« O tym, jak Misiek drabinkę psowa... CHODZI MI O TO, ABY JĘZYK GIĘTKI POWIEDZIAŁ.... »

Czyściec rozdział 11

Osoby: Jak poprzednio, oraz Gammael, anioł, zastępca mojego konsultanta (diabełka Psiapory) w zreformowanym (na krótko) Raju.
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/madagaskar08.blog.onet.pl/Raj-rozdzial-trzeci,2,ID426656344,n
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/madagaskar08.blog.onet.pl/Raj-rozdzial-osmy,2,ID427589064,n
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/madagaskar08.blog.onet.pl/Raj-rozdzial-jedenasty,2,ID428175016,n

***************************************************************************
Samotny wędrowiec wolno podążał przestrzenią kosmiczną, pustą o tej porze. Oświetlał go blask gwiazd, to był jasny anioł. Wreszcie dotarł do bram Czyśćca. Zakołatał. Brama się otwarła, bo przed aniołami zawsze się otwierała. Szedł dalej, mijając kolejne tarasy, hełm, miecz i tarcza lśniły w licznych słońcach. Wreszcie dotarł na sam szczyt. I stanął tam, wielki, biały i mocnym głosem zawołał.
– Gdzie mogę znaleźć Psiaporę? Chciałbym kupić wehikuł.
Wylegliśmy wszyscy na to wołanie.
–Hej, Gammaelu, jak miło cię widzieć, zaraz znajdę Psiaporę – zawołałam
Archangela wyszła przed swoją rezydencję – Witaj, kolego – bardzo uprzejmie, bo co to dla niej za kolega, jakiś stróż – wstąp na herbatkę, jest akurat early morning. Poszli, a ja zatelefonowałam do Psiapory. Nie był zachwycony, pora była zbyt wczesna, ale przybył po niedługim czasie. Weszliśmy. Właściwie byłam tam niepotrzebna, ale że nikt nie wyganiał, zostałam.
– Wehikuł. Ale dobry, z tych najlepszych. I kurs prowadzenia. Koniecznie. Archangela nalegała. Psiapora pojął zamysł. – Zorganizuję, oczywiście. Znajdę szybki i mocny.
Gammael był chyba nieco zdziwiony tak uroczystym przyjęciem. Chciał tylko kupić wehikuł za uciułane z renty pieniądze, myśl ta go naszła, kiedy zabrałam go na przejażdżkę dawno temu. Nie zastanawiał się nawet, co on z tym pojazdem w Raju pocznie. Ot, zaparkuje go opodal wejścia dla służby i dostawców i raz na jakieś sto lat wymknie się, aby pojeździć. A tu sama Archangela go na herbatkę zaprasza i tak miło rozmawia. Nie musiał długo czekać na wyjaśnienie.
– Szukam kogoś, kto zająłby się zaprowadzeniem porządku w Przestrzeni. Czy kolega nie zechciałby zostać, zająć się, dopilnować. Damy wszelkie środki i co się da do pomocy, proszę się tylko rozpatrzyć, co potrzeba. Bo zdarzają się incydenty. Bardzo niemiłe incydenty. Ty, Gammaelu masz doświadczenie w walkach, wiem, że jesteś inteligentny i masz zdolności organizacyjne – Gammael słuchał tego wytrzeszczywszy oczy,
– Gdybyś zgodził się zostać szeryfem, zmontować silną grupę, dostalibyście wszystko, co potrzeba: najszybsze wehikuły, najsprawniejszą łączność, siedzibę połączoną z solidnym więzieniem, broń, srebrną amunicję, kołki osinowe, wianki czosnku i oczywiście licencję na zabijanie.
Gammael, ta chodząca a czasem także fruwająca, dobroć i prawość, był jednakże dość próżny. Pochlebiało mu to pełne estymy przyjecie w Czyśccu, przez Wysokich Archaniołów, a do tego perspektywa tak szczytnej misji mile łechtała jego ego. Toteż w miarę, jak Archangela odsłaniała plany, oblicze Gammaela, byłego Anioła Stróża, obecnie na rencie, dorabiającego sprzątaniem korytarzy Raju, rozjaśniało się a pierze na skrzydłach dumnie nastroszyło.

– Tak, myślę, że mogę się przydać – powiedział wreszcie. Dalej sprawy potoczyły się jak tornado:
1. Już można oglądać i wybierać wehikuły,
2. Już można rozpocząć remont zameczku na małej planetce krążącej wokół Czyśćca,
3. Już znalazła się broń palna i mnóstwo srebrnej amunicji,
4. Już Ącynek i Ędopek wyszukali w magazynie całkiem zgrabne mundury,
5. Już zastrugano kilka tysięcy kołków osinowych,
6. Już zamówiono w Raju najnowocześniejsze i-piloty,
7. Już wyrwałam z grządek całą masę główek czosnku i posplatałam szczypiorkami w warkocze.
8. Już wysłano podanie o licencję na zabijanie numer 00 ileśtam.
Gammael oszołomiony był tempem, ale trzymał godny podziwu fason. Wszystko, co zebrał, zapakował do bagażnika podstawionego już wozu i z kierowcą, który miał być także instruktorem nauki jazdy i pojechali na planetkę. Słów kilka wyjaśnienia : planetka była maleńka, raczej planetoida – ot mała bryłka, jakich mnóstwo lata tam i sam po przestrzeni. Ona wszakże ściągnięta grawitacją Czyśćca latała tylko w kółko, słowem była satelitą. Tą właściwość wykorzystano dawno temu, pobudowano fortyfikacje, potem także zamek i tak zostało to wszystko włączone w system obronny. Obecnie budowla popadła w zapomnienie i zaniedbanie, żeby nie powiedzieć w ruinę. Ale mury były solidne, odbudowa nie nastręczała większych kłopotów. Więc biuro szeryfa anioł Gammael urządził natychmiast. Kiedy następnego dnia go odwiedziłam, przynosząc projekty formularzy zgłoszeniowych, zastałam go siedzącego przy biurku, z nogami na blacie tegoż biurka, aureolą nasuniętą na czoło, wygiętą jak rondo stetsona.
Później, podczas kolejnego spotkania, Szeryf Gammael przedstawił Archangeli Żonkili, po przemyśleniach, kolejne wymagania, niezbędne do zorganizowania służby:
– Będę potrzebował ludzi. Dobrych, najlepszych –
– Ludzi? Skąd ja ci tu wezmę ludzi ? Archangela wpadła w panikę.
– No, nie dosłownie, oczywiście. Mogą być anioły, diabły, dusze, wąpierze, wije, wszyscy, ale najlepsi. Takich trzeba szukać. Trzeba wysłać ludzi, tfu, współpracowników, którzy mi takich znajdą. Ty, Psiapora – Ja, nie – natychmiast odżegnał się Psiapora – Biznes prowadzę Sam nie mogę. Mogę oddelegować kogoś, ale to durnie. Mądrzejszych mam, ale jest ich niewielu i są mi potrzebni.
– To może ty? – zwrócił się do mnie – Jeśli uważasz, że się nadaję – byłam mile zaskoczona. Archangela znalazła jeszcze i wyposażyła dwie ekipy, ale musiały zrobić kurs prowadzenia. Ja mogłam wyruszyć natychmiast. Dostałam broń i dwóch body gardów, przepraszam, soul-gardów.
Wyjechaliśmy natychmiast w kierunku, jakże by inaczej, Oidy. Zatrzymałam się w znanym mi barze. Barman podał drinki. Zagadnęłam, że szukam odważnych, bitnych, bezkompromisowych ryzykantów. Pogadaliśmy chwilę. Powiadał, że teraz interesy idą kiepsko. Goście już nie tacy, jak dawniej. Awanturują się, kiedyś bar tak zdemolowali, że cały tydzień remontował. Policja, niegdyś tak sprawna i skuteczna, teraz albo reaguje zbyt późno, albo wcale nie reaguje. Przykre. Przyjdzie zamknąć interes, bo zniszczą człowieka (akurat był Słonioidem). Powtórzyłam, że szukam chętnych do służby. Pomyślał chwilę. – Są tacy – powiedział – tam, pod oknem właśnie siedzi taki jeden. Popatrzyłam. Musiał być rodowitym Oidem. Nie przypominał niczego, no może befsztyk tatarski na pamięć się nasuwał. Zafundowałam mu drinka, barman zaniósł i wskazał na mnie. Wtedy skłoniłam się i podeszłam do jego stolika. – Jestem wysłannikiem Czyśćca – przedstawiłam się i wyjaśniłam, co mnie sprowadza.
– Nazywam się Strogonoff. Beouf Strogonoff – przedstawił się z galanterią. Opowiedział o sobie. Jego przodkowie zostali odrzuceni jako jedni z pierwszych zaraz po stworzeniu, jako niesmaczni. Oidę kolonizowali. Dorobili się, kształcili potomków. On ukończył Wyższą Szkołę Zaprowadzania Ładu i Porządku, chciał się zatrudnić w Policji, ale nie dawali satysfakcjonujących warunków. Teraz jest wolnym strzelcem. Zwiedził całą Galaktykę Oidy, bywał też poza nią. Oraz kiedyś na Ziemi. Tam był kurierem carskim.
Zna kilku dobrych. Wie, gdzie ich znaleźć. Zaprowadzi. A wynagrodzenie? – zapytał – Do negocjacji. Odpowiedziałm.

57 komentarzy

  1. Lukrecja pisze:

    Życie w dzisiejszych czasach jest dla mnie za trudne. Wklejam tekst,bez uzgodnienia i bez nadzei.

  2. Wiedźma pisze:

    Nadzieja jest zawsze, nawet, gdy jej nie widzisz:) A teraz już czytam i nic więcej nie powiem. 🙂

  3. Tetryk56 pisze:

    Nadzieja jest zawsze. A przynajmniej negocjacje… 🙄

  4. Wiedźma pisze:

    Niezłe towarzystwo … wije, wąpierze, diabły… dusza się nudzi w Czyśccu ?

  5. pan pisze:

    Zabawa w czytaniu przednia ale czy jest jakaś myśl przewodnia?
    Ukłony.

    • lukrecja pisze:

      Bo, proszę Pana to jest „fragment większej całości”. Ciąg dalszy nastąpi, albo to be continued, inaczej – jesze się będzie wlokło.

      • lukrecja pisze:

        Ale niekoniecznie będę szanowne gremium katować wszystkim, co wysmażę.

        • Wiedźma pisze:

          Zamieścisz co zechcesz…… 🙂 jakoś nie czytam Zaświatów od strony odniesień:

        • Tetryk56 pisze:

          Ależ katuj bez zastanowienia – nie czytać, jakby co, każdy potrafi, a na razie zbierasz jak najlepsze recenzje. Approve

          Nie byłbym Tetrykiem, gdybym nie zamarudził: proponuję linkować poprzednie odcinki z nowej Wyspy, bo przyszłość onetu nie wydaje się być pewna 😉

        • pan pisze:

          Ja wiem, że to fragment, bo czytałem wiele innych. Natomiast pisać można na zasadzie np. scenariusza do brazylijskiej, że nie wspomnę o polskiej, telenoweli (czyli bez myśli przewodniej). Można też pisać z zamysłem głębszym nieco (przez co nie twierdzę, że w telenowelach jest zamysł jakikolwiek poza chęcią przyciągnięcia widzów do reklam, czyli zarabianiem kasy).
          Ukłony.

          • pan pisze:

            aaa. Doczytałem w komentarzach, że to pastisze rozmaite, tudzież żartobliwe „cytowanie” dzieł popularnych. Nie mam więcej pytań.

            • lukrecja pisze:

              Dzień dobry.Te cytowania to jedno, ale też jest drugie. Ogólnie jest o tym, że co się polepszy, to się popieprzy. Czyli co sobie uwijemy i chcemy spocząć na laurach, to nam zaraz coś lub ktoś wejdzie w paradę. I że trzeba bardzo szybko biec, aby zostać w tym samym miejscu. (Red Queen Principle) A ostatecznie i tak się przegrywa.

  6. Alla pisze:

    Dzień dobry 🙂 Można wyczuć w tym rozdziale, że Autorka lubi kowbojskie filmy:))) Jest to zapowiedź, iż w kolejnym będzie się działo, oj będzie.. Czy tak??

    • lukrecja pisze:

      Westerny tak. Ale nie tylko. Samochód, którym jeżdżę, Dodge Challenger – to już film drogi, Bar z rozmaitymi gośćmi, to Gwiezdne wojny, czosnek na wampiry to np. Polańskiego Nieustraszeni pogromcy wampirów, zaś licencja na zabijanie nr 00 ileśtam nawiązuje do 007 nazywam się Bond, James Bond. Zresztą tak samo się przedstawił Strogonoff. A propos agenta 007, my mieliśmy 07 zgłoś się. Tak to się przeplata. Rodzina Strogonoffa przybyła na Oidę jako jedna z pierwszych – stare rody w USA utrzymują, że ich przodkowie przypłynęli żaglowcem Mayflower, a tylu ich się do tego przyznaje, że okręcik on być 100 razy większy niż Titanic.

  7. Alla pisze:

    Swoją drogą, co te duszyczki w tych zaświatach wyprawiają:))) Zwyczajnie się nudzą, jak zauważyła Wiedźminka 😀

    ..Za młodzi na sen za starzy na grzech..?? Wypijmy przy stole by tu na dole źle nie działo się.. 😀

  8. Incitatus pisze:

    Dzień dobry:))
    Jadę na grzyby!!

  9. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Śniło mi się, że nie umiem policzyć tych różnorodnych postaci w Zaświatach… a wszystko przez Słonioidy… 🙂

  10. Wiedźma pisze:

    Gorunc okrutny dzisiaj…. nie miałabym ochoty na strogonoffa, nawet z wytwornej polędwicy 🙁

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Po dłuższym krążeniu po Polsce i krajach ościennych informuję z ulgą, że wróciliśmy do domu. Niby fajnie, ale już we środę jedziemy po Najjuniora, a z kolei we czwartek rano przybywają Goście… znaczy trzeba korzystać z sytuacji. Bardzo uprzejmie proszę o cierpliwość i wyrozumiałość, pojawię się z powrotem nieco później, wieczorkiem…

    PS. Coś się jakby kluło wew rozumnie (jak mawiał Kolega Kierownik) w temacie pomysłu na nową prozkę… Ćśśś, byle nie spłoszyć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)