Późnym rankiem Zenek siedział na pomościku i moczył nogi w wodzie. Łagodny wiatr marszczył powierzchnię wody drobnymi falkami, które co jakiś czas interferowały z ledwie widocznymi kręgami rozchodzącymi się z miejsc, w których o powierzchnię ocierały się małe rybki czy inne wodne żyjątka. Srebrzysta tafla odbijała błękit nieba i biel obłoków, nie pozwalając obserwować krzątania się podwodnej żywiny. Zresztą, nawet gdyby efekt lustrzany nie występował, Zenek nie miał ochoty wypatrywać rybek ni kijanek.
Było ciepło, miło i przyjemnie. Wietrzyk i przedpołudniowa pora odsuwały obawę przed globalnym ociepleniem, gładka deska kończąca pomost nie uwierała go w tyłek, słońce łagodnie pieściło odkryte fragmenty skóry. Tak, to był zdecydowanie dobry czas!
Niedaleko, obok sterczących z wody resztek dawno zwalonego drzewa, pojawiła się rodzinka kaczek. Takich prawdziwych, pływających. Barwne pióra ojca rodziny migotliwie zmieniały barwy, w zależności od kąta patrzenia. Musiał o tym wiedzieć – co chwila przekręcał głowę to w lewo, to w prawo, niby to obserwując otoczenie, mimochodem rzucając na wszystkie strony metaliczne blaski. Mamuśka była mniej zdobna, choć również jej skrzydła zdobiła granatowa szarfa; mniej jednak demonstrowała swoją urodę. Co jakiś czas zanurzała głowę głęboko w wodę i wyciągała z płytkiego tu dna coś prawdopodobnie jadalnego. W jej ruchach dawała się zauważyć pewna nadmierna staranność – zapewne demonstrowała młodemu, jak należy szukać pożywienia; od czasu do czasu podsuwała mu jakiś wydobyty kąsek. Kaczątko było jeszcze szare, trochę rozgadane – jego piskliwy głosik niósł się zapewne po wodzie dość daleko. Rodzicom to nie przeszkadzało, najwyraźniej uznali, że to miejsce jest w pełni bezpieczne.
W pewnej odległości od Zenka tuż przed kępą trzcin stała na jednej nodze czapla. Nieruchoma jak posąg, swój ostry dziób kierowała w stronę wody, wypatrując nadpływających ryb. Wyglądała jak szary przecinek na tle różnych odcieni trzcin, trzeba się było dobrze przyjrzeć, by ją dostrzec i rozpoznać.
Głośny plusk spłoszył kaczki, które z pośpiechem umknęły za pień zwalonego drzewa. Przed Zenkiem w poprzek zatoczki przedefilowały wystający z wody nos i dwoje oczu. Poruszały się bezszelestnie, czasem tylko płaski ogon wydostawał się ponad wodę i był źródłem owego plusku.
W zasadzie nie działo się nic. Na gładkiej powierzchni wody tuż przy brzegu ślizgały się dwa nartniki, jakby drwiąc z powszechnej grawitacji. Ich długi, cienkie nogi zaledwie wspierały się na powierzchni wody, jak gdyby pokrywała ją cieniutka kra, zdolna unieść drobnych łyżwiarzy.
Wszystkie te aspekty rzeczywistości Zenek obserwował spod oka, nie poświęcając im większej uwagi. Z początku, po dłuższej chwili rozkoszowania się sytuacją, uderzyła go myśl: tak mógłby wyglądać Raj! Ta myśl tak mu się zakręciła w głowie, że wygłuszyła wszystkie inne. Nie, nie można powiedzieć, że się zamyślił nad problemem Raju – to było raczej trwanie niż myślenie, raczej chłonięcie niż przetwarzanie. Stapiał się i utożsamiał z otaczającą go naturą. Być może na tym polega medytacja zen? Nie wiedział, i nie dbał o to. Po prostu był.
– Zeeenek! Chodź na śniadanie!!! – Głos Kryśki brutalnie naruszył harmonię natury. Oczywiście, próbował go zignorować. Jednak wysokość dźwięków i ich powtarzalność zrobiły swoje: Zenek powoli wyodrębnił się z natury, wyjął nogi z wody i wytarłszy je o trawę ruszył powoli w stronę domku.
Samo wołanie dałoby się jeszcze zignorować – ale nagle uprzytomnił sobie, że jest głodny, tak jak gdyby utożsamiając się z naturą pozbierał wszystkie głody z okolicy!
Dawno nie gościł tu mój ulubiony bohater…
Dobrze, że zrobiłeś nowe pięterko Tetryku.
Ja tu w zgodzie z naturą też jakoś zapomniałam o kolacji.
Ale mnie żadna Kryśka nie zawoła.
Witaj, Tetryku:)
Powiedziałabym nawet, że człowiek czasami jest szczęścią Natury.
Głównie wtedy gdy trwa i chłonie, a nie gdy – myśli i przetwarza…
Dobry wieczór!
A jednak medytacja ulatuje, gdy głód przypomni o sobie!
Głód też jest (mniej – szczęścią, bardziej jednak) częścią Natury:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Pożegnam się już tutaj – dobranoc, Wyspo.
Dobranoc,spokojnej nocy!
Witajcie!
Ostatni dzień przed urlopem – ależ się będę obijał!
Jakiś wyjazd?
Tak, ale dopiero w kolejnym tygodniu…
Ostatnio na spotkaniu ze znajomymi rozmowa zeszła na Bieszczady…



I taka mnie wzięła tęsknica za tymi górami, że już, już chciałem spakować plecak i ruszać na szlak
Ale potem mi przeszło
Dziś, aby przypomnieć sobie atmosferę Bieszczadów sprzed kilkudziesięciu lat, trzeba by chyba udać się do Ukrainy…
Atmosferę tak.
Ale widoki nadal piękne.
Jakieś żeglowanie?
Niestety, w tym roku krótka kołderka… Tylko na parę dni w góry. 🙁
No to miłego byczenia w tym tygodniu,a w następnym dobrej pogody i pięknych widoków.
Dzięki! 🙂
Miłego wypoczynku:)
W końcu: „lato, lato, lato czeka…”:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
…a tam ciągle nie ma nas… 🙂
Ale „już za parę dni, za dni parę…”:)
„Wiszę w hamaku jak w pajęczynie.
Pode mną trawnik jak rzeka płynie.
Nade mną niebo z liści utkane.
Tutaj się platan splata z platanem.
Tu w koronkowych gałązek wzór
złoto się wplata i szafir chmur.
Jak wielki pająk tak sobie wiszę,
a dookoła świat się kołysze.
Trochę się nudzę, więc dla zabawy
cień sobie rzucam na trawnik z trawy”
(„W hamaku” – D. Gellner)
😉
Witajcie!
Dzień dobry
Poranny zap… (pośpiech) w pracy mam za sobą więc pora na filiżankę kawy i odwiedziny przyjaciół


czy ma ktoś ochotę na małą czarną
Witaj, Krzysztofie!
U mnie niestety „pośpiech” trwa nadal…
A ja pozdrawiam znad jeziora Mucharskiego.
Kelnerkę poproszę o pierogi z borówkami.
I co, przyniosła? Szczęściara…
Nieeeeee….
Wymęczone dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj, Leno! Co cię tak wymęczyło?
Sama nie wiem – bardziej duchota czy spacerek w tej duchocie:)
Właściwie dopiero teraz daje się oddychać.
Nawet w lesie było jakoś tak lepko:)
Oddychajmy więc. Rytmicznie! 😉
Oj ja też zmęczona jestem.
Wczoraj walka z rurą,dziś z ćmą bukszpanowa.
Żebyście nie myśleli,że ja sobie tylko cały dzień nad jeziorem.
Zdobywasz sprawność „hydraulika polskiego”?
Jeśli już to syn.
I to bardziej skomplikowana sprawa.
Tu chodzi o to,że traktor ciągnący ścięte drzewa może tymi drzewami uszkodzić rurę doprowadzająca wodę ze źródełka do chatki.
Wtedy nie mielibyśmy w ogóle wody w chatce.
Syn próbował jakoś ta rurę zabezpieczyc,ale nie bardzo jest jak.
Rozważaliście pomysł zastrzelenia traktorzysty?
Są różni.Czesc drzew jest wycinana przez prywatne osoby,a część chyba akcja Nadleśnictwa.Nigdy nie było tak masowej wycinki.
Za dużo trupów byłoby.
Strateg z Waćpani szpakami karmiony! 😉
Taż przecież nie będę walczyć z Nadleśnictwem,które co roku podsyła mi umowę na zgodę na korzystanie z wody ze źródełka.
A co te szpaki biedne mają z tym wspólnego ?
Dobranoc!
Dobranoc, Maczku:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Deszczowo witam!
Witajcie!
Jak zwykle w sobotę po zakupach i śniadanku, lekko dziś omżony 😉
„Człowiek jest częścią natury ” Aktualny temat przy obecnym zamieszaniu dotyczącym niedbałości człowieka o środowisko w którym żyje . Trudno tu polemizować o faktach ,bo tych faktów brak , natomiast mamy tony uśpionych ryb dzięki niedbalstwu człowieka. Woda , jest całym światem dla gatunku ryb i trzeba podziwiać jak z małego , mikroskopijnego jajeczka ikry wyrasta ryba ze wszystkimi potrzebami do życia w wodzie . Ma często doskonałe oczy ,które też natura zaprogramowała w jajeczku ikry . Człowiek , często zajada się kawiorem ,dla zmyłki tak nazwaną rybią ikra,bo kultura nasza pełna jest obłudy . Szanujmy środowisko które nas otacza , bo wszyscy w tym środowisku jesteśmy jedną , wspólna rodziną .
Ale w tej rodzinie nie jest obciachem, lecz normalnością zjadać kuzyna, który okazał się świnią…
Ale wszystkie przetwory znalazły przyjazne brzmienia : Móżdżek , ozorek .wątróbka , żeberka , flaczki , nóżki itp aby lepiej smakowało
To działa! 🙂
Wychodzę na Tour de Konstytucja…
Niestety jestem za daleko.Jakies kilkadziesiąt km.
Szkoda.
Posłoneczkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Wreszcie znowu jest czym oddychać:)
A tu cały dzień z krótką przerwą pada.
U nas było słonecznie i ciepło. Trochę wietrznie.
I noce wciąż są na tyle przyjemne, że można sobie posiedzieć na zewnątrz, co u nas w sierpniu nie jest takie oczywiste:)
Ok:)
Myślałam, że jeszcze trochę odwlekę ten moment w czasie, ale skoro
nie ma chętnych do pogwarzenia, to idę skrobać dostanięte od Brata ryby:)
Ja na ten przykład jestem.
Dobry wieczór, Maczku Zabukszpanowany:)
Bukszpan zjedzony przez ćmę bukszpanowa,niestety nie udało się spalić,bo dym zaczął iść w kierunku sąsiadów i zgasiliśmy.
Ja jeszcze nie jestem zabuszpanowana i zjedzona przez larwy.Jeszcze.
Natomiast na strychu jest gniazdo os.
O! To przykro mi, że plan pozbycia się szkodnika nie do końca się powiódł.
I cieszę się, że jednak pozostałaś Maczkiem Maczkowym;)
A swoją drogą – ucząc się wyjątków, zastanawiałam się, ile razy w życiu użyję podczas pisania takich słów jak kszyk, gżegżółka, piegża i bukszpan. Okazuje się, że życie wciąż potrafi zaskoczyć… 😉
Lepiej mieć zjedzony bukszpan niż narazić się sąsiadom.
A na strychu są widać szerszenie.
A i osy chyba też.
No i jesienią była kuna.
I w całym domku myszy.
I w ogóle wszystko się sypie ze starości.
Jesteś, ale cichutko…
Gdy się będą smażyć, zerknij — tylko nie przypal! 😉
Zerkam, bo teraz rybki się słonią;)
Jak ci się całkiem zasłonią, możesz ich długo szukać…
🙂
Jak kiedyś powiedziałam, że ryby właśnie się słonią, to jedno z rodzinnych dzieci, wyraźnie rozczarowane, spytało przed konsumpcją:
– A trąbki gdzie?
🙂
Ale jednak ma się jeszcze ten piorunek w garści – sprawić prawie półtora kilo ryby w czterdzieści minut – dumna-m 🙂
Okoń:)
Musiałam policzyć – siedemnaście sztuk:)
Ja poproszę jedną!Albo dwie!

Za jakąś godzinę będę smażyć – wpadaj:)
[Makówka poszła uruchomić swój prywatny helikopter]
Maczku, tylko lataj nisko i powoli!
😉
Teraz Makówka była zajęta polowaniem na szerszenie, które zaatakowały nasza sypialnię.
Więc latały szerszenie,nie helikopter.
Odkąd mam różne alergiczne reakcje boję się szerszeni
Konfrontacja z nimi jest niebezpieczna i bez alergii. Proponowałabym zdać się przy likwidowaniu gniazda na profesjonalistów, jeśli to rzeczywiście są szerszenie a nie – osy.
A skąd wziąć tych profesjonalistów?
Koleżanka kiedyś szukała do gniazda szerszeni i miała problem.
A co dopiero do letniej chatki w lesie .
Maczku, wpisałam w internet: „likwidacja gniazda szerszeni Kraków” i na dzień dobry wyświetliło trzy firmy:)
Ooo! To pójdziesz spać okropnie objedzona
Zanim pójdę spać, zdążę zgłodnieć;)
Zwłaszcza że nie będę się objadać sama:)
Brat późno je przywiózł, stąd taki poślizg.
Ale doszłam do wniosku, że nie będę ich mrozić, bo co świeżo złowione, to – świeżo złowione:)
Dybra, lecę do garów:)
To i ja powiem dobranoc.
Posmażone, pojedzone, pozmywane, pora zająć się poważnymi sprawami, więc:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie pochmurnie!
Witajcie radośnie!
Niech niebo się chmurzy, nie my!
Jednak trochę słoneczka bym poprosiła.
Póki jeszcze jestem w Stróży.
I jak, dotarło trochę? Starałem się bardzo!
Dotarło, dziękuję.
Aż za gorąco się zrobiło jak na tę robotę co sobie wymyśliliśmy.
Teraz padam na twarz,ufff.
Dzień dobry, jestem w domu i – po rozwiązaniu jakichś problemów z pomocą Mistrza T. – na Wyspie. Jeszcze dzisiaj rano byłem takim Zenkiem z opowiadania (minus czapla, niestety), ale już jestem. Przez ostatnie dni mieliśmy jeszcze gości, więc nie mogłem wieczorem wskakiwać na Wyspę, dzisiaj i jutro wszystko będzie OK (we wtorek i środę mnie nie ma wszakże).
Powitać! 🙂
Witaj Quacku!
Ja niestety muszę wracać do kota.
Wracaj. Sąsiedzi z działki obok przyjechali z kotką, która lała się z miejscowym kociskiem, aż futro leciało. Aż wczoraj wieczorem, kiedy się spotkali, zemknęła na drzewo i przez dłuższą chwilę nie chciała zejść (ale nisko, nie wyżej niż 2-2,5 m).
Witaj, Quacku:)
Jak dobrze, że się odezwałeś:)
Dzień dobry! (Tylko tutaj trochę gorący…)
Tutaj dwadzieścia osiem stopni:)
Kurczę, no więc komputer twierdzi, że przegrywanie zdjęć (via pendrive, około 2,7 GB w sumie) będzie trwało jeszcze 6 godzin
E, nie, to raczej coś z penkiem. Innym idzie dużo sprawniej.
A nie da rady bez pendrive’a? Kablem albo siecią?
Już przerzuciłem, teraz przeglądam/ wybieram.
Siecią byłoby jeszcze dłużej
Jestem w domu.
Ocierając pot z czoła (bo duszno, burza właśnie przechodzi… bokiem), działam w kwestii zdjęć.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
A jednak pięć stopni robi różnicę – jest chłodniej.
A tu nic takiego się nie dzieje. Jednak miasto bywa uciążliwe.
Też już jestem w mieście:)
Wczoraj w nocy było dwadzieścia dwa stopnie, koło czwartej zeszło do czternastu, co wygoniło mnie do domu i zmusiło do wypicia gorącej herbaty:)
Co ty robiłaś koło czwartej poza domem? Toż to czas spania!
🙂
To co zwykle, gdy noc jest ciepła – siedziałam na balkonie i pisałam:)
Naprawdę nie potrzebuję dużo snu.
A tu jeszcze miałam dopływ adrenaliny, bo wyjątkowo mi to opowiadanko nie idzie:(
W Krakówku też noc chłodnieje. Za szybko wróciłeś do domu?
No, szkoda, że nam się turnus skończył.
Zapraszam piętro wyżej!