List Andrzeja Bobkowskiego do Anieli Mieczysławskiej
Bardzo droga Pani Anielu,
Dziękuję najserdeczniej za list. Co znaczy krótka znajomość, ja się pytam? Myśmy się znali, jak jeszcze nie znaliśmy się. Pani droga — do niewielu ludzi jestem przywiązany jak do Pani, kobita na medal, sądzę, że przyjaźń bardzo prawdziwa i tym prawdziwsza, że Pani mi się od razu bardzo podobała, całkiem zwyczajnie podobała. To chyba zupełnie normalne. Ja strasznie lubię Pani głos, to urocze cognac-contralto od razu mnie wzięło i wcale nie dlatego, że byłem solidnie pod gazem.
Co do ewentualnej pomocy, to już Pani wie: jak ja napiszę, że potrzebuję, to będzie znaczyć, że NAPRAWDĘ potrzebuję i dlatego mon cas będzie zawsze bardzo łatwo rozstrzygnąć. Bobek pisze, że potrzebuje pomocy, to znaczy się nie ma gadania — potrzebuje. I wtedy Aniela będzie robić, co może. Tymczasem naprawdę nie potrzebuję — niech się Pani skoncentruje na Rafale Malczewskim, który mi nie daje spać i mam nawet lekki kompleks na jego punkcie, bo konkurs na nowelę w londyńskich „Wiadomościach” wygrałem ja i dostałem 300 dol. […] Nie — tymczasem dam sobie radę — do tego mam moją cudną Dauphine i gdyby mnie przycisnęło, to jeszcze zawsze mogę najpierw sprzedać tę uroczą kobietę-samochód, potem mogę sprzedać moje wspaniałe rewolwery, całą kolekcję (to tutaj zawsze sprzedaje się bez straty) itd. A dopiero potem będę krzyczał SOS. Mam jednak nadzieję, że Dofinki nie sprzedam i że jeszcze powiozę nią i poobwożę nią kochaną Anielę po Gwatemali. I jeszcze se razem postrzelamy z rewolwerów, bo coś mi się widzi, że to by się Pani mogło podobać, takie pif paf. Ja pasjami lubię strzelać do celu.
Muszę Pani opisać jedną cudowną rzecz. Jak byłem u Wierzyńskich, to raz wieczorem wyprałem sobie koszule i potem prasowałem. Pani Halina mi towarzyszyła i w czasie prasowania rozmawialiśmy na tematy religijne. Ja jej przedstawiłem mój punkt widzenia, bo ich ciekawiło (a raczej ją), że u mnie to się dość często pląta po mojej pisaninie. Dziś dostaję list od niego z jej przemiłym dopiskiem zakończony podpisem: „Amities — Andre Gide” [nawiązanie do anegdoty, według której w kilka dni po pogrzebie Gide’a Mauriac otrzymał depeszę: „Piekła nie ma. Idź na całość. Zawiadom Claudela. Andre Gide”]. Czy Pani czuje tę finezję? Coś takiego, taki dowcip, coś tak cieniutkiego nie zdarzyło mi się dosłownie w życiu. Szalałem, miałem ochotę tę kobietę udusić z zachwytu. Od razu jej odpisałem i podpisałem: „(aussi) Andre (mais jamain) Claudel”. Po czym dodałem, że tego piernika nie znoszę, co jest szczerą prawdą, bo to nudna poetycka kruchta. Nie — mówię Pani — czegoś tak dowcipnego nie zdarzyło mi się nigdy dostać. Warto żyć, żeby się z takim dowcipem spotkać. A to ci z cicha pęk, ta Pani Halina. Podbiła mnie na resztę życia. Jak tylko zobaczyłem, jak ona prowadzi samochód, to sobie od razu pomyślałem, że tam coś siedzi. Trudno mi powiedzieć, co to było. Urocza kobieta — teraz nie mam innego wyjścia i muszę być tego zdania. […]
Miałem od Jerzego Giedroycia wspaniały list. Zaimponował mi. Ten ma napęd rakietowy. Żeby go użyli jako paliwa napędu do rakiety, to bylibyśmy już na Marsie. To jest cholera dopiero. On już wydaje Dżilasa i już kroi Pasternaka. […] Poza tym napisał mi, że w kraju wyją z zachwytu nad moją książką, ale cenzura zdejmuje artykuły, jak np. Pawłowi Hertzowi w „Przeglądzie Kulturalnym”. I to samo Przybosiowi. Bardzo się z tego ucieszyłem i z cenzury co do mojej osoby jestem dumny. Tymczasem mocno całuję i ściskam, zawsze oddany
Andrzej
Dziś najpierw zawiozłem jednego naszego kota do weterynarza, bo dostał zapalenia płuc, a potem siebie na opatrunek. Już mogę siedzieć, bo na d… udzie mi się zagoiło całkiem. Na plecach jeszcze nie.
Dzień dobry 🙂 Tak przy poniedziałku wita Państwa największy Włóczęga, chuligan wolności /ponoć nie lubił by Go nazywano emigrantem/ autor „Szkice piórkiem”.
Jerzy Giedroyc powiedział o A.B. „był postacią nieprzeciętną i fascynującą”.
Ostatnio ponoć radiowa Trójka emitowała 'Szkice piórkiem”, czytał A. Ferency. Niestety, szczęścia nie miałam słuchać. Nie ta pora:)
Proszę… i kota pan Andrzeja mamy !
ufff.. dwa koty ! ten jeden się ciut utajnił 🙂
Nioo 😀
Przepraszam, cholera prąd kradną 🙁 Księgowa mówi, że rachunek zapłaciła. To tak na szybko 🙂
Jako, że mam dzień rozbiegany 🙁 Gospodynią będę marną, zatem proszę o wybaczenie. I nie pastwić się nad p. Andrzejem 😀
Dzień dobry: )))
Hihi hi! Jakoś mi nie do śmiechu! Wyobraźcie sobie, że wczoraj wziąłem sobie do poczytania „Abecadło Kisiela”. Nie w związku z przyznaniem kolejnych nagród Jego imienia, bom o tym całkiem zapomniał i dopiero rano dziś w telewizorni coś o tym gadali, ale tak sobie. No i patrzcie – Skowronek mnie dziś Bobkowskim, Pasternakiem, Giedroycem!! A Mazowiecki, Solska i jakiś Zaboklicki (od tramwajów??) je dostali!!!
Czy ja mam przeczucia jakieś czy co? Zaczynam się nieco lękać, boć to ponoć przed samą śmiercią jasno wszystko się widzi, a jam nieco boleścią złożon!!
O Bobkowskim i Pasternaku Kisiel nie wspomina, ale Giedroyc i Mazowiecki u niego jak byk!
Choć o Panu Mazowieckim zdania jest raczej przeciętnego!!
Przeczucie mam takie, że to zwyczajny zbieg okoliczności, a zgryźliwa mina Kisiela nie ma sobie równych 🙂
Z powodu panakisielowych felietonów kupowałam ” Tygodnik Powszechny”, ale jego ksiązki mnie nie zachwyciły….:(
Ja ogólnie za nim nie przepadam, ani jako pisarzem ani felietonistą, ani kompozytorem!
Jako człowiek też był niezbyt przyjemny w obejściu, złośliwy i cholernie zarozumiały!
Osobiście nie znałam, ale wierzę, że był arogancki:( Za to syna miał utalentowanego muzycznie. Ciekawa to była rodzinka, bo ciągoty artystyczne od „Zielonego balonika” mają 🙂
Uprzejmie proszę się wyprostować i popatrzeć w kierunku północnym. Już? To teraz zamknąć oczy, nastawić się na odbiór… jeszcze… jeszcze… już. Poszły pozytywne wibracje kanałem nadzmysłowym, proszę odebrać i zdrowieć. Może nie od razu uzdrowią, ale powinny pomóc 😉
ŁooooMatuś!! Pozytywne wibracje mnie tak z mańki zajechały!
A ja już myślałem, że to mnie tak zwyczajnie w kościach łupie!!
To moze ja z drugiej strony powibruję? tak dla równowagi ….
Dzień dobry ogólnopolskie, jak mówi nasz Stateczek. :)Koteczka w nocy rozrabiała i jestem mało przytomna 🙁
Droga Pani Gospodyni ! Otóż…. mam dwie książki pana Andrzeja i może kiedyś jakiś fragment umieszczę ? Jedna to „Szkice piórkiem”…druga, to zbiór nowel ” Punkt równowagi”….wydane legalnie dopiero w 2007 roku.
Proszę! Nielegalne druki??
Może jeszcze Acani pepeszę bez pozwolenia posiadasz??
Nielegalnie to ja czytałam tylko jakieś dwie nowele…. teraz mam je legalnie 🙂
Nieładnie wbrew przepisom postępować. Jakie by one nie były!
nieładnie, ale całkiem podniecająco, prawda ?:)
„Szkice piórkiem” to dziennik z lat 1940 do 1944….
Cóż….prawda!: )))
Droga Pani Wiedźminko.. Byłabym rozczarowana gdybyś nie miała 😆 Bo Kto? Jak nie Pani?? Hę ?? 😀
Jaaa proszę, bardzo!!! O nie jeden fragmencik!! 😀
Droga Pani All_u… ja jestem mól książkowy i stąd to wszystko
można mnie wytępić lawendą ? 🙂
..a stosowny fragmencik…w swoim czasie… obiecuję 🙂
Dzień dobry! Ja jak Gospodyni, też biegam, zaraz lecę do Gdańska. Uprzejmie informuję, że wczoraj udało mi się popełnić mniej więcej 1/3 sami-wiecie-jakiego tekstu. Będę kontynuował przy najbliższej okazji, słowo się rzekło 🙂
Witaj: )
Miast latać, sprężaj się!!
Ciekawość na czym Kwak leci do tego Gdańska ? 🙂
2/3 jeszcze do napisania, więc bardzo proszę omijać kominy 🙂
Z roweru już się chyba wyleczył?: ))))
… tylko do wiosny, bo to sportowy Pan Quackie 🙂
…
No, jak tak znowu mu się prawa ręka z lewą pomyli….strach myśleć czym to może się skończyć, bo nie młodnieje nam Quackie, nie młodnieje…: (
..ale nie sam…. nie sam 🙂
..
Ale ja rowerem nie jeżdżę!!
ja też nie 🙂
Nasz Mistrz Q wyrowerowuje się niczym pan Andrzej B, który również lubił rowerowe wycieczki 😀
Już po pracy??: ))
Szczególne upodobania! Tyłek jedzie – nogi idą!
Co kto lubi, Senatorze, co kto lubi 🙂
” cognac-contralto”… ładnie powiedziane ! 🙂
Dzień dobry. Już jestem z powrotem. Albo „dopiero”. Wyprawa miała swoje pozytywne strony – przyszły mi do głowy nader udatne pomysły, wzbogacające fabułę.
Świetnie… to się nazywa stopniować napięcie, Kwaku
Też! Jak już siądę do pisania z powrotem, bo na razie nadal biegam z obłędem w oku.
Aha, a na rowerze jeżdżam, ale stacjonarnym, więc niestraszna mi zima.
Witajcie!
Ledwo dotarłem do domu! Cały Kraków to jedno wielkie lodowisko – gdzieś od środka nocy mży zamarzający deszczyk. Przez 8h w pracy na aucie odłożyło się równiutko 5 mm lodu, a przy próbach skrobania raczej nogi odjeżdżały. Ubaw po pachy!
Na szczęście główne jezdnie należycie posolone 🙂
To jeszcze samochód by trzeba posolić… a lakier na wiosnę wymienić, tfu tfu. Dobrze, że dotarłeś cały i niepodrapany, nie wspominając już o poobijaniu (samochodu i ewentualnie sempiterny). Inna sprawa, że jak sobie pomyślę o tych, którzy nie mają wyboru i przy tej pogodzie muszą jeździć (Pogotowie, Policja, Straż Pożarna), to włos mi się jeży.
Witaj Tetryku…. w pewnym sensie jesteś dzieckiem szczęścia:)
To ważne, żeby zawsze znaleźć i zauważyć ten właściwy sens!
O tak….. dotarłeś cały i zdrowy do domu, a na Onecie jest ilustracja ulic Krakowa i tych oblodzonych aut:(
Dobrze. Policzyłem się z czasem i rozkładem zajęć i mogę z pełną odpowiedzialnością zapowiedzieć pana Ignacego. Na jutro i szczerze mówiąc, odpowiadałoby mi, żeby przed południem jakoś, bo w sam raz na fajfoklok czeka mnie wywiadówka u Najjuniora.
Ale żeby nie było, że tak optymistycznie, to w związku z tym muszę już na dzisiaj powiedzieć dobranoc. Ale żeby znowu nie było tak pesymistycznie – będzie to „dobranoc” warunkowa 😉
Po ciężkim dniu.. zasłużony odpoczynek. Się należy ?
Dobrej nocy. Bezwarunkowo i absolutnie. Nie ewentualnie 😀
Z prawdziwą przyjemnością oglądałam panią Teresę Budzisz – Krzyżanowską w teatrze tv…. jakże dawno Jej nie było.
Bardzo interesujący teatr… najmniej przekonywał mnie Adamczyk.
Dzień dobry 🙂 Jeśli przeżyję ten tydzień, to znaczy, iż żyć będę 🙂
Miłego dnia Wszystkim iii… do pracy 😀
Dzień dobry Skowronku. Będziesz żyć, ” ja wójt wama to mówię ”
Dzień dobry: )))
Witaj Senatorze…. od rana w podskokach ?:)
Witam: ))) Świeżym jest!!: )
Dzień dobry! Agnieszka Radwańska niestety odpadła z Australian Open – pierwszego seta widziałem na żywo i uważam, że to była kwestia psychologii. Wydaje mi się, że panie są bardziej podatne na presję niż panowie i Serena Williams.
Witaj Kwaku….. może masz rację, ale to też część sportu… nie załamać się. 🙂
Tenisiści sami określają to jako umiejętność funkcjonowania w „teraz”. Chodzi o to, żeby nie przejmować się przeszłością, bo rozpaczanie nad schrzanionym zagraniem z końcówki poprzedniego gema albo podwójnym błędem serwisowym sprzed kwadransa potrafi niepotrzebnie zdenerwować, ale i przyszłością, bo z kolei jak ktoś sobie za dużo wyobraża, że na pewno wygra albo oczywiście przegra, to też zaczyna pudłować.
Dzień dobry ! Wczoraj nasi przegrywali, a pani Agnieszce nowa fryzura wyraźnie zaszkodziła:(
Zaszkodziła w grze, ale na urodę całkiem korzystnie wpłynęła, uważam 🙂
Zgadza się, lepiej wygląda 🙂
Kochani, idę budować panaignacowe piętro wyżej, za chwilę dam znać, jak już będzie.
Zapraszam do pana Lajkonika piętro wyżej. Już gotowe!