« Lajkonik i świat nieocalały Toskański »

Z życia kotów

Był późny jesienny wieczór, gdy małemu kotkowi udało się zauważyć, że okno na strychu zostało niedomknięte, Wystawił główkę i z ciekawością rozglądał się, obserwując słabo dotąd znany krajobraz nocnego miasta. Gdzieś na dole coś hałaśliwego ruszało się i błyskało światłami – takie podobne do samochodu gospodarzy, tylko mniejsze – ale jako odległe nie budziły poczucia zagrożenia. Wyżej rozpościerała się ciemna przestrzeń dachów o nieregularnych liniach, gdzieniegdzie przerywana jaśniejszymi oknami poddaszy. Wszystko to było dziwne, piękne i fascynujące młodziaka.

Na gzymsie w pobliżu okna zamajaczył jakiś ruchomy kształt, o nieco innym odcieniu szarości niż gęstniejący mrok wieczora. Mały nastroszył się, ale zanim uciekł, uspokoił się – rozpoznał przybysza. Przed nim stał na gzymsie duży, pręgowany kocur – wąsy i oczy podobne do mamy, futro trochę inne i większy, ale ogólnie swój.

– Co tu robisz, Duży Kocie? – zapytał mały, całkiem już zapomniawszy o lęku.

Duży popatrzył bez nadmiernego zainteresowania.

– Idę się trochę połajdaczyć – odpowiedział na odczepne. Młody nie chwycił aluzji.

– A mogę iść z tobą? To jest fajne? – zapytał skwapliwie.

Dużemu było wszystko jedno.

– Jak chcesz, to chodź.

Nie trzeba było dwa razy powtarzać – młody zgrabnie wyślizgnął się przez okno i po chwili był już na gzymsie obok dużego. I poszli w miasto: jeden gzyms, drugi gzyms, jakiś komin, zeskok pół piętra niżej… Niestety duży, znacznie sprawniejszy, szybko zgubił małego natręta. Młody został więc wkrótce sam na jakimś dachu. Zrobiło się już całkiem ciemno, w dodatku zaczął padać deszcz. Młody otrząsnął futerko, zastanowił się i zamruczał do siebie:

– Ech, połajdaczę się jeszcze najwyżej chwilę i wracam do domu!

2 komentarze

  1. Jo. pisze:

    A niech Cię!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)