« Cholerny sztorm... Tragedia na jeziorze Orzysz »

Historia o rozlanym ajerkoniaku

Byś, klasowy osiłek i zawadiaka, przyniósł raz do szkoły aż dwie butelki tego słodkiego trunku, by wypić je po lekcjach w gronie swoich kamratów. Butelki miał schowane w teczce i zaraz po wejściu do klasy zamierzał ulokować je w swojej szafce zamykanej na kłódkę. Niestety, nim zdążył to zrobić, uderzył niefortunnie dnem teczki o ławkę i obie butelki się stłukły. Byś, zorientowawszy się, co się stało, w ostatniej chwili przed przyjściem nauczyciela do klasy czmychnął z teczką do kibla, a w ślad za nim rzuciło się dwóch najbliższych mu ludzi, którzy nie chcieli zostawić przyjaciela w potrzebie. Po otworzeniu teczki, zgromadzonej trójce ukazał się widok iście apokaliptyczny : mniej więcej do połowy była ona wypełniona gęstym, żółtym płynem, a zeszyty i książki, i reszta przyborów szkolnych tkwiła w tej topieli po pas, o ile nie po szyję. Zaczęła się dramatyczna akcja ratunkowa.. Byś ostrożnie, dwoma palcami, wyciągał z żółtych odmętów kolejne ofiary powodzi, unosił je wysoko i ruchem głowy dawał znak towarzyszom, by nadstawiali gardła pod ściekającą strużkę jajecznego nektaru albo dorodne krople opadające miarowo. Wreszcie, gdy wszystko w ten sposób zostało wyłowione, a także wydobyto szkło stłuczonych butelek, rozpoczęła się straceńcza uczta. Teczka z resztą napoju ( co najmniej trzy czwarte litra) – niczym przechodni puchar lub but kawaleryjski napełniony szampanem – zaczęła krążyć między biesiadnikami i krążyła między nimi tak długo, aż została do dna osuszona.

Skutki tej desperackiej akcji nie kazały na siebie długo czekać. Zważywszy na porę dnia ( ósma-dziewiąta rano) i fakt, że ucztujący prawie nic jeszcze nie jedli, przyjęta przyjęta przez nich dawka była po prostu zabójcza. Pierwszy padł ofiarą ” popromiennej” choroby chudy jak patyk Kazio, najmniejszy z biesiadników. Torsje chwyciły go już na drugiej lekcji. Blady jak trup, z przerażonymi oczyma, wybiegł nagle z klasy trzymając się za usta i długo nie powracał. Zaniepokojony nauczyciel wysłał wreszcie kogoś na zwiady. Goniec wrócił po chwili, niosąc hiobową wieść, iż Kazio leży półprzytomny przy muszli klozetowej i wymiotuje …. żółcią, więc ma zapewne atak wyrostka robaczkowego, a może nawet skręt kiszek. Posłano po lekarza, ale lekarza nie było jeszcze w szkole – i nieszczęsnego Kazia odprowadzono do domu.

Tymczasem na czwartej lekcji porażenie dotknęło drugiego ze śmiałków, niesfornego Zenka, chłopaka krnąbrnego i bezczelnego, stawiającego się często nauczycielom. Tym razem jednak, jakby na przekór swoim obyczajom ( zapewne wskutek słabości), zachował się nader kulturalnie. Podniósł rękę do góry, a gdy udzielono mu głosu, powiedział, że jest mu niedobrze i czy może w związku z tym wyjść do toalety. Nauczycielka biologii, kobieta surowa i cięta, przezywana Osą lub Żmiją, wiedząc już, naturalnie, o całej aferze z Kaziem, uznała, że Zenek robi sobie z niej kpiny, i nie wyraziła zgody. Co gorsza, jakby w odwecie za próbę nabrania jej, wyrwała go do odpowiedzi przed tablicą.

Zenek przez jakiś czas walczył heroicznie z naturą, ta w końcu jednak go zmogła i tak jak stał, puścił nagle straszliwego pawia na podłogę, obryzgując granatowy sweterek nauczycielki. Klasa parsknęła śmiechem. Żmija jednak zachowała zimną krew, otarła ubranie chusteczką i z właściwym sobie podejściem naturalisty poddała ją próbie węchu.

Ach, więc to ma być ta żłóć, którą rzygał Fonfara! – Tak brzmiało nazwisko Kazia- Teraz już wszystko jasne! W tej klasie od rana pije się alkohol! No, no nie ujdzie wam to płazem! A teraz : biegiem po szmatę i zmywać mi to wszystko!

Do końca dnia zwycięsko wytrzymał tylko Byś. Czy jednak, rzeczywiście, zwycięsko? Przez cały czas wyraźnie był lekko zamroczony, chodził jak błędny, a przede wszystkim otrzymał aż pięć dwój, z wszystkich przedmiotów, które wypadały tego dnia – za sam brak zeszytów i książek, a ściślej za to, że nie umiał się z tego zupełnie wytłumaczyć  

Antoni Libera

96 komentarzy

  1. wiedzma pisze:

    Dzień dobry ! Historyjka mało apetyczna, ale kto to widział pijac takie słodkie trunki w takich ilościach ? 🙂

  2. wiedzma pisze:

    O wspomnieniach ostatnio sporo się mówiło, więc zamieściłam wspomnienia ze świeżutko przeczytanej książki, zwalniając tym samym Maksia z obowiązku zamieszczenia wpisu 🙂

    • Alla pisze:

      Trzeba naszego Misia uświadomić o panujących niepisanych zasadach na Wyspie:))) Mianowicie – gdy… Towarzystwo umęczone, trudami dnia, należy go /znaczy Towarzystwo/ pobudzić nowym WPISEM 😀

  3. wiedzma pisze:

    Słoneczka wesołego jak przystało na lipiec…:)

  4. Incitatus pisze:

    Dzień dobry:)))
    Ajerkoniaczek rzecz dobra, ale w pośpiechu przyjmowany mógł się obrazić i treścią zaprotestował przeciw formie!!! Spożycia!: )

  5. Incitatus pisze:

    Informuję wszystkich po równo – wędkarzy i tych co nie wiedzą po co żyją – żem sobie wczoraj połapał jak Pan Bóg przykazał!! Ryba brała jak za cara, a za cara – moi mili – wędkarz zakładający na haczyk robaka chował się za drzewo, bo inaczej zaraz jakieś rybisko z garści by mu go wyżarło!!: )))

  6. Alla pisze:

    Dzień dobry:))) Nie lubię jajców 😀

  7. Alla pisze:

    Jest świetna włoska Limonka, która stężeniem przypomina wspomniane jajca, ale jak na limonkę przystało – jest kwaskowata… Mniaaammm 😀 Zeszłego roku z koleżanką wyduldałyśmy… całą butelkę.. i.. żadnych skutków ubocznych:))))

  8. Alla pisze:

    Stanie Nadzwyczajny.. Się przywitasz z nami?
    No chociaż by się przywitał. Bo, że z tęsknoty usychamy za… Cię, to chyba nie muszę pisać?:))))

    • stan_zwyczajny pisze:

      Witaj Ałłeczko 😀 ! Wczoraj zmuszony byłem dokonać większych zakupów uzupełniających i wykonać kilka zaległych prac w moim balkonowym ogródku i nie tylko. Tak, że wieczorem nie miałem już sił na błyskotliwe występy na Wyspie. Ale dzisiaj już jestem i postaram się trochę pobyć.

      • Incitatus pisze:

        Witaj, dawno nieczytany!: ))

      • Bożena pisze:

        Jeśli większe zakupy i uzupełnienie zapasów, to myślę, że i w coś mocniejszego również? Cheers

        • stan_zwyczajny pisze:

          Ależ oczywiście przy wypakowywaniu znalazł się kontenerek „Ciechana-Portera”. Ponieważ dość dużo ostatnio podróżowałem a jak wiadomo w podróży gardło strasznie wysycha więc postanowiłem dać wątrobie chociaż kilka dni na regenerację 😉 …

  9. Bożena pisze:

    No, ale teraz czas na kawę… Kto ze mną pije? 😀

  10. Alla pisze:

    Senatorze.. rybki patroszysz?? Brrrrr

  11. stan_zwyczajny pisze:

    Dzień Dobry Miłym Paniom! Ale się porobiło. Dziewczyny od bladego świtu o trunkach dyskutują ale my dżentelmeni zaczynamy po 11-tej. Chyba że jest to kontynuacja dnia poprzedniego albo też leczenie skutków tegoż dnia poprzedniego, wtedy ewentualnie można przyjąć jakąś leczniczą szklaneczkę na dwa palce.

    • wiedzma pisze:

      Witaj Nadzwyczajny… to tylko podziw dla zdolności młodocianych i ich ciała pedagogicznego…. 🙂

    • Incitatus pisze:

      Na dwa palce od góry??: )

      • stan_zwyczajny pisze:

        Ależ skąd drogi Senatorze! Na dwa palce od denka tzn.od małego do wskazującego. W typowej szklane to daje tak mniej więcej 125-130 ml. 😉

        • stan_zwyczajny pisze:

          PS. Zależy to również od wielkości dłoni. Znam bardzo dobrego glazurnika, któremu taką porcję należy nalewać do dużej szklanki od piwa ponieważ zwykła szklanka jest zbyt mała 😮

  12. wiedzma pisze:

    Dzień dobry ! Tornister był niczego sobie, ale ta pani nauczycielka ???? Osa, Żmija mało obrzydliwa 🙂

    • Incitatus pisze:

      Przyzwyczajona, albowiem jak mawiał z goryczą pewien woźny: – „Ucznie, proszę pana profesora, do wszystkiego są zdolni..”
      I się ogłasza konkurs – z jakiego to autora znakomitego dzieła te arcymądre słowa, no??

  13. Tetryk56 pisze:

    Witajcie! Nie ma to jak słodkie wspomnienia ze szkoły 😆

    • Max pisze:

      To prawda ,zawsze na początku lekcji Pani sprawdzała czystość rak z długą linijką w dłoni,kiedy podeszła do mnie ,to linia śmignęła w powietrzu ,ale zdązyłem łapki schowac pod pulpit. Linijka złamała się,a ja to zdarzenie pamiętam do dzisiaj i myję ręce .

      • stan_zwyczajny pisze:

        Otóż to! Mam podobne wspomnienia słodkich chwil ze szkoły i dlatego jestem zwolennikiem raczej wytrawnych zarówno wspomnień jak i trunków 🙂

      • Tetryk56 pisze:

        Hi hi! Moje najstarsze wspomnienie ze szkoły – z pierwszej klasy SP – to bójka dwóch kolegów: jeden kopał drugiego, aż zainterweniowała nauczycielka (uważałem ją za strasznie starą, może miała nawet 50 😆 ), skrzyczała agresora a widząc, że nie robi to na nim żadnego wrażenia wymierzyła mu solidnego kopa – żeby wiedział, jakie to miłe.

        • Max pisze:

          Ja bez adwokata przyznaję ,ze byłem łobuzem ,poniewaz chciałem trafic kasztanem kolegę , a trafiłem w okulary starszej nauczycielki,a co było po tym ,nie nadaje sie do publikacji .Moja wina ,moja wina, moja bardzo wielka wina …..

  14. wiedzma pisze:

    Nie mam żadnych trunkowych wspomnień ze szkoły…. ani podstawowej ani średniej. Jakoś nie było zwyczaju 🙂 Ale pamiętam nauczyciela(w 3 bodaj klasie podstawówki ), który przynosił na lekcje czarną butelkę z lekarstwami….. popijał te ” leki” i zagryzał skórkami z pomarańczy… Niedługo zabawił w tej szkole, wyraźnie ktos nie lubił zapachu pomarańczy 🙂

    • Bożena pisze:

      Ładnie uczył dzieci…

      • stan_zwyczajny pisze:

        Przecież kochana Bożenko szkoła powinna uczuć dzieci o prawdziwym życiu a nauczyciel był kulturalny i skóreczką zgryzał 😉 …
        I przecież żadnych nieskromnych pieśni biesiadnych nie wyśpiewywał.

        • Bożena pisze:

          Nie wiadomo, może Wiedźminka nie pamięta takich szczegółów? 😀

        • wiedzma pisze:

          Nie wyśpiewywał, a za to z upodobaniem klepał po tyłeczkach co ładniejsze dziewczynki….aż się rodzice zwiedzieli i nastapiło nagłe,a niespodziewanie zniknięcie pana nauczyciela:)
          Sport polegał na tym,żeby nie dać się klepać. Należało szybko odjechać na obcasach po podłodze pokrytej paskudnym pyłochłonem..wzdłuż szczelin pomiędzy deskami podłogowymi.
          Do dziś pamiętam nazwisko owego pegagoga:(

  15. stan_zwyczajny pisze:

    Na kilka godzin znikam ale pojawię się jeszcze wieczorkiem. Taki przynajmniej mam ambitny plan…

  16. Incitatus pisze:

    Przypominam, że ogłoszono tu konkurs!! Pierwsza propozycja (moja) „Sposób na Alcybiadesa”

  17. Alla pisze:

    Grzeczni chłopcy byli:))) Tylko Senator jednym słówkiem się nie zdradził, a dlaczego???:)))

  18. Jasmine pisze:

    Witam wieczorową porą. 🙂
    Nie mam pojęcia czy tym razem zdążę, ale spróbuję. 🙂
    Cały dzień mam przelotne burze. Żeby było zabawniej ciągle kradnie mi prąd. NIC nie byłam w stanie zwojować dziś w internecie. 🙁
    Z trunkowych szkolnych wspomnień jedno najbardziej utkwiło mi w pamięci.
    Klasa maturalna. Urodziny koleżanki, 18-e Urodziny. Zaproszeni goście płci obojga. Jako, że wydarzenie miało miejsce w internacie, pomagałyśmy w organizacji. Jedzenie, napoje, słodycze i my same, czekałyśmy na gości. Wielkie było ich zdziwienie, zwłaszcza męskiej części, gdy ujrzeli absolutny brak alkoholu. 🙂 Nawet symbolicznego szampana, dziś zwanego winem musującym, nie było. 🙂 Przez pół godziny atmosfera była drętwa, delikatnie mówiąc, ale potem… 🙂 Wystarczy chyba, że powiem, iż rozeszliśmy się późnym rankiem. 🙂 To była jedna z najlepszych imprez w jakich uczestniczyłam. 🙂

  19. Alla pisze:

    Komu brzoskwiniowego sznapsa?? Paskudny ulepek 28 % volt :))) Dobraanoc :))

  20. Incitatus pisze:

    Padam, dobranoc: )))

  21. Jasmine pisze:

    Nadgrody zapewne nie doczekam, jako i ten nieszczęśnik. 😆

    Się podzielę z Wami z pamięci, bo mi zapadło a w sieci znaleźć nie umiem. Tekst z Piwnicy Pod Baranami. Wykonawcy i autora nie pamiętam. Tytuł roboczy: Nadgroda. 😆

    Wyszedem sobie na przechadzkę, wyszedem na przechadzkę sam,
    tak cudnie było na tym dworzu a Księżyc zamiast przyświecał.

    Wyszedem sobie uzbrojony, reworwer trzymom w ręku już,
    ujrzałem cudny kwiat dziewczyny, jak zbójca trzymał nad nią nóż.

    Ja się jej zaraz zapytuję, skąd jesteś, jak się nazywasz,
    skąd jesteś, z jakiej okolicy i co tu teraz porabiasz.

    Ja jestem z tej tu okolicy, mój ojciec wielkie dobra ma,
    jak mnie pan z lasu wyswobodzi, nadgrodę zaraz otrzyma.

    Nadgrody ja nie potrzebuję, nadgrodę ja ci mogę dać,
    ty mi tylko miłość zaprzysięgnij a wolność zaraz otrzymasz.

    Dziewczyna miłość mi przysięgła i zaraz poszła w siną dal,
    na skraju lasu czekał hrabia a u mnie pozostał w sercu żal.

    Rudududu.

    Wszystkie Rudududu pomiędzy, skasowałam. 😆
    Tekst był melodeklamowany, bo, że śpiewany, trudno było powiedzieć. 🙂

    • wiedzma pisze:

      Witaj Jaśminko 🙂 też nie dostanę tej nadgrody bo i tekstu Rudududu nie pamiętałam 🙂

      • Jasmine pisze:

        Witaj Wiedźminko. 🙂 A pamiętasz może kto to wykonywał ❓ Minęło wiele lat a do dziś mam to w uszach a owego pana przed oczami, ale nazwiska za nic nie mogę sobie przypomnieć. 🙁 Mieczysław Święcicki ❓

  22. Quackie pisze:

    Dobry wieczór Państwu. Właśnie wróciliśmy z wojaży, jutro rano jeszcze następne, a na swoją obronę mam tylko tyle, że najdalej we wtorek pojawi się pan Ignacy. Jak się Szanowni Wyspiarze zapatrują na takie rzeczy postawienie?

  23. Jasmine pisze:

    Witaj Quackie. 🙂 Się tylko w swoim imieniu wypowiem. Wybacz, ale głupie pytanie zadałeś. 😆 Oczywiście, ze jestem ZA. 😆

  24. wiedzma pisze:

    Witaj Kwaku ! Masz odpuszczone wszystko, czemu nie zawiniłeś. 🙂 A Jaśminka ma rację 🙂

  25. wiedzma pisze:

    A Miśka dziś nie było ! Aż tak dotkliwy jest ten syndrom dnia następnego ?: Tired

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)