« PAF!!! Przyciąganie jest piękne »

Julian Tuwim do K.I.Gałczyńskiego

                                                                                   Anin 4.VIII.1950
 
 
O, Konstanty !
Jestem pełen entuzjazmu dla Twego przekładu, za który bardzo Ci dziękuję, podwójnie dziękuję: jako po prostu czytelnik i jako kierownik teatru.Nareszcie będzie można czytac i słuchać ze sceny oszałamiającego Dream’a przełożonego jasnym, prostym, a poetyckim językiem. Profesorowie, angliści, szkspirzyści niech sobie wyławiają z Twego przekładu jakieś drobne nieścisłości ( nie twierdzę, że się ich dopuściłeś, bo za słabo znam język angielski), ale my, szerokie masy, bedziemy wreszcie rozumieć m ó w i o ne g o. Szekspira. Zastanów się, w jak kłopotliwej sytuacji jest widz teatralny. Aktor mówi – a on nie rozumie. W tzw. życiu można rozmówcy przerwać i poprosić, aby był łaskaw powtórzyć, bo się nie zrozumiało. Czytający może sobie mętniejsze zdania lub fragment przeczytać parokrotnie, aż domaca się sensu. Ale wyobraź sobie, że widzowie zaczynają przerywać aktorom i prosić o powtórzenie ! Ładny spektakl, isn’ t it?.
Dam jeden tylko przykład. W tłumaczeniu Koźmiana Hermia mówi do Heleny:
” Kocha mię, choć się nań marszczę i zrzędzę ” – na co Helena odpowiada:
„K a ż   w e j ś ć  w   m ó j   u ś m i e c  h   t w y c h  z m a r  s z  c z e ń   p o t ę d z e „
Piękne, co ? – A w akcie drugim sc 2 Oberon mówi do Puka:
„Wróć, nim zapieje pierwszy k u r  w  z a r a n i e .” Tyz piknie”, jak powiedział pewien góral, gdy sie dowiedział od warszawskiego cepra, że na ” rzyć” mówią w stolicy dupa…..
Świetnie i śmiesznie wypadły sceny ” plebejskie” z którymi dotychczasowi tłumacze nie umieli dać sobie rady.
Rzecz prosta, że drobne retusze bedą tu i ówdzie potrzebne. Zrobimy to razem – w pół godziny. Razem dlatego, że chodzi o   t e a t r  , o żywe słowo. Będą to mikroskopijne popraweczki bądź w rytmice, bądź w zestawieniach słów ( ze względów fonetycznych).
W najbliższych dniach omówię z dyrekcją sprawy terminu, obsady, muzyki, malarza etc.
Przyślij jak najprędzej akt V. Przepisywanie potrwa trochę, bądź cierpliwy, i nie niepokój się o egzemplarz. Jest w pewnych rekach.
Jeszcze raz dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam, stary fantasmagoryczny byku z Maskulińskiego Nadleśnictwa. 
  
                                                                               Julian Tuwim     

176 komentarzy

  1. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Kolejny list pana Juliana….. adresata nie trzeba przedstawiać. Za to Autor – jakże wdzięcznie pisze do tłumacza „Snu nocy letniej” i jak delikatnie sugeruje mozliwe poprawki…. 🙂

  2. Wiedźma pisze:

    Och, słoneczko zajrzało mi przez okno, więc biegiem na spacer….ale wrócę, bom się za gospodynię najęła Delighted

  3. korab1 pisze:

    DzieńDobry Miłym Paniom :))) Jak ja dawno, dawno temu nienawidziłem KIG, wszystko przez wiersz „Westerplatte”, którego za diabła nie mogłem się nauczyć(z lenistwa) i otrzymałem kolejno kilka dwój na j.polskim :)))

  4. Quackie pisze:

    Fajny list, zakulisowy. Zawsze twierdzę, że pisarz (autor, tłumacz) powinien mieć zawsze pod ręką redaktora, który mu się przejedzie po tekście i wytknie już nie mówię, że błędy, ale niedostatki stylu, schematy językowe i inne natręctwa. A już daj Boże, jeżeli zrobi to taktownie i uprzejmie. Bo są tacy pisarze, którzy przecinka w swoim tekście zmienić nie dadzą, nawet jeżeli jest postawiony bez sensu i powodu. Ja osobiście mam tyle autokrytycyzmu, że na ogół dobrze mi się współpracuje z redaktorami.

    • Wiedźma pisze:

      No tak…. na ogół autorzy bronią swoich praw jako te lwy 🙂 Że dobrze Ci się współpracuje z redaktormi – święcie wierzę, ale jak Ty się czujesz w roli redaktora ? 🙂

      • Quackie pisze:

        Staram się po pierwsze ustalić, „kto mi za to płaci,” w sensie nie tylko finansowym, tylko kto ma decydujący głos: np. wydawnictwo, agencja reklamowa, czy może autor lub klient agencji.

        Jeżeli to autor, to muszę wiedzieć, czego oczekuje – są tacy, którzy w ogóle nie chcą grzebania w swoim tekście na poziomie słownictwa i/lub stylu, tylko ogólnej recenzji z wytknięciem słabych stron, na podstawie której ewentualnie sami jeszcze sobie przeredagują. IMHO to pułapka – po kolejnym czytaniu człowiek po prostu przestaje widzieć własny tekst, ten tekst się robi przeźroczysty. Trochę pomaga odstęp czasowy, ale nie zawsze jest na to, no właśnie, czas.

        Redakcja to w ogóle mało wdzięczne zadanie. Jak widzę sp…ony tekst (również przekład), to czepiam się w pierwszej kolejności redaktora, który właśnie jest od tego, żeby pilnować, a w razie czego cofnąć tekst do tłumacza z żądaniem lepszego sformułowania.

        Jest taki tekst Wańkowicza o tym, jak jego córka (a może to była już wnuczka???) pracowała jako researcherka, coś w rodzaju redaktora merytorycznego, który ma wychwytywać niekonsekwencje i błędy rzeczowe z tekstu i puściła coś bodajże o Naserze, który wypływał z portu w Kairze, podczas kiedy w rzeczywistości wypływał z Aleksandrii – i poleciano jej po premii, właśnie jej, a nie autorowi. Bo to ona miała pilnować.

        • Alla pisze:

          Córce, na pewno 😀

        • Wiedźma pisze:

          Witaj Skowronku ! Delighted tak jest, to Tili oberwała za błąd :0

        • Quackie pisze:

          Dziękuję paniom. Są takie szczegóły, które pamiętam, i takie, do których kompletnie nie mam głowy. Napisałem najpierw, że córce, ale potem aż mnie dopadła wątpliwość, czy i jak córka tak się błyskawicznie naumiała po angielsku, żeby być redaktorką (bodajże w „Reader’s Digest”?), natomiast wnuczka, urodzona i wychowana tamże, już prędzej.

          Ja osobiście przyznam, że mimo papierów na zaawansowaną znajomość angielskiego, a także w miarę swobodnego posługiwania się tym językiem w mowie i piśmie, czynnie i biernie, z pewnością bym nie potrafił redagować angielskich tekstów, wszystko jedno, stylistycznie czy merytorycznie.

          • Wiedźma pisze:

            Tili naumiała się w amerykańskim college’u, bo wojnę spędziła w Stanach… i nigdy do Polski nie wróciła….

            • Quackie pisze:

              To wiem, ale jakoś nie mam w głowie chronologii… kiedy zaczęła się naumiewać, kiedy skończyła, a w którym roku zdarzyła się sytuacja, o której pisał Wańkowicz, a to dość istotne, w sensie żeby sobie uzmysłowić, ile lat się uczyła. No i oczywiście ile lat tkwiła w tym żywiole językowym, bo to też się liczy.

              • Incitatus pisze:

                Jeśli się nie mylę w tym czasie w Egipcie Naser rządził. Przedział czasowy jakiś to daje.

                • Incitatus pisze:

                  A w amerykańskim żywiole Marta Wańkowicz (po mężu Erdman) tkwiła od początku wojny. Kapitan Meissner swoim statkiem wywiózł ją tuż przed wybuchem wojny z Polski.
                  A zabawne historie z tym redagowaniem gazety są w Atlantyk-Pacyfik. Poszukam zaraz.

                • Incitatus pisze:

                  Atlantyk-Pacyfik gdzieś mi akurat wcięło, znalazłem za to zagubionego przed paroma laty Cerama! Hmmmm…

                • Incitatus pisze:

                  Naser, sprawdziłem!!
                  Zatem mamy przedział czasowy – Marta była w USA od 1939 i (tu za Wiki):”..Urodziła się 29 lipca 1921 roku. Po zdaniu matury wyjechała do Szwajcarii, by tam kontynuować naukę. Po wybuchu II wojny światowej wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Tam pisała reportaże do polskich i anglojęzycznych czasopism, działała społecznie, pomagała uciekinierom z Europy, wysyłała paczki dla jeńców. Po dwóch latach od wyjazdu ukończyła college z wyróżnieniem.

                  Po wojnie zamieszkała na stałe w USA. Tam w 1944 roku wyszła za mąż za Jana Erdmana (1906–1986) i urodziła córki – Annę Krystynę (1945-2004) i Ewę (ur. 1947)….”

                • Quackie pisze:

                  No owszem. Od 1952 rządził. Tylko jakby tak jeszcze sobie przypomnieć, przy jakiej okazji oni (=to pismo) o nim pisali?

                • Incitatus pisze:

                  To nie o Naserze. Chodziło o to, że autor jakiegoś artykułu napisał, że pod pałacem prezydenckim w Kairze siedzą żebracy. Niezbyt przekonana o tym była nacz.red. ich pisma i kazała to sprawdzić. Marta była rezerczerką tegoż artykułu i do niej należało wszystkie niejasności wyjaśniać. Zadzwoniła do ojca i pyta czy on sobie z Egiptu przypomina takie widoczki. Pan Melchior powiada, że owszem, tak. No a czy teraz też mogą tam siedzieć. Czemu nie, kiedyś siedzieli to i teraz siedzą! Koniec końców wystraszona Marta wywlokła telefonicznie przez ocean z jakiegoś ważnego spotkania czy też czegoś tam innego ich egipskiego korespondenta i okazało się, że ten potwierdził! Siedzą!
                  Mnie to było potrzebne do ustalenia ile lat Marta posługiwała się na co dzień językiem angielskim i wychodzi mi, że od 1939. Opowiadanie Wańkowicza powstało najpóźniej w 1962 r., a zatem Marta miała dość czasu by perfect opanować język.

                • Quackie pisze:

                  Łe, ponad 20 lat w tamtym żywiole. Jasne, naumiała się, miała kiedy. Ja nie mam szans…

              • Wiedźma pisze:

                Dość długo tkwiła….. mieszkanie u amerykańskiej rodziny, college, studia…. przecież nie uzyskałaby pracy w prestiżowym wydawnictwie, gdyby mówiła jak Kali 🙂

                • Incitatus pisze:

                  Ponadto angielskiego uczyła się jeszcze w Polsce i podczas nauki w Szwajcarii.
                  Odwiedzała ojca w Polsce, a jej córka, Anna Krystyna Erdman, studiowała medycynę w Warszawie.

  5. Wiedźma pisze:

    Mży mżawka 🙂 ciepło i spokojnie…. mimo szarego nieba nie jest przygnębiająco 🙂

  6. Wiedźma pisze:

    Bardzo bym chciała, żeby i dla pp. Senatorostwa to był dobry dzień….. Rumak częściej by się pokazywał…

  7. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Zawsze byłem ciekaw pochodzenia imienia Ildefons i trochę się zdziwiłem, za Wiki :”Ildefons – imię męskie pochodzenia germańskiego. Wywodzi się od słów hild „walka, potyczka” i funs „gotowy”, co mogło oznaczać „gotowego do walki”.
    Bardzo bojowe imię 🙂

  8. Incitatus pisze:

    Proszę, jaki to Pan Lulian grzeczniutki i Pana Ildewąsa tak cieniutko i delikatniutko już nie prosić, a wręcz błagać zaczyna…. Nawet nie próbuje kazać mu pocałować się w d…pę! Widać on tylko z niepoetami ostry kozak!: ))

  9. Alla pisze:

    I kolejny fajny list 😀 A co najciekawsze p.Julian marnie znał język Szekspira, że se cytnę: „…siedzę czerwony, spocony, wytężony, dobieram w myślach słów, przystawiam końcówki gramatyczne, układam sobie szyk wyrazów, przygotowuję wymowę i akcent; wreszcie, zmęczony, wyczerpany katorgą przygotowań, rozdygotany tremą, wybełkacam (wybełkucam? jak jest prawidłowiej?) zdanie, złożone najwyżej z 8—10 słów — a mój interlokutor uśmiecha się i mówi: Pardon me?
    Największy wstyd, gdy się człowiek znajdzie wśród dzieci. Te okrutne stworzenia z politowaniem i pogardą patrzą na starca, który nie może się wygadać.” Wink

  10. Alla pisze:

    No to się pakuję.. coraz bliżej 15.. Hurrra 😀

  11. Quackie pisze:

    Ha. Nobla z literatury dostała pani Alice Munro – za krótkie formy literackie. Znaczy wciąż jeszcze mamy szansę!

  12. Wiedźma pisze:

    Deszcz siąpi za oknem i zdaje mi się, że jest później niż jest na zegarze… a może trzeba włączyć radio ?

  13. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Zapowiada się piątek na styk, w odróżnieniu od wcześniejszych dni będzie i praca, i bieganie, więc mogę być bardzo w kratkę. Albo nawet wcale… Się zobaczy.

  14. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: ))) Szabas za pasem…. aby do zachodu słońca…

  15. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry 🙂 U mnie bez zmian: mglisto i pochmurno… 🙂

  16. Wiedźma pisze:

    Jeszcze pamiętam, darowane przez Gierka, pierwsze wolne soboty…. zdawało sie, że to tyyyyle wolnego czasu 🙂 Delighted

  17. Wiedźma pisze:

    Odbyła się dziś podniosła uroczystość pasowania pierwszoklasistów na uczniów…. 🙂 no i Basia ma wolne, a ja babciogodziny 🙂 Delighted

    • Incitatus pisze:

      Matuchno, ale ten czas leci! Jeszcze parę listów Tuwima, ze trzy dziki i jakiś szczupak, Pan Ignacy z Panią Chandrą w Tomaszowie, Misiek na raty zeźre ze trzy Harpie i Basia na ślubnym kobiercu stanie!! A później prawnuk za prawnukiem! Overjoy Overjoy Overjoy

  18. Quackie pisze:

    Chciałem nadmienić, że wybieram się z Juniorami do kina, na „Grawitację”, więc dotrę z powrotem pewnie dopiero na dobranockę…

  19. Tetryk56 pisze:

    Wysłuchałem dyskusji redaktorów Studia Opinii n/t inteligencji jako grupy społecznej w Polsce (b. ciekawe!), wracam, a tu wszyscy śpią? Cisza, że nawet wiatru nie uświadczysz…

  20. Wiedźma pisze:

    Wróciłam z koncertu…. w programie było „Requiem” Mozarta…. tylko nikt nie napisał, że to jest ” speaking concert”…. i że będziemy słuchać fragmentów utworu, a dyrygent będzie jednoczesnie prelegentem i będzie opowiadał …. Przyznaję, interesująco i ze swadą, ale i tak poczułam się jak na szkolnym koncercie .:)
    Chyba mam tzw. mieszane uczucia 🙂

    • Wiedźma pisze:

      Owe „speakings concerts” to realizacja projektu poznańskiej Fabryki Sztuki …. 🙂

      • Quackie pisze:

        Nie jest-ci to wyraz rozpaczy, żeby szerzyć w ten sposób kulturę z tzw. tłem w niezainteresowanym szerzej narodzie?

        • Wiedźma pisze:

          Oczywiście, że jest to sposób na szerzenie kultury muzycznej. Prawdą jest, że wiedza muzyczna nie jest powszechnie dostępna I jeśli mam mieszane uczucia, to dlatego, że organizatorzy nie uprzedzili co to będzie. I trochę mi żal, że dobry chór szczecińskich medyków tylko fragmenty nam zaprezentował…

  21. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Wróciłem i dochodzę do siebie. Namyślam się nad recenzją, ale musiałbym tak ją napisać, żeby nie popsuć filmu. Co będzie trudne.

  22. Tetryk56 pisze:

    Grawitacja zwycięża w walce z powiekami.Dobranoc! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)