« Popieram! Miasto grzechu »

Inny wymiar Wielkiego Tygodnia…

Gdy lata temu znalazłam się na walenckim Las Fallas (Święto Ognia), kalendarzowy przypadek sprawił, że kończące trzydniową fiestę palenie wielometrowych kukieł z papier-mâché i pokazy fajerwerków już o świcie zamieniły się w wielkopostne przeżywanie Semana Santa, czyli hiszpańskiego Wielkiego Tygodnia. Zainteresowana jego średniowiecznymi korzeniami, wsłuchana w żałobne werble, w zapachu kadzideł i blasku setek świec oświetlających procesje Bractw Pokutnych (Hermandades y Cofradias de Penitencia), zapragnęłam to zobaczyć w Andaluzji. Tam, jak słyszałam, ich wymiar jest wyjątkowy. Po latach znalazłam się w centrum wielkiego teatrum.
Semana Santa – tydzień rozpoczynający się Niedzielą Palmową, którego finałem są procesje rezurekcyjne Niedzieli Wielkanocnej, to dla małych Hiszpanów czas przerwy szkolnej, dla dorosłych zaś urlopów. Cała Hiszpania udaje się na wiosenne wakacje. Jedni wybierają góry i narty, inni plaże, jeszcze inni atrakcje miejskie – sektor turystyczny zbiera żniwo.
W tym całym pospolitym ruszeniu jest i miejsce na przeżycia duchowe. To czas malowniczych procesji, które przez cały rok przygotowują wspomniane Bractwa. Sama Sevilla szczyci się największą liczbą kościołów w Europie. To właśnie przy nich od wieków (tradycja wielkopostnych Pasos sięga wieku XIV, choć pierwsze bractwo zostało założone w XI w. w Toledo) ) skupiają się Cofradias, które na co dzień zajmują się działalnością charytatywną i społeczną, a rodzinna przynależność do nich przechodzi z pokolenia na pokolenie. 

Każda z procesji ma wypracowany porządek i rytuał, a jest ich w ciągu tygodnia ponad 70. Jakikolwiek plan dnia wymyślimy, natkniemy się na którąś z nich sunącą krok za krokiem przy dźwiękach werbli, żałobnej muzyki, czy w niesamowitej ciszy. Obserwatorzy obierają strategiczne pozycje na kilka godzin przed takim przemarszem, przygotowani do długiego oczekiwania, zaopatrzeni w przekąski i często w składane krzesełka. Dla oficjeli i zaproszonych gości przygotowane są setki ogrodzonych rzędów krzeseł. Panuje zgiełk i atmosfera fiesty. Lawirując w tłumie ściśle wypełniającym place i wąskie staromiejskie uliczki, przyglądam się temu szczególnemu spektaklowi. Szum cichnie, znak to, że zbliża sie procesja. Na przedzie krzyż prowadzący. Za nim nazarenos (w pokutnych szatach i wysokich kapturach, niektórzy boso) ze świecami, potem ministranci, bywa że i dzieci sypiące kwiaty. Z daleka widać Pasos – to ołtarze-platformy, kunsztownie rzeźbione i przybrane kwiatami sceny Męki Pańskiej, czy figury Maryi szczególnie czczonej przez Hiszpanów. Najstarsze pochodzą z XVII w. Paso może ważyć ponad tonę, potrzeba więc wielu siłaczy zmieniających się podczas wielogodzinnego przejścia – to costaleros. Za platformą kroczą, niosąc krzyże, penitentes w szatach z opadającymi na plecy kapturami. Potem orkiestra i wierni. Są jeszcze portadores niosący księgi i insygnia bractwa. Ważną rolę odgrywa prowadzący – to on wyznacza rytm i kierunek nic nie widzącym pod platformą costaleros, ogłasza przystanki i zapala świece.
Po przejściu paso ten sam tłum momentalnie brzmi gwarem i… ląduje w rozlicznych knajpkach. To okazja do świętowania z rodziną i przyjaciółmi do późnej nocy. Turyści podążają ich śladami lub zasiadają na jednym z licznych pokazów flamenco. Wszak Andaluzja to jego kolebka.
Szczególnie widowiskowym dniem jest Jueves de Mantillas (czwartek w mantylach). Na ulicach króluje żałobna czerń. Panowie w garniturach towarzyszą swoim damom, które tego dnia – od kilkulatek po stateczne matrony, ubrane w czerń, perły i koronkowe mantyle upięte na wysokich ozdobnych grzebieniach, biorą udział w procesjach, po czym paradują przez miasto z wprawą zawodowych modelek. Zadziwiające, z jaką gracją poruszają się po brukowanych uliczkach, stąpając na wysokich szpilkach! I wszystkie bez wyjątku z entuzjazmem pozują do zdjęć. Tradycja sobie, lecz możliwość bycia zauważoną wyzwala promienne uśmiechy.
Tak oto w sposób naturalny, niewyobrażalny u nas, współgra sacrum z profanum.

Artykuł opublikowałam na portalu Globtroter.pl

121 komentarzy

  1. Zocha pisze:

    Zmęczonych sobotnio-przedświąteczną krzątaniną zabieram do Andaluzji…

  2. Tetryk56 pisze:

    Być może w tym szaleństwie jest metoda, ale ja jej dostrzec nie potrafię… Ale ciekawe niewątpliwie.

    • Makówka pisze:

      Zgadzam się z Tetrykiem. Obejrzeć jako widz -bardzo ciekawe. I jeszcze zrobić TAKIE zdjęcia, ale uczestniczyć to już niekoniecznie.

  3. Wiedźma pisze:

    Dobry wieczór! nie potrafię ocenić n ile jest to sacrum, a na ile profanum.Po raz kolejny pokazujesz jak Hiszpanie umieją zrobić sobie fiestę.
    Kwestia temperamentu ? Może. Happy

  4. Wiedźma pisze:

    Zdarzyło mi się w Sewilli zobaczyć trening noszących platformy z figurami i tylko się dziwiłam, ze to ma dla Hiszpanów taką wartość. No cóż Happy , co kraj, to obyczaj.

  5. Wiedźma pisze:

    I teraz zastanowiłam się czy my mamy jakieś tradycyjne obchody Wielkiego Tygodnia. Nie wiem.

  6. Zocha pisze:

    Pora na dobranoc, choć księżyc nie świeci. Spokojnej Wyspo lulu

  7. ajw pisze:

    Ciekawe, ale wrażenie przytłaczające. No, ale może przez to bardziej się przeżywa.. Dziękujemy, że zabrałaś nas w inne miejsce

  8. Makówka pisze:

    Dobranoc lulu

  9. Makówka pisze:

    Witajcie!

    Kawka

    Uwielbiam takie przeleżane noce, kiedy spać się chce, a spać nie można.

    • Wiedźma pisze:

      Dzień dobry.. zmęczona ?

      • Makówka pisze:

        Jeśli o mnie chodzi zmęczona, niewyspana i bardzo siebie nielubiąca…

        I pozbawiona energii.

        Tears

        Jedyne co dobre to fakt, że weterynarz zalecił obserwować uszko Florka, ale jeszcze nie kazał operować. Ach te nasze domowe pupilki!

  10. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Różne są powody niespania, ja na przykład za chwilę wybywam, a wrócę dopiero po południu 🙂
    Miłej niedzieli!

  11. Zocha pisze:

    Słoneczne dzień dobry Państwu. Komu kawy, komu herbaty? Kawa1

  12. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry Poproszę o kawę. Zaliczyłam już spacer z Ami, która teraz śpi, a ja jej zazdroszczę. Sad
    Zdziwił mnie ptak stukający dziobem w metalowa obudowę lampy… dzięcioł metalowy ? Wink

    • Zocha pisze:

      Kawa podana!
      Miałam kiedyś niemal osobistego dzięcioła, który rankiem składając wizytę z uporem maniaka anonsował się stukając w drewniany słup energetyczny Delighted

      • Wiedźma pisze:

        Że w drewniany słup – to rozumiem! Ale w lampę ? Było wcześnie, więc może to był werbel na pobudkę ? Happy-Grin

        • miral59 pisze:

          Dzięcioły są wyczulone na dźwięki. Coś co wydaje odgłos pustego miejsca w środku kojarzy się im z korytarzami wykutymi przez korniki czy inne owady – szkodniki. Sama widziałam dzięcioła walącego z zacięciem w szalunek na domu. To były takie plastikowe deski… czyli nic takiego w czym można by znaleźć jakieś „robale” Wink Jak się dowiedziałam, ten dzięcioł przylatywał dość często i próbował Delighted
          Pewnie lampa wydawała dźwięk, który wydawał się dzięciołowi interesujący… przez metal się nie przebije Wink
          To samo jest ze słupem. Wysuszony pień drzewa i pociągnięty impregnatem na pewno nie miał w sobie żadnych dzięciolich smakołyków, ale wydawał dźwięki pustego w środku… to trzeba walić Happy-Grin

  13. Wiedźma pisze:

    aha. widziałam panią z palemką w dłoni- zmierzała do kościoła Happy

  14. Wiedźma pisze:

    Na Onecie jest artykuł o tym dlaczego tysiące Polaków osiedla się w Czechach. Paru rzeczy można im pozazdrościć: służby zdrowia, klarownego rozdziału kościoła od państwa, ogólnie rzecz biorąc- pragmatyzmu Happy

    • Makówka pisze:

      Jako emocjonalna idealistka i romantyczka zawsze ceniłam te nasze polskie cechy, te zrywy, te powstania, te do ostatniej kropli krwi…
      Teraz jak patrzę na polskie piekiełko uważam tak jak Ty Wiedźminko, że tego pragmatyzmu należy pozazdrościć, ba nawet próbować się uczyć!
      Klarowny rozdział KK od państwa… otóż to!

      • Wiedźma pisze:

        Makóweczko, entuzjazm dla zrywów i powstań minął mi dość szybko. A nawet zaczęłam uważać, że starzy cwaniacy wykorzystywali młodość i romantyzm młodzieży do własnych celów.
        To sławne ” dulce et decora est pro patria mori „Horacego, to przecież była pieśń propagandowa, zachęcająca do służby w legionach rzymskich.
        Zdecydowanie wolałabym, żeby ci wspaniali młodzi ludzie nie byli brylantami, którymi się Happy strzelało do wroga.

        • ajw pisze:

          Kiedyś z rodzinką zatrzymaliśmy się w Czechach przy takim opuszczonym kościele. Był zamknięty na łańcuchy i kłódki, powybijane szyby. Wyglądał jak nawiedzony. Pospacerowaliśmy po cmentarzyku, bo był w obrębie kościoła i skomentowaliśmy jakoś jeden z nagrobków i wtedy.. zerwał się wiatr, otworzył nam bramę (ale nie z wiatrem tylko pod wiatr) i kiedy wyszliśmy na zewnątrz zupełnie skonsternowani, po prostu brama się zamknęła, a wiatr ucichł. To było niesamowite i do tej pory stają mi włoski na skórze na baczność.. Brrr

        • Makówka pisze:

          Bo zamiast uważać za bohaterów tych co zginęli za Ojczyznę powinniśmy czcić tych,którzy zapobiegają wojnom.

          • miral59 pisze:

            Tylko ci, którzy zapobiegają wojnom, są często cisi i nie potrafią się „rozreklamować”. Tak samo jak wielu tych co zginęło. Ze wszystkich powstań, czy wojen, znamy tylko niektóre postaci. Reszta jest „bezimienną masą”, która oddała życie za czyjeś idee… Sad

  15. Wiedźma pisze:

    Myślę sobie, że różne obyczaje u różnych nacji mają jedną cechę wspólną: pewną: teatralność. gesty, stroje, śpiew i scenariusz. Happy

  16. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Muszę przyznać, że te kaptury działają na mnie przygnębiająco. Kojarzą mi się z Ku-Klux-Klan, który wymordował masę ludzi. Uczciwy człowiek nie musi zakrywać swojej twarzy… szczególnie gdy nie robi niczego złego.
    Dzięki Zocho za ciekawą opowieść. Cmok

    • Zocha pisze:

      Ku-Klux-Klan powstał z początkiem XX w., a historia capirotes sięga czasów hiszpańskiej inkwizycji, równie mrocznych.

      • miral59 pisze:

        Ciekawe, czy KKK przejęli tradycyjne hiszpańskie kaptury i stroje, jako swoje? Thinking
        Zmienili tylko kolor na biały, bo miał symbolizować białą rasę jako najważniejszą…

  17. miral59 pisze:

    Wyspana jestem, przynajmniej jak na razie Pleasure
    Padłam wczoraj jak kawka. Łaziliśmy po Greenbelt Forest Preserve parę godzin Happy-Grin Wiatr trochę przycichł, słoneczko świeciło (chociaż co jakiś czas chowało się za chmurami), można było chodzić Pleasure Spotkaliśmy nowego ptaka do naszej „kolekcji” – płaskonosa zwyczajnego Happy Nie mieszka na naszych terenach. Musiał być tu przelotem. Wiem, że można go spotkać w Polsce. Jest nielicznym ptakiem lęgowym, pod ścisłą ochroną.
    Wracałabym wielce szczęśliwa, gdybyśmy nie spotkali starszego faceta z psem. Gdy już zbieraliśmy się do powrotu i dochodzili do parkingu, przyjechał samochód. Gościo wyprowadził psa. Podszedł kilka kroków. Pies zrobił kupkę, gość wrócił z nim do samochodu i odjechał Disapproval Kupka została… Gdybym zapisała sobie numer rejestracyjny, słowo daję, że zadzwoniłabym na policję Mad Niechby wrócił sprzątnąć i jeszcze zapłaciłby mandat. Park to nie ubikacja!!! To właśnie dzięki takim ludziom w parkach jest tak brudno. Jak można przywieźć swego pupila tylko na „wykupkanie” się?!!! Nawet z nim na spacer nie poszedł. Oczywiście, jeśli byłby z nim na spacerze, też obowiązywałoby go sprzątanie po swoim psie. Gdyby wszyscy tak robili, w dość krótkim czasie do parku nie byłoby jak wejść. Raz smród, a dwa, nie byłoby gdzie nogi postawić. Wściekłam się na maksa Angry Przyzwyczaiłam się już, że każdy po swoim psie sprząta. W parkach są specjalne punkty z darmowymi plastikowymi torebkami na psie odchody. Można sobie wziąć i użyć, a potem wyrzucić do kosza, których też w parku nie brakuje…
    Facet zepsuł mi całą radość z udanej wycieczki Sad

  18. Max pisze:

    Przepraszam ,że nie na hiszpański temat . Niedziela Palmowa w Parku Moczydło ,to ciekawy jarmark w obrębie byłego stadionu Olimpijka . Jarmarki odbywają się w każdą niedzielę i ostatnio są licznie odwiedzane przez Litwinów , Białorusinów , Ukraińców , a nawet z głębokiej Azji , co widać po pięknych złotych uzębieniach .Przybysze nie tylko kupują , ale i sprzedają swoje, narodowe przysmaki i zakąski . Park Moczydło jest miejscem , gdzie spotyka się na żywo kultura Wschodu i Zachodu . Ciekawe , że dotychczas nie ma na ten temat żadnych opinii prasowych , a są już sprzeczki i incydenty ,warte publikacji… Thinking

  19. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Jestem z powrotem. Po tych czterech dniach czuję się zakręcony jak słoik i powoli, powolutku zaczynam się odkręcać. Te cztery dni były fizycznie męczące, intelektualnie wymagające, towarzysko satysfakcjonujące, a do tego znakomicie zorganizowane. Od rana do wieczora.

  20. Tetryk56 pisze:

    Wróciłem do domu lekko umordowany po Radosnej Paradzie Mieszkowej, organizowanej z okazji nowego Święta Chrztu Polski.

  21. Makówka pisze:

    Czyli obaj nasi Mistrzowie umordowani, ale zadowoleni?

    Q napisał, że wszystko było znakomicie zorganizowane. Więc ja tylko dodam, że Radosna Parada Mieszkowa w Krakowie była również bardzo dobrze zorganizowana.
    Pogoda dopisała, mnóstwo krakusów ją obejrzało i zdecydowanej większości się podobało.Ogromny wysiłek nie poszedł na marne!Ogromny, gigantyczny, bo mnóstwo osób poświęciło mnóstwo czasu i energii na przygotowanie -chwała im za to!
    Przechodnie dobrze się bawili, ale i też może niektórym dało to coś do myślenia.

  22. Quackie pisze:

    To bardzo pozytywny objaw, że coś naokoło nas jest dobrze zorganizowane, że chociaż na chwilę i lokalnie przezwyciężamy entropię!

    • Makówka pisze:

      Przezwyciężamy entropię i jeszcze coś nam się chce i nie jest nam wszystko jedno!
      Cudne było spotkać znajome uśmiechnięte twarze.
      Bo śmiechem, satyrą też można walczyć!
      O dzisiejszej Radosnej Paradzie Mieszkowej już teraz można przeczytać w gazetach.

      • Quackie pisze:

        Kiedyś, dawno temu, jeszcze za PRL, jako młodzież, byłem na wykładzie Jacka Fedorowicza, z cyklu „Moje życie z Kolegą Kierownikiem”. P. Jacek zaczął mniej więcej tak: „Chciałbym państwu przekazać, że w promieniu dwóch metrów ode mnie nie ma socjalizmu. Po prostu nie ma i już”, po czym zapytał siedzących najbliżej: „No i jak się państwo czujecie? Bez paszportu, bez wizy, bez kontroli wydostaliście się państwo z socjalizmu!” Oczywiście dostał huraganowe brawa, okraszone śmiechem. I wszystkim zrobiło się lżej.

        To jest chyba pierwszy wypadek, kiedy usłyszałem o takiej bańce, innej niż otoczenie, w której ludzie czują się lżej. Taką bańką jest Wyspa i taką bańkę miałem naokoło siebie tutaj, w realu. Przynajmniej przez jakiś czas.

        • Makówka pisze:

          Taką bańką jest dla mnie nasze Stowarzyszenie, choć burze też bywają. Różnice zdań są nie do uniknięcia w większej grupie ludzi, którym na czymś zależy i coś robią.Robimy dobrowolnie i społecznie, więc nikt nic nie może nam kazać.

  23. miral59 pisze:

    To niesamowite Amazed Śnieg u mnie wali (bo trudno to nazwać padaniem) od samego rana. Napadało już po kostki… żeby nie rozgrzana ziemia, na pewno byłoby więcej. Ma padać jeszcze przez 6 godzin (do 20 u mnie) I-see-stars
    Mam nadzieję, że to nie zaszkodzi moim porzeczkom i agrestowi Sad Że o opuncji i rabarbarze nie wspomnę…

    • ajw pisze:

      O jacie gacie! Nie puściłaś z dymem albo nie utopiłaś Marzanny 😉

      • miral59 pisze:

        No nie… nie puściłam. Co prawda do rzeki mam niedaleko, ale kto wie, czy nie zamknęliby mnie za próbę podpalenia miasta Wink Overjoy
        Tu nawet na cmentarzach nie wolno palić zniczy ze względu na możliwość pożaru…

  24. ajw pisze:

    Teraz to już naprawdę idę w bety. Dobranocha 🙂

  25. Tetryk56 pisze:

    To i ja idę spać — a gdzie nas jutro Makówka powiezie? Zobaczymy…
    Dobrych snów wszystkim lulu

  26. Zocha pisze:

    Zanim nastanie jutro – spokojnej nocy Wyspo kordelka

  27. Makówka pisze:

    Dobranoc Wszystkim!

    Na dzień dobry można kuknąć na nowe pięterko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)