiej osobie… trudne? Ale jak się postarać, nie aż tak, żeby nie dało się tego zastosować…
U mnie zrobiło się wręcz zimno


Wczoraj temperatura w dzień nie wiem czy przekroczyła 20C… po lipcowych upałach, wrażenie jest dziwne. Mąż się śmiał, że pewnie „śnieg już za progiem”…
Dziś ma być cieplej, a od jutra jeszcze cieplej… czyli wracamy do „normy”…
Dziś i jutro pracuję, więc czasu za dużo nie będzie…

Miłego dnia Wam życzę
Mam kolegę z pracy z dawnych lat i tak jak dawniej i dzisiaj , to co dla mnie jest białe , dla niego jest czarne . I czas który upłynął nic nie zmienił w zachowaniu Kolegi . Spotykamy się niemal w każdą niedzielę i wymieniamy między sobą coś do czytania . Ja przekazuję lewicowy Przegląd i Angorę , a otrzymuję plik prawicowych , narodowych pisemek o różnym nakładzie . Nie komentujemy treści zawartych w tych materiałach ,ot taka prosta wymiana jedna gazeta za inną . Da się ? Jak widać można . Ja mam nadzieję , że kolega odpuści narodowców , a on myśli ,że mnie przekona do Bosaka . Nie przekona . Amen .
Dzień dobry:)
U nas dziś w takim klimacie:):
„Ze znudzenia, ze znużenia
Pusto, sennie, mdło.
Neurocholia? melanstenia?
Diabli wiedzą co.
Gdybyż w innej być mieścinie,
Bo w Warszawie źle…
W Pajtuliszkach? w Bambierzynie?…
Diabli wiedzą gdzie.
Byłoby też doskonale
Lata puścić wspak.
Chętnie bym to zrobił, ale
Diabli wiedzą jak.
Zająć by się jakąś… pracją…
Mracją… czy ja wiem?
Pempologią? alansacją?
Diabli wiedzą czem.
Siadłbym z jakim byczym chłopem,
Pogawędziłbym.
Z księdzem? Żydem? czartem? popem?
Diabli wiedzą z kim.
Może wylazłby z rozmowy
Jakiś zdrowy sąd?
Może z serca, może z głowy,
Diabli wiedzą skąd.
Ziewam, dumam żałośliwie,
Że… że co? że pstro?
Owszem, może… Lecz właściwie
Diabli wiedzą co.”
(„Spleen” – J. Tuwim)
Pozdrawiam:)
O diabłach pamiętam taką historię : Babciu ? Pyta wnuczka , czym ty ty do nas przyjechałaś ? Pekaesem , a o co chodzi ? Ach , o nic , tylko tata powiedział , że babcię znów diabli przynieśli !
Witaj, Maksiu:)
Dobre:)
Znam taką wersję:
– Mamo, mamo! Babcia przyjechała!
– Diabli przynieśli…
– I gęś przywiozła!
– Widzicie dzieci, jak to swój do swego ciągnie!
Pozdrawiam:)
Fajrant i przerwa.
Miłej nocki, Wyspo:)
Rozbawiona wizją sytuacji w pociągu pośpiesznym do Warszawy też już umknę i powiem DOBRANOC!
Witajcie!
W ramach szargania wszystkiego pogoda mnie nieco zszargała po drodze do pracy
Dzień dobry. Wstałem z bólem głowy, więc zanim cokolwiek, to jeszcze chyłkiem do Gieni po paracetamol…
Pochmurne witajcie!
Wy kawę, a ja jednak (SAMOTNIE?) herbatę będę piła.
Herbata wypita, obiad się gotuje, zdalna wizyta u kardiologa zaliczona (realna była wyznaczona na 12:15, dokładnie o 12:13 lekarz zadzwonił, „Holtery i te inne badania będziemy robić jak …sytuacja koronowirusowa się unormuje”).
Cisza na Wyspie! Wszyscy zajęci, tylko Makówka dziś „kobieta domowa”?
Fajrant i przerwa. Nic nie lepiej (w sensie samopoczucia pod koniec dnia)
Quacki uważaj na siebie, odpocznij, zapakuj się do
A inne objawy oprócz bólu głowy?
Głowa już nie boli, najwyżej lekko ćmi, bardziej mnie niepokoi, że mi praca idzie jak po grudzie. Coś nie mogę się dogadać z tym tekstem…
Ćmiąca głowa nie ułatwia pracy, a niedogadywanie się z tekstem może być jednym z powodów tego ćmienia. Nie wiadomo gdzie przyczyna, a gdzie skutek.
I dalej uparcie twierdzę, że zalecam odpoczynek. Takie zrzędzenie starszej pani, sorki.
Dopiero w weekend, niestety.
Polska , jak żaden inny kraj w Europie doznała zniszczeń podczas Drugiej Wojny Światowej .Obejrzałem Niemcy wzdłuż i wszerz . Ucierpiał Berlin i Drezno , reszta prawie nie tknięta . Powojenne pokolenie Polaków bez grosza , a jednak odbudowało Kraj i jest powód do dumy . Czy ktoś dzisiaj uwierzy , że w przedwojennej Polsce nie było kilometra drogi asfaltowej , a analfabetyzm oceniany był na poziomie 70 procent ? Nie chodzi o jakąś licytację i pochwały , ale powinniśmy realnie oceniać możliwości okresu PRL-u i uszanować to co było dobre , a nie głosić pogląd , że dopiero Solidarność przyniosła dobrobyt . Moim zdaniem , powojennemu pokoleniu Polaków należy się wielki szacunek za trud i poświęcenie przy odbudowie zrujnowanego przez wojnę Kraju .
I po przerwie!
Ale teraz to zmykam. Pa, do jutra.
Śpij dobrze i zbudź się rano bez bólu głowy z umysłem otwartym na ten paskudny tekst.
Późne dobry wieczór, Wyspo:)
Upalnie dziś u nas było. Nawet w mojej zalesionej głuszy:)
Dobry wieczór Leno!
A w Krakowie pochmurno i nawet chłodnawo.
Witaj, wygrzana w głuszy!
Witajcie!
Już po południu ma być słońce i ciepełko i Maczek pogna na Bagry, a my nadal w pracy
Prognozy faktycznie tak mówią, że ma być ciepło, bez deszczu, ale bez słońca.
W tej chwili pogoda zupełnie niebagrowa jak dla kogoś, kto dojeżdża tak jak ja -autobus, tramwaj, nogi, więc tak na chwilkę wpaść trochę się nie opłaca.
Dzień dobry. Jest w miarę dobrze, zobaczymy, jak będzie z pracą. Pogoda jak u Bożenki (ciepło już jest, czyli że pewnie będzie gorąco).
Pochmurne i niewyspane witajcie!
Z herbaty oczywiście skorzystam.
Pogadałam sama ze sobą i znikam.
paaaaa…………
Fajrant i przerwa.
Właśnie, właśnie -Q jak się czujesz? Jak szła praca?
(wróciłam do domu)
A dziękuję ślicznie, właśnie się zastanawiam.
Praca chyba trochę lepiej, bo w końcu coś się zaczyna dziać w tej książce.
A głowa też lepiej, ale nie chciałbym zapeszać…
Nieco umęczone dobry wieczór, Wyspo:)
Tłocznie i gorąco było, ale już po wszystkim:)
DObry!
Dobry niech będzie!
Tłok rozgoniony, upał zelżał?
Witaj, Tetryku:)
Tłok ululany, upał schowany na jutro:)
Pozdrawiam:)
Tylko nie trzymaj go w lodówce!
Jest w termosie:)
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Zmykam po filmie!
217 komentarzem się z Wami pożegnam.
Rozumiem, że rano będę się witać na nowym pięterku?
Podobno można się przez sen nauczyć języka, ale żeby przez sen zbudować pięterko? Nie słyszałem…
Witajcie, frytkowie mili!
Kto pierwszy dopełźnie do wielkiej wanny?
Myślę, że popełznę do takiej większej wanny zwanej Bagry.
Dzień dobry. Tutaj też się zaczyna robić upalnie, rozważam podstawienie chociaż miedniczki z zimną wodą na nózie.
Piętro wyżej byłam, ale jeszcze tu zamieszczę tekst, który krąży w sieci. Obyśmy kiedyś mogli to czytać i mówić „było źle, ale jednak ludzie zrozumieli”.
A nie „tak się zaczynało, a my za słabo protestowaliśmy”.
Do siebie samej to wklejam, gdyż jakoś straciłam motywację do protestowania ulicznego garstki osób. A z drugiej strony uważam, że protestować trzeba, ale nie wiem, jak aby to skutek odniosło. Edukacja?
Jest mi niedobrze,
zbiera mi się na wymioty na widok polskich flag, osiłków z kotwicami na ramieniu, idiotek w T-shirtach z napisami „Chwała bohaterom — Pamiętamy”. Wszystko to tak tandetne, płytkie, podszyte diso polo, tanie, na pokaz, tromtadrackie.
Cały ten patriotyzm pomylony z faszyzmem, z nacjonalizmem i nienawiścią do innych, obcych. To machanie szabelką pod niemieckim nosem i ta naklejka z kotwicą na 10-letnim audi kupionym na szrocie w Niemczech.
To odwaga w walce o prawdziwą polskość: z żydostwem, którego nie ma, z gejami, którzy masturbują dwulatki, z muzułmanami, których kebaby wpieprza się z sałatką z ogórka.
Ten honor pisany przez „ch”, ten bóg, który nie mógł być Żydem, ta ojczyzna, której należą się niesprzątane psie kupy, niepłacone podatki i taki prawdziwy mąż, który bije, bo kocha.
Obrzydzenie, to jest to uczucie, które czuję każdego pierwszego sierpnia, gdy patrzę, jak idą przez Warszawę. Żadnych innych uczuć. Obrzydzenie.
Zawłaszczyli symbole i zawłaszczyli pamięć. Nasrali na groby. Zrobili z rocznicy piknik z racami i maskaradę z symbolami.
I my bezradni. Bezsilni. Poddani. Kilkuset maszeruje w milczeniu.
Nie wiemy co robić z tymi kotwicami na owłosionych łydkach, z tym pięściami wycelowanymi w niebo przeciw wszystkim, przeciw tolerancji, otwartości, oświeceniu. Milczymy. Boimy się przemocy. Piszemy oburzone posty. Jeszcze można pisać. Jeszcze można.
Co z tym zrobić? Nasz kraj zabrali faszyści, ciemniacy i chamy. Tańczą chocholi taniec. Robią swoje porządki. Malują swoje swastyki i „pedały do gazu”. Europie mówią coraz głośniej, żeby się do nas nie wpier*alali, tak po prostu. Coraz głośniej, bo złączyli ręce z Orbanami, Trumpami, Bolsonaro, Putinami. Czują siłę swoich owłosionych muskułów. Już się nie wstydzą pustki w głowie. To, co mają w głowach, im się podoba, do życia wystarczy. Historia umalowana jak dziwka, nauka usadzona do kąta, jak zbity pies, i w zamian drewniany karabin i zabawa w partyzantów. I mundur koniecznie z kotwicą lub błyskawicą i w domyśle skrzydła husarii.
Wojna z rozumem, wojna z elitami, wojna z postępem. Konserwowanie tego, co jest, żeby było tak zawsze, znajomo: wódka, zakąska, kościół, schabowy. Żadnych nowinek, żadnych rowerów, żadnych warzyw. Kobieta to matka, matka to dom. Ojciec to mężczyzna, musi uderzyć. Rodzina to świętość, krew i łzy też.
Barbarzyńcy nadeszli. A my? Praca, dom, działka i pieczenie chleba oraz dobry serial na Netflixie. Nas to nie dotyczy, choć ten świat się zawęża, zawęża, zawęża. Jest coraz duszniej, coraz mocniej śmierdzi. Już niedługo przed wejściem do banku mogą zacząć sprawdzać napletki. W szpitalu każą odmawiać zdrowaśki. W restauracji zlikwidują jarskie. Zamiast hulajnóg postawią w miastach squady, na biletach do metra wydrukują kotwice. I Netflixa zastąpią Bogiemifliksem.
Nikt nie ma pomysłu co z tym zrobić. Mówimy, że tylko edukacja może pomoc, ale oni już to przewidzieli. W edukacji posadzili swoich szturmfirerów. Ubrali dzieci w mundury. Zbudowali klatki z programów i uczą o bogu przez u zwykle i honorze przez „ch”. Następcy wygoleni ponad uszy niosą w rękach z opaskami polskie flagi, od których jest mi niedobrze. Które łopoczą z łoskotem w faszystowskim wietrze, w takt rytmicznych kroków i okrzyków z przepastnych gardeł: to nasz czas, nasz czas, nasz czas.
Jeśli czegoś z tym nie zrobimy, jeśli nie wstaniemy z kanap i nie okażemy odwagi sprzeciwu, to nam wejdą do zupy, pod kołdrę i na biurko. Naplują, skopią, zelżą. Będą nam obcinać symboliczne pejsy na ulicach i ciągać za chałat. Nie łudźmy się, że nie będą. Robili to wtedy, zrobią i teraz.
Jak nas wszystkich dobrych ludzi obudzić i przekonać, że nie mogą się już kłaść, spać spokojnie? Że musimy coś zrobić wszyscy razem, my, którzy jeszcze nie jesteśmy z nimi.