Wobec nieoczekiwanego ataku lata pojawiła się możliwość wyciągnięcia z garażu opuszczonego tam od zeszłej jesieni roweru. Miłym pretekstem była propozycja trójki przyjaciół, którzy również (przynajmniej niektórzy z nich 😉 ) postanowili rozpocząć sezon. Ponieważ akurat w sobotę nie miałem w planach innych zajęć, z przyjemnością przyjąłem nieco wyśrubowany plan: wycieczka do Tyńca, trasą rowerową wzdłuż Wisły. Wprawdzie czterdzieści parę kilometrów jak na pierwszy raz, to nieco za dużo i dla nóg, i dla nieprzyzwyczajonego do siodła zadka, ale… trasa piękna, dzień długi, nie trzeba się śpieszyć… jedziemy!
Startowaliśmy z Nowej Huty, więc na luziku 5 km do miejsca zbiórki, no i ruszamy. Chwila jazdy pomiędzy blokami, potem przez park w stronę Tauron Areny, gdzie wieczorem miała wystąpić Metallica. Mimo wczesnej pory – wystartowaliśmy ok. 11-tej – koło Areny, otoczonej już przez ochronę i ciężarówki, kłębił się spory tłumek ludzi formujących kolejkę do najlepszych miejsc – bilety musieli mieć kupione już dawno, bo już dawno ich brakowało! Prawie wszyscy w „strojach organizacyjnych”: czarne bluzy lub podkoszulki, z charakterystycznym liternictwem, gdzieniegdzie skórzane kurtki z ćwiekami, często ciężkie buty. Prawdopodobnie mieli tam tkwić w ostrym słońcu – a wejście jest od południowego zachodu, żadnego cienia! – do otwarcia hali przed koncertem na 18-tą… Zaiste, niezwykle silne są motywacje fanów!
Kawałek za Areną zjechaliśmy na nadwiślańskie bulwary, na północnym (orograficznie lewym) brzegu rzeki. Ludzi było tu sporo, zarówno spacerujących, rowerzystów, rolkarzy, jak i opalających się na trawnikach i ławkach. Dzięki lekkiemu wiatrowi powietrze było jak na Kraków fantastycznie czyste, stąd zapewne wzmożony ruch wypoczywających nad rzeką. Minąwszy Skałkę przekroczyliśmy Wisłę, aby po krótkim odpoczynku naprzeciw Wawelu w dalszą drogę udać się już prawym brzegiem.
Trasa nad Wisłą pozwoliła dość szybko oddalić się od samochodów i innych zdobyczy cywilizacji. Początek nagłego lata to najwspanialsza pora dla przyrody: soczysta zieleń traw i drzew, mnóstwo kwiatów, śpiew ptak.ów, które w mieście dobrze przystosowują się do przekrzykiwania samochodów i innych miejskich hałasów w sumie dawały rozkosz uszom i oczom, skutecznie odwracającą uwagę od drobnostek typu skurcze nóg czy twardość siodełka.
Tuż przed Tyńcem oglądaliśmy przelew przez stopień wodny, ukształtowany na odcinek rwącej, górskiej rzeki na potrzeby treningu kajakarzy i rafterów. Można tam sobie wynająć kajak lub ponton (na 5-6 osób) i spróbować własnych sił i zapotrzebowania na adrenalinę. Widzieliśmy kilka załóg takich amatorów, mniej lub bardziej skutecznie walczących z prądem i zakosami.
Klasztor był już niewiele dalej. Po odpoczynku w ogródku podklasztornej knajpki podklejonej pod wapienne urwiska, wróciliśmy do Krakowa po drugiej stronie rzeki. Muszę przyznać, że końcówka drogi powrotnej wymagała mocnego nadrabiania ambicją braku sił, ale dojechaliśmy do końca – przecież jesteśmy skazani na sukces!
Już we wtorek byłem w stanie ponownie siąść na rower, i zrobiliśmy z małżonką króciutką wycieczkę po okolicznych wsiach. Ponownie piękna pogoda, spokój – tym razem na zupełnie nieturystycznych trasach. Lech Janerka miał rację: rower to jest to!
Majowy weekend zbliża się ku końcowi, miło więc powspominać początki
Podziwiam.
No, udało się skończyć.
Świetne widoki, zwłaszcza te jurajskie. Zawsze mnie fascynowały wszelkie te jaskiniowe klimaty, w wapieniu jurajskim zwłaszcza.
Jak wygląda ten szlak, jechaliście ścieżkami rowerowymi, asfaltowymi drogami, czy polnymi, wyjeżdżonymi w trawie?
Dobranocka piętro niżej…
Świetnie ! Dokładnie przeczytam i obejrzę przy porannej kawie, bo już zapaliłam lampkę na poprzednim pię
terku….
Dzień dobry.

Za chwilę wybywam, ale wrócę wieczorem.
Jeśli przeżyję.
Póki co: Gienia.
Kawa koniecznie. Poproszę jak zwykle, czarną i gorzką. Banana trzymam za plecami, jakby co.
Dzień dobry. Udało się zwlec z piernatów. Śnił mi się ośrodek psychoterapii z własnym niedużym stokiem narciarskim i wyciągiem, na którym jednak nie jeździło się na nartach, tylko grało w piłkę, ale też nie normalna piłką do nożnej czy ręcznej, tylko jakimś er-zacem przypominającym piłkę lekarską.
Witajcie!
Rozpieszcza nas pogoda w ten weeeekend. Na dziś nie mam planów tak miłych, jak na początku 🙂
Dzień dobry !
Wczesne godziny spędziłam na poszukiwaniu botwinki…. wymyśliłam taką zupę na powrót rodzinki. Z trudem ” upolowałam” nieco przechodzony pęczek. Szparagów za to mnóstwo, w dwóch kolorach. 
No właśnie tutaj się zapowiadają jakoweś szparagi… Jeszcze nie wiem, w jakiej dokładnie formie, ale chyba zielone.
Dziś raczej domowo….
A tutaj się zobaczy.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Wróciłam z lekka depresją. Jak zwykle.
Szlag mnie kiedyś trafi.
Ale nie ma co się doń śpieszyć! 🙂
Piękna wycieczka i piękne zdjęcia


Brawo Ukradku!!!!
Podziwiam, bo tyle kilometrów, to nie jest łatwo przejechać. Chociaż też fakt, że okolica piękna
Krajobrazy mają cenną zaletę z punktu widzenia fotografa – nie odfruwają!
Ale mogą się zmieniać, szczególnie przy gwałtownej zmianie pogody

Z tego wszystkiego zapomniałam się przywitać…
Weekendowe dzień dobry
Dziś u mnie też była piękna pogoda, więc wybraliśmy się do Chicago. Małżonek jeżdżąc do pracy zauważył gniazda papug. Przecież nie mogliśmy tego tak zostawić!!! Musieliśmy pojechać i obcykać
Było z tym trochę emocji, bo w parku zastaliśmy co prawda gniazda, ale puste. A tam gdzie latały papugi, za bezpiecznie nie było. To tak zwane „Murzynowo”… dobrze, że budowały przy większych ulicach, bo nie wiem, czy na mniejsze zdecydowalibyśmy się pojechać. Mogą tam odstrzelić zadek tylko dlatego, że mamy za jasną skórę… 

Ale wróciliśmy cali i zdrowi z całym zapasem zdjęć
I to najważniejsze…
Witajcie!
Dziś znowu większość dnia poza domem. Ale faktem jest, że ten tydzień jest wyjątkowo piękny, więc jest to miła perspektywa 🙂
Miłego dnia życzę
Dybry.

Jestem nieprzytomna, a za chwilę musimy lecieć na dworzec po Madre.
Kaaaawyyy!!!
(jak nie piję)
Ja też, ja też.
Dzień dobry. Tak trochę na raty dzisiaj wstawałem, ale ostatecznie się udało…
I ja już zmykam… Spokojnej!
Spokojnej i Tobie!
Czas by był podsumować ten długi weekend. Uważam, że wyszedł b. produktywnie, zrobiłem wszystko, co sobie zaplanowałem, a nawet nieco więcej, tyle że roboczo, więc to żaden weekend, tylko normalny tydzień pracy. No, tak to wyszło, ale dzięki temu wykonanie pracy w terminie zrobiło się całkiem realne.
Ja także uważam ten długi weekend za udany: były wycieczki, spotkania i powrót rodzinki. A królik wrócił do swojej pani w dobrej formir
bardzo mu smakowała świeża, ekologiczna trawa.
Już dobranoc…. a jutro poniedziałek z obowiązkami
Dzień dobry




Ale mi się porobiło
Dziś byłam na dole w pralni i słyszę, że coś kapie… rozejrzałam się podejrzliwie… Kapało z sufitu. Małżonek stwierdził, że to pewnie zmywarka przecieka i będziemy musieli kupić nową. Oczywiście zgodziłam się bez protestu.
Zmywarka „wyprała” naczynia. Poszłam na dół, a tam dalej kapie… ki diabeł myślę sobie. Wyciągnęłam wszystko spod zlewu, a tam wody!!! Popatrzyłam uważnie, odkręciłam kran… zaczęło kapać mocniej. Zawołałam małżonka i pokazałam. Wziął latarkę, obejrzał dokładniej i stwierdził, że rura przerdzewiała i trzeba ją wymienić. Jak na złość niemal wszystkie swoje narzędzia zostawił „na robocie”. Pojechał jednak do sklepu. Kupił jakieś kolanka i rozpoczął naprawę. Tam nie ma miejsca, więc się nie pchałam z pomocą…
Usłyszałam tylko łomot i grube przekleństwa. Prawdopodobnie facet, jak się zdrowo wkurzy to musi… inaczej się udusi
Okazało się, że jak zaczął odkręcać, to wszystko odpadło…
No i teraz nie tylko kapie… nie można używać ani zlewu, ani zmywarki. Nie wiem, czy nie trzeba będzie demolować również łazienki na dole i wymieniać wszystkich rur. Mąż tak się wkurzył, że rzucił to wszystko i powiedział, że na dziś ma dość „atrakcji”…
Jak żyć? No jak?
No to ładnie. Współczuję.
Ouu. Nie ma chyba gorszej roboty jak cieknąca instalacja wod-kan i to tak, że jak się zaczyna odkręcać, to „wszystko odpada”.
Najgorzej, że mój mąż nie jest hydraulikiem i nie tak do końca się na tym zna. Nie wiem, czy uda mu się to zreperować, a hydraulik jest drogi jak nie wiem co. No i nie zawsze przyjdzie tak od razu. A my nie możemy czekać. W łazience przy kuchni zlew, to raczej zlewik… Gdzie myć produkty żywnościowe, czy naczynia?
Nooo… W zasadzie to w zmywarce. Od kiedy mamy, małżonka zapomniała, co to pies, bo mówi „najlepszy przyjaciel człowieka” właśnie na zmywarkę…
Dzień dobry poweekendowo. Piękna pogoda u nas na południu Polski.
Dzień dobry.
Poproszę jak zwykle, czarną i bez cukru.
Dzień dobry. Pełna lampa za oknem, a ja lecę po kawę.
Ludzie są dziwni. Mówisz: „Źle się czuję. Od 4.00 mam migrenę. I boli mnie pół szczęki oraz ucho. Dajcie mi dziś spokój.”, to łażą CAŁY DZIEŃ za tobą, dupę ci trują, czepiają każdego słowa, a następnego rana „nie, jeszcze nie jadłam śniadania, nie wychodzę z pokoju, bo nie chciałam ci się narażać”.
Tak, znam to (powiedzmy minus zdanie o śniadaniu). Umiejętność wykorzystywanie każdej okoliczności przeciwko temu, kogo te okoliczności dotyczą, jest zaiste sztuką. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że jedynym działającym sposobem jest symetryczny odwet.
NIE MAM SIŁY
na odwety
Wiesz, ja naprawdę ledwo żyję. Nie wymyślam sobie. Całą resztkę resztki sił zużywam na minimalną obsługę domu, żeby w ogóle funkcjonował. Gonię moich panów do roboty. No to słyszę (nie od nich, rzecz jasna – oni mają resztki instynktu samozachowawczego, w zaniku bo w zaniku, ale coś tam im jeszcze zostało), że się biedakami wyręczam i jestem okropna. Bo oni TEŻ mają prawo do odpoczynku.
Idę do siebie, z oczu schodzę, żeby nie doprowadzać do stanów zapalnych. Źle, bo się „obraziłam czy co?”. I mam dołączyć do reszty, bo reszta „przecież rozumie, każdy może się źle czuć, a ja to w ogóle mam prawo przy tych chorobach”. No to siedzę z nimi. I wszystko nie tak robię. Za wolno. Albo z za małym entuzjazmem. I jeszcze się chłopakami wyręczam. A oni by sobie pograć na konsoli poszli czy co.
I tak w kółko, za przeproszeniem, Macieju.
Współczuję serdecznie
ale rozumiem, że nie zawsze można zastosować tak radykalny środek 

Najlepiej byłoby powiedzieć, żeby się ta osoba odwaliła
Wytrwałości życzę
Niestety.
I jeszcze muszę być empatyczna, bo osoba stres przeżywa długotrwały. W przeciwieństwie do mnie, rzecz jasna
A może zastosować asertywność? Jest znacznie lepsza od empatii

Szczególnie tam, gdzie empatia jest jednostronna…
Swoją drogą, nigdy nie rozumiałam, dlaczego ja mam być empatyczna, jeśli ktoś to wykorzystuje do swoich celów i w najmniejszym stopniu nie stać go na podobną empatię w stosunku do mnie…
Stosuję.
Nawet nie reaguję na megafocha.
Tylko coraz mniej mam na to siły.
I tak sobie przypominam niektóre sytuacje z kardiologii dziecięcej 2012…
Och. Wygląda przygnębiająco. Chyba pozostaje zapraszać możliwie rzadko.
A odwet nie wymaga specjalnie energii, wystarczy też wszystko interpretować tak, jakby ktoś chciał Cię obrazić/ zrobić Ci wbrew. Najpierw usłyszysz, że się pieklisz bez potrzeby, a w następnej kolejności jest szansa, że się od Ciebie odp…
Nie mogę nie zapraszać w sytuacji jaka jest.
Pat.
Znalazłam przepis na kurczaka
Wydaje mi się, że niektórym może to niezwykle smakować…
„PRZEPIS NA KURCZAKA, PROSTY I SUPER!
Kurczaka bardzo starannie umytego układamy na dnie naczynia, najlepiej szklanego.
Dodajemy goździki, cynamon, skrapiamy cytryną.
Tak przygotowanego kurczaka zalewamy:
– szklanką wina białego,
– szklanką wina czerwonego,
– dodając 100 ml ginu,
– 100 ml koniaku,
– 200 ml smirnoffa,
– 50 ml białego rumu,
– 150 ml tequili – obowiązkowo!!!!
Potrawy nie musimy nawet poddawać obróbce cieplnej.
Kurczaka wypie…, bo jest zbędny.
Natomiast sos… Sos jest zajebisty, paluszki lizać!
P. S. Kurczak musi być martwy, bo inaczej bydle sos wychleje!!!
SMACZNEGO!”
Skopiowałam w całości i niczego nie zmieniałam. Jak się Wam podoba?
Tak, to cudny przepis!
Swoją drogą, przypomina mi się przepis na babeczki z kremem, cośmy je robili na nartach z Szyprem, nie raz i nie dwa. Krem wymaga szkockiej whisky, więc zawsze się kupowało, 0,7 albo i 1 litr, z czego do kremu szły jakieś dwie łyżeczki, ale przecież ukręcanie kremu w warunkach górskich, z dala od własnej kuchni i udogodnień cywilizacyjnych, też wymaga energii i paliwa!
A robiłeś kiedyś krem w doniczce ? Bo ja tak. w Szyndzielni, razem z przemiłą prawniczką z Warszawy ….to były czyjeś imieniny, a czasy były mało ” podażowe”.
Eee, w doniczce to nie?
Witajcie!
Wir po długim weekendzie zrobił swoje.
No i zabrał mi laptopa do środy lub czwartku. Niestety…
Och. To trochę dziwne, przysiągłbym, że przy takich objawach coś jest nie tak z oprogramowaniem, a nie sprzętem – a na takie problemy zabierać lapka na 2-3 dni?
Glownie chodzilo o wylacznik, ale i o prace lapka.
Melduję posłusznie, że jestem po robocie i jeszcze paru pomniejszych rzeczach, wszystko się udało wykonać. I niestety przerwa. Ale zanim, spróbuję zerknąć, co tam się działo dzisiaj…
Dobranoc
Spokojnej!
Chyba spróbuję zasnąć.
Do jutra.
Śpij dobrze!
Spokojnej mimo i wbrew.
Witajcie!
Jak się dobrze śpi, to wszystko można sobie wmówić. Dziś obudziłem się nad ranem, popatrzyłem na zegarek, stwierdziłem, że jeszcze godzina czasu i obróciłem się na drugi bok. I w tym momencie zadzwonił budzik, bo to niestety już był ten czas…
No właśnie Tetryku , 2 maja spełniłem wobec ,Madagaskaru pewien obowiązek . Czy możesz przesłać potwierdzenie ?
przyleci gołąbek! 🙂
Dzień dobry. Dzisiaj znów nocka z przerwą, ale jakoś sobie radzę. No i dzień roboczy też będzie z przerwami…
Kawa dobrze nam zrobi
Dzień dobry. Sytuacja zmusiła mnie do rozglądania się za nową pracą. Za 15 minut mam rozmowę rekrutacyjną. Oczywiście pierwszym i najważniejszym postulatem będzie nieograniczony dostęp do Madagaskaru o każdej porze
Oj, a ja znów z opóźnieniem, ale za to jaka ładna wycieczka;)
Miłego;)
Majowy horror? Matki maturzystów.
Ojcowie są zdecydowanie mniej histeryczni. O ile w ogóle.
Heh. Córka coś wczoraj narzekała na matematykę. A dzisiaj stwierdziła, że podstawa z angielskiego to wyjątkowy banał. Teraz o ile się nie mylę zdaje poszerzony angielski. Ale głowy sobie nie dam uciąć.
No mówiłam!
Trzy moje koleżanki urządzają swoim dzieciom takie przedstawienie, że ja się dziwię, jak one (te dzieci) w ogóle mogą cokolwiek zdawać..
Właściwie to senny jestem. Uciąłbym sobie drzemkę ale jakoś tak chyba nie wypada o tej porze…
Najjunior chyba nieźle wypadł. Ale akurat przy małżonce anglistce inaczej nie mógł (chociaż o dziwo nie urządzała w tym względzie żadnych przedstawień).
Wyjątek potwierdzający regułę.
Tylko się cieszyć.
Taa, tym większy, że w przedstawieniach to ona jest niezła, tyle że na inny temat. A na uczeniu angielskiego po prostu się zna i może dlatego nie musi nadrabiać dramą.
Dzień dobry
A tu zaraz trzeba iść do pracy… 
Hydraulikiem nie jest, to się przy okazji naklął ile wlezie (a nawet więcej). Coś mu tam nie pasowało… ok. 21:30 jeździł do sklepu po coś tam…
Wściekły tak, że strach było podchodzić, wziął jakąś pastę w tubie, żeby uszczelnić. Okazało się, że gdzieś „na robocie” zostawił wyciskarkę do tego, a nowej nie kupił…
Powiedziałam małżonkowi, że jestem z niego dumna. Nie zna się, a zreperował 
Po pracy czeka mnie praca… bo i jakiś obiad dobrze byłoby zrobić 
Bo nie wiem, czy małżonek by sobie z tym poradził…
Spałam dziś za krótko i czuję się tak, jakbym się nie kładła
Wczoraj po pracy mąż wziął się do pracy i wymienił wszystkie rury pod zlewem w kuchni
A gdy o 24:30 puścił wodę, znowu zaczęło kapać
Strach było się do niego odezwać, taki był wściekły. Jakoś sobie poradził i powiedział, że idzie spać.
W zasadzie nie musiałam mu towarzyszyć, ale pomóc nie miałam jak, a nie chciałam go tak samego z tym problemem zostawić. Także poszliśmy spać o 1, a o 5 pobudka
Dziś już nic nie cieknie, uszczelnienie trzyma
Ale mam w kuchni taki bajzel, że sama nie wiem w co najpierw ręce wsadzić
Ale co tam!!! Najważniejsze, że nie trzeba było kuć ścian i wymieniać całej instalacji
Miłego dnia życzę
Mój raz zlew wymieniał.
Od tamtej pory ma dożywotni zakaz dotykanie się do hydrauliki.
Aż tak źle było?
Mojemu udało się wymienić zlew i szafkę w łazience na dole bez problemów. Ale tam nie mieliśmy przerdzewiałych rur. Poszło więc szybko, łatwo i przyjemnie
Tutaj było znacznie gorzej, ale sobie poradził i jestem z niego dumna
Gratuluję wyboru!
Dziękuję
O Jezu… Było jeszcze gorzej, niż źle. O mało go nie zabiłam. Bo się uparł, że on to zrobi i nie będzie żadnego hydraulika wołał.
A nie zna się i w ogóle nie powinien tykać czegokolwiek związanego z hydrauliką!
Mój małżonek też hydraulikiem nie jest. Uczył się na elektryka
Ale właściwie to wszystko potrafi zrobić, a przynajmniej tak mi się wydaje.


To taka „złota rączka”. Chociaż czasami coś mi się w środku przewraca, bo jest bardzo dokładny, czyli na wszystko potrzebuje sporo czasu. Z jednej strony to dobrze, bo jak coś zrobi, to nie trzeba potem poprawiać. Z drugiej strony, to ja bym chciała rach-ciach, potem posprzątać i po sprawie
Mój to magister inżynier elektronik.
Naprawdę nie łapię tematu, ale podobno to ma sens i właśnie tak brzmi.
Ja bym mu elektroniki nie dała do ręki…
Od lat zajmuje się realizacją kontraktów. I chyba na firmowe kontrakty zużywa całe swoje … eee … możliwości, bo z realizacją domowych projektów to delikatnie mówiąc „i nie trzeba mu co pół roku przypominać”.
Dobry wieczór. Mnie akurat z hydrauliką jako tako idzie (chociaż dawno nie miałem okazji tego udowadniać, tfu tfu), gorzej z elektrycznością.
Dzisiaj był bardzo produktywny dzień, najlepszy dowód, o której kończę. Tak że tego – przerwa.
U mnie w tych sprawach najgorzej jest z chęciami… z elektryką i elementarną hydrauliką sobie radzę
Brak prysznica/ zmywarki/ pralki potrafi w cudowny sposób dodać facetowi motywacji…
O toto, Mistrzu Q. Małżonek czasami przybiera się do zrobienia czegoś bardzo długo. Tak jak Ukratek, potrzebuje nabrać chęci, ale tu nie miał wyboru
Nie da się normalnie funkcjonować bez zlewu w kuchni. Jest niezbędny…
Jest nawet takie powiedzenie (męskie): „Jak powiedziałem, że to zrobię, to to zrobię, i nie ma potrzeby przypominać mi o tym co pół roku!”
Jest. I nawet czasami małżonek mi je przypomina.
MUSZĘ Wam to napisać, bo po prostu nie wierzę własnym oczom.
Otóż jedna moja koleżanka, rozbuchana histerycznie z powodu matury swojej latorośli, piątkowej przez wszystkie klasy dotychczasowej edukacji, z olimpiadami i tak dalej, napisała mi tak: „Nie spodziewam się, że zrozumiesz te emocje, bo masz dzieci, które nigdy nie będą zdawać żadnego liczącego się egzaminu.”.
Normalnie…
Zdumiewający jest obserwowany ostatnio wysyp kretynów. A może to tylko ja jestem naiwny, a sytuacja niestety jest normą?
No właśnie też się nad tym zastanawiam.
Mnie też od jakiegoś czasu chodzi takie coś po głowie
I sama nie wiem, czy do tej pory byłam głucha i ślepa, czy po prostu ci kretyni dopiero teraz wyłażą z nor i robią się coraz bardziej popularni?
Co prawda nie tak często politykujemy na Wyspie, ale przypomniał mi się ostatnio oglądany „występ” jednego z polityków partii rządzącej. Reporterka zapytała go dlaczego w TVP-info, propaganda sukcesu jest tak nachalna, że aż mało prawdopodobna. Jak można taki program puszczać? Polityk odpowiedział, że on rozumie, że programy mogą urażać inteligencję wielu osób, ale te programy są przeznaczone dla ich wyborców…
Raz prawdę powiedział
Też tak myślę
I muszę przyznać, że gdybym jakimś cudem była ich zwolennikiem, to na 100% bym przestała… od razu widać jaki mają szacunek do tych, którzy na nich głosują. Ale jeśli ich wyborcom to nie przeszkadza, to znaczy, że ten polityk miał rację…
A pamiętasz posłanki Samoobrony i ich bronienie jurnych mężów?
Najwyraźniej każdy ma taki elektorat, na jaki zasługuje.
Ekhm. No chyba jednak przestałaby być moją koleżanką w szybkim tempie.
Moja tez.
Czas spac, dobranoc…
To i ja.

Dobranoc.
Przestała.
W szybkim tempie.
Wstrętna baba….. ze skórą nosorożca i wdziękiem hipopotama !
Powinnaś napisać „moja była koleżanka”

Z idiotami lepiej się nie zadawać, bo wiesz… „kto z kim przestaje…”
Ale kiedy to pisała jeszcze nie była „była”.
Co do przestawania – absolutnie się zgadzam. Nerwy nerwami, ale jakiś poziom zachować.się powinno.
Dokładnie.
No to spokojnej.
Czyli daję nura w odmęty Internetu w poszukiwaniu dobranocki.
Nie zdążyłam przed dobranocką 🙁 Wzorem nietoperzy prowadzę nocną aktywność, przywitam się więc z Państwem na noc i dzień dobry.
Bywam na Wyspie od…lat 😉 , jednak dopiero opisana powyżej wycieczka przyczyniła się do wyjścia z cienia. Sprowokowałam niejako ten iście maratoński Tour de Tyniec, a zachęcona przez Autora opowieści z przyjemnością dołączę do Wyspiarzy 🙂
Nocna aktywność zaczyna się minutę po północy
Wcześniej to jest wieczorowa aktywność.
Witaj.
Zapamiętam 🙂 Po nocnym deszczowisku ciśnienie uciekło pod podłogę, więc o jakąkolwiek aktywność ciężko… mimo kolejnej kawy.
Nocna zmora na stanowisku . mimo dnia z reklamy (żeby mi się tak chciało, jak nie chce )….
Ach ten muzyczny deszcz…. jak bym chci
ała go w naturze
Dzień dobry
Ale po pracy doprowadziłam kuchnię do stanu używalności i znowu jest normalnie 


Padam na dziób
Może nie byłoby tak źle, gdyby nie temperatura… prawie 30C
Miłego dnia życzę
Miralko, jak ty piszesz, że padasz na DZIÓB to ja Ci normalnie wierzę;-)
A u nas chyba zanosi się na potężną burzę, bo z każdej strony zdjęcia robią no chyba że to google aktualizuje widoki;-P
U nas dziś była burza… nawet gradem sypnęło. Może dlatego czułam się taka zmęczona? Jak ciśnienie atmosferyczne skacze, to ja jestem do niczego… a już na pewno nie do pracy
) i 10 godz na nogach…
A jeszcze na dokładkę miałam dziś ciężki dzień i strasznie długi. Wyjechałam troszkę po 8 rano i wróciłam troszkę po 20. Prawie dwie godziny jazdy (to sobie posiedziałam
Czyli znowu padam na dziób…
Grad! W maju! Niedługo nic mnie już nie będzie dziwić!
W Krakowie też był wczoraj. Drobniutki, ale jednak…
Dzien dobry
jeszcze z telrfonu…
Dzień dobry. Ależ w nocy popadało.
Kolejny dzień maratonu maturalnego dla towarzystwa mającego dzieci w tym wieku.
Moje znowu coś dzisiaj zdaje…:-)
Wczorajsze angielskie ponoć luzik, natomiast przedwczorajsza matematyka mniej luzik…
Przedwczorajsza matematyka podstawowa, więc jeszcze jako tako…
Witajcie!
Dziś postanowiłem pojechać do pracy na rowerze, bo po południu planujemy „rajd Eurocyklistów” po Krakowie. Ledwie dojechałem do skraju osiedla, nacisnąłem mocniej pod niewielką górkę – i odłamałem pedał! Pierwszy raz widziałem złamaną oś pedałow!
Aaaaa!
No to zaiste nietypowo. Plastikową część, która kręci się naokoło osi, to owszem, złamałem (potem wymieniłem na metalowe), ale samej osi – nie. Jak to było u Borchardta? „Znaczy za silny”?
Moc Cię rozpiera,

masz powera!
Dzień dobry. Lampa. Matur ciąg dalszy, jak u pana Z. (dzisiaj od rana matma rozszerzona – nie pytajcie).
Zdecydowanie trza Gieni.

Dzień dobry:)
Kawy, dużo kawy, albo nie bo za chwile ruszam z autem (znów) do mechanika, a nie chciałabym gościa pobić przecież….chociaż może i mu się należy…
Bądź proekologiczna… nie zanieczyszczaj przyrody rozpapranym mechanikiem!
toż to świetny nawóz ekologiczny!
Bez smarów oczywiście-P ale spokojnie, przeżył;-)
Odszczekuję wszystko, co napisałam o braku zainteresowania moją sytuacją ze strony moich… znaczy mojej rodziny.
„O, to więcej kasy dostaniecie! Tak słyszałam w telewizji! Aaa… ciebie to przecież nie dotyczy, bo to tylko dla dorosłych niepełnosprawnych… I to takich w stopniu znacznym… No jaka szkoda…”.
Kuba ma 21 lat i orzeczoną przez sąd niepełnosprawność w stopniu znacznym. To tak na marginesie.
Wiem, że wcześnie, ale bateryjki poszły precz. I coś nie chcą wrócić.
Do jutra, psze państwa.
Spokojnej.
A ja najpierw miałem fajrant, potem zamiast Wyspy widziałem błąd bazy danych czy coś w tym guście, a potem zadzwonił jeden wysokiej klasy fachowiec, który specjalnie dla mnie znalazł czas, żeby mi skonsultować parę rzeczy do pracy… i właśnie skończyłem rozmowę.
Swoją drogą, w sam raz na dobranockę dzisiaj.
No to idę szukać.
Dobrej nocy wszystkim,
Kołysanka bardzo przyjemna, jakiś taki przyjemny humor mi się zrobił (a kiedy siadałam do komputera miałam ochotę roztrzaskać go siekierą).
A szanownego Tetryka uprasza się o wizytę na poczcie.
Elektronicznej.
Dobrej i spokojnej!
Na dobranoc zapraszam na nowe pięterko… spokojnej 🙂 !
Lecę zobaczyć!!!