Pierdnięcie zwane przez.. ..Rzymian crepitusventris, przez dawnych Saksończyków purten lub furten, przez Niemców Fartzen i przez Anglików fart, tworzą wiatry wydobywające się raz dźwięcznie, innym razem bezdźwięcznie.
Niektórzy autorzy, dość ograniczeni i nieuważni, upierają się tępo, głupawo oraz arogancko, mimo calepina i wszystkich innych słowników już napisanych lub do napisania w przyszłości, że pierdnięcie, w ścisłym sensie tego słowa, czyli w sensie naturalnym, stosuje się wyłącznie do wiatrów puszczanych hałaśliwie. Podpierają się oni wersetem z Horacego, który nie przedstawia pełnej idei pierdnięcia:
Nam disposa sonat quantu Vesica pepedi.
“Tak głośno pierdnąłem, ze pęcherz zabrzęczał”. Któż jednak nie wyczuje , że Horacy użył w wersecie słowa pedere ( pierdzieć ) w sensie ogólniejszym? I czyż musiał on głośno objaśniać, ze słowo pedere oznacza dźwięk nadobny, a nie tylko wybuchowo wystrzelany ? Saint-Evremond, filozof pożyteczny, przedstawił odmienną od zwyczajowej ideę pierdnięcia. Wedle niego pierdnięcie jest westchnieniem, o czym powiedział kochance, kiedy pierdnął w jej kompanii.
Me serce przepełnione łzami,
Strasznie nabrzmiałe westchnieniami,
Na widok zaciekłości Pani
Westchnienie jedno przemieniło
Tak, że z lęku przed ustami
Przez inny kanał się przebiło.
Pierdnięcie zatem, w ogólnym sensie, jest wiatrem zamkniętym w dolnej części brzucha, pobudzonym, jak sądzą medycy, przez nadmiar wystudzonej flegmy, którą ciepłota łaskocze i odrywa, ale jej nie rozprowadza.
Wieśniacy i wszelka prostota mniema zaś, że pierdnięcia wywołują substancje rozdymające lub pęczniejąca strawa.
Można ponadto zdefiniować pierdnięcie jako sprężone powietrze, które ujścia szukając, przebiega rozmaite partie ciała i wreszcie znajduje pospieszne wyjście, którego przyzwoitość nazwać nie zezwala.
Moi mili
– fragmenty tego utworu prezentowałam na Wyspie Dnia Poprzedniego….. i nie spotkałam się z dyzgustem czytelników. Chyba dobrze pamiętam, że uzbierała się lista nazw dla wiatrów. Ja pamiętam tylko podkołdernika jadowitego….
Miłej lektury i odprężenia….
Dzień dobry

Zdegustowana nie jestem, bo nic nie czuję, a to jest najgorsze
Za moich młodych czasów, gdy się komuś w towarzystwie „wyrwało”, to po „przepraszam” następowała formułka – „lepiej żeby się pięciu udusiło, niż jednego miałoby rozerwać”

A tego nie słyszałąm! Witaj Mirelko 🙂
A z nazw to pamiętam tylko „dwubździan chleba razowego” i „trójbzdenek cebulowy”…
ale Wyspiarzom życzę miłej zabawy przy tak „dźwięcznym” temacie 
Być może na moje zaćmienie ma wpływ godzina (już późna) i zmęczenie po wyjeździe, a właściwie po porządkach powyjazdowych
Czas mi do łóżeczka
…ładne te nazwy… i nowe jak dla mnie. „Dwuchlebian mięsa” to był u nas stołówkowy kotlet mielony 🙂
Dzień dobry
Kto bąka puścił?? Hę???
A tera pytanie do Wiedźminki: wczoraj pisałaś o skojarzeniach, a zatem??
Noo na kogo mam „wypiąć rzyć”, żeby zdrowo i długo żyć ??
Witaj Skowronku ! Jasne, że należy się wypiąć na osoby i rzeczy niemiłe i głupie. I uśmiechnąć się, bo jakiż mamy wpływ na kulistość Ziemi ?
… Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Werzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści, i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę…
No jasne, że Pan Julian
Dzień dobry
A dla kogo kawy?
Podkreślam, że kawa ma własności rozluźniające, co przy vaporach może być bardzo potrzebne
Dzieńdoberek Panie Krzyś

Dlatego z samego rańca papierosek i kawka!
Z papieroskiem kawa rozluźnia podwójnie, więc tym bardziej pasuje do naszego tekstu
Dzień dobry Krzysiu !
myślałam, że wapory, to fochy kapryśnych pań ? Ale pewnie czegoś nie wiem….
Dzień dobry.
Vapeur to z francuska „opar”, „para” (wodna), może być też tłumaczony jako „zapach”. Oczywiście mógłbym napisać odeur (zapach) ale to słowo mi się jakoś (ze słowiańska) brzydko kojarzy
Dzięki ! odór faktycznie nie brzmi apetycznie 🙂
Się poprawiłam, jakby co
Witajcie!
Wiedźminka zgrabnie podsumowała kampanię…
Do określeń dołożę dwukapuścian grochu
A tego nie znałam

Witaj, Ukratku
Witaj Ukratku – było takie określenie na specjalny rodzaj gadajacego : ” słodko pierdzący”…. i to nam zafundowali, jak widać
– z sukcesem
Dzień dobry! Do uczonych wywodów dodam tylko hipotezę, że współcześnie do wiatropędzenia przyczynia się powszechna konsumpcja napojów gazowanych…
No i proszę, czyz nie słusznie Owidiusz mówił ” quidquid agis prudenter agas et respice finem czyli patrz co robisz
Dobra rada:
Rób jak uważasz… i uważaj, jak robisz!
Po dziewiątej – zmykam popracować…
Dzień dobry

Jak widzę, „dźwięczny” temat rozwija się szybko i sprawnie
Dzisiaj jest Dzień Matki , za pozwoleniem zatem Szanowne Panie , odbiegnę trochę od głównego tematu i wspomnę o moim przeobrażeniu z młodzieńca , w osobę dorosłą .Coś musiałem zbroić , bo moja mama trzymając w ręce patyk , powiedziała : odwróć się . …Wykonałem polecenie , coś tam w powietrzu śmignęło , ale żadnego uderzenia nie poczułem .Patyk złamał się w powietrzu .Mama przyniosła drugi , ale chyba też był z tej samej gałęzi , bo do egzekucji nie doszło .Za trzecim razem , mogłem dostać po krzyżu kłonicą i tak się wystraszyłem , że wyrwałem mamie to narzędzie , przełamałem na kolanie i powiedziałem : Mamo , przecież tym drągiem , możesz mnie zabić …. Mama rozpłakała się i powiedziała : jesteś już dorosły i musisz sam kontrolować swoje postępowanie . Uszanowanie wszystkim mamom , za ich trud , w wychowywaniu zwłaszcza chłopców .
To piękne wspomnienie, mimo że teoretycznie bolesne.
Może i ciężko chłopców wychować, ale nie mniejszy /a może i większy / problem bywa z córkami. Zapewniam Cię Maxiu

Serdeczne…
Ha, a tu mi się przypomina tzw. mądrość ludowa:
„Masz syna – pilnujesz syna.
Masz córkę – pilnujesz całego osiedla.”
A jakże…. Pozwolisz, że nie podejmę tematu
Nie wiem jakie są relacje między matką , a córką , napisałem o sobie . Podobno w przyrodzie są przypadki , kiedy z braku partnera , płeć żeńska potrafi dokonać samozapłodnienia , co by świadczyło , że genotyp męski nie jest konieczny do przedłużenia gatunku . Relacje matka – córka , powinny być chyba lepsze . …
Trudno ustalić, ale powiadają, że syn jest dla ludzi, a córka dla domu… Może i tak, nie mam córki, ale za to udaną synową 🙂
Ale, chwilami, baaardo trudne… Są charaktery, charakterki… i geny. Chyba…

Ja też tylko o własnym podwórku
.. a z genów nie wypierzesz , oj nie 🙁
Chyba żartujesz…
Heh, właśnie wróciłem od mamusi (żoninej), gdzie zostałem podjęty drugim dzisiaj obiadem – nawet w mojej szafie dziś słychać śmiechy!
Znaczy, Szan.Teściowa znakomicie gotuje
Taa, te kalorie, co zwężają ubrania, dosłownie rechoczą przy robocie. U mnie też tak czasem słychać.
takie małe , a takie złośliwe….
No, malutkie. Powiadają, że do jednego tik-taka wchodzą dwie…
A ja dostałam takie dłuuugie róże! I obeszło się kawałkiem serniczka 🙂
A ja.. śliczny, obfity bukiet konwalii 🙂 i słodkości…
Moje konwalie w ogródku to nie wiem kiedy zakwitną. Prędzej chyba róże 😀
Dobranoc Szan.Państwu
Dobrej i spokojnej!
Sny po tej dobranocce powinny być kolorowe
Dzień dobry

Nie bardzo słonecznie
Dzień dobry
Zapraszam na kawę
Dzisiaj przydałaby się mocna, na rozbudzenie. Aczkolwiek nieco mleczka i cukru nie zaszkodzi 😉
Dzień dobry, ale jeszcze nie wiem słoneczny czy nie bardzo 🙂 U mnie 1, czyli godzina duchów minęła i czas iść spać


Miłego dnia życzę
Miłych snów życzę
Dzień dobry!
Kawy, kawy, kaa-wy dajcie
A jak umrę, pochowajcie…
No dobra, sam sobie wziąłem, więc się dosiadam. To miejsce koło pana wolne, panie Krzysztofie? 😉
Dla Państwa zawsze!
A tak przy okazji…
Gdyby się dosiadła jeszcze jedna osoba, to moglibyśmy zagrać przy kawie w wirtualnego brydża (albo pokera) 😉
Dzień dobry
! Kto zmieni wycieraczkę ? Bo ta już się nam chyba znudziła ….
Ach, i przypomniało mi się, w zasadzie miałem już wczoraj o tym napisać, ale jakoś nie dałem rady.
Otóż jechaliśmy przedwczoraj w nocy, dobrze po 23:00, po jednych ludzi na lotnisko, żeby przetransportować do centrum Gdyni. Naszym własnym autkiem. Jedziemy więc pod górę ulicą Kielecką, biegnącą przez las, i w pewnym momencie mówię do kierującej małżonki: „Zerknij-no na lewo” – bo z boku, tuż przy jezdni, pasła się locha z małymi warchlakami. Minęła dosłownie minuta lub dwie, jesteśmy już nieco wyżej i bliżej obwodnicy, na ulicy Rolniczej (z obu stron osiedla mieszkaniowe – bloki, chociaż i sporo zieleni), i nagle gwałtownie hamujemy. Tym razem były to dwa duże dziki, samce, które przechodziły sobie niespiesznie przez ulicę, przecisnąwszy się pod barierkami, oddzielającymi chodnik od jezdni. Mimo gwałtowności hamowania nic się nikomu nie stało, ale wrażenie było piorunujące, no bo gdybyśmy ich NIE zauważyli…
Wczoraj trochę się uparłem, żeby coś w tej sprawie zrobić. Zadzwoniłem do policjantów z gdyńskiej drogówki – rozłożyli ręce przez telefon, poniekąd słusznie, bo co, mają stać i nakładać mandaty dzikom za przechodzenie nie na pasach? (chociaż gdyby dziki się nauczyły, że na pasach można przejść, to byłoby fajnie, przed pasami zawsze człowiek jednak uważa) Albo straszyć? To nie ich broszka. Zaproponowali, żebym zadzwonił do nadleśnictwa. Tak zrobiłem, z tym, że nikt tam nie odbierał telefonu (było po 13:00???), więc napisałem e-maila z pytaniem, czy planują jakieś odławianie i wywożenie daleko od miasta. Tak, wiem, że to syzyfowa robota, ale jak to inaczej rozwiązać? Przyczepiać dzikom odblaskowe elementy???
Odblaski na dzikach byłyby najlepszym rozwiązaniem 😉
Co do odławiania, to co jakiś czas są robione próby ale niewiele to daje, gdyż więcej dzików się mnoży niż odławia. W każdym razie od dłuższego czasu „odłownia” znajdująca się niedaleko bloku moich rodziców stoi pusta.
Dziki, dokarmiane przez ludzi przestały się obawiać człowieka… Teraz tylko kwestią czasu jest zaatakowanie ludzi przez lochę broniącą swoich małych.
Ja w każdym razie bardzo się obawiam wychodzenia nocą z psem, bo spotkania z dzikami są (przy domu moich rodziców) na porządku dziennym
Żeby nie pozrywały, to może lepsza od przyczepianych elementów byłaby odblaskowa farba? Ale ona też by się chyba zmazywała, z wypadającą szczeciną.
Polować ostrą amunicją w środku miasta nie bardzo.
Pan z drogówki wspomniał o odławianiu, ale nie metodą na pułapkę, tylko na polowanie pociskami usypiającymi (oczywiście to też na dłuższą metę mało skuteczne).
Nie wiem. Nie ma chyba dobrego wyjścia. Teoretycznie zamykane na klucz śmietniki mogłyby cokolwiek pomóc, bo dziki chyba głównie w śmieciach szukają żarcia.
Aż faktycznie locha kogoś poszarpie, albo np. zaskoczony w śmietniku samiec, który uzna, że jedynym wyjściem jest walka. I wtedy ludzie się obudzą.
Jest jeszcze i taka możliwość, że wcześniej sprawą zajmie się inicjatywa prywatna, czyli kłusownicy, ale z dzikami to jest o tyle problem, że trzeba grubszego kalibru, czyli wracamy do zagadnienia „ostra amunicja w środku miasta”. O głośności, która raz dwa przyciągnęłaby odpowiednie służby już nie wspominam (bo kusza to chyba za mało na dzika).
No cóż, po 9:00 – zmykam popracować.
…bry!
Się tylko odmeldowuję i idę cierpieć.
Myślę , że jedynym pocieszeniem dla Ciebie , może tylko być przeświadczenie , że w tym cierpieniu , uszlachetnia się Twoja dusza . Jest jednak do spełnienia warunek konieczny : musisz mieć duszę . Współczuję , może jutro będzie lepiej ??
Mówisz?
Wiem , będzie lepiej . Każde cierpienie musi mieć swój koniec .
Oby nie restinpisowy…
W pobliżu masz Konstancin , może sanatoryjni medycy coś poradzą ??
tak zaraz byś chciała? O nie, moja miła, korzonki to za mało, żeby rip sobie fundować
Witajcie!
Pół dna stracone na badaniach okresowych…
Ale zawsze jest ta druga połówka 😉
no i ta świadomość, ze ciągle jestes zdolny do pracy, nawet, jeśli Ci uszami wychodzi
Dzień dobry

Czyli mam po śniadanku cudowny deserek 
Jeszcze w domu, ale już niedługo do pracy
Wyszłam sobie z samego rana do ogródka i nazbierałam solidną garść swoich własnych truskawek
Na zdrowie! Zanim wiewiórki Ci wrąbią te pyszne truskawki !
Fajnie masz 🙂