« Na działce i na przełomie Ośmaczek na włoskiej wyspie Ischia. »

Rybio

Spotkała nas dziś dosyć sympatyczna przygoda.
Dzień zapowiadał się średnio upalny, więc postanowiłam wybrać się nieco dalej niż zwykle – nad maleńkie jeziorko, którego brzeg jakby stworzony został do wodnych harców. Nie znaczy to, że gdyby dzień był upalny – siedziałybyśmy w domu. Nie. Ale na pewno pojechałybyśmy dużo bliżej, by jak najkrócej kisić się w graciku, który może i jest cudem techniki, ale sporo- już -letnim i klimatyzacji nie posiada.
Dojechałyśmy planowo i po dojściu na miejsce z zadowoleniem stwierdziłyśmy, że jesteśmy jedyne (i niepowtarzalne też, ale może o tym opowiem innym razem).
Rozłożyłyśmy się na trawie, tuż przy granicy piasku. Psiułka zwyczajowo obiegła teren, a ja zaległam sobie na kocu.
Nie działo się nic szczególnego – trochę pływałyśmy, trochę się opalałyśmy, drzemałyśmy (Psiułka), czytałyśmy (ja) – słowem typowy plażowy dzionek.
Przesiedziałyśmy tam do popołudnia i w pewnym momencie zgodnie orzekłyśmy, że pora wracać do domu.
Pakowania nie było wiele, więc uporałyśmy się z tym szybko, zwłaszcza Psiułka, która za cały bagaż miała miskę na wodę, którą i tak ja za nią dźwigałam, i brzegiem jeziorka ruszyłyśmy do samochodu.
Po kwadransie doszłyśmy do zatoczki i natknęłyśmy się na dwóch młodych panów wędkarzy.
Psiułka rozszczekała się na wszelki wypadek, więc chciałam jak najszybciej ich minąć, ale kiedy zamilkła, by nabrać oddechu, jeden z nich powiedział:
– Mi też miło cię widzieć, Ruda! – i roześmiał się.
Psiułkę wmurowało. Przysiadła z półotwartym pyszczkiem, wgapiając się w nietypowe indywiduum, które ani trochę się jej nie przestraszyło. Nie wiem, co sobie myślała, ale może uznała, że nie ma sensu tracić czasu na kogoś, kto i tak tego należycie nie oceni i – była cicho.
Tymczasem drugi z wędkarzy wyrzucił z łódki okrągły kasarz. Zerknęłam mimochodem i aż się uśmiechnęłam.
– Piękny połów – powiedziałam.
Panowie zgodnie mi przytaknęli.
– Będzie z dziesięć kilo – orzekł fachowo ten, który spacyfikował Psiułkę.
– Albo i z dwanaście – potwierdził drugi.
– Gratuluję i do widzenia – uśmiechnęłam się znowu i pociągnęłam Psiułkę.
– A nie chce pani jednego? – spytał ten witający się.
– Mogę chcieć – roześmiałam się. – A po ile?
Byłam przekonana, że chcą ze mną zrobić interes, a że lubię rybę, nie miałam nic przeciwko temu.
– Nic – odparł ten drugi, wyrzucając ryby na trawę. – Niech sobie pani wybierze któregoś.
– Ale ja nie mogę… – zawahałam się.
– Co tam – nie mogę! Nie wie pani, że jak dają, to trzeba brać, a jak biją to uciekać?
Roześmiałam się i wybrałam najbliższą sztukę.
– Obrać pani?
– Nie. Dziękuję. Ale ja mogę panom pomóc w czyszczeniu. Chociaż tyle w rewanżu…
Panowie spojrzeli najpierw na mnie, potem na siebie.
Mogłabym przysiąc, że temu drugiemu złośliwie błysnęło oko przy podawaniu mi noża.
Tak, wiem, że nie wyglądam na kogoś, kto umie obrać ziemniaki i pokroić mięso, więc pseudo-odkrywcze uwagi o nierobach z długimi paznokciami nauczyłam się kwitować nieprzyjemnym śmieszkiem. Jak również tego, że nie warto napomykać, iż moja rodzina nie umiera z głodu i nie zarasta brudem tylko dlatego, że mam zadbane ręce, więc i tym razem po prostu zabrałam się za skrobanie. Ostatecznie wychowałam się nad Jeziorem i ktoś te Tatowe i Braciane trofea musiał sprawiać…
Poszło nam szybko, bo panowie również nie próżnowali.
– Swojej pani nie obrała – usłyszałam na koniec.
– Zrobię to w domu – odparłam, bo już się trochę zaczęłam śpieszyć.
Dostałam od nich reklamówkę i pożegnałyśmy się wreszcie.
Po powrocie przekąsiłyśmy co nieco i wzięłam się za czyszczenie. Ale najpierw pstryknęłam darowanemu okazowi zdjęcie, a nawet – dwa:)

195 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dobry wieczór na nowym pięterku!

    „Podobno ryb łowienie nerwy leczy,
    Więc łowie ryby, lecz cóż z tego, gdy
    Nie trafia się szczupaczek ani leszczyk
    -Smutny deszczyk sobie mży”

    A tu się trafił. I bez deszczyku!

    • Lena Sadowska pisze:

      Witaj, Quacku:)

      Za to z dreszczykiem:)

      Może i leczy, ale u mnie tylko wtedy, gdy biorą:)
      A a propos różnych Starszych Panów, to opowiadał mi Tata, że właśnie na naszym Jeziorze łowił ryby pan Dymsza, a rożek, przy którym stawał (łódką), długi czas nazywano „rożkiem Dynszy”:)

  2. Lena Sadowska pisze:

    To ja też pożegnam się już tutaj:
    dobrej nocki, Wyspo:)

  3. Quackie pisze:

    Dzień dobry, tutaj pada i wg prognoz ma padać do 10.00.

  4. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Po gorącym czerwcu chłodny lipiec? Czuję się jak hartowana stal. Staram się nie pękać…

  5. Makówka pisze:

    Witam!

  6. Makówka pisze:

    Zanika Internet…

    • Quackie pisze:

      Jesteś w drodze? Ma prawo niestety Worry

      • Makówka pisze:

        W pociągu

        • Makówka pisze:

          Opóźnionym oczywiście.

          • Quackie pisze:

            Ja już nie wiem, jakie pociągi w Polsce się nie spóźniają. Może towarowe?

            • Lena Sadowska pisze:

              To bodajże w cyklu „Ja z moim tatkiem” J.Sawaszkiewicza pani za karę kazała bohaterowi sto razy napisać na tablicy zdanie:
              „Pociągi w Polsce zawsze przychodzą punktualnie.”,
              gdy ten wyrwał się, że jest ono fałszywe i nielogiczne:)
              Pani była żoną zawiadowcy rodzimej stacji…

              • Quackie pisze:

                Happy-Grin znakomite!

                • Lena Sadowska pisze:

                  O tak, Quacku:)
                  Uwielbiam Sawaszkiewicza:) Jeśli nie miałeś okazji, to polecam bardzo, zwłaszcza cykle (traktujących o absurdach rzeczywistości) opowiadanek o Tatce:)
                  Według mnie niewyczerpalne źródełko dobrego humoru.

                • Quackie pisze:

                  Kojarzę Sawaszkiewicza, kiedyś ktoś ze znajomych go cyklicznie publikował na Facebooku chyba, ale zdaje się przestał.

                • Lena Sadowska pisze:

                  Szkoda, że przestał.
                  Jednak co papierowa wersja, to – papierowa – sięgasz kiedy chcesz:)

          • Quackie pisze:

            Czekaj, ale pięć minut? To nienajgorzej. Czy już wzrosło?

            • Makówka pisze:

              Do 10 minut.Ale to pendolino bądź co bądź.
              Jestem już w autobusie MPK

              • Quackie pisze:

                No tak, pendolino… ale one też się psują.

                • Makówka pisze:

                  On się nie zepsuł. Podjechał dużo przed czasem. Pasażerowie wysiedli, wsiedli i on dalej stał i ruszył 5 minut po czasie. Do Krakowa miał 10 minut, to oczywiście drobiazg, ale nazwa pendolino i cena biletu powinno do czegoś zobowiązywać.

                • Lena Sadowska pisze:

                  Maczku, czasami takie opóźnienie wynika z problemów na trasie. Tory to nie szosa, inny (na przykład opóźniony po awarii) pociąg nie zjedzie na pobocze i nie poczeka, inne muszą go przepuścić:)

              • Tetryk56 pisze:

                Koleżanka parę dni temu spędziła 5 upalnych godzin na pokładzie samolotu, czekającego na start…

                • Quackie pisze:

                  Rany, 5 godzin? Jak lecieliśmy w lutym do Egiptu, to pasażerów z „naszego” samolotu przetrzymano w maszynie jakieś 2 godziny (ze względu na wyjątkowo porywisty wiatr), ale nie w upale, na szczęście.

                  Oraz: zdarzyło mi się być chyba ze dwa razy w życiu na pokładzie pendolino, w którym całkowicie wyłączono zasilanie (raz to był chyba reset wszystkich systemów) i przez jakieś 15 minut musiałem dawać sobie radę bez klimatyzacji – bardzo podobne wrażenia, jak z samolotu, tzn. takiego, w którym wyłączono wszystkie systemy.

    • Tetryk56 pisze:

      Ale ty się pojawiasz! Bilans jest dodatni! Delighted

  7. Makówka pisze:

    Jak smakowała ryba Leno?

  8. Lena Sadowska pisze:

    Dzień dobry w ten ciepły choć nieco chmurzasty poniedziałek, Wyspo:)

    A zaczniemy od wierszyka, bo jak inaczej;):

    Leszcz za wąsy suma szarpie.
    „A to śmiałość!” – rzekły karpie.
    „Karpie dobre są, lecz w sosie” –
    Odezwały się łososie.

    „Głupie żarty” – rzekła flądra.
    „Patrzcie, flądra jaka mądra,
    Skąd u flądry rozum taki?” –
    Obruszyły się szczupaki.

    „Cóż za dziwne obyczaje,
    Że okoniem szczupak staje?” –
    Mruknął sandacz. Więc sandacza
    Zbeształ okoń: „Pan uwłacza
    Mnie i całej mej rodzinie,
    Niech pan od nas precz odpłynie!”

    Rzekły śledzie: „Ryby rzeczne
    Są zazwyczaj niedorzeczne”.
    „Każda woda im za słodka” –
    Przygadała śledziom płotka.

    Karaś milczał. Tylko kilka
    Jeszcze słów rzuciła kilka,
    A sardynki z tej rozmowy
    Potraciły całkiem głowy.
    („Ryby” – J.Brzechwa)

  9. Lena Sadowska pisze:

    No dybra, to lecę na opóźniony odrobinkę spacerek:)

  10. Lena Sadowska pisze:

    Po niespodziewanej dość kamerkowej integracji rodzinnej i ja się pożegnam: dobrej nocki, Wyspo:)

  11. Makówka pisze:

    Jak wszyscy to wszyscy Makówka też.

    DOBRANOC!

  12. Makówka pisze:

    Ośmaczek też już się żegna.

    Heart

    Śpijcie dobrze!

  13. Quackie pisze:

    Dzień dobry, pakujemy się.

  14. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Podróżującym szerokości na drogach i w przestworzach, domowym po prostu miłego piąteczku! 🙂

  15. Makówka pisze:

    Wyspane, odespane dzień dobry!
    Gdyby tak można było nadspać na weekend:)

  16. Quackie pisze:

    Jeszcze chwilę w zielone gramy (na miejscu)…

  17. Lena Sadowska pisze:

    Deszczydło i wiejba u nas, że hej, więc przywitanie odrobinkę kwiatowe:):

    „Na ulice, na podwórze
    rzuca deszcz deszczowe róże.
    Każda mokra jest okropnie,
    liście ma jak srebrne krople.

    Już chodniki i kałuże
    przystrojone w srebrne róże,
    już na schodach i na ganku
    pełno jest błyszczących wianków.

    A ja sobie zaraz, wiesz,
    Wyjdę na ten wielki deszcz!
    Wyjdę z domu, no i już!
    Zrobię bukiet z mokrych róż.”
    („Deszczowe róże” – D. Gellner)

    Dzień dobry, Wyspo:)

  18. Lena Sadowska pisze:

    Przemoknięte i przewiane, ale rudo-szczęśliwe dobry wieczór, Wyspo:)

  19. Lena Sadowska pisze:

    Pora na dobranoc i listek sałaty, że tak powtórzę za klasykiem, i pożegnam się:

    miłych snów, Wyspo:)

  20. Makówka pisze:

    Słonecznie witam!

    • Lena Sadowska pisze:

      Ja też słonecznie Cię witam, Makówko:)
      Na przekór chmurom i deszczowi, który zaczął chyba właśnie sjestę:)

  21. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Kocham wiatr! Tylko czemu wieje mi w oczy?

    • Makówka pisze:

      Nie lubię wiatru, (chyba że delikatny w czasie upału), bo wtedy są wahania ciśnienia i źle się czuję.
      Ale kocham słońce i takie błękitne niebo jak teraz.

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry, kochani, daję tylko znać, że już czekamy na samolot. Do zobaczenia po powrocie!

  23. Lena Sadowska pisze:

    Ponieważ w kwestii pogody niewiele się zmieniło, zaczniemy innym utworkiem pani Doroty G.:):

    „Gdy pada na nosy, gdy pada na krzaki,
    to budzą się zaraz Deszczowe Dziwaki.
    Deszczowe Straszydła, Deszczowe Potworki
    i prędko wyłażą z kałuży jak z norki.
    Pod rynną się kąpią i myją tam uszy
    i każdy się pluszcze a żaden nie suszy.
    Łóżeczek nie mają, kołysek nie znają
    a swoje maluchy w kaloszach huśtają.”
    („Deszczowe Dziwaki”)

    Dzień dobry, Wyspo:)

    • Tetryk56 pisze:

      Gdy świat lśni, drobnym deszczem zroszony,
      po chmurach gonią się płanetniki,
      spod mokrych krzaków gniewne okrzyki
      słychać – to złoszczą się dziwożony…

      (słabe, ale moje 😉 )

      • Makówka pisze:

        No i po co to krygowanie się?

      • Lena Sadowska pisze:

        🙂

        Czemu – słabe? Jesteś dobrym lirykiem. Na poczuciu humoru też Ci nie zbywa. Mi się podoba:)

        Napisałam kiedyś coś podobnego, nie w kontekście deszczu, lecz prasłowiańskich demonów właśnie:) Nazywało się to …rozmowa ze smętkiem druga…:

        zapachniało słodko w szuwarze
        pszenno-złotym miodem dziewannym
        kurupira o jasnej twarzy
        wypłoszyła ćmucha z fontanny

        odwrócony ślad stóp na ścieżce
        biedrzeńcami rozsiał się cicho
        pokropione wieczornym deszczem
        chichotało leśne pal-licho

        w starej wierzbie kręciek zastukał
        zajarzyło się miedzią próchno
        dobrochoczy gonił kłobuka
        aż się zmęczył biedak i usnął

        kiedy kapnie rzewną półnutką
        wydzwonioną pośród ostępów
        westchnę sobie czasem leciutko
        i pomyślę nie ma cię smętku
        😉

        A teraz lecę na spacerek, bo Psiułek wypala mi już dziury w kolanach:)
        Po powrocie zrobię własnopięterkowy rachunek sumienia i pobiegnę gościć się do Maczka:)

  24. Makówka pisze:

    189 komentarzy to chyba już mogę zaprosić na nowe pięterko?

  25. Lena Sadowska pisze:

    Pożegnam się jednym z moich ulubionych wierszy W. Szymborskiej:):

    „W rzece Heraklita
    ryba łowi ryby,
    ryba ćwiartuje rybę ostrą rybą,
    ryba buduje rybę, ryba mieszka w rybie,
    ryba ucieka z oblężonej ryby.
    W rzece Heraklita
    ryba kocha rybę,
    twoje oczy – powiada – lśnią jak ryby w niebie,
    chcę płynąć razem z tobą do wspólnego morza,
    o najpiękniejsza z ławicy.
    W rzece Heraklita
    ryba wymyśliła rybę nad rybami,
    ryba klęka przed rybą, ryba śpiewa rybie,
    prosi rybę o lżejsze pływanie.
    W rzece Heraklita
    ja ryba pojedyncza, ja ryba odrębna
    (choćby od ryby drzewa i ryby kamienia)
    pisuję w poszczególnych chwilach małe ryby
    w łusce srebrnej tak krótko,
    że może to ciemność w zakłopotaniu mruga?”
    („W rzece Heraklita”)

    Dziękuję za miłe rozmowy na pięterku, które z jednej ćwierci urosło do czterech:)
    Miło było mi Was gościć, a teraz sama udaję się pobyczyć do Maczka:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)