Święta wielkanocne od Wielkiej Soboty do Lanego Poniedziałku spędziliśmy w tym roku u szwagrostwa pod Toruniem. Ponieważ stoły zastawiony były obficie, nic dziwnego, że w samą niedzielę wybraliśmy się na spacer, żeby zgubić po drodze trochę kalorii (chociaż nie widziałem w powrotnej drodze, żeby jakieś leżały na ziemi). Zaraz za osiedlem zaczyna się sosnowy lasek.
W lasku zaczynała się zaś ścieżka edukacyjna, głosząca, że można tu spotkać żaby (albo ropuchy – wyraźnie ostrzegano, żeby uważać na jedne i drugie, a na leśnej drodze faktycznie sporo było rozjechanych).
Na drzewach dość blisko drogi siedziały trzy sójki, gadając do siebie z ożywieniem. W ogóle się nie bały! Pierwszy raz widziałem te ptaki z tak bliska. Być może powoli stają się coraz mniej płochliwe, a za parę lat będą tak powszechnie widywane jak sroki (które, jak twierdzi Tata Quackie, za jego dzieciństwa były równie rzadkim widokiem jak sójki – za mojego). Mimo że podeszliśmy naprawdę blisko, ptaki chowały się za gałęziami, więc udało się zrobić tylko takie zdjęcie.
Głębiej w lesie znajdują się stawy, w których mieszkają bobry. Kolejne tablice ostrzegały, że na ścieżkach można się natknąć na wyloty ich nor i rzeczywiście – samych bobrów nie uświadczyłem, tylko wyjście z nory, wykopanej pod groblą lub obok. Poza tym w okolicy stało sporo kikutów drzew, noszących wyraźne ślady bobrzej roboty – obciętych w stożek.
Oprócz śladów bobrów było widać również spore połacie ściółki rozryte przez dziki (ale samych dzików – nie, i bardzo dobrze, naoglądaliśmy się ich wystarczająco w Gdyni). W pewnym momencie z pola za jednym z jezior poderwały się do lotu dwie spłoszone czaple, które jednak były za daleko, żeby zrobić im sensowne zdjęcie komórką. I na koniec jeszcze wiosennie zazielenione pola po drodze. Kalorii nadal nie zaobserwowano, więc w końcu nie wiem – zgubiłem ich trochę, czy nie?
No to dobry wieczór na nowym piętrze. Troszkę dopisałem w porównaniu do tego, co było w komentarzu.
Trzeba się było na te bobry zaczaić, może by cię trochę z tych kalorii ostrugały?
Tak, no więc gdybyśmy byli jedynymi spacerowiczami, to może by się dało zaczaić, ale oprócz nas byli tam jeszcze inni spacerowicze. Również z psami (na smyczy, ale jednak).
Dobranocka piętro niżej 😉
No to sobie potuptam na niższe pięterko
Dzień dobry na nowym pięterku
Ale niestety ja też tak często mam, że nie mogę ptaszka z gałązek wyłuskać. I to nie komórką, a aparatem 


Zawsze można coś ciekawego zobaczyć… nawet jeśli to będą tylko kikuty ogryzionych przez bobry drzew 
Świetna wycieczka!!! Szkoda, że te sójki siedziały w gałęziach… są cudne.
Co do kalorii, to na pewno zgubiliście. Skoro ich nigdzie nie było widać…
Dobrze też, że nie spotkaliście dzików. W mieście, jak są przyzwyczajone do ludzi, nie są tak agresywne. Wśród pól, szczególnie podrażnione widokiem psów, mogłyby wpaść na jakiś głupi pomysł i zaatakować
A tak w ogóle, to chyba nie muszę pisać jak kocham takie wycieczki i marsze
Opiszę coś nie na temat…
Myślałam, że czegoś nie zrozumiałam… to cała tragedia, bo dorosły facet oglądał gołe zadki?!!! Dodała, że to były młodziutkie dziewczyny… takie osiemnastki. Powstrzymałam się z komentarzem, że osiemdziesiątek raczej w internecie by nie znalazł (przynajmniej nie w takich filmach)
Dodała też dramatycznym głosem, że przecież ma on 52 lata. Starałam się ją uspokoić i powiedziałam, że wielu facetów ogląda takie filmiki i nic z tego nie wynika. Chyba przestała mnie lubić
Wróciła do telefonu. Cały dzień obdzwaniała znajomych i rodzinę, żeby ich poinformować jak paskudny jest John. Muszę przyznać, że to co ona robiła bardziej mnie zniesmaczyło niż to co robił John.
Narobiła mu obciachu wszędzie gdzie się dało…
Dziś Holly była w paskudnym humorze. Słyszałam jak skarży się komuś, że nie rozumie jak John mógł jej to zrobić i że przestała go kochać. Bo po czymś takim się nie da. Nie wnikałam w przyczyny, bo nie jest kulturalnie wypytywać kogoś zbyt nachalnie o osobiste sprawy. Sama mnie znalazła i zaczęła opowiadać. Okazało się, że przyłapała Johna gdy ten oglądał „pornola”
Nie jestem miłośnikiem tego typu filmów. Jak dla mnie są nudne i nie ma tam czego oglądać. Ze 30 lat temu obejrzeliśmy z mężem kilka wypożyczonych… to znaczy… zaczęliśmy oglądać jeden, może w połowie zdecydowaliśmy zacząć oglądać drugi, a że było dokładnie to samo, zaczęliśmy trzeci. W końcu wyłączyliśmy i „wrzuciliśmy” coś normalnego, bo tego nie dało się oglądać. Ale jak ktoś to lubi? Mnie nie przeszkadza, niech sobie ogląda. Gdybym na czymś takim przyłapała swego męża, to najwyżej bym się zdziwiła, że zachciało mu się to badziewie oglądać i na pewno nie powiadamiałabym o tym wszystkich naszych znajomych.
I w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby John dowiedział się do ilu osób dzwoniła w tej sprawie i ją po prostu zabił
Trzeba by podrzucić Holly rysuneczek, jaki niedawno widziałem chyba w „Fiszkach” na Interii: kobitka przed lustrem spogląda na swoje nieco obwisłe i pomarszczone atrybuty, i mściwie mruczy:
– Dobrze mu tak, łachudrze!
Nie wiem tylko, czy jej by to coś pomogło. Jak widać, nie ma ona poczucia humoru
Hmm, przecież tych filmów nie ogląda się ze względu na walory artystyczne, tylko dla podniecenia (a co kogo podnieca, to już osobna kwestia). Co do „osiemdziesiątek by nie znalazł”, to nie żebym kiedykolwiek szukał, ale podejrzewam, że i takie są dostępne.
Może by i znalazł te „osiemdziesiątki”, ale na pewno o „osiemnastki” łatwiej. A przynajmniej tak mi się wydaje.
W internecie jest chyba wszystko, więc i to by się znalazło
Tylko na działanie takich filmików potrzeba „konesera”, bo nie wyobrażam sobie, że na normalnego 52 latka coś takiego działało

A tak w ogóle, to uważam, że oglądanie tego typu filmów jest sprawą osobistą, wręcz intymną i rozgłaszanie gdzie się da informacji o tym jest po prostu nieetyczne
Bardziej nieetyczne niż samo oglądanie… bez względu na moje zdanie o tych filmikach 
Dzień dobry. Wiosna. Z powodu zmiany czasu spać mi się chce.
Słoneczne i ciepłe DzieńDobry:)))
Witajcie!
Cud Paschalny już przeminął, korki w Krakowie wróciły do zawyżonej przez remonty normy. Ale wiosna trwa!
Dzień dobry, faktycznie coś ta zmiana czasu miesza w moim osobistym zegarku. Jedyna nadzieja w kawie!
Kochani, kawa wypita, znikam popracować.
Dzień dobry
Z jednej strony nic przyjemnego, ale z drugiej… ten deszcz jest potrzebny 
U mnie też za oknem jeszcze ciemno i chyba jasno nie będzie, bo ma padać
Cza się zbierać do pracy

Miłego dnia Wyspiarze!!!
No to po pracy (a było jej dzisiaj sporo, bo równolegle coś się kończy i coś się zaczyna). Muszę teraz na chwilę się odkolegować od komputera, ale na pewno jeszcze wrócę.
Ja tylko na moment wpadłam zaanonsować kordełkę i idę sobie. Sił mi brak na cokolwiek innego.

Spokojnej i doładowującej baterie!
Jak co roku mam problem ze zmianą czasu i ciągle nie wiem po co to komu ?
Nie Ty jedna Wiedźminko… też nie wiem po co to komu? Chyba tylko żeby mieszać ludziom grafiki i podróże. Bo nie wszystkie kraje ten czas zmieniają, a te które zmieniają, nie wszystkie w tym samym czasie. Głupie to, że aż boli
Święta prawda, Mirelko !
Dobry:-)
Dzień dobry. Podstawiam filiżankę, skoro ekspres już wstawiony.
Witajcie!
Marzec się kończy, robota nie zamierza 😉
Ooo, to tak jak u mnie! Z tym że robotę dopiero zaczynam, w przerwach kończąc poprzednią.
…i właśnie zmykam do pracki. Odezwę się wszakże w luźniejszej chwili.
DzieńDobry:)) Widziałem dzisiaj wiosnę, była w szpilkach:))
Dzień dobry

U mnie też wiosna!!! Co prawda deszczowa, ale wiosna
Na wiosnę pękają dziczki i staniczki . To pękanie ma długą historię , bo już w Dekalogu umieszczono zapis : Nie cudzołóż , a przebiegły grzesznik twierdzi , że jak ją w swoje kładę łoże – to nie cudzołożę . Pozamałżeńskie kontakty damsko – męskie są tak stare jak nasz świat . Zmienia się tylko otoczenie . W powojennej Warszawie moda była na tzw. Gruzinki . Tak nazywano Damy , które gwarantowały pełen zakres usług tyle , że w powszechnych ruinach miasta . Ale kto myśli o wygodzie , kiedy we łbie gotują się hormony ? Dzisiaj jest pełen luksus . Różne gabinety , agencje , masaże , z dojazdem do klienta … Kiepsko mają tylko tzw. tirówki , no ale takie jest życie …Dziwna jest ta znajoma Miralki ,która mieszkając przez lata w kraju w którym na masową skalę produkuje się pisemka ,delikatnie mówiąc pokazujące jak to się robi , udaje , że pierwszy raz widzi to na oczy ….Kłamie jak z nut !!! Nie wierz Miralko w opowiadania tej pani …
Chciałbym tylko dodać, że nawet ostatnio, jadąc na Wielkanoc, na legendarnym odcinku drogi krajowej nr 5, pomiędzy Nowymi Marzami (zjazd z autostrady A1) a obwodnicą Świecia (S5), zaobserwowaliśmy jedną przedstawicielkę najstarszego zawodu świata, w tym samym miejscu na poboczu, co zwykle. Chyba jakaś grzybnia tam jest! (dwuznaczność owszem, zamierzona)
Ona nie mówiła, że widzi to po raz pierwszy, ale była oburzona, że jej facet to ogląda
I chyba nie tylko oglądał
Tak zrozumiałam między wierszami, bo wprost mi tego nie powiedziała… Mówiła też, że sprawdziła historię komputera i wie, że jak ona miała migrenę (a ma ją bardzo często), to on w tym czasie siedział przy kompie i oglądał. Mówiąc ordynarnie… „jak miał nieczynną babę, to sam sobie to załatwiał”. Nie znam się na tym, ale jak już pisałam, bardziej mnie zniesmaczyło to jej telefonowanie po znajomych, niż jego „działalność”… bo raczej to nie jest do wiadomości publicznej.

To jeszcze tak, żeby zakończyć ten „pornosiasty temat”. Przeczytałam nie tak dawno opinię o „pornolach” i zgadzam się z nią w zupełności. Kobiety na tych filmach drą się jak Szarapowa, czy Azaranka na korcie, a facet ryczy jak gwałcony orangutan

Albo znajdę sobie jakieś sensowne zajęcie, albo zaraz zwariuję
Spokojnie. Oddychaj głęboko i przymierzaj buty. Po kolei.
Ja przepraszam, ale zajęta jestem tymi butami, zatem od razu przygotuję kordełkę na zaś.

No tak myślałem! To spokojnego przymierzania póki co, a potem takiej-ż nocy 🙂
Dzień dobry


Czy to już piąteczek?!!!
Nowy łykend tuż tuż
W sobotę przylatuje Sarah, czyli dziewczyna mego syna. Będzie u nas 8 dni… Mąż szczęśliwy nie jest, ale nic nie mówi… a to już sukces

To jakie to rano?!!! Toż to południe!!!
Tym bardziej, że to samolot ląduje o tej godzinie. A zanim podjadą do stanowiska, zanim wysiądą i zanim synek ją przywiezie, to na pewno będzie po południu 
On ma lepiej, bo często pracuje z Polakami i jeszcze języki mu się nie mieszają
Ja mam tylko Amerykańców… 
Pytałam synka kiedy dokładnie Sarah będzie u nas. Powiedział, że przylatuje rano. Ale wczoraj chciałam dokładnie wiedzieć jak rano. O 11:30…
Wieczorem idziemy w gości, także młodzi będą mieli wieczór dla siebie. Prawdę mówiąc nie jestem zachwycona tą imprezą, ale tak już weszło w zwyczaj, te nasze spotkania, że głupio mi się z tego wyplątać. Poza tym utrzymujemy kontakt tylko z trzema polskimi małżeństwami, a to są dwa z nich… Musimy mieć kontakt z Polakami, bo „zagnliczejemy” zupełnie. I tak się łapię na tym, że zaczynam myśleć po angliczańsku i często po pracy, gdzie gadam tylko po angielsku, gadam do małżonka też w tym języku.
A w jakim języku przeklinasz?;-)
To jest dobry sprawdzian! Ale są jeszcze inne symptomy „zangliczenia” czy też w ogóle przechodzenia na dowolny inny język – po pierwsze, w jakim języku się liczy (w głowie lub na głos), a po drugie, w jakim języku się ŚNI!
Jak kiedyś miałem czarno biały sen to znaczy, że nie widzę kolorów??;-). A miałem taki sen jak byłem dzieckiem – myślę, że to dlatego, że mieliśmy wtedy jeszcze czarno biały telewizor.
Ja pamiętam tylko niegdysiejszy sen w sepii. I wcale nie po sesji oglądania starych albumów ze zdjęciami. Nie wiem, czemu tak było.
Z tym liczeniem i śnieniem różnie bywa. To zależy gdzie i kiedy (liczenie). Jak w domu porozmawiam z małżonkiem, czy synem po polsku, to i później liczę po polsku. Jak jestem w pracy, to liczę po angielsku…
To chyba znaczy, że nie jest ze mną tak źle?

A sny… czasami śni mi się po angielsku, ale w większości po polsku
Eee, no przecież i na Wyspie piszesz po polsku bez problemu, jakbyś się nie ujawniała, skąd piszesz, to myślę, że nikomu by do głowy nie przyszło, że zza Wielkiej Kałuży.
No piszę po polsku… ale czasami muszę się dobrze zastanowić, czy prawidłowo
Po tych 18 latach pobytu tutaj zauważam naleciałości gramatyczne. Czasami mówię komuś „weź autobus/kolejkę”, zamiast powiedzieć po polsku „jedź autobusem/kolejką”… Poza tym przesiąkłam już pisownią amerykańską i takie nazwy jak np. Kanada, czy Kolorado piszę przez „c”. Jak zauważę, to poprawiam
Ale nie zawsze rzuci mi się to w oczy… to taki odruch warunkowy… przyzwyczajenie…
Staram się jak mogę pilnować się i nie mieszać języków. Tym bardziej, że ze swoimi dziećmi mówię głównie po polsku i nie chciałabym, żeby uczyły się ode mnie nieprawidłowego języka
Córka śmieje się, że żeby nie my, to „zangliczałaby” ze szczętem. Towarzystwo ma w tym Denver mieszane (z różnych stron świata), ale nie ma w nim Polaków. Amerykanie, Meksyki, Rosjanie i Portorykanie, a Polka tylko jedna – ona
Oczywiście rozmawiają po angielsku…
A, no to pewnie, że angliczeje. Język jak narząd – nieużywany zanika.
To prawda. I jeszcze obie strony muszą się zgrać w tym samym czasie…
Wiem coś na temat „zanikania języka”, bo przed ponad trzydziestu laty szprechałam po niemiecku jak stara, a teraz już prawie tego języka nie pamiętam. Nie miałam okazji używać, to i zapomniałam.
A że średnio nasze rozmowy trwają 3 godziny… no właśnie… 

A córka dzwoni do mnie regularnie co dwa tygodnie, żeby sobie pogadać. Dzwoni telefonem i jak jestem w domu, to się „przesiadamy” na Skype. Obie mamy bezprzewodowe słuchawki (prezenty od tatusia i męża, czyli od tej samej osoby) i możemy robić wszystko, jednocześnie gadając
Ma to zapobiegać zangliczeniu córeczki
Ho ho ho, bezprzewodowe słuchawki, co wytrzymują 3 godziny rozmowy – musi być dobry model.
Te słuchawki wytrzymują znacznie dłużej niż te 3 godziny. Bodajże do 8 godzin
A małżonek kupił takie, bo wie jakie gaduły ich używają
Nawet się nie interesowałam jaki to model. Grunt, że działają 
Z zasady nie przeklinam, ale jak coś mnie zdrowo wkurzy, to tylko po angielsku
Jakoś te angliczańskie przekleństwa nie wydają mi się aż tak wulgarne

Dzień dobry.
Do Polski przyjedzie zespół, który był już w Polsce gdy mnie jeszcze na świecie nie było – The Rolling Stones. Szok.
Tak podali w radiu. Koncert na Stadionie Narodowym.
Taaa… A kiedy podawali? Podaj dokładną datę…
Gdzieś tak o godzinie 7.54 w programie III PR. Redaktor Piotr Metz do spółki z redaktorem Mannem. No jak im nie wierzyć!
Powiedzieli, że koncert będzie w lipcu – nie pamiętam daty.
Bodaj 26-go, w dzień urodzin Mick’a. Tak podawali
Ale nie pytałem o godzinę, tylko o datę!
Słuchałeś może Trójki tuż po czwartej? Mann wspominał o tobie…
Dzień dobry! Najlepszym dowodem na to, że potrzebuję rano kawy, jest fakt, że dałem się dzisiaj rano nabrać trójkowym dziennikarzom sportowym, którzy podali z pełną powagą, że Agnieszka Radwańska przerywa karierę, bo jest w ciąży.
To ja zmykam do pracki i to nie jest żaden Prima Aprilis (niestety).
Witajcie!
Czy ktoś tu mówił, że piątek jest luźniejszy? To dopiero żarcik…
Taa. Ja mam na razie intensywny pracowo, a do tego jeszcze koło południa – biegający.
Dzień cośtam.
Ma ktoś poduszkę?
Przytul się i drzemnij!
A ja mam pytanie z innej beczki. Powiedziałem do siebie: „czemu TĄ fakturę wydrukowali kursywą?” i w tym momencie przyszło mi do głowy, że może poprawnie powinno być „TĘ”. Może ktoś zna odpowiedź?
IMHO TĘ…
To jest tak: jak zaczynałem studia, czyli w 1990, formą oficjalnie uznaną za poprawną było „tę” (tzn. chodzi o formę biernika l.poj. tego zaimka), bez wyjątków. Natomiast jak je kończyłem w 1995, formą oficjalnie uznaną w PIŚMIE pozostawało „tę”, natomiast w mowie, zwłaszcza codziennej, dopuszcza się obie formy. OIMW od tamtej pory nic się nie zmieniło w oficjalnych ustaleniach.
DzieńDobry:))Mokro, zimno i wieje:))
Dobry! Sucho, zimnawo i słońce.
Dzięki za wyjaśnienia..
Proszę bardzo. Education oblige.
Pochmurne dzień dobry
Ale jak to przy takiej pogodzie bywa, jestem śpiąca… zasypiam na stojąco i „chodząco”
Nawet kawa niewiele pomaga 
Od wczoraj pada deszcz. Całe szczęście z przerwami
Au. Ja właśnie muszę wypić drugą, bo mimo że pogoda lepsza, też zaczynam przysypiać.
Spotkały się na kawie dwie przyjaciółki . ” Nie uwierzysz kochana jaki jest mój mąż …. W domu nie ma kropli wódki , a ten idiota poszedł do sklepu i kupił dzieciom chleba ! ” . Pierwszy kwietnia 2016 roku w Warszawie
Ludzie… Co tu się dzieje… Wywalam przydasie z szafy… Mąż prawie po pogotowie dzwonił… PSYCHIATRYCZNE.
Pierwszego kwietnia wszystko jest możliwe . Możesz nawet zmienić płeć i być Sulejmanem Wspaniałym ,chorym na podagrę ….
Nieee… Na to nie wpadłam!
Otóż właśnie skończyłem prackę na dzisiaj i muszę się odspawać od kompa.
Jeszcze wrócę, ale za chwilę…
To co? Wystarczy na dzisiaj?

Kordełka wabi? To spokojnej!
PS. Jakże pracujący weekend przede mną się rysuje! Heej!
Ależ to Heej pełne satysfakcji!
No nie wiem, może i będzie jakaś satysfakcja, ale po weekendzie, jak mi się uda zrobić wszystko, co planowałem.
Dziś byłam w końcu w warsztacie zrobić wycenę naprawy samochodu. Tak jak mi powiedziała kobitka w ubezpieczalni. Facet obejrzał samochód, opisał i powiedział, że to tylko wstępne obliczenia, bo nie chce otwierać maski i nie wiadomo czy w środku nie jest coś uszkodzone
A nie chce otwierać, bo nie wiadomo czy potem zamknie, a z otwartą klapą nie da się jeździć. Fakt. Trochę mogłaby zasłaniać drogę
Przy okazji obaj właściciele warsztatu zdziwili się takiej kolejności załatwiania spraw. Jeden z nich od razu zadzwonił do mojego ubezpieczenia i oddał mi słuchawkę. Kobitka po drugiej stronie druta była zdziwiona, że dopiero teraz ten wypadek zgłaszam… po ponad dwóch tygodniach?!!! Trochę późno… No to z kolei ja się zdumiałam. Powiedziałam, że przecież byłam w agencji zaraz po wypadku, ale kobitka powiedziała mi, że najpierw muszę mieć wycenę. A że zbliżały się święta, to nie miałam czasu latać po warsztatach… dziś mam czas, to jestem. Powiedziała mi, że musi zadzwonić do tego punktu i wytłumaczyć im, że wprowadzanie w błąd klientów jest niedopuszczalne!!! To już nie moja sprawa… Niech sobie sami ustalają co i jak. Ta od wypadków w ubezpieczeniu powiedziała mi, że ona nie może przyjąć ode mnie zgłoszenia i połączy mnie z facetem, który to zgłoszenie przyjmie. OK.
Mało brakowało, a powiedziałabym mu, że na parkingu nikt nie leżał, więc zabitych na bank nie było… co do rannych mam wątpliwości
Potem zapytał, czy piesi brali udział w tym wypadku. A skąd u licha mam to wiedzieć, skoro mnie tam nie było?!!! Był tylko mój samochód, ale on gadać nie chce!!!
Na koniec zaproponował mi jakiś tam serwis, który naprawi samochód. Powiedziałam, że jestem w P&J Auto i oni mi to naprawią jak zwykle. Mają też podpisany kontrakt z moją firmą ubezpieczeniową, więc nie powinno być problemu. Facet nie zrozumiał i szukał w wykazie T&J Auto i nie mógł znaleźć
Dobrze, że usłyszałam tę pomyłkę i wyprostowałam. Znalazł i zapytał mnie, czy ma podać mi numer telefonu do nich, żebym się skontaktowała i ustaliła kiedy mi naprawią… Ręce mi opadły, bo przecież na wstępie mówiłam, że dzwonię z tego warsztatu!!! Ale grzecznie podziękowałam za ten numer i powiedziałam, że właśnie tu jestem. Nie potrzebuję też numeru do wypożyczalni samochodów, bo ten warsztat mi to załatwi. Tak jak już nie raz bywało. Zostawiam samochód w warsztacie, a z wypożyczalni przyjeżdża ktoś tam i zabiera mnie, żebym sobie wybrała autko. Potem odstawiam je do wypożyczalni, a oni odwożą mnie do warsztatu, żebym odebrała swój naprawiony samochód. Proste i wygodne. O nic nie muszę się martwić. A jeszcze jak sobie przypomniałam co miał mój synek!!! Tym bardziej podziękuję
Bo jak synek miał wypadek i naprawiał samochód w tym warsztacie, to usiłował dodzwonić się do firmy wypożyczającej samochody. Telefon odbierał jakiś Hindus, który nie za bardzo znał angielski. Syn za groma nie mógł się z nim dogadać. To była rozmowa głuchego ze ślepym o kolorach
Po co mi dodatkowy stres potrzebny? Także w poniedziałek po pracy jadę oddać samochód do naprawy i wracam do domu wypożyczonym. Kiedy mój będzie gotowy nie wiem, ale na pewno zajmie to kilka dni. Chociażby dlatego, że lakier musi wyschnąć 

Facet był miły, ale czasami zadawał głupie pytania. Oczywiście zaczął od numeru polisy, mojego adresu, daty urodzenia i takich innych pierdół. Rozumiem, że musiał. Potem poprosił o opisanie wypadku. Trudno było mi coś powiedzieć, bo weszłam do budynku i niczego nie widziałam, ani nie słyszałam. Samochód zaparkowany, zero świadków… Podałam adres gdzie to się wydarzyło. A potem był kabaret. Bo pytał mnie, czy nie było rannych i zabitych
A jeszcze coś. Zostałam pouczona, że wypożyczony samochód nie może kosztować więcej niż $25 za dobę i w sumie nie może przekroczyć $600. Nie wiem jaka to by musiała być naprawa, żeby zajęła ponad 24 dni?!!! To chyba jakby stał w warsztacie i nic z nim nie robili.
No nic. W końcu mi go zreperują i będzie święty spokój
Ha, faktycznie brzmi to kuriozalnie, ale podejrzewam, że te pytania na infolinii to jest efekt trzymania się procedur, na które Amerykanie zwracają bardzo uwagę (już kiedyś pisałem, że jak Kumie się zawiesił komputer w pracy i sobie go zrestartowała, to jej koleżanka z pokoju nie mogła się nadziwić, „no bo przecież procedura jest taka, że się woła do tego informatyka”, nawet jak to ma potrwać parę godzin, a w tym czasie się nie pracuje.)
Na pewno są to jakieś ich wewnętrzne procedury i te pytania musiały być zadane, ale w sumie to głupie. Przecież jak sam samochód miał wypadek, to po co te pytania zadawać?!!!
To nielogiczne…
Bo to by musiała być osobna procedura, albo właściwie zmiana istniejącej. Do schematu/ algorytmu postępowania i pytań w takim przypadku trzeba by dołożyć gdzieś tam punkt z warunkiem: „Jeśli wypadek dotyczył samego pojazdu, bez udziału ludzi, pomiń pytania 13, 16 i 17” albo coś podobnego. Dopóki takiego punktu nie wsadzą w ubezpieczalni, a dokładnie w centrum telefonicznej obsługi klienta, to będą takie absurdy.
Swoją drogą to znak czasów – kiedyś człowiek robił algorytmy dla komputera i się wściekał sam na siebie, jak coś popierniczył, bo komputer mu wyrzucał bzdurne wyniki, a teraz jest tak samo, tylko człowiek robi algorytmy dla LUDZI, a oni – nawet jak widzą, że coś jest absurdalne – robią tak, jak schemat każe, czyli de facto działają tak jak kiedyś komputer. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.
Fakt. Taka „inwencja twórcza”, czyli pominięcie niektórych nielogicznych punktów mogłaby być źle widziana przez pracodawcę, więc lepiej niczego nie zmieniać. A że dzięki temu wisi się na telefonie nie wiadomo ile czasu (zupełnie bez sensu), to już inna sprawa. Nie pisałam tego, żeby nie przedłużać swojej opowieści, ale na wstępie ten „Endriu” przeczytał mi wszystkie warunki mojej polisy. Nie wiem po co? Przecież wiem co podpisywałam!!! Fakt, firmę ubezpieczeniową zmienialiśmy 14 lat temu
Mogłam zapomnieć…
I też nie bardzo wiem, czy śmiać się, czy płakać. Ale chyba wolę to pierwsze

O rany… No nieźle, nieźle…
Ale się rozpisałam
A to dlatego, że wróciłam z warsztatu zmęczona. Ten cały „Endriu” (facet z ubezpieczalni) wykończył mnie psychicznie. Wycena, która miała trwać z 15 minut, dzięki telefonowi, urosła do ponad godziny. A jeszcze jak to u mnie bywa, pomyliłam drogi i zrobiłam ogromne kółko. Dobrze, że już orientuję się trochę w układzie ulic i obeszło się bez pomocy „osób trzecich”
Sama znalazłam wyjście z sytuacji i nawet nie wpadłam w panikę
W drodze powrotnej zajechałam do banku – okazało się, że automat do wpłat i wypłat jest nieczynny
Dobrze, że pamiętam numer swojego konta (13 cyfr), mogłam wypełnić formularz i kasę wpłacić… Przy okazji musiałam dopisać parę rzeczy na czeku, bo nie do końca był wypełniony, a te panie z banku nie mają prawa tego robić. Wróciłam do domu z mocnym postanowieniem, że już nigdzie się nie ruszam i nigdzie nie dzwonię, bo coś dzisiaj życie robi mi psikusy i na dziś mam dość 

Jutro też jest dzień i patrzę w niego z nadzieją
Dzień dobry z grubsza rzecz biorąc jak u Bożenki
Witajcie!
W ten weekend będzie mnie tu mało, bo będę knuł i tupał…
A ja zaraz muszę wybyć na chwilę, potem znów po południu… BYĆ MOŻE niedziela będzie bardziej zasiedziana?
Abyś skutecznie knuł i tupał


Powodzenia!!!
I jak Ci idzie?
Dziękuję – właśnie dotarłem do domu.
Nienajgorzej – zebraliśmy kilkaset podpisów
Jutro jadę na wycieczkę do Wrocławia.
Ale bardziej tupaniem, czy knuciem?
Dziś knuciem, jutro tupaniem.
To powodzenia, Ukratku i udanej wycieczki
Dzień dobry

Jeszcze nie wiem czy słoneczny, bo za oknem ciemno
Miło się rozmawia, ale już minęła 7 rano i czas mi się za coś brać
Dziś dzień krótszy, bo wieczorem w gości idziemy. A i gość do nas przylatuje. Trzeba jakieś zakupy zrobić 


Miłego popołudnia życzę
Jak mi się uda, to jeszcze zajrzę
Powodzenia!
Dziękuję

Wskoczyłam na moment i wracam do pracy. Tym razem do gotowania obiadku. Niby idziemy w gości, ale po pierwsze nie chadzamy w gości głodni, a po drugie sami mamy gościa i trzeba ją czymś nakarmić
Dobranoc z senną kołysanką
Wróciłam z imprezy i chyba pójdę już spać
Nasłuchałam się tylu „mrożących krew w żyłach” teorii spiskowych, że sen kompletnie uleciał
Najbardziej chyba rozśmieszyło mnie, że Amerykanie zakładają swoje bazy wojskowe w Polsce, bo mają na celu „oczyszczenie” kraju z Polaków, a przy okazji Ukrainę i Białoruś (z Ukraińców i Białorusinów), a na miejsce rdzennych mieszkańców osiedlą Żydów
Nie wiem w czyim umyśle to powstało, ale poradziłam znajomemu, żeby zmienił stację radiową, w której o tym z przejęciem opowiadali. Na pewno mają nierówno pod sufitem i plotą jak potłuczeni
Chyba się trochę obraził, bo powiedział mi taką straszną wiadomość, a ja kwiczałam jakby opowiedział dobry kawał
Przykro mi, ale chociaż trzeźwa (robiłam za kierowcę) nie potrafiłam się opanować… do tej pory kwiczę, jak sobie przypomnę… 
A może jeszcze sobie jakiego drinka wypiję, bo całkiem na trzeźwo nie zasnę
To może (jak już nie mogę spać) dodam jeszcze kilka „kwiatków” z tych teorii spiskowych…
Dobrze, że nie noszę kolczyków
Nie mam anteny i może mnie nie namierzą 


Dowiedziałam się też, że już dawno wszyscy jesteśmy „zaczipowani”. Są specjalni ludzie, którzy strzelają do mieszkańców z tych właśnie „czipów” i potem w każdej chwili wiedzą gdzie jesteśmy i co robimy. Najczęściej trafiają za uchem i jeśli kobieta ma kolczyki, to pomaga to w wysyłaniu informacji. Działa jak antena…
Dowiedziałam się też, że Żydzi uprowadzają dzieci, tuczą je, zabijają i dodają do swojej rytualnej macy
Prawdę mówiąc, wiedziałam, że panowie są antysemitami, ale dopiero teraz widzę jak bardzo mają nierówno pod sufitem!!! Wcześniej nie opowiadali takich bzdur!!! Pytałam jednego z nich w jakim radiu wysłuchał tych głupot? Zdziwił się, że nie słucham radia Browna (mówił to jako „Brałn”). Nawet o takim nie słyszałam… ale musi robić niezłą wodę z mózgu…
Ale oni to tak na trzeźwo???
W zasadzie tak, bo to było na początku imprezy i nie zdążyli się jeszcze napić
Później udało mi się zmienić temat i już o tych „strasznych Żydach” i eksterminacji Polaków nie rozmawialiśmy 
Straszne.
Powiedziałabym, że i straszno i śmiszno. Trudno mi nawet powiedzieć czego więcej…
Bo żeby ludzie z wyższym wykształceniem wierzyli i opowiadali takie bzdury, to się w głowie nie mieści 
A i jeszcze jedno. Dowiedziałam się też, że do tej pory rządzili Polską Żydzi, a teraz, raz nareszcie, mamy w rządzie samych Polaków!!!
W końcu zrobią porządek!!! (bez komentarza z mojej strony)
A tak… trochę wyśmiewałam te „straszne spiski”, zmieniałam temat na podróże i oczywiście swoje ukochane ptaszki… Widząc zacietrzewienie w oczach, doszłam do wniosku, że potrzebny jest tu psychiatra i sama z tym problemem sobie nie poradzę, więc lepiej unikać zbyt ostrych sporów… i tak ich nie przekonam.
I pomyśleć, że kiedyś ich lubiłam… 
I tak sobie pomyślałam, że to dobrze, że byłam trzeźwa. Bo jakbym wypiła i hamulce puściły… nie wiem jak ta impreza by się skończyła
Ja niestety pokończyłam kilka znajomości, chociaż przecież i tak towarzysko to u mnie pustynia. Bo nie dałam rady słuchać tego misjonarskiego zacięcia. U mnie oboko polityki dotyczyło to jedynie słusznej postawy wobec autyzmu oraz alternatywnych metod leczenia. No i nie – szkoda mi życia. Niech tam sobie każdy ma swoje poglądy, dopóki nie usiłuje mnie zmusić, żebym miała takie same. A ten nachalny fanatyzm połączyny z misjonarstwem jest dla mnie nie do wytrzymania.
Też bym chętnie zakończyła tę znajomość, ale trochę mi szkoda. Mój małżonek zna Zbyszka od prawie 40 lat. Razem pracowali w Polsce, potem Zbyszek wyjechał, a spotkali się z moim mężem w polskim sklepie. To drugie małżeństwo poznaliśmy już tutaj. Panie chodziły razem do szkoły i się zaprzyjaźniły. Kiedyś spotykaliśmy się co miesiąc. Po kolei. Raz u „Zbyszków”, raz u „Staszków” i raz u nas. Potem się to trochę rozluźniło i teraz spotykamy się co kilka miesięcy, ale w tej samej kolejności. Teraz po „Staszkach” kolej na nas… Do tej pory nie przeszkadzało mi, że obydwie pary są zwolennikami PiS-u. Każdy ma prawo do swoich przekonań i nawet nie próbowałam ich zmieniać. Po dzisiejszych dyskusjach zastanawiam się, czy warto kontynuować takie znajomości. Nie znoszę żadnych teorii spiskowych!!! Jeśli ktoś ma dowody na działalność przeciw narodowi, czy państwu, to powinien to zgłosić do odpowiednich służb w danym kraju, a nie pleść takie bzdury!!! Nienawidzę też odpowiedzialności zbiorowej. Nie powinno się obarczać winą całego kraju/narodowości na podstawie zachowań kilku przedstawicieli. Jednostki przestępcze powinno się złapać i postawić w stan oskarżenia. Nie powinno się obarczać winą wszystkich z danej grupy. Wydaje się to proste, ale niektórym jest to zawiłe i szukają drugiego dna w takim oświadczeniu. Bo może jednak jakiś hak się znajdzie…
A fanatyzm? Zgadzam się z opinią, że skrajny fanatyzm jest gorszy od faszyzmu. I to każdy fanatyzm. Ten religijny również. A żona Zbyszka jest fanatyczką religijną… nic dodać, nic ująć…
Niezły koktajl…
To jeszcze, żeby tak zmienić temat na weselszy
Dziś prawie cały dzień sypał śnieg!!! Z przerwami na słoneczko. Oczywiście śnieg topił się momentalnie… W niedzielę (czyli już dziś) ma być 18C (!) czyli ciepło(!)a w poniedziałek temperatura spadnie do 3C
Spore skoki!!! Nie lubię takiej pogody 
Miłej niedzieli Wyspiarze!!!
Dzień dobry : (jestem optymistą , nie narzekam ) Z obszernych treści , które nam Miralko przekazujesz z za Wielkiej Wody wynika , że w podstawowych parametrach np. klimatycznych , ale nie tylko ,to masz to samo , co nad Wisłą . To powiem po męsku : po cholerę drożysz się tam z jakimś Andriu , w sprawie swojego samochodu , zostaw mu to za przysłowiowego dolara i wracaj na stare , ale sympatyczne podlaskie śmieci . Byłem ostatnio w Narewce i nad jeziorem Siemianówka (?) Jest pięknie , a jezioro (?) okazuje się jest sztucznym zalewem zbudowanym w slusznie minionym okresie ,jako zbiornik wody pitnej dla Białegostoku na wypadek wojny . Gwarantuję , że nie poznasz rodzinnych stron . Przepraszam jeśli się zagalopowałem , wybór należy do Ciebie . Osobiście mam rodzinne odpryski w Toronto , Australii , Szwajcarii , Niemczech i cały rój w Wielkiej Brytanii. Mam zatem okazję konfrontacji ,komu się powiodło .Bywa różnie …
Dzień dobry. Biegającego weekendu ciąg dalszy, a robota w lesie